poniedziałek, 23 grudnia 2013

LVI



Wybiegłem jak najszybciej z jej pokoju. Nie mogłem w to uwierzyć. Jakim cudem się to stało?! Dlaczego? Specjalnie poszedłem tam, żeby zrobić jej niespodziankę. Uprzedził mnie ten gnojek.
- Ja pierdole!- Wrzasnąłem na cały głos, gdy znalazłem się już poza ośrodkiem.
Zraniła mnie. I to z kim! Ale nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego?
Moja komórka zaczęła dzwonić. Wiedziałem, że to ona. Nawet nie wyciągnąłem jej z kieszeni. Nie chciałem słyszeć głosu Anki. Myślałem, że po trzecim dzwonku da sobie spokój. Ale ona nadal dzwoniła. A w końcu usłyszałem te słowa:
- Zbyszek… To nie tak jak myślisz… Proszę, oddzwoń! Wytłumaczę ci wszystko. Daj mi szansę…
Chciałem odebrać. Powiedzieć, że nic się nie stało. Że nadal ją kocham, bo kocham. Że mnie to nie boli. Ale skłamałbym wtedy. Ona jest dla mnie tak cholernie ważna! Siadłem na ławce. Łzy już płynęły po mojej twarzy dawno. Teraz lekki powiew mi je wysuszył. A kolejne spadały na moją koszulkę. Nagle na moim ramieniu ktoś położył rękę. Obróciłem głowę.
- Co ty tu robisz?- Spytałem zdziwiony.
- A co? Myślałeś, że cię zostawię samego?!
Michał usiadł obok mnie i nic nie mówiąc wpatrywał się w niebo.
- Misiek, niepotrzebnie tu przyszedłeś. Poradzę sobie…
Chciałem żeby to zabrzmiało wiarygodnie. Ale mój przyjaciel znał mnie na tyle dobrze, że wiedział, iż kłamie jak z nut.
- Szukała cię. Po całym ośrodku.- Mówił spokojnie. Nadal nie patrząc na mnie tylko w niebo.- Kiedy pytaliśmy co się stało, odpowiadała, że nie może teraz gadać. Musi cię znaleźć. Wytłumaczyć.
- Po co mi to mówisz?- Wkurzyłem się.
- Bo chciałbym się dowiedzieć, co jest grane.
- Jak to co, kurwa?! Zdradziła mnie! Albo miała zamiar! Na jedno wychodzi. Kurwa, siedział tam ten debil… nachylał się nad nią… Mówił, że ją kocha. A ona co? Nawet się nie broniła! Cholera, dlaczego?! Ona jest dla mnie ta bardzo ważna! Kocham ją jak głupiec! Myślałem, ze ona mnie też… Widocznie się myliłem.
Przetarłem dłońmi twarz. A potem przeczesałem palcami włosy. Dziku wreszcie na mnie spojrzał. Jego mina mówiła wszystko.
- Co ty gadasz? Człowieku, ona cie kocha! Świata poza tobą nie widzi! A ty mi tu z takimi plotkami wyjeżdżasz.
- Misiek, ja tam byłem. Widziałem, słyszałem jak do niej mówił…
- Kto?- Kubiak zmarszczył brwi.
- Tomek. Ten sukinsyn! Dostał ode mnie. Ale mam ochotę go zabić. Gdybym stamtąd nie wyszedł, ten gościu leżałby na podłodze martwy.
- Spokojnie, Zbyszek.- Przyjaciel położył mi rękę na ramieniu.- To na pewno się wyjaśni. Nie przejmuj się.  Chodźmy do hotelu. Wyśpimy się. Jutro mecz, trzeba być wypoczętym.
Wstał i czekał na mnie. Z westchnieniem poszedłem za nim. Gdy weszliśmy do swojego pokoju, udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i położyłem do łóżka. Ale zasnąć nie mogłem.


Nie mogłam zasnąć. Gabi jeszcze nie przyszła. Gdzie się podziewa? Płakałam przez bite dwie godziny. Teraz już nie mam łez, choć nadal chcę płynąć. I wtedy otworzyły się drzwi. Miałam, naprawdę  miałam taką cichą nadzieję, że może…
- Anka! Co się stało?!
Moja przyjaciółka była oburzona. Zamknęła szybko drzwi i podbiegła do mnie. Leżałam na boku, wpatrywałam się nieruchomo i bez życia w ciemną noc za oknem.
- Ania… Aniu, co się stało?- Szeptała do mnie i głaskała po włosach.
W moim gardle zrobiła się ciężka gruda, której nie potrafiłam przełknąć. Z moich ust wydał się głos rozpaczy. Jęk, przeraźliwy.
- Aniu!
Przyjaciółka siadła na skraju mojego łóżka. Wstałam i usiadłam obok niej w siadzie skrzyżnym.
- Gabi…- pociągnęłam nosem- co ja najlepszego zrobiłam…
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz?
Schowałam twarz w dłoniach. Gabrysia odjęła mi je i spojrzała w oczy.
- On myśli, że… że ja…- Wybuchnęłam głośnym płaczem.- Jaka ja jestem idiotka!
Przytuliła mnie, a ja schowałam głowę w jej ramiona. Łzy znów płynęły. Moczyłam jej koszulkę, ale nie zwracała na to uwagi.
- Spokojnie… ciii…- Trzymała mnie w objęciach i kołysała lekko.- Powiedz wszystko od początku.
Więc po chwili zrobiłam jak kazała. Powiedziałam o tamtym Adrianie, kelnerze. A teraz o Tomku. Wyjaśniłam, że on się we mnie zakochał. Przyszedł dziś i próbował pocałować. Tylko, że w tym momencie wszedł Zibi. Dlaczego to się musiało stać? Było tak pięknie!
- Czemu ten cholerny Tomek musi być taki upierdliwy?! Mówiłam mu, ze nic do niego nie czuję. Żeby dał sobie spokój…
- Sama wiesz, po doświadczeniu z Michałem, że to nie jest łatwe.
- Tak. Tylko, że ja niczyjego związku nie psułam!- Krzyknęłam oburzona.- A teraz Zbyszek myśli, że wtedy ja i Tomek… Przecież to absurd!
- Powiedziałaś mu to?
- Nie zdążyłam.- Posmutniałam.- Dał z pięści chłopakowi i wybiegł z ośrodka. Nie miałam siły go gonić. Choć szukałam wszędzie w budynku. – Pociągnęłam nosem. Wzięłam chusteczkę higieniczną i wytarłam nos.- Czemu teraz? Gdy mi się wszystko układa, ten idiota Tomek się zjawił tutaj! Gdybym wtedy zareagowała szybciej… A ten wzrok Zbyszka… Boże, nigdy tego nie zapomnę!Nie wybaczę sobie tego...
- Nie obwiniaj się. Anka, to moja wina…
Spojrzałam na nią pytająco. Zmieszana spuściła głowę.
- Niepotrzebnie go zabierałam tutaj. On chciał przyjechać, żeby się z tobą zobaczyć… Pozwoliłam na to. Przed tym wydarzeniem powiedziałam, ze jesteś w pokoju. Przepraszam. To tylko i wyłącznie moja wina.
- Przestań! Na pewno nie twoja. Nie mogłaś wiedzieć. Sama byłam zaskoczona. – Westchnęłam ciężko i spojrzałam na zegarek w telefonie.- Już późno, jutro mecz. Trzeba iść spać… Rano pomyślę, co zrobić.
Przyjaciółka przebrała się w piżamę i położyłyśmy się do łóżek. Odwróciłam się twarzą do ściany. Zamknęłam oczy. Łzy nie chciały przestać lecieć. Kiedy jedna z nich spływała po moim policzku i zastygła w miejscu, odpłynęłam.

