piątek, 22 marca 2013

Rozdział I

Z ciszy wydobył się szmer. Nagle zaczęła mnie boleć głowa. Nie rozumiem... Czyżbym nie była w niebie? Przecież tam, nie bolało by tak jak teraz. Nie musiałabym przeżywać takich katuszy. Gdybym mogła coś powiedzieć...
- Obudź się, proszę!- mówił ktoś płaczącym głosem.
Chciałam powiedzieć, że nic mi nie jest, że będę TAM szczęśliwa. Ale nie mogłam wydobyć z siebie nawet jęku. A do tego strasznie mnie boli głowa. Potem znów ktoś coś mówił, prosił, wręcz błagał żebym otworzyła oczy. Ale nic nie mogłam zrobić. Nastała cisza, przerażająca. Powieka sama mi się otworzyła. Potem druga, ale z powrotem musiałam zamknąć oczy. Poraziło mnie jasne światło, zbyt jasne. Przez chwile mrugałam oczami aż w końcu mogłam rozejrzeć się do o koła. Białe ściany, twarde zielone łóżko, po prawej stronie okno a po lewej drugie łóżko - puste. Przy moim stało krzesło.
- Ania?! Aniu, obudziłaś się wreszcie!
Spojrzałam do góry. Stał tam Michał. Ten Michał, którego tak kocham. Jego zielone, bystre oczy patrzyły na mnie z troską. Czarne krótkie włosy i piękne usta.
- Michał?! Gdzie ja jestem?
- Tak, to ja. - uśmiechnął się i chwycił za rękę - Leżysz w szpitalu, a dlaczego to chyba nie muszę ci mówić...
- Ale, jak? Przecież...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu mnie zatkało. Byłam pewna, że zamknęła drzwi! I co on tu robił?
- Jak? Przecież jeszcze chwila, a przybyłbym za późno. Drzwi od twojego domu były otwarte, a ty nie odpowiadałaś. Wszedłem i domyśliłem się, że jesteś w łazience. Wyważyłam drzwi i przywiozłem tutaj. Śpisz już trzy dni! Tak strasznie się bałem...
Do pokoju wszedł lekarz i dwie pielęgniarki. Natychmiast zrobiono mi kilka badań a potem dano lek przeciwbólowy. Potem zasnęłam.

Kiedy znów otworzyłam oczy przy mnie było więcej osób. Oprócz Michasia pod ścianą stała moja przyjaciółka Gabrysia. Gdy zobaczyli, że się obudziłam podeszli do mnie uśmiechnięci. Gabi przytuliła mnie delikatnie a mój chłopak pocałował.
- Anka! Jak mogłaś mi to zrobić, ja się pytam?! Co ci strzeliło do głowy? Dziewczyny i trener pytały się czemu nie przychodzisz na treningi. A ja co miałam powiedzieć? Że rąbnęło ci coś w łeb i postanowiłaś się zabić? Czy ty do reszty zwariowałaś? Bo, że jesteś wariatka to wiem, ale że aż tak?!
- Już, skończyłaś swój monolog?
- Tak. Chociaż jeszcze bym ci nagadała i wtłukła po dupie. Bałam się.
- Nie potrzebnie.- Skrzywiłam się bo proszki przestały działać. Ale Michał już to zauważył i natychmiast do mnie doskoczył.
- Co jest?
- Nic, nadal mnie głowa boli. - Skrzywiłam się.
- Ten, to zawsze przy tobie! Calutkie trzy dni i dwie noce przy tobie siedział! Gdyby nie ja, to by tu z głodu padł.
Zrobiło mi sie przykro. Biedaczek mój, bał sie bardziej niż przypuszczałam. Nie chciałam tego. Tak bardzo go kocham. Myślałam, że zerwał ze mną. Przecież mnie zostawił. Czemu wrócił? Chciałam się go o to wszystko zapytać, ale była tu Gabi.
- A taty był? - zapytałam, chociaż juz chyba wiedziałam jaka będzie odpowiedź.
- Był. - Powiedział Michał  - Ale tłumaczył, że musi iść do pracy...
Przerwałam mu.
- Nie mów już nic o nim. Zawsze jest taka wymówka. Tylko w robocie siedzi. Nawet teraz mnie nie odwiedzi.
Po trzech godzinach rozmowy, poszli do domu. Miśka musiałam wyganiać, bo upierał się, że zostanie. Podobno jutro ma przyjść. Zaczęłam się nudzić. Najpierw bawiłam się rogiem od kołdry, ale potem uznałam to za głupie. Szkoda, że nie przynieśli mi żadnych gazet. Westchnęłam i odwróciłam się plecami do okna. Piętnaście minut później spałam w najlepsze.


--------------
Witam!
Dziś ten rozdział może trochę nudny, ale postaram się następne pisać lepiej :)
Ten pierwszy rozdział chciałam dedykować Karolinie. Dzięki niej mogę teraz pisać ten blog.
 Następny  będzie niedługo. 
 Pozdrawiam i zapraszam do miłego czytania :D

3 komentarze: