sobota, 8 lutego 2014

LXVII



- Chodzi o to, że…- nie mógł się wysłowić. Posłałam mu spojrzenie typu: „No, mów! Niecierpliwię się…”. Westchnął i powiedział jednym tchem…- Chodzi o to, że ja nie mam domu.
Zamurowało mnie. Przez chwilę myślałam, że żartuje. Ale jego mina była poważna. Bez jakiegokolwiek uśmiechu.
- Żartujesz, prawda?
- Niestety nie.
Nie rozumiałam. Nic z tego nie rozumiałam.
- Al.. ale… co się stało? Dlaczego?- mój szok był chyba większy niż ktoś by się spodziewał. Ale tak. To był szok.
- Musiałem sprzedać go jeszcze przed wyjazdem na Ligę. – Westchnął i smutno popatrzył na mnie.- Był za duży jak dla jednej osoby, kosztował mnie za dużo. Nowy klub zaoferował swoją pomoc… Będą wynajmować mi mieszkanie. A ja się zgodziłem. Tylko, że… na ten czas, kilka dni, nie mam gdzie spać.
- Czemu mi nie powiedziałeś?!Czy te telefony... to o to chodzi?
- Nie chciałem cie obciążać swoim małym problemem…Tak, to o to chodziło...
- Uważasz, że to gdzie nie masz spać jest małym problemem?! Mnie obciążać!- prychnęłam.- Mogłeś mi powiedzieć.
- Przepraszam… miałem nadzieję, że zatrzymam się u moich rodziców na ten czas.
- Chciałeś mnie zostawić?! Jechać aż do Warszawy?!
- Nie! To nie tak… nie chciałem cie broń Boże zostawić… A i tak miałem plany jechać do nich na weekend.
Zastanowiłam się. Na moje słowa zareagował bardzo gwałtownie… Spuściłam głowę.
- Skoro nie masz gdzie spać…- teraz podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Założyłam kosmyk włosów za ucho.- Zapraszam cie do mnie.
Teraz to on był zaskoczony. Uśmiechnął się słabo.
- Nie chcę cie wykorzystywać.- Stwierdził z pewnością w głosie. Trudno będzie go przekonać…
- A kto tu mówi o wykorzystywaniu?! Jesteś moim chłopakiem, potrzebujesz pomocy. Udzielam ci jej.
- No nie wiem…
- Gabrysia nie będzie miała nic przeciwko temu… A zwłaszcza, jak się dowie, że chciałeś tyle wydać na paliwo!
Spojrzałam na niego niepewnie. Nie był do końca przekonany. Ale po długiej namowie uległ mi.
- Ale na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu?- dopytywał się, gdy wchodziliśmy po schodach.
- Ależ oczywiście, że nie!

*** 

- Nie! Rozumiesz? Nie zgadzam się!
Bulwers mojej przyjaciółki był ogromny.
- Ale Gabi… on potrzebuje mieszkania! Proszę cię…- podeszłam do niej i chwyciłam za ręce.- Zrób to dla mnie…
- Nie!- jej stanowczy głos mnie oszołomił.
Stałyśmy w kuchni, Zbyszek brał prysznic.
- Ale powiedz, dlaczego nie?
Nie mogłam uwierzyć, ze nie chce się zgodzić.
- Jak my się tu pomieścimy?! Dlaczego nie poszedł do kolegów? On się kąpie w MOJEJ kabinie!
Westchnęłam.
- Gabi, on tu dopiero się wprowadził… Nie ma jeszcze kolegów!
- Ale Ignaczak, Kosok albo Nowakowski?! – wymachiwała rękami jak psychopatka. Dobra, złe określenie…
- Oni dopiero przyjechali! Każdy ma swoją rodzinę, dziewczynę… nie chce im przeszkadzać.- Tłumaczyłam go. Chociaż taka była prawda.
Przyjaciółka oparła się o blat kuchenny i westchnęła ciężko.
- Ile?
- Kilka dni…
Przygryzła wargę. Widziałam, że się zastanawia. Zawsze tak robi, marszczy jej się nos.
- Dobra.- Zrobiła minę typu: „ Ale to ostatni raz! Nie myśl, że jeszcze kiedyś tak będzie!”
- Aaa! – podbiegłam do niej w podskokach i mocno przytuliłam.- Dziękuję!
- Udusisz mnie- powiedziała marudząc.
Zaśmiałam się i pocałowałam ja w policzek.

