piątek, 16 maja 2014

LXVI



Najpierw oprowadził mnie po najbardziej romantycznych, najpiękniejszych miejscach Warszawy. Potem zjedliśmy lody. Jego zdaniem najlepsze w mieście. Aż w końcu, wieczorem poszliśmy do jakiejś drogiej restauracji. Usiedliśmy przy najbardziej odosobnionym miejscu. Od razu podeszła kelnerka. Szczupła, ale niska i krótko obcięta szatynka.
- Proszę oto karty…- podała nam je. Ale kiedy zobaczyła, kto jest chłopakiem co siedzi ze mną tutaj... W tej knajpie. W tym miejscu… niemal nie zemdlała.
Napalona gówniara- pomyślałam.
- Dziękujemy.- Powiedziałam wymownie. Trochę naburmuszona odeszła. – Nie podoba mi się.
- Bo?...- zerknął na mnie znad karty dań.
Ups. Nie wiedziałam, że powiedziałam to na głos.
- Bo nie. I już!- wzięłam głęboki wdech i szybko zmieniłam temat.- To co bierzesz?
Kiedy kelnerka przyszła, odebrała nasze zamówienie. Czyli zdrowe, sałatki i czymś tam.
- Serio ci się nie podoba?- drążył temat.- Jest nawet ładna…
- Tak, oczywiście! Pożeraj sobie ją wzrokiem, jak ci pasuje- naburmuszyłam się.
- Oj, przestań…- zrobił minę niewiniątka.- Czyżbyś była zazdrosna?...
- Nie pochlebiaj sobie!
Zastanawiałam się, czy zapytać teraz o tą dziewczynę. Czy to dobry pomysł żeby w ogóle pytać? Ale w końcu jestem jego dziewczyną, chcę wiedzieć o nim jak najwięcej… A jednak nie zapytałam. Nie chciałam psuć miłego wieczoru.
Podeszła ta sama kobieta i podała nam naszą kolację. Przy jedzeniu śmialiśmy się ze wszystkiego, co możliwe. Tak fantastycznie się bawiłam! Nigdy nie mogłam sobie pozwolić na drogi lokal, jedzenie i towarzystwo. Teraz to mam! Zasmakowałam jego życia…
- Poproszę rachunek- powiedział Zibi przywołując kelnerkę.
- Ju… już… już podaję- jąkała się. W końcu przyniosła. Siatkarz zapłacił, nawet dał napiwek! Wstaliśmy, pomógł mi założyć na ramiona bolerko, które wzięłam ze sobą gdy wychodziliśmy, bo wieczorem jest chłodniej mimo, że jest środek lata.
- Dziękujemy- powiedział. Ale co najciekawsze było: nie patrzył na nią tylko na mnie uśmiechając się jak wariat. Teraz to ja o mało nie straciłam przytomności.
Gdy mieliśmy wyjść, kobieta wypadła za nami.
- Przepraszam!- obróciliśmy się ciekawie w jej stronę. Podeszła już spokojniej.- Czy… czy… mogłabym autograf i zdjęcie?
- Jasne- uśmiechnął się mój chłopak.
Miałam zamiar odejść na bok, żeby nie przeszkadzać i zrobić zdjęcie. Ale kobieta mnie zatrzymała.
- Z panią też!- uśmiechnęła się.- Pani jest ta Anna… gra pani w Resovii, prawda? Fantastyczna Libero! Najlepsza Libero w kraju! To zaszczyt panią spotkać…
Te słowa mnie udobruchały.
- Żadna pani- uśmiechnęłam się.- Po prostu Anka.
- Paula- podała mi rękę.
- Zbyszek, nie żaden pan- powtórzyli czynność.
Zrobiliśmy kilka fotek. Daliśmy jej autografy. W sumie miła dziewczyna. Okazała się bardzo sympatyczna i wygadana. No i mnie lubiła i sama grała w siatkę.
Teraz razem ze Zbyszkiem szłam przez chodnik trzymając się za ręce.
- Przekonałaś się do niej, prawda?- mrugnął do mnie.
- Ależ ja od początku ją lubiłam!- zdziwiłam się.
- Nie… ty jej nienawidziłaś, gdy tylko ją zobaczyłaś…
- Nie prawda!- oburzyłam się. Ale wiedziałam, że miał rację.- No, dobra! Niech ci będzie…
- Czyli byłaś cholernie o mnie zazdrosna?... czy tak?...
- Nieeee…- zaprzeczyłam bez przekonania. Ale spojrzał na mnie z byka i pękłam.- No, dobra! Tak, byłam, jestem i będę zawsze o ciebie zazdrosna…
Obrócił mnie dookoła mojej własnej osi jak w tańcu i przyciągnął do siebie.
- Moja ty zazdrośnico… - zamruczał, chwycił moją twarz w dłonie i namiętnie pocałował. Mnóstwo osób nas mijało i ciekawie na nas patrzyło. Ale nie zwracaliśmy na nich uwagi.- Zapraszam cie do kina!
- Ale nie na horror?- przestraszyłam się.
- Nie. A boisz się?
Znów trzymając się za ręce szliśmy w stronę budynku z napisem: KINO.
- Ja tylko się upewniałam!
- Ehe, jasne…- droczył się ze mną.
- Takk!- uderzyłam go lekko w ramię bo zaczął chichotać.
Ale nie powstrzymałam go przed wybuchem śmiechu. Aż mi się udzieliło. I w takich nastrojach kupiliśmy bilety na jakąś komedię, popcorn i duża colę. Mało było osób na seansie. Jedynie oprócz nas cztery zakochane pary. Mieliśmy najlepsze miejsca na samej górze na kanapie.
Komedia była śmieszna. Cały film się śmiałam. Zibi zreszta też. Kiedy wyszliśmy, dopijałam cole.
- Podobała ci się dzisiejsza randka?- zapytał niepewnie.
- A to była randka?
- Oczywiście!
Udawałam, że sie zastanawiam. Miał nieodgadniony wyraz twarzy.
- Zdecydowanie tak. Było wspaniale, dziękuję. Dawno się tak dobrze nie bawiłam!- cmoknęłam go w policzek.
- To dobrze- zrobił tajemniczą minę. Czyżby to nie koniec niespodzianek na dziś?
Resztę drogi przejechaliśmy autobusem, który akurat jechał.
- Nie obudzimy twoich rodziców? Jest już późno…- szepnęłam, gdy stanęliśmy przy drzwiach.
- Mam klucze. Oni pewnie już śpią.
Wyjął kluczyki z kieszeni spodni i otworzył drzwi. Weszliśmy i je zamknął. A potem cichutko wbiegliśmy do siebie na piętro. A raczej ja uciekałam, a on mnie gonił. W końcu dopadł mnie w salonie na górze.
- Teraz cie nie puszczę- zamruczał mi do ucha.
- Nie?...
- Nie…- obrócił mnie przodem do siebie i pocałował.
Po chwili nasze oddechy stały się szybsze i głośniejsze.
- Jutro jedziemy do Spały- przypomniałam mu między pocałunkami.
- Wiem... dlatego… chcę się… tobą nacieszyć…
Zaśmiałam się i pozwoliłam mu ściągnąć bolerko. Potem ja zaczęłam rozpinać mu koszulę, a on dobierał się do zapięcia mojej sukienki. Kiedy pozbyłam się koszuli, wskoczyłam na niego i nogami opasałam jego tułów. Nasze pocałunki stały się bardziej nachalne i bardziej gorące.
Nagle coś zaczęło skomleć i targać siatkarza za nogawkę. O mało się nie przewróciliśmy.
- Bobek…- westchnął.- Ja do niego nie mam już sił!
- Ciii…- uspokoiłam go, kładąc palec wskazujący na jego ustach. – Bobi, możesz nas zostawić samych?- zapytałam pieska patrząc mu w oczy.- Idź na dół do Klaudii, dobrze?
Skruszony Jork, opuścił ogon. Przez chwilę patrzyła na mnie a potem zbiegł po schodach. Zbyszek ze mną na rekach zamknął drzwi na klucz.
- Masz na niego dobry wpływ… i cie słucha…- wyszeptał. – Kocha cię.
- Ja jego też…
- Jestem zazdrosny- zmarszczył brwi i położył mnie na łóżku.
Zsunął mi sukienkę z ramion, aż spadła na podłogę.
Jego ręka powędrowała na moje biodro. Mocno i stanowczo przysuną mnie bliżej.
- O psa?- zachichotałam wyciągając pasek z jego spodni.
- On mi cie odbija!- oskarżył, całując moje ramiona i szyję. – A ja nic nie mogę na to poradzić…
Zachichotałam. Odpięłam guzik jego spodni. Pomógł mi je ściągnąć. Potem sytuacja już bardziej się rozwinęła, kiedy po kilku minutach leżałam w samych majtkach a on w bokserkach. On wykonał pierwszy ruch, pozbył się ich sprawnie. A ja za to wręcz przeciwnie. Pomału ściągałam jego bieliznę żeby troszkę go zdenerwować. I mi się udało. W końcu nie wytrzymał. Szybko mi pomógł, wziął w ramiona i położył pod kołdrą. Uśmiechnął się chytrze i zaczął działać.
-Chyba troszkę za bardzo go rozwścieczyłam- przeszło mi przez myśl.

