piątek, 21 lutego 2014

LXVIII



Zbyszek przyszedł po godzinie. Ja nadal w kuchni siedziałam przy stoliku i czytałam gazetę. Sportową oczywiście. Usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi. Czytałam dość ciekawy artykuł, więc nawet nie spojrzałam. Ale moją jakże ciężką prace przerwał mi ktoś.
- Hej, co jest?!- zdziwiłam się, gdy jakieś reklamówki położono przed moim nosem na stole.
- Zakupy!- Zibi uradowany podparł boki i z dumą patrzył na swoje ‘dzieło’.
Było ich trochę, bo aż pięć…
- To już cały sklep, czy jeszcze coś tam zostało?- spytałam z sarkazmem.
- Trzeba było zaopatrzyć się na zapas- wyszczerzył zęby. – Będziesz miała większe pole do manewru… i popisu kulinarnego!
- Ach, dziękuję ci Zbyszku za tą dobroć i łaskę, jaką mnie obdarowałeś.
Nadal nie spuszczałam z tego samego sarkastycznego tonu.
- Ale z tego co wiem, to ty będziesz gotował?- upewnić się chciałam.
Zrobił smutną minkę. A po chwili z uśmiechem poszedł do łazienki. No a ja zabrałam się za… rozpakowanie prowiantu na miesiąc.

