sobota, 22 czerwca 2013

XIV



Normalnie mnie zamurowało. Nie myślałam, że kiedyś to usłyszę.
- Jest pani naprawdę pilną 'uczennicą'. Doprawdy długo się zastanawiałem, jak panią wynagrodzić. W końcu odpowiedź sama do mnie przyszła.
- Ale ja nadal nie rozumiem, o co chodzi..
Bałam się. Nie wiem czego. Przez chwilę miałam ochotę z tond uciec. Ale to głupie!
- Już. Więc...
- Panie dyrektorze- uchyliły się drzwi i zajrzała sekretarka- przyszedł pan Jerzy Wietecha.
Skądś znam to nazwisko... Ciekawe o co chodzi?
- W samą porę! Niech wejdzie- ucieszył się dyrektor.
Gdy człowiek wszedł, nie poznałam go. Starszy, ale coś mi mówiło, że będzie to interesująca rozmowa. Wstałam, a dyrektor Koctur przedstawił nas sobie. Z powrotem usiadłam, a pan Wietecha obok mnie na fotelu.
- No cóż...- zaczął Koctur- Nie powiedziałem pani Annie o temacie naszego spotkania. Tak więc, może pan panie trenerze przedstawiłby swoją propozycję?
Trener? Zaraz... Wietecha, trener... Jezus Maria!
- Oczywiście. Zacznę od tego, że bardzo się cieszę ze spotkania z panią.- Przerwał na chwilę. Potem dodał.- Czy jest pani w stanie powiedzieć, o czym marzy?
Dziwne pytanie.  Po chwili zastanowienia powiedziałam bez ogródek:
- Cóż, chyba najbardziej to żyć pełnią życia.
 Chociaż ostatnio mi się nie układało w życiu. Wolałam umrzeć, to teraz chcę żyć.
- Ale ja nadal nie rozumiem, o co chodzi? Po co takie pytania? Czy mógłby pan mi to wytłumaczyć, panie dyrektorze?
Zanim dyr otworzył usta, pan 'trener' powiedział:
- Chodzi o praktyki, można powiedzieć. Poprosiłem o pomoc. Jestem trenerem Młodej Asseco Resovii Rzeszów.- Uśmiechnął się.
Zamurowało mnie. Nie mogłam wydobyć jakiegokolwiek dźwięku.
- Potrzebny mi psycholog do moich chłopaków. A ponieważ tutaj jest tak wspaniała szkoła... Wybrano najlepszą uczennicę, inaczej najlepszego psychologa.
- Ale, jeżeli mogę spytać, dlaczego psycholog?
- Ponieważ dotychczasowy potrzebuje pomocy. Jest jedyny na cały ośrodek i nie daje rady.
- Ale dlaczego ja?
Wciąż nie mogłam wyjść z szoku.
- Ponieważ pani, pani Aniu, jest najlepsza.- Po chwili dodał- a my szukamy tylko najlepszych.
To wszystko było dość dziwne. Nie realne! Przez chwile myślałam, że to sen. Ale, nie. To się dzieje naprawdę!
- Więc zgadza się pani?- Zapytał dyrektor.
- Ych...- westchnęłam.- Nie mam pojęcia jak pogodzę naukę, pracę i treningi w jedno...
- Proszę się nie martwić. Będzie pani potrzebna tylko cztery dni w tygodniu. Od godziny 11.00 do 18.00, lecz czasami troszkę wcześniej. Nauka tu nie ma nic do rzeczy. Będzie się pani uczyć, kiedy tylko chce. Co do treningu... boje się, że niestety będzie pani musiała troszkę zaniedbać formę. Oczywiście, będzie pani...
- Proszę mi mówić Ania.
- Oczywiście... Więc, będziesz mogła trenować, ale rzadziej.
Jeszcze pół godziny rozmawialiśmy. W końcu nie wiedziałam co zrobić. Z jednaj strony- kusząca propozycja, z drugiej- konsekwencje. Umówiliśmy się, że zadzwonię do godziny 21.00. Miałam cały dzień na rozmyślanie. Kiedy wyszłam była 16.17.

***

Postanowiłam kupić coś na kolację dla Michała. Wpadłam do jakiegoś supermarketu. Wkładałam po kolei: mleko(nie rozumiem jak on może bez mleka żyć), makaron, papryka, cebula, sałata, ogórek i inne warzywa, zabrałam do koszyka najlepsze udka z kurczaka. Stanęłam przy kasie w dość dużej kolejce. Nigdzie mi się nie spieszyło.
Tyle ludzi... Duszno strasznie! Boże, zaraz nie wytrzymam! A do tego muszę podjąć decyzję. Mogłabym chodzić na te 'praktyki' we wtorki, środy, piątki i soboty. Jezu, cały weekend zmarnowany! Albo nie iść, dalej żyć swoim dotychczasowym życiem... Nie wiem, co mam robić? Ludzie, żebyście wiedzieli jakie ja mam kłopoty!...
- Przepraszam, to pani zakupy?
Z rozmyślań wytrącił mnie głos kasjerki. Patrzyła na mnie z dziwną miną. Pewnie zastanawia się czy jestem normalna... Wróciłam szybko do rzeczywistości.
- Tak, tak moje. - Po chwili dodałam- ile płacę?
Podała sumę. Zapłaciłam i szybko wyszłam ze sklepu. Udałam się do domu Michała. Wyłożyłam zakupy i przyrządziłam mięso, zrobiłam sałatkę.
Kuźwa, zapomniałam o soku!


Trudno, będzie woda. Nagle w mojej kieszeni zawirował telefon. Wzięłam go i dotknęłam zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Cześć Anka! – Usłyszałam głos Gabi.- Jesteś w domu? Może się gdzieś wybierzemy? Opowiadaj, co u dyrektora?
- Cześć. No cóż, nic takiego. Może się spotkamy, ale nie ma mnie w domu. Jestem wciąż u Miśka.
- Jeszcze nie wrócił?
- Nie.
- Dzwonił? Może coś nie tak z nim?
Jej, czy ona musi tak robić?!
- Przestań! Nic się nie stało. Wróci niedługo i przestań mnie denerwować!
- Ok. To może wybierzemy się razem w czwórkę?
- Czwórkę?
- No wiesz, ty i Michał, ja i Ma…
 - Kto?
- Wieczorem. Pa!
Usłyszałam sygnał. Chyba się nie dowiem, kim był ten 'Ma'. Chyba ,że się spotkamy.
Faktycznie długo go nie ma... Nie chce dzwonić, bo może jedzie... Muszę wybrać się do taty. Ciekawe, jak się czuje i co go ostatnio opętało? Może ma jakieś problemy...
Włożyłam kolację do lodówki. Ubrałam Adidasy, zabrałam ze stołu telefon, klucze i wyszłam z mieszkania. Wyszłam z klatki schodowej i udałam się w streonę mojego domu. Nagle ogarnęło mnie dziwne uczucie. Stanęłam i się obróciłam.
Głupia, nikt za tobą nie idzie! Idiotka.
Spojrzałam na zegarek, godzina 17.32.
 [...]Otworzyłam drzwi i szybko weszłam do środka. Usłyszałam włączony telewizor. Weszłam do salonu. Tata siedział na kanapie, w ręku trzymał butelkę piwa. Nawet nie zauważył, że przyszłam.
- Cześć tato.
Uśmiechnęłam się do niego najpiękniej, jak umiałam.
- Cześć.- Spojrzał wreszcie na mnie.- Gdzie byłaś? Czekałem.
- Przepraszam, powinnam ci powiedzieć. Byłam u Michała. -  Odwrócił głowę. Przyjrzałam mu się. Coś nie tak.- Co jest?
- Nie rozumiem?
- Nie udawaj. Widzę, że coś jest na rzeczy. Powiedz ,co się stało?
Usiadłam koło niego. Dowiedziałam się, że Weronika obwiniała go o zdradę. Kilka wulgaryzmów, epitetów i wydobył wszystko z siebie. Zaczął płakać. Chyba wypił już trochę za dużo... Uspokajałam go, ale on nie słuchał mnie.
-Tak bardzo cię przepraszam!- Mówił.
No nawalony jak nic!
- Nie zajmowałem się tobą. Teraz zrozumiałeem, że nie przebywałem z tobą. Myślałem tylko o sobie... Oddałem się pracy w żałobie po mamie. Nie myślałem o tobie... Teraz się to zmieni, obiecuję. Kochanie, przebacz mi!...
Nic nie powiedziałam. Przytuliłam go. Położyłam do sypialni, a sama wyszłam. Nie chciałam tu siedzieć. Wszystko nie tak. Przecież Marek był taki szczęśliwy z Weroniką! Ogarnęło mnie przygnębienie.
- Jednak pójdę po ten sok...
Na światłach zdążyłam na zielone. Przeszłam na drugą stronę i skierowałam się w stronę sklepu. Poszłam do "Żabki". Nawet nie było tłoku, więc szybko zabrałam karton z pomarańczowym, zapłaciłam i wyszłam.
Chmury zasłoniły słońce i zrobiło się szaro. Podeszłam do przejścia dla pieszych, wcisnęłam guzik i czekałam  na zielone światło. Zadzwonił telefon. Wyciągnęłam z kieszeni. Spojrzałam na godzinę 18.45.
- Dziwne. Dziwny numer...
Odebrałam. I pożałowałam.
- Dzień dobry. Z tej strony lekarz - zmieniły się światła, więc zaczęłam przechodzić- Maciej Gruboń. Czy pani Anna Tykacz?
- Tak. O co chodzi?
Byłam na środku ulicy, kiedy usłyszałam najgorsze słowa, jakie mogłam usłyszeć.
- Przykro mi to mówić, ale pan Michał Makowski leży w szpitalu ( podał nazwę) nieprzytomny. Jego mama poprosiła, aby panią zawiadomić.
Stanęłam jak wryta. Moje oczy zaszły łzami. Moja ręka opadła bezwładnie i telefon upadł na ulicę. Nic nie czułam. Nagle usłyszałam krzyk. Przeraźliwy. Zorientowałam się, że dochodzi z mojego gardła.
- Halo! Proszę pani!
Przede mną stanął człowiek. Znałam go. Mimo, że on mnie nie znał. Nie wiem, co pomyślałam, ale nie mogłam nic powiedzieć. Z jednej strony martwiłam się i byłam przerażona, a z drugiej - on. Moje łzy jeszcze  nie wyschły, a już płynęły nowe.
- Jezu!- Ryknęłam.
Dopiero teraz zobaczyłam samochód, który stał jakiś metr przede mną.
- Błagam, niech pan mnie zawiezie do szpitala!- Udało mi się wydusić.

---------------------
Cześć wszystkim!
Mam nadzieję, że nie zanudziłam :)

Jej, jaki dziś głupi dzień jest. Siostra mi żyć nie daje, bo chce ze mną obejrzeć "Piratów  z Karaibów". Jutro niedziela i ostatni tydzień do szkoły! Ja się już doczekać nie mogę. A najbardziej meczu w Spodku. No właśnie mecz. Ryczę nadal, że wczoraj przegraliśmy, minimalnie z Francją. :(

Pozdrawiam i zachęcam do czytania ;*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz