15 października 2014r.
- Aaaaa!
Mój przeszywający krzyk słychać pewnie w całym budynku. Chyba, że mają tutaj dźwiękoszczelne ściany.
- Proszę głęboko oddychać- powiedziała miła kobieta w białym ubraniu.
Jakim cudem jestem na porodówce?
Nie mogę myśleć. Znowu wrzasnęłam. Muszę odciągnąć myśli bo zaraz mnie rozerwie od środka!
A więc, jak to się stało?
Całkiem niedługo po przyjeździe z Hiszpanii…
Stałam w kuchni mieszając w garnku sos. Postanowiłam dziś zrobić pyszną kolację dla Zbyszka po wieczornym treningu. Rano odwiedziła mnie Gabi z dzieckiem. Mała rośnie w oczach! Przy tym, jak oni się nią opiekują… sama chciałabym mieć. Nie wiem czemu, ale Zibi unika momentów gdy Gabi przychodzi z Martynką. Nie raz widziałam u niego tęskne spojrzenie do małej.
Błądząc w takich myślach, usłyszałam samochód wjeżdżający na plac. Zdziwiona spojrzałam na zegarek na ścianie. Jest dopiero dziewiętnasta…
Zaraz potem mój mąż wpadł do domu trzaskając drzwiami frontowymi.
- Zbyszek? To ty?- krzyknęłam. Nie odpowiedział, ale wpadł do kuchni i chwycił mnie w pasie i obrócił do siebie.- Co… się stało? Wróciłeś wcześniej! Boże, nie mów, że urwałeś się z treningu!- przeraziłam się, który to już będzie raz. A najbardziej wkurza mnie to, że to przeze mnie.
Zbyszek nadal nic nie mówił. Po prostu przyciągnął mnie brutalnie do siebie i pocałował. Łyżka wypadła mi z dłoni. Objęłam go za szyję i oddałam pocałunek natychmiast. Po chwili oderwał się ode mnie.
- Nie mogę już czekać- rzekł podnieconym głosem.- Chcę mieć z tobą dziecko.
Te słowa nie zaskoczyły mnie wcale. Co jakiś czas wracaliśmy do tego tematu. Ale tym razem on powiedział to bardzo poważnie. Patrzył mi w oczy i czekał na moją reakcję. Gdy nic nie mówiłam, po prostu wsunął jedną rękę pod moje kolana, drugą na moje plecy, podniósł i pocałował tuląc do siebie, jak małe dziecko.
Szybko przemierzył kuchnię, korytarz i schody na górę. Otworzył nogą drzwi do naszej sypialni i położył mnie na łóżku nie odrywając ust od moich. Ściągnął swoją granatową bluzę i moją bluzkę. Nagle coś mi się przypomniało.
- Sos!- krzyknęłam.- Nie wyłączyłam sosu!
Zibi jękną, wstał i poleciał na dół. Po dwudziestu sekundach zastał mnie w tej samej pozycji co wcześniej. Znów zaczął mnie całować.
Podjęłam już decyzję. Chce mieć dzieci ze Zbyszkiem.
Z myślenia o tamtym wieczorze wyrwał mnie najmocniejszy ból.
- Gratuluję, ma pani zdrowego chłopca- ogłosiła położna.
Po chwili wręczyli mi niemowlę do rąk. Ile to trwało? Chwyciłam delikatnie małe ciałko.
- O Boże…- łzy szczęścia wypłynęły no moje policzki.- Jesteś śliczny!
Pocałowałam maleństwo w czółko i rączkę. Patrzył na mnie błękitnymi oczkami. Urwał mi się film, gdy odebrali mi mojego małego Zbyszka.
***
- Cześć, kochanie- powiedział głaskając mnie po głowie.
- Hej- uśmiechnęłam się i usiadłam wyżej.
Nagle obleciał mnie strach.
- Gdzie on jest?!- spanikowałam.- Gdzie mój syn?!
Zbyszek podszedł do mnie bliżej i pocałował uspokajająco w usta.
- Spokojnie, Aniu. Zaraz pielęgniarka go przyniesie.
- Widziałeś?
Kiwnął przecząco głową. Wyjaśnił mi, że zemdlałam na kilka minut. Przytulił mnie do siebie. Wtedy drzwi się otworzyły i weszła niska brunetka w białym ubraniu. Na rękach niosła zawiniątko. Przykryłam dłonią usta, gdy zorientowałam się, że to moje dziecko. Zbyszek wstał. Wiem, że również jest wzruszony. Pielęgniarka podała mi noworodka i pokazała, co mam zrobić. Gdy nakarmiłam maleństwo, zostawiła nas z nim samych. Zibi zajął miejsce obok mnie na materacu i objął ramieniem całując w skroń.
- Jak go nazwiemy?- zapytał patrząc na niemowlę.
- Mam kilka pomysłów…- przyznałam.
- No, to się pochwal- zachęcił.
Drugą rękę położył na mojej i kciukiem głaskał maleństwo po rączce.
- Hm. Radek?
Zbyszek uśmiechnął się do mnie, a potem pocałował.
- Ślicznie, kochanie- przyznał z uznaniem.
23 grudzień 2021r.
- Spróbuj i
nie oszukuj!
- Ja nie oszukuję, kochanie. To nie moja wina, że wszystko
co ugotujesz jest wprost przepyszne!
Zachichotałam i przystawiłam mu do ust łyżkę z kapustą na święta. Spróbował
i oblizał usta.- Pyszne- wyszeptał.
- Miałeś mówić prawdę!- wkurzyłam się.
- Nie kłamię- pocałował mnie w usta.
Jak zawsze oddałam szybko pocałunek. Puściłam łyżkę i objęłam go za szyję. Usłyszeliśmy tupanie małych stóp w kuchni. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na Radka, który prowadził młodsze rodzeństwo.
- Co się stało?- spytał Zbyszek.
- Cały czas płaczą!- poskarżył się chłopak.
- Pewnie jesteście głodni- stwierdziłam i wzięłam na ręce czteroletniego Antosia. Zbyszek zrobił to samo z Julką. To bliźniaki, które przyszły na świat 2 kwietnia 2017 roku. – Radek, przyniesiesz ich butelki?- uśmiechnęłam się do syna, który pobiegł do salonu.
- Daj, wezmę ich- zaproponował Zbyszek odbierając mi Antka. Wtedy przyszedł starszy syn i położył buteleczki bliźniaków na blacie na wysepce.- To co? Idziemy oglądać Smerfy?
- Ale ja wybieram odcinek!- krzyknął Raduś i uciekł przed telewizor, a za nim poszedł Zibi z bliźniakami pod pachami.
Śmiali się głośno.
Odwróciłam się do lodówki i podgrzałam mleko. Gdy temperatura była odpowiednia, wlałam do naczyń i wyszłam z kuchni.
Przechodząc przez korytarz, mój wzrok padł na kolekcję medali Zbyszka i kilku moich. Na honorowym miejscu wisiał złoty z Igrzysk Olimpijskich w Rio z 2016r. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Nie mogłam przy nich wtedy być, bo zajmowałam się dzieckiem (do tego byłam w ciąży). Kibicowałam przed telewizorem razem z pierwszym synem, Gabrysią, Adamem i ich córką Martynką. Od małego uczyliśmy swoje dzieci kochać sport, a dokładniej siatkówkę. Teraz Martyna chodzi na dodatkowe zajęcia z siatkówki, które prowadzą nasi siatkarze. Antoś bardzo ich polubił. Na szóste urodziny dostał od nas piłkę. I chyba od tego się zaczęło, że poprosił Zbyszka, aby ten nauczył go grać. Lubią sobie poodbijać w ogrodzie. Westchnęłam i udałam się prosto do salonu.
Na kanapie pośrodku siedział Zibi. Na kolanach miał Julkę, a po obu stronach chłopców. Wszyscy byli wpatrzeni w telewizor. Nawet Bobek, który miał własne legowisko w kącie pomieszczenia. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok. Wszystkie moje skarby w jednym miejscu…
- Proszę- podałam bliźniakom butelki. Nie mogłam się powstrzymać i każdego pocałowałam w policzek.
