W pierwszej chwili upuściłam widelec. W drugiej chwili na mojej twarzy ukazało się zdziwienie. W trzeciej chwili zapomniałam o Bożym świecie. Dlaczego oni szli jeden obok siebie? Dlaczego nawet na mnie nie spojrzeli? Coś było nie tak. Ale co?
- Anka! Żyjesz? Uhuu…- Igła pomachał mi przed oczami dłonią.
Teraz zauważyłam, że wpatruje się w nich jak krowa wpatrzona w… no nie wiem w co. Ale tak się poczułam.
- Sorry… o coś mnie pytałeś?- zawstydzona spuściłam wzrok, podniosłam widelec i znów zaczęłam jeść.
- Pytałem, czy obejrzysz dziś z nami jakiś film? Mamy plany po wieczornym treningu, aby zrobić taki mały seansik…
- Nie mam ochoty- bąknęłam i wstałam od stołu. Nie miałam humoru z nimi nic oglądać. Chyba, że będzie to krwawy horror, taki jak moje życie.
Nie patrząc na nikogo, wyszłam ze stołówki. Postanowiłam znowu zadziałać. Wjechałam winda na odpowiednie piętro i usiadłam pod drzwiami pokoju mojego ukochanego i Kubiaka. Nie wiem co chciałam udowodnić. Może to, że się nie poddam? Że będę walczyć, póki nie wygram? A poza tym, interesowało mnie to, co zobaczyłam niedawno.
- Co tu robisz?
Jego głos przywrócił mnie na ziemię. Zibi patrzył na mnie bez uczucia na twarzy. Bez uśmiechu, bez jakiegokolwiek wyrazu na twarzy. Nic, Zero. Nul.
- Zbyszek… czekam na ciebie…
- Niepotrzebnie. A teraz przepuść mnie i idź do Tomka, bo z tego co wiem czeka na ciebie w recepcji.
Zdziwiona wstałam, ale nie przepuściłam go. Próbował mnie wyminąć, ale mu nie pozwalałam.
- Kurwa mać, Anka! Możesz mnie do jasnej cholery przepuścić do MOJEGO pokoju?!
Kilka osób (siatkarzy) przechodząc, patrzyła na nas ciekawie.
- Nie, dopóki mnie nie wysłuchasz!
Westchnął, obrócił się na pięcie i skierował do pokoju obok. Do pokoju Igły i Ziomka. Wściekła szłam za nim. Wparował tam zamykając drzwi przed moim nosem.
- Bartman, do jasnej cholery otwieraj te drzwi!- wrzasnęłam na cały głos. Uderzyłam kilka razy pięściami w nie. Kiedy nic to nie dawało, znów zaczęłam.
- Przestań się wygłupiać i mnie wpuść!
- Nie szalej mała, bo ci żyłka pęknie- wrzasnął do mnie z drugiej strony.
- O moją się nie martw! Lepiej o swoją!
Wiedząc, że nic nie wskóram, wparowałam do swojego pokoju. Właśnie za mną szła Gabrysia, która stanęłam tuż przede mną.
- Czego wy się tak drzecie?! Słychać was w całym hotelu!- zarzuciła mi.- Tak sprawy nie rozwiążecie…
- Nie mów mi co mam robić, a czego nie! Mam dość! Jestem wściekła, wyczerpana, zła, brudna i… załamana! – nie czekając na jej odpowiedź udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o nie.
- Co ja mam zrobić, Boże? – wyszeptałam i zaczęłam płakać.
Zbyszek.
- To był szczyt wszystkiego, kuźwa! Co ona sobie wyobraża?!
- Zibi- zarył Krzysiek.- Przestań łazić w tą i z powrotem bo ci tak zostanie! Usiądź, powiedz, co to miało być? Czemu wparowałeś tutaj…
- Trzaskasz drzwiami- dodał Łukasz.
- trzaskasz drzwiami… miotasz…
- …ogniem- przerwał mu znów rozgrywający.
- miotasz SIĘ- spojrzał znacząco na Łukasza aby mu nie przerywał.- I łazisz jakby ci mrówki w dupę wlazły?- dokończył już spokojnie.
Odetchnąłem, siadłam na łóżku Krzyśka i mimo woli zacząłem płakać. Tak, płakać. Przed nimi. Ja. Zbigniew Bartman. Rozkleiłem się przed przyjaciółmi z drużyny narodowej.
