Stanąłem jak słup soli. Jak to sam? Czy on nie widzi, że obok mnie stoi kobieta?
- Dobrze cie widzieć- wymamrotałem.- Możemy wejść?
- Oczywiście, wchodźcie!- usłyszałem głos matki. Tak, jak dobrze znów ją słyszeć…
- Cześć mamo- przytuliłem ją. Potem ojcu podałem rękę. Nie lubił mnie przytulać. Może jak byłem mały. Ale kiedy skończyłem piętnaście lat, powiedział: ,,To dla dzieci, a ty jesteś już dorosły. Bądź jak mężczyzna!” Tak, to cały on. – Poznajcie Anię, Aniu to moi rodzice.
Uśmiechnęła się i podała rękę mamie, a potem tacie. Ucałował ją w rękę, ale jakby od niechcenia.
- Miło mi cie poznać, Aniu- odezwała się matka.
- Mnie również jest miło.
- Dobrze, przestańmy z uprzejmościami!- przerwał Leon.- Klaudio, kiedy obiad?
- Będzie za piętnaście minut- odpowiedziała trochę zła. Ale zaraz potem się uśmiechnęła.- Wchodźcie, wchodźcie! Rozgośćcie się. Zbyszku, pokaż dziewczynie gdzie co jest.
Skinąłem głową i wziąłem moją towarzyszkę za rękę. Ulżyło mi, że choć na chwilę możemy odejść od mojego taty…
- Tutaj jest łazienka, tam pokój rodziców…- otwierałem po kolei drzwi. Szliśmy przez długi korytarz, po białych płytkach, a ściany kremowe. W stylu mamy. Szliśmy w kierunku schodów na piętro.- A tutaj…
- Czy to ty?- zatrzymała się przy zdjęciach wywieszonych na ścianie.
- Tak- zawstydzony podrapałem się w głowę. -Byłem z ojcem pierwszy raz na rybach, dostałem wędkę… wtedy nie był jeszcze taki…- szukałem odpowiedniego słowa, ale go nie znalazłem. – A tutaj pomagałem mamie robić obiad. Był pyszny. Jak się później okazało, mama dużo poprawiała po mnie. I cała moja duma z tego pierwszego przyrządzonego przeze mnie obiadu, prysła.- Zaśmiałem się, a ona mi zawtórowała.
Chwyciłem ją za rękę i doprowadziłem do schodów.
- A tam co?- zapytała ciekawa.
Uśmiechnąłem się tylko i razem wbiegliśmy po chodach.
- Wow- powiedziała rozglądając się.
- W sumie to moje piętro. Mam tu własny ogromy pokój, telewizor, łazienkę… no i kuchnia tez jest.
- Wow!- powtórzyła tym razem dobitniej.
Przeszła obok stoliczka z kanapą i przez tak zwany przeze mnie „łuk ścienny” do sypialni. Usiadła na wielkim łóżku. W tej kremowej sukience, idealnie pasowała do pomieszczenia. Nagle usłyszeliśmy jakiś tupot po podłodze z łazienki.
- Bobek!- ucieszyłem się, gdy wybiegł do mnie mały Jork.
- To twój piesek?- ucieszyła się Ania, patrząc w zachwycie na zwierzątko.
- Tak- chwyciłem psa na ręce i zacząłem głaskać i się z nim bawić.- Bobek, poznaj Annę, Aniu to jest Bobek!
Wstała z łóżka i pomału podeszła i pogłaskała pieska.
- Cześć, mały- uśmiechnęła się czochrając jego mordkę.- Zaprzyjaźnimy się, co?
Jork polizał ją po ręce i zamerdał ogonem. Podałem go jej. Od razu się do siebie przekonali. Zaczęli się bawić jak dobrzy przyjaciele, którzy nie widzieli się od bardzo dawna. Leżałem na łóżku i patrzyłem, jak razem się bawią. Nie powiem byłem zazdrosny! Mój własny pies odbija mi dziewczynę!
- Może ja pójdę pomóc twojej mamie w kuchni?- spytała nagle poważniejąc. Wstała i usiadła obok mnie na ogromnym posłaniu.
- Nie trzeba. A poza tym kazała mi cię oprowadzić, wiec to robię!
- No wiem… ale tak niezręcznie…- wymamrotała.
Podparłem się na łokciach i dałem jej całusa w usta. Uśmiechnęła się i chyba pragnęła jeszcze raz, więc…
Ale nagle usłyszeliśmy piskliwy szczek. Nie zwracaliśmy na to uwagi. Pocałowałem ja namiętniej. Znowu szczek i warczenie. Ale kiedy nie przestawaliśmy, pies zaczął ewidentnie na mnie szczekać. I próbował wskoczyć na łóżko!
- Bobek, do jasnej cholery! – krzyknąłem.
Pies wypiął tyłek a łebek schował w łapkach przy ziemi.
- Zbyszek!- Ania oderwała się ode mnie i natychmiast wzięła tego zdrajcę na ręce.- Nie krzycz na niego… Biedny mój… przestraszyłeś się, co? No już… teraz jestem ja. On już na ciebie nie będzie krzyczał- mówiła jak do małego dziecka i głaskała po całym tułowiu i łbie.- A teraz idę do ubikacji. Nie będziesz na niego krzyczał? Bo jak się dowiem, to będzie z tobą źle- zażartowała.
Zaśmiałem się. Położyła pieska na łóżku i udała się do łazienki. Kiedy Zamknęła drzwi, porwałem Bobka na ręce i trzymałem go na wysokości moich oczu, żeby mógł mi patrzeć w nie.
- Stary, nie rób se nadziei- zacząłem.- To moja dziewczyna. Myślisz, że mi ją odbijesz? Tak bezkarnie?- czekałem na odpowiedź, a on tylko bezczelnie patrzył na moja twarz.- Ona jest innej rasy, zrozum…
Pies nic. Tyko patrzył na mnie wymownie.
- Wiem, że ci się podoba. Bo komu ona mogłaby się nie spodobać?! Jeszcze w takiej sukience?! Bobi, dobrze wiesz co czuję. Kocham ją, ona kocha mnie. Więc daj nam trochę prywatności, ok.?
Zamerdał ogonem. Odebrałem to jako odpowiedź twierdzącą. Usłyszałem, że Ania wychodzi.
- Pamiętaj- szepnąłem mu na ucho.- Ona jest moja.
Pies zaskomlał i wyrwał się z moich objęć. Od razu pobiegł do Anki.
- No co tam, Bobek?- uśmiechnęła się i go pogłaskała.
- Zbyszek! Obiad!
- Idziemy!- odkrzyknąłem mamie. Chwyciłem dziewczynę za rękę i razem zeszliśmy (trzymając się za ręce).
Gdy byliśmy już w jadalni, gdzie zawsze są jedzone wielkie, rodzinne obiady, przy stole siedzieli już moi rodzice. Tata patrzył na nas dziwnie.
- Siadajcie!- uradowała się na nasz widok Klaudia.
Rozłożyliśmy jedzenie. Podczas drugiego dania zaczęliśmy rozmawiać. Gdyby nie to, że nie potrafiłem oderwać wzroku od Ani… może zauważyłbym do czego ojciec zmierza.
- Od kiedy jesteście razem?- zapytała mama.
- Znamy się już od maja. Ale razem jesteśmy od miesiąca, może dwóch…
Zamilkliśmy. Ojciec nadal o nic nie pytał. Tylko lustrował ja wzrokiem. Wiedziałem, że się źle z tym czuje.
- Nie przeszkadza wam to w pracy?- zapytał w końcu.
- Nie, skąd!- zaprotestowała Ania.- Wręcz przeciwnie.
- Wiem z własnego doświadczenia, że jak ja byłem zawodnikiem…
- Ale ja nie jestem tobą- uciąłem krótko.
Znów ta niezręczna cisza.
- Czyli to jest coś poważnego, tak?- spytała z uśmiechem mama.
Kiwnęliśmy zgodnie głowami. Ale kolejne pytanie ojca mnie doprowadziło do szału. Boże, czy ja muszę się za niego wstydzić? Co Ania sobie pomyśli?...Właśnie dlatego chciałem uniknąć tego spotkania.
- Zabezpieczacie się?
Zbladłem. Spojrzałem na ukochaną. Zamarła bez słowa.
Anka.
- Zabezpieczacie się?- zapytał jego ojciec.
Co jest do cholery? Zaskoczył mnie, dlatego taka a nie inna była moja reakcja. O mało się nie zakrztusiłam.
- Leon!- oburzyła się Klaudia.
Zbyszek poklepał mnie po plecach. Widziałam, że nie był zadowolony z pytania ojca.
- Klaudio, ja się tylko pytam. To ważne, prawda? Nie chcę mieć żadnych niespodzianek! Nie chcę żeby mój syn przez wpadkę musiał zakończyć karierę…
- Zakończyć? Co ty pierdolisz?!- wybuchnął Zbyszek niemal rzucając o stół widelcem.
- Wyrażaj się młody człowieku!- zagrzmiał władczy ton.- To, że jesteś dorosły, jeszcze nie obowiązuje przeklinać przy damach! Trochę taktu.
- A ty na pewno zachowujesz się jak dżentelmen!- zakpił siatkarz.
- Stop! Przestańcie…- poprosiła kobieta. – Nie kłóćcie się chociaż raz…
Mężczyźni mieli jeszcze coś sobie do powiedzenia, ale w porę się powstrzymali. Widziałam, że Zbyszek aż kipi ze złości. Chwyciłam go wiec za rękę i pogłaskałam ją. Rozluźnił pięści i mięśnie. Dokończyliśmy posiłek w już zepsutych humorach. Pomogłam mamie Zbyszka posprzątać. Mężczyźni rozeszli się do swoich pokoi.
- Przepraszam cie za nich- westchnęła w kuchni kobieta.
- Proszę nie przepraszać. Wiem, jak pani się czuję…
- Jaka pani!?- przerwała mi.- Klaudia. Po prostu Klaudia.
- Dobrze- uśmiechnęłam się i zaczęłam wkładać brudne talerze do zmywarki.
- Zbyszek nie mówił, że ma dziewczynę…- zaczęła.- Po Monice długo nikogo nie miał..
- Monice?- podłapałam.
Zdziwiona przerwała na chwilę przelewanie zupy do mniejszego garnka.
- To on ci nie powiedział?- zdziwiła się.
Kiwnęłam przecząco głową.
- Widocznie miał jakiś powód. Skoro nic nie mówił, to i ja nie powinnam rozpoczynać tematu…
- Kochał ją, prawda?- zapytałam nagle jakoś dziwnie się czując…
- Och, tak! Ale nie wszystko jest zawsze takie, na jakie wygląda…
Kiwnęłam głową. Nic więcej z niej nie wyciągnę. Więc dziś wieczorem muszę poważnie ze Zbyszkiem pogadać.
Skończyłam układać talerze. Spytałam, czy jeszcze w czymś pomóc.
- Nie, nie. Idź do niego. Jest pewnie teraz bardzo zdenerwowany, jak zawsze…
Kiwnęłam głową. Wytarłam ręce o szmatkę i wyszłam z kuchni do jadalni. Z jadalni przeszłam przez salon, gdzie TV oglądał ojciec siatkarza. Po cichu przeszłam przez korytarz na schody. Nie chciałam robić hałasu i tym samym zdenerwować pana domu. Muszę przyznać, że w pewnych momentach się go bałam. Szybko wbiegłam po schodach. U szczytu usłyszałam monolog mojego chłopaka. Zajrzałam przez uchylone drzwi. Mówił do siedzącego na kolanach Bobka.
-… ty nie wiesz, jak to jest… - mówił głaskając psinę, siedząc na krzesełku wyglądając przez balkon.- Zawsze tak jest. Zaczyna mnie to wkurwiać. Kiedyś mu wygarnę… Bobek, ty mnie rozumiesz. Prawda? Jedyny, który mnie rozumie!- przytulił pieska i pocałował w czubek czyściutkiej głowy.
- No, no… nie wiedziałam, że z tobą aż tak źle…
Odwrócił się do mnie z uśmiechem. – Tak już mam.
Podeszłam do niego. Stanęłam za nim i objęłam rękoma, przyciągając do siebie.
- Ale mylisz się, kochanie. Nie jesteś sam. Zawsze możesz ze mną porozmawiać. Chociaż widzę, że z Bobkiem o niebo lepiej ci to wychodzi..- Zachichotaliśmy. Usiałam mu na kolanach, a Jork na moich.
- Przepraszam cię za niego…- zaczął.
- Przestań! Nie masz za co. Najważniejsze, że na mój widok nie strzelał z procy albo z dubeltówki.
Zaśmiałam się, a on patrzył na mnie.
- To dlatego nie chciałeś, żebym tutaj przyjechała?
Kiwnął głową.
- Niepotrzebnie tak się martwiłeś- uśmiechnęłam się.
- Jesteś najwspanialszą kobietą na świecie!- pocałował mnie w dłoń.
- Wiem.
- O, jakaś ty skromna!
- Mam to po tacie- zmarszczyłam brwi.
Pocałował mnie w usta. Na początku nic to miało nie znaczyć. Ale potem, zapłonęliśmy. Usta nie chciały się rozłączyć. Przestraszony Bobek zwiał z sypialni do łazienki. Zbyszek wziął mnie na ręce i przeszedł cały pokój. Położył mnie ostrożnie na wielgachnym (dosłownie! Było mega wielkie) łóżku i na tej pięknej, białej w brązowe kwiaty u końcówek, pościeli. Znalazł się nade mną. Jego lewa dłoń zaczęła masować moje prawe udo, a prawą głaskał włosy. Mimo silnej woli, poddałam mu się. Zaczął ściągać moją kremową sukienkę. I kiedy już leżałam w samej bieliźnie, a on bez koszulki, nagle poczuliśmy między sobą coś miękkiego. Miękkiego i… włochatego!
- Bobek…- jęknął Zbyszek.
Zaśmiałam się. Pies położył się na moim brzuchu i nie dał ściągnąć właścicielowi.
- Była umowa chyba, nie?- zapytał wkurzony. A zwierzę tylko popatrzyło na niego tymi swoimi wielkimi, czarnymi oczami…
Zrezygnowany siatkarz opadł obok mnie na łóżko.
- Nie wiedziałam, że ty masz jakieś układy ze zwierzętami! Dlaczego się nie chwalisz?
Spojrzał na mnie śmiejącymi się oczami.
- Jak słowo daję. Któregoś dnia cię piesku uduszę…- wyszeptał do ucha zwierzątka. – O, już wiem! Chodźmy na miasto! Pokażę ci wszystko…
- Ok, jestem za!- ucieszyłam się. Wstałam, niestety Bobi był zmuszony ze mnie zejść, włożyłam powrotem sukienkę.- Zapniesz z tyłu ?- poprosiłam. Wstał, podszedł z tyłu i zapiał guzik. Potem jedna dłoń powędrowała na moje biodro, a druga odsłonił moje włosy z szyi. I ja pocałował. Delikatnie, ale czułam jak mnie paliły jego usta…
I znowu szczek! Zaśmiałam się szczerze.
- Ty mały zazdrośniku!- oskarżyłam psa.
