Po dwudziestu minutach doszliśmy do domu Ignaczaków. Kilka samochodów już stało. Przez ten cały czas Zibi nie spuszczał mnie z wzroku. Nie powiem, schlebiało mi to. Weszliśmy na plac i zadzwoniliśmy dzwonkiem do drzwi. Po chwili drzwi się otworzyły i przede mną stanął Igła.
- Dzień dobry… w czym mogę pomóc?- zdezorientowany patrzył na mnie i Gabrysię. Zaśmiałyśmy się tak donośnie, że dopiero teraz poznał nas.
- Anka? Gabi?- zdziwił się.- Miło was widzieć w nowym wcieleniu- zachichotał zbity z pantałyku. – A gdzie Zbychu?
Zwrócił się do mnie. Wskazałam kciukiem za siebie.
- No ty się nie przemieniłeś za bardzo- stwierdził Krzysiu.- Nadal jesteś tym samym Zbigniewem Bartmanem. A tak w ogóle to ślicznie wyglądacie, dziewczyny- mrugnął do nas i zaprosił do środka.
Zaraz zjawiła się Iwona z Dominiką na rękach i Sebą, który wybiegł do mnie jak z torpedy. Stanął tuż przed moimi nogami, ledwo się zatrzymując. Jestem pewna, że gdyby był samochodem, już bym nie żyła.
- Sebuś!- uśmiechnęłam się.- Staranowałbyś mnie.
- Aniu, chodź! Muszę ci pokazać mój nowy samochód!
Stał i patrzył na mnie swoimi pięknymi ślepiami.
- Sebastian, może dasz gościom wejść, hm?- Iwona tymi słowami spławiła go.- Weź Dominisię, Krzysztof.- Rozkazała mężowi, który posłusznie wykonał jej polecenie. Kobieta zwróciła się do nas.- Pięknie wyglądacie! Chyba pierwszy raz cie widzę Aniu w sukience… Idealna!
Ona sama wyglądała zjawiskowo. Choć to zwykła impreza dla znajomych i przyjaciół, każdy był odstrzelony. Iwona w pięknej beżowej sukience, a jej mąż w błękitnej koszuli i jak zawsze włosy postawione na żel.
Nagle rozległa się muzyka, a zza korytarza szedł Winiar ze swoim synem.
- Anka!- zawołał uradowany.- A już myślałem, że nie przyjdziesz!
- Przeliczyłeś się.
Kiwnął głową i podszedł do nas.
- Ślicznie wyglądacie- uśmiechnął się.- Nie wiem, czy poznałyście już Oliwera?…
- Chyba jeszcze nie miałyśmy okazji- powiedziała przyjaciółka. Podała rękę chłopcu, który ja uścisnął.- Jestem Gabrysia.
Uśmiechnął się nieśmiało. I ogólnie takie było nasze powitanie. Weszliśmy do salonu. Zbyszek szedł przy mnie jak jakiś wierny pies i nie spuszczał z oczu. Dopiero po chwili przyjechał Kubiak z Moniką. A my już zdążyliśmy się przywitać z Nowakowskim, Kosokiem i Pawłem Zagumnym. Nie wiem, jak oni wszyscy nagle się tu znaleźli, ale byłam szczęśliwa.
Dzieci grzecznie się bawiły w pokoju Seby. Pół godziny później zadzwonił ktoś do drzwi. Poszłam otworzyć, bo jako jedyna słyszałam. Muzyka głośno grała. Wstałam z krzesełka w kuchni zostawiając Zbyszka i Dzika, którzy prowadzili prawdziwą męską konwersację. Przechodziłam przez korytarz i zobaczyłam nagle Gabi. Nie była sama. Rozmawiała z Grzesiem. W korytarzu. Gdzie nie było ludzi. Sami. Nie chciałam im przeszkadzać, ale również chciałam otworzyć komuś drzwi.
- Gabi ja… wiem. Ale proszę, zastanów się. Dobrze?- jego głos był błagalny.
- Ja już się zastanowiłam, Grzesiu- uśmiechnęła się szeroko.