- Ja… nie… nie … nie rozumiem tego wszystkiego… co… - nie mogłem mówić. Przerwałem, wstałem i wyszedłem. Niechcący znów trzaskając drzwiami.
Nie mogłem tak siedzieć i to wtedy jak się rozkleiłem. Znów zobaczyłem jej twarz. Otarłem łzy i położyłem się na własnym łóżku. Michał o nic nie pytał. Cały czas czytał coś na komórce. Nie zwracał na mnie uwagi. Może to dobrze?
Chciałem być sam. Nie potrafię z nikim rozmawiać. Teraz. Nadal nie mogę zapomnieć o Ani. Kocham ją nadal zbyt mocno. Przez cały ten czas się zastanawiam, dlaczego? Dziś po południu spotkałem się z Tomkiem przed stołówką.
- Rozmawiałeś z nią?- spytał idąc obok.
Nie miałem zamiaru się do niego odzywać, ale nie chciałem być tez chamski.
- Nie. I niech lepiej tak zostanie.
- Uważam, że…
- Gówno mnie obchodzi, co ty uważasz!- wybuchłem i stanąłem przed nim. Face to face. Był trochę niższy ode mnie. Ale patrzył mi prosto w oczy, nie stchórzył. Był zdeterminowany, nawet do walki ze mną. – Jestem Tylko ciekawy… Dlaczego nam to zrobiłeś?- wycedziłem przez zęby jeszcze bardziej zły.
- Sama tego chciała- powiedział nadzwyczaj spokojnie i uśmiechnął się do mnie chamsko.- Nie musiałem jej zmuszać.
Moje ręka powędrowała w górę. Miałem ochotę go uderzyć, zabić nawet.
Ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Nie mogłem go bić. Po pierwsze miałbym z tego powodu kłopoty. A po drugie Ania chyba coś do niego czuje… nie mogę jej skrzywdzić. Albo chce go tak wykorzystać jak mnie. To tak jakby trzeci powód…
Zacisnąłem więc wargi, opuściłem zaciśniętą pięść i się odwróciłem wchodząc na stołówkę. A on za mną. Widziałem jej minę, gdy nas zobaczyła razem. Fakt, trochę dziwnie to wyglądało. Udawałem, że na nią nie patrzę tylko usiadłem kilka stolików dalej obok Kurka, Rucka i Gumy. Ale tak naprawdę widziałem ją bardzo dobrze. Jej gesty, miny i nawet to, że na mnie zerkała.
Może jednak powinienem z nią pogadać? Ale po co? Będzie mi tylko kity wciskać…
- Halo! Ziemia do Bartmana!- wołał Kuraś.
- Czego?- trochę to chamsko zabrzmiało, ale co tam…
- Żyjesz? Co się stało? Czemu on z tobą tu wszedł?
Wzruszyłem ramionami robiąc obojętna minę. Na pozór obojętną.
- Spotkaliśmy się przed wejściem i zrobiliśmy sobie miłą pogawędkę.
- Akurat! Bo ci uwierzę- prychnął Michał R.
- Same z wami kłopoty- westchnął Paweł i zabrał się za jedzenie, a my poszliśmy w jego ślady.
Dlaczego kłopoty? My nic nie robimy! To, że trochę się posprzeczaliśmy i pokłóciliśmy, to nic. A może chodzi mu o coś innego? Tyko o co? Spojrzałem na Zagumnego. Był zajęty jedzeniem zupy. Ta sama mina, nawet się dziś nie uśmiechał. Może to moja wina? Eh, nie ma wyjścia. Musze coś z ta sytuacją zrobić. Ale nie mam zamiaru gadać z Anką…
Trochę dziwne? Tak. Ale nie dla mnie. Wiem, że ona się mną bawiła. Teraz ja za to płacę. Musze być silny i przetrwać to. Zapomnieć.
Ale ona tam czeka… mogę podejść do niej i zagadać… mogę ją przeprosić… NIE! STOP! Idiota ze mnie! STOP, nie mogę o niej myśleć bo mi to na złe wychodzi…
- O czym tak rozmyślasz?- zagadał Rucek.- Wyglądasz jakbyś się czegoś przestraszył…
- Jakby srał na kiblu- dopowiedział Bartek, a widząc Gumy spojrzenie dodał:- No co? Tak wygląda!
- Jemy obiad, trochę kultury- znów westchnął Paweł Zagumny.
