niedziela, 22 czerwca 2014

LXXII



Rano, jak gdyby nigdy nic wstałam pierwsza. Jak zwykle. Zibi obudził się zaraz za mną. Wstałam, żeby iść do łazienki. Trochę zaspana przecierałam oczy. Zrobiłam kilka kroków i …
- Aaaaa!- otworzyłam szybko oczy, przestraszona.
Czyżby Igła zrobił mi kolejny kawał? Bo właśnie teraz, w tym momencie potknęłam się o coś dużego i… miękkiego?! Poleciałam całym ciałem na coś. A raczej na kogoś.
- Co jest, kurwa?!- usłyszałam pod sobą czyjś głos, jednocześnie mój. A dokładniej Dzika głos. Zgłupiałam w tym momencie.
- Misiek, co ty wyprawiasz?- zbulwersowałam się.
- No właśnie Dziku!- marszczył gniewnie nos Zbyszek, który stał nad nami.
- Ty lepiej patrz jak łazisz, Anka! Nawet słoń nie miałby z tobą żadnych szans…- mruknął przyjmujący.
Natychmiast się podniosłam z małą pomocom mojego chłopaka.
- Jeżeli to miał być komplement, to słaby- stwierdziłam.- Co ty tutaj robisz?! Czyżby to była pułapka Igły?...
Na swoje słowa obróciłam w stronę łóżka Libero głowę, oni powtórzyli tę czynność. Siatkarz smacznie spał sobie w swoim łóżku. Serio nie usłyszał tych naszych wyzwisk?
- Ciii- szepnęłam chłopakom. Sama wzięłam reklamówkę z szafki i poszłam do łazienki.
Kiedy wszystko było gotowe, Krzysiek już się obudził.
- O! Nasze śpiochy wstały!...- udałam zaskoczenie.
- Anka, ranny ptaszek- jęknął Igła ledwo przytomny.
Zachichotaliśmy.
- Nie wyspałeś się, Krzysiu?- zapytał Zibi.
- Jakoś tak niewygodnie mi było… Hej!- spojrzał na Dzika, który siedział pod jego łóżkiem.- A ten co tu robi?
- Nie miałem gdzie spać.
- A my to co? Przytułek dla bezdomnych?!- oburzył się Libero trochę się rozbudzając. Po czym wstał. Wziął ręcznik i wszedł do łazienki. Ja, jak gdyby nigdy nic, podbiegłam na palcach do łóżka Zbyszka, w którym on sam z powrotem się znalazł i wskoczyłam pod kołdrę. Przytulił mnie mocno do siebie.
- Zdążyłaś?- spytał.
Kiwnęłam głową. Michał patrzył na nas nie wiedząc, o co chodzi. Zibi pocałował mnie namiętnie, oddałam pocałunek. Żeby się nie nudzić. Po pięciu minutach, mniej więcej, z łazienki wyszedł Igła. Oderwaliśmy się od siebie.
- Dzięki ci, że wreszcie wyszedłeś- westchnął Michał.- Nie wiem, ile oni potrafią się całować bez tchu? Liczyłeś może?
- Nie. Ale na pewno ustanowili jakiś nowy rekord- mrugnął porozumiewawczo.
- Szybko ci poszło w tej łazience… - syknęłam.- Ukrywasz przed nami super szybkie moce? Nawet włosy ułożyłeś!
Obróciłam się plecami do mojego chłopaka, patrząc na dwóch pozostałych.
- Tak. W szczególności przed tobą- odparował.
Po czym założył spodenki i bluzkę. Zgonił Dzika z łóżka.
- A sio!- machnął ręką, jakby muchy się pozbywał.
- Tak to sobie do psa mów- mruknął tamten.
- No a twoim zdaniem, do kogo to mówię?!- zadał pytanie retoryczne Igła.
I razem wyszli. A ja jeszcze chwilkę poleżałam ze Zbyszkiem i w końcu wstałam. Ubrałam się na sportowo. Miałam zamiar dziś z nimi trochę na sali poćwiczyć, pograć. O ile Andrea się zgodzi. Ale nigdy z tym nie było kłopotu, więc i tym razem mi się upiekło.