*** 

Leżałam wtulona w jego nagi tors. Nie mogliśmy spać, wiec leżeliśmy nadzy pod kołdrą. On masował moje plecy, a ja kciukiem dotykałam jego przedramienia, gdzie miał tatuaż.
- Podoba mi się- stwierdziłam.
Przez chwilę nie mógł zajarzyć, o co mi chodzi. Ale potem tylko się uśmiechnął.
- Zrobiłem go, kiedy skończyłem osiemnaście lat. Wtedy siatkówka była częścią mojego życia. Nadal jest. – Poprawił się szybko.- Kiedyś spytałem taty, czy mogę taki iść sobie zrobić. Stwierdził, że to idiotyczny pomysł i, że prawdziwy mężczyzna nie potrzebuje jakichś tam tatuaży. Wkurzył mnie. Musiałem go słuchać, bo gdybym się sprzeciwił… mógłbym wtedy już nigdy nie zobaczyć w jego wzroku, kiedy patrzył na mnie, dumy. A tego pragnąłem. Być taki jak on. Teraz wiem, ze to było głupie. W życiu nie chcę być taki…
Jego głos słabł. Zwierzał mi się. Więc postanowiłam to lekko wykorzystać.
- Hej! Ty nie jesteś taki- spojrzałam na niego podnosząc się na łokciu. – Twój ojciec tez nie jest zły, tylko… trochę zagubiony…
- Nie pocieszaj mnie. Od dziecka, od trzynastu lat… już wtedy zaczął mi mówić, co mam robić. Chciał decydować o moim życiu. Ale wtedy postanowiłem oddać się całkowicie siatkówce. I wszystko szło dobrą drogą. Tylko, że zawsze jak wracałem do domu… on postanawiał wytknąć mi moje błędy. Napadał mnie już od progu! Krzyczał, że jego syn, jeżeli już coś robi to ma to robić dokładnie. A nawet idealnie! Jedynym wsparciem okazała się mama i Kubiak. Tak… ten dzikus pomógł mi się nie załamać. – Zaśmiał się i pocałował moja dłoń, którą przed chwila chwycił w swoją. A potem obrócił się do mnie przodem.
- Czy wasza relacja miała jakąś przyczynę?
- Nigdy o tym nie myślałem. Nie wiem...
- Zbyszku, nigdy nie byłeś sam- stwierdziłam i pogłaskałam go po policzku.- A teraz masz nas więcej niż tylko dwie osoby…
- Wiem, skarbie. Ale prawdziwie się załamałem dopiero potem…
- To chodzi o tą dziewczynę, prawda?- wypaliłam.
- Skąd wiesz?- zmarszczył brwi. Wzruszyłam tylko ramionami.- Tak. Byłem ślepo zakochany i nie zauważyłem, że ona mnie oszukuje…
- Jak miała na imię?
- Anna- odparł.
- A nie Monika?
- Co? Nie! Skąd to wiesz?
- Przypadkowo się dowiedziałam... a więc to była Anna?
- Tak.
O mało nie zachłysnęłam się powietrzem. To teraz już wiem…
- To dlatego od początku byłeś dla mnie tak potwornie niemiły?!- zgadłam.
- Wcale nie byłem nie miły!- zaprzeczył. – Przecież to ty… a zresztą! Tak. Znaczy nie. Znaczy… przypominałaś mi ją bardzo.
- A teraz?
Uśmiechnął się i ręką przyciągnął do siebie.
- Nie. Zdecydowanie nie.
Pocałował mnie namiętnie. Ale zaraz szybko się od niego oderwałam.
- I co było dalej?
- Kupowałem jej wszystko, kochałem ją. A ona się mną bawiła i tylko lubiła pokazywać przed kamerami i chwalić cie znajomym, jakiego ma wspaniałego sportowca. Michał mówił mi, że ona jest jakaś dziwna. Ale ja nie słuchałem. W końcu mnie zostawiła, kiedy powiedziałem… kiedy powiedziałem, że muszę wyjechać do innego klubu. Powiedziała: „ To żegnaj”. I poszła. Wyszła, zamykając z trzaskiem drzwi od mojego mieszkania w bloku. A przy okazji zamknęła moje serce.
- Przykro mi- posmutniałam.
- Niepotrzebnie- dał mi całusa w policzek.- To już było dawno. Minęło i nie wróci. Teraz mam ciebie… dzięki tobie znów zacząłem kochać kobiety. Znów poczułem, co to miłość. I co to, kiedy w brzuchu nagle cie aż skręca, gdy widzisz tą osobę… A dech zapiera, gdy widzisz ją w swoich ramionach. Tylko boję się… że cie stracę.
- Nigdy mnie nie stracisz, głuptasku- zachichotałam i rozczochrałam jego czuprynę, która i tak nie miała ładu i składu…
- Ale wiem, że ty coś jeszcze czujesz do Michała… prawda?
Patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi, zielonymi oczami. Pełen nadziei i miłości.Ile razy już o tym rozmawialiśmy? Nadal mi nie wierzy?...
- Nie wiem, Zbyszku. Nie wiem, czy coś do niego czuję. Ale wiem jedno. Wiem, że jedną osobę kocham jak nikt na całym świecie. Ty jesteś tym, który jest moim światem. I wiesz? To ty wyciągnąłeś mnie z melancholii i dołka. Dzięki tobie nie załamałam się, kiedy powiedziano mi, że nie będę mogła już grać w siatkówkę…
- Co i tak zlekceważyłaś i grałaś…- wtrącił.
- Oj tam… kilka razy…- mrugnęłam.- No i uratowałeś mnie z tej miłości do Michała.
- Jak to, uratowałem?
Powiedziałam swoje przemyślenia, które już wcześniej chodziły mi po głowie. Kiwnął głową i przytulił. Czułam jego gołe ciało na swoim. I czułam, że zawsze już tak chcę się czuć.