- W dzisiejszych czasach-przerwał żeby napić się soku- nie potrzebna jest kultura jest potrzebna tylko politykom, biznesmenom i hazardzistom. Bez tego nie potrafią dobrze zarabiać- odparł dumny z siebie Kurek.
- Ale przy jedzeniu się o takich rzeczach nie mówi nawet w gronie rodzinnym, przyjaciół.
Nadal się sprzeczali, ale ja nie słuchałem już. Znów powróciły myśli. Te same co wczoraj wieczorem. Tak bardzo mnie kusiło… żeby się obejrzeć za nią. Żeby na nią spojrzeć… NIE! Nie mogę o tym myśleć. Nie mogę na nią patrzeć! Nie mogę jej słuchać! Skoro ona … NIE! KONIEC! STOP Bartman! Jeszcze raz o tym pomyślisz, a własnoręcznie się zabiję!
- Dobrze się czujesz?- spytał mnie Jarosz, który podszedł do nas.- Właśnie widziałem cię w gazecie z nagłówkiem: "Bartman uwiódł a potem zostawił. Teraz za to płaci."
- Gdzie tak pisało?- zdziwiłem się szczerze.
- Gazeta, Zbyszku- dodał Zagumny.- Wiesz, jest coś takiego, co się czyta…
- Boże, wiem co to jest!- wybuchnąłem.- Ale pytam się gdzie? W jakiej?
Jarosz położył na stoliku przede mną papiery. Wziąłem je do ręki i spojrzałem na otwartą stronę. Faktycznie. Tylko trochę zmienili treść. Pisało” Bartman zawiódł? „
A pod spodem: „Zostawiła go? Czy to wpłynęło na naszego atakującego dyspozycje w meczu?”
Nie wierzyłem. Pokazali nasze zdjęcie. Potem opisali pewnie jak grałem. Sama krytyka.
- Mam to w dupie!
Teraz zauważyłem, że większość zjadła już posiłek. Tylko ja siedzę jak ciele i patrzę w talerz nie jedząc.
- Tak. Jakoś nie jestem głodny- skrzywiłem się, a potem wstałem i wyszedłem. Miałem nadzieję, że już mi dadzą spokój. Ale tego nie mogłem mieć nawet przez chwilę… Gdy wchodziłem do windy, a drzwi już się prawie zamknęły, ktoś włożył rękę w szparę i wpadł do środka. Gdy zobaczyłem, kto to… zirytowałem się.
- Zbychu!- Igła z kamerą stał przy mnie i filmował wszystko wciskając jednocześnie guziki.- Dobrze, że cie zastałem. Musimy pogadać.
- Słucham cie Krzysiu. Tylko szybko bo mi się spieszy.
- Jesteś nie do zniesienia ostatnio! Co jest?
W duchu westchnąłem z rozpaczy. Czy oni się nie odczepią?!
- Nie- powiedziałem dobitnie i miałem zamiar wyjść bo drzwi się otworzyły na odpowiednim piętrze. Jednak ten powstrzymał mnie.- Co ty kurwa robisz?
- Nie wyjdziesz dopóki nie porozmawiamy- jego grobowy ton mnie przestraszył. I zaskoczył.
Znów westchnąłem ( nie wiem, który to już raz dzisiaj? ).
- Masz mi powiedzieć, co jest grane!- mówił podniosłym tonem wciskając kolejny guzik.- Jak nie, to i tak z ciebie to prędzej czy późnej wydobędę. Wiesz o tym doskonale…- poruszył śmiesznie brwiami.
Moja znudzona mina chyba jeszcze bardziej go nakręcała. Ale fakt. Jak teraz nie powiem to on mi żyć nie da. Taki już jest. Czasem to dobrze, czasem źle. W tej chwili to drugie.
- Igła, wiesz co jest grane. I nie mów, że ona ci nie powiedziała bo i tak nie uwierzę!- pogroziłem.
- Mówiła, mówiła. Ale chciałbym znać twoja wersję. Bo z tego co wiem nie chcesz jej wysłuchać. A uważam, że gdybyś…
- Następny co uważa!- przerwałem mu.- Dajcie mi wszyscy święty spokój!
- Ale dlaczego jej unikasz? Ona ci chce wszystko wytłumaczyć, a ty jak idiota się zachowujesz…
- Gówno cie obchodzi, jak się zachowuję!- wybuchłem.
- W takim razie, co ona twoim zdaniem zrobiła?