Siedzieliśmy razem ( w trójkę ) na kanapie i oglądaliśmy mecz. Piłki nożnej.
- Polacy to dziady… nie potrafią grać- skomentowała Gabrysia.
- Nie wszyscy!- oburzyłam się.- No spójrz na przykład na takiego Błaszczykowskiego…
- Ciacho…- powiedziałyśmy razem i się zaśmiałyśmy.
- On? – prychnął Bartman.- Zaraz zdechnie na boisku… kondycji nie ma…
Dałam przyjaciółce kuksańca w bok.
- Zazdrosny- stwierdziła.
- No a taki Piszczek… albo Szczęsny… aż chce się ich schrupać jak się ich widzi- rozmarzona wpatrywałam się w ekran.
- Następny marny piłkarzyna, cholera…- wtrącił mój chłopak.
- No tak. Bo i tak najlepszy jest Messi!- Westchnęłam.
- Nie… ja nie mogę tego, kurwa słuchać!
Zbyszek wstał, ściągając jednocześnie moje nogi ze swoich kolan, i udał się do kuchni.
- Nie bądź zazdrosny…- powiedziałam stając za nim w kuchni. Nie odpowiedział.- No, Zbysiu…
- Nie jestem zazdrosny.
Przewróciłam oczami i opasałam go od tyłu rękoma.
- Gniewasz się?- spytałam całkiem poważnie.
- Tak.
Niemożliwe, on na serio był zazdrosny! Co za człowiek! On naprawdę myśli, że wolałabym i zamieniłabym go na takiego piłkarza?...
- No nie gniewaj się… Tak sobie żartowałyśmy tylko…- wtuliłam się w jego plecy.
- Dobrze, jeżeli odszczekasz.
- Hau!- zawyłam cicho.
Zaśmiał się głośno i obrócił w moja stronę. Czekał z podniesioną brwią. No dobra…
- Tak, przepraszam. Ci piłkarze są nudni… Wciąż Gonią za jedną piłką. I do tego nie mogą jej dotknąć rękoma!- udałam oburzenie.- To jest nienormalne! I nie mają kondycji… no i…
Uśmiechnęłam się spoglądając znacząco na talię  siatkarza.
- I w życiu nie zamieniłabym tego torsu- wskazałam na Bartmana klatkę piersiową- na ich…
Przerwał mój monolog nagłym pocałunkiem. I w taki sposób wyjaśniliśmy sobie wszystko.

*** 

Kłopot, gdzie Zbyszek będzie spał sam się rozwiązał. Zasnął on na kanapie w salonie. Przykryłam go ciepłym kocem i podłożyłam poduszkę pod głowę. Więc i my poszłyśmy się położyć do naszego pokoju. Nic mi się nie śniło na szczęście…

***

Rano obudził mnie przyjemny zapach. I hałas dochodzący  z kuchni. Kuchni?! Nieprzytomna otworzyłam jedno oko i podniosłam głowę. Gabrysi w łóżku obok nie zastałam. Pewnie robi śniadanie… Ona?!
Zdezorientowana usiadłam na łóżku. Pomału dochodziło do mnie wszystkie wczorajsze zdarzenia. Zbyszek!
Natychmiast wstałam ( co zaowocowało małe kręcenie głowy ), na bosakach wyszłam z pokoju.
- Niemożliwe! Nawet to potrafisz?!
To był głos mojej przyjaciółki. Po cichu stanęłam w drzwiach kuchni. Zastałam dziwne zjawisko. Siatkarz stał przy kuchni i coś gotował, a moja przyjaciółka siedziała na krzesełku z kubkiem w dłoni i patrzyła na niego jak na ósmy cud świata.
- O, Ania!- Zawołała przyjaciółka, która mnie właśnie zauważyła. – Ty wiesz, że ten twój chłopak to gotować potrafi?! Kawę też umie robić!
- No aż tak głupi to nie jestem!- oburzył się.- Witaj Aniu… - Podszedł i pocałował mnie namiętnie. – Jak się spało? Kawy?
- Dobrze… Poproszę.
W niemałym szoku usiadłam jak robot przy stoliku.
- Ehm… a… e… a tak właściwie to ,co ty robisz Zbyszku?- spytałam, a raczej wydukałam.
- Jajecznica- wyszczerzył zęby.- Mam nadzieję, że lubisz?
Kiwnęłam głową.
- Ale nadal nie rozumiem, dlaczego?
- Muszę jakoś wam się odwdzięczyć za nockę, nie?
- Mi tam taki układ odpowiada!- szybko odezwała się Gabi. – Kawa – wyborna- dodała.
Aż z ciekawości nalałam sobie do kubka i napiłam się łyk. Była… pyszna! A po chwili mój chłopak postawił przed nami na talerzykach jajecznicę. Sam zasiadł i zaczęliśmy jeść. Ech… już zapomniałam, jak to było. Siadałaś w kuchni przy blacie, mama wlała ci kawy/herbaty do kubka i podała świeżo zrobione śniadanie.
- Było pyszne!- stwierdziłam.- To już wiemy, kto przez najbliższe kilka dni robi śniadanie, obiad i kolację- uśmiechnęła się.
- Zapędziłaś się trochę…- próbował mnie przyhamować siatkarz.
- To świetny pomysł!- stwierdziła Gabi.- Bo ja nie będę miała czasu. Mam robotę i umówiłam się…
- Z Grzesiem?- ucieszyłam się, i kto by pomyślał?!
Kiwnęła głową. Chyba nie tylko ja się zakochałam! Jak będziemy miały trochę czasu wolnego dla siebie, wypytam ja o to dokładnie…
- A na razie muszę już lecieć do Resovii- stwierdziła.- Zaraz się spóźnię!
Spojrzałam na zegarek. Faktycznie, było po jedenastej. Aż tak długo spałam?
- Wpadnę do ciebie później, okej? Tylko nie mówi im! Chcę zrobić niespodziankę mojemu ulubieńcowi…
Zatarłam z radości ręce. Za to Zibi podejrzliwie na mnie patrzył.
- Jaki ulubieniec? Znowu jakiś Messi albo inny półgłówek?
- Messi nie jest półgłówkiem!- oburzyłam się.- To wspaniały, utalentowany piłkarz i przede wszystkim człowiek!
- To może lepiej będzie jak już sobie pójdę…- stwierdziła Gabrysia i uciekła.
Usłyszałam tylko trzask drzwi frontowych. Nawet za nią nie spojrzeliśmy. Patrzyłam na niego dzikim wzrokiem. Z tą swoja zazdrością doprowadzi mnie do śmierci! Wkurzył mnie na maksa tak mówiąc o piłkarzach…
- Odszczekasz to.
- Odszczekać?
- Tak.
- Czyżby?
Kiwnęłam głową. A on wtedy wstał, chwycił mnie i podniósł. Nagle zostałam przewieszona przez jego ramię. Jak bagaż! Niósł mnie do… sypialni. Mojej i Gabi. Wiedziałam co chce zrobić, wiec zaczęłam się wyrywać. Ale on był silniejszy. Położył mnie na łóżku i znalazł nade mną.
- Odszczekać?- spytał ponownie, nie zły, zazdrosny, tylko radosny z błyskiem w oku.
- Bo cie do tego zmuszę!- krzyknęłam.
- Spróbuj…
Miałam go przewrócić, ale on nagle mnie pocałował. I cała wściekłość minęła, jak za pstryknięciem palca.
Nie wiem, jak to się stało, ale godzinę później leżałam w jego ramionach całkiem naga ( on też ). Nasze ubrania leżały bok łózka. Byłam przykryta białą, cienką kołdrą, leżałam bokiem i przodem do niego. Zibi głaskał mnie po plecach, a ja wpatrywałam się w jego zielone, kocie oczy.
- Jesteś piękny- stwierdziłam.
Zaśmiał się tylko i nadal wpatrywał w okno. Poczułam, jak jego ręka jeździła po moim kręgosłupie. Spojrzałam na zegarek. Przed pierwszą… przydałoby się coś ugotować, a potem mam zamiar iść po Gabi do Resovii i przywitać się ze starymi przyjaciółmi. Podniosłam się więc.
- A ty dokąd?- zdziwił się.
Nic nie powiedziałam tylko mrugnęła do niego i stanęłam na podłodze. Podeszłam do walizki Zbyszka.
- Czego szukasz?
- Twojej reprezentacyjnej koszulki… całkiem wygodna była…
- Jak dla mnie możesz być tak ubrana jak teraz.
- Ale ja nie jestem w ogóle ubrana- spojrzałam na niego tępo.
- Mi to nie przeszkadza…- zaśmiał się.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Wreszcie znalazłam koszulkę i włożyłam ja na siebie. Sięgała mi do połowy ud. Z wielkim bananem na twarzy udałam się do kuchni. Włączyłam radio i zaczęłam przygotowywać się do pichcenia czegoś na obiad. Zajrzałam do lodówki.
- Jezu, ta Gabrysia to cudem jeszcze nie umarła z głodu!- jęknęłam.
W środku był tylko karton mleka, kilka jajek i ser żółty. Trudno, będę musiała sobie poradzić jakoś! Postanowiłam zrobić jakąś zupę. Wyciągnęłam potrzebne składniki do ugotowania pomidorowej. Chciałam ugotować ryż, jednak w jej szafce znalazłam tylko makaron.
Z głośników radia puścili o dziwo Eminema i Rihannę. A ponieważ znałam wszystkie słowa, zaczęłam śpiewać. Wstawiłam wszystko na gaz i odwróciłam się, nadal śpiewając. Momentalnie przestałam.
- Co?
- Nic. Nie dość, że jesteś piękna, to masz wspaniały głos…
- Bredzisz.
Bartman stał oparty o futrynę w drzwiach z założonymi rękami na piersiach i szczerzył do mnie ząbki.
- Idź po zakupy, co?- westchnęłam.
Podniósł jedna brew do góry.
- Proszę- dodałam.
- Oczywiście.- Bez słowa sprzeciwu ubrał się i po chwili wrócił. Stanął przede mną i pocałował.- I nie bredzę!
Dał jeszcze jednego przelotnego całusa i wyszedł. A ja z bananem na twarzy patrzyłam w ślad za nim. Tak, byłam szczęśliwa. Jak cholera. I tego nic już wstanie nie jest mi przeszkodzić. Nic.

