Mój szok był ogromny. Stałam i wpatrywałam się w postać stojącą przede mną. Nie wiedziałam co zrobić… Zamurowało mnie.
- Cześć, Aniu- odezwał się.Nie potrafiłam wydusić słowa.- Jesteś sama? Czy z Gabrysią?
Ten uśmiech… tak dobrze go pamiętam…
- Kto przyszedł?
Nagle usłyszałam za sobą głos siatkarza. Nie powiem, wystraszyłam się. Ale czego?
- Yyyy… yy…- tylko tyle wydusiłam.
Bartman mnie minął i stanął przede mną. Miał na sobie tylko ręcznik. Widziałam jego minę. Z boku wyglądał jeszcze groźniej niż w rzeczywistości.
- Al… alee…
- W czym mogę pomóc?- wiedziałam, ze go poznał.
- Przyszedłem do Ani… Anka, co ten facet robi u ciebie?
I co ja miałam powiedzieć? Tak dawno nie widziałam Michała… A tu nagle on sam, we własnej osobie przyszedł do mnie. I pyta o mojego chłopaka. Czyż to nie ironia losu?...
- Michał… to jest Zbyszek, mój chłopak- postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. – Co ty tutaj robisz?! Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
- Jak to twój chłopak?!
Teraz to byłam potrójnie zdziwiona. Zibi tracił cierpliwość.
- Co to kurwa ma znaczyć?!- wybuchł.- Czego chcesz? Po co przeszedłeś? Jak nie masz ważnej sprawy to wypieprzaj!
Teraz musiałam interweniować. Robiło się groźnie. Chwyciłam za ramię chłopaka.
- Zbyszek… spokojnie. Pozwolisz, że załatwie to sama?- Próbowałam go odwrócić, żeby szedł się ubrać. Ale on nie odpuszczał.- Zbyszek…
Westchnął i się poddał.
- Dobra, ale jak coś to wołaj mnie.
Spojrzał jeszcze wrogo na stojącego chłopaka i poszedł do łazienki. Odetchnęłam z ulgą. Teraz czeka mnie trudniejsze zadanie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytania!- oskarżyłam go. Próbowałam być twarda. Bo kiedy go zobaczyłam… wszystkie wspomnienia wróciły.
- Twój ojciec mi powiedział. A jednak nie poinformował, że masz chłopaka…- wydał wargi.- Wpuścisz mnie do środka?
Przez chwilę miałam powiedzieć: Tak, jasne! Wchodź, pogadamy o starych czasach! Już sobie mnie przypomniałeś? Ale zaraz potem otrzeźwiałam.
- Przepraszam, ale nie. Jestem zajęta. Dobranoc.
I po prostu zamknęłam drzwi. Przed jego nosem. Przekręciłam szybko klucz na dwa razy i oparłam się o nie. Zupełnie tak, jakbym dodatkowo próbowała zabezpieczyć drzwi przed atakiem. I w takiej pozycji zastał mnie Bartman.
- Wszystko w porządku?- zaniepokoił się i szybko do mnie podszedł.
Kiwnęłam głową i odetchnęłam. Objął mnie ramieniem i razem poszliśmy do salonu.
- E… nie dokończyłam kanapek- i natychmiast zwróciłam do kuchni.
- Pomogę ci!
Razem dokończyliśmy robienie kanapek. Wzięliśmy wszystko przed TV i jedząc zaczęliśmy oglądać. Humory już nie mieliśmy takie jak przed kilkoma minutami. W połowie filmu zrozumieliśmy, że nie ma sensu. Dziś odpuściliśmy oglądanie szybkich i wściekłych. Telewizor grał, a my leżeliśmy na dość szerokiej kanapie wtuleni w siebie.
- Czy coś się zmieniło?- spytał znienacka.
Przez chwilę nie rozumiałam. Ale po chwili wiedziałam o co mu chodzi. O Michała.
- To, że on tu przyszedł niczego nie zmienia. Nie wyjaśnił mi po co. Nie interesuje mnie on.
Ale chyba tym chciałam przekonać przede wszystkim siebie…
Siedziałam na krześle. Byłam całkiem sama. Przynajmniej tak mi się wydawało. Bo po chwili zobaczyłam uśmiechnieta twarz Zbyszka. Odwzajemniłam uśmiech i założyłam nogę na nogę. Patrzyłam z ciekawością co robi. Ale mimo moich starań, nie mogłam nic dojrzeć. Był miedzy nami niewidoczny mur, który próbowałam zwalić. I kiedy już, już prawie mi się udawało zerknąć… nagle zamiast oblicza siatkarza, zobaczyłam kogoś innego. Znałam go, ale skąd? Tak, jakbym od dziecka… nie. Jego twarz była trochę zamazana. Cały czas miałam nadzieję, że to tylko i wyłącznie przez moją wadę wzroku. Której nie mam. Dookoła nas była wolna, czysta i przejrzysta przestrzeń. Zielona trawa, która nie wyglądała na trawę… Tak, jakby została specjalnie namalowana w taki sposób, aby zmylić kogoś kto to ogląda. Wszystko sztuczne. A jednak prawdziwe. Tylko te rysy twarzy Michała… takie niewyraźne…
Wstałam natychmiast i podeszłam bliżej. Teraz dopiero zobaczyłam, że jego rysy twarzy nie były zamazane. One były zbyt idealne. Zbyt szykowne i proste… Zawołałam bezgłośnie Zbyszka. Nie odezwał się. Znów zawołałam. I znów cisza. Głucha cisza. Zaczęłam się martwić. Dlaczego nie odpowiada? Dlaczego mnie zostawił? Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Słone, a jednocześnie gorzkie łzy. Nie wiedziałam dlaczego płaczę, ale widziałam, że mam ważny powód. Swoją drogą to dziwne, że nic nie czuję. Kompletna pustka, jak dookoła mnie. Tak samo było we mnie. W moim wnętrzu, sercu.
Obróciłam się z zamiarem usadowienia się w dawnej pozycji. Jednak przede mną znów wyrósł ktoś. Tym razem był to Tomek. Zdenerwowana jego widokiem, odepchnęłam go. Ale… moje ręce trafiły w nicość. Zdezorientowana szybko usiadłam. Założyłam znów nogę na nogę, głowę oparłam o dłoń, a drugą położyłam na kolanie. Czułam się… jakbym… jakbym pozowała. Do zdjęcia? Nie. Do obrazu! Tak, to będzie trafne określenie.
Znów zobaczyłam mojego ukochanego. Zbyszek robił to samo, nie przerywał swojej pracy i tylko czasem uśmiechał się do mnie. Ten słodki uśmiech… tez wydawał mi się sztuczny. Wstał, bo do tej pory siedział bokiem do mnie. I gdy już, już… miałam zobaczyć co robił… nagle pojawiła się przed moimi oczami czyjaś ręka. Spojrzałam zezłoszczona w górę. Gabrysia stała i machała przed moimi oczami.
- Anka… Ania… wstań!
I pomału wszystko stawało się bardziej wyraźne. Bardziej realne. Po kolei zmywał mi się obraz Michała, Tomka i Zbyszka. Tego ostatniego widziałam najdłużej. Nie chciałam, żeby odchodził…
- Anka…Ania… wstań!
Zamrugałam gwałtownie.
- Co? Co się stało?...- przestraszyłam się.
Rozejrzałam się dookoła. Mój salon. Moja kanapa. Mój chłopak. I moja przyjaciółka, która machała przede mną dłonią.
- Halo… ziemia do Anki!
- Co się wygłupiasz?!- wkurzyłam się i z powrotem położyłam głowę na torsie Zbyszka.
- Jest jEdenAstaa- powiedziała i poszła. Nie wiem gdzie, ale mam nadzieję, że daleko. – Wstawaać! Trzeba się przygotować!
Wydarła się na całe mieszkanie. Westchnęłam. Przypomniał mi się sen. Momentalnie się wkurzyłam na nią. Gdyby mnie nie obudziła, wiedziałabym co Zibi robił… A w kolejnej chwili dotarło do mnie, co ona powiedziała.
- Że na co się przygotować?- zawołałam podnosząc głowę.
- Ci… ciszej… proszę…
Cmoknęłam śpiącego królewicza i wstałam. Tak pięknie wyglądał... Co prawda wcale mi się nie spieszyło, ale musiałam się dowiedzieć co ona kombinowała. Na bosaka poszłam do kuchni i siadłam na krześle, wkładając prawą nogę pod tyłek.
- Na co przyszykować?- powtórzyłam pytanie.
- No jak to, na co? Na imprezę!
Zaklaskała w dłonie jak małe dziecko cieszące się z nowej zabawki.
- Gabi… jaśniej! Ja dopiero wstałam…
Westchnęła. Podeszła do szafki i wyjęła filiżanki. Dwie. Do jednej nalała kawy i postawiła przede mną.
- Dziś jest impreza u Ignaczaków- zaśmiała się.
- Nadal nie czaję-przyznałam i wzięłam zachłannie łyk kawy.
- Zaproszono nas na imprezę u Igły. Będzie podobnież nas trochę… Więc budź tego swojego śpiącego księcia. Trzeba jakieś ciasto upiec czy coś, nie? No i w co ja się ubiorę?!...
Dalej tak marudziła, aż w końcu poszła do naszego pokoju i zaczęła przeglądać szafę. A ja jak najszybciej weszłam znów do salonu. Siatkarz spał tak, jak go zostawiłam. Nie zmienił pozycji. Podeszłam pomału i usiadłam na skraju łóżka. Przez chwilę przypatrywałam się śpiącemu. Jednak szybo się znudziłam i pogłaskałam go delikatnie po policzku. Zamruczał coś pod nosem i dalej spał. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Zbyszek…- szepnęłam.- Czas wstawać…
Atakujący, a niegdyś przyjmujący, poruszył się niespokojnie i zamrugał powiekami.
- Coś się stało, skarbie?- spytał zaspanym głosem.
- Mamy dziś ważną misję do wykonania- odparłam i znów pogłaskałam go po policzku. Posłał mi zdziwione spojrzenie więc zaczęłam wyjaśniać.- Podobno dzisiaj jest impreza u Ignaczaków.
Westchnął z uśmiechem i zaczął się przeciągać.
- No to faktycznie misja… nie do pokonania! Która jest godzina?
- Jedenasta.
***
- Kiedy wróciłaś?- zapytał ciekawski Zibi.
- A jakoś nad ranem... Dobrze, że miałam klucze bo was nie obudziłam.
- Spotkanie się udało?- nie odpuszczał.
- Tak, było wspaniale.
Wstała i włożyła swój talerzyk do zlewu. Widocznie na tym nasza rozmowa się skończyła. Ale ja ją jeszcze wypytam! Dowiem się wszystkiego…
- Zmywasz- wskazałam na Bartmana. Ten zrobił tylko zaskoczona minę.
- Oczywiście, najczarniejsza robota dla mężczyzny- westchnął i podniósł ręce do góry w geście kapitulacji.
A my ze śmiechem udałyśmy się do naszej sypialni i stanęłyśmy bezradnie przed otwartą szafą.
- Ty to masz dobrze…- westchnęła.- Masz szczęście, bo wszystkie cichy pasują na ciebie. A do tego we wszystkich ci pięknie…
- Przesadzasz- bąknęłam.- To raczej jest na odwrót. Na ciebie jest wszystko idealne. Kłopot w tym, jak mamy się ubrać…
Wymieniałyśmy różne poglądy na ten temat przez około godzinę. Ułożyłyśmy na łóżkach z dziesięć różnych kostiumów. Dziś mieliśmy czcić naszą wygraną Ligę Światową…Zrobiłyśmy sobie nawzajem makijaż. Gabi zachęcała mnie do założenia sukienki. Odmawiałam. Były trzy. Niebieska, do kolan z czarną sznurówka na plecach i do tego czarna mała torebka plus buty na małym obcasie… Czerwona, króciutka z dość wyzywającym dekoltem i czarnym paskiem z kokardą w tali. Lub zielona, długa z dodatkowa lekka falbanką w nogach. Były ładne, wszystkie. Ale ja nie lubie chodzić w kieckach, chociaż mi się podobają.
- Załóż… będzie ci pięknie! Specjalnie je kryłam na takie okazje… proszę…
- Mogę tylko przymierzyć!- ostrzegłam.
Ucieszyła się jak dziecko i dała mi tą ostatnią, zieloną. Szybko ją założyłam.
- No obróć się dookoła!- zawołała.
Zrobiłam co kazała.
- Ładnie ci w niej, ale uważam, że jeszcze lepiej będzie w tej- podała mi niebieską.- załóż.
Westchnęłam. Nie miałam wyjścia. Inaczej obraziłaby się na mnie do końca życia. Z niejaką markotną miną, przebrałam się.
- Idealnie!- zaklaskała w dłonie ciesząc się.- Choć!- wzięła mnie za rękę i poprowadziła do lustra w przedpokoju. Zbyszek brał prysznic.Ja od wczorajszego wieczoru nie funkcjonowałam normalnie.
Kiedy stanęłam przed obliczem siebie… nie poznałam się. Szczupła kobieta, o widocznych kształtach… Sukienka idealnie przylegała do talii i lekko opadała na kolana. Błękit pasował do makijażu. Czarne włosy opadały na ramiona. Odkryte plecy wyglądały bardziej przyzwoicie niż mi się wydawało. Naszyjnik, który dostałam od Zbyszka wisiał na mojej szyi, a serduszko opadało na klatkę piersiową. Teraz zauważyłam, że mam szeroko otwarte oczy. Więc szybko zamrugałam i odchrząknęłam.
- Eghmm… no, nie jest źle.- Stwierdziłam ze sroga miną.
- Nie jest źle?! Kobieto, wyglądasz co najmniej jak królowa Bona!
Skrzywiłam się na to stwierdzenie. Słysząc, że Zibi zaraz wyjdzie z łazienki, pognałam powrotem do pokoju i miałam zamiar ściągać suknie. Ale czyjaś ręka mnie powstrzymała.
- Ania, wyglądasz cudnie! Chłopakom kopara opadnie jak cie zobaczą.
- Ale Gabi, ja nie jestem przyzwyczajona…
- To nie ma nic do przyzwyczajania.
- A poza tym nie muszę podobać się innym chłopakom, skoro...
- Tak, tak. Twój Zbysiu- Misiu. To jemu opadnie kopara.
Jej władczy i nieustępliwy ton nie pozwalał mi na dalsze działanie. Więc odpuściłam i zgodziłam się na ten strój jaki miałam teraz na sobie. Swoją drogą, jestem ciekawa min chłopaków kiedy mnie zobaczą. Nigdy w sukienkach nie chodzę, a tu nagle taka odmiana! Miejmy nadzieję, że nic nie popsuje nam humoru tak jak wczoraj wieczorem.
- Dziewczyny!- zawył już po raz piąty.- Spóźnimy się zaraz. Jak coś, będę zwalał winę na was!
Stał w przedpokoju i czekał na nas. Najpierw wyszła Gabi i przeszła obok niego obojętnie, mówiąc:
- Oczywiście! Co najgorsze to na nas zawsze!
Wzięła do reki swoją cienka kurteczkę, gdyby miało się w nocy ochłodzić. Chociaż wątpię, jest lato! Nawet w nocy gorąco i ciężko zasnąć.
- Gdzie jest Anka?!- był trochę zły. Potem spojrzał jeszcze raz na Gabi i się uśmiechnął.- Wyglądasz pięknie- przyznał z uznaniem. Miała na sobie tą czerwoną sukienkę, bardzo krótką.
- Poczekaj chwilę to zmienisz zdanie!
Wzięłam z szafki kopertówkę i wyszłam. Z ukrycia. Stanęłam uśmiechnięta na środku korytarza.
- Wow…- ten odgłos wydał z siebie Zibi, dodając do tego cichy jęk.- Gabrysia… miałaś rację. Zmieniam zdanie.
Uśmiech jeszcze bardziej mi się poszerzył. Słysząc i widząc, że jego zdaniem ładnie wyglądam włożyłam czarne buty na obcasie i przeszłam obok niego.
- To co, idziemy? Już jesteśmy spóźnieni!- odezwałam się.
Kiwnęli głowami. Gabrysia już weszła do windy i drzwi się zamknęły. Wzięłam klucze i zamknęłam mieszkanie. Zbyszek szedł cicho obok mnie. Winda przyjechała, wiec weszliśmy do niej i wcisnęłam parter. Zaczęliśmy zjeżdżać w dół.
- Czy mówiłem już, że jesteś piękna?- zapytał patrząc na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- Chyba jeszcze tego nie słyszałam- stwierdziłam.
- Więc nadrabiam zaległości i mówię: jesteś piękna, wspaniała…- zbliżył się do mnie i nachylił- idealna, mądra, piękna…
- To już mówiłeś- przypomniałam mu.
- Co z tego? Mógłbym to powtarzać wiecznie… - i złożył na mych wargach delikatny pocałunek.- Błyszczyk truskawkowy?- podniósł jedna brew spoglądając na mnie.
Kiwnęłam głową. Faktycznie truskawkowy… A potem znów zaczął mnie całować bardzo namiętnie. Objęłam go za szyję i przyciągnęłam do siebie. Przycisnął mnie swoim cielskiem ( tak można by określić jego wielkie ciało ) do ścianki windy i nie przerywał pocałunku.
- Eghm…- ktoś odchrząknął. Zerknęłam. Okazało się, że zjechaliśmy na dół, a winda była otwarta. Przed nami stała starsza sąsiadka z góry i Gabrysia z otwarta buzią. Odepchnęłam od siebie Zbyszka i lekko zmieszana wyszłam pospiesznie. Zibi zrobił to samo. Czułam wzrok tej kobiety na moich plecach.
Kiedy wyszliśmy z budynku zaczęliśmy się śmiać.
- Widziałaś jej minę?- chichotał Zbyszek.
Kiwnęłam głową a potem zorientowałam się, że Gabi nie ma.
- Gdzie ona jest?- spytałam.
Rozejrzeliśmy się. Po chwili wyszła z poważna miną.
- Zapomniałaś czegoś?- spytałam zdziwiona, że nie wyszła równo z nami.
- Nie. Ale wolałam nie przyznawać się, że jesteście ze mną… Mogło by to negatywnie wpłynąć na moją opinię publiczną- stwierdził. A potem groźnie spojrzała na mojego chłopaka.- Co ty odpierdalasz?! Mogłeś jej popsuć makijaż...
- Nie bój się. Twoja opinia publiczna jest już i tak nieźle zjebana- zaśmiał się siatkarz a ja mu zawtórowałam. – Bo zadajesz się z nami.
- Nie mów, że to nie było śmieszne!- powiedziałam do niej.- Mina tej kobiety była bezcenna.
Jej policzki zaczęły drgać. To oznaczało jedno - już się na nas nie dąsała. A za chwilę słychać było jej donośny śmiech zmieszany z naszym.
--------------------------------------------------------------------
Cześć, Słońca ;*
No... szybko się domyśliliście niektórzy, kto to. Chyba nie było zaskoczenia? ;)
Mam nadzieję, że rozdział długi i, że się podoba.
Ja właśnie wróciłam z zakupów. W sumie głowa mnie od rana boli, ale jakoś dałam radę. Kupiłam nowe buty... no i Bravo Sport :D Jest plakat FCB Leo itd... ale miałam nadzieję, że będzie z jakimś siatkarzem... a tu dupa! Jedynie na ostatniej stronie od razu rzucił mi sie w oczy Igła xD
No i tą gazetę czytałam chodząc po Realu... i się wyłączyłam na chwilę, bo czytałam właśnie teki krótki wpis o siatkówce :D
Byłam dziś na "Wywiedzione ze słowa". Cóż... nie podobał mi sie mój występ i osobiście uważam, że mogłam dać z siebie więcej. *jakby ktoś nie wiedział to wersja recytatorska bardziej rozwinięta, raczej aktorska 7-minutowa.
Dwa fragmenty pominęłam... ale nawet tego nie zauważyli. Chyba. Nic nie zdobyłam, a dobrze wiedziałam, że tak będzie. Szkoda, że Dziewczyny nic nie zdobyły bo wystąpiły świetnie. Najbardziej chyba mi z tego powodu smutno ;c
Ale sie rozpisałam! No, już... już nie będę zanudzać. Przepraszam.