Nagle on się nachylił i ja pocałował. Mimo, że nie chciałam tego widzieć, przeszkadzać im… to i tak nie mogłam się ruszyć. Stałam jak słup soli i patrzyłam na ich szczęście.
- No wreszcie!...
Obrócili się w moją stronę nagle spłoszeni. Upss… chyba niechcący wypowiedziałam to, co myślałam…
- Podsłuchujesz? Podglądasz?- zdziwiła się Gbai.
- Przyszłam drzwi otworzyć, a co?
Udając, że nic nie widziałam, podeszłam wreszcie do drzwi i je otworzyłam. Zobaczyłam ciekawy obraz… Kurek stał obrócony do mnie bokiem i gwałcił replay dzwonka. Mimowolnie zaczęłam się śmiać.
- O, wreszcie ktoś raczył otworzyć!...- spojrzał na mnie zdziwiony.- Chy… chyba.. pomyliłem domy.
Zrobił taką minę, że już kompletnie nie mogłam się pozbierać ze śmiechu.
- Anka?! Coś ty ze sobą zrobiła?! A gdzie spodnie? Koszulki?
- Gabryśka mnie zmusiła do założenia tej szmaty. Wyglądam okropnie- powiedziałam szczerze co myślę.
- Moim zdaniem świetnie!
Nagle ktoś objął mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się. Zbyszek już stał za mną i pilnował.
- Oho! Twój pies retriever się zjawił!- zakpił Kurek i wszedł do środka.
Zanim zdążyłam zamknąć drzwi, kolejne samochody stanęły na poboczu i wysiedli nowi goście. Czyli Żygadło z żoną Agnieszką i… tak. Otworzyłam szeroko oczy.
- O. Mój. Boże.- Powiedziałam zachwycona. – Czy to jest Wlazły? Ten Wlazły?
Zibi i Kurek spojrzeli za mną.
- Tak.- Stwierdził Bartosz.
Rozpromieniłam się natychmiastowo. Wyszłam do nowo przybyłych.
- Ziomek!- zawołałam. Ten obrócił się i uśmiechnął. Kocham jego uśmiech, serio.
- Ania… - podeszli. Przywitałam się z Agą i nerwowo spoglądałam do tyłu. – Nie poznałaś jeszcze Mariusza?
Kiwnęłam przecząco głową.- Nie miałam okazji… Ale wchodźcie! Dziś ja robię za gospodynie tego domu- zażartowałam.
Weszliśmy całą paczką do salonu. Wszyscy ucieszyli się bardzo na widok gości.
- Ania, tak?- Spytał mnie Mario.
- Miło mi- uśmiechnęłam się. – Tak bardzo jest mi miło pana… ciebie zobaczyć…
- Z tego co wiem, to masz już na co dzień tych wariatów- zachichotał.
- Tak! Ale wiesz… Ty to ty… a jak ty, to co innego…- czułam, że gadam głupoty.- Uwielbiam cię!
Wlazły tylko zaśmiał się uroczo. Nagle ktoś stanął między nami.
- Zdradzasz mnie!
- Igła… co ty chrzanisz?- spytałam trochę wkurzona, że nam przerwał.
- Ranisz moje uczucia! Mówiłaś, że mnie uwielbiasz.
- I nadal tak jest, Krzysiu…
- Ona ma tysiąc razy więcej twoich plakatów na ścianach w dawnym pokoju niż moich!- oburzył się mój chłopak. – I to kilka nad łóżkiem!
- Zbychu, wiesz co to oznacza?- poruszył dziwnie brwiami Libero.- Że ona kocha mnie, nie ciebie!
Biedny Mariusz, nie wiedział co się dzieje. Zbyszek wstał i zaczął gonić Ignaczaka, a dzieci się dołączyły.
- Aniu…- usłyszałam głos z dołu. Spojrzałam.- Chodź, pokaże ci ten samochód!
Sebastian chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego pokoju. Przeprosiłam na chwilę siatkarza i znalazłam się wśród małych dzieci. Było ich troszkę…
Zbyszek.
Dałem sobie już spokój z Igłą. Rozejrzałem się. Ania gdzieś zniknęła. Nagle czyjaś ręka znalazła się na moim ramieniu.