- A ja?- spytał rozpaczliwie Zbyszek.- Ja też chcę buziaka!
- Ty dostaniesz specjalnego- mrugnęłam i nachyliłam się nad nim całując w usta.
Wyszczerzył się, gdy się odsunęłam i usiadłam w fotelu. Jork podbiegł i skoczył mi na kolana. Pogłaskałam go i patrzyłam na moją rodzinę. Gdy zjedliśmy kolację, Zbyszek przyniósł z piwnicy wielką choinkę i pudła z bombkami. Rozłożyliśmy gałęzie i zaczepiliśmy lampki i łańcuch. Potem pomogliśmy dzieciakom w zawieszeniu innych dekoracji i oczywiście cukierków, o co upomniał się Radek.
- To kto w tym roku wiesza gwiazdę?- zapytał Zbyszek trzymając złoty przedmiot w dłoni.
- Ja!- podniósł do góry ręce najstarszy syn.
- A nie przypadkiem Julka?- uśmiechnęłam się. Chłopiec zrobił smutną minę, ale zgodził się gładko. Zibi podniósł dziewczynkę, a ta nałożyła na górną gałązkę gwiazdę. – Pięknie!
- Śnieg pada!- ucieszył się Radek i pobiegł do okna a za nim Antoś i Bobek.
Przez resztę wieczoru przyglądaliśmy się spadającym płatkom śniegu.
5 kwiecień 2031r. ( Radek 17lat; Julia i Antek 14 lat)
- Re-so-via! Re-so-via!
Cała hala ludzi zaczęła krzyczeć. A w tym ja, Zbyszek, Julka, Gbi, Adam, Martyna i Ignaczakowie. Właśnie odbywa się finałowy tie-break w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w siatkówce. AKS Rzeszów kontra Volley Rybnik. W pasiastym, biało-czerwonym stroju na pozycji atakującego gra Radek, a jako przyjmujący Antek. Jestem taka dumna!
- Proszę Państwa! Zagrywa Mateusz Nowakowski.
Cichy Pit ożenił się i ma syna Mateusza. Praktycznie wszyscy mają dzieci, które grają w siatkówkę. Nawet mój ulubieniec Szymon.
- I blok! Piłka setowa dla Rzeszowa!- rozległ się głos.
Flot Nowakowskiego na przyjmującego z Rybnika. Piłka na linię trzeciego metra, atak atakującego. Nasz blok zadziałał i piłka po naszej stronie. Libero Michał Kosok ( syn Kosy i Marty) obronił, Adrian Drzyzga wystawił do Radka… Punkt!
Rzuciłam się na szyję Zbyszka i mocno przytuliłam. On również był bardzo szczęśliwy. Julka piszczała głośno i pomachała, bracia jej odmachali.
***
- Mamo…- jęknął Antek.
- Pokażcie medal- uśmiechnęłam się. Wręczyli mi go, a ja dokładnie obejrzałam.- Kolejne do kolekcji!
- Mati!- pisnęła Julka i zawiesiła się na szyi młodego Nowakowskiego. Ten nachylił się i ją lekko pocałował. To dla mnie nie nowość, że są razem. Od półtora miesiąca… Rozmawiałam z nią o tym. Tak jak z każdym synem. Mówimy sobie wszystko.
- Wsiadajcie do samochodu!- rozkazał Zibi.- Mamy niespodziankę z mamą.
Zrobili jak kazał i zajechaliśmy do naszego domu. A tam czekali już na nas goście.
- Babcie i dziadkowie?- spytał z niedowierzaniem Antoś.
- Chcieli wam pogratulować. Potem będzie małe przyjęcie- odparłam.
Dominika i Leon przeprowadzili się do Rzeszowa. Stwierdzili, że nie mogą mieszkać tak daleko od wnuków. Spędziliśmy razem godzinę, później oni pojechali. Za to Weronika i Marek zostali chwilę dłużej. Mężczyźni siedzieli w ogrodzie (w tym moi synowie), a my w kuchni. Robimy przekąski na wieczornego grilla.
- A ty Julka? Będziesz grać?- zainteresowała się Wera.
Dziewczyna położyła kolejną kiełbaskę na talerz.
- Gram przecież…
- Ale tak na poważnie…
- Nie. Znaczy… gram. Chodzę na treningi. Ale wiesz, to raczej tak dla zabawy. No i dzięki ćwiczeniom mam dobrą figurę- wyszczerzyła się.
Poszła do swojego pokoju się przebrać, bo została godzina aż przyjdą pierwsi goście. Pokoik dla dziecka stał się sypialnią Antka i Radka, a sypialnię gościnną przerobiliśmy na pokój Julki.
- Ja też się już zbieram- uśmiechnęła się Weronika. – Nie będziemy wam przeszkadzać.
- Nie przeszkadzacie…- zaprotestowałam, gdy wyszłyśmy do ogrodu.
- Marek, jedziemy!
- Już, już…
Uściskali wszystkich.
- Miłej zabawy!- Marek podszedł do mnie i uściskał.- Miłej zabawy, córcia.
Odprowadziliśmy ich i przygotowaliśmy wszystko. Przed czasem przyjechała Gabrysia z rodziną. Martyna od razu poszła do Julki.
- Kochana! Jestem głodna jak wilk- wyszczerzyła się przyjaciółka i cmoknęła mnie w policzek.
- Chodźcie do ogrodu- uśmiechnęłam się i przytuliłam brata.
Nie zdążyłam zrobić za nimi kroku, gdy ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i moim oczom ukazał się Igła, Iwona, Seba, Dominika, Nowakowscy, Grzesiu Kosok z Martą i synem Michałem.
- Jesteśmy pierwsi?- ucieszył się Krzysiek.
- Drudzy- mrugnęłam.- Wchodźcie, zapraszam.
Weszliśmy do ogrodu. Młodzi siedli razem, a my starzy przyjaciele razem. Potem dołączył Dziku z Moniką i córką Anią. Podobno tak jej dali na imię na moją cześć. Następnie przyjechał Bartosz Kurek z żoną, córką i synem, Możdżon, Winiar i Ziomek z rodzinami.
Wszyscy razem…
Siedziałam w objęciach Zbyszka na drewnianej ławce w towarzystwie siatkarzy. Dalej siedzieli młodzi w swoim towarzystwie.
- Spójrz Anka, chyba zostaniemy teściami- wyszczerzył się Cichy, wskazując podbródkiem Julię i Mateusza.
- To czternastolatki- zaprotestował Zibi.
- Tak bardzo nie chcesz być ze mną rodziną?- zrobił smutną minkę.
- Byłoby super- przyznałam.
- Nie ma Gumy?- spytał Łukasz Żygadło.
- Nie mógł przyjechać- wyjaśniłam.
- Po prostu mu się nie chciało. Stary leń…- mruknął Krzyś.
- A ty to taki młody?- szturchnął go Kubiak.
- Nie jestem stary!- zbulwersował się.- Te zmarszczki to skutek ciągłego śmiania się.
- Jasne, jasne- zachichotał Bartek.
Nadal się sprzeczali. Wtedy zobaczyłam, że Radek trzyma za rękę swoją dziewczynę Wiktorię. Są ze sobą od ponad roku. Ona jest bardzo ładna, szczupła brunetka o brązowych oczach. Pomachała mi, gdy tylko mnie zobaczyła. Odmachałam i się szeroko uśmiechnęłam. Radek szepnął jej coś do ucha i pociągnął w stronę przyjaciół.
- Igła, kiedy kolejny artykuł?- przerwałam ich sprzeczkę. Tym razem, kto jest najmłodszy…
- Za miesiąc Przegląd Sportowy ma wydrukować o młodym pokoleniu siatkówki.
- W tym o twoim synu? Jako utalentowany Libero młodej reprezentacji?
No tak… Sebastian jest w młodzieżowej reprezentacji. I powiem szczerze, że wyrasta na najlepszego Libero kraju, jak nie świata. Poza tym zaczął grać w Plus Lidze. Jak tata…
- Nie tylko- uśmiechnął się.
- Wiecie co?- odezwał się do tej pory milczący Winiarski.- Cieszę się, że mogliśmy się tu spotkać… Wszyscy razem.
- Czekaj!- krzyknął Kurek.- Tylko wyciągnę chusteczkę…- zaczął udawać, że szuka po kieszeniach. Zachichotaliśmy.
- Kolejny grill u nas- wyszczerzył się Marcin Możdżonek.- Zapraszam do Kędzierzyna, nie Hania?
- Z chęcią. Będziemy musieli to powtórzyć.
- Jedziecie dziś?- zapytał Zbyszek.
- Nie, zatrzymamy się w hotelu- wyjaśnili. Większość tak zostawała.
- Jak coś, możecie u nas przenocować- zaproponowałam.
- U nas też jest miejsce- wtrąciła Iwona.
- Mamy już zarezerwowane pokoje, ale dzięki- powiedział Możdżon.
- A wy?
Przystało na tym, że Bartek Kurek oraz Kubiak z rodzinami zostaje u Igły, Winiarscy u Kosoka. Ziomek stwierdził, że ma tutaj rodzinę i załatwiony nocleg. Więc wszystko się ułożyło.
Gdy większość się zebrała, młodzież stwierdziła, że idą na spacer. Poszli, a ja Zbyszek, Dziku i Monika sprzątnęliśmy bałagan. Gdy w miarę było ogarnięte, usiedliśmy w salonie. Bobek nadal biegał po ogrodzie.
-Dzięki za pomoc.
- To my dziękujemy- uściskała mnie Monika.
- Ale już wychodzimy- wyjaśnił Dziku.
Pożegnaliśmy się a ja udałam się do kuchni.
Za mną wszedł Zbyszek. Pomógł mi wkładać naczynia do zmywarki. Kiedy skończyliśmy, odwrócił mnie przodem do siebie. Lekko pocałował i przytulił do siebie. Westchnęłam rozkoszując się jego wodą kolońską, którą dostał ode mnie na urodziny. Zamknął mnie w swoim uścisku.
- Nie wiem, jakim cudem ty mnie nadal kochasz- szepnęłam w jego usta.- Nie jestem już młoda, piękna, zgrabna, wysportowana…
- Kochanie, dla mnie zawsze byłaś, jesteś i będziesz piękna. Nie zależnie od wieku. Związałem się z tobą już na zawsze, bo cię kocham. Jesteś moim szczęściem, życiem, światem. Obiecałem być przy tobie w zdrowiu i chorobie. I słowa dotrzymam. Mamy piękne dzieci, już prawie dorosłe. Chcę z tobą przeżyć starość, wieczność. Bo bez ciebie moje życie nie byłoby tak piękne! I mimo tych wszystkich drobnych sprzeczek, co potem i tak kończy się godzeniem w sypialni- trzasnęłam go w ramię zarumieniona. Zachichotał.- Mimo tych sprzeczek, jestem szczęśliwy. Bo jesteś u mojego boku.
- Piękna mowa- wyszczerzyłam się i znów go pocałowałam.
Wtedy usłyszeliśmy chrząknięcie.
- Błagam was… znowu?!- jęknął Antoś.
Zachichotaliśmy i lekko od siebie oderwaliśmy.
- Och, Antek!- westchnęła z dezaprobatą wchodząc za nim Julka.- Nie masz pojęcia, co to jest miłość…
- On po prostu jeszcze nie jest doświadczony- zaśmiał się głośno Radek (miał śmiech jak Zibi). Przeszedł obok brata i żartobliwie szturchnął w ramię.
Takim to sposobem przez chwilę mieliśmy zapasy na własnych oczach.
- Chłopcy…
Na mój ton głosu przerwali. Julka pisała coś na telefonie, oparta o szafki kuchenne. Antek otworzył lodówkę i wyjął sok pomarańczowy, który tak jak ja uwielbiał. Nalał sobie do szklanki.
- Możesz mi też nalać..
- Zapomnij Radek- syknął.- Obsłuż się.
Usiedli do stołu i również wyciągnęli komórki.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Zibi poszedł otworzyć. Gdy wrócił, za nim wszedł Adam i Gabrysia.
- Stęskniliście się?- uśmiechnęłam się do nich.
- Zapomniałam torebki- wyjaśniła Gabi.
- Jak zwykle roztrzepana- westchnął Homi.
- A co wy na to, żebyśmy obejrzeli razem jakiś film?- zaproponował Zbyszek podchodząc do mnie i obejmując. – Zostaniecie?
Spojrzeli po sobie.
- W sumie czemu nie…- wzruszyła lekko ramionami przyjaciółka.
- A wy?- podniosłam brew na dzieciaki.
Myślałam, że się nie odezwą. Lub odmówią i pójdą na górę na laptopy. O dziwo uśmiechnęli się i schowali komórki do kieszeni jak jeden mąż.
- Ale ja wybieram film!- podniosła rękę Julka.
- Hej! Nie… Ja się nie zgadzam!- interweniował Antoś.- Znów pewnie jakaś komedia romantyczna…
- Nie przesadzaj… Zmierzch to nie romantyczna!- oburzyła się.
- Tym razem stanę po stronie Antka- przyznał Radek, gdy weszliśmy do salonu i zajęliśmy miejsce na kanapie i w fotelach. Bobek ułożył się pod stolikiem.
- Cholerna solidarność facetów- syknęła dziewczyna. Nie przeraziło mnie słowo „cholera”. W tym domu często jest używane.
- Żadnych horrorów!- ostrzegłam. – Nadal mam traumę po tamtych…
Starsi od razu zrozumieli o co chodzi. Dzieciaki podniosły pytająco brwi.
- Kiedyś wam opowiemy- obiecał Zibi.- A jak się nie zdecydujecie zaraz na film, to ja wybiorę.
- Nie, bo ja- poprawił Homi.
- Jakim prawem?
- Jestem gościem!
- Znów się zaczyna- zachichotała Gabi. Również się zaśmiałam, gdy dwóch przyjaciół się sprzeczało o film.
- Dobra!- krzyknęła Julka.- Niech będzie cokolwiek.
Uśmiechnęli się triumfalnie. Zbyszek mrugnął do mnie. Chłopcy puścili jakiś nowy dramat. Wtuliłam się do Zibiego.
Nagle zrobiło się cicho i w tle tylko było słychać lektora. Spojrzałam po wszystkich. Poczułam, że mój mąż na mnie patrzy. Podniosłam na niego oczy i się uśmiechnęłam. Cmoknął mnie lekko w usta i zaczął głaskać w ramię. Rozpoczął się seans, więc skupiliśmy całą uwagę na telewizorze.
Teraz jestem szczęśliwa. Przyjaciele i rodzina w jednym miejscu. Dobrze, że życie potoczyło się tak, jak się potoczyło.
I pomyśleć, że połączyła nas jedna z najważniejszych rzeczy w życiu każdego tu obecnego.
Siatkówka.
No pięknie, pięknie, meczyk z Rybnikiem :D Ten rozdział jest świetny, a te spotkanie wszystkich w ogrodzie.. Jejku, mistrzostwo! :*
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń:C o nie. To było takie piękne. Nie wiem jak ja przeżyje bez tego bloga.. :'C
OdpowiedzUsuńCoś cudownego <3 Byłam czytelniczką cały czas, tylko anonimową, przy nowym opowiadaniu również będe, jesteś wspaniała, dziękuję za wszystkie emocje przy czytaniu tej powieści, po prostu dziękuję. W sumie fajni było by, gdybyś kontynuuowała to opowiadanie, może teraz tylko z perspektywy życia ich dzieci? Kto wie, dziękuję jeszcz raz.
OdpowiedzUsuń~Wierna czytelniczka. :)