Spałam bardzo niespokojnie. Obudziłam się już o szóstej rano. Miałam półtorej godziny do śniadania. Wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie krótkie dżinsowe spodenki plus bluza reprezentacji polski. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć nad tym, co zrobić dalej. Jak wytłumaczyć Zbyszkowi, że to co widział, to nic.
Nie wiem ile tak siedziałam w bezruchu, ale w końcu moja przyjaciółka się obudziła.
- Czeeść…- Powiedziała przeciągle.
- Hej.
Zamrugała oczami, przeciągnęła się i usiadła podpierając na łokciach.
- Ty już gotowa?- Zdziwiła się. Wzruszyłam ramionami.- Oj, nie przejmuj się… Wszystko się wyjaśni.
Wstała, przytuliła mnie i udała się do łazienki. Ja w tym czasie walczyłam sama ze sobą, żeby się nie rozkleić. Gdy byłyśmy gotowe wpadł do pokoju Grzesiu bez pukania.
- No jak? Idziemy!
- A dzień dobry to już nie istnieje?- Spytała Gabrysia.
- Dzień dobry!- Uśmiechnął się i ją przytulił.
Zwrócił się w moja stronę z tym samym zamiarem.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry- burknęłam i wyszłam cicho z pokoju.
- Wstała lewa nogą?- zachichotał.
- Lepiej nie pytaj…- odparła Gabrysia ze smutkiem.
A ja szłam smutna po schodach na stołówkę. Na samym dole, przed wejściem do sali, zauważył mnie Tomasz. Skierował się w moją stronę z wielkim bananem na twarzy. Westchnęłam siężko.
- Ania… Ja naprawdę przepraszam…
Stanął przede mną. Musiałam się zatrzymać.
- Odejdź- warknęła na niego i chciałam wyminąć.
- Proszę.
- Odczep się ode mnie człowieku!
- Ale co ja takiego zrobiłem?!- był bezradny.
- Zrujnowałeś mi życie, wystarczy?- zakpiłam.
Odepchnęłam od siebie zgłupiałego chłopaka i wściekła wparowałam na stołówkę. Usiadłam na swoim miejscu. I wtem zauważyłam pewną zmianę. Siatkarz, który zawsze siedział obok mnie, nie było go przy stoliku. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam od razu te piękne czarne włosy i zielone oczy. Rozmawiał i jadł przy stoliku z Kurkiem, Nowakowskim, Ziomkiem i Ruckiem. Moje serce stanęło. Czyli co? On już nie chce mnie widzieć. Szybko odwróciłam się w stronę chłopaków.
- Czy coś się stało?- Dopytywał się Krzysiek.
- Nie, nic. Tylko to, że wyszło na to, że zdradziłam Bartmana. Co nie jest prawdą, a on i tak myśli, że pieprzyłam się z tym gnojem- powiedziałam sarkastycznym tonem.
- Co zrobiłaś?!- Zdziwił się Magneto, który właśnie przyszedł i usiadł z nami.
- Chyba raczej czego nie zrobiła…- poprawiła Gabrysia. Ona, Grzesiu i Tomek właśnie doszli.
- To dlatego wczoraj Zbyszek taki niewyraźny był! A potem…
- Dajcie mi święty spokój.
Odepchnęłam talerz z kanapkami, wstałam i nie zasuwając krzesła wyszłam z sali. Usiadłam na schodkach i czekałam. Na co? Chyba na cud.
Pół godziny później Zbyszek szedł w towarzystwie Kubiaka. Był smutny, zły i nieobecny. Wstałam natychmiast i podbiegłam do niego.
- Zbyszek!- krzyknęłam.
Spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach… Co? To nie była złość. To było niedowierzanie zmieszane z wielką raną na duszy. Sercu. Miał podkrążone oczy, płakał. Moje serce aż się na ten widok kroiło. Wczoraj zlodowaciało. Dziś ten obraz mnie dobił.
- Co chcesz?- Spytał obojętnie.
- To może ja was… zostawię…
Dziku cicho odszedł. Bartman oparł się o ścianę i patrzył na swoje buty.
- Zbyszku, dlaczego wczoraj nie odbierałeś? Chciałam ci wszystko wyjaśnić…
- Widziałem. Nie musisz wyjaśniać, nie ma co. – Popatrzył na mnie smutno. Był zły. Ale nie na mnie. Więc na kogo?- Myślałem… Kurwa, co ja sobie wyobrażałem! Zakochałem się w psychoterapeutce, która mówiła, że mnie kocha. A w rzeczywistości siedzi w łóżku z innym facetem! Daj mi spokój…
Wyminął mnie i zaczął wchodzić na górę do pokoi.
- Zbyszek! Ale to nie było tak…
Pognałam za nim. Byłam dwa stopnie za jego plecami i mówiłam do niego. Inni siatkarze, ludzie mi nieznani przechodzili obok nas.
- A jak?!- Stanął wreszcie twarzą w twarz ze mną.- No powiedz, jak było? Pobawiłaś się mną. Koniec.
- Nigdy w życiu! Chce ci właśnie powiedzieć jak było naprawdę. Muszę ci wytłumaczyć!
- Chcesz mi się spowiadać z tego co zrobiłaś?! I z tego co robiłaś z nim wczoraj… Wiesz, ja nie widzę się w roli księdza!
Odwrócił się i znów mi uciekał. Przeskakiwał co kilka stopni, a ja za nim nie nadążałam.
- Zbyszek...- szepnęłam zrezygnowana.
Ale on mnie nie słyszał. A nawet jeżeli, to nie obrócił się.