--------------------------------------------------

 Cześć ;* 
Miał być wczoraj, ale nie miałam czasu dodać.
Mam nadzieję, że się podoba ;)

Wczoraj były urodziny Krzysztofa Ignaczaka! 
A dziś pierwszy mecz reprezentacji w tym sezonie! 
Szkoda, że Igła nie będzie grał, bo bardzo na to czekałam i liczyłam. 
Ale! Sezon jest długi i mam nadzieję, że nasz nowy trener Stefan Antiga pozwoli mu się wykazać!

Dziś się stało coś strasznego, czego sie nie spodziewałam. Jestem załamana i wkurzona.
Mam nadzieję, że dzisiejszy mecz poprawi mi humor, chociaż odrobinę ;)

Pozdrawiam ;*


 

4 komentarze:

  1. Megasuperekstrafantastycznyzajebistyfenomenalnyświetnyzjawiskowywspaniałymójulubionycudowny jakbym musiała opisać twojego bloga jednym słowem to tak by ono brzmiało, pomimo tego, że i tak nie oddaje ono tego, jak uwielbiam to opowiadanie ;* rozdział jest perfekcyjny ;* jak ja kocham jak piszesz ;** Ale to już wiesz, więc co Ci będę tu tym spamować xD co do fabuły tego cudeńka ;** Zibi jaki romantyk ;** omomomom *_* restauracja, ja to w sumie byłabym najszczęśliwszą kobietą na świecie nawet jakby do Maca ze mną poszedł *_* Anka jaka zazdrośnica, ale się nie dziwię, Zbysia musi pilnować *_* chociaż kelnerka nie robi jej zagrożenia xD Kino *_* jak czytałam ten fragment uświadomiłam sobie jak ja dawno nie byłam w kinie xD koniecznie muszę się wybrać, tylko szkoda, że nie ze Zbyszkiem xD Ful romantik i.... Bobek hahahahahaha rozwaliło mnie to xD śmiałam się w głos, dziękuję Ci za to ;** ciągle czekam na oświadczyny, ale to chyba wiesz, nie pamiętam czy już Ci o tym pisałam, czy nie, ale jeśli nie, no to już wiesz xD no i ciekawa jestem wątku z Michałem, tak nagle ponownie pojawił się w ułożonym życiu Anki, nie mam pojęcia, o czym Ty w związku z nimi myślisz w swojej pięknej główce i już czekam niecierpliwie na kolejny, jak zawsze ;** mam nadzieję, że to co Cię tak zdenerwowało się dobrze zakończy ;** a co do Igły, mi również go brakowało, ale i tak świetnie sobie poradzili ;**
    PS. U mnie nowy jednak będzie jutro, przepraszam słońce ;***
    Ściskam mocno, buźka ;*****
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie potrafię, napisać jednego krótkiego komentarza... xD

      Usuń
    2. Dziękuję, że w ogóle komentujesz <3
      Czekam aż dodasz coś nowego z niecierpliwością!
      Buziaki ;*

      Usuń
  2. Rozdział jest fenomenalny ;*
    Zbyszkowi chyba zrobiło się lżej na sercu gdy powiedział Ani o swojej byłej. ;D
    Bobek rozwala system... Kocham tego psa ♥
    Igły też mi brakowało ale chłopcy świetnie dają sobie rade.
    Pozdrawiam;*
    Buziaki ;**
    niebujajtaprosze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń