czwartek, 5 czerwca 2014

LXIX



Poranna siłownia nie była zła. Trener nie wyżył się tak bardzo na moich chłopakach. Już na śniadaniu miał dobry humor. Zresztą , kiedy on go nie miał? Zawsze uśmiechnięty, służący pomocą człowiek. Podczas wysiłku siatkarzy, ja sobie z nim uciekłam pogawędkę.
- Trenerze, jest mało czasu… Nie jestem pewna, czy zdążymy…
- Nie musisz się martwić. Wiem, jakie są warunki. I do tego nie będziemy mieć cały czas do swojej dyspozycji hali. Ale mam nadzieję, że będzie dobrze.
- Zawsze ma pan gotową odpowiedź!- zaśmialiśmy się.- I zawsze taki radosny… Zazdroszczę panu tego.
- Każdy jest inny. I każdy powinien się cieszyć z tego co ma.
Przyznałam mu rację. Po godzinnej siłowni, udaliśmy się do pokoi na odpoczynek. Znaczy oni. Ja musiałam pracować. Poszłam do Bieleckiego i razem wykonywaliśmy potrzebne rzeczy do kolejnego treningu. Gdy uwijałam się z papierkowa robota, wpadł Jarosz.
- Hej! Masz chwilkę?- spytał wchodząc do pokoju Ola, którego w tym momencie nie było.
Włączyła mi się pomarańczowa lampka, że coś może być nie tak.
- Jasne- uśmiechnęłam się i odłożyłam papiery na bok.- Coś nie tak?
- Powiedzmy… No chodzi o to, że nie czuję się tak silny, jak byłem kiedyś.
- Znaczy… nie rozumiem. Przecież jesteś silny!- zdziwiłam się.
- Chodzi tu raczej o moją psychikę- wyjaśnił spoglądając na mnie zawstydzony.
- To normalne. Każdy czasem coś takiego przeżywa..
I powiedział mi wszystko. Jak się czuje, co czuje i pyta o radę. Pytałam z dokładnością, jak prawdziwy psycholog. Obiecuję, że zawsze będzie mógł mi się wyżalić. I poszedł, Gdy tylko przybył fizjoterapeuta.
- Konsultacja?- spytał. Kiwnęłam głową znów robiąc swoje zadanie.

*** 

- Ja nie mogę, no…- zdenerwował się Marcin.
- Coś się stało?- spytałam.
- Tak! Dobrze, że jesteś… może ty ich uspokoisz…
Weszłam do pokoju Kurka, Kubiaka i Jarosza. Wszyscy trzej śmiali się i krzyczeli.
- Co was tak bawi?- zdziwiłam się.
Ale nie odpowiedzieli. Więc wyszłam i udałam się do swojego pokoju na swoje łóżko. Na którym leżał na brzuchu Zbyszek i spał. Zaraz obiad a oni leniuchują! Podeszłam do śpiącego Zibiego i położyłam się na krawędzi łózka. Otworzył oczy.
- O, Anuś…- uśmiechnął się.
- Zaraz obiad- przeczesałam ręką jego ciemne włosy.
- Zaraz wstaję- westchnął i posunął mi się, żebym mogła normalnie się położyć.
- Gdzie Igła?
- Poszedł chyba do Ziomka, czy coś…- posłał mi wiele znaczące spojrzenie.- Jestem w innym świecie teraz, no byłem bo spałem, to nie wiem…
Pocałował mnie w policzek i przyciągnął do siebie.
- Nie jestem pewien, czy te igrzyska będą dla nas korzystne- wyznał smutny.- Dlatego tutaj już nie mogę tobie obiecać medalu…
- Skarbie, ale ja go nie chcę! Chcę tylko, żebyś grał i się rozwijał!
- Wiem, ale tamten złoty medal zdobyłem przede wszystkim dla ciebie. Chciałbym, żebyś kolejny też dostała…
- Stop. Nie myślmy o medalu. To za daleka przyszłość- ostudziłam jego zapał.- Teraz trzeba się skupić na wyjściu z grupy. A to już będzie sukces! Mamy poważnych rywali, których nie wolno nam lekceważyć. Wierzę w ciebie… w Was. Kocham i jestem z Wami, bez względu na wyniki. I nie tylko ja. Ci kibice, którzy tak dopingują, tak was kochają, też z wami będą do końca. Dla nas oczywiście ważne są medale, ale świadomość, że mamy tak wspaniałych siatkarzy, którzy jako jedyni dają nam radość w sporcie, jest nadrzędna nad tymi całymi nagrodami.
- Nie poprawiaj mi humoru- mruknął i poszedł do łazienki.
Westchnęłam. Z nim ostatnio się ciężko rozmawia. Coś się dzieje, ale nie wiem co! I to jest najgorsze. Że on mi nie chce powiedzieć.
Gdy zeszliśmy na stołówkę, było już kilka osób. Siedliśmy na swoim miejscu. Igła z kamerą nagrywał nasze wejście a Winiarski, Kubiak i Kosok o czymś zawzięcie dyskutowali.
- Igła, znajdź sobie inne zwierze do filmowania- powiedziałam.
- Chciałem tylko powiedzieć, że już się nie gniewam- powiedział kamerzysta i odłożył sprzęt.
- A gniewałeś się?- szczerze się zdziwiłam.
Teraz to on patrzył na mnie nie dowierzając.
- Upokorzyłaś mnie, czego się po tobie nie spodziewałem…- westchnął smutno.- Ale! Ale… jako, że jestem twoim przyjacielem z wielką duszą, postanowiłem ci wybaczyć.
- Jakiś ty dobroduszny, Krzysiu- prychnęłam.
- Raczej sknera… nie widzisz, on coś kombinuje… - szepnął Zibi.
- Wiem, że mnie kochacie – uśmiechnął się Libero szeroko.
Pokiwałam z westchnieniem głową i zaczęłam jeść obiad, który już czekał na talerzach.
- O! Idą następni…- Igła oblizał usta i znów zaczął kamerować.
- A ty znowu Igła ze sprzętem… - Piter aż zrobił minę męczennika.
- To ty nie wiesz cichy, że kamera mu żonę zastępuje?- zaśmiał się Dziku a my mu zawtórowaliśmy.
Siatkarze usiedli. A zaraz po nich dołączyli trenerzy.
- Co tak cicho?- zdziwił się Gardini.
Sama nie wiedziałam, dlaczego. Jest dziwnie. Zbyszek był cichy. Taki zabójczo cichy. Nie mówił, o co chodzi. Ale byłam pewna, że coś jest na rzeczy. I, że to może wpłynąć niekorzystnie na innych siatkarzy oraz na naszą grę. Jako psycholog, muszę z nim pogadać. Jako jego dziewczyna- nie chce wywierać presji. I co tu robić? Czy o takiej komplikacji mówił jego ojciec? Musze wybierać, myślałam jedząc obiad.
Skończyłam szybko i wróciłam do pracy. Chłopaki odpoczęli w pokojach i poszli na trening. Ja rozmyślałam nad wszystkim. I tak ogólnie minął czas do ostatniego treningu. Na kolację szliśmy, a raczej oni szli padnięci. Ja w sumie miałam dużo energii.
- Nie tak szybko!- zawołał Igła, który razem z kolegami szli jak zbite psy kilkanaście kroków za mną.
- To moja wina, że nie macie siły? Guzdrzecie się jak muchy w smole!
Ale zatrzymałam się i zaczekałam, aż dojdą. Zbyszek chwycił mnie pod rękę. A przy okazji się o mnie opierał i tak szedł. Z drugiej strony załapał się Krzysiu.
- Ehm… chcecie mnie przygnieść swoją zacną masą?...
- Mięśni- dodał Libero.
- Hę?
- Mię-śni. No wiesz, takie coś, dzięki czemu się ruszamy…- przypomniał mi.
- Ja tu w ogóle mięśni nie widzę, tylko górę tłuszczu- zerknęłam na nich obu.
Krzyś widocznie się już na mnie nie gniewał za tamten numer rano…
- Spójrz na dzika! Jego natura…
- Oj, przestań!
Wyrwałam się z ich objęć i poszłam przodem.
- No kochanie, czekaj!- zawołał Zibi, ale ja nie zatrzymując się weszłam na stołówkę.
Pełno ludzi. Przyjechali inni sportowcy. Oznacza to, że mamy bardzo mało miejsca na własne treningi. Usiadłam na swoim miejscu i nalałam sobie herbaty a potem wzięłam kanapkę. Gdy pozostali doszli i usiedli wstałam aby coś ogłosić.
- Jestem waszym psychologiem- popatrzyła na każdą twarz z osobna.- I mam nadzieję, że o tym pamiętacie. Bo jestem również waszą przyjaciółką. I zawsze możecie przyjść do mnie jeżeli macie kłopot- uśmiechnęłam się do Kuby Jarosza i posłałam znaczące spojrzenie Zbyszkowi.- Jutro, jeżeli chcecie pogadać… i w każdy inny dzień… zawsze jestem i będę do waszej dyspozycji. Wbijajcie nawet w nocy, byle się wygadać i mieć lepszy humor.
- Piękna przemowa!- zaklaskał z uznaniem Winiarski.
- Może ty minęłaś się z powołaniem, co?- zaśmiał się Kosok.
- Nawet jeżeli to szkoda by wam było.
- Dlaczego?- zainteresował się Marcin.
- Bo byście mnie nie znali. A zamiast mnie przyszedł by jakiś stary facet w okularach…
- Biedny Zibi- pokiwał głową Nowakowski.- Nie mógłby porwać serca Anki bo byłaby… facetem…
- No chyba, że w nich gustuje- poruszył śmiesznie brwiami Igła.
Zachichotaliśmy wszyscy.
- Nie jestem tobą- odgryzł się atakujący.
Krzysiek tylko posłał mu zabójcze spojrzenie. Po kilku minutach wstał i poszedł. W sumie to byłam ciekawa, gdzie. Miałam za nim iść, ale właśnie w tym momencie Olo zapytał mnie o ważną rzecz. I nie mogłam mu nie odpowiedzieć.
Pół godziny później leżałam plackiem na swoim łóżku i przyglądałam się białemu sufitowi, bo takowy wydał mi się interesujący…
- Nad czym tak medytujesz?- spytał zirytowany ciszą Kubiak.
No tak. U nas w pokoju było kilka… no ok., dość sporo osób. Oprócz mnie i moich współlokatorów, którzy siedzieli na moim łóżku, jeden opierał się o ścianę, a drugi o moje nogi, przybył Dzik i dziko rozłożył się na podłodze. Stwierdził, że tak jest mu wygodniej, bo go kręgosłup boli.
- Wymasuję ci plecy, chodź…- kiwnęłam na niego, próbując wstać.