Wkurzony zamknąłem za sobą z trzaskiem drzwi. Dziku już tam był. Nie skomentował mojego zachowania tylko patrzył.
- Co się gapisz?!- Wrzasnąłem.
- Zastanawiam się, dlaczego krzyczysz.
Spojrzałem mu w oczy. Nie był zły na mnie. Ale miał racje. Czemu ja wrzeszczę na niego? Przecież to nie jego wina!
- Przepraszam.
- Spoko. Ale może wyjaśnisz, co się stało?
- Nie ważne. Musze zostać na chwilę sam.
Michał od razu zrozumiał. Wstał, poklepał mnie po ramieniu.
- Wszystko się ułoży. Jak będziesz potrzebował pogadać, wiesz gdzie wbijać.
Kiwnąłem głową. Wyszedł z pokoju. A ja walnąłem się na swoje łóżko. Byłam tak bardzo zły… A najlepsze jest to, że nie na nią. Nie na Ankę. Nigdy bym nie potrafił się na nią gniewać. To bardziej na siebie. Bo mogłem zareagować, zaradzić, wcześniej przyjść… Ale tego nie zrobiłem. Więc to jest tylko i wyłącznie moja wina. Nie będę jej potrafił tego wybaczyć. O ile to jest prawda… Sam się łudzę, że może to wszystko mi się śni. Ale gdy szczypię się w policzek, przekonuje się, ze to nie jest sen. Gorzej. To jest koszmar! W którym ja gram główną rolę. I to nie jest miła rola. Koszmarna.


Bezradna siedziałam w swoim pokoju.
- Jak mam mu to wyjaśnić, kiedy on nie chce! Nie daje mi dojść do słowa. Nie wierzy i udaje, ze go to nie obchodzi…
- Daj mu czas. To nie jest proste. On musi się uspokoić. Ty też.
Krzysiek siedział obok mnie i obejmował jednym ramieniem. Opowiedziałam mu wszystko.  Cała tą sytuację.
- Ale on na serio uwierzył w to co zobaczył. To nie prawda. Nie zdążyłam od siebie odepchnąć Tomka… Sparaliżowało mnie… strach mnie sparaliżował.
Nie patrzył na mnie. Nie patrzył mi w oczy.
- Chyba mi wierzysz, prawda?- Spytałam z nadzieją.
- Oczywiście, że tak!- Powiedział z przekonaniem.- Nie byłbym w stanie nawet pomyśleć, że ty, taka zakochana w Bartmanie, mogłabyś go zostawić dla tego chłopca…
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że mi wierzysz. Że mnie słuchasz, pomagasz… Normalna osoba nie wytrzymałaby tego.
- Czyli uważasz, że jestem nienormalny?- Zaśmiał się.
- Nie, nie!- Szybko zaprzeczyłam.- Po prostu jestem ci wdzięczna. Że jesteś.
- Zawsze będę przy tobie. Jesteś moją małą siostrzyczką, która muszę się zaopiekować.- Uśmiechnął się promiennie. – Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Zarzuciłam mu ręce na szyję i go przytuliłam. Prawdziwy przyjaciel!
Dwie godziny później siedziałam i patrzyłam jak chłopaki trenują przed meczem na hali Ricoh Coliseum. Wszyscy byli w wyśmienitej formie. Oprócz jednego siatkarza.
Zbyszek męczył się niemiłosiernie. Trener od razu zauważył, że coś jest nie tak. Rozmawiał z nim, ale to nic  nie pomagało. Atakującemu ewidentnie nie szło.
Rozpoczęliśmy spotkanie z Finlandią. Od samego początku nam nie szło. Przyjęcie było perfekcyjne. Środek siatki działał. Blok też nie najgorszy. Jedynie atak szwankował. Przegrywaliśmy 20 do 13. Łukasz Żygadło pięknie rozgrywał do Zbyszka. Ale ten, albo był blokowany, albo nie mieścił się w polu. W końcu Andrea go zmienił na Jarosza. Nasza gra się poprawiła i przegraliśmy tego seta tylko do 23.
Bartman już nie wszedł na boisko. Trener postawił na Kubę. Drugiego seta wygraliśmy 25:23, doprowadzając tym samym do remisu. Ruciak wchodził na zagrywki i zdobywał punkty seriami. A jednak kolejny set znów przegraliśmy. Tym razem do 21. Zbyszek siedział na uboczu. Chciałam do niego podejść, porozmawiać. Ale to chyba nie byłby dobry pomysł.
Kolejny set szedł lepiej. Ale nasze ataki nie były tak mocne i precyzyjne, jak Bartmana, który we wczorajszym meczu zdobył najwięcej punktów. Dziś siedział na krzesełku. Nie mógł pomóc drużynie. Wygraliśmy tą partię do 22. Słyszałam komentatora, który mówił do kibiców. Ale to nie było ważne. Teraz liczyła się drużyna. Szykował się tie break.
I to właśnie chyba najgorszy tie break w ostatnich spotkaniach rozegrany przez Polaków. Myliliśmy się, oddawaliśmy darmowe punkty z naszych pomyłek Finom. Przegraliśmy do 9. Porażka. Podczas przerw Anastasjego, przemawiałam do siatkarzy. Zawsze coś pomogło, ale jak widać nie do końca.
- Niestety, dzisiejszy dzień przegrany dla nas…- Mówił do kamery Krzysiu, obok którego siadłam w autokarze.- Jeden zawodnik nie był dziś obecny w naszym świecie…Na poprawę humoru Winiar zaprezentuje swoje umiejętności jako DJ.
I tak śpiewaliśmy, a raczej oni, do samego hotelu. Nikt tnie był w humorze. A  Zbyszek to już chyba w ogóle. Ja również. Próbowałam z nim rozmawiać. Zagadać do niego. Ale on nie słuchał. Uparty osioł!
 Nie pozostawało mi nic innego tylko czekać.



----------------------------------------------------


Dobry wieczór
Jak minął dzień i przygotowania do świąt?

Rozdział bardzo słaby w  moim wykonaniu, ale chciałam go dodać jeszcze przed świętami :)

Dedykuję go wszystkim, którzy to 'coś' czytają. Dziękuję, że wytrwaliście do tond i czytacie. To bardzo dla mnie ważne ;*

Życzę wszystkim Wesołych Świąt!
Spokojnych, rodzinnych. Zdrowia, szczęścia, miłości i radości  :)

Jeszcze raz dziękuję. Dobranoc ;*


6 komentarzy:

  1. Wszyscy szczęśliwi, bo święta, a u naszych bohaterów nie za wesoło ;/ Cóż pozostaje tylko czekać...Zibi musi sobie to wszystko na spokojnie przemyśleć ;) Widać, że Anka go kocha i za szybko nie odpuści ;D
    Również życzę wesołych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz Szczęśliwego Nowego Roku :) Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, również pozdrawiam ;*
      I czekam na rozdział nowy :D

      Usuń
  2. aż chciało mi się płakać jak czytałam :/
    czekam na następny :) a Tobie też życzę Wesołych Świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy bd następny rozdział? ;)

    OdpowiedzUsuń