- Chodzi o to, że…- nie mógł się wysłowić. Posłałam mu spojrzenie typu: „No, mów! Niecierpliwię się…”. Westchnął i powiedział jednym tchem…- Chodzi o to, że ja nie mam domu.
Zamurowało mnie. Przez chwilę myślałam, że żartuje. Ale jego mina była poważna. Bez jakiegokolwiek uśmiechu.
- Żartujesz, prawda?
- Niestety nie.
Nie rozumiałam. Nic z tego nie rozumiałam.
- Al.. ale… co się stało? Dlaczego?- mój szok był chyba większy niż ktoś by się spodziewał. Ale tak. To był szok.
- Musiałem sprzedać go jeszcze przed wyjazdem na Ligę. – Westchnął i smutno popatrzył na mnie.- Był za duży jak dla jednej osoby, kosztował mnie za dużo. Nowy klub zaoferował swoją pomoc… Będą wynajmować mi mieszkanie. A ja się zgodziłem. Tylko, że… na ten czas, kilka dni, nie mam gdzie spać.
- Czemu mi nie powiedziałeś?!Czy te telefony... to o to chodzi?
- Nie chciałem cie obciążać swoim małym problemem…Tak, to o to chodziło...
- Uważasz, że to gdzie nie masz spać jest małym problemem?! Mnie obciążać!- prychnęłam.- Mogłeś mi powiedzieć.
- Przepraszam… miałem nadzieję, że zatrzymam się u moich rodziców na ten czas.
- Chciałeś mnie zostawić?! Jechać aż do Warszawy?!
- Nie! To nie tak… nie chciałem cie broń Boże zostawić… A i tak miałem plany jechać do nich na weekend.
Zastanowiłam się. Na moje słowa zareagował bardzo gwałtownie… Spuściłam głowę.
- Skoro nie masz gdzie spać…- teraz podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Założyłam kosmyk włosów za ucho.- Zapraszam cie do mnie.
Teraz to on był zaskoczony. Uśmiechnął się słabo.
- Nie chcę cie wykorzystywać.- Stwierdził z pewnością w głosie. Trudno będzie go przekonać…
- A kto tu mówi o wykorzystywaniu?! Jesteś moim chłopakiem, potrzebujesz pomocy. Udzielam ci jej.
- No nie wiem…
- Gabrysia nie będzie miała nic przeciwko temu… A zwłaszcza, jak się dowie, że chciałeś tyle wydać na paliwo!
Spojrzałam na niego niepewnie. Nie był do końca przekonany. Ale po długiej namowie uległ mi.
- Ale na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu?- dopytywał się, gdy wchodziliśmy po schodach.
- Ależ oczywiście, że nie!
***
Bulwers mojej przyjaciółki był ogromny.
- Ale Gabi… on potrzebuje mieszkania! Proszę cię…- podeszłam do niej i chwyciłam za ręce.- Zrób to dla mnie…
- Nie!- jej stanowczy głos mnie oszołomił.
Stałyśmy w kuchni, Zbyszek brał prysznic.
- Ale powiedz, dlaczego nie?
Nie mogłam uwierzyć, ze nie chce się zgodzić.
- Jak my się tu pomieścimy?! Dlaczego nie poszedł do kolegów? On się kąpie w MOJEJ kabinie!
Westchnęłam.
- Gabi, on tu dopiero się wprowadził… Nie ma jeszcze kolegów!
- Ale Ignaczak, Kosok albo Nowakowski?! – wymachiwała rękami jak psychopatka. Dobra, złe określenie…
- Oni dopiero przyjechali! Każdy ma swoją rodzinę, dziewczynę… nie chce im przeszkadzać.- Tłumaczyłam go. Chociaż taka była prawda.
Przyjaciółka oparła się o blat kuchenny i westchnęła ciężko.
- Ile?
- Kilka dni…
Przygryzła wargę. Widziałam, że się zastanawia. Zawsze tak robi, marszczy jej się nos.
- Dobra.- Zrobiła minę typu: „ Ale to ostatni raz! Nie myśl, że jeszcze kiedyś tak będzie!”
- Aaa! – podbiegłam do niej w podskokach i mocno przytuliłam.- Dziękuję!
- Udusisz mnie- powiedziała marudząc.
Zaśmiałam się i pocałowałam ja w policzek.
Siedzieliśmy razem ( w trójkę ) na kanapie i oglądaliśmy mecz. Piłki nożnej.
