Leżała obok mnie. Głęboko oddychała z wielkim uśmiechem na twarzy. Jest rano, godzina dziewiąta. Zasnęliśmy w jednej pozycji i w takiej się obudziłem. Uwielbiam na nia patrzeć, kiedy śpi. Z wielkie, potężnej duchowo i umysłowo kobiety, która zawsze wygrywa i nie znosi nie mieć racji, staje się małą dziewczynka. Dziewczynką, dla której świat może być zagrożeniem. I potrzebuje ochrony. A wiem, że ja jej taka mogę dać. Że jestem dla niej ważny, ale nie wiem na ile ważniejszy od Michała. Wczorajszy wieczór upewnił mnie, że mnie kocha. Chciałbym wiedzieć, że jej nie stracę tak, jak kiedyś Michał. Troszczę się o to, aby miała wszystko. Aby była ze mną szczęśliwa i czuła się kochana. Nie chcę żeby mnie zostawiła. Dla niego czy kogoś innego… to nie ważne. Bo ja nie będę potrafił bez niej żyć. I taka jest prawda.
Ale jeżeli będzie uważała, kiedykolwiek, że będzie szczęśliwsza z kimś innym… zrozumiem. Po prostu dam jej żyć. I będę się cieszył z jej szczęścia. A temu, kto na jej miłość zasłuży, będę wdzięczny. Wdzięczny, że może dać Ani więcej niż ja jej mogę dać.
A jednak mam nadzieję, że będziemy razem długo. Że już na zawsze razem…
- Zbyszek?...
Usłyszałem głos mojej kobiety.
- Dzień dobry- uśmiechnąłem się i cmoknąłem ją w policzek.- Wyspałaś się?
- No… nie było za wygodnie, ale da się spać- wymamrotała. Oparła głowę na moim ramieniu i zaczęła rysować kółka na mojej klatce piersiowej (byłem bez koszulki bo w nocy ją ściągnąłem). – A ty?
- Fakt, że jesteś ciężka. Ale teraz się zorientowałem, jak bardzo kiedy śpisz.
Zaśmiała się. Tak, to był żart. I to była kolejna rzecz, która nas łączyła.
- Gdzie Gabi?
- Wybrała się chyba do Kosy.
Kiwnęła głowa i ziewnęła. Teraz zaczęła podążać dłonią po liniach moich mięśni na przedramieniu i torsie. A ja bawiłem się jej kosmykiem włosów. Ma piękne włosy.
- To co dziś robimy?- zapytała.
- A na co masz ochotę?- poruszyłem brwiami.
- Muszę odwiedzić tatę… - zawahała się.- Pójdziesz ze mną?
- Jasne! Uwielbiam twojego ojca. Miły staruszek.
- Ej, on nie jest taki stary na jakiego wygląda- oburzyła się, ale dobrze wiedziałem, że udaje.
- A przy okazji muszę jakieś coś kupić na spotkanie z twoimi rodzicami. No bo w co ja się ubiorę?
- Ale tym razem na zakupy pójdziesz z Gabrysią.
- Nie chcesz mi pomóc?- zrobiła smutną minkę.
- Wolę mieć niespodziankę- uspokoiłem ją..- Innym razem na pewno.
I w tym momencie zaburczało jej w brzuchu.
- Oho! Ktoś tu jest głodny- zachichotałem w poduszkę.
Uśmiechnęła się, zakrywając brzuch ręką. Tak, jakby to coś dało. Wstałem więc natychmiast i w samych dżinsach, w których zasnąłem, które mi spadały stanąłem przed łóżkiem. A ona patrzyła na mnie spod poduszki z…z… nie wiem z czym. Ale kiedy widzę, jak tak na mnie patrzy, jestem cholernie szczęśliwy. Jej czarne włosy opadały na biała poduszkę.
Anka.
Leżałam obok niego. Miał odkryty tors. Nie mogłam się powstrzymać, żeby go nie dotknąć… A kiedy wstał i zobaczyłam, jak idealnie dżinsy leżą na nim, a brzuch wygląda jakby skopiowany z jakiegoś obrazka… nie mogłam się powstrzymać.
- To na co masz ochotę?- jego szeroki uśmiech, gdybym właśnie stała, zwaliłby mnie z nóg. Nie mogłam się powstrzymać żeby nie spojrzeć na jego brzuch…
- A co proponujesz?
- Hmmm…- zastanawiał się. Podszedł, uklęknął na kanapie i znalazł się nade mną.- Jajecznica…- pocałował mnie w obojczyk.- Albo kanapki…- tym razem jego usta znalazły się na moim ramieniu- z serem i pomidorem- poczułam jego gorącą rękę na swoim udzie.- Lub płatki z mlekiem… - Jego usta odnalazły moje długą drogą po szyi.
- Zdecydowanie to ostatnie- zaśmiałam się, gdy mnie załaskotał w stopę.
Ale on nie przestawał. Smyrał mnie w stopę, a ja śmiałam się jak głupia. On widząc to, zawtórował mi. Postanowiłam się bronić.
- Zbyszek…
Trochę zaczęłam go kopać, więc wziął moje stopy w swoje wielkie ręce i nie chciał puścić, smyrał. Skurczybyk wiedział, że mam tam największe łaskotki i to wykorzystywał! Wskoczyłam mu na plecy i objęłam rękami szyję. Śmialiśmy się przy tym niemiłosiernie głośno. Ale on nie chciał przestać, więc ugryzłam go lekko w brodę.
- Chcesz mnie zjeść?- zdziwił się.
- Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała się tym zadowolić, niestety…
W jednej chwili puścił moje nogi, jakimś cudem chwycił od tyłu w pasie i przewrócił przodem do siebie. Przez plecy. Leżałam na plecach śmiejąc się, a on leżał nade mną. W sumie to nasza pozycja była… przyzwoicie mówiąc niewłaściwa. Gdyby w tym momencie nas ktoś zobaczył, mógłby sobie pomyśleć coś złego na nasz temat.
Kiedy nasz wzrok się spotkał, przestaliśmy chichotać. Tylko się uśmiechaliśmy. Zielone oczy…
Nagle zrobiło mi się dziwnie… tak dziwnie… jakbym robiła coś niewłaściwego.
- To co? Zrobisz mi te płatki?
- Jasne- cmoknął mnie w czoło i poszedł do kuchni. A ja udałam się do łazienki.
Boże, co się ze mną dzieje? Dlaczego przerwałam? Zamknęłam się w kabinie i puściłam gorącą wodę. Jak zawsze dla mojego ciała to była czysta przyjemność. Gdy skończyłam, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki.
- Nie jest ci zimno, skarbie?- zapytał podejrzliwie.
- Nie- uśmiechnęłam się wchodząc do kuchni.
- To może ściągnij ten ręcznik. Jak ci nie jest zimno…
Za to dostał ode mnie w ramię. Chociaż, co to dla niego? Moja słaba dłoń, co to na takiego niewymiarowego?
- Oto twoje śniadanie… A teraz ja idę wziąć prysznic.
Po chwili usłyszałam, jak w łazience leje się woda. Usiadłam na krześle i zaczęłam konsumować. Nie zjadłam nawet połowy, jak Zbyszek wrócił. Był w samych bokserkach. Usiadł i również zaczął jeść. To samo co ja. Tylko, że z podwójną porcją.
- Nie zapomnij zadzwonić do rodziców- przypomniałam mu.
Przytaknął, ale uśmiech zgasł. Czy mi się tylko wydawało, czy coś było nie tak?
- Coś się stało?- zaniepokoiłam się.
- Nic takiego… ale…
- No?- popędzałam. W tym momencie byłam tak ciekawa, że zrezygnowałam z jedzenia.
- Nie jestem pewien, żebyś tam jechała…- zaskoczył mnie, co chyba nie miał problemu zauważyć.- Znaczy! To nie tak… Moi rodzice…
- Jeżeli chcesz, możemy porozmawiać o tym wieczorem, ok.?
Westchnął z ulgą. Widać, że coś jest nie tak. Nie chciał, żebym poznała jego rodziców? To dziwne. Może jest coś, czego nie wiem o nim i jego rodzinie.
- Wiesz co? Zadzwonię do nich teraz- uśmiechnął się i wziął komórkę z szafki. Przez chwilę szukał odpowiedniego numeru, aż w końcu przystawił go do ucha. – Halo? No cześć mamo! Słuchaj, co jutro robicie z ojcem? Acha… acha… okej. Dlaczego? No bo chciałem zapytać, czy mógłbym jutro wpaść na obiad… Jasne. Ale! Nie będę sam… Tak, niespodzianka. No, dobra. To pa!
I się rozłączył. Widać było, że po tej rozmowie zeszło z niego całe napompowane powietrze.
- I co?
- Przygotuj się na poznanie ich jutro przy obiedzie!- odłożył telefon na stolik. A ja wstałam i podeszłam do niego. Założyłam ręce na jego ramiona. A on swoje położył na mojej tali. A raczej na wilgotnym ręczniku.
- Czyli muszę coś wykombinować… Nie wiem, czy się im spodobam…
- Na pewno! Tylko wariat nie zauroczyłby się tobą od pierwszego wejrzenia- zachichotaliśmy.- Nie bój się, ona jest fantastyczna! Dogadacie się od razu- cmoknął mnie w policzek.
- A twój tata?- spojrzałam na niego uważnie. Zacisnął wargi.
- To już co innego. Tutaj będziesz musiała się wysilić…
- Więc to o niego chodzi?- nagle zrozumiałam.
Niepewnie kiwnął głową.
- Dawałam sobie radę z bardzo hm… nieprzyjemnymi ludźmi. Chyba twój ojciec nie może być jeszcze gorszy. Na pewno będzie ok.
- Na pewno.
Ale nie powiedział tego z przekonaniem.
***
- Sukienka?- spytała mnie.
- No, nie wiem…
- Nie marudź! Wiesz, jak ci jest ładnie? Chodź! Tam są jakieś ładne…
I weszłyśmy do nawet nie wiem jakiego sklepu. Od razu podeszła starsza kobieta i zaczęła polecać różne kroje sukienek. Boże, jak ja to przeżyję to będzie cud!
- .. ale nie wiem, czy tez sobie jakiejś nie kupię… Anka! Halo? Słuchasz mnie?- Gabrysia w rękach trzymała dwie sukienki.
- Tak, jasne. Oczywiście, że cie słucham!
- Tak? To co powiedziałam?...- zmarszczyła brwi.
- No… że też sobie jakąś chcesz kupić…- szybko sobie przypomniałam, co jeszcze do mojego ucha zdążyło wlecieć i nie zdążyło wylecieć drugim.
- A wcześniej?- Nie odpowiedziałam. Zrobiła się zła.- Ty mnie nigdy nie słuchasz! Dlaczego?
- Oj, przestań… po prostu… tak dużo gadasz na zakupach, że trudno mi wszystko zapamiętać!- wywinęłam się niezręcznie. Oczywiście to była po części prawda. – To co mówiłaś?
- Że te niebieskie są ładne.
Odeszłam wreszcie od wieszaka z jakąś czarną, długa spódnicą, przy której stałam chyba dość długo… Wzięłam pierwszą, którą przyjaciółka trzymała.
- Gabi, ona jest… za krótka.
- Jak to za krótka?- zdziwiła się.- W sam raz na upalny dzień w dodatku z opiekunami twojego chłopaka.
Zmarszczyłam nos. Widząc to, podała mi drugą. Też niebieska.
- Nie, no… Oszalałaś? Z takim dekoltem?!
- No co? Ładna jest!
Obrzuciłam ja tylko wzrokiem typu: „Nie rób se jaj” i poszłam dalej szukać. Długo grzebałam, ale w końcu kilka ładnych znalazłam:
Spytałam Gabi, która lepsza. Odpowiedziała, że wszystkie. Taak, to w jej stylu. W sumie ja nie lubię chodzić w sukienkach. I poważnie zastanawiałam się nad spodenkami i ładną, przewiewną bluzką. Te sukienki nie były tanie. Ale w sumie ja mogłam sobie pozwolić na szaleństwo. Na mojej karcie, która dostałam od klubu i karcie z reprezentacji była dość duża, niewykorzystana jeszcze, suma pieniędzy. Zawsze podobały mi się sukienki, ale nigdy nie lubię w nich chodzić.
Ostatecznie wzięłam dwie z nich. Kremową i niebieską.
Potem pochodziłyśmy jeszcze po drogeriach. Aż w końcu zgłodniałyśmy. Cóż, chodzimy już jakieś trzy, a może nawet więcej niż trzy godziny. Udałyśmy się do kawiarni. Ja zamówiłam sałatkę ( dziwne, że tam takie polecano ) i kawę, a przyjaciółka kawę i ciasto.
- No, to opowiadaj.- Zachęciłam ją.
- O czym?- udała zdziwioną. Ale dobrze wiedziała, o czym mówię.
- O Grzesiu- uśmiechnęłam się.- Coś jest między wami…
Zarumieniła się. Czyli to Coś poważnego? W sumie to dobrze, bo wreszcie znalazła kogoś odpowiedzialnego, mądrego i do tego przystojnego sportowca!
- Wiesz, jak to jest czuć się jak ptak? Wolny, bez żadnych zobowiązań… bez nacisku innych ludzi?- kiwnęłam głową. Dobrze wiedziałam, o czym mówi. Ja tak się czułam przy Zbyszku.- To ja coś takiego mam… Kiedy go widzę, moje serce zaczyna mocniej bić… I nie mówię tego tylko dlatego, żeby cię spławić. Nie. Ja serio tak mam. Te czekoladowe oczy… Boże! – rozmarzyła się. Jestem pewna, że w tym momencie widzi jego twarz.
- A czy wy?... No…
- Nie- uśmiechnęła się.- Powiedziałam, że za szybko i zrozumiał. Chyba się zakochałam- uśmiechnęła się promiennie.
- Chyba tak- zaśmiałam się. – To dobrze, że jesteście razem. Ciesze się, że wreszcie kogoś masz.
Zjadłyśmy i razem ze swoimi zakupami poszłyśmy na przystanek. Po drodze rozmawiałyśmy o jeszcze ich nieoficjalnym związku. W taki sposób w domu byłyśmy około siódmej. Kiedy weszłam, zobaczyłam Zbyszka, który czekał na nas.
- Co tak długo? Martwiłem się!
- Niepotrzebnie- przeszłam obok, cmokając go w policzek.
Z dziwnym uśmiechem poszedł za nami.
- No, to pochwal się! Co kupiłaś?- stanął w progu sypialni mojej i Gabrysi. Ale teraz, jak zauważyłam, to raczej jest tylko jej. No bo ja śpię na kanapie ze Zbyszkiem…
- Pokażemy mu?- spytałam przyjaciółkę, która z rekami założonymi na boki, przyglądała się chłopakowi.
- No, nie wiem… zasłużył?- zapytała mnie, zerkając w moja stronę. - Jak zrobisz kolację, to oczywiście.
I poszła się przebrać do łazienki.
- Nie martw się- wstałam i podeszłam do niego, kładąc dłonie na jego ramionach.- Pokażę ci wieczorem- mrugnęłam.
Zaśmiał się głośno i mnie pocałował. Ale nie zdążył, bo go wypchnęłam z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Westchnęłam. Usiadłam na swoim łóżku i wpatrywałam się w torby leżące obok mnie.
Kiedyś podobnie było z Michałem. Nie dzwoni, nie przysyła smsów… To dobrze. A może? Szybko wyjęłam z kieszeni spodni komórkę i sprawdziłam. Nic.
Czy ja właśnie czekam na jego wiadomość? Boże, co się ze mną dzieje? Z jednej strony kazałam mu mnie zostawić w spokoju. Z drugiej chciałam, żeby się odezwał. Ale dlaczego? Brakuje mi go? Nie. Mam Zbyszka. I wiem, że go kocham najbardziej na świecie. Ale co jest? Dlaczego co jakiś czas, czy to teraz, czy na dzisiejszych zakupach przychodziły myśli o nim? Tęsknię? Może… Może to właśnie tęsknota? Ale teraz pytanie, co powinnam zrobić? Nie mogę wciąż uciekać z Rzeszowa, żeby tylko go nie spotkać. To chore! Czy powinnam pogadać o tym ze Zbyszkiem? Może on mi pomoże? A co, jeżeli będzie uważał, że znów bardziej kocham Miśka niż jego? Że chce go zostawić dla innego? Jak ja mu wtedy wybiję te myśli z głowy? Wszystko, co powiedziałam wczoraj wieczorem było prawdą. Kocham go najmocniej. Ale co jeśli on zostawi mnie, mimo własnego bólu serca, żebym mogła byś szczęśliwa z innym? Nie, ja tego nie przeżyję!
Szybko wstałam, wzięłam torby i schowałam do szafy. Wyjęłam piżamę i się w nią przebrałam. Postanowiłam dziś wcześniej iść spać, żeby na jutro nie mieć podkrążonych oczu. W końcu wyszłam do kuchni. Tam Zibi z Gabi siedzieli i czekali na mnie z kolacją.
- Kanapki i kawa z mlekiem- uśmiechnął się siatkarz do mnie.
Siadłam obok nich na krześle, wzięłam jedną kanapkę i zaczęłam jeść. Kiedy skończyliśmy, wzięłam ręcznik i udałam się do łazienki. Wzięłam gorący prysznic.
Moi przyjaciele czekali na mnie przed TV. Usiadłam między nimi i przytuliłam się d ramienia Zbyszka. Który natychmiast objął mnie ramieniem.
Spać poszliśmy jakąś godzinę później. Siatkarz rozłożył tym razem kanapę, żeby nam się wygodniej spało. Wtulona w niego nie mogłam zasnąć. On natomiast oddał się w ramiona Morfeusza bez gadania. Ostatecznie to on się we mnie wtulał, a ja myślałam nad sensem mojego życia. W końcu nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Nachyliłam się więc nad nim i dałam całusa w policzek. Poruszył się, ale nadal spał. Więc powtórzyłam tą czynność, tylko raczej w brodę. Nabrał dużo powietrza i się uśmiechnął.
- Cześć, kochanie- wymamrotał i się przeciągnął.
- Cześć…- cmoknęłam go znów w policzek.- Wiesz, że musimy wstawać?
Otworzył jedno oko i spojrzał na mnie.
- Wiem.- Powiedział niezadowolony, a potem nagle chytrze się uśmiechnął.- A może… zostaniemy w domu…- objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie jeszcze mocniej mrużąc oczy.
- Zbyszek… nie możemy. Muszę poznać twoich rodziców…- próbowałam go odepchnąć.
Ale on nogą przyciągnął moje nogi do jego, a ręką plecy. Pocałował w szyję.
- Zibi…- wymamrotałam.- Zbyszek!- krzyknęłam, kiedy zaczął mnie rozbierać.
Natychmiast przestał. Spojrzał na mnie smutno. Westchnął i z wielka siła runął na poduszkę puszczając mnie.
- Musimy – podniosłam się i znalazłam nad nim całując delikatnie jego usta- wstawać.
I zeszłam na podłogę.
- Co tu tak głośno? Może wam przeszkadzam?- zapytała ironicznie Gabrysia wchodząc do salonu.
- Może i przeszkadzasz?- zapytał kpiąco Zibi.
- Bartman!- wkurzyłam się.- Sorry, że cie obudziliśmy- skierowała się do przyjaciółki.
- Nie, no ok. Ja zawsze wstaję o szóstej rano!- krzyknęła i zła poszła się położyć.
