niedziela, 2 listopada 2014

CVIII



Po śniadaniu (które ledwo w siebie wmusiłam) przyszła fryzjerka i zrobiła moje włosy na bóstwo! Byłam tak zestresowana, że przy wkładaniu sukni musiałam iść do łazienki. Zwymiotowałam. Z nerwów.
- Wszystko dobrze?- zaniepokoiła się Weronika.
- Tak, tak. Już wychodzę!- krzyknęłam i po umyciu zębów wyszłam.
- Boże, no jak ty wyglądasz!- złościła się Gabi.- Nie mów, że zarwałaś resztę nocy? Trzeba będzie się bardzo postarać, żeby zatrzeć te sińce pod oczami… No, już! Siadaj mi zaraz przed lustrem… Ja już zrobię z tym porządek!
Posłusznie usiadłam. Cały makijaż zajął jej chwilkę ponad godzinę. W końcu ubrałam sukienkę, buty i welon. Cała się trzęsłam.
- Słońce, spokojnie- położyła mi na ramionach dłonie Gabrysia.- Jestem z tobą. Oddychaj.
Pokazała w jaki sposób, powtórzyłam jej wdechy. Trochę się uspokoiłam. Wtedy ona poszła coś sprawdzić jeszcze do Weroniki.
- Córcia, wyglądasz … pięknie.
Odwróciłam się w stronę Marka.
- Dzięki tato.
Przytulił mnie delikatnie, aby nie uszkodzić mojego stroju, czy czegoś ważnego zdaniem Gabrysi.
- Moja An… - widziałam w jego oczach łzy.
- Wiem.
Pogłaskałam go po policzku.
- Kocham cię, Aniu.
- Ja ciebie tez, tatusiu- uśmiechnęłam się.
Mimowolnie po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Szybko ja starłam. Dobrze, ze Gabi zastosowała makijaż wodoodporny. I wtedy z kuchni wyszła ona i Wera. Gabrysia, tak jak wszystkie moje drużby, miała kremową sukienkę lekko marszczoną w pasie, na grubych ramiączkach. Wyglądała prześlicznie z koroną blond włosów. Weronika natomiast złożyła niebieską suknię za kolana, z krótkim rękawkiem i białym paskiem w pasie.
- Wyglądacie cudnie!- uśmiechnęłam się.
- To ty masz być dzisiaj gwiazdą- powiedziała Weronika dając mi całusa w policzek.
Wyszliśmy na dwór. Na ramiona założyłam puchate bolerko.

***

Przed kościołem stało dużo samochodów. Wszyscy siedzieli już w środku. Tylko drużba była na zewnątrz.
- Gabi, proszę uszczypnij mnie- jęknęłam, kiedy zbliżałyśmy się do schodów.
Wykonała moje polecenie.
- Ała! Głupia jesteś?!- syknęłam.
- No co? Sama chciałaś… Ale powiem ci teraz tak. Nie śnisz. Jesteś w prawdziwym świecie.
Kiwnęłam głową.
Poprawiła mi sukienkę i welon. Weronika i Adam weszli do kościoła i usiedli w pierwszych ławkach. Potem weszła Zosia w swojej kremowej sukience i Sebastian Ignaczak w garniturze. Wyglądało to bosko. Potem Michał Kubiak razem z moja najlepsza przyjaciółką Gabrysią. Wszyscy obrócili się w stronę wejścia.
- Gotowa?- spytał mnie tata.
- Trzymaj mnie mocno, dobrze?- spytałam słabym głosem.
Uśmiechnął się i otworzył drzwi. Organy zaczęły grać. Wszyscy, dosłownie wszyscy patrzyli na mnie. A ja modliłam się, żebym tylko nie potknęła się o te wysokie szpilki na stopach.
Przez cały czas zastanawiałam się, czy będzie Michał. Dostał zaproszenie. Miałam wielką nadzieję, że przyjdzie. Nie czułabym się w pełni szczęśliwa, gdyby jego zabrakło.
I wtedy go zobaczyłam. Uśmiechnął się pogodnie, odwzajemniłam. Teraz mogę być spokojna. Przyjechał.
Obróciłam głowę i zobaczyłam u szczytu czerwonego dywanu mojego Zbyszka. Stał tam w swoim idealnie dopasowanym smokingu. Idąc do ołtarza, widziałam tylko jego. Cały stres zniknął wraz z jego widokiem.
W końcu podeszliśmy. Tato wyciągnął moją dłoń do Zibiego.
Miałam tak ogromną ochotę rzucić mu się na szyję! Ale w porę się opamiętałam.
- Później, będziemy mieli na to całą wieczność- mruknął do mnie.
Zobaczyłam w jego oczach iskierki. Chyba przed chwilą miał podobną chęć jak ja.
- Cała wieczność tylko dla nas- potwierdziłam.
Po liturgii słowa przyszedł czas na sakrament. Mimo całego porannego stresu, czułam się dość swobodnie. Cały czas się uśmiechałam i czułam obecność siatkarza. Wstaliśmy i podeszliśmy do księdza.
Widziałam tych wszystkich ludzi. Z przodu rodzice, Gabrysia z Adamem, Michał…
- Anno, Zbigniewie, czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
- Chcemy- odparliśmy.
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?
Zerknęłam na Zbyszka. Posłał mi swobodny uśmiech.
- Chcemy.
- Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
Tym razem Zibi pierwszy spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się.
- Chcemy.
Po tym odśpiewano długa pieśń. Czekając na ten jeden moment, kiedy usłyszę od niego przysięgę dłużył się w nieskończoność.
Odwróciliśmy się do siebie przodem i podaliśmy prawe ręce, na których ksiądz położył stułę.
- Powtarzaj za mną- zwrócił się do Zbyszka
Ten odwrócił głowe ode mne i spojrzał na księdza.
- Ja, Zbigniew, biorę sobie ciebie Anno…
- Ja, Zbigniew, biorę sobie ciebie Anno…- powtórzył Zbyszek.
- … za żonę i ślubuję ci
- … za żonę i ślubuję ci…
- … miłość, wierność…
- … miłość, wierność…
- … i że cię nie opuszczę aż do śmierci- powiedział ksiądz, a Zibi powtórzył.
- Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
- Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
Następnie przyszła kolej na mnie. Powtarzając słowa duchownego, czułam łzy w oczach. Ale tylko i wyłącznie z radości. Kilka metrów dalej słyszałam cichy szloch mojej przyjaciółki, w pierwszych ławkach również łzy się polały. Weronika z Markiem i Dominika z Leonem także się wzruszyli. Za to siatkarze szeroko się uśmiechali. Natychmiast podszedł do nas Kubiak z obrączkami. Nie wiem jak, ale chyba z powietrza do nas podleciał. Podał je Zbyszkowi. Ksiądz je zabrał i pobłogosławił. Chwile potem podał jedną Zbyszkowi i kazał powtarzać za nim słowa:
- Anno, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego- powtórzył Zbyszek, wkładając mi na serdeczny palec złotą obrączkę.
- Zbigniewie, przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego- powiedziałam i powtórzyłam jego czynność.
Cały czas się uśmiechałam, patrząc w oczy Zbyszkowi.
- Czy ktoś zna powód dla którego to małżeństwo nie może być zawarte niech przemówi teraz, albo zamilknie na wieki- oświadczył ksiądz do zebranych.
O jej! Zapomniałam o tym. Nerwowo rozejrzałam się po kościele. Zerknęłam na Leona i Marka. Nawet nie mrugnęli okiem. Potem zerknęłam na każdą osobę. Michał uśmiechnął się do mnie szeroko. Nie był sam. Teraz zauważyłam, ze jest z nim jakaś dziewczyna. To dobrze.
Po dłuższym milczeniu ( które moim zdaniem trwało zbyt długo ), ksiądz potwierdził nasze małżeństwo.
- Możesz pocałować pannę młodą, Zbigniewie- oświadczył.
Zbyszek powoli podszedł do mnie. Nadal patrząc mi w oczy, chwycił moją twarz w swoją i namiętnie pocałował. To była piękna chwila. W końcu nie wytrzymałam i położyłam mu ręce na policzkach, a ten przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Cóż, to chyba nie pocałunek na takie miejsce. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, wszyscy klaskali na stojąco. A ksiądz? Ksiądz z wielkim uśmiechem pokiwał nam głową.
Nie ważne, że mam wady. Nie ważne, że mogę być czasem nieznośna. Ważne jest to, ze teraz będziemy razem. Już na zawsze.

Wyszliśmy z kościoła i posypały się monety. Razem ze Zbyszkiem pozbieraliśmy wszystko. Podprowadził mnie do swojego pięknie wyszykowanego samochodu i pomógł wsiąść. Za nami ustawiła się kolejka aut. Dojechaliśmy do lokalu, gdzie miało odbyć się wesele. Ustawiliśmy samochód najbliżej schodów. Zbyszek wyłączył silnik i z uśmiechem obszedł go. Otworzył drzwi i podał mi rękę, którą natychmiast schwyciłam. Z jego pomocą wyszłam. Ucałował moją dłoń i razem weszliśmy do budynku.
Stoły zostały rozstawione pod wielkimi oknami, środek służył jako parkiet do tańca.
Gabrysia i Kubiak dowodzili całym przedsięwzięciem. Kazali nam się ustawić przed sceną dla orkiestry. Goście ustawieni w kolejce składali nam życzenia i wręczali prezenty. Pierwsza podeszła matka Zbyszka i jej mąż.
- Zbyszku, Aniu… wszystkiego najlepszego- powiedziała.- Jestem taka szczęśliwa, bo wy jesteście szczęśliwi…
- Czekamy na wnuki- dodał Leon.
- Możesz być pewien tato, że się doczekasz. Już ja się o to postaram!- obiecał Zibi przyciągając mnie do siebie.
Zachichotałam.
- Pilnuj go Aniu- mrugnęła do mnie Dominika.
- Dziękujemy- odparłam.
Uściskaliśmy ich. Następnie podszedł Marek z Weroniką.
- Córcia…- miał łzy w oczach.- Kocham cię.
- Wiem tato- uśmiechnęłam się, żeby znów się nie rozpłakać.
- Cieszymy się, że wreszcie jesteście razem. Już na zawsze- dodała Wera.
- Zbyszek.- Marek zwrócił się do siatkarza.- Opiekuj się nią, dobrze? Nie pozwól, żeby coś się jej stało…
- Nie martw się… tato. Będę o nią dbał, jak zawsze.
Na słowo „tato”  lekko się skrzywiłam. Na szczęście nikt tego nie widział.
- Ona jest moim największym skarbem- dodał tato głaskając mnie po policzku.
- Moim też.
Uśmiechnęłam się na tę ich wymianę zdań.
Odeszli. A następny był mój brat i Gabrysia.
- No, księżniczko…- pokręcił głową z uznaniem.- Gratulacje.
Przytulił mnie a następnie podał rękę Zbyszkowi. Razem z Gabrysią ustawił się po mojej stronie, a po drugiej Dziku i odbierali od nas prezenty, które otrzymywaliśmy. Po kolei podchodzili krewni moi albo Zibiego. W końcu przyszła kolej na siatkarzy…
- Ja pierwszy!- odepchnął innych Igła.
- Krzysiek, zachowuj się- syknęła Iwona i posłała mi przepraszające spojrzenie.
Do jej pięknej sukni przyczepiła się mała Dominika, a Sebastian szedł dumnie przy ojcu.
- No! Moi zakochańce- uśmiechnął się.- Ja wiedziałem, że prędzej czy później będę się bawił na waszym weselu! Szczęścia w dalszym życiu, zdrówka- mówił i całował mnie w jeden, to drugi policzek- miłości i gromadki dzieciaków!
Uściskał serdecznie Zbyszka.
- Ja tylko mogę się włączyć do życzeń mojego męża- westchnęła Iwona.- Cieszcie się sobą!
- Dzięki- uśmiechnęliśmy się.
Dominisia patrzyła na mnie wielkimi oczami dziecka. Sebastian podszedł do mnie bliżej i wręczył mi bukiet kwiatów.
- Dzięki Seba!- dałam mu całusa w policzek.
Natychmiast się skrzywił i wytarł część twarzy.
- Blee!
Zachichotaliśmy.
Gdy odchodzili, nadal widziałam wpatrującą się we mnie dziewczynkę. Następni w kolejce był Paweł Zagumny z żoną. Przygarnął mnie jak ojciec i powiedział, że jest dumny. Życzyli nam wszystkiego najlepszego, podobnie jak Łukasz Żygadło i jego żona, oraz rodzina Winiarskich.
- No, to czekamy na małe Bartmanionka!- wyszczerzył się Michał W.
- Może się doczekacie- mrugnęłam.
Wszyscy nawiązywali do dzieci. Ale tak naprawdę jeszcze z Zbyszkiem o tym nie rozmawiałam. I nie wiem, czy on chce. Czy ja chcę… Czy możemy. Nie wiem, czy jestem gotowa na macierzyństwo! Przed ostatni był Mariusz Wlazły i jego Paulina.
- Czułem, że tak będzie- przyznał.- No, to teraz żyjcie w zgodzie i miłości!
Pokręciłam z niedowierzaniem głową, bo wręczył nam jakieś duże pudełko, które Dziku i Adaś położyli za naszymi plecami. I wtedy pojawił się Michał.
- Aniu…- uśmiechnął się.
- Misiek!- rzuciłam mu się na szyję, welon prawie spadł mi z głowy.- Boże, jak ja tęskniłam!
Mimowolnie się rozpłakałam.
- Też tęskniłem- przyznał i się lekko odsunął.- To moja dziewczyna, Teresa.
- Miło mi cię poznać- uścisnęłam ją.
- Dziękujemy, że przybyliście- dodał Zbyszek.
- Musiałem. Nie mogłem opuścić tak ważnego momentu w życiu Anki!
Zamieniliśmy jeszcze klika słów. I się rozstaliśmy. Ostatni podszedł...
- Mój ulubieniec- zaszkliły mi się oczy, gdy go zobaczyłam. Przytuliliśmy się.- Cieszę się, że przyszedłeś...
- Oj, Aniu. Nie mógłbym nie przyjść...- odsunęliśmy się od siebie i spojrzał na Zibiego.- Teraz masz o nią dbać i dawać jej kanapki do pracy!
- Jak zawsze- wyszczerzył się tamten.
Pogadaliśmy chwilę z nim i Angelą. Są parą już prawie rok!
Gdy składanie życzeń dobiegło końca, przyszedł czas na poczęstunek. Usiadłam z moim siatkarzem na wielkich, wygodnych krzesłach ubranych w biały materiał i żółte kwiaty. Orkiestra zasiadła do swoich sprzętów i prowadzący wyszedł na środek z mikrofonem w ręce.
- Witamy młodą parę!- wskazał na nas i się uśmiechnął, wszyscy zaczęli klaskać. Zbyszek objął mnie ramieniem i uścisnął dłonią moją dłoń.- Zaczniemy od obiadu, a następnie zaprosimy do tańca!
Kelnerzy podali do stołów rosół. Tradycyjne danie.
- Czuję, że to będzie niezapomniany wieczór- szepnął mi do ucha Zbyszek.
Rozejrzałam się. Cała sala była ślicznie ustrojona. Biały materiał od żyrandola do żyrandola, niebieskie, białe, żółte, czerwone i zielone balony… A w środku tego wszystkiego Zbyszek. Odwróciłam głowę w jego stronę. Był taki piękny, że nie wiedziałam, czy jest prawdziwy…
Pogłaskałam go po policzku. Schwycił moją dłoń i pocałował. Nachylił się i szepnął mi do ucha:
- Jesteś niesamowicie piękna, wiesz?
Aż się zarumieniłam… chyba nigdy się nie przyzwyczaję!
- Myślę, że to ty jesteś najprzystojniejszy- mruknęłam zażenowana.
- Hej, gołąbeczki! Na przytulanki i czułe słówka będziecie mieli czas w noc poślubną!- zachichotał Łukasz Żygadło.
Siedział dwa wielkie stoły dalej. Tam były miejsca dla siatkarzy. Obok nas zasiadła drużba i najbliższa rodzina.
- Widocznie już się doczekać nie potrafią- zaśmiał się Możdżon.
- Oczywiście wy to wiecie najlepiej- odparłam z uśmiechem.
Po daniach głównych przyszedł czas na zabawę. Pierwszy taniec należał do mnie i Zbyszka. Weszliśmy na parkiet, wszyscy na nas patrzyli.
- Nie zwracaj na nich uwagi- powiedział Zibi.- Teraz jesteśmy tylko ty i ja.
- Wiem- wtuliłam się do jego ramienia.
Gdy muzyka zaczęła grać, pofrunęłam w Zbyszka ramionach aż do gwiazd. Dopóki nie ściągnął mnie na ziemię mój tato. Zatańczyliśmy z rodzicami i wszyscy się dołączyli. No, prawie wszyscy.
Później ja i Zbyszek pojechaliśmy do parku, gdzie fotograf zrobił nam sesję zdjęciową w zachodzie słońca.


Starałam się porozmawiać, zamienić kilka słów z każdym. Większość osób tańczyło, ale byli tacy, co tylko się przyglądali. Taniec z ojcem Zbyszka był… wspaniały. Już wiem, po kim on odziedziczył ruchy taneczne! Gdy przechodziłam między stolikami, zauważyłam Krzyśka. Czekał. Na mnie.
- Co tam, Krzysiu?- zagadnęłam.
- Obrażę się, wiesz?
- Dlaczego?
- Bo jeszcze ze mną nie tańczyłaś!- krzyknął i porwał mnie w wir muzyki.
- A gdzie masz męża?- zapytał.
- Tańczy z Weroniką- wskazałam drugi koniec Sali.
Z uśmiechem położyłam dłoń na jego ramieniu. Po kilku minutach, ktoś podszedł i odchrząknął.
- Mogę prosić?
To był Michał. Igła grzecznie odstąpił mu miejsca i posłał mi spojrzenie: „to jeszcze nie koniec!”. Widocznie ma zamiar wykończyć mnie tańczeniem.
- Jesteś… Aniu, wyglądasz olśniewająco!- stwierdził z wielkim zachwytem.
- Ty też niczego sobie.
Parsknęliśmy śmiechem.
- Dobrze, że ułożyłaś sobie życie. Jesteś szczęśliwa?- popatrzył mi głęboko w oczy.
- Teraz gdy wiem, że jesteś tutaj… nie mogę być bardziej- uśmiechnęłam się.- Naprawdę tęskniłam.
- Uwierzysz, że ja też?!
- No, tylko byś spróbował nie!- zażartowałam.
Przytulił mnie, a potem obrócił wokół mojej własnej osi dwa razy. Potem znów przyciągnął do siebie.
- A ty? Jak ci się układa z Teresą?- zaciekawiłam się.
- Jesteśmy między etapem „miłość do szaleństwa” a „pożądanie”.
- Ale jesteś z nią szczęśliwy?
- Przecież wiesz dobrze, że nigdy nie będę tak jak z tobą. Ale tak, jestem.
Na chwilę zamarłam przy pierwszej części jego wypowiedzi.
- Spokojnie, już się z ciebie wyleczyłem- mrugnął i znów mnie obrócił.- Ale nadal cię kocham.
- Wiem. Ja ciebie też- przyznałam.- Jak… brata.
- Jak siostrę.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Wtedy piosenka się skończyła. Ukłonił się przede mną dwornie i pocałował moją dłoń.
- Myślałam, że jesteś mi winien jeszcze przynajmniej dwie piosenki?
- Obiecuję, że tak będzie. Ale na razie ktoś inny chce z tobą zatańczyć- zerknął za moje plecy.
Odwróciłam się. Zbyszek z uśmiechem mi się przyglądał.
- Mogę prosić, Pani Bartman?- spytał szelmowsko.
- Oczywiście, panie Bartman- wyciągnęłam rękę, a on ją schwycił.
Gdy się obróciłam by podziękować Miśkowi, jego już nie było. Tańczył z Teresą. Zbyszek natomiast nie zwracając uwagi na to, że wszyscy patrzą, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Ale z takim żarem, że myślałam, że spłonę!
- Moja, na zawsze- mruknął prowadząc mnie w tańcu.
- Jak tam taniec z Werą?- spytałam zaczepnie.
- Ach, moja teściowa jest przeurocza! I chyba wcale nie ma mi za złe, że porwałam serce jej córki…
- Nie mieli w tej kwestii nic do gadania- stwierdziłam.- Nie dało się oprzeć takiemu przystojniakowi…
- Ach, więc teraz jestem przystojny Gargamel?
- Zawsze byłeś.
- Chyba nie powinienem się z tym kłócić.
- Nie. Nie powinieneś- zachichotałam.
Wieczorem impreza się rozkręciła. Dzieci szalały śpiewając i tańcząc. Dominika Ignaczaków i Zosia Majki Bartman zaczęły się dogadywać. Sebastian bawił się z Oliwerem. A ja?
Właśnie szykuję się do rzucenia welonem. Ale najpierw panowie. Zbyszek ściągnął muszkę i odwrócił się tyłem.
- Tylko celuj we mnie!- krzyknął Kosok.
- Się robi! Jeszcze jakieś życzenia?
- Nie zapominaj o mnie!- Bartek Kurek stawał na palcach i próbował przecisnąć się przed Grzesia.
- A myślałam Bartoszu, że zawsze będziesz singlem?
- Znudziła mi się ta rola- wyszczerzył się.
Kiedy wszyscy się ustawili, Zbyszek odwrócony tyłem, rzucił swoją muchą. Wpadła między dwóch bijących się o nią siatkarzy. Nawet nie wiedziałam, że Kosa ma tyle energii! Wszyscy się patrzyli na tę scenę i śmiali. Nowakowski tylko się schylił i podniósł rzecz należącą do pana młodego.
- Gdzie dwóch się kłóci, tam trzeci korzysta!- podniósł triumfalnie ręce.
I wtedy Kurek sprzątnął mu ją z dłoni.
- Hej, złodzieju!
Zaczęli się sprzeczać, a wtedy Igła i Dziku się dołączyli.
- Hej!- wrzasnął libero.- Podzielicie się.
- Dobra, poddaję się- wycofał się Nowakowski i podszedł do swojej dziewczyny.
Teraz przyszła kolej na mnie. Dziewczyny, które się bawiły podeszły i czekały. Zdjęłam biały welon. Spojrzałam po ich twarzach.
- Niebieskooka blondynka- szepnął Zbyszek, schodząc.
Marta nie brała udziału tylko patrzyła, co się stanie. Obróciłam się plecami do widowni i rzuciłam z wielkim zamachem moją białą koronę. Wpadła wprost pod nogi dziewczyny, o której mówił Zibi. Wyszczerzyłam się zadowolona.
- No, to teraz czekamy na taniec!- klasnął w dłonie Adaś, siedząc obok Gabrysi (z wielkim brzuchem).
Siatkarze skrzywili się do siebie, a biedna dziewczyna nie wiedziała co ma robić. Pierwszy podszedł Kurek, a za nim Grzesiu. Objęci, razem z blondynką, tańczyli najwolniejszą piosenkę, jaką kazałam puścić orkiestrze. Z zachwytem chodziłam obok nich.
- Przestań, bo gnieciesz mi koszulę, Kosa!- syknął Bartek.
- Nie widzisz, że mnie tez jest ciężko? Wystarczyłaby ta piękna pani. Bez ciebie! Jesteś za duży. I wcale nie chodzi mi tutaj o wysokość, a o masę…
Swoją drogą ta dziewczyna ( moja dalsza kuzynka ), wygrała dzisiaj życie. Tańczy z dwoma przystojnymi siatkarzami! Chyba tak samo o tym myślała, bo wcale nie miała kwaśnej miny. O, nie, nie. On była w siódmym niebie!
- Musiałeś się tak ciepać po tę muchę?- mruknął Kurek.
- Przecież pierwszy ją złapałem, co ty ode mnie chcesz?
- Kłócicie się jak stare, dobre małżeństwo- zachichotał Igła.- A tak propos, Aniu chodź no tutaj ze Zbyszkiem do mnie!
Podeszliśmy, a on podał nam jakąś kasetę.
- Co to jest?- zapytał Zbyszek.
- Taki dodatkowy prezent. Możecie go puścić zaraz po tym romantycznym tańcu- wyszczerzył się.
- Ale jak?- dopytałam.
- Wszystko załatwiłem. Idźcie do tego gościa za bębnami- wskazał na scenę.
Zibi wszystko załatwił i po pięciu minutach, każdy ze swojego miejsca przy stole oglądał film. Ale nie byle jaki film! O, żebyście wiedzieli, jaki!
Wszystkie sceny (no, prawie! Te najbardziej niecenzuralne wyciął) połączył w całość. Na pierwszym slajdzie pisało: „Dla moich zakochańców!”. Wstawił moje pierwsze słowa w Igłą szyte, pierwsze sprzeczki z Bartmanem… I to, jak go goniliśmy, bo nagrał nas śpiących razem! Wymiany zdań na stołówce…
Nie mogłam tak siedzieć. Razem ze Zbyszkiem podeszliśmy do niego. Ze łzami w oczach uściskałam go mocno. Wstał.
- Boże, Krzysiu… jesteś niesamowity! Dziękuję- pocałowałam go w policzek, potem drugi, i jeszcze raz w prawy…
- No już, dobrze! Do całowania masz teraz jego- wskazał na Zbyszka.
- Dzięki Igła- również uściskał go Zibi.- To chyba najlepszy prezent, jaki mogłem od ciebie dostać!
- Zgadzam się- przyznałam.
- Ta, dzięki wam odkryłem swój talent do komputerów i robienia filmów… Może jakiś własny, taki o siatkówce zrobię?...- zamarzył.
- Jesteś najlepszy!- znów go uściskałam.
- Wiem… ale zaraz mnie udusisz i będę w nie najlepszym stanie- wydusił.
Z uśmiechem usiedliśmy na swoich miejscach. Kolejny posiłek, a potem kolejna zabawa.
O północy na salę wjechał wielki, trzy piętrowy tort. Z pomocą Zbyszka, Kubiaka i Adama (zastąpił Gabrysię, żeby nie musiała dużo chodzić, serio ma duży brzuch, chyba już większy od niej całej) rozdaliśmy każdemu z gości po kawałku. Ale przed tym zaśpiewali nam głośne „sto lat”.
W końcu po rozlaniu szampana, Leon wstał.
- Chciałbym wznieść toast… z krótkim przemówieniem- ogłosił.
Spojrzałam na Zibiego. Z ciekawością zaczęliśmy słuchać jego ojca.
- Chciałbym powiedzieć, że bardzo się cieszę… że Zbyszek znalazł sobie tak wspaniałą kobietę, jaką jest Ania- uśmiechnął się do mnie.- Nie mówię tego z przymilności. Przyznaję, że na początku nie chciałem, aby mój syn miał cokolwiek z nią do czynienia. Cały czas miałem w głowie to, co zrobiła mu poprzednia dziewczyna. Uważałem, że Anna wykorzysta go i zostawi. – Przy tych słowach posłał mi przepraszające spojrzenie i gestem uspokoił wzburzonych siatkarzy.- Wiem, myliłem się. Nie miałem prawa oceniać cię tak szybko… Inna sprawa, że o tym, iż mój syn ma dziewczynę dowiedziałem się przez telewizor.- Zachichotałam razem ze Zbyszkiem. To było wtedy, gdy pocałował mnie przed kamerą po meczu…- Nie ważne. Byłem zły i muszę za to bardzo przeprosić. Myślałem, a nawet miałem nadzieję, że Ania się podda, gdy tylko zobaczy, jak bardzo nie chcę by była ze Zbyszkiem. Nawet nie wyobrażałem sobie, jak bardzo się myliłem. To chyba ją jeszcze bardziej napędzało do tego, aby utrzeć mi nosa! Po raz pierwszy zmieniłem zdanie o tobie, po tym wybuchu w galerii. Tutaj w Rzeszowie. Wyobraźcie sobie, że podczas spacerowania między sklepami, ona nakrzyczała na mnie, jak bardzo nie doceniam swojego syna. Jak bardzo go ranię od tylu lat! Na początku strasznie się wkur… wkurzyłem- poprawił się szybko.- Ale potem zrozumiałem, że Anna ma w stu procentach rację. Pozwólcie, że teraz powiem przepraszam z szczerego serca. I mam nadzieję, że Zbyszek ze swoją żoną mi wybaczą i będą w zgodzie żyli długo i szczęśliwie!