*** 
 
Na hali trochę pobiegałam. Ale aparat czekał w pogotowiu. Na wszelki wypadek dałam go do opieki Kubie. W końcu potrenowaliśmy zagrywki. Ja przyjęcie z dwoma libero. Czekałam w skupieniu aż mój plan zadziała. Powinno wszystko się zrobić w przeciągu pół godziny. I właśnie mniej więcej 25minut później, z gardła Kurka wydobył się głośny śmiech.
- Hahahahahahahahaha- aż złapał się za brzuch.
- Co cie tak bawi?- spytał zdezorientowany Magneto.
- Patrz… hahahahahaha- wskazał palcem na Krzyśka.
Ten zaś zdziwił się szczerze. Wszyscy teraz stali z piłkami w ręce, lub przy nodze i przyglądali się.
- Ale co…- zaczął Kosok, podchodząc do dzielącej nas siatki.
- Toż to jak rybki z ferajny!- zaśmiał się Zbyszek.
Wszyscy mu zawtórowali oprócz jednej osoby. Patrzył na nas dziwnie. Nic nie rozumiał. Nie dziwię mu się zresztą.
- Może mi ktoś tu kurwa łaskawie wyjaśni, o co chodzi? – spytał spokojnie, ale gdy my się nadal śmialiśmy dopowiedział- do jasnej cholery!
- Spokojnie Igła… - podniósł w geście obronnym ręce Bartek.
- Dlaczego nam nie powiedziałeś Krzysiu, że postanowiłeś zmienić swój wygląd?!- oskarżył go Winiarski.
- Ja?!- zrobił minę typu: „co ty pierdolisz?” – Ja coś zmieniłem?!
- Igła! Ty jesteś kolorowy!- oświecił go Cichy Pit.
- Kolorowy?- nie mógł wyjść z szoku. Dotykał się dłońmi po całej twarzy, doszukując się czegoś nieprawdopodobnego.
Ja, jako winna temu zamieszaniu, stałam cicho chichocząc. Na szczęście trenerzy gdzieś poszli.
- Świecę się?...- zapytał niepewnie Krzysiek.
- No… - podszedł do niego Kubiak i zaczął się przyglądać jego twarzy.- Ty sam nie… ale to!- chwycił w palce postawione na żel włosy kolegi- już tak!
Igła otworzył szeroko usta, natychmiast odskakując. Wyglądało to komicznie! Dobrze, że Kuba wszystko nagrywa…
- Ale co z nimi nie tak?!- przestraszył się. Przeczesywał nerwowo kosmyki.
- Ufarbowałeś?- zdziwił się Ziomek.
Mina Krzyśka mówiła wszystko. Od razu się domyślił, co jest grane. Najpierw zrobił się blady jak papier. Potem jego kolory twarzy przeszły w jasny i ciemny róż, aż w końcu doszło do koloru bordowego.
- Ty…- wysyczał zza zaciśniętych zębów, kierując w moja stronę palec wskazujący.
- Krzysiu… to nie tak, jak myślisz- zrobiłam niewinną minkę.
- Jak śmiesz ingerować w sprawy MOICH PRYWATNYCH włosów!- zarył zbliżając się do mnie.
- Sprowokowałeś mnie- wyszczerzyłam się, jednocześnie robiąc kroki do tyłu. – Masz jakieś nieprywatne?...
- Igła, nie rób głupstw!- ostrzegł go jeszcze Paweł.
- Zbychu cię zabije, jak jej się coś stanie- pogroził Grzesiu.
Ale ten mały potwór go nie słuchał. No… mały to złe określenie. Wśród nich to on był mały. Ale przy mnie?! Przy mnie to on normalnie wygląda jak wielkolud! Góruje nade mną z 15centymetró!
- Moje włosy są…
- … pomarańczowe- dokończyłam za niego.- Bo wiesz… stwierdziłam, że wśród nas rudych jest za mało. A że ty zawsze taki chętny do pomocy…
- Ja ci zaraz dam czarna małpo!- krzyknął i rzucił się w moją stronę.
Ale w porę odskoczyłam w prawo. Zaczął mnie gonić. Nie było łatwo mu uciekać, bo on mimo swej masy, jest zwinny i giętki tak plastelina! A że ja też jestem jakim takim libero, to i on mi nie dawał rady. W sumie, fajna rozgrzewka. Aż przypomniała mi się sytuacja z jego domu po imprezie. Tylko, że to ja wtedy jego goniłam, a nie na odwrót.
- A co tu się dzieję?!- usłyszeliśmy donośny, polski głos.
Tak, Andrea już niektóre zwroty mówi po polsku.
- Igła i Ania bawią się w berka- zaśmiał się głośno Jarosz. – Taki rodzaj ich prywatnej rozgrzewki!
Andrea może i by uwierzył, gdyby nie coś, co przykuło jego uwagę. No tak, promienie światła, które wpadały przez wielkie okna do sali, oświetlały wspaniały rudy kolor włosów mojego przyszłego kata.
- Igła! Co z twoimi włosami?- spytał po angielsku.
W tym momencie zrobiłam kolejny unik i schowałam się za plecami Zbyszka, który śmiejąc się zasłonił mnie własnym ciałem. Wyglądałam mu zza ramienia szczerząc zęby do Krzyśka.
- Nic takiego trenerze…- odpowiedział po Włosku. – Po prostu postawiłem na oryginalność.
Prychnęłam widząc jego oczy. Gdyby spojrzenie mogło zabijać… umarłabym już pięć minut temu.  Koledzy zaśmiali się szczerze i głośno.
- Zbychu, odsuń się proszę i nie toruj mi drogi do tej małej jędzy!
- Uważaj na słowa- zmarszczył mój chłopak brwi.
- Dobra, stop!- wyszłam zza jego pleców i stanęłam między nimi.
- Trzy jeden dla mnie!- krzyknęłam prosto w twarz Igły i uciekłam. Mam nadzieję, że zdjęcia wyszły.