- Nie przejmuj się, stary. Ona i tak cie kocha…
Ten głos Pita był jedno znaczny.
- Chodź, pić mi się chce.
I ruszyliśmy w stronę kuchni. Żona Igły, Winiara i Ziomka rozmawiały o czymś bardzo interesującym. Nalałem sobie soku i wyszedłem. Znów się rozejrzałem. Gdzie ona jest?
- O, Zbychu!
Obróciłem się.
- Co tam Mario? Coś nowego w Bełchatowie? Wracasz do kadry?
- Nie rozmawiajmy o pracy.- Poprosił mnie.- Mogę zadać ci osobiste pytanie?
- Wal.
Ale zaraz potem się przestraszyłem.
- Czy ty i… Ania… no…
- Tak- zaśmiałem się.- Jesteśmy ze sobą od niedawna.
- To gratuluję!- uśmiechnął się.- Tylko uważaj, żeby nikt ci jej nie wykradł.
- O to się nie martw- uśmiechnąłem się.
Ale w rzeczywistości faktycznie się bałem. Ta wizyta Michała, jej dawnego chłopaka… niepokoiło mnie to wszystko. Wziąłem łyk soku ze szklanki i usiadłem na kanapie w salonie. Tu tez jej nie było. W końcu nie mogłem wytrzymać i zacząłem jej szukać. Przechodząc korytarzem, usłyszałem jej śmiech i wołanie Oliwera:
- Teraz ja! Moja kolej! Ej…
Uśmiechnąłem się i podszedłem do drzwi. Siedziała z nimi na dywanie. Wszystkie dzieci układały klocki. Oparłem się o futrynę i patrzyłem na nią. Jest taka śliczna! W tej sukience wygląda zjawiskowo… Widziałem, jak chłopaki za nią oczami wodzili. Ja do tej pory nie mogę się przyzwyczaić na jej widok…
- O, wujek Zbyszek!- zawołał Sebastian.
- W co się bawicie?- zagadałem.
- To… to są… takie klocki… - tłumaczył dalej- … i je trzeba układać jak kostka pokarze.
- Mogę się dołączyć?- spytałem wchodząc.
- Ale nie popsuj tych budowli!- ostrzegł mnie Oli.
- Jasne- uśmiechnąłem się i usiadłem naprzeciwko Ani. Ta trzymała Dominisię na rękach i pokazywała, jak ma rzucić kostkę.
Świetnie się w ich towarzystwie czułem. Po pół godzinie przyszła Gabi i Grzesiu. Stali w progu i patrzyli na nas z zachwytem. Potem przybyła Iwna z Krzysiem.
- O, tu są nasze gołąbeczki!- zaśmiał się Krzysiu.
- Urocze.- Stwierdziła Gabrysia.
- Do twarzy im z dziećmi, nie powiem.- Przyznał Kurek, który zainteresował się naszą grupką.
- Przynajmniej dzieci nam nie szaleją- stwierdziła z uznaniem Iwona.- Jak chcecie, to mogę wam je dawać na popołudnia… będę miała spokój.
- A z chęcią- przyznałem uśmiechnięty, bo właśnie Dominika wyprzedziła mnie w układaniu klocków.
- Muszą mieć własne!- wykrzyczał na cały głos Igła.
- Nie za wcześnie?
Teraz zauważyliśmy, że już wszyscy stoją w pokoju małych i nam się przyglądają. Te słowa wypowiedział Mariusz Wlazły. Jak to u niego bywa, sceptycznie nastawiony.
- Idealnie!- Poprawił go Żygadło.
- Pozwolicie- odezwała się wreszcie Ania- że to my wybierzemy odpowiedni moment na dzieci i na wszystko inne!
