czwartek, 12 czerwca 2014

LXX



Zbyszek.
Wiem, że ostatnio się dziwnie zachowuję. I mam ku temu powody. A szczególnie jeden. Nie taki tandetny, który można cisnąć do kogoś byle się odczepił.
Odkąd przyjechaliśmy do Spały między mną a Anią coś się zmieniło. I nie chodzi mi tu o naszą miłość, bo ona jest taka jaka była. Nie mamy dla siebie prawie w ogóle czasu, co mnie bardzo irytuje. Zawsze się mijamy. Jak ja przyjdę z treningu, to ona musi iść wykonać jakąś robotę… i na odwrót. Kilka razy chciała ze mną pogadać, ale zawsze nam ktoś przeszkodził. Nie mamy czasu dla siebie nawzajem. Ciężko pracujemy.
Biegliśmy właśnie drogą powrotną do ośrodka. Już się nie mogę doczekać aż wezmę prysznic i położę się obok ukochanej. Zamknę oczy i przy niej zasnę. A kiedy je otworzę i zobaczę jej piękna twarz w porannym świetle słońca, od razu przychodzi nowa siła do działania. Mimo, że jeszcze dzień wcześniej miałeś wszystkiego dość. Znów dostajesz tą siłę gdy powie „Dzień dobry, kochanie!”, uśmiechnie się promiennie i da ci buziaka na powitanie. To właśnie wtedy masz dalszą chęć do trenowania i ciągłego wysiłku na sali, na siłowni… i nawet do biegania. A potem znów podświadomie przychodzi ci myśl, by z tym skończyć. Przestać walczyć. Ale nagle zjawia się Twój Anioł, który da ci nową wiarę, nowa ścieżkę, nowa nadzieję…
Wiedziałem co oznacza wyjazd do Londynu. Nie boję się tego. Wręcz przeciwnie. Chcę pomóc drużynie osiągnąć jeszcze większy sukces! Ale coś mnie stopuje. Nie, to nie jest strach… a może jednak? Tylko nie strach przed samymi rozgrywkami. Ten strach to przed „Kimś”. Jakąś osobą, która tam jest, czai się na mnie i na moją Anię. Nie odpuści, póki nie zrujnuje mi życia. To wszystko sprawia, że jestem ostatnio bez cienia swego blasku. He, tak to idiotycznie brzmi!
Chciałbym jej wszystko powiedzieć. Ania musi wiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Jest za wcześnie.
- Zibii!- zagrzmiał Igła, który biegł przede mną. Przed nami wszystkimi.
- Czego?
- Jakiś taki zamyślony jesteś- zniżył głos i zrównał swoje tępo do mojego.
- O czym to nasz atakujący myśli?...- zaczął bawić się tą sytuacją biegnący za nami Kuraś.
- Czyżby o Ani…?- poruszył śmiesznie brwiami Dzik, który przyspieszył by z nami się zrównać.
- No pacz! Jak ty mnie dobrze znasz…- stwierdziłem z ironią.
Zaśmiali się.
- ZB9 w chmurach… - rozmarzył się Igła.
- ZB9?- zrobiłem głupią minę.
- A to ty już nie pamiętasz?... ten twój fryz…
- Nie czep się mojego, spójrz na swój… porównaj i wyjdzie ci, że mój jest o 100punktów lepszy od twojego…
- No nie wiem…
- Moje włosy przynajmniej nie są jakimś kocim gównem nasmarowane, jak wasze- zachichotał Bartek.
- Kocim gównem?!- oburzył się Krzysiu.
- No wiesz… Surak to nawet nie miałby tym, jak to ujął „kocim gównem” czego smarować…
Tak ryknęli śmiechem, że musieliśmy przystanąć. Tylko Bartek zrobił się czerwony ze zdenerwowania i wprost rzucił się na mnie jak jakieś drapieżne zwierzę… Uciekłem w ostatniej chwili  co sił pognałem przed siebie śmiejąc się. Inni, razem z trenerami, dogonili nas i kilka kroków za nami biegli. Dzięki temu jeszcze szybciej znaleźliśmy się w ośrodku.


Anka.
Usłyszałam głośne śmiechy przed budynkiem. Wyskoczyłam z łóżka i wyszłam na balkon. Siatkarze dosłownie zwijali się ze śmiechu. Zibi i Kubiak się przekomarzali.
- Spójrz Romeo,- wskazał na mnie jednocześnie zwracając uwagę wszystkich Igła- oto Julia wygląda!
Zaśmiali się. Ja też, ale spróbowałam zagrać tą wyznaczoną mi rolę.
- Och, Romeo!- krzyknęłam.- Oczekiwałam twego przybycia…
- Julio, zejdź do mnie! Zejdź najdroższa…- teatralnym gestem, Winiar wzniósł do mnie ręce.
- Hej!- oburzył się Zbyszek.- To mój tekst! Ja jestem Romeo… ty możesz być jedynie… drzewem. Żebyś nie przeszkadzał- dodał szybko.
- Winiarr… nie ładnie odbijać kobiety przyjaciela, kiedy to ty sam jesteś żonaty- pogroził palcem ze śmiechem Ziomek.
Ta scena doprowadziła mnie, trenerów i siatkarzy do płaczu. Ze śmiechu, oczywiście. Nawet sam Szekspir nie pogardziłby tak doskonale ułożona sztuką! Z tak przystojnym Romeo! Ba, Romeami w liczbie mnogiej!
- Julio, zejdziesz do mnie?
- Obawiam się, iż to ty musisz przyjść do mnie- mrugnęłam uwodzicielsko.
Z ust sportowców wydobył się dźwięk „uuuuu” . Zarumieniłam się, przynajmniej nie musiałam tego grać.
- Nie jestem pewien czy moje nogi to zniosą… Jednakże! Za ciebie jestem gotów zginąć…
Ukłonił się a potem klęknął patrząc na mnie wyglądająca z balkonu.
I wtedy rozniosły się brawa oraz wybuch śmiechu, którzy wszyscy powstrzymywali. Nagle zauważyłam, że Igła to wszystko nagrywał!
- Hej! Skąd masz telefon?!- zdziwiłam się szczerze.
- No wiesz… ja zawsze muszę być zabezpieczony…
- Żeby nie było wpadki...- Wyjaśnił Nowakowski.
Znów ryknęliśmy śmiechem.
- Minęliście się z powołaniem- rzekł Kosok.
Godzinę później leżeliśmy w łóżkach. Wtuliłam się w nagi tors Zbyszka. I odpłynęłam.
Nie wiem, jak długo tak szłam. Może godzinę. A może pięć minut? Nie liczyłam czasu. W tym momencie nie istnieje. Jest tak cicho… przerażająco cicho. Jedynie słychać głośne bicie mojego serce. Boję się? A może mi się wydaje?
Wokół mnie było zielono. Drzewa, jakieś paprocie i trawa. Ale ten kolor był… zbyt idealny. I tylko to dało mi potwierdzenie, że śnię.
Idę. Ale jakbym stała w miejscu… tak bardzo to wszystko było dziwne! Nie ma ze mną nikogo. Jestem sama… nawet ptaka, gdzieś tam ćwierkającego w wielkiej koronie drzewa. Ani jednego robaczka, który przewinąłby mi się między stopami. Nawet nie było komarów…
Słońce ledwo prześwitywało przez liście drzew. Ale te promienie też były zbyt idealne… zbyt wyraziste, jak w bajce!
I wtedy to zobaczyłam. Nie… to nie było „to”. To raczej „kto”!
Postać stała odwrócona do mnie plecami. To nie był mężczyzna. Kobieta, o pięknych czarnych włosach do pasa... tak bardzo przypominały moje, tylko moje się tak pięknie nie prezentowały…  Nagle zauważyłam, że Kobieta rozmawia z kimś. A raczej… obejmuje kogoś. Na pewno jej chłopak- pomyślałam.
Podeszłam bliżej, starając się być cicho. Co i tak nie miało większego sensu, ponieważ moje kroki były niesłyszalne. Jakbym była duchem, który nie może dotknąć ziemi… Nie wiem dlaczego, ale od razu do głowy przyszły mi „Dziady”… Może jestem duchem?
Tak, w tym momencie pragnęłam stać się zjawą. Niewidzialną, którą te dwie osoby nie mogłyby zobaczyć…
Bo oto Dziewczyna odrzuciła z ramienia swe włosy i śmiejąc się odchyliła się do tyłu.  Miała piękną twarz. Czystą i promieniejącą. Mimo tego półmroku jaki istniał teraz, dokładnie widziałam. Ten uśmiech był czatujący! Tak pięknie z nim wyglądała… Zazdrościłam Jej tego. Gdy śmiała się radośnie, Jej głos roznosił się po całym lesie, przerywając okropną ciszę. Ale to był piękny śmiech.Ta Kobieta była bardzo podobna do mnie, a jednocześnie czymś się różniła.
Wtedy to właśnie moim oczom ukazał się bóg. Bo chyba tak można nazwać tamtego Mężczyznę. Znam go. I to bardzo dobrze… Patrzył na Dziewczynę z uczuciem, które można określić jako ‘miłość’. Jego zielone, kocie oczy błyszczały. Byli szczęśliwi.
Tak bardzo przypominał mi kogoś… kogoś, kogo kocham. Ale nie potrafię przypomnieć sobie tego imienia.
Właśnie. Jak ja mam na imię?
Ta okropna nieświadomość na chwilę zamydliła mi oczy. Kiedy się ocknęłam, zauważyłam, że Mężczyzna patrzy na mnie. Nie mogę określić uczuć, które zobaczyłam w tej zieleni. Bo mimo tego, że wokół było zielono i pomału zaczynało mnie to irytować, ta zieleń była inna. Ona mnie uspokajała. W tym momencie pragnęłam patrzeć w nią i trwać tak przez wieczność. Może to było przerażenie? Albo troska zmieszana z nienawiścią? A może jednak błysk, który się pojawił oznaczał wspomnienia?
Byłam pewna, że go znam. Te czarne włosy, które tak kocham…
- Zbyszku, czy coś się stało?- spytała Go Kobieta.
A więc tak! On ma na imię Zbyszek! Teraz sobie przypomniałam.
- Aniu…- szepnął, ale nie patrzył na mnie.
Może mnie nie widzieli? Ten głos był równie aksamitny i uroczy jak jego właściciel.
Tak. Przypominam sobie. Mam na imię Ania. Tylko kim jest Ona? Na pewno nie mną, choć tak podobna… niemal identyczna…A może to jednak jestem ja?...
Przez jakiś czas stałam i patrzyłam na Nich. Tak pięknie razem wyglądali… byli szczęśliwi. Spuściłam głowę, bo uświadomiłam sobie coś.
Kochałam tego Mężczyznę. Kocham Go. A on jest z Nią. Do moich oczy napłynęły łzy. Z całych sił ścisnęłam pięści, żeby tylko nie poleciały po policzkach. Wciąż rozbrzmiewały ich śmiechy. Podniosłam głowę.
Miałam ochotę popatrzeć jeszcze na Jego szczęście. Ale spotkało mnie rozczarowanie. Był smutny. Kobieta znów przysłoniła mi jego twarz, sylwetkę…
Obróciłam się by iść. Zapaść się pod ziemię. Ale zanim to uczyniłam coś przykuło moja uwagę. Na ziemi leżał kawałek papieru. Schyliłam się i go podniosłam. Zdziwiłam się, że mech, którego właśnie dotknęłam nie był mchem, a raczej jakąś sucha ziemią. Podniosłam papierek i obróciłam. Na nim było starannie, czarnym długopisem napisane:
„I tak Cię kocham”
Gdy podniosłam głowę, by spojrzeć na Zbyszka, On patrzył na mnie nadal przytulając tamta Anię. To magnetyczne spojrzenie przyciągało mnie bardziej niż pragnęłam. Ale stopniowo Jego twarz zmieniła się w inną. Też dobrze mi znaną. Ale tym razem nie musiałam szukać w pamięci Jego imienia, czy czekać na podpowiedź Kobiety.
- Michał.- Szepnęłam bezgłośnie.
- Aaaa!- usiadłam otwierając szeroko oczy.
- Co się stało?!- zaraz przy mnie znalazł się Zbyszek.
Nie było sensu, żeby tłumaczyć.
- Koszmar- wydusiłam.
Objął mnie ramieniem i przytulając, pocałował w czoło.
- Chcesz mi opowiedzieć?- zapytał.
Przecząco kiwnęłam głową.
- To chodźmy spać- pogłaskał mnie po policzku.
Ni stąd ni zowąd niespodziewanie wtuliłam się w niego.
- Eghm… udusisz mnie- próbował się uśmiechnąć.
- Przepraszam… po prostu…
Po prostu chciałam wiedzieć, że jesteś…- dokończyłam w myślach.
- Nie zasnę- wyznałam.- Połóż się, a ja sobie posiedzę…
- Nie ma mowy!- zaprotestował.- Chodź tu do mnie…
Oparł się o ścianę i otworzył ramiona, w których bardzo szybko się znalazłam. Przytuliłam do niego.
- Dziękuję- szepnęłam mu do ucha i dałam całusa.
Uśmiechnął się tylko. Pogłaskał mnie po głowie i zaczął masować plecy. Tak bardzo mi si zrobiło przyjemnie! Chyba już od dawna potrzebowałam masażu…

Rano poczułam pod sobą brzuch mojego chłopaka. Ucieszyłam się, że nigdzie nie zniknął. Ten sen był straszny… nigdy w życiu go nie zapomnę, choćbym chciała… Nie otworzyłam oczu. Kilka minut później siatkarz mruknął.
- Zbyszek?- szepnęłam siadając.
- Yhm… - mimo zamkniętych oczu jeszcze nie do końca kontaktował, ale się uśmiechnął.
Cmoknęłam go w policzek i wślizgnęłam się pod kołdrę, przytulając do niego. Natychmiast się ożywił. Podniósł nieznacznie powieki. Położył na boku i przyciągnął do siebie, namiętnie całując. Bez wahania oddałam pocałunek, wczepiając się w niego. Tak bardzo mi go brakuje…
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, wybuchnęliśmy śmiechem.
- Cześć, kochanie- szepnęłam kładąc głowę na poduszce.
- Skarbie, która godzina?- spytał patrząc na mnie jak na jakieś nowe odkrycie.
- Chyba przed siódmą… - rozejrzałam się, ale Igły nie było. – A gdzie Krzyś?
Wzruszył tylko ramionami. Przeciągnął się. Przyjrzałam się jego mięśniom, które teraz się wyjątkowo mocno napięły… bezcenny widok!
- Co?- spytał nagle.
Teraz się dopiero zorientowałam, że głośno westchnęłam. A myślałam, że robię to w duchu!
- Co?- udałam zdziwioną.
Moja mina go rozbawiła chyba, bo zachichotał.
- Idę wykonać poranna toaletę- mruknęłam zażenowana.
Posłał mi pełne uczucia spojrzenie i runął na poduszki. Poszłam boso do szafy. Wzięłam ręcznik i czyste ciuchy. Podeszłam do drzwi. Otworzyłam świecąc przy tym światło. I pewnie wkroczyłam do środka.
Gdybym tylko wiedziała, co mnie czeka!
Nigdy bym tego nie zrobiła.
W momencie, gdy otworzyłam drzwi i zrobiłam pierwsze kroki, nic nie zauważyłam. Położyłam rzeczy na szafeczce i śmiało się odwróciłam. W momencie, gdy podniosłam głowę, na moją twarz, koszulkę, w której spałam, polała się zimna, wręcz lodowata woda!
- Kurwa mać!- wrzasnęłam.
I wtedy usłyszałam ten śmiech…
- Igła.- To raczej było moje stwierdzenie grobowym tonem. – Co ty wyprawiasz, idioto?!
W drzwiach łazienki stanął Zibi i ze śmiechem na to wszystko patrzył.
- Wyglądasz, jak zmokła kura- wyszczerzył się Krzysiek nadal lejąc na mnie wodę.
- Ja ci pokażę!...- pogroziłam.
Otarłam twarz. W momencie gdy on się zanosił śmiechem i słuchawka była opuszczona, szybko mu ją wyrwałam i oblałam tą samą wodą.
- Tego nie przewidziałeś- zaśmiał się Zbyszek.
- Jest remis!- wyszczerzył się Libero.
- Jaki remis?
Zdziwiona wyłączyłam wodę.
- Wojna!- uderzył się w pierś jak jakiś dziki wojownik.- Wyzwałaś mnie na pojedynek. Odbijam pałeczkę- zachichotał i chciał uciec. Ale w porę go chwyciłam za ramię.- Co?
- Pierzesz i suszysz mi piżamę- ostrzegłam.- Plus sprzątasz w łazience.
- To kobiece prace, więc pozwolisz… że nie będę c przeszkadzał- zaśmiał się chytrze i uciekł wymijając atakującego w drzwiach. Ale nie minęło kilka sekund, jak wrócił.- Uśmiech!
Podniosłam głowę i w tym momencie zrobił mi zdjęcie.
- Igłaaa!- zaryłam.
Wyminęłam prawie tarzającego się ze śmiechu mojego chłopaka i stanęłam na środku pokoju. Krzyś zabezpieczał aparat. Uśmiech nie schodził mu z ust.
- Wojna, tak?!- oburzyłam się.
- Tak!- wstał i popatrzył na mnie z góry.A miałam nadzieję, że odpuścił...
Mierzyliśmy się wzrokiem jak dwa dzikie psy. Niestety mnie już zaczynała boleć szyja bo mimo wysokiego wzrostu i tak musiałam zadzierać głowę, żeby spojrzeć w niebiesko-szare tęczówki.
- Spokojnie- usłyszeliśmy głos Zbyszka.- Bo się pozabijacie! A wtedy to ja nie wiem co pocznę… bez dwóch wariatów nie wytrzymam…
Wybuchnęliśmy śmiechem. Ale zaraz ja i Igła spoważnieliśmy.
- Na razie jest remis… poczekamy zobaczymy…
- Jeszcze się okaże, kto będzie dłużej czekał…
I z takimi słowami rozeszliśmy się robiąc pożyteczne rzeczy. Takie jak sprzątanie łazienki.








-----------------------------------------------

Siemka ;*
No to taki... trochę wątku grozy, trochę humoru ;)


Dodaję dziś ponieważ jutro nie będę miała czasu. Jadę wieczorem na mecz do Spodka i będę kibicowała naszym siatkarzom! <3 

Rok szkolny pomału się kończy, a ja nadal nie wiem gdzie chce iść do szkoły.Bo na razie nie jestem pewna tego, co wybrałam. Boję się, że nie dam rady :c

No, ale dziś zaczyna się mundial! Jaki wynik obstawiacie? Brazylia- Chorwacja 

Za wszystkie błędy przepraszam, wybaczcie.
Pozdrawiam ;*

4 komentarze:

  1. Cóż to za cudeńko? A już wiem kolejny rozdział mojego ulubionego odpowiadania ;> no nie powiem ten początek mnie przeraził... O co temu Zbyszkowi chodzi?? Muszę, no po prostu muszę się dowiedzieć! I niech ktoś mi jeszcze raz powie, że to kobiet nie da się zrozumieć... ;> Romeo? Julia? You make my day! Pozdrawiam z podłogi, jak się przy tym uśmiałam, aż przyszedł mój brat zapytać co się stało? xD ale swoją drogą poszłabym, poświęciłabym się i bym poszła do teatru, dla takiej sztuki jak najbardziej warto, taka obsada, marzenie *_*
    Jezu dziewczyno Kocham Cię normalnie ;* Igła mistrz xD hahahahahaha uwielbiam, uwielbiam i jeszcze raz kocham te ich przekomarzanki, tę ich wojnę ;> no to teraz niecierpliwie czekam na rewanż Anki, ale mam przeczucie, że to będzie coś mocnego ;>
    Jak ja Ci zazdroszczę, że będziesz w Sopodku *_* mi nie pozostaje nic innego jak obejrzenie meczu w Polsacie xD
    Buziaczki ;**
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się uśmiechałaś przy rozdziale <3
      Buziaki ;*

      Usuń
  2. Cudaśnie <3 Ciekawe co temu Zbyszkowi chodzi po głowie, obu nic głupiego. Romeo i Julia tak się śmiałam do monitora aż moja mama powiedziała że jak tak dalej pójdzie to ona będzie musiała ze mną iść do psychiatry ;D
    Igła się odegrał. Ciekawe jak Anka mu na to odpowie. Czekam na kolejny rozdział.
    Ej ja też chce do Spodka!! ;(
    No ale oglądanie w Polsacie też dobre tylko moja rodzina chyba tego nie zniesie. Trudno. ;>
    Pozdrawiam.;**
    niebujajtaprosze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń