sobota, 25 maja 2013

Rozdział XI



  Jeszcze piętnaście minut czekałyśmy na autobus. Jechałyśmy około dwudziestu minut. A teraz chodzimy po sklepach w galerii. 
- Wejdziemy do CCC.-Powiedziała przyjaciółka.
- Po co?- Zdziwiłam się.- Przecież mamy chyba ze cztery pary sportowych butów. Po co nowe?
- A kto powiedział, że od razu kupować? Obejrzeć chcę... I nie buty sportowe.
Coś mi się nie zgadzało... Przecież ją nigdy nie ciągnęło tak po sklepach... Owszem lubi czasem pooglądać, obejrzeć ciuchy (tylko na sportowo), kupić buty.
- Nie sportowe?- Spojrzałam na nią z niepokojem.- Dobrze się czujesz?
- Oczywiście, że tak.- Przygryzła wargę.- Chcę tylko obejrzeć... ewentualnie kupić jakieś wyższe, nie do biegania.
- Zaskakujesz mnie, dziewczyno!
Rzeczywiście mnie zdziwiła. To nie w jej stylu. Zawsze kupujemy Adidasy albo jakieś podobne. Chyba, że...
- Czekaj, czekaj... To nie w twoim stylu. A wiem, że jak coś nie jest w twoim stylu, to oznacza coś poważnego. Jakaś siła wyższa! Albo zakład albo...- Z wrażenia, co wydedukowałam, aż stanęłam.- Tu chodzi o chłopaka! Prawda? Zgadłam?
Ona nie odpowiadała. Udawała, że mnie nie słyszy i ogląda jakieś czerwone spodnie. To była odpowiedź!
- Zgadłam! Ha, masz kogoś!
- Nie.
- Jak nie jak tak! I mi nic nie powiedziałaś!- Zbulwersowałam się.- Ty mendo.- Stwierdziłam po chwili.
Dalej nic nie mówiłyśmy. Weszła do CCC i zwróciła uwagę na jakieś czerwone buty.
- Dość wysoki obcas. Nie uważasz?
- Może...
Po dwóch godzinach niosłyśmy każda po trzy torby. Zaszalałyśmy na maksa. Tak dawno nigdzie razem nie wychodziłyśmy...
W domu byłam o 21.15. Taty jeszcze nie było. Zrobiłam sobie kanapkę i usiadłam w salonie przed telewizorem. Tradycyjnie włączyłam kanał Polsat Sport. Znów mówili o jutrzejszym meczu. Sama już się doczekać nie mogę. Spojrzałam na zegarek, taty jeszcze nie ma. Mogłabym do niego zadzwonić, ale może będę przeszkadzać. Jest dorosły. Nie muszę się nim opiekować. Szybko znudziło mi się siedzenie na kanapie. Przez te zapowiedzi, coraz bardziej chciałam jutro. Zamknęłam drzwi wejściowe na klucz, weszłam do pokoju, zabrałam piżamę, ręcznik, kosmetyki i poszłam do łazienki. Chciałam troszkę odreagować dzisiejszy dzień, więc nalałam wody do wanny. Dolałam pięknie pachnącego płynu do kąpieli. Normalnie, to zawsze biorę prysznic, ale dziś postanowiłam inaczej. Zdjęłam szybko ubrania i weszłam do gorącej wody.
Odprężałam się tak pół godziny. Wróciłam do pokoju i usiadła na łóżku. Wzięłam laptopa i go włączyłam. Sprawdziłam najważniejsze rzeczy, czyli Przegląd Sportowy, Igłą Szyte, Twittera i pocztę. Wszyscy mówili o jutrzejszym meczu. Na wp miałam dużo nieodebranych wiadomości, wszystkie skasowałam.
Zgasiłam światło i położyłam się spać.

Ciemność. Nic tylko ciemność. Jedynie jakaś jasna plamka, tam, daleko widniała. Nie czułam nic. Może ból, albo strach. A może jedno i drugie... To nie miało sensu. Postanowiłam iść w 'stronę słońca'. Wiem, nie wiem skąd, ale czuję, że tam będzie bezpiecznie. Tylko muszę się tam dostać! Stawiam krok na przód. Ale nic się nie dzieje. Może mi się wydaje? Zaczęłam biec. Przynajmniej myślałam, że biegnę. Słyszałam za sobą jakiś niepokojący dźwięk, coś strasznego. Obejrzałam się, ale nic nie widzę! Wszędzie ciemno, pustka. Myślę, że idę, ale może stoję? 
Zbliżyłam się do światła. To jakaś postać. Chciałam znaleźć się w jego ramionach. Stał obrócony tyłem do mnie. Nie widziałam jego twarzy. Tylko czarne, krótkie włosy i szczupła sylwetkę. To musi być Michał!
- Michał!- Krzyknęłam.- Misiek! 
Ale on mnie nie słyszał. A może słyszał, tylko nie mógł się obrócić? Stał kilka kroków dalej. Chciałam go przytulić, ale nagle zdałam sobie sprawę, że klęczę na zimnym piachu. Zimnym, suchym, białym piachu. 
- Michaś! Pomóż mi!- Krzyczę w rozpaczy.- Proszę...- Głos mi słabnie. Nagle on pomału się obraca. Chcę krzyknąć, ale nie mogę! Ziemia się załamuje. Wolno spadam w dół. Jeszcze tylko się trzymam jakiegoś korzenia. - Michaał! Michaaaał!- Krzyczę z całych sił, ale nie wiem czy mnie słyszy.
Obraca się. Ale ja już nie widzę jego twarzy. W momencie kiedy się ukazał, ja spadłam, nie widząc jego twarzy, w dół.

Usiadłam na łóżku przestraszona. Mój oddech był nierównomierny. Straszny koszmar! Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie, była 07.00. Usłyszałam jakiś trzask. Wstałam, chociaż nie chciałam, i weszłam do kuchni. Tam krzątał się tata.
- Co robisz?- Zapytałam ziewając.
- Próbuję coś ugotować... Ale mało mi to wychodzi.- Stwierdził.
- Daj spokój! Ja się wszystkim zajmę. Zaraz przyjdę.
Wbiegłam z powrotem do siebie. Ogarnęłam się, wróciłam i zaczęłam gotować. Marek jadł śniadanie.
- Co wczoraj robiłaś?
- Chodziłam z Gabi po sklepach. Nic specjalnego.- Przełożyłam do miski mięso.- A tobie jak minął wczorajszy wieczór?
- Dobrze.
Wstał i wyszedł na dwór. Miałam krzyknąć, że zapomniał o zmianie butów. Ale i tak by mnie nie usłyszał. Dokończyłam obiad na godzinę 11. Kiedy jadłam, dzwonek u drzwi zadzwonił. Wstałam i spojrzałam przez wizjer. Gabrysia i Michał. Otworzyłam i wpuściłam ich do środka.
- Tak wcześnie?- Zapytałam przytulając przyjaciółkę i całując chłopaka. Mocno się do niego przytuliłam. Po tym koszmarze w nocy, bałam sie o niego strasznie.
- No nie jest za wcześnie.- Stwierdził Misiek. - Jest twój tata?
- Nie. Wyszedł przed obiadem i jeszcze nie wrócił... Martwię się.
- Przyjdzie jak zgłodnieje, zobaczysz! - Zaśmiała się Gabi.
Weszliśmy do salonu. Usiedli na kanapie, a ja zaczęłam sprzątać w kuchni.
- Może chcecie obiad?
- Nie, już jedliśmy.
- To poczekajcie chwilkę. Zaraz będę gotowa. 
Wpadłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wyjęłam moją bluzkę ,kupioną na internetowej stronie Resovii, w biało-czerwone pasy i niebieskie dżinsy. Zastanawiałam się, czy związać włosy. "Najlepiej zrobię, jak po prostu wezmę gumkę do torebki...". I tak zrobiłam.
- Idziesz Anka, czy zostajesz?- Zapytał Michał wchodząc do pokoju.
- Idę.- Uśmiechnęłam się.- Mamy jeszcze czas przecież.- Podeszłam do niego i położyłam ręce na jego szyi.- Gdzie ci tak się śpieszy?
- Nie mi tylko dziewczynie, która chodzi po salonie niespokojna. - Pocałował mnie w usta i oderwał o dem nie.- Chodź!
- Wolniej sie nie dało, prawda?- Wyrzuciła z siebie przyjaciółka.