Ale czyjeś ręce mnie powstrzymały. Mina Zbyszka mówiła wszystko. Igła tylko spojrzał na nas kpiąco.
- Przypominam, że to mi kiedyś obiecałaś masaż i słowa nie dotrzymałaś- wtrącił Libero oburzony.
- Ej! Myślałem, że dałeś spokój- zmarszczył nos Zibi.
- Bartman zazdrosny…- zakpił Kurek, który leżał na jego łóżku na brzuchu i przyglądał się nam.
- Nie jestem zazdrosny… tylko ostrożny…- poprawił go.- Nigdy nie wiadomo co tym czubkom we łbie się ubzdura…
- Za tego czubka to palnął bym ci w łeb… aż świerzbią mnie ręce…- Kubiak był bojowo nastawiony.- Ale nie chce mi się wstać.
- Przypominam, że dziś czekają nas jeszcze biegi przez okoliczne drogi- przerwał ich sprzeczkę Możdon, który siedział na podłodze oparty o łóżko Krzysia.
- Ty to jednak umiesz człowiek pocieszyć- wkurzył się Igła. – Nie mam już dziś siły…
- Ja tez nie… - przyznał Łukasz z Bartkiem, którzy bez życia leżeli jak psy na łożu naszego króla obrony.
- E, co to dla was…- prychnęłam na chwilę wykonując nagły ruch ręką, nie odwracając oczu od ciekawiącego mnie sufitu.
- Auu!- wydarł się Dziku.- Anka, bierz mniejszy rozmach bo mnie kiedyś zabijesz…
- I dobrze, byłby spokój wreszcie…- mruknął Zibi.
- Co powiedziałeś?!- Michał aż podskoczył, kiedy to usłyszał.
- Nie krepuj się, Aniu…- mrugnął do mnie Zbyszek nie zwracając uwagi na przyjaciela.- Możesz go zabijać do woli…
- Słucham?!!- Kubiak aż wrzasnął.
- Nie drzyj się człowieku…- Kurek mruknął. Teraz zauważyłam, że zabrał Ziomkowi niemal całe łóżko! Rozłożył się, a i tak stopy wychodziły poza kant… głowa zwisała mu z górnej części łóżka. Wyglądało to… uroczo i śmiesznie jednocześnie. – Próbuję się zrelaksować przed ostatnim treningiem dzisiaj…
- I chwała ci panie za to- dodał Igła wznosząc teatralnie ręce i oczy ku niebu.
- I chwała mu za to…- znów mruknął Bartek i z otwartymi ustami chyba zasnął.
- Zróbcie mu zdjęcie- poprosiłam.
Gdy wykonali moje polecenie znów wrócili do tematu jakże męczącego dnia.
- A ty biegniesz z nami?- spytał Nowakowski, który jak do tej pory leżał cicho i się nie odzywał. Grzesiu chyba spał w swoim pokoju mając nadzieję na dłuższy spokój.
- Nie… nie mam siły…
- Ha! I to mówi ta, co się najwięcej dzisiaj narobiła- powiedział z ironią w głosie Krzysiek. – A my ciężko pracujemy…
- A ja to niby nie?!- oburzyłam się.- Muszę znosić waszego marudzenia od samego rana do samego wieczora. Ba, a nawet nocy! Plus papierkowa robota i pomoc Bieleckiemu w masowanie waszych pleców, łydek, pośladków, kolan…
- Dobra, dobra- przerwał mój monolog Marcin. – My już powinniśmy się zbierać, bo za piętnaście minut zbiórka przed ośrodkiem…
- Punktualny jak zawsze- stwierdził Zibi.
- Dobra, trzeba się przygotować…- mruknął Pit, wstając z miękkiego materaca.
- Siuuuurak! Pobudka!- wydarł mu się do ucha Łukasz.
- Jezzuuuu- ryknął tamten.- Głośniej się nie dało?!
- Nieeee- dziwny głos wydał Krzysiek. Coś podobnego do jęku, a na granicy ryku smoka.– Ja tego nie przeżyję! Najpierw się zamęczę na hali, potem wymęczę na siłowni… Umrę podczas biegania a potem zwymiotuję z przemęczenia…
Zaśmialiśmy się chórem i zaczęliśmy zbierać.
- Na pewno z nami nie biegniesz?- upewnił się Piotrek.
- Nie biegnie bo musi się oszczędzać!- szybko wyjaśnił Zbyszek.
- Oszczędzać?- zdziwiłam się szczerze.
- Boję się o twoją nogę, wiesz?
Westchnęłam tylko, dałam mu buziaka i dałam wyjść z pokoju. Jeszcze przez okno patrzyłam, jak wszyscy zebrani pod ośrodkiem zaczynają bieg.
Kiedy zniknęli mi już z oczu odeszłam od okna i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic. Jak zwykle, gdy stałam pod bieżącą, gorącą wodą, rozluźniłam się całkowicie. Jestem dziś nieprawdopodobnie zmęczona.
Zakręciłam kurek i odsunęłam jedną ścianę od kabiny. Wzięłam kremowy ręcznik, który wisiał na wieszaku i się nim okryłam. Zabezpieczyłam, żeby nie spadł i podeszłam do lustra. Ręką starłam kawałek powierzchni z pary i oparta o umywalkę, zaczęłam patrzeć na własne odbicie.
Mokre, długie, czarne włosy spadały mi na ramiona.
- No i co teraz?- mówiłam do swojego odbicia.
Po kilku minutach od stania w jednej pozycji zrobiło mi się zimno. Ubrałam się więc w stare spodnie od dresu i szarą podkoszulkę. Ręcznik zawiesiłam na grzejniku i zebrałam swoje rzeczy. Weszłam do pokoju, oświeciłam lampkę koło łóżka. Odpaliłam laptopa. Połączyłam się z wi-fi ośrodka. Włączyłam Google. Weszłam na skajpaja. Miałam ochotę pogadać z Gabrysią. Na szczęście była dostępna. Włączyłam zieloną słuchawkę i czekałam aż przyjmie.
- Heeej!- zawołała po drugiej stronie przesyłając mi całusa.
- Cześć skarbie!- powtórzyłam jej gest.- Co słychać?
- Jak zawsze nudy- uśmiechnęła się.- A co u ciebie? Opowiadaj!
Poprawiłam się nerwowo na łóżku.
- W sumie… tak jak zawsze. Śmiesznie.- Puściłam jej oczko. – Chłopaki niedawno poszli biegać… w ogóle mamy strasznie napięty grafik. Ja sama jestem zmęczona, a co dopiero oni!
- Co u Grzesia? Jak sobie radzi?
- Całkiem dobrze… na treningach spisuje się super! Każdy daje z siebie maksa.
- Nie mogę się do niego dodzwonić i właśnie dlatego pytam…
- Tęsknisz.
- Ja?! No… no… może trochę…- zawstydziła się.- No, ok. Bardzo tęsknię.
- Da się zauważyć po nim, że on też- powiedziałam to, co chciała usłyszeć.
- Taaak?- wyraźnie się ożywiła.
- Powiem, żeby do ciebie zadzwonił- uśmiechnęłam się.- A jak tam Marek?
Chodziło mi o ojca.
- Wszystko okej.- Powiedziała szczerze.- Byłam u nich dziś. Przesyłają pozdrowienia.
- Pozdrów ich tez, okej?
- Jasne! Ej, a co u ciebie i tego zazdrosnego siatkarza?
Zaśmiałyśmy się.
- Tak jak zawsze. Choć ostatnio… jakoś dziwnie. Z jednej strony no jesteśmy razem, kochamy się itd. … ale czegoś brakuje. Coś go gnębi. Jest inny niż przed przyjazdem tutaj. Nie mam pojęcia, co się dzieje…
Szczerze się zasmuciłam, co od razu przyjaciółka wychwyciła z mojego głosu.
- A rozmawiałaś z nim?
- Tak- kiwnęłam głową, ale wciąż byłam smutna.- A przynajmniej próbowałam. Ale nie mamy ostatnio ku temu okazji… zawsze coś wypada, albo nie mamy po prostu czasu. Jedynie widzimy się na stołówce lub krótkiej przerwie po pracy. A wieczorem jesteśmy tak wykończeni, że nie mamy siły nawet pogadać. Wiem, że coś go trapi. Nie chce mi tego powiedzieć, tylko nie wiem dlaczego.
- Może ci się wydaje?
- Doceniam twoje starania pocieszenia mnie, ale to nie wyjdzie. – Posłałam jej przepraszający uśmiech.
- Po prostu znajdź dla niego czas. Musisz, jeżeli chcesz się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
- Wiem…- westchnęłam.
Miała racje. Nie mam wyjścia. Pogadałyśmy jeszcze chwilę i się rozłączyłyśmy.







---------------------------------------------

Tam, ta da dam! :D Taką niespodziankę Wam zrobiłam ;) Miał być jutro. Ale, co tam! 
Chyba wyszedł dość długi... oby równie fajny.
 Ale to Wy oceńcie ;*

Nie rozpisuję się za bardzo. Nie chcę już Wam zanudzać xD

Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem <3
Kocham Was, buziaki ;**

8 komentarzy:

  1. Muszę Ci powiedzieć, że niespodzianka wyszła. Świetny rozdział ;)
    Hmm..ciekawe co Igła wymyśli,żeby odegrać się na Ance za tamto upokorzenie ;>
    Nie spodziewałam się, że Kuba może mieć problemy na duszy. Ale dobrze, że Anka mu pomogła. Zagadką jest to co trapi tego naszego Zbyszka. Oby to nie było z powodu jego jakże "wspaniałego" ojca. Tylko żeby się nie rozstali. ;>
    Jestem ciekawa jak potoczy się ta rozmowa Ani i Zbyszka.
    Pozdrawiam, buziaki :**
    http://niebujajtaprosze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mi się udało :)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Jak zwykle świetnie. Nic dodać nic ująć!
    Czekam na następny :D
    Magda ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabijaj go ile chcesz? Nie! Jedno stanowcze wielkie NIE, albo inaczej TRZY RAZY NIE! Dziękuję nie przechodzisz dalej! Ja się na to nie zgadzam!! xD on taki wspaniały jest, a Zbyszek chce go wykończyć? No nieładnie, bardzo nieładnie panie Bartman! ;> a co do rozdziału to wspaniały, fenomenalny, cudowny, no i taki, że epitetów chwilo jeszcze nie znam, ale spokojnie na kurs już się zapisałam ;> no i standardowo powinnam Cię przeprosić za to opóźnienie, ale koniec roku szkolnego niby powinny być już lajty, ale niestety jest inaczej... Staram się wyciągać jak najwyższe oceny, bo znaczna większość przedmiotów kończy mi się w tym roku.... Dlatego bardzo, bardzo i jeszcze bardziej Cię przepraszam ;* uwielbiam takie długie rozdziały *-* ehh co tak gnębi tego Zbysia?? No po prostu muszę się dowiedzieć! ;> po raz kolejny Cię przepraszam, za tak skąpy komentarz, ale muszę już lecieć do szkoły xD
    Ściskam mocno, buźka ;**
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha wcale nie jest skąpy! Wręcz przeciwnie. Tak, faktycznie nadal cisną w szkole. Dziękuję ;*

      Usuń
    2. Skąpy, skąpy, ja swoje wiem ;> Rano przed lekcjami niestety nie zdążyłam napisać Ci wszystkich moich przemyśleń odnośnie tego rozdziału, bo nadjeżdżała moja lumuzyna (czyt. autobus) i musiałam wychodzić z domku ;> ale już teraz ciąg dalszy tego czegoś na górze ;> Igła chce zakopać topór wojenny? Ja stanowczo tego nie lubię! Ja chcę ich rywalizację, żarciki, bo one zawsze wywołują u mnie uśmiech ;> także nawet nie myśl o jakimś bo ja, Aleksandra Kaaaa twoja wierna czytelnika na to się nie zgadzam i już!! ;> dobrze, że chłopcy mają kogoś takiego jak Anka, że mogą na niej polegać. Rozumiem, że to jest jej praca i wgl, ale jej na serio zależy na ich zdrowiu psychicznym o czym świadczą jej słowa, o tym aby z każdym problemem do niej przychodzili, bo im pomoże ;> a to niebawem będzie bardzo im potrzebne.... Niestety..... No i co Zbysio by zrobił jakby nie było Anki, tylko stary facet?? Pozdrawiam z podłogi, tak się przy tym uśmiałam jak rano to czytałam, że dzień od razu stał się piękniejszy ;> dziękuję Ci za to ;*
      A i żeby Cię tak nie zanudzać, (jak zawsze pewnie) powiem Ci, że dziś na polskim dowiedziałam się, iż w dawno, dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami (tak to leciało?) no dobra żartuję, może nie tak bardzo dawno, ale troszkę mniej dawno, niż bardzo dawno xD (ja i moje przemyślenia pozdrawiamy xD) no więc w jakimś średniowieczu uważano, że to co jest piękne, jest powiązane z tym co dobre ;> więc skoro twój blog jest piękny, fantastyczy, cudowny, to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że musisz być bardzo dobrym człowiekiem ;> to działa także w drugą stronę skoro jesteś taka wspaniała, cudowna więc twój blog jest nieziemski, fenomenalny xD do takich oto wniosków doszłam dziś na lekcji języka polskiego w III LO, w sali 145 xD
      Jeśli doczytałaś moje wywody do końca, to znaczy, że jesteś cholernie cierpliwa xD
      Buźka ;**
      zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

      Usuń
    3. Mój Boże, nie wiem co napisać.... :o Dziękuję? Nie... to zbyt mało... Jej, nigdy jeszcze takiego komentarza nie czytałam! (pomijając twoje wcześniejsze, ten jest na szczycie xD ) Po prostu... szczęka mi opadła.
      Mam nadzieję, że się nie mylisz co do tego, czy jestem dobrym człowiekiem (często mam poważne wątpliwości!). :)

      Eh, co do żartów i żarcików Igły... uwierz, to nie koniec XD taki kamuflaż jego ;)

      Jeszcze raz dziękuję kochana, buziaki ;**

      Usuń