- Musiałeś ja wkurzyć?- spytałam podnosząc brew.
- Ja?! Przecież to ty ją… - widząc moja minę przestał gadać.- Nie ważne.
- Idź się myj, ja zrobię śniadanie.
I tak zrobiliśmy. Kiedy ja krzątałam się w kuchni, on wykonywał poranna toaletę. Wyszedł obwinięty ręcznikiem od bioder w dół. A zaraz za nim weszła Gabryśka.
- Weź się ubierz i nie strasz ludzi od rana- huknęła na niego, omijając go szerokim łukiem.
Ocho! Jest zła jak osa.
- Ktoś tu lewa nogą wstał- odparł.
Spojrzałam na niego zabijającym wzrokiem. Zrobił niewinną minę. Ale Gabi nie odpowiedziała. Po prostu wzięła kanapkę i poszła do pokoju. Co ją dzisiaj ugryzło?
- A mi mówią, że jak wcześnie wstaję to jestem zły… No niech tylko spojrzą na nią!
- Jedz i nie gada- uciszyłam go.- A ja idę wziąć prysznic.
Kiedy się wykąpałam, wysuszyłam włosy i zjadłam śniadanie, zaczęłam myśleć nad strojem. Która sukienka? Gabrysia była ze mną w pokoju.
- Może najlepiej bez sukienki idź- zażartowała.
Czyli zły humor prysł jak bańka mydlana! Ostatecznie wybrałam kremową. Przyjaciółka uczesała mi włosy w kłosa i zrobiła makijaż. Uwinęłam się szybko bo tylko w pół godziny! Zbyszek już czekał na mnie w kuchni pijąc kawę. Gdy wyszłam do niego, właśnie brał łyka. O mało się nie zakrztusił.
- Wszystko dobre?- przestraszyłam się.
Kiwnął głową wytrzeszczając oczy.
- Jesteś…- zaczął mówić wstając i podchodząc do mnie- piękna, zjawiskowa, idealna… Nie ma takiego słowa żeby w pełni mogło określić twoją urodę.
- Dziękuję. Jedziemy?- podniosłam brew.
Znów kiwnął twierdząco głową. Wyszłam do przedpokoju zakładając buty na obcasie. Stanął opierając się o ścianę i patrzył na mnie. W końcu wyszliśmy. Wziął nasze torby podróżne z ciuchami do samochodu, bo potem od razu jedziemy do Spały na zgrupowanie.
Samochodem jechaliśmy sześć godzin! To i tak dużo patrząc na prędkość… nawet 150/h! Zbyszek jeździ jak szalony. Powinnam się do tego już dawno przyzwyczaić, no ale nie jest łatwo… Teraz siedzimy w aucie przed domem jego rodziców na obrzeżach Warszawy. Czekamy na coś, ale nie wiem na co. Kiedy o to zapytałam siatkarza odpowiedział, że jego ojciec nie lubi jak się przychodzi niepunktualnie. Więc równo o 14.00 stanęliśmy przed drzwiami. Chłopak zadzwonił dzwonkiem. Usłyszeliśmy głośny dźwięk, który rozchodził się po całym domu. Kilka minut później drzwi otworzył nam starszy mężczyzna. Nie wyglądał źle. Garniak miał założony, krawat… tak jak Zbyszek. Pierwsze moje wrażenie było dobre. Ale mylące.
- Zbigniew! Jesteś sam?
-----------------------------------------------
Witajcie kochani ;*
Rozdział udał się długi. Mam nadzieję, że się podoba. Chociaż dużo akcji tutaj nie było...
No ale to daję Wam do ocenienia!