*** 

Zupa jako tako wyszła. Osobiście uważam, że mogła być lepsza. Ale Zbyszek powiedział, że bardzo dobra. Słodzi i tyle. Siedzieliśmy teraz w salonie na kanapie przed telewizorem. Oglądaliśmy jakiś głupi film na Polsacie. Nagle mój telefon, który leżał tuż obok mnie na siedzeniu, zawirował. Wzięłam go natychmiast do ręki. Dostałam sms:
„Anka, nie musisz po mnie przychodzić. Jestem u Grzesia.”
Westchnęłam.
- Coś się stało?- zapytał mnie ZIbi.
- Nie… Gabrysia poszła do Kosy…
Szybko jej odpisałam: Okej… a będziesz na noc?
Odpowiedź po minucie brzmiała: nie wiem.
- Możliwe, że Gabi nie będzie na noc… Idziemy na spacer?- spytałam ni stąd i zowąd.
- Teraz?
Przytaknęłam. Nie miał nic przeciwko, więc szybko ubraliśmy się w jakieś przyzwoite ciuchy. Wzięłam klucze i wyszliśmy. Zamknęłam drzwi. Zeszliśmy z klatki po schodach przed blok. Chwyciliśmy się za ręce.
- To gdzie idziemy?
Zastanowiłam się.
- To może… najpierw odwiedzimy Resovię… a potem… idziemy do centrum handlowego?
To było pytanie z rodzaju: niepewne. Ale Zbyszek się zgodził, więc się szeroko uśmiechnęłam. Rozmawialiśmy po drodze o wszystkim i o niczym. Nawet chciał żeby zaśpiewała, ale nie chciałam się zgodzić.
- No prooszę…- zrobił oczka ze Shreka.
- Nie teraz- zirytowałam się.- Innym razem, jak nie będzie ludzi- szepnęłam.
- Dziś w domu?- zamrugał nerwow powiekami.
Westchnęłam i się zgodziłam. Czegóż się nie robi dla ukochanej osoby? Ja nawet był skoczyła za nim w ogień!
I nie wiem, dlaczego w tym momencie przypomniał mi się Michał. Po prostu przypomniałam sobie, jak również o nim to pomyślałam… kiedyś. Teraz jest Zibi, nie on. Koniec, kropka.
Doszliśmy do hali Resovii. Bez wahania weszliśmy do środka. Od razu przywitałam się ze strażnikiem i recepcjonistką. Przedstawiłam im Zbyszka, którego oczywiście znali z meczów. Skierowaliśmy się w stronę sali. Po drodze zauważył mnie Janusz.
- Ania!- zawołał.
Obróciłam się natychmiast.
- Cześć!- uśmiechnęłam się szeroko.
Podszedł i się uściskaliśmy.
- Zbyszek to jest Janusz, mój szef.
- Oj tam od razu szef… - zaśmiał się.-  Miło mi cie poznać. Niedługo będziemy razem pracować… Gratuluję wam sukcesu osiągniętego w LŚ.
- Tak. Dziękujemy. – Zibi przejechał wzrokiem po mężczyźnie.
- Dziewczyny ćwiczą?- dopytywałam się.
- Tak. Mają dziś połączony trening z młoda Resovią- zakomunikował. – Chcesz to idź do nich- wskazał na drzwi, skąd dobywały się dźwięki odbijanej piłki.
- Ach! Ale trafiłam!- ucieszyłam się i az klasnęłam w ręce.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i w końcu Janusz musiał wracać do pracy. Więc obróciłam się i razem z siatkarzem podeszliśmy do drzwi.
- Nie mówiłaś, że tu tyle mężczyzn pracuje!- oskarżył mnie.
- Nie pytałeś, a poza tym to raczej normalne!
Nie czekając na dalsze wyrzuty z jego strony, nacisnęłam klamkę i zrobiłam krok no przodu. W pierwszej chwili zobaczyłam dziewczyny, które skakały do bloku. Potem poczułam, że Zibi staje obok mnie. Dziewczyny ćwiczyły blok i atak, a chłopaki przyjecie. W pewnej chwili odnalazłam wzrokiem znajoma postać. Właśnie ta postać nie przyjęła zbyt dobrze ataku Agi.
- Co to ma być?!- wydarłam się, niby zła.- Dupy ruszyć nie umiesz?!
Zibi był zaskoczony moim krzykiem. Ale tylko mrugnęłam do niego. I właśnie w tej chwili wszystko stanęło. Piłki przestały się odbijać.
- Anka!
Ten głos rozpoznam wszędzie.
- Oj, Szymonie… nie starasz się na tym przyjęciu zbytnio…- mówiłam podpierając boki.
Ale ten wyszczerzony podbiegł szybko i bez wahania mnie przytulił. Oddałam uścisk. W końcu oderwałam się od niego.
- Bo widzisz, tak bardzo za tobą tęsknię, że mi nic nie wychodzi! Co tu robisz? – zdziwił się.
- A to już nie mogę odwiedzić moich przyjaciół?!- zaśmiałam się. Nagle wszyscy do mnie podeszli.
- Anka!- trener przedostał się jakoś przez tłum.- Odsuńcie się, no! Wracać do pracy!
Zaśmiałam się i wskazałam im na ławki. Usiedli, oprócz jednego.
- Kim on jest?- spytał mój chłopak.
- Mój ulubieniec- mrugnęłam.
Zibi się nie zdziwił. Zaczęłam krótką rozmowę z trenerem. Pytał, czy wrócę do gry. Odpowiedziałam wymijająco:
- Jeszcze nie wiem. Zobaczę.
- Brakuje nam ciebie- przyznał.
- Jeszcze nie znaleźliście nikogo na moje miejsce?- zdziwiłam się.
- Wciąż czekamy na ciebie-uśmiechnął się. Ale nagle spoważniał.- Wiesz, gdzie się podziewa Gabi?
- Miała ważne spotkanie…- odparłam bez ogródek.
- Gratuluję!- wydarła się Majka.
Mówiła o Lidze Światowej. Podziękowaliśmy. Potem oni wrócili do pracy. Ciężki trening dziś mieli swoją drogą. Trener nie dał im żyć. Poczekałam ze Zbyszkiem pół godziny, aż skończą i razem, całą gromadką wyszliśmy z budynku.