- Polacy to dziady… nie potrafią grać- skomentowała Gabrysia.
- Nie wszyscy!- oburzyłam się.- No spójrz na przykład na takiego Błaszczykowskiego…
- Ciacho…- powiedziałyśmy razem i się zaśmiałyśmy.
- On? – prychnął Bartman.- Zaraz zdechnie na boisku… kondycji nie ma…
Dałam przyjaciółce kuksańca w bok.
- Zazdrosny- stwierdziła.
- No a taki Piszczek… albo Szczęsny… aż chce się ich schrupać jak się ich widzi- rozmarzona wpatrywałam się w ekran.
- Następny marny piłkarzyna, cholera…- wtrącił mój chłopak.
- No tak. Bo i tak najlepszy jest Messi!- Westchnęłam.
- Nie… ja nie mogę tego, kurwa słuchać!
Zbyszek wstał, ściągając jednocześnie moje nogi ze swoich kolan, i udał się do kuchni.
- Nie bądź zazdrosny…- powiedziałam stając za nim w kuchni. Nie odpowiedział.- No, Zbysiu…
- Nie jestem zazdrosny.
Przewróciłam oczami i opasałam go od tyłu rękoma.
- Gniewasz się?- spytałam całkiem poważnie.
- Tak.
Niemożliwe, on na serio był zazdrosny! Co za człowiek! On naprawdę myśli, że wolałabym i zamieniłabym go na takiego piłkarza?...
- No nie gniewaj się… Tak sobie żartowałyśmy tylko…- wtuliłam się w jego plecy.
- Dobrze, jeżeli odszczekasz.
- Hau!- zawyłam cicho.
Zaśmiał się głośno i obrócił w moja stronę. Czekał z podniesioną brwią. No dobra…
- Tak, przepraszam. Ci piłkarze są nudni… Wciąż Gonią za jedną piłką. I do tego nie mogą jej dotknąć rękoma!- udałam oburzenie.- To jest nienormalne! I nie mają kondycji… no i…
Uśmiechnęłam się spoglądając znacząco na talię siatkarza.
- I w życiu nie zamieniłabym tego torsu- wskazałam na Bartmana klatkę piersiową- na ich…
Przerwał mój monolog nagłym pocałunkiem. I w taki sposób wyjaśniliśmy sobie wszystko.
***
***
Rano obudził mnie przyjemny zapach. I hałas dochodzący z kuchni. Kuchni?! Nieprzytomna otworzyłam jedno oko i podniosłam głowę. Gabrysi w łóżku obok nie zastałam. Pewnie robi śniadanie… Ona?!
Zdezorientowana usiadłam na łóżku. Pomału dochodziło do mnie wszystkie wczorajsze zdarzenia. Zbyszek!
Natychmiast wstałam ( co zaowocowało małe kręcenie głowy ), na bosakach wyszłam z pokoju.
- Niemożliwe! Nawet to potrafisz?!
To był głos mojej przyjaciółki. Po cichu stanęłam w drzwiach kuchni. Zastałam dziwne zjawisko. Siatkarz stał przy kuchni i coś gotował, a moja przyjaciółka siedziała na krzesełku z kubkiem w dłoni i patrzyła na niego jak na ósmy cud świata.
- O, Ania!- Zawołała przyjaciółka, która mnie właśnie zauważyła. – Ty wiesz, że ten twój chłopak to gotować potrafi?! Kawę też umie robić!
- No aż tak głupi to nie jestem!- oburzył się.- Witaj Aniu… - Podszedł i pocałował mnie namiętnie. – Jak się spało? Kawy?
- Dobrze… Poproszę.
W niemałym szoku usiadłam jak robot przy stoliku.
- Ehm… a… e… a tak właściwie to ,co ty robisz Zbyszku?- spytałam, a raczej wydukałam.
- Jajecznica- wyszczerzył zęby.- Mam nadzieję, że lubisz?
Kiwnęłam głową.
- Ale nadal nie rozumiem, dlaczego?
- Muszę jakoś wam się odwdzięczyć za nockę, nie?
- Mi tam taki układ odpowiada!- szybko odezwała się Gabi. – Kawa – wyborna- dodała.
Aż z ciekawości nalałam sobie do kubka i napiłam się łyk. Była… pyszna! A po chwili mój chłopak postawił przed nami na talerzykach jajecznicę. Sam zasiadł i zaczęliśmy jeść. Ech… już zapomniałam, jak to było. Siadałaś w kuchni przy blacie, mama wlała ci kawy/herbaty do kubka i podała świeżo zrobione śniadanie.