*** 
 
Na obiedzie wszyscy komentowali jego włosy. A raczej specyficzny kolor. Dodałam rano do jego żelu do włosów takiego farbującego proszku. Schodzi po kilku godzinach, ale on o tym nie wiedział. Z jednej strony chciałam znów pokazać, że wygram. Z drugiej strony chciałam mu się odciąć trochę za Pawła Zagumnego…
- Anka jest genialna…- przyznał Kubiak.
- A wątpiłeś w to?!- udałam oburzenie.
- Skąd taki pomysł?... Czemu rudy a nie na przykład czerwony?- znów zachichotał Michał Winiarski za co dostał mocnego kopniaka w łydkę pod stołem od Krzyśka. –Ałć!
- Już mówiłam- wyszczerzyłam się.
- Uważam, że Igła… do twarzy ci w tym kolorku- poklepał go po ramieniu Kosok.
- Jestem za tym, żebyś utrzymał ten kolor- wyszczerzył się Bartek.
- Taaa jeszcze czego!- prychnął udając złego.- Może jeszcze wezmę przepis na ten żel od tej Żmii?
- Cicho tam, Krasnoludku!- odparowałam, za co dostałam gromkie brawa i śmiech w naszym gronie.
- Dlaczego wszystkie przezwiska muszą pochodzić rodem z …
- Z piekła?- podsunął Możdżon Cichemu Pitowi.
- Nie… rodem z bajek?
- No tak. Ja jeszcze pamiętam Gargamela- zaśmiał się Ziomek.
Zaczęliśmy jeść zupę ogórkową. Nie lubię, ale chłopcy mnie zmusili. Nie miałam szans… jedna na ich trzynastu?! Jak nie więcej…  a Zibi to mnie najbardziej pilnował. Wciąż uważał, że jak będę za mało jeść to mój Ulubieniec będzie zmuszony mi kanapki przysyłać. Na drugie dostaliśmy kluski śląskie z sosem, mięsem i sałatką z czerwonej kapusty. Tego już nie dojadłam.
- Przepraszam, ale ja już muszę uciekać… - wstałam zasuwając krzesło.
- A dokąd to?- spytał zdezorientowany Jarski.
- Szykować kolejne super plany na Igłe- zażartowałam.
I poszłam. Tak na serio to udałam się do pokoju swojego i włączyłam lapka. Sprawdziłam wszystkie sportowe strony. Za pięć dni wyjeżdżamy do Londynu… Kiedy weszłam na fb, miałam 32 wiadomości i 44 powiadomienia. Nie było mnie tutaj z miesiąc... Okazało się, że wiadomości dostałam kolejno od: Gabi, Gabi, Gabi x 7 , 7 od Michała. A reszta to jakieś dzieci się bawiły i mi głupoty powysyłały.
„Anka, zadzwoń do mnie. Jak Grzesiu? Ostatnio nie ma czasu ze mną gadać. Może wiesz, o co chodzi?” – Gabi.
„Możesz do mnie zadzwonić?!”
„Twój tata się martwi. Uważam, że powinnaś do niego zadzwonić”
„To przynajmniej wyślij mi sms’a.”
„Hej, żyjesz?! Czy umarłaś? Mam cię pomścić?..”
I wszystkie podobne wiadomości od tych. Od Miśka:
„Cześć, Aniu ;*”
„Obraziłaś się? Błagam… odezwij się”
„Wiesz, że ja nie potrafię tak po prostu cię olewać…”
„Anka, błagam… ja nadal… eh, i tak nie mam po co tego pisać”
I kilka kolejnych od niego. Ale nawet nie odpisałam. Zobaczy, że wyświetliłam. Ale nie chce mi się z nim gadać. Już mu raz wyjaśniłam, żeby się odczepił. Jak tak dalej pójdzie, zmienię fb. Albo w ogóle usunę konto. Z drugiej strony, dlaczego ja mam to robić z jego powodu?..
- Wreszcie można się położyć…- westchnął Zibi waląc się obok mnie na łózko.
Właśnie wrócili ze stołówki.
- A gdzie Igła?- zdziwiłam się.
- Postanowił zamknąć się w pokoju Łukasza dopóki mu ta farba nie zejdzie. Już chyba myje głowę…
- Pf…- prychnęłam.- To zejdzie mu za kilka godzin i żadne mycie, żaden super szampon mu nie pomoże.
Zamknęłam wszystkie strony i wyłączyłam laptopa. Odłożyłam go na szafkę nad łóżkiem i położyłam wygodnie obok chłopaka. Patrząc jak śpi, zaczęłam przeczesywać mu palcami włosy. A jednocześnie zastanawiałam się, dlaczego Michał do mnie napisał. Czy nie dałam mu jasno coś do zrozumienia?...
Chyba wtedy zasnęłam. Nic mi się nie śniło. Czułam tylko, że ktoś leży przy mnie i oddycha w moje włosy. Ale to mógł być sen. Nagle jakiś hałas mnie obudził.
- Hej! Wstawać śpiochy!- Krzysiek wydarł się na cały pokój.
- Nie…- mruknęłam chowając twarz w ramieniu Zbyszka.
- Wstawać śpiochy bo was zimną wodą obleję?!
- A co ty taki wesoły?- wymamrotał Zibi.
- Farba mu zeszła- oświadczył stojący w progu Możdżonek.
- To chyba z mózgiem- westchnął mój ukochany.
Nagle w nasze twarze uderzyło coś miękkiego. Poduszka.
- Za to twój język jest tam gdzie był- odparował Igła.
Z westchnieniem wstaliśmy. Ubrali się w strój i poszli na halę. Ja trochę się guzdrałam. Kiedy zniknęli z ośrodka i usłyszałam, że są na dworze, wzięłam kamerę i włączyłam ostatni filmik. Najpierw przejrzałam zdjęcia. Komiczne pozy, kiedy się goniliśmy. A później filmik…
Śmiałam się z tego, co zobaczyłam. I kiedy przyszłam do nich na salę nadal byłam rozbawiona. Patrzyli na mnie dziwnie, ale o nic nie pytali bo właśnie biegali.
- Które to już kółko?- spytałam Olka.
- Chyba piętnaste… ale po dziesiatym przestałem liczyć- oświadczył nie przerywając swojej pracy.
Spojrzałam na siatkarzy. Krzysiek był pierwszy i najwyraźniej mu się to podobało… jakby mógł to by w tym momencie wołał „jestę najlepszy!”. Chyba dostał pozytywnego kopa w dupę. Reszta się ociągała. Mieli ponure miny.
- Hej, chłopcy!- zawołałam ich.