Ale nawet nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam...




---------------------------------------------------

Cześć ;*
Nowy, krótszy niestety rozdział. Ale wybaczycie, prawda?
Co o nim myślicie?

Tydzień minął nawet szybko, ale i pracowicie. I tak będzie od tej pory. Nauka, nauka i wciąż nauka... robi się to już pomału nudne. 
Za tydzień pod rzad mam same sprawdziany i kartkówki... 

I taka prośba. 
Musze wybrać jakiś tekst śmieszny z dialogiem na konkurs z polskiego "Wywiedzione ze słowa"
Macie jakieś propozycję tekstów? 
Bardzo proszę o pomoc...

Pozdrawiam ;*

7 komentarzy:

  1. Cudo, cudo, cudo :)* dlaczego Ty tak kończysz? Dlaczego Ty mi to robisz? Czytam, czytam a tu nagle tak szybko koniec... Ale jak najbardziej Cię rozumiem mam bardzo podobnie nauka, nauka, czasami dla odmiany nauka, a czasem nawet nauka... Jak już pisałam wcześniej rozdział cudowny, fantastyczny, idealny, no porostu poezja, ale to pewnie już wiesz, każdy taki jest więc dla Ciebie to nie jest zaskoczeniem.
    A wracając do fabuły, Zibi jaki zazdrośnik, no, no, no, kto by pomyślał, ale to dobrze dowodzi tym, że mu na serio zależy na Ance :)*
    Gabi jak ona mogła się nie zgadzać, żeby Zbyszek u nich przenocował, ja się pytam jak!?
    Mi to nawet jakby Zbyszek zwykłą kanapkę zrobił, to by było moje najlepsze śniadanie w życiu.
    No z tymi telefonami to mnie strasznie zaskoczyłaś, szczerze mówiąc, przyjmowałam kilka wersji, ale nie takiej. Zastanawiam się tylko dlaczego nie powiedział o tym wcześniej Ance, rozumiem, że nie chciał jej martwić, ale w końcu są razem. :)* Gabi + Kosa = ciekawe połączenie, którego efektów nie mogę się doczekać.
    Czekam na kolejny :)*
    Pozdrawiam i buźka :)*
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łooo żesz jaki długi mi wyszedł :)**

      Usuń
    2. Dziękuję za miłe słowa ;*
      Nie wiem, że jest fantastyczny, jak to ujęłaś. Cały czas mam wrażenie, że nie jest wystarczająco dobry... :)
      Buziaki ;*

      Usuń
    3. Nie jest wystarczająco dobry!? No chyba sobie żarty robisz!? Jak mówię, że jest cudowny, fantastyczny to tak jest naprawdę. :)* uwierz mi :)***

      Usuń
    4. W takim razie dziękuję ;**

      Usuń
  2. Już im chcesz to szczęście zniszczyć?? ;/ A Zibi niech nie będzie taki zazdrosny;)
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, das ist genial! ;D Oczywiście, następnym razem poprosimy dłuższy. Świetnie się czyta.
    Zibi zazdrosny, ale dobrze ;D
    Szczęście .. nie psuj za bardzo im tego xd
    Czekam na kolejny, mam nadzieję że niedługo .. ^^
    Trzymaj się. K. :***

    OdpowiedzUsuń