- To co z ta imprezą?- dopytywała się Agata.
- Nie dzisiaj, okej? Po niedzieli… - powiedziałam.
Zgodzili się. A mnie Pałka nie dostępował na krok. Tak jak Zibi. Zibi, który był poirytowany tą sytuacją. Dla pocieszenia chwyciłam go za rękę.Moje dwa Golden Retrievery...
- Co u ciebie nowego?- spytałam ulubieńca.
- W sumie… po staremu. Tęskniłem. Nawet się nie odezwałaś, ty jędzo! Nawet nie wiedziałem, czy dają ci jeść!
Zaśmiałam się i rozczochrałam jego wspaniałe włosy.
- A jak nie, to co byś zrobił?- pytałam nadal chichocząc.
- Wysłał ci pocztą- wyszczerzył sie. A potem dodał:- I pomścił.
Mówiliśmy o kanapkach, drugim śniadaniu. Ale inni patrzyli na nas dziwnie, bo tylko my wiedzieliśmy, o co chodzi. Doszliśmy do takiego miejsca, gdzie musieliśmy się rozstać. Obiecałam, że jeszcze się spotkamy. I razem z siatkarzem, udałam się w stronę centrum.
Chwycił mnie za rękę i tak szliśmy.
- To co teraz?- spytał.- Serio chcesz iść na zakupy?!
Kiwnęłam potakująco głową.
- Kim jest ten chłopak, Szymon?- znów przerwał ciszę.- Znam go skądś, ale kim on jest dla ciebie.
Patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem. Zrobiłam minę niewiniątka.
- Przyjaciel. Dosyć dobrze się dogadujemy…jak na to, że jest młodszy ode mnie...
- Doskonale o tym wiem- uśmiechnął się łobuzersko.
Chwilę szliśmy w milczeniu.
- Wyjaśnisz mi coś?
Zerknęłam w jego stronę.
- O co chodziło z tym jedzeniem?!
Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Zbyszek patrzył na mnie tylko zaskoczony.
- Kiedyś na jego treningu nie miałam drugiego śniadania- mówiłam przez śmiech- dał mi kanapki. Teraz uważa, że nie jem.
- A jesz?!- zdziwił się.
- Od kiedy was poznałam, tak. – Trochę się uspokoiłam i włożyłam lewą rękę do kieszeni.- Wtedy on powiedział, ze nie ma kto o mnie dbać… i nie ma mi kto kanapek do pracy szykować…
Nadal nie schodził mi uśmiech z twarzy.
- Teraz już jest ‘ktoś’- wyszczerzył się.- Nie wykręcisz się od jedzenia śniadania!- pogroził.
- Mówisz jak mój ojciec- wyrzuciłam mu.
- To bardzo miły i inteligentny, przystojny człowiek- stwierdził broniąc się.
Przerwaliśmy na chwile rozmowę, żeby przejść przez pasy. Gdy znaleźliśmy się po drugiej stronie znów wróciłam do tematu.
- I, że niby ty tez taki jesteś?- zachichotałam.
- A wątpisz w to?- udawał oburzenie.  Nie odpowiedziałam, co chyba go zirytowało odrobinkę…- No, tak czy nie?
- Później ci powiem- ukryłam uśmiech.
Westchnął. Wiedziałam, że poczeka. Musi, inaczej się nie dowie.
W końcu dotarliśmy do wielkiego centrum handlowego. Śmiało wkroczyliśmy przez odsuwające się drzwi. Najpierw pociągnęłam siatkarza za rękę do sklepów na parterze. Tradycyjnie, najpierw weszliśmy do H&M.
- Serio chcesz siedzieć w sklepie z ciuchami?
- Czasem są fajne bluzy- odparłam.
Zaraz w oczy wpadła mi bluzka z krótkim rękawem z napisem „Sport”. Wyszukałam odpowiedni rozmiar w kolorze granatowym.
- Fantastyczna- stwierdziłam.
- Przymierz- zachęcił Zibi i uśmiechnął się.
Nie mogłam w to uwierzyć. On naprawdę nie miał nic przeciwko, ze będziemy siedzieć, znaczy on będzie siedział i się nudził, kiedy ja będę przymierzała ubrania! Więc żeby się nie rozmyślił, szybko porwałam w ręce ciuch i poszłam przymierzyć. Ściągnęłam swoją bluzkę i włożyłam tamtą. Typowo sportowa… Leżała jak ulał! Wyjrzałam za zasłonę, żeby przywołać z kanapy siedzącego chłopaka. Ale on stał oparty tuż za moja przymierzalnią i czekał.
- Znów mnie zaskakujesz- stwierdziłam.
- Staram się- uśmiechnął się, a potem jeszcze szerzej gdy wyszłam i mu się pokazałam.- Do twarzy ci w niej- stwierdził.
- Ale nie dla mnie- westchnęłam. Posłał mi pytający wzrok.- Nie ma przy sobie wystarczająco kasy. Przyszłam tu z konkretnym zamiarem. Nie mogę szastać pieniędzmi.
Trochę się zasmuciłam. Weszłam z powrotem za kurtynę i zmieniłam ubranie. Wyszłam i odłożyłam z żalem bluzkę na miejsce.
- Tak bardzo ci się podoba?- zapytał, przytulając mnie od tyłu. Potaknęłam.- Kupię ci ją.
Ponownie mnie zaskoczył.
- Słucham? Oj, nie… nie.
Odwróciłam się w jego stronę i zaprzeczałam.
- Ale dlaczego niby?- nie mógł zrozumieć, z reszta ja sama siebie nie mogę.
- Nie chcę cie wykorzystywać, czy coś…
- Jestem twoim chłopakiem, to chyba mogę czasem sprawić ci przyjemność, prawda?
I nie czekając zabrał ciuch z półki. Naprawdę się teraz wzruszyłam.
- Jezu! Zbyszek, dziękuję ci!- ze łzami w oczach przytuliłam.
Ten tylko się uśmiechnął i odparł:
- Jak coś jeszcze chcesz, to mów.
- Zwariowałeś? – zaśmiałam się.- TO wystarczy.
Poszedł zapłacić i wręczył mi reklamówkę z zakupem. Ucieszona już poza sklepem, cmoknęłam go w policzek.
- Dowiem się w końcu, co o mnie sądzisz?- zapytał, gdy wjeżdżaliśmy na na piętro.
Kiwnęłam przecząco głową. Powiem mu później… Odwiedziliśmy jeszcze kilka sklepów. Oczywiście przy tym była niezła zabawa. Najlepiej było, gdy weszliśmy do adidasa. Zaczęłam przeglądać dresy, kiedy zauważyłam fajny w sam raz pasujący do Bartmana.
- Zbyszek!- przywołałam go gestem reki. Podszedł.- Popatrz.-Wyciągnęłam z wieszaka czarny dres i przyłożyłam do jego ciała.- Przymierz- poprosiłam.
Westchnął, ale zaraz potem się uśmiechnął i poszedł do przymierzalni. Gdy wyszedł, zaniemówiłam. Wyglądał bosko! W czarnym mu do twarzy, i to dosłownie!
- Co jest?- spytał gdy zobaczył moją minę.
- Yh… wyglądasz bosko!
Uśmiechnęłam się tak radośnie i tak to powiedziałam, że kilka osób zerknęło na nas. Szybko podbiegłam do niego, aż spadła mi torebka na podłogę. Podniosłam ją szybko i stanęłam przed Zbyszkiem. Sprawdziłam, było idealne. Idealnie leżało.
- Musisz to mieć.- To było stwierdzenie.
- Ile to kosztuje? Czy my musimy kupować wszystko, co zobaczysz?
Narzekał, ale szybko go uciszyłam.
- Nie wszystko kupujemy, bo po pierwsze sam chciałeś mi kupić tamta bluzkę, a po drugie tylko oglądam… Mam dalej wyliczać?
- Dobra, niech będzie. Ale nie za długo, okej?
Za to, że się zgodził dostał ode mnie całusa. Po chwili przyniosłam mu jeszcze inny dres, fioletowy. Również był ładny. I kilka innych też. Następnie dopasowywałam mu koszulki, bluzy. Nie raz wybuchaliśmy śmiechem.
- Teraz wyglądasz jak jakiś gangster…- powiedziałam, kiedy założył wybrany przeze mnie kostium.
- Czarny gangster.
- Czarny charakter- poprawiłam go i wybuchliśmy śmiechem.
I w taki sposób dowiedziałam się czegoś bardzo ważnego. A nawet kilku rzeczy. Po pierwsze, mój chłopak tez lubi zakupy i nie wstydzi się chodzić ze swoją dziewczyną po sklepach. Po drugie, kocha mnie tak bardzo, że jest w stanie ustąpić mi z wielu rzeczy. I po trzecie, i chyba najważniejsze: nie interesują go w galerii inne dziewczyny. Liczę się tylko ja. Chociaż kilka dwudziestolatek patrzyło za nim rozmarzonym okiem, ani śmiał na nie spojrzeć. Cały czas uśmiechał się do mnie, przytulał i całował. A było to tak piękne, że zapomniałam o Bożym świecie! W końcu zaproponował gofry.
- Dobrze, jeżeli ja stawiam- odparłam.- Chociaż nie powinnam jeść słodkiego. I tak już wystarczająco przytyłam…
- Chyba żartujesz!- prychnął.- Ja tu żadnego tłuszczu nie widzę…- stwierdził przypatrując się mojemu brzuchowi.- Płaski, piękny i opalony.
Przez chwile zastanawiałam się skąd wie, że opalony. Ale już nie wnikałam. Przecież nie raz widział mnie nago…
- I ja stawiam- upierał się.- Wydałaś pieniądze na dwie pary legginsów, sam nie wiem po co… Ale pozwól, że ja cię nakarmię i się tobą zaopiekuję, żeby twój przyjaciel się nie martwił.
Nie wiem czy mi się tylko wydawało, czy naprawdę usłyszałam złośliwy ton. W końcu uległam. Zamówiłam sobie gofra z bita śmietana i owocami, Zbyszek dodatkowo z polewą czekoladową. Usiedliśmy na ławce przed centrum.
- Nie pamiętam już, kiedy się tak dobrze bawiłam.- Stwierdziłam z uśmiechem.
- To dobrze, że ze mną.- Oblizał usta i przez chwile na mnie patrzył. Był już bez swojego deseru. Zjadł to tak szybko! Ja dopiero byłam w połowie… Ale chyba nie powinno mnie to dziwić. – Dowiem się wreszcie, co o mnie sądzisz?
- Nie odpuścisz, co?- Ba! Wiedziałam, ze nie. To było oczywiste. Po co w ogóle pytam??!
- A jak sądzisz?- zmrużył oczy, zapewne czekał na cios.
- Chyba nie jest tak źle… Uparty, zawzięty, mądry, czuły, miły, inteligentny…
- Nie słódź. Powiedz, określ mnie jednym słowem.
Zamyśliłam się. To było trudne… tak wybrać z tych wszystkich cech jedną, która najtrafniej go opisuje…
- Cholernie przystojny.
-To są dwa słowa!- Zaśmiał się i przytulił mnie mocno. O mały włos nie wyleciał mi z reki gofr.
- Ubrudziłaś się.
Kciukiem obtarł mi miejsce nad wargą, oblizał palec a potem mnie namiętnie pocałował. Chociaż to określenie, to za mało powiedziane… on się do mnie uczepił i nie chciał puścić. A ja się nie broniłam. Objęłam go za szyję i oddałam pocałunek. Deser upadł na chodnik, ale nie przejmowaliśmy się tym. Nagle jednak usłyszeliśmy:
- Młodzież… za grosz szacunku! W miejscu publicznym!
Jakieś starsze dwie panie, które przechodziły. Przeszkadzało im nasze szczęście. Ale my sobie z tego tym bardziej nic nie robiliśmy. Po chwili oparci o swoje czoła, śmialiśmy się z tej sytuacji.

*** 

Do mieszkania wróciliśmy o siódmej. Nie było ciemno, ale piękne słońce oświetlało nasze twarze, kiedy szliśmy do bloku. Teraz wykończeni, siedzieliśmy na kanapie w salonie. Gabrysia wysłała mi sms o treści: „Nie będzie mnie” co również znaczyło: Hej, Anka. Będę u Grzesia, wrócę rano, albo popołudniu. Nie czekajcie na mnie.
Czyli między nią a Kosokiem coś zaczęło iskrzyć… To dobrze. Nawet sam Zibi to określił jako powód do radości. Gdy zapytałam, dlaczego odparł:
- Kosa da nam już spokój ze swoimi mądrościami. Przynajmniej znów będzie szczęśliwy.
Nie pytałam dlaczego miałby ‘znów być szczęśliwy’. Tego dowiem się w swoim czasie od samego Grzesia.
- To co? Szybcy i wściekli?- zapytał mnie, stojąc na środku pokoju z dwoma płytami CD.- Czy Szybcy i wściekli?
- Wybór niesamowicie trudny… Piątka.
Włożył więc do DVD płytę i ustawił głośność.
- Idę się wykąpać, czekaj i nie oglądaj beze mnie!- pogroził. Oczywiście zaraz potem nachylił nad kanapą i cmoknął mnie w czoło. Po dwóch minutach usłyszałam szum w łazience. Wstałam i udałam się do kuchni. Zagotowałam wody i zrobiłam kawę zbożową. Potem zrobiłam trochę kanapek. A właściwie robiłam. Gdy kroiłam pomidora, zadzwonił dzwonek do drzwi. Były zamknięte, więc myślałam, że Gabi jednak zmieniła zdanie i będzie spała u siebie. Wytarłam w pośpiechu ręce i wyszłam na korytarz. Nawet nie spojrzałam przez wizjer tylko odkręciłam klucz i otworzyłam drzwi.
- A jednak zosta…- stanęłam jak wryta.
To nie była Gaabi.



------------------------------------------------------

Witajcie ;*
Przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział... Mam nadzieję, że się podoba :)

Ferie minęły, zaczęła sie nauka do egzaminów... cóż, chyba nikt z tego nie jest zadowolony. Ale! Ale za to czekają nas emocje w sporcie! Bo oto najważniejsze odcinki sezonów! :D 

Mamy cztery medale! Awww <3 Brawo dla Kamila Stocha, naszego bohatera olimpijskiego i Justynie Kowalczyk! Ta to ma charakter! Z urazem nogi wystartowała i wygrała... 
Wielki szacunek <3
Oczywiście nie mogę pominąć Zbigniewa Bródki, którego aktualnie mam wielki plakat w pokoju XD

Tęsknie za siatkówką. ;c 

No nic... mam nadzieję, że sie nie gniewacie zbytnio na mnie... Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam ;*

8 komentarzy:

  1. Super ! Zapraszam do siebie http://autorytetblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie zostawić nas .. ach. :D
    Ciekawe kto kto mógłby być, czyżby Michał? ..
    Świetny, w końcu taki dłuższy <3
    Czekam na kolejny, mam nadzieję, że niedługo będzie ^^
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :D
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Świetny rozdział ;**
    Mam nadzieje że to nie żadna dziewucha, która zepsuje związek Anki i Zbyszka ♥
    Czekam na następny rozdział mam nadzieje że będzie szybciej niż ten ;**
    Pozdrowienia ;*
    Całusy ;*♥
    _____________________________

    Zapraszam do siebie ;)
    http://niebujajtaprosze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku chciałam Cię bardzo przeprosić, ale dopiero teraz znalazłam chwilę, aby przeczytać i skomentować ten cudowny rozdział. :)*** mam nadzieję, że mi wybaczysz :)**** a więc rozdział wspaniały, fantastyczny, świetny, już sama nie wiem co jeszcze napisać :)*** Zibi z tymi zakupami <3 nie miałabym nic przeciwko, jeśli do mnie też by przychodził <3 ale jaki z niego zazdrośnik, ale chyba nie ma powodu, jej ulubieniec nie jest dla niego żadną konkurencją :)*** cholernie przystojny??? To stanowczo, stanowczo, stanowczo za mało powiedziane, jego nie da się opisać jednym słowem chyba, że cudownyzajebistywspaniałycholerniealetaknaprawdęcholerniecholernieprzystojnyczułykochanyzazdrosny, ale chyba nawet to, to za mało :)** wyobraziłam sobie Zbyszka w czarnym dresie ------> mmmmm....
    No chyba Cię uduszę!!!! W takim momencie??? Czyżby przyszedł do niej Michał??? Może jakaś była Zbyszka??? A może?? No nie wiem.... Czekam z niecierpliwością na następny :)*** Pozdrawiam i buźka :)***
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miły komentarz, jak z resztą wszystkie, które tutaj dodajesz. To mnie bardzo motywuje :)
      Oczywiście, nawet nie mam co Ci wybaczać!
      Skąd ty bierzesz te słowa?? Ech... chyba będziesz musiała mi dać jakąś lekcję z tego ;D

      Mogę wiedzieć, kiedy nowy sie pojawi u Ciebie?? :D

      Usuń
  5. Trafiłam na tego bloga przez przypadek i zostaję na zawsze :D Cudowne piszesz. A wracając do rozdziału, Zbyszek po raz kolejny udowodnił, że kocha Anię i nie widzi świata poza nią. Ania również nie pozostaj mu dłużna :) Jestem ciekawa, kto postanowił ich odwiedzić :) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :) Jeśli mogłabyś informować mnie na moim blogu o nowych rozdziałach, byłabym wdzięczna :)

    Pozdrawiam, deficytek :)
    byc-zagadka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, cieszę się! Dziękuję, że zostajesz <3 jansne, będę Cię informować o nowych... no i z chęcią wpadnę na Twojego bloga ;)*

      Usuń