Posłusznie, a nawet bardzo chętnie wreszcie się zatrzymali przede mną. Andrea wiedział, że teraz muszę ja – ich psycholog- zadziałać, więc mi na to pozwolił.
- Co to ma znaczyć?!- oburzyłam się.
- Yyyy… a co?- podniósł brwi Kubiak.
- Dlaczego biegacie jak stare baby zamiast szaleć jak Igła?
- Ja szaleję?- zdziwił się wskazany przeze mnie palcem.
- Czy wy myślicie, że tam w Londynie to mecze się same wygrają?! Albo, że piłki się same będą odbijać?! Cholera jasna! Chłopaki! Brać się do roboty! Mamy niecałe pięć dni przed wyjazdem. Więc teraz będziecie grzecznie i z wielką ochotą do pracy biegać- oświadczyłam. Gdy nie odchodzili zamachałam- no, już was nie ma! Do roboty!
Zaśmiali się serdecznie i znów wrócili do swojego zajęcia. Gra nadal im nie szła dobrze. Trener starał być się spokojny, ale nie zawsze mu to wychodziło. Kilka razy stracił cierpliwość i zaczął krzyczeć. A ja ich motywowałam. Na początku tylko z boku, ale w końcu moje psychologiczne ja wzięło górę. Przebrałam się w strój i pobiegałam z nimi kółeczka. To były karne kółka, które musieli wykonać, bo źle robili zadanie.
- Kuba… dawaj chłopie!- zwolniłam, żeby dotrzymać jego tępo. – Zobacz, jak Kurek się szczerzy, że ciebie wyprzedził… dasz mu tę satysfakcję?!
- Ooo… w życiu!- prychnął złośliwie i wystrzelił jak torpeda.
- Zbyszek!- zawołałam.
Zwolnił i obrócił w moją stronę.
- Co tam, skarbie?
- Wszystko okej? Taki jakiś … blady się nagle zrobiłeś…
- Wszystko dobrze. Tylko przypomniałem sobie… a, nie ważne!
I wyprzedził mnie. Nadal miałam nadzieję, że mi wytłumaczy to, co ma mi wytłumaczyć. Na co on czeka? Widzę, że się męczy… jednak wiem, że to nie jest łatwe. Coś na serio musi go trapić.
- Buu!- usłyszałam za plecami.
- Yh!- przestraszyłam się i obróciłam.- Igła, ty nie masz już co robić tylko bezbronne kobiety straszyć?!
Zaśmiał się. Teraz dopiero zauważyłam, że raczej chodzę niż biegnę.
- Nie jesteś bezbronna. Pani psycholog się zmęczyła?- uniósł brew.- Czy raczej …
- Zamyśliłam się. A poza tym, to co ty tutaj robisz?! Już proszę przyspieszyć, panie Krzysztofie! Co pan robi?! Proszę wrzucić piąty bieg!
- Spokojnie, bo ci żyłeczka pęknie, piękna pani psycholog…
- Uważaj, żeby tobie nie pękła…
Pogroziłam palcem i chichocząc dogonił biegnącego przed nami Ziomka. A ja zaczęłam się zastanawiać, czy powinnam odpisać na wiadomość Michałowi, czy raczej zostawić to w spokoju? I cały czas bałam się o naszych siatkarzy. Chyba ze wszystkich osób na ziemi, w tym momencie ja najbardziej się o nich martwię.