Miałam dodać już wczoraj, ale ostatnio cały czas siedzę przed książkami i czytam. Bardzo tęskniłam za tym uczuciem. Ale teraz jest po egzaminie to mogę sobie pozwolić na taki relaks xD
Książki pochłaniam jak tornado! Jedna za drugą, kolejna i kolejna... Ale wiem, że od poniedziałku czas walczyć o oceny w szkole. Więc ten błogi stan nie będzie trwał długo :c
No właśnie, już po egzaminach. Nie jestem z nich zadowolona :/ Popełniłam głupie błędy. A tak prosta matma, jaka dla mnie powinna być, okazała się wielką górą nie do pokonania. W zamkniętych strzelałam, ale większość mam źle. Przyrodnicze to był kosmos! A wydaje mi się, że lepiej tam strzelałam niż na matmie... serio! Co jest bardzo dziwne.
Mam nadzieję, że przynajmniej polski, historia i podstawa z angielskiego i poszła dobrze. Choć mam złe przeczucia :/ Bo o rozszerzeniu to ja już nawet nie chcę myśleć!
No cóż... mam nadzieję, że Wam lepiej poszedł egzamin gimnazjalny. Trzymam kciuki za Wasze wyniki :)
Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do czytania ;*
PS. Dziękuję za ponad 23.000 wyświetlenia! Jesteście wspaniali <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO jejku, jaki długi i wspaniały, no po prostu poezja :)* no bardzo jestem ciekawa tego spotkania, jak ojciec Zibiego zareaguje na Ankę. Dlaczego Zbyszek nie chciał, aby ona go poznała?? No i właśnie powinnam Cię chyba udusić, że przerwałaś w takim momencie. Jak się pytam: Jak Ty mogłaś mi to zrobić? No cóż będę ćwiczyć swoją cierpliwość i poczekam na następny. Zbyszka to chyba naprawdę wzięło, no i bardzo dobrze. Anka taka kochana, tylko niepokoi mnie ten wątek z Michałem. Mam nadzieję, że da on Ance raz na zawsze spokój. Gabi i Kosa to chyba na poważnie ehh.. Tyle miłości na wiosnę xD z tymi twoimi egzaminami może nie będzie tak źle, myśl pozytywnie :)* widzę, że książki nie tylko mnie pochłaniają, takie małe uzależnienie xD przepraszam za ten poprzedni komentarz, ale piszę z telefonu i przez przypadek mi się dodał xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i buźka :)**
zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
Niezmiernie mi miło patrzeć na taki komentarz! Dziękuję, że (z pewnością wielkiej niechęci) komentujesz mój blog. Cieszę się, że Ci sie spodobał rozdział. No i że dzięki mnie uczysz sie cierpliwości (XD) ;)
UsuńRównież pozdrawiam ;*
Rozdział jest świetny i dłuugi ;)
OdpowiedzUsuńZaczynam powoli się zastanawiać jak Ankę przyjmie ojciec Zbyszka. Ale ciekawi mnie to dlaczego Bartman nie chciał żeby Ania poznała jego rodziców. Ciesze się że miłość Gabi do Grzesia kwitnie mam nadzieje że nie stanie im NIKT na drodze do szczęścia. I ten ten cały Michał, żebyś ty wiedziała jak ja go nie lubię to normalnie. Udusiłabym go gołymi rękoma jakby mi się napatoczył gdzieś. Nawet nie płakałbym gdyby mnie zamykali do więzienia. Lecz mam nadzieje, że zniknie on z życia Zbyszka i Ani.
A z tymi egzaminami to mam takie same odczucia, poszły mi okropnie. Przyrodnicze to chyba najgorsza katastrofa. No ale miejmy nadzieję że aż tak źle nie będzie.
Trzymam kciuki żebyś miała dobre wyniki.
Trzymaj się kochana. Całusy ;***
Dziękuję za opinię, pozdrawiam ;**
UsuńRe-we-la-cyj-ny! Jak każdy! I nawet taki dłuższy nam dałaś. Nie mogę się doczekać kolejnego .. Co się tam stanie u tych rodziców..? xd I co w końcu z Michałem?
OdpowiedzUsuńAle nas w napięciu trzymasz.. ;)
Pozdrawiam ;*
Dziękuję <3
UsuńWszystko wkrótce się okaże!
Również pozdrawiam ;*