Na słowo „żona” nieźle mnie zmroziło. W pierwszej chwili nie wiedziałam o kogo chodzi.
- Oczywiście, tato- powiedzieliśmy w tym samym momencie i się zaśmialiśmy.
- No, to zdrowie pa…
- Hej! A ja to co?!- wkurzył się Igła.
No tak.
- Ja tylko chciałem powtórzyć, że od początku wiedziałem.
- Ale co wiedziałeś, Igła?- dopytał Magneto, bo widocznie libero na tym chciał zakończyć swoją wypowiedź.
- No… że oni będą razem. Poznali się w taki romantyczny sposób i w ogóle. Nawet nie wiedziałem, że Zibi ma takie dobre serce. Ba, że w ogóle ma serce!- zażartował.
Wszyscy zachichotali.
- No, ale wracając do tematu… To się czuło.
- Ja to widziałem po Zbyszku, że on się zmienił. Zmienił na dobre, odkąd poznał Anię- dodał wstając Dziku.
- Cóż, sama byłam zdziwiona. Na Razie nie pasuje mi stwierdzenie do niego „mąż”, czy „małżeństwo”- wtrąciła Gabrysia.
Po tym dostali wielkie brawa i wstał mój tato.
- Nie mam przygotowanej mowy, kartki i innych dziwnych rzeczy- zaczął.- Ale chciałbym powiedzieć, że cieszę się z wyboru mojej córki. Znalazła dobrego mężczyznę. Mam nadzieję i życzę wam tego, żeby wam się układało we wspólnym życiu. Zdrowie młodej pary!
- Zdrowie!- odkrzyknęli wszyscy i wypili swojego szampana.
Gabi musiała zadowolić się soczkiem. Zaraz po tym wszyscy krzyczeli
- Gorzko, gorzko!
Zbyszek nie kazał im długo czekać. Nachylił się i namiętnie mnie pocałował. Rozległy się brawa. Po zjedzeniu tortu my się zmyliśmy, zostawiając bawiących się gości. Ostatnie co ujrzałam, to śmiejących się siatkarzy.
Zbyszek otworzył przede mną drzwi do swojego samochodu. Wsiadłam. On też. Jechaliśmy do jego mieszkania. Przynajmniej tak mi się zdawało, póki nie zorientowałam się, że skręcił w niewłaściwą drogę.
- Zbyszek, nie pomyliłeś się? Mieliśmy jechać tam- wskazałam.
- Spokojnie, kochanie. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką?
- Zobaczysz. Jakbym ci teraz powiedział, nie byłaby to już niespodzianka- wziął moją dłoń i ucałował wewnętrzną stronę.
Hm, co to może być? Próbowałam odnaleźć jakiś punkt odniesienia, znajomy znak, lub cokolwiek innego. Niestety nie znałam tej drogi. Czekałam więc cierpliwie, nieźle zaciekawiona. Przejeżdżaliśmy przez troszkę zalesioną drogę, więc chciałam zapytać, o co chodzi. Wtem przed nami ujrzałam znaną mi ulicę. A potem dom. Mój i Zbyszka.
- Ale, jak?- byłam w szoku.- Przecież jeszcze go nie wykończyliśmy!
- Aniu. Myślisz, że Zbigniew Bartman mógłby nie dotrzymać słowa tobie złożonego? Obiecałem, że będzie gotowy. I jest- uśmiechnął się parkując auto na placu.
Wyszedł, obszedł samochód i otworzył mi drzwi.
- Pani Bartman…
Wyszczerzył się do mnie dumnie.
Wyszłam więc i w tym momencie straciłam grunt pod nogami. Zamknęłam oczy przygotowana na najgorsze, ale wtedy poczułam, że się unoszę. Zbyszek wziął mnie na ręce i niósł przed drzwi. Bardzo ładne, solidne drzwi z wizjerem. Po prawej stronie było małe okienko. Przekręciłam klucz w zamku. Na jego rękach weszłam do domu. Postawił mnie i oświecił światło.
- Łał- wydobył się głos z mojego gardła.
Cóż, prawdziwe łał. Było dokładnie tak, jak chciałam. Ganek i przedpokój były umalowane na żółto z pomarańczowymi i czerwonymi słonecznikami. W ganku stał elegancki wieszak i mała szafka na buty. Przeszłam dalej. W przedpokoju komoda i miękki dywan. Salon został połączony z kuchnią. Chciałam tam iść, ale wtedy jego dłoń chwyciła moją.
- Nie widziałaś wszystkiego- szepnął i znów chwycił mnie w swoje ramiona.
Wniósł na piętro mój cały ciężar ciała po krętych schodach. Przeszedł przez długi korytarz i otworzył drzwi po prawej.
- O, Boże!- krzyknęłam.
W moich oczach zalśniły łzy. Właśnie ujrzałam sypialnie z moich snów. Piękne łóżko z kwiecistą pościelą, duże okno zapewne z balkonem, nad łóżkiem, na suficie były przyczepione wielkie lustra, ta jedna ściana w tapecie, reszta umalowana. I szafa z lustrem i małą toaletką.
- Podoba ci się?- spytał.
- Jest pięknie- wyszeptałam.
Obróciłam się do niego przodem, chwyciłam jego twarz w swoje małe dłonie i pocałowałam.
- Kiedy zdążyłeś to wykończyć?- zapytałam nabierając powietrza.
- Zmobilizowałem się, żeby to skończyć. Czas się znalazł- odparł całując mnie.
- Kocham cię. Tak bardzo cie kocham!- zawiesiłam ręce na jego szyi.
- Tez cię kocham. Dlatego się z tobą ożeniłem.

Uśmiechnęłam się. Tak, teraz jest idealnie.




----------------------------------------------------------

Witam wszystkich :)

To jeszcze nie jest ostatni rozdział.
Razem z pisaniem tego u góry, wiążą się moje silne emocje. Starałam się, aby wszystko było idealne, choć nigdy tak naprawdę nigdy nie jest, jak chciałabym aby było.

Mam w planach stworzyć nowego bloga. 
Jeżeli chcielibyście przeczytać jeszcze jedno moje jakieś opowiadanie, proszę - skomentujcie :)
Po prostu nie chcę czegoś tworzyć, a nikt tego nie będzie czytał. Bo pisze dla Was. 

Dziękuję Kochani za ponad 42tys. wyświetleń <3 

Przepraszam za błędy!
 


4 komentarze:

  1. Wiedziałam, że ten rozdział w Twoim wykonaniu będzie cudowny! Jestem strasznie zadowolona, że tak świetnie im jest ze sobą. I Igła.. Jak zawsze się śmiałam :D I jeżeli o mnie chodzi, to już wiesz, że ja czekam na kolejnego Twojego bloga Kochana:*

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku,świetny! <3 kocham tego bloga <3 rozdział cudowny, taki romantyczny, jak każdy zresztą. <3 czekaam na next'a ;) a co do nowego bloga, to zachęcam Cię do podjęcia się tego wyzwania, bo czytelnicy się znajdą, do tak wspaniałych dzieł. ;) buuuziole ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. http://you-make-me-brave.blogspot.com/ zapraszam do mnie! :*
    No pewnie, że będę czytać następnego! Wszystko twojego autorstwa jest przecudowne <3

    OdpowiedzUsuń