-----------------------------------------------

Cześć, Kochani ;*
Podoba Wam się to coś u góry?

Za godzinę meczyk, więc w górę serca bo Polska wygra mecz! Bój się Brazylio... 

Dzięki za miłe słowa pod poprzednim postem. Mam nadzieję, że dziś będzie już to 27tys. wyświetleń ;a
Przepraszam za jakiekolwiek błędy.

Buziaki i do następnego ;*

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pierwsza ;*
    A tak poważnie to rozdział super. Nie mogłam się doczekac co Anka wymyśliła na Igłe a tu taka niespodzianka. Nono..trzeba ci przyznać że pomysłów masz nie mało. Zaczyna mnie denerwować Zbyszek, niechże on powie tej Ani co mu na tym jego serduszku leży i może mu ulży. A jeśli jest to coś trudnego bądź związanego z jego miłościa, to tym bardziej powinien powiedziec, myśle że Anka wszystko zrozumie.
    No to przegraliśmy Polska-Brazylia: 0-3. Szkoda. ;(
    Buziaki do następnego. ;*
    http://niebujajtaprosze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcę Cię tylko poinformować, iż rozdział przeczytałam, jest wspaniały ;> mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz, że skomentuję jak znajdę trochę czasu ;*
    Ściskam mocno, buziaczki ;**
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak to u mnie ostatnio w zwyczaju, musiałam rozdzielić komentarz, byłam do tego zmuszona xD ciągle brak mi na wszystko czasu, mój deficyt się powiększa, niby w szkole już luz, ale ciągle coś mi wypada... No a poza tym ostatnimi czasy w domu to ja tylko nocuję xD ake dobra koniec tego mojego pierdzielenia, czas na konkrety, żeby Cię nie zanudzać ;> pomysł Anki i mój system opanowania został rozwalony xD śmiałam się jak głupia gdy tylko to przeczytałam xD serio, gdybyś mnie usłyszała, to pierwsze co by Ci przyszło do głowy to: "Czy Ty się dobrze czujesz? A może tabletekdziś nie wzięłaś?" serio xD na początku czytając to puściłam wodze fantazji i myślałam, że Anka dołożyła mu do żelu kleju haha ale jednak nie, zaskoczyłaś mnie pozytywnie, tego się nie spodziewałam i właśnie za to uwielbiam zarówno Ciebie jak to odpowiadanie, czego innego się spodziewam i co innego jest i bardzo dobrze ;> no i co tak dręczy tego Zbyszka?? Ehh... Już miałam nadzieję, że w tym rozdziale się dowiem, ale jednak nie... Wystawiasz moją cierpliwość na ciężką próbę, nie wiem czy się uda... Jestem już na skraju ;> a no i zapomniałabym chciałam Ci tylko przypomnieć, że ja wiem, że Ty wiesz, że ja wiem, że Ty wiesz, że ja wciąż czekam na O-ŚWIA-DCZY-NY OŚWIADCZYNY!!! No to by było na tyle xD przepraszam, że tak późno komentuję, ale jak już pisałam wyżej, deficyt czasowy, wybaczysz?? xD takie wspaniałe rozdziały jak ten, to aż miło się czyta, czyta, czyta, aż tu nagle brak literek... Niestety... Ja to bym mogła czytać twoje rozdziały kilka godzin xD tak mnie wyciąga xD
      Ściskam mocno, buziaczki ;**
      Do następnego ;>
      zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

      Usuń
    2. Cieszę się, że dzięki temu rozdziałowi mogłaś sie pośmiać, no i że Cię zaskoczyłam ;a
      Co do zaręczyn... mam już niecne plany w tym kierunku. Ale na razie nic nie zdradzę bo Ankę i Zbyszka czeka trudna przeprawa przez życie. Zobaczymy, jak dalej to się potoczy. :)
      Buziaki ;*

      Usuń