Jeszcze piętnaście minut czekałyśmy na autobus. Jechałyśmy około dwudziestu minut. A teraz chodzimy po sklepach w galerii.
- Wejdziemy do CCC.-Powiedziała przyjaciółka.
- Po co?- Zdziwiłam się.- Przecież mamy chyba ze cztery pary sportowych butów. Po co nowe?
- A kto powiedział, że od razu kupować? Obejrzeć chcę... I nie buty sportowe.
Coś mi się nie zgadzało... Przecież ją nigdy nie ciągnęło tak po sklepach... Owszem lubi czasem pooglądać, obejrzeć ciuchy (tylko na sportowo), kupić buty.
- Nie sportowe?- Spojrzałam na nią z niepokojem.- Dobrze się czujesz?
- Oczywiście, że tak.- Przygryzła wargę.- Chcę tylko obejrzeć... ewentualnie kupić jakieś wyższe, nie do biegania.
- Zaskakujesz mnie, dziewczyno!
Rzeczywiście mnie zdziwiła. To nie w jej stylu. Zawsze kupujemy Adidasy albo jakieś podobne. Chyba, że...
- Czekaj, czekaj... To nie w twoim stylu. A wiem, że jak coś nie jest w twoim stylu, to oznacza coś poważnego. Jakaś siła wyższa! Albo zakład albo...- Z wrażenia, co wydedukowałam, aż stanęłam.- Tu chodzi o chłopaka! Prawda? Zgadłam?
Ona nie odpowiadała. Udawała, że mnie nie słyszy i ogląda jakieś czerwone spodnie. To była odpowiedź!
- Zgadłam! Ha, masz kogoś!
- Nie.
- Jak nie jak tak! I mi nic nie powiedziałaś!- Zbulwersowałam się.- Ty mendo.- Stwierdziłam po chwili.
Dalej nic nie mówiłyśmy. Weszła do CCC i zwróciła uwagę na jakieś czerwone buty.
- Dość wysoki obcas. Nie uważasz?
- Może...
Po dwóch godzinach niosłyśmy każda po trzy torby. Zaszalałyśmy na maksa. Tak dawno nigdzie razem nie wychodziłyśmy...
W domu byłam o 21.15. Taty jeszcze nie było. Zrobiłam sobie kanapkę i usiadłam w salonie przed telewizorem. Tradycyjnie włączyłam kanał Polsat Sport. Znów mówili o jutrzejszym meczu. Sama już się doczekać nie mogę. Spojrzałam na zegarek, taty jeszcze nie ma. Mogłabym do niego zadzwonić, ale może będę przeszkadzać. Jest dorosły. Nie muszę się nim opiekować. Szybko znudziło mi się siedzenie na kanapie. Przez te zapowiedzi, coraz bardziej chciałam jutro. Zamknęłam drzwi wejściowe na klucz, weszłam do pokoju, zabrałam piżamę, ręcznik, kosmetyki i poszłam do łazienki. Chciałam troszkę odreagować dzisiejszy dzień, więc nalałam wody do wanny. Dolałam pięknie pachnącego płynu do kąpieli. Normalnie, to zawsze biorę prysznic, ale dziś postanowiłam inaczej. Zdjęłam szybko ubrania i weszłam do gorącej wody.
Odprężałam się tak pół godziny. Wróciłam do pokoju i usiadła na łóżku. Wzięłam laptopa i go włączyłam. Sprawdziłam najważniejsze rzeczy, czyli Przegląd Sportowy, Igłą Szyte, Twittera i pocztę. Wszyscy mówili o jutrzejszym meczu. Na wp miałam dużo nieodebranych wiadomości, wszystkie skasowałam.
Zgasiłam światło i położyłam się spać.
Ciemność. Nic tylko ciemność. Jedynie jakaś jasna plamka, tam, daleko widniała. Nie czułam nic. Może ból, albo strach. A może jedno i drugie... To nie miało sensu. Postanowiłam iść w 'stronę słońca'. Wiem, nie wiem skąd, ale czuję, że tam będzie bezpiecznie. Tylko muszę się tam dostać! Stawiam krok na przód. Ale nic się nie dzieje. Może mi się wydaje? Zaczęłam biec. Przynajmniej myślałam, że biegnę. Słyszałam za sobą jakiś niepokojący dźwięk, coś strasznego. Obejrzałam się, ale nic nie widzę! Wszędzie ciemno, pustka. Myślę, że idę, ale może stoję?
Zbliżyłam się do światła. To jakaś postać. Chciałam znaleźć się w jego ramionach. Stał obrócony tyłem do mnie. Nie widziałam jego twarzy. Tylko czarne, krótkie włosy i szczupła sylwetkę. To musi być Michał!
- Michał!- Krzyknęłam.- Misiek!
Ale on mnie nie słyszał. A może słyszał, tylko nie mógł się obrócić? Stał kilka kroków dalej. Chciałam go przytulić, ale nagle zdałam sobie sprawę, że klęczę na zimnym piachu. Zimnym, suchym, białym piachu.
- Michaś! Pomóż mi!- Krzyczę w rozpaczy.- Proszę...- Głos mi słabnie. Nagle on pomału się obraca. Chcę krzyknąć, ale nie mogę! Ziemia się załamuje. Wolno spadam w dół. Jeszcze tylko się trzymam jakiegoś korzenia. - Michaał! Michaaaał!- Krzyczę z całych sił, ale nie wiem czy mnie słyszy.
Obraca się. Ale ja już nie widzę jego twarzy. W momencie kiedy się ukazał, ja spadłam, nie widząc jego twarzy, w dół.
Usiadłam na łóżku przestraszona. Mój oddech był nierównomierny. Straszny koszmar! Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie, była 07.00. Usłyszałam jakiś trzask. Wstałam, chociaż nie chciałam, i weszłam do kuchni. Tam krzątał się tata.
- Co robisz?- Zapytałam ziewając.
- Próbuję coś ugotować... Ale mało mi to wychodzi.- Stwierdził.
- Daj spokój! Ja się wszystkim zajmę. Zaraz przyjdę.
Wbiegłam z powrotem do siebie. Ogarnęłam się, wróciłam i zaczęłam gotować. Marek jadł śniadanie.
- Co wczoraj robiłaś?
- Chodziłam z Gabi po sklepach. Nic specjalnego.- Przełożyłam do miski mięso.- A tobie jak minął wczorajszy wieczór?
- Dobrze.
Wstał i wyszedł na dwór. Miałam krzyknąć, że zapomniał o zmianie butów. Ale i tak by mnie nie usłyszał. Dokończyłam obiad na godzinę 11. Kiedy jadłam, dzwonek u drzwi zadzwonił. Wstałam i spojrzałam przez wizjer. Gabrysia i Michał. Otworzyłam i wpuściłam ich do środka.
- Tak wcześnie?- Zapytałam przytulając przyjaciółkę i całując chłopaka. Mocno się do niego przytuliłam. Po tym koszmarze w nocy, bałam sie o niego strasznie.
- No nie jest za wcześnie.- Stwierdził Misiek. - Jest twój tata?
- Nie. Wyszedł przed obiadem i jeszcze nie wrócił... Martwię się.
- Przyjdzie jak zgłodnieje, zobaczysz! - Zaśmiała się Gabi.
Weszliśmy do salonu. Usiedli na kanapie, a ja zaczęłam sprzątać w kuchni.
- Może chcecie obiad?
- Nie, już jedliśmy.
- To poczekajcie chwilkę. Zaraz będę gotowa.
Wpadłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wyjęłam moją bluzkę ,kupioną na internetowej stronie Resovii, w biało-czerwone pasy i niebieskie dżinsy. Zastanawiałam się, czy związać włosy. "Najlepiej zrobię, jak po prostu wezmę gumkę do torebki...". I tak zrobiłam.
- Idziesz Anka, czy zostajesz?- Zapytał Michał wchodząc do pokoju.
- Idę.- Uśmiechnęłam się.- Mamy jeszcze czas przecież.- Podeszłam do niego i położyłam ręce na jego szyi.- Gdzie ci tak się śpieszy?
- Nie mi tylko dziewczynie, która chodzi po salonie niespokojna. - Pocałował mnie w usta i oderwał o dem nie.- Chodź!
- Wolniej sie nie dało, prawda?- Wyrzuciła z siebie przyjaciółka.
Usiedliśmy na wyznaczonych miejscach. Prawie na samym dole. Było dosyć dużo już osób. Przed nami w rzędzie siedziały jakieś dwie dziewczyny i rozmawiały.
- Wiesz,widziałam takie super spodnie! - Powiedziała blondynka.
- Opisz mi szybko jakie!
- No takie... Takie... - Wymachiwała rękami i pokazywała chyba kształty.- No i jeszcze takie...
Ledwo się powstrzymywałam, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wyglądało to kosmicznie! Ale po chwili straciłam zainteresowanie nimi, bo na boisko wchodziły drużyny. Asseco Resovia Rzeszów w składzie: Achrem, Grozer, Kosok, Lotman, Nowakowski, Tichacek i Ignaczak. No i Skra Bełchatów: Wlazły, Pliński, Kłos, Kurek, Winiarski, Falasca oraz Zatorski.
Dobrze rozpoczęła Skra, ale za chwilę Asseco ją doganiała. Przyjęcie Igły, rozegranie Tichacka i atak Grozera! Gospodarze, już na początku przejęli prowadzenie. Ale pomału goście odrabiali straty. W końcu doszło w pierwszym secie do wyniku 24:23. I teraz zaczęły się prawdziwe nerwy. Ludzie koło mnie mieli zaniepokojone miny, chociaż ja chyba też, niektórzy obgryzali paznokcie. Na zagrywce stanął Bartosz Kurek. Wszyscy kibice wstali z miejsc. Krzyczeli, gwizdali- żeby tylko go zdekoncentrować. On chwycił piłkę w rękę, obrócił kilka razy, podrzucił i…
- Aut! – Krzyknęłam zadowolona.- Aut, aut!
Z radości przytuliłam moich przyjaciół. Bardzo mi zależało na tym secie.
Na krótkiej przerwie, jakiś człowiek zabawiał ludzi. Nie zwracałam na niego uwagi. Oglądałam pięknie przystrojoną hale. Z jednej strony biało-czerwono, z drugiej czarno-żółto. Jak pięknie to wyglądało! Najbardziej przykuł mój wzrok wielki transparent z napisem " I LOVE SOVIA'.Po kilkunastu minutach na boisku znów pojawili się siatkarze. W drugim secie, Rzeszowianie znów zaczęli prowadzić, jednak przeciwna drużyna się niepoddawana. Zagrywka Kosoka, dobre przyjęcie Winiara, rozegranie Kłosa i atak Kurka. Az podniosłam do góry ręce, kiedy Ignaczak w ostatniej chwili obronił piłkę! I znów rozegranie i atak Achrema!Na pierwszą przerwę techniczną prowadził Bełchatów. Przy stanie 14:14 trener gości poprosił o czas. Druga przerwę techniczną już prowadził Rzeszów, ale ciężko było im grać.
- Będzie dobrze.- Powiedziałam sama do siebie.- Wygrają dziś! Jestem pewna.
- Oby pani miała rację...- Odezwała się jakiś kibic siedzący wyżej. W końcówce seta nasi prowadzili 24:21. Znów wszyscy wstali. Zagrywał Grzegorz Kosok. Po drugiej stronie siatki, było złe przyjęcie, praktycznie kiwka, ale ją obroniliśmy. Za chwilę sędzia główny odwołał akcję. I punkt dla Skry. Postanowili to sprawdzić. Wszyscy są zaniepokojeni, ogłoszono powtórkę akcji. Zagrywka Kosoka, i blok Grozera!
- Wygramy. - Powiedział Misiek.- Drugi set dla nas. Będzie dobrze!
Trzeci set był chyba najbardziej emocjonujący. Na oby dwie przerwy techniczne prowadził Rzeszów. W końcówce było najbardziej emocjonująco! Stan 22:15, kibice szaleją na trybunach, krzyczą:
- Sovia! Sovia wygra mecz! Sovia, Sovia, Sovia!
Zaczęłam cieszyć sie jak dziecko, gdy Achrem zablokował Michała Winiarskiego! Potem następny blok Grozera na Wlazłym! Krzyczałam jak dziecko, klaskałam, skakałam, byłam w niebo wzięta! 24:15 prowadziliśmy! Piłka meczowa. Teraz nie słyszę nic, nawet tych krzyków. To co innego przeżywać na żywo niż oglądać w tv! Zagrywa Kosa, okropne przyjęcie, zła wystawa i kiwka Kurka. I gwizdek.
- Koniec!- Krzyczą wszyscy.
- Wiedziałam, że wygramy!- Krzyknęła Gabi.
Popłakałam się z radości. Kibice i zawodnicy szaleją.
----------------------
Witam po bardzo długiej przerwie!
Przepraszam. Nie mogłam wcześniej dodać rozdziału, bo nie było czasu. Wiem, wiem, że to brzmi jak tandetna wymówka. Ale naprawdę brakowało mi tego pisania.
Wczoraj nasza reprezentacja wygrała mecz z Serbią 3:1! Kocham ich :)
Życzę miłego czytania. Mam nadzieję, że chociaż troszkę się udał. Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy, ponieważ pisałam szybko i mogło się zdarzyć.
Pozdrawiam i proszę o komentarze :D