Zaśmiali się. Potem zostawiliśmy dzieciaki, żeby się same trochę pobawiły. DJ Ziomek już od dawna kierował muzyką i boomboxem Krzysia. Zatańczyła z każdym tu zebranym. Zbierała komplementy. Żartowali, że jeszcze ktoś mi ja porwie. Owszem, bałem się tego. Nawet nie próbowałem tego ukrywać. Gabi i Grzesiu tańczyli na uboczu, wtuleni w siebie. Mieli swój własny świat. Cieszę się, że im się ułożyło. Kosa już nie będzie samotny, a dzięki temu Gabi będzie do niego chodzić… więc i ja będę miał korzyści. W końcu ściszyliśmy muzykę. Dziewczyny położyły dzieci spać. Winiarscy zostaną na noc u Ignaczaków, bo oboje trochę wypili. Usiedliśmy w salonie we własnym gronie i rozmawialiśmy. Anka znalazła wspólny temat z Moniką Kubiaka. Ciesze się też z tego. On jest moim przyjacielem, więc fajnie jak one się zaprzyjaźnią.
- …no i wtedy udało mi się ich złączyć!- Mówił gestykulując ożywiony Igła.- Dzięki mnie się nie rozeszli i dzięki mnie znów są razem!
- Nie prawda! To ja wpadłem na ten pomysł- wkurzył się Kurek.
- Ale ja ich zamknąłem- zaprzeczał Bartkowi.
Mówili o tej sytuacji, kiedy o mały włos przez Tomka się nie rozeszliśmy… Na szczęście nasi przyjaciele nam pomogli.
- Wszyscy mieli w tym swój udział- zapanowała Anka.- I wszystkim jeszcze raz za to dziękujemy!
Włączyłem się do podziękowań. A następnie opowiadaliśmy, jaki to kawał zrobiliśmy Miśkowi.
- Od razu się zorientowałem, że to ty!- wskazał palcem na Igłę. – A ty się kurwa dołączyłaś, nieładnie!
- Prosił mnie o pomoc tylko- Anka się broniła. – A on…
Nie dokończyła bo zadzwonił jej telefon. Spojrzała na ekran. Jej mina zrzedła. Zrobiła się blada i jakaś nieobecna. Szybko wcisnęła czerwoną słuchawkę. A potem wróciła do przerwanej rozmowy. Próbowała udawać, że wszystko okej. Ale znów ktoś zadzwonił. I znów odrzuciła.
- Może to coś ważnego?- podpowiedziała Agnieszka.
- Nieee… jakiś nieznany numer. Wiecie co? Może przyniosę jeszcze piwa?
Wyszła do kuchni. Coś było nie tak, widziałem to. Nie zastanawiając się ani chwilę, wstałem i poszedłem za nią.
Anka.
Stanęłam i oparłam się o blat. Musiałam stamtąd wyjść i to szybko. Nie chciałam ich okłamywać o cokolwiek. A zwłaszcza, kiedy niektórzy mnie bardzo dobrze znają i wiedzą, że jest coś nie tak. Nagle czyjeś ręce objęły mnie od tyłu w pasie.
- Coś się stało, kochanie?
- Nie. Dlaczego?
- Kto do ciebie dzwonił? Byłaś zdenerwowana.
Wyczuł. No właśnie. To jest jedna z tych osób co mnie znają na wylot. Obróciłam się do niego przodem.
- Zbyszku, nie przejmuj się. Jakieś dziecko robi sobie jaja- skłamałam.
- Na pewno?- nie był przekonany.
- Na pewno, skarbie.
- To się uśmiechnij…
Poprosił z maślanymi oczkami. Wiec zrobiłam to dla niego. Pocałował mnie i tak zastygliśmy. Dopóki nie przyszedł Winiarski.
- Już myśleliśmy, że się zgubiliście- zażartował.- Kubiak się bulwersuje, że tak długo nie dostał niczego do picia.
- Zaraz idziemy- spławił go Zibi nie odwracając ode mnie wzroku. – Obiecaj mi, że jeżeli coś, cokolwiek będzie nie tak ,powiesz mi.
Kiwnęłam głową. Nie wiedziałam, czy zdołam dochować obietnicy. Dlatego tez nie powiedziałam.
Wróciliśmy do przyjaciół z dwoma sokami i wódką. Dzieci już spały, więc postanowiliśmy się napić.
- No, wreszcie!- rozłożył ręce zniecierpliwiony Kubiak.- Ileż można czekać?
- Ten potwór nie chciał mnie puścić- oskarżyłam Zbyszka.
- I kto tu jest potworem!- żachnął się Bartek.
- Fakt, zapomniałam. Jeszcze ty tu jesteś…
Siatkarze i dziewczyny roześmiali się. A ja już z lepszym humorem siadłam i napiłam się drinka, który sporządził dla mnie sam Mariusz Wlazły!
- Dziękuję, jest pyszny.
- Zawsze do usług- mrugnął do mnie.
- Aniu?
Obróciłam się do mojego chłopaka, który mnie zawołał.
- Twój telefon.
Wiedziałam, że chciał mnie tylko wywabić z klatki Mariusza. Ale co tam! Wstałam i podeszłam do niego, stojącego przy oknie. Podał mi telefon. Dostałam sms’a.
„Aniu odezwij się do mnie. Dlaczego nie odbierasz? Muszę z Tobą porozmawiać”
Michał nie chciał mi dać spokoju.
- Wszystko dobrze?- zapytał mnie Igła, który stanął właśnie przy nas.
- Taak.. znaczy, muszę iść do łazienki.
Kiwnęli z uśmiechem głową. Przeszłam przez korytarz po drodze spotykając Grzesia i Gabi, którzy rozmawiali o czymś. Przeszłam obok nich szybko i otworzyłam drzwi do łazienki. Potem zamknęłam je na klucz. Oświeciłam światło. Oparłam się o wannę i znów zobaczyłam sms.
Ponownie jakiś przyszedł:
„Oddzwoń, proszę. Albo przynajmniej odpisz.”
Nie chciałam z nim gadać drogą ‘esemesową’. Ale nie chciałam tez słyszeć jego głosu. Może to dziwne, ale bałam się. Niby czego? Boję się, że gdy go usłyszę, znów zobaczę… przestanę coś czuć do Zbyszka. A tego nie chciałam. Nie chciałam go ranić. A poza tym, czuje się w jego towarzystwie bezpieczna, wyjątkowa i piękna. Przy Miśku… czułam się trochę inaczej. To nie było to samo. Wtedy kochałam go bardziej na rozum niż na głowę. Był moja pierwszą, jedyną, krystaliczną miłością. A takiej się nie zapomina nigdy, prawda?
W końcu po pogapieniu się w jego numer telefonu dotknęłam zieloną słuchawkę. Przez chwile jeszcze się wahałam. Nie byłam pewna.
- Dobra Anka, bierz się w garść!- powiedziałam do siebie. I gdy już, już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę…
- Aniu, wszystko w porządku?
To był głos Zbyszka. Uśmiechnęłam się i schowałam komórkę. To był znak. Nie miałam do Michała dzwonić. Nie dziś.
------------------------------------------------
Cześć, Kochani ;*
Taki... no powiedzmy, że długi ;)
Ale Wy to oceńcie, jak Wam się podoba?
Dziś dodaję wcześniej, bo mam dużo czasu. Nie byłam w szkole gdyż, ponieważ ( xD ) iż wczoraj sobie coś zrobiłam ze stopą na wu-fie. Niedawno wróciłam od mojego "ulubionego", "wszechwiedzącego" i "wszechmogącego" doktora... :/
Ale na szczęście nic poważnego się nie stało, tylko chodzę ledwo na prawą stopę... ale co tam!
Pozdrawiam i dziękuję za ponad 19tys. wyświetleń! ;*
Jesteście Wspaniali, dziękuję <3
swietny jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńciekawe co chce Michal
pozdrawiam i do nastepnego :*
Pozdrawiam ;*
UsuńCudnyy <3
OdpowiedzUsuńA i na długość nie ma co narzekać ;D
Coś tak myślałam, że Michał nie da Ance spokoju ;/
Okeey mogą się spotkać, wyjaśnić sobie wszystko (nawet chyba muszą) ale mam nadzieję, że Anka najpierw powie prawdę Zbyszkowi, którego wsparcie na pewno będzie jej potrzebne ;)
A więc czekam na kolejny! :)
Buziaki! ;3
Cieszę się, że sie podoba :)
UsuńCo do dalszych wydarzeń, to wszystko sie okaże ...
Buziaki ;*