piątek, 14 marca 2014

LXI



U Ignaczaków siedzieliśmy jeszcze dwie godziny. Potem razem z Kosą i Pitem wróciliśmy do swoich bloków. Jakimś cudem obudziłam się w salonie na kanapie, a Zbyszek u mnie w pokoju w łóżku. Nie wnikałam. Trochę mnie głowa zaczęła boleć więc poszłam do kuchni i zrobiłam kawy. Zaraz pojawiła się moja przyjaciółka.
- Co tak wcześnie ludzi budzisz?- spytała ziewając.
- Jest dziewiąta. Nie zapominaj, że idziesz do Resovii- przypomniałam jej wspaniałomyślnie.
Kiwnęła głową. Nalała sobie do kubka czarnego napoju i zaczęła pić. Nagle zbladła i wypluła zawartość z buzi.
- Co to kurwa jest?!- wrzasnęła wstając.
- Nie rozumiem- zmarszczyłam brwi.
O co jej chodziło?! Wzięłam swój kubek i napiłam się łyka. Ja, bardziej kulturalna szybko podeszłam do zlewu i wyplułam ‘kawę’.
- Co to cholera jest?!- teraz to ja wrzasnęłam.
- Musicie budzić ludzi? Dziewiąta to baaaardzooo wcześnie!- przeciągnął się. Podszedł, objął mnie i cmoknął w policzek.
A ja nadal zdezorientowana stałam z miną mówiącą: „Lepiej nie próbuj mnie pocieszać!”.
- Macie miny jakbyście cytryny jadły- stwierdził.
Potem zabrał mój kubek i podniósł do ust…
- Nie!- wrzasnęłam.
Ale było już za późno. Najpierw znieruchomiał, potem pobiegł do łazienki. Gabi zaczęła chichotać.
- I dobrze mu tak!- Spojrzałam na nią z byka. Podniosła ręce w geście kapitulacji.- Okej, dobra. Już nic nie mówię…
- Co to kurwa jest?
- Kawa- powiedziałyśmy chórem.
Zmarszczył brwi. Na ten widok zaśmiałyśmy się, a on nam zawtórował. To była kawa. Jeszcze rok temu dobra. Dziś zepsuta. Ciota ja, nie zauważyłam!

*** 

Po południu znów odwiedziłam przyjaciół. Czyli moją dawna paczkę. Dawną teraźniejszą paczkę. Obiecałam dziewczynom, że pójdę z nimi na piwo dziś wieczorem. Niedługo Zbyszek jedzie do rodziców. Za kilka dni. Pojadę z nim i poznam ich.
Przez chwilę zapomniałam o Michale. Mimo, że byłam w Rzeszowie… nie czułam jego obecności. Napisał do mnie jeszcze kilka smsów i się skończyło. Miałam do niego dzwonić, bo może ma kłopoty i muszę mu pomóc. Ale zapomniałam.
W ogóle to muszę się przygotować. Niedługo znów do Spały, a tam przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Londynie!
Idę teraz przez Rzeszowskie uliczki ze słuchawkami na uszach słuchając Pei. Tak dawno tą drogą nie chodziłam…
Nagle ktoś szturchnął mnie za ramię. Odwróciłam się natychmiast i zobaczyłam jedna jedyna twarz, jakiej mogłabym się teraz spodziewać. A jednocześnie się nie spodziewałam.
- Co tutaj robisz?- spytałam podejrzliwie wyciągając z uszu słuchawki.
- To co ty- uśmiechnął się. Aż się zarumieniłam.
- Przyznaj się, śledzisz mnie!- wcelowałam w niego palcem.
- Jasne, od szóstej rano- prychnął zażenowany.
Zmienił się. Ostatni raz kiedy z nim rozmawiałam tak poważnie… to była noc przed wypadkiem. Wtedy był sobą. Teraz… jest inny. Nie poznaję go wcale. Blizny już zniknęły.
- Jak się czujesz?- spytałam i znów zaczęłam iść w swoją stronę.
- Dobrze. Już mnie nawet nic nie boli- stwierdził wesoło i dogonił mnie.
- Dlaczego tyle do mnie dzwoniłeś i pisałeś?
- A dlaczego nie odpisywałaś?
Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie miałam czasu. Coś się stało? Gruby znowu atakuje?
Zaśmiał się na to moje stwierdzenie.
- Nie… chciałem się z Tobą się spotkać. Porozmawiać.
- Wiesz, na razie nie mam czasu. Muszę iść do domu i zrobić obiad- przemilczałam fakt, że kilka minut wcześniej dzwonił Zibi i kazał mi przychodzić bo już gotowy posiłek…- Gabi będzie głodna.
- Kto? Aha! Eghm… mam jeszcze pytanie…
- Słucham?
Widać, że było mu niezręcznie.
- Czy ten… Zbyszek? To serio twój chłopak?
Był … dziwny. Pytał się, chociaż mu już powiedziałam.
- Tak. Dobra, ja spadam cześć!
I odwróciłam się szybko. Żeby jak najszybciej odejść. Żeby go nie widzieć. Jego załamanej twarzy.
- Na razie!- krzyknął za mną.
Nie odwróciłam się tylko jeszcze przyspieszyłam kroku.

*** 

- Cześć, kochanie.- Podszedł do mnie Zbyszek i dał całusa. Od razu zauważył, że coś jest nie tak.- Coś się stało?
- Nie- uśmiechnęłam się i udałam do łazienki. Umyłam twarz i ręce. Muszę się ogarnąć. I nie mogę nic powiedzieć o dzisiejszym spotkaniu Zbyszkowi. Wyszłam wiec i poszłam przebrać w bokserkę i dresowe spodnie.- Co tak pachnie?!- zawołałam.
- Niespodzianka- odparł chwytając mnie za ręce, bo nagle znalazł się przy mnie. Razem weszliśmy do kuchni.
- Zrobiłeś obiad?- zdziwiłam się.
- No przecież dzwoniłem.- Spojrzał na mnie podejrzliwie.- Nie wierzysz we mnie- zrozumiał.
- Nie, no co ty! Jestem… zaskoczona.
- Nie wierzysz we mnie! Powinienem się obrazić- zrobił obrażona i smutną minkę.
Uśmiechnęłam się do niego i wspięłam na palce żeby go pocałować i jakoś udobruchać. Ale ten zgred wysoko trzymał głowę, żeby nie mogła dostać. Ale ja się nie zamierzam poddawać! Przeszłam za jego plecy. Wskoczyłam na nie. Zaskoczony, ale nic nie zrobił. W duchu westchnęłam. Co ja z nim mam!
Objęłam nogami jego brzuch a rękoma ramiona. I wreszcie mogła pocałować jego policzek. Ale ten skurczybyk przekręcił głowę.
- Ej, no!- marudziłam.- Nie bądź taki… daj buziaka!
- Nie wierszy we mnie!- przypomniał mi.
Westchnęłam. Przytuliłam do niego ( od pleców co prawda, ale każdy sposób się liczy ). Wiedziałam, ze tylko udaje nie reagując. Więc nachyliłam się mocno i zaśmiałam.
- Zibi… hahahha… twoja mina…hahahaha- chichotałam.
Wtedy jakimś cudem chwycił mnie w pasie i nagle znalazłam się z przodu w jego ramionach. A dokładniej on mnie trzymał na rekach jak małe dziecko się kołysze do snu. Zaczął łaskotać.
- Hahahahaha przestań!- wołałam. A raczej piszczałam. On też się śmiał. Miał ubaw. Ze mnie. Ale w końcu wygramoliłam się z niewygodnej (dla mnie) pozycji. I tym razem wskoczyłam na niego z przodu obejmując nogami tors i zakładając ramiona na szyję.
- Wybacz, że w ciebie nie wierzyłam.- Powiedziałam szczerze.
- Powinienem się do tego przyzwyczajać- stwierdził z roześmianymi oczami. Aż w końcu mnie pocałował. Wpił w moje usta. Jego ręce powędrowało na moje uda, żebym nie spadła. Moje natomiast znalazły się pod jego koszulką…
- Anka! Zrobiłaś obiad?!
To był krzyk Gabi. Nawet się nie odezwałam i nie przerywałam pocałunku. Weszła do kuchni.
- Mój Boże! W mojej kuchni się obściskują! Mam nadzieję, ze nic niewłaściwego na tym stole nie robiliście?...
- Zamknij się- zaśmiałam się w jej stronę stając na podłodze. – A odpowiadając na wcześniejsze pytanie. Nie. To nie ja zrobiłam obiad.
- To kto?
Zrobiła minę typu: „Żartujesz sobie?”
- Mój Zbyszek zrobił!- uśmiechnęłam się promiennie, dumna z niego.
- Już się boję- skrzywiła się.
- Oj, nie będzie tak źle! Raczej nie pierwszy raz robił obiad. Prawda?- spytałam go z nadzieją.
- Pierwszy. I ostatni.
Jego grobowy ton dał mi znać, że nie powinnam tak mówić. Cóż, nie powinnam się bać. Prawda?
Gabrysia się przebrała umyła ręce i usiadła z nami przy stole w kuchni. My siedziałyśmy, a Zibi nas obsługiwał. Nalał zupy. Pomidorowa. Moja ulubiona- uśmiechnęłam się w duchu. Wiedział? Usiadł i czekał aż spróbujemy.
Gabrysia patrzyła na mnie wyczekująco.
- Co? Nie jesz?- spytałam zdziwiona zatrzymując łyżkę w pół drogi do moich ust.
- Czekam aż najpierw ty spróbujesz. Nie mam zamiaru umierać za ciebie przez twojego chłopaka.
- Aleś ty miła- uśmiechnął się do niej chłopak jak najbardziej sztucznym uśmiechem.
- Wiadomo.
Dobra co tam! Raczej się nie otruję. Spróbowałam. W pierwszej chwili nie czułam smaku, bo jest gorąca. W drugiej…
- Pyszna!- ucieszyłam się i zaczęłam szybko jeść.- Nie jak mojej mamy… ale bardzo dobra.
Wyraźnie mu ulżyło. Gabi nadal na mnie patrzyła. Podejrzliwie.
- Co znowu?- wkurzyłam się, że patrzy na mnie jak jem. Chyba nie tylko mnie irytuje to, że ktoś się lampi jak jem.
- Jestem ostrożna. Wiesz, nigdy nie wiadomo co ten szczur tam wrzucił…
- I kto tu jest szczurem!- prychnął Zibi.
- czy się nie otrujesz.- Dokończyła.
Pokręciłam głowa z niedowierzaniem. I kto tutaj nie ufa mu? No raczej nie ja!
Potem nadszedł czas na deser. Nie było drugiego. Żyliśmy tak do końca. Albo pierwsze albo drugie danie. Były lody truskawkowe z galaretką. Zrobiliśmy zdjęcie, które uwieczni pierwszy posiłek zrobiony przez siatkarza. Co do lodów… To akurat Gabrysia nawet się nie wahała i od razu przeszła do jedzenia.
- Uważaj, bo się udławisz- powiedziałam.
Spojrzała tylko na mnie bykiem i razem z pucharkiem lodów poszła przed TV. A my za nią. Ułożyliśmy się na kanapie. I tak leżeliśmy do szóstej.
- Zbieraj się!- zaryła przyjaciółka z przedpokoju.
- No idę…
Wzięłam torebkę z pieniędzmi, telefonem i mp3. Zbyszek odprowadził mnie do drzwi. Stanęłam jeszcze w korytarzu przed lustrem. Krótkie dżinsowe spodenki i koszulka. Ta, co mi ostatnio kupił Zibi.
- Pięknie wyglądasz- pochwalił i pocałował na wyjściu.
- A może…- Gabrysia wiedziała, co mam zamiar zapytać. Gestykulowała do mnie z miną mówiącą: „Nie rób tego idiotko”- pójdziesz z nami?- spytałam.
Kiedy dokończyłam, zrobiła grobową minę i opuściła bezradnie ręce.
- To raczej nie najlepszy pomysł- stwierdził ze sztucznym uśmiechem.
- Niby dlaczego?- zdziwiłam się.
- To impreza w gronie przyjaciół, przyjaciółek. Babska impreza.
Gabi zrobiła minę: „Nie mówiłam?”. Spojrzałam na nią karcąco i dalej starałam się przekonać chłopaka.
- Zbyszek, ona na pewno chciałyby spędzić z tobą czas i nie będą miały nic przeciwko!
Przyjaciółka popukała się w czoło patrząc na mnie. I robiła głupią minę. A ja nie chciałam go teraz zostawiać… Bałam się, że znów spotkam gdzieś Michała. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie teraz.
- Idź i baw się dobrze- cmoknął mnie w czoło.
- No dobrze- westchnęłam i powolnym krokiem szłam do drzwi. Przyjaciółka już całkiem straciła cierpliwość. Chwyciła mnie za rękę i wypchnęła z mieszkania.
- Co ty taka dziwna dziś jesteś?- spytała mnie, gdy już szłyśmy drogą do Rzeszowskiego klubu.- Od rana taka roztrzepana, że aż ci kawa nie wyszła!
- Nie wiem.


Zbyszek.

Kiedy wyszły, udałem się do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem piwo bezalkoholowe. Z butelka w ręce poszedłem do salonu i włączyłem TV. Przeskakiwałem z kanału na kanał, ale nic nie było ciekawego. Żadnych fajnych filmów. W końcu znudzony tym wszystkim zostawiłem na Polsat Sport. Był jakiś magazyn piłkarski. Nie skupiałem się na nim zbytnio. Bardziej interesowało mnie dziwne zachowanie Anki. Niby nic takiego, ale…
Coś mnie tknęło gdy jedliśmy obiad. Była zdenerwowana. A teraz nie chciała beze mnie wyjść. Czy coś jej grozi? A może…
- O, cholera!- uniosłem się.
Bo nagle coś wpadło mi do głowy. Wziąłem komórkę. Z szybkiego wybierania wcisnąłem numer Krzyśka. Czekałem sześć sygnałów. Kiedy już miałem się rozłączyć, nagle odebrał.
- Halo?- spytał dziwnie rozradowany.
- Cześć Igła. Słuchaj… mam taką sprawę…- zacząłem.
- No?
- Mógłbyś do mnie przyjechać? Znaczy do mieszkania Ani.
- Coś się stało?- wyraźnie go zaniepokoiłem.
- Nie wiem. Może jeszcze nic. A może już coś. Albo coś się stanie. I to niedługo.
Nie musiałem go dalej prosić.
- Zaraz będę- obiecał i się rozłączył.



----------------------------------------------

Hej ;*
 Miął być dłuższy, ale tak jakoś wyszło. I do tego dziwny moim zdaniem. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;* 

Tydzień szybko minął... w poniedziałek znów idę do szkoły bo już lepiej z nogą ;)

Nie będę sie rozpisywała bo nie ma po co. 

Chcę znów podziękować........
Za 2.100wyświetleń! ;*

Dziękuję również za komentarze i proszę, żebyście mnie nie opuszczali. Ostatnio mam brak weny i rozdziały mogą być krótsze ;c

6 komentarzy:

  1. Rozdział świetny jak zawsze :3 super że dodałaś bo już sie nie mogłam doczekać
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Moźe i się powtarzamm, ale na takie rozdziały warto czekać nawet pół roku <3
    Kurczę no...zaniepokojony Zibi i coś znów może się stać ;/
    Było tak kolorowo :c
    Ech...moim zdaniem Anka źle robi unikając Michała ;/
    Nie może bać się tej rozmowy, bo i tak kiedyś będzie ona musiała dojść do skutku ;)
    Czekam na kolejny! :)
    Mam nadzieję, że nic złego nie stanie się Ance ;D
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja może też się powtórzę jeżeli napiszę, że warto dodawać rozdziały, kiedy można przeczytać tak miłe komentarze! ;)
      Również pozdrawiam i dziękuję ;*

      Usuń
  3. Na początku chciałabym Cię bardzo przeprosić za to, że tak późno komentuję, ale po prostu dopiero znalazłam chwilę aby przeczytać. Ehh.... Już sama nie wiem, co mam Ci napisać, ciągle zanudzam cię moimi tak monotonicznymi komentarzami... Dlaczego każdy twój rozdział musi być taki dobry?? Dobra koniec tego biadolenia, co do fabuły, wychodzi na to, że Zibi jest bardziej kulturalny od Anki i Gabi, bo kawę wyplul w łazience, a nie w kuchni. Już myślałam, że skacowana Anka wsypała soli zamiast cukru. Jak ona mogła nie wierzyć w Zbyszka? Ja się pytam jak? Matko kochana ile ja bym dała, żeby zjeść taki obiad *-* a Gabi to normalnie jakaś nienormalna jest tak myśleć o naszym Zbyszku??Zaniepokoił mnie ten wątek z Michałem, czyżby odzyskał pamięć??? No i ciekawa jestem co zrobią Zibi z Igłą?? Ehhh... Tyle pytań i na żadne nie znam odpowiedzi.... Niecierpliwie czekam na następny :)***
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz przepraszać! Ja piszę dla przyjemności i przede wszystkim dla Was, moich czytelników <3
      A poza tym Ty nigdy nie zanudzasz! Jak miło mi czytać takie komentarze...
      Miło, że Ci sie podoba ;)
      Odpowiedzi na Twoje pytania już wkrótce ;D

      Usuń