- Czy pan nie rozumie, że ten 'młody człowiek' jest przestępcą?!- Krzyknęłam na funkcjonariusza, który siedział na przeciwko nas. - To jest chore!
Spojrzałam kpiąco na policjanta. Otyły, niski i brzydki. Od dziś, tak będę sobie kojarzyć policjantów!
- Proszę się nie unosić. Próbuje coś ustalić.- Spojrzał na Miśka- Proszę powiedzieć, kiedy to się zaczęło? W jaki sposób? I czy mogło coś sprowokować pana Wojciecha Maszowskiego...
- Nie. Nigdy nie próbowałem nawet z nim gadać. Oni sami tak wkręcają ludzi...
On coś jeszcze tłumaczył. Chociaż powtarzał już trzeci raz, policjant nadal pytał o to samo.
'Nie no, nasz kraj jest genialny! Obywatel potrzebuje pomocy, a policjant jej odmawia. Tak samo ze służbą zdrowia...'
- Dobrze, spisaliśmy państwa zeznania. Sprawdzimy wszystko i damy znać o jakichś poszlakach w sprawie.
- Zanim cokolwiek zrobicie, Gruby się zmyje. Zwinie interes tutaj, przeniesie się gdzie indziej. A jak sprawa ucichnie, znów tu wróci. A Michał będzie musiał zapłacić. Pan nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji!..
Miałam jeszcze coś powiedzieć, ale w porę mnie Misiek uspokoił. Wyszliśmy z komisariatu. Chyba najbardziej wkurzona byłam ja. No cóż, widać bardziej się tym przejmuję.
- Uspokój się. Mówiłem, że tak będzie.
- Miałeś rację.
- Uparta jesteś i mnie nie słuchasz.
- Ale przynajmniej coś zrobiliśmy. Ten policjant, nic sobie nie robił z naszych słów! Myślałam, że mu przyłożę...
- W tedy to byłby napad na funkcjonariusza policji.- Powiedział śmiejąc się.
- Nie wkurzaj mnie!
Spojrzałam na zegarek. Do treningu została godzina. Przyśpieszyłam kroku. Nagle zadzwonił telefon. Bez namysłu wcisnęłam zielona słuchawkę.
- Halo?- Nic się nie odezwało. Cisza.- Halo?!- Krzyknęłam głośniej. W końcu się rozłączyłam.
- Kto to był?
- Nie wiem, chyba pomyłka...Michał odprowadził mnie pod samą furtkę. Powiedział, że od teraz nigdzie bez niego mam się nie ruszać. Bał się o mnie. No cóż, ja o niego też. Ale kto bardziej?...
W domu szybko się przebrałam, spakowałam potrzebne rzeczy na trening. Chciałam ugotować chociaż mały obiad dla Marka, ale nie wyrobiłabym się. Wskazówki zegara pokazywały 16:37. Powinnam już być w drodze. Złapałam w biegu torbę i wyszłam zamykając drzwi, a klucz schowałam do kieszeni. Nagle mój telefon zawirował. Dostałam sms od Gabi:
"Jesteś już na treningu?"
"Nie. Właśnie wyszłam z domu."-Odpisałam szybko.
"To przyjdź po mnie. Pójdziemy razem"
Niestety musiałam się wrócić. Trasę do domu Gabi pokonałam biegiem. Słońce mocno grzało w plecy. To chyba była moja rozgrzewka. Stanęłam przed jej bramą i czekałam. Była godzina 16.44, kiedy z domu wyszła długowłosa blondynka.
- Dłużej się nie dało?- Krzyknęłam w jej stronę.- Malowałaś się, czy jak?
Podeszła do mnie szybkim krokiem.
- Nie, jadłam obiad. - Spojrzała na mnie.- Widzę, że nie jesteś w sosie.
- A mam być?- Zdziwiłam się.- Jakim? Ostrym, czy słodko kwaśnym?
- Widać, że ostrym.
Opowiedziałam jej całą akcję na komisariacie. Śmiała się do rozpuku. A kiedy powiedziałam, że miałam temu grubemu policjantowi przyłożyć, śmiała się już na całego.
Nie patrzyłam która godzina. Kiedy weszłyśmy na halę, dziewczyny już się rozgrzewały.
- Co tak długo? Wiecie, która jest godzina?!- Wrzasnął trener.
- Przepraszam, ale Gabi z domu bała się wyjść.
- Haha, bardzo śmieszne!- Zakpiła przyjaciółka.
Przebrałyśmy się szybko i dołączyłyśmy do ćwiczących dziewczyn. Jak zawsze najpierw długa i męcząca rozgrzewka. A dziś trener nie miał litości. Non stop bieg, skok, bieg i skok. Potem bieg do siatki, trzy pompki, bieg tyłem, sześć przysiadów, pompka i znów bieg. Myślałam, że się wykończę. Zresztą nie tylko ja. W końcu trener podwyższył siatkę. Stanęłam na obronie.Koło mnie Angela, która także stała na pozycji libero. Po drugiej stronie siatki na rozegraniu Gabi. Prawy atak Agata, lewy Gośka. Na zmianę celowały we mnie, więc Angelika nie miała dużo roboty. Moje przyjęcie nie było zbyt udane, ale z 70% ze 100% na pewno.
Potem pół godziny grałyśmy. Moja drużyna wygrała seta 26:24. Na koniec, trener ogłosił, że jutro trening normalnie, a w sobotę rano o 8.00.
Kiedy wychodziłam z szatni, usłyszałam rozmowę dziewczyn z innego pomieszczenia.
- Aga, na serio chcesz sprzedać te bilety? Komu?
- Nie wiem. Ale muszę. Nie mogę w ten dzień być na meczu. Może któraś z was kupi trzy bilety...
- Ja!- Krzyknęłam, wchodząc do szatni. - Z chęcią je od ciebie odkupię.
Spojrzała na mnie, jakbym z innej planety była.
- Tobie? A dlaczego tobie, a nie np. Angeli? Tez chciała iść na mecz.
- Proszę! - Stanęłam przed nią.- Zakopmy ten topór wojenny.
- Śnisz na jawie?- Spytała wrednie.
- Nie. Ale błagam abyś mi je odsprzedała...
- Klęknij.- Powiedziała.- Samą przyjemność da mi to, że uklękniesz tutaj,- wskazała miejsce przed sobą- i będziesz błagać.
Uśmiechnęła się tak fałszywie i złośliwie, że jeszcze bardziej jej nienawidziłam!
- No, to ty chyba teraz śnisz!
- Nie, to nie!
- Małpa.- Syknęłam w jej kierunku.
Miałam wyjść i trzasnąć drzwiami, ale zatrzymałam się w pół kroku.
'A co ,jeżeli inaczej nie zdobędę tych biletów? Kasę mogę pożyczyć od taty, a później mu oddać. Będę musiała jakąś robotę znaleźć. Zrobić, to co karze, czy nie? Oto jest pytanie!
- Dobra. Ale najpierw mi je pokaż!
Agata wyciągnęła trzy, czyściutkie bilety. Położyła je na ławce. A ja patrzyłam na nie jak na święte. Klęknęłam przed nią i powiedziałam:
- Dobrze. Błagam...- Prosić się o coś, największego wroga swego! Nisko upadłam...'- Błagam, odsprzedaj mi te bilety! - Ledwo przeszło mi to przez gardło.
'Będę mieć przerąbane' Tylko tyle pomyślałam.
-----------------------
Hej!
Jakieś plany na cały tydzień wolnego?