- Było pyszne!- stwierdziłam.- To już wiemy, kto przez najbliższe kilka dni robi śniadanie, obiad i kolację- uśmiechnęła się.
- Zapędziłaś się trochę…- próbował mnie przyhamować siatkarz.
- To świetny pomysł!- stwierdziła Gabi.- Bo ja nie będę miała czasu. Mam robotę i umówiłam się…
- Z Grzesiem?- ucieszyłam się, i kto by pomyślał?!
Kiwnęła głową. Chyba nie tylko ja się zakochałam! Jak będziemy miały trochę czasu wolnego dla siebie, wypytam ja o to dokładnie…
- A na razie muszę już lecieć do Resovii- stwierdziła.- Zaraz się spóźnię!
Spojrzałam na zegarek. Faktycznie, było po jedenastej. Aż tak długo spałam?
- Wpadnę do ciebie później, okej? Tylko nie mówi im! Chcę zrobić niespodziankę mojemu ulubieńcowi…
Zatarłam z radości ręce. Za to Zibi podejrzliwie na mnie patrzył.
- Jaki ulubieniec? Znowu jakiś Messi albo inny półgłówek?
- Messi nie jest półgłówkiem!- oburzyłam się.- To wspaniały, utalentowany piłkarz i przede wszystkim człowiek!
- To może lepiej będzie jak już sobie pójdę…- stwierdziła Gabrysia i uciekła.
Usłyszałam tylko trzask drzwi frontowych. Nawet za nią nie spojrzeliśmy. Patrzyłam na niego dzikim wzrokiem. Z tą swoja zazdrością doprowadzi mnie do śmierci! Wkurzył mnie na maksa tak mówiąc o piłkarzach…
- Odszczekasz to.
- Odszczekać?
- Tak.
- Czyżby?
Kiwnęłam głową. A on wtedy wstał, chwycił mnie i podniósł. Nagle zostałam przewieszona przez jego ramię. Jak bagaż! Niósł mnie do… sypialni. Mojej i Gabi. Wiedziałam co chce zrobić, wiec zaczęłam się wyrywać. Ale on był silniejszy. Położył mnie na łóżku i znalazł nade mną.
- Odszczekać?- spytał ponownie, nie zły, zazdrosny, tylko radosny z błyskiem w oku.
- Bo cie do tego zmuszę!- krzyknęłam.
- Spróbuj…
Miałam go przewrócić, ale on nagle mnie pocałował. I cała wściekłość minęła, jak za pstryknięciem palca.
Nie wiem, jak to się stało, ale godzinę później leżałam w jego ramionach całkiem naga ( on też ). Nasze ubrania leżały bok łózka. Byłam przykryta białą, cienką kołdrą, leżałam bokiem i przodem do niego. Zibi głaskał mnie po plecach, a ja wpatrywałam się w jego zielone, kocie oczy.
- Jesteś piękny- stwierdziłam.
Zaśmiał się tylko i nadal wpatrywał w okno. Poczułam, jak jego ręka jeździła po moim kręgosłupie. Spojrzałam na zegarek. Przed pierwszą… przydałoby się coś ugotować, a potem mam zamiar iść po Gabi do Resovii i przywitać się ze starymi przyjaciółmi. Podniosłam się więc.
- A ty dokąd?- zdziwił się.
Nic nie powiedziałam tylko mrugnęła do niego i stanęłam na podłodze. Podeszłam do walizki Zbyszka.
- Czego szukasz?
- Twojej reprezentacyjnej koszulki… całkiem wygodna była…
- Jak dla mnie możesz być tak ubrana jak teraz.
- Ale ja nie jestem w ogóle ubrana- spojrzałam na niego tępo.
- Mi to nie przeszkadza…- zaśmiał się.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Wreszcie znalazłam koszulkę i włożyłam ja na siebie. Sięgała mi do połowy ud. Z wielkim bananem na twarzy udałam się do kuchni. Włączyłam radio i zaczęłam przygotowywać się do pichcenia czegoś na obiad. Zajrzałam do lodówki.
- Jezu, ta Gabrysia to cudem jeszcze nie umarła z głodu!- jęknęłam.
W środku był tylko karton mleka, kilka jajek i ser żółty. Trudno, będę musiała sobie poradzić jakoś! Postanowiłam zrobić jakąś zupę. Wyciągnęłam potrzebne składniki do ugotowania pomidorowej. Chciałam ugotować ryż, jednak w jej szafce znalazłam tylko makaron.
Z głośników radia puścili o dziwo Eminema i Rihannę. A ponieważ znałam wszystkie słowa, zaczęłam śpiewać. Wstawiłam wszystko na gaz i odwróciłam się, nadal śpiewając. Momentalnie przestałam.
- Co?
- Nic. Nie dość, że jesteś piękna, to masz wspaniały głos…
- Bredzisz.
Bartman stał oparty o futrynę w drzwiach z założonymi rękami na piersiach i szczerzył do mnie ząbki.
- Idź po zakupy, co?- westchnęłam.
Podniósł jedna brew do góry.
- Proszę- dodałam.
- Oczywiście.- Bez słowa sprzeciwu ubrał się i po chwili wrócił. Stanął przede mną i pocałował.- I nie bredzę!
Dał jeszcze jednego przelotnego całusa i wyszedł. A ja z bananem na twarzy patrzyłam w ślad za nim. Tak, byłam szczęśliwa. Jak cholera. I tego nic już wstanie nie jest mi przeszkodzić. Nic.
Ale nawet nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam...
---------------------------------------------------
Cześć ;*
Nowy, krótszy niestety rozdział. Ale wybaczycie, prawda?
Co o nim myślicie?
Tydzień minął nawet szybko, ale i pracowicie. I tak będzie od tej pory. Nauka, nauka i wciąż nauka... robi się to już pomału nudne.
Za tydzień pod rzad mam same sprawdziany i kartkówki...
I taka prośba.
Musze wybrać jakiś tekst śmieszny z dialogiem na konkurs z polskiego "Wywiedzione ze słowa"
Macie jakieś propozycję tekstów?
Bardzo proszę o pomoc...
Pozdrawiam ;*
Cudo, cudo, cudo :)* dlaczego Ty tak kończysz? Dlaczego Ty mi to robisz? Czytam, czytam a tu nagle tak szybko koniec... Ale jak najbardziej Cię rozumiem mam bardzo podobnie nauka, nauka, czasami dla odmiany nauka, a czasem nawet nauka... Jak już pisałam wcześniej rozdział cudowny, fantastyczny, idealny, no porostu poezja, ale to pewnie już wiesz, każdy taki jest więc dla Ciebie to nie jest zaskoczeniem.
OdpowiedzUsuńA wracając do fabuły, Zibi jaki zazdrośnik, no, no, no, kto by pomyślał, ale to dobrze dowodzi tym, że mu na serio zależy na Ance :)*
Gabi jak ona mogła się nie zgadzać, żeby Zbyszek u nich przenocował, ja się pytam jak!?
Mi to nawet jakby Zbyszek zwykłą kanapkę zrobił, to by było moje najlepsze śniadanie w życiu.
No z tymi telefonami to mnie strasznie zaskoczyłaś, szczerze mówiąc, przyjmowałam kilka wersji, ale nie takiej. Zastanawiam się tylko dlaczego nie powiedział o tym wcześniej Ance, rozumiem, że nie chciał jej martwić, ale w końcu są razem. :)* Gabi + Kosa = ciekawe połączenie, którego efektów nie mogę się doczekać.
Czekam na kolejny :)*
Pozdrawiam i buźka :)*
zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
Łooo żesz jaki długi mi wyszedł :)**
UsuńDziękuję za miłe słowa ;*
UsuńNie wiem, że jest fantastyczny, jak to ujęłaś. Cały czas mam wrażenie, że nie jest wystarczająco dobry... :)
Buziaki ;*
Nie jest wystarczająco dobry!? No chyba sobie żarty robisz!? Jak mówię, że jest cudowny, fantastyczny to tak jest naprawdę. :)* uwierz mi :)***
UsuńW takim razie dziękuję ;**
UsuńJuż im chcesz to szczęście zniszczyć?? ;/ A Zibi niech nie będzie taki zazdrosny;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
Jeju, das ist genial! ;D Oczywiście, następnym razem poprosimy dłuższy. Świetnie się czyta.
OdpowiedzUsuńZibi zazdrosny, ale dobrze ;D
Szczęście .. nie psuj za bardzo im tego xd
Czekam na kolejny, mam nadzieję że niedługo .. ^^
Trzymaj się. K. :***