- Niestety ty zostajesz- udawał smutnego Zibi.- Innym razem.
- Ale jak to tak?!- zdziwiłam się.
Spojrzał na mnie z byka.
- Chce z tobą spędzić trochę czasu. A ten tu- wskazał na psa- ewidentnie tego nie chce. Więc porywam cię na cały wieczór!
- Mało czasu spędzamy razem?- zdziwiłam się.
- Zdecydowanie taak- zaśmialiśmy się. Pogłaskałam na pożegnanie Jorka i zeszliśmy na dół.
-------------------------------------------------
Cześć ;*
Jak minął Wam długi weekend? Mam nadzieję, że czekaliście z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
Otóż miał być dłuższy... jednak się rozmyśliłam. Trochę więcej niepewności, co dalej.
Troszkę śmiechu, trochę powagi...
Mam nadzieję, że cieszycie się na ten wpis ;p
Ja przez ostatnie dni nie chodzę do szkoły. Byłam na antybiotyku (który właśnie mi sie skończył) i siedzę w domu. Od nudy jedynie wybawiają mnie książki... Tak, to największa rozrywka!
Ostatnio dużo napisałam rozdziałów, więc jest szansa... że kolejny pojawi się w niedzielę ;)
Jestem cholernie (przepraszam, ale musze to powiedzieć), jestem tak cholernie szczęśliwa, że zaczynają się rozgrywki reprezentacyjne siatkarzy! I do tego wśród powołanych jest Igła!
Już się nie mogę doczekać pierwszych meczów, tych emocji... No i nowego Igłą Szyte!!
Tak więc tym moja głowa jest teraz przepełniona xD
Pozdrawiam ;*
Matma odrobiona, więc mogłam spokojnie oddać się lekturze, tylko szkoda, że tak szybko się skończyła... Długi weekend jak najbardziej udany ;* ja się bardzo cieszę, że dodałaś rozdział na ten, jak z resztą na każdy inny niecierpliwie czekałam ;* spotkanie chyba nie wypadło najlepiej... Ale cóż, chociaż pani Klaudia darzy Anię sympatią, tylko martwi mnie postawa pana Leona... No cóż może w następnym rozdziale się więcej dowiem ;* piesek Zibiego *_* wyobraziłam sobie tego słodziaka *_* a raczej dwa słodziaki xD a co do samego rozdziału już sama nie wiem co mam pisać, że jest świetny? Fantastyczny? Cudowny? Wspaniały? Fenomenalny? Dobrze wiesz, że żaden z tych epitetów trafnie nie określi nie tylko tego rozdziału, ale i całego odpowiadania ;** uduszę Cię, normalnie Cię uduszę! Ja się pytam jak Ty możesz mi to robić??? Jak??? Tak zakończyć?? Ja chcę jeszcze!! Uzależniłam się xD chyba jednak daruję Ci życie, tak, tak zrobię, bo inaczej nie dowiem się co dalej xD już nie mogę się doczekać kolejnego ;** tylko mam nadzieję, że dłuższego, ale w sumie nie przejmuj się tym komentarzem, bo nawet jakbym czytała jeden rozdział cały dzień, to dla mnie byłby za krótki xD już kończę swój monolog xD i tylko jeszcze chciałabym Ci powiedzieć, że takie nagrody to ja lubię, wiesz o co chodzi xD ściskam serdecznie ;** Buźka ;****
OdpowiedzUsuńzawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
O żesz kurde, jakiś długi mi wyszedł xD a i tak chciałam napisać więcej, ale postanowiłam, że nie będę Cię zanudzać xD
UsuńJej! Wcale mnie nie zanudzasz! Wręcz przeciwnie! Jest mi bardzo miło kiedy czytam Twoje komentarze... sa dla mnie bardzo ważne i dzięki nim mam ochotę do dalszego pisania ;a
UsuńBuziaki ;**