Spytał gdy miałem wyjść. Ale szarpnął mnie za rękaw z powrotem wciągając do windy i wcisnął kolejne piętro. Tym razem na sama górę.
- Wykorzystała, zabawiła się, udawała, nie kochała, obraziła,- wyliczałem na palcach.- Wystarczy ci? Czy jeszcze mam dalej wymieniać?!
- Skąd takie głupie podejrzenia?!
-Widziałem. Reszty można się domyślić.
- Nie wszystko co widzisz jest prawdą.- Powiedział wyłączając kamerę i zawiesił ją na szyi.- Powinieneś z nią porozmawiać.
- Myślisz, że mi łatwo?! Nie jestem w stanie spojrzeć jej w oczy! Boję się tego, czego mogę się jeszcze dowiedzieć…
- Nie powinieneś- położył mi rękę na ramieniu równocześnie wciskając kolejny guzik na ściance. – Nie możesz się bać… Musisz przeciwstawić się sobie. Wiem, że to nie jest proste. Ale powinieneś.
Zawiesiłem głowę. Czy faktycznie? Czy tak ma być? A może tak właśnie miało być? Może dzięki Ance miałem dostać lekcję życia?
- Nie, nie mogę- powiedziałem twardo.
- Dlaczego?
- Nie wiem… nie jestem w stanie stanąć przed nią, powiedzieć cokolwiek. Nie wiem, czy będę w stanie znów jej zaufać.
- Nikt tu nie mówi o zaufaniu. Wystarczy, że ją wysłuchasz! A potem możesz robić, mówić i myśleć co chcesz.
- Nie!- wrzasnąłem. Sam się siebie w tym momencie wystraszyłem, wiec spuściłem z tonu.- Eghm, nie chce na nią patrzeć. Nie mogę patrzeć na jej twarz bo …
Załamał mi się głos. Nie potrafiłem dokończyć.
- Bo wtedy mógłbyś jej wybaczyć i nie mógłbyś o niej zapomnieć?- spytał łagodnie ale i przewidująco. Ja się nie odezwałem. Milczałem, nie potrafiłem mu przyznać racji. TCHÓRZ! Cholerny tchórz!
Igła westchnął z dezaprobatą i nacisnął nasze piętro. Kiedy winda miała się zatrzymać spytał jeszcze:
- Kochasz ją?
Nic nie odpowiedziałem. Co miałem powiedzieć?!
- Więc spójrz mi w oczy i powiedz, że ją nie kochasz. Słyszysz?! Powiedz mi to. Tu. Teraz.- Patrzył na mnie z wyzwaniem w oczach. Ale ja nie potrafiłem. Patrzyłem mu w oczy, ale nie potrafiłem. Gdy drzwi się otworzyły ja ze spuszczoną głową wyszedłem szybko.
- Tak też myślałem.-Usłyszałem jeszcze za sobą głos Krzyśka.
------------------------------------------------
Witajcie!
Z okazji Sylwestra dodaję dzisiaj rozdział :)
Przepraszam, że taki krótki. Kolejny będzie dłuższy ;D
Przepraszam, że taki krótki. Kolejny będzie dłuższy ;D
I chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytają go i komentują.
A więc:
Szczęśliwego Nowego Roku, Kochani!
Miałam nadzieję, że jednak w tym rozdziale porozmawiają ale jednak nie ! No cóż, będę czekać do następnego :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmiejmy nadzieję ,że się pogodzą :) i również Szczęśliwego Nowego Roku :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŚwietny, świetny, świetny rozdział, w sumie to nie tylko rozdział, ale całe opowiadanie. :) Kiedy ten Zbyszek w końcu zmądrzeje??? Mam nadzieję, że już w następnym rozdziale ma który niecierpliwie czekam. :)* A ten cały pożal się Boże Tomek, to powinien dostać mocno wpier*ol (przepraszam za słowo) od Bartmana. :)* weszłam u brata ma chwilę na kompa i od razu zaczęłam czytać :)* czekam na następny :)* pozdrawiam :)*
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim, że czytacie! Jesteście kochani ;*
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa :)
Również Was pozdrawiam!
kocham twoje opowiadanie :* kiedy następny ? :) bo już sie doczekać nie mogę :)
OdpowiedzUsuń\0
Postaram się dodać w sobotę :)
Usuń+ Cieszę się, że ciekawi Cię moje opowiadanie :D
Dziękuję ;*