Usiedliśmy na wyznaczonych miejscach. Prawie na samym dole. Było dosyć dużo już osób. Przed nami w rzędzie siedziały jakieś dwie dziewczyny i rozmawiały.
- Wiesz,widziałam takie super spodnie! - Powiedziała blondynka.
- Opisz mi szybko jakie!
- No takie... Takie... - Wymachiwała rękami i pokazywała chyba kształty.- No i jeszcze takie...
Ledwo się powstrzymywałam, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wyglądało to kosmicznie! Ale po chwili straciłam zainteresowanie nimi, bo na boisko wchodziły drużyny. Asseco Resovia Rzeszów w składzie: Achrem, Grozer, Kosok, Lotman, Nowakowski, Tichacek i Ignaczak. No i Skra Bełchatów: Wlazły, Pliński, Kłos, Kurek, Winiarski, Falasca oraz Zatorski.
Dobrze rozpoczęła Skra, ale za chwilę Asseco ją doganiała. Przyjęcie Igły, rozegranie Tichacka i atak Grozera! Gospodarze, już na początku przejęli prowadzenie. Ale pomału goście odrabiali straty. W końcu doszło w pierwszym secie do wyniku 24:23. I teraz zaczęły się prawdziwe nerwy. Ludzie koło mnie mieli zaniepokojone miny, chociaż ja chyba też, niektórzy obgryzali paznokcie. Na zagrywce stanął Bartosz Kurek. Wszyscy kibice wstali z miejsc. Krzyczeli, gwizdali- żeby tylko go zdekoncentrować. On chwycił piłkę w rękę, obrócił kilka razy, podrzucił i…
- Aut! – Krzyknęłam zadowolona.- Aut, aut!
Z radości przytuliłam moich przyjaciół. Bardzo mi zależało na tym secie.
Na krótkiej przerwie, jakiś człowiek zabawiał ludzi. Nie zwracałam na niego uwagi. Oglądałam pięknie przystrojoną hale. Z jednej strony biało-czerwono, z drugiej czarno-żółto. Jak pięknie to wyglądało! Najbardziej przykuł mój wzrok wielki transparent z napisem " I LOVE SOVIA'.Po kilkunastu minutach na boisku znów pojawili się siatkarze. W drugim secie, Rzeszowianie znów zaczęli prowadzić, jednak przeciwna drużyna się niepoddawana. Zagrywka Kosoka, dobre przyjęcie Winiara, rozegranie Kłosa i atak Kurka. Az podniosłam do góry ręce, kiedy Ignaczak w ostatniej chwili obronił piłkę! I znów rozegranie i atak Achrema!Na pierwszą przerwę techniczną prowadził Bełchatów. Przy stanie 14:14 trener gości poprosił o czas. Druga przerwę techniczną już prowadził Rzeszów, ale ciężko było im grać.
- Będzie dobrze.- Powiedziałam sama do siebie.- Wygrają dziś! Jestem pewna.
- Oby pani miała rację...- Odezwała się jakiś kibic siedzący wyżej. W końcówce seta nasi prowadzili 24:21. Znów wszyscy wstali. Zagrywał Grzegorz Kosok. Po drugiej stronie siatki, było złe przyjęcie, praktycznie kiwka, ale ją obroniliśmy. Za chwilę sędzia główny odwołał akcję. I punkt dla Skry. Postanowili to sprawdzić. Wszyscy są zaniepokojeni, ogłoszono powtórkę akcji. Zagrywka Kosoka, i blok Grozera!
- Wygramy. - Powiedział Misiek.- Drugi set dla nas. Będzie dobrze!
Trzeci set był chyba najbardziej emocjonujący.  Na oby dwie przerwy techniczne prowadził Rzeszów. W końcówce było najbardziej emocjonująco! Stan 22:15, kibice szaleją na trybunach, krzyczą:
- Sovia! Sovia wygra mecz! Sovia, Sovia, Sovia!
Zaczęłam cieszyć sie jak dziecko, gdy Achrem zablokował Michała Winiarskiego! Potem następny blok Grozera na Wlazłym! Krzyczałam jak dziecko, klaskałam, skakałam, byłam w niebo wzięta! 24:15 prowadziliśmy! Piłka meczowa. Teraz nie słyszę nic, nawet tych krzyków. To co innego przeżywać na żywo niż oglądać w tv! Zagrywa Kosa, okropne przyjęcie, zła wystawa i kiwka Kurka. I gwizdek.
- Koniec!- Krzyczą wszyscy.
- Wiedziałam, że wygramy!- Krzyknęła Gabi.
Popłakałam się z radości. Kibice i zawodnicy szaleją.



----------------------
Witam po bardzo długiej przerwie!
Przepraszam. Nie mogłam wcześniej dodać rozdziału, bo nie było czasu. Wiem, wiem, że to brzmi jak tandetna wymówka. Ale naprawdę brakowało mi tego pisania. 
Wczoraj nasza reprezentacja wygrała mecz z Serbią 3:1! Kocham ich :)

Życzę miłego czytania. Mam nadzieję, że chociaż troszkę się udał. Z góry przepraszam za jakiekolwiek  błędy, ponieważ pisałam szybko i mogło się zdarzyć. 

Pozdrawiam i proszę o komentarze :D

piątek, 10 maja 2013

Rozdział X

Michał podwiózł mnie do domu, a sam pojechał do kolegi. Jak sobie obiecałam, zaraz odpaliłam laptopa i włączyłam internet. Wzięłam mp4 i wyszukałam swoje ulubione piosenki. Kiedy zrobiłam to co miałam zrobić, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i spojrzałam przez wizjer. Weronika! No tak. Miała wpaść zrobić obiad... Ledwo otworzyłam drzwi, a ta wparowała do środka i zaczęłam mówić:
- Cześć Aniu! Mówię ci, ale dziś zwariowany dzień! Zrobiłam małe zakupy, ale i tak będziesz musiała resztę sobie dokupić...- Położyła torby na stole.- Co mam ugotować? Marek powiedział, że daje mi wolna rękę.
Zaczęła wyjmować zakupy.
- Wiesz,- zaczęłam- jeżeli nie chcesz, to nie musisz roić obiadu. Sama coś upichcę...
- Przecież dla mnie to żaden problem!
- Skoro tak, to kuchnia jest twoja.
Wyszłam pośpiesznie z kuchni i udałam się do łazienki. Umyłam twarz i przyszykowałam na  trening.Wyciągnęłam czysta koszulkę i spakowałam do torby. W tym czasie, obiad się gotował. Właśnie czesałam włosy w korytarzu przed lustrem, gdy drzwi do domu sie otworzyły. Przyszedł Marek.
- Cześć Anula!
Zmierzwił mi włosy. Trochę się zbulwersowałam bo czesałam je już dziesięć minut. Strasznie trudno sie je układa...
- Cześć. Weronika jest w kuchni. Ja za niedługo wychodzę na trening.
- Jak minął dzień? Znalazłaś rano kartkę?
- Znalazłam. - Uśmiechnęłam się.- A dzień, jak co dzień.
Od nowa zaczęłam wiązać włosy. Dziś się postanowiłam postarać i związać je w warkocza. Kiedy skończyłam, postanowiłam trochę ogarnąć w domu. Sprzątnęłam w salonie i moim pokoju. Do kuchni wolałam się nie zbliżać. Wstawiłam pranie i pościerałam kurze.
'Może wieczorem umyje podłogi...'
Gdy skończyłam, obiad był na stole. Usiadłam w kuchni na swoim miejscu, tata na przeciwko mnie, a Weronika koło niego. Zrobiła zupę pomidorową. Ma gust dziewczyna. Uwielbiam pomidorówkę! Spróbowałam. Była pyszna! Chyba zacznę lubić ta Weronikę...
- Wyśmienita pomidorówka.- Powiedziałam przełykając.
- Dobrze, że ci smakuje. Zjesz drugie danie? Będzie za godzinkę.
Spojrzałam w wiszący zegarek na ścianie. Było kilka minut po szesnastej.
- Chyba nie zdążę. Za czterdzieści minut mam trening. - Właśnie mi sie przypomniało!- Tato, biorę udział w turnieju. Pierwszy mecz za tydzień.
- To ładnie. A dokładnie?
- W Częstochowie. W piątek wyjeżdżam wieczorem, przyjeżdżam popołudniu w niedzielę. Nie będę mogła iść na zajęcia w piątek...
- Pięknie! Piłka ważniejsza od nauki... Nie podoba mi się to, Ania!
I tutaj wtrąciła się Weronika. Zdziwiłam się lekko.
- Daj spokój, Marek! Dziewczyna musi się rozwijać.- Spojrzała z uśmiechem na mnie.- A poza tym, przecież szybko nadrobi małe zaległości. To nie jest tydzień czy miesiąc, ale jeden dzień.
'Ciekawe, co na to tata...'
- No cóż... Masz rację, to nie duże zaległości.- Chrząknął i zwrócił się do mnie.- Ale obiecaj, że jak tylko będziesz mieć czas, to się pouczysz. Tam.
'Jezu Święty! Ja chyba pokocham tą Weronikę! Przekonała go od razu, co mi by zajęło przynajmniej cały dzień!' 
- Oczywiście, że tak.
Wstałam i zaczęłam się szykować do wyjścia.Założyłam czarne Adidasy, specjalne do biegania, sportowe spodnie i koszulkę. Wzięłam torbę i wyszłam do przedpokoju.
- Ja już idę!- Krzyknęłam do siedzących na kanapie w salonie.
- Baw się dobrze! Możliwe, że jak przyjdziesz z treningu, nas nie będzie!- Odkrzyknął Marek.

Wyszłam przed dom. Na moja twarz padły promienie słońca. Uch, kocham to! Nie uszłam nawet kawalka, kiedy usłyszałam za sobą wołanie.
- Anka! Anka, no poczekaj!
Zatrzymałam się. Po chwili przede mną stała Gabrysia. Biegła do mnie i jej oddech był trochę nierówny.
- Czemu nie czekasz jak cie wołam?- Zapytała schylając się i łapiąc za kolana.- Hę?
- Oo, coś widzę, że nasza pani Gabrysia nie ma kondycji...- Zaśmiałam się szyderczo.
- Specjalnie to zrobiłaś! Ty krowo!
Za chwilę, obie przezywałyśmy się podobnymi wyzwiskami. I zanim doszłyśmy do hali, pękałyśmy ze śmiechu.
Trening, jak trening. Nic specjalnego. Graliśmy pół godziny, reszta same ćwiczenia. Nawet nie była najgorzej. Jak na mnie, przyjęcie było dosyć dobre, a obrona jeszcze lepiej. Nic nie mówiłam, ale niektóre dziewczyny patrzyły na mnie z... No nie wiem jak to nazwać. Ale domyśliłam się, ze chodzi o te bilety.
'Mam to gdzieś! Niech sobie gadają i myślą co chcą. Ważne, że mam bilety dla całej mojej paczki. I najważniejsze, że tam będę! Oj, ale to będzie przeżycie...' 
Stałam na przyjęciu i myślałam. Nagle coś zbliżało się w stronę lewej linii boiska. Skoczyłam i przyjęłam, a raczej obroniłam w ostatniej chwili piłkę. Rozegranie i atak! Moja drużyna wygrała 25:19.

Wyszłam z sali i pognałam do domu. Tak jak się spodziewałam, Marka i Wery już nie było. Szybko wzięłam prysznic, przebrałam się i odebrałam dzwoniąca komórkę.
-Halo?
- Hej, idziemy do galerii?
- Jasne! Gabi, zaszalejemy!
- To co? Za pól godziny?
- Ok. Za pół godziny na przystanku.
Rozłączyłam się. Weszłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wyjęłam niebieskie legginsy ze złotym paskiem i białą koszulkę z napisem 'VOLLEYBALL'. Wyjęłam trochę pieniędzy, które odłożyłam i schowałam do portfela. Wyjęłam z szafy w przedpokoju małą, czarną torebkę i czarno- białe buty za kostkę z Nike. Zabrałam jeszcze mp4 i wyszłam z domu. Klucz schowałam do kieszonki na dnie torebki.
Gdy doszłam na przystanek, zobaczyłam Gabi. Chodziła niecierpliwiąc się.
- No, wreszcie jesteś! Anka, co tak długo?
- Długo?- Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie.- Przecież jestem kilka minut wcześniej, narwańcu!



------------------------
Witajcie! 
Znów muszę was przeprosić. Maiłam dodać w środę, ale nie miałam czasu. Dziś dodaję i to w pośpiechu bo zaraz mnie nie ma. 

Cały tydzień narwany. Non stop musiałam sie uczyć. Mniej więcej dla tego Rozdział X jest dziś, a nie było w środę. Cały dzień wkuwałam na geografię. -,-
Starałam się, aby wpis był długi. Chciałam zrekompensować tamten krótki. 

Dziś rocznica urodzin Arkadiusza Gołasia [*] 
"Zwyciężać mogą ci, którzy wierzą, że mogą, ale człowiek posiada naprawdę tylko to, co jest w nim..." 
Pamiętamy!

KOMENTUJESZ----------MOTYWUJESZ

Życzę miłego czytania :) 

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział IX


Siedziałam w kuchni przy stole. Na nim rozłożyłam trzy bilety i wpatrywałam się w nie.
'Czy było warto? Warto błagać swojego "wroga" o coś, co jest dla ciebie bardzo cenne? Tak. Było warto! I chociaż teraz niektóre dziewczyny będą się śmiać, jak to klęknęłam przed Agą, błagałam... Poniżyła mnie, ale było warto! Przynajmniej w to chciałam wierzyć.'
- Czemu nie powiedziałaś? Sama bym to załatwiła...- Przerwała moje rozmyślania Gabi.
- To był impuls. Tak chciałam tych biletów, więc je mam...
- Za wysoką cenę.- Wtrącił Michał.
- Przynajmniej idziemy wszyscy razem!- Uśmiechnęłam się.
Wstałam i zabrałam ze sobą nabytek. Schowałam go do szafki z papierami i usiadłam z moimi przyjaciółmi na kanapie przed telewizorem. Skakali po kanałach. Nic ciekawego. W końcu na Polsacie Sport News był mecz FC Barcelony. Oglądaliśmy go przez godzinę. W końcu usłyszałam otwierane drzwi. Wiedziałam, że to tata, więc krzyknęłam:
- Kolacja w lodówce!
Nie odpowiedział. Musiał mieć na serio zły dzień! Kiedy podszedł do nas z posiłkiem, zobaczyłam, że jest bardzo zmęczony.
- Tato, połóż się spać. Jesteś zmęczony.
Misiek i Gabi poszli do swoich domów. Tata położył się spać, a ja zajęłam sie sobą. Siedząc w swoim pokoju i patrząc na zdjęcie siatkarzy, myślałam o niedzielnym meczu. W końcu wypiłam szklankę i poszłam pod prysznic. Gorąca woda, spadająca na moje ramiona, nieźle mnie orzeźwiła. Przebrałam się w piżamę z napisem 'LIFE' i umyłam zęby. Wróciłam do pokoju.
' No pięknie, zapomniałam wgrać muzę na mp4!'
Ale postanowiłam, że zrobię to jutro. Zaraz jak przyjdę z zajęć! Nawet nie wiedziałam kiedy Morfeusz zabrał mnie w swoje ramiona.

Rano obudził mnie szczek psa na ulicy. Sprawdziłam na wyświetlacz w telefonie. Była 6:55. Wstałam, ociągając się. Jak dobrze, że dziś już piątek! Poszłam do kuchni. Na stole leżała kartka, więc wzięłam ją do reki i przeczytałam, co było napisane.
"Aniu, poszedłem do pracy. Będę dziś wcześniej niż zwykle. 
ps. Nie przejmuj się obiadem, Weronika przyjdzie i coś ugotuje"
No, skoro Weronika... Obejrzałam sie do okola. Nikogo ze mną nie było. Zajrzałam do lodówki. Chciałam nalać sobie soku, ale już go nie było. Został pusty karton.
- No dobra. Dziś idę na zakupy!
Ubierałam się, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Idę!- Krzyknęłam, zakładając bluzkę.
Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się 'młody bóg '. Dżinsy, koszula w kratę.... No, trzeba przyznać, że jest baardzo przystojny!
- Cześć, kochanie!- Zawołał, kiedy mnie zobaczył.- Gotowa?
- Yyy.. Gotowa?- Zdziwiłam się- A na co?
- No do szkoły! - Zaśmiał się głośno.- A potem na trening!
- Ok.... A co TY tutaj robisz? Przecież twoja uczelnia jest w druga stronę.
- Mam dla ciebie niespodziankę. -Złapał mnie za rękę- No chodź!
Szliśmy, a raczej wybiegliśmy z domu. Michał zaprowadził mnie przed bramę. Ale nic ciekawego nie zauważyłam.
- O co chodzi?
- Rozejrzyj się. Co widzisz?
- No... To co zawsze.- Spojrzałam na niego. Był dziś w bardzo dobrym nastroju.- Misiek, o co ci chodzi?
Stanął za mną i obrócił w stronę wielkiego dębu.
- Spójrz. - Wskazał.
Teraz skojarzyłam. Pod tym wielkim drzewem stał samochód. Mercedes ML 500.
- Samochód. Pewnie sąsiad nowy sobie sprawił! Wreszcie tego starego grata sprzedał. Albo oddał na złomowis...
- To nie jest wóz sąsiada. Tylko mój.
Z niedowierzaniem patrzyłam na niego.
Dziesięć minut później, siedziałam w aucie jako pasażer. Cieszyłam się jak dziecko! Na kolanach trzymałam torbę. A Michał jadąc, zerkał na mnie z uśmiechem. Podwiózł mnie pod uczelnię i obiecał przyjechać z powrotem po zajęciach.
Siedziałam na ławce przed budynkiem i bawiłam się paskiem od torby. Zamyślona, nawet nie zauważyłam jak ktoś stoi za moimi plecami.
- Uważaj, bo popsujesz torebkę.- Powiedział ktoś całując mnie w szyję.
Nigdzie nie mogłam pomylić tego głosu.
-Czekam, czekam... i się doczekałam.- Wstałam, powiesiłam torbę na ramię i się uśmiechnęłam.- To co?- zapytałam podekscytowana- jedziemy!



----------------------------
Cześć wszystkim!
Przepraszam, że tak późno dodaję, ale nie było mnie przez kilka dni. I później ie miałam czasu.
Mam nadzieję, że rozdział chociaż troszkę się udał. :) Przepraszam, że krótki...
Następny postaram się napisać w środę.

Szkoda, że już jutro do szkoły... Ostatnio coraz bardziej pragnę wakacji!
Pozdrawiam :)

KOMENTUJESZ--------MOTYWUJESZ
Życzę miłego czytania ;D