Rano przestraszył mnie trzask. Aż usiadłam na łóżku. Igła już się krzątał po pokoju.
- Co ty robisz?!
- Szukam dezodorantu…- odpowiedział pochłonięty swoim zajęciem.- Gdzieś kurwa się schował przede mną...
- Nie możesz tego zrobić za godzinę?- wymruczał Zibi, zza swojej poduszki.
Nic na to nie powiedział, tylko uciekł do łazienki. Westchnęłam i znów walnęłam się na łóżko. Zamknęłam oczy. Nawet nie wiem, która jest godzina. Pewnie wcześnie, bo za oknem jeszcze ciemno. Już odpływałam, kiedy ten idiota stanął nad moim łóżkiem i zaczął szturchać mnie w ramię. Odruchowo uderzyłam go ręką w brzuch.
- Au! Znokautowałaś mnie!- wrzasnął.
- Nie dajesz mi spać- mruknęłam, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
- Mam sprawę- oświadczył uroczyście. – Pożycz mi dezodorant.
Ja go nawet nie słuchałam.
- Pożycz, no… oddam…
- Co znowu Igła?! Dajże mi jeszcze pięć minut pospać, zanim będziemy musieli wstać…
- No ale pożycz…
Stał nade mną. Byłam pewna, że właśnie ma maślane oczy, ale nie widziałam bo ja miałam je zamknięte. W ogóle co on gadał?
- Co mam ci pożyczyć?- westchnęłam mimowolnie otwierając oczy.
- Dezodorant… co ty głucha jesteś?
Popatrzyłam na niego, jakby był z innej planety.
- Jeszcze mi poprzedniego nie oddałeś!
- Bo sama sobie go wzięłaś, nie pamiętasz?- przypomniał.
- A no coś tam mi świta…- mruknęłam.
- Bije gdzieś dzwon, ale w którym kościele?...
- Igła. Do. Jasnej. Cholery.- Mamrotał Zibi.- Weź sobie mój i odwal się!
Krzysiu zadowolony z takiego obrotu sprawy, wyjął kosmetyczkę Bartmana i wziął swoja rzecz. W podskokach uciekł do łazienki. A ja już nie mogłam zasnąć wiec patrzyłam w sufit. Po chwili wyszedł z łazienki zadowolony Krzysiek.
- No! Wreszcie porządny zapach… tamten twój Anka taki damski strasznie był…
- No patrz Igła… jakie zaskoczenie, nie?- prychnęłam.
Posłał mi tylko spojrzenie typu: „oj, cicho bądź!” i się ubrał. Spojrzałam na zegarek. Kilka minut przed piątą. Trzeba się zbierać, bo za pół godziny śniadanie i wyjeżdżamy na lotnisko. A potem tylko lotem do Londynu…
Obudziłam śpiącego Zbyszka. Przygotowaliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Potem wnieśli swoje i moją torbę do bagażnika w autokarze. Usiadłam na samych tyłach.
- Hej! To moje miejsce…- zmarszczył brwi kamerzysta, który kamerował już w stołówce.
- Siadaj.
Poklepałam miejsce obok siebie. Usiadł z niewyraźna miną i coś tam mruczał pod nosem. Ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Możdżon przyszedł ostatni i usiadł po prawej stronie obok mnie. Już żeby Igła nie był taki sfochany na mnie, dałam mu siedzieć przy oknie. Zibi siedział siedzenie dalej, po 2 stronie Dziku. I reszta wiadomo. Byłam śpiąca, więc założyłam słuchawki na uszy i przy piosence Peja „Randori” zasnęłam.
Obudził mnie głos Krzyśka.
- I tak proszę sobie wyobrazić… oto nasza pani psycholog… psycholożka? Nadal nie wiem, jak na to mówić- przewrócił oczami.- Leży teraz wygodnie na moim ramieniu. Mam się bać?
Teraz zauważyłam, że faktycznie śpię na jego ramieniu. A libero mnie filmuje.
- Co tam?- zainteresowałam się śpiąca. Zdjęłam słuchawki. Zdziwiłam się, że lista piosenek jest już na samym końcu … A licząc to na minuty… spałam ponad godzinę! – Która jest?
- Dziewiąta- odpowiedział Marcin. – Zaraz będziemy na lotnisku.
Na te słowa trochę się ożywiłam. Ogarnęłam włosy.
- Wyglądasz jak zawsze przystojnie- mrugnął do mnie Kubiak.
- Jeżeli to był komplement, to dziękuję- uśmiechnęłam się.
Jakieś dziesięć minut później nasz autokar parkował przed lotniskiem. Wysiedliśmy. Moją torbę wziął Zbyszek i położył na swojej walizce. I tak wjechaliśmy do budynku. Bagaże oddali do specjalnego schowka, gdzie później będą włożone do samolotu. Ledwo usiedliśmy w poczekalni a Dziku:
- To kto stawia kawę tym razem?
- Może dla odmiany ty- podsunęłam.
- Nie jestem przekonany- skrzywił się. – Możdżon?
- Kpisz sobie ze mnie? Przez was zbankrutuję.
- Tak źle to chyba nie jest- odmruknął.
Igła szedł w nasza stronę. Znaczy jako ostatni, bo coś tam mówił trenerom. Kamera jak zawsze włączona.
- Misieekkk…- ucieszył się.
- Mówisz tak, jakbyś mnie rok nie widział.
- Już zły?- zdziwił się Krzysiek i rozejrzał. Zatrzymał wzrok na Marcinie.- No tak… El Kapitano! Dlaczego mu nie postawiłeś kawy?
- A co to ja jego niańka jestem- wkurzył się.
Libero przeszedł kawałek i usiadł po mojej drugiej stronie.
- A tu nasza para zakochańców- zrobił zbliżenie na nas. – A gdzie mój ulubieniec?
Rozejrzał się znów. Za siedzącymi Marcinie, Kubiaku, Jaroszu i Nowakowskim rozmawiali Bartek i Zagumny.
- A niech to… - wkurzył się Igła.- Ten to zawsze wie, jak przede mną uciec. Już czuje, że samoloty lądują bez boeingów.
- Kto?- zapytał Zibi.
- Bartek. Usiadł obok Pawła. A do Pawła nie podejdę bo mnie złaja.
- A od kiedy ty się Krzysiu pytasz, czy możesz nas nakręcić, czy nie?- zainteresował się Cichy.
- Od zawsze.
- Oczywiście. Jak mogliśmy wątpić- przyznał Winiar.
Nagle zaburczało mi w brzuchu. Eh, godzina spania i już głodna jestem. W sumie odwiedziłabym też toaletę…
- Idę do łazienki. I po coś do jedzenia…
- Przynieś mi kawę!- zawołał natychmiast Kubiak, kiedy wstałam.
- Idę z tobą- powiedział Zbyszek również się podnosząc.
- Przynieście mi kawy…- powtórzył Dzik błagalnie.
- Nie zostawisz jej samej, co?- poruszył brwiami Ziomek.
- Nie.
- No ale kupcie mi kawę!- marudził nadal Kubiak, wkurzony bo go nie słuchamy.
- Jak chcesz to się rusz i sobie przynieś- westchnęłam już wkurzona tym jego marudzeniem.
Przyjmujący przez dłuższą chwilę się zastanawiał.
- Walka, walka…- mówił Igła nagrywając go. – Zastanawia się czy iść czy nie… - Zaśmiał się. I sam do nas dołączył.- A skoro nie mogę w tym momencie nagrać wywiadu z Kurasiem, to pójdę z nimi. Może coś ciekawszego się będzie działo niż łzy Kury- poruszył śmiesznie brwiami do kamery. A potem cicho dodał:- W samolocie dopadnę Bartka… opowie o swoich przeżyciach w powietrzu i powie, jak to jest czuć się jak ptak…- zachichotał. – Tylko żeby mnie nasza psycho-fizo nie dopadła..
- Słyszałam!- pogroziłam.
- Gumowe ucho…- przewrócił oczami.
Ruszyliśmy do tak zwanego przez nas ‘zakątku restauranckiego’. Po chwili usłyszeliśmy, jak Kubiak do nas dołącza. Krzysiek coś bredził do tej swojej kamery, a ja i Zibi patrzyliśmy co można zjeść.
- Jakie jedzenie preferujesz?- nagle przed moją twarzą pojawiła się kamera kamerzysty.
- Wszystko, co do jedzenia- odpowiedziałam kolokwialnie.
- Guźca też zjesz?
- To ta…
- Ta afrykańska świnia- przypomniał.
- Nie jadłam.
- Może będą mieć. A ty Zbigniewie?
- Co znowu?- spytał rozdrażniony, bo właśnie przeglądał coś w telefonie.
- No jakie jedzenie preferujesz? I czy zjesz Guźca?
- Odpowiedz sobie sam na to pytanie. Przecież ty wszystko o mnie wiesz!
- Hej! Tutaj…- zawołał na nas Kubiak. Podeszliśmy do niego.- Tutaj serwują dobra kawę.
- To zamówcie mi. Idę do łazienki.
Odeszłam a oni zaczęli dyskutować, co zamówić. Zapewne będą musieli coś zjeść. Ale czeka nas jeszcze godzina czekania na samolot, więc możemy sobie pozwolić. A potem kilka godzin na pokładzie. Przeszłam przez kilka metrów do końca korytarza i skręciłam w lewo. Tam były toalety. Weszłam do damskiej.
Kiedy wróciłam, siatkarze już mieli kubki w rękach. A mój chłopak trzymał zarezerwowany dla mnie kubek.
- Dzięki- cmoknęłam go w policzek.
- Jesteś głodna?- spytał.
Kiwnęłam głową.
- Nie mają guźca – posmutniał Igła.
- Ale pech…- zrobiłam smutna minkę.
Tamten zrobił podobną. Dziku już się uśmiechał, czyli kawa wypita. Sama spróbowałam i trzeba przyznać, że chłopak ma czuja. Ekspert od kofeiny!
- Zamówiłem ci naleśniki z dżemem truskawkowym- powiedział Zibi.
Na te słowa ślinka napłynęła mi do ust.
- Jesteś kochany!- uradowana aż klasnęłam w ręce.
Naleśniki były pyszne! Pochłonęłam wszystko w pięć minut. Potem Udaliśmy się z powrotem do poczekalni. Kubiak szedł za nami nadal z kubkiem z kawą.
- Życie jest piękne!- wołał.
Niemal skakał.
- Może on jednak niepotrzebnie pił tę kawę…- zamyśliłam się.
- Wygląda jakby był na haju – stwierdził Zibi.
- Co on tańczy?!- wytrzeszczyłam oczy.
- A oto proszę państwa ,Michał Dziku Dzikowski Kubiak!- nagrywał kolegę Igła. Igła, który cieszył się z nowego tematu na swoje Igłą Szyte.
- Nagraj mnie jak tańczę!- zwrócił uwagę kamerzysty na sobie. Ale moim zdaniem nie potrzebnie bo i tak już wszyscy siedzący siatkarze, do których właśnie doszliśmy, patrzyli na niego jak na kosmitę.
- Kręcę, kręcę- przyrzekł Krzysiek.
Kubiak zrobił idealny obrót i ukłonił się nam. Dostojnie.
- A ten co zaś pajacuje?- zaciekawił się Grzesiu.
- Startuje do x-fajtersów! – odpowiedział Igła.
Zaśmialiśmy się i usiedliśmy na swoich dawnych miejscach. Przyszedł do mnie sms od Gabi :
„Lecisz już?”
„Nie. Ale zaraz wejdziemy do samolotu ;p „- odpisałam szybko.
„Powodzenia ;* jest tam Grzesiu?”
„Nie dziękuję. Jest.”
„Co robi?”
„ Rozmawia z Marcinem”
Nie odpisała. Ale za chwile przyszedł sms od kogoś innego. Nie spodziewałam się.
„Powodzenia, Aniu ;*”
„Miałeś do mnie nie pisać”
„Nie mogę ci już nawet życzyć powodzenia? :( „
Tym razem to ja nie odpisałam, tylko szybko skasowałam rozmowę z Michałem. Chyba niczego nie dałam po sobie poznać moim przyjaciołom. Zbyszek śmiał się z jakiegoś kawału Jarosza. Patrzyłam na nich. Na każdego po kolei. Rucek rozmawiał przez telefon. Marcin konwersował z Pitem i Winiarskim. Ziomek udzielał wywiadu Igle. Kubiak zniknął, zapewne poszedł do łazienki. Grzesiu drzemał na swoim metalowym krześle. Paweł czytał jakąś gazetę, a Kurek słuchał muzyki. No tak…
- Bartek!- zawołałam, ale mnie nie usłyszał.
Wyślizgnęłam się z objęć Zbyszka i podeszłam do niego. Był zdenerwowany. Usiadłam i czekałam, aż mnie zauważy. Od razu ściągnął słuchawki.
- Co jest?- spytał.
- Ty mi powiedz- mruknęłam. – Nadal boisz się lecieć? Przecież to nic nowego dla ciebie!
Zrobił kwaśną minę i westchnął.
- Nie przekonam się nigdy do latania…
- A powinieneś!- powiedział czyjś głos.
Libero krył się za nami, nagrywał wszystko i wtrącił kilka słów.
- Krzysiek, to poufna rozmowa- warknęłam.
- Masz przede mną jakieś tajemnice, złotko?- zdziwił się. – Moim zdaniem Kuraś nie powinien się bać latać. Przecież kury się nie boją…
- Kury nie latają- westchnęłam. – Idź mi już stąd!
Zachichotał i poszedł do Zbyszka i Ziomka. A ja znów skoncentrowałam całą swoją uwagę na Kurku.
- Igła ma trochę racji…- przyznałam.- Powinieneś się już przyzwyczaić.
- Lęk jest mniejszy… a jednak- zasmucił się i chyba zawstydził.
- Pomogę ci mentalnie, jak coś- mrugnęłam.
- Ależ ty potrafisz mnie pocieszyć- mruknął, ale mimowolnie się uśmiechnął.
Rozczochrałam mu włosy.
- Ej!- wkurzył się. – Te włosy były układane przez całe piętnaście minut!
- To słabo je ułożyłeś, że za pierwszym razem się rozwaliły- zaśmiałam się.
Zrobił kwaśna minę. A potem najzwyczajniej w świecie zrobił to samo z moimi.
- Hej! Gdzie z tymi swoimi wielkimi łapami, hę?
Uderzyłam go w dłonie. Zaczęłam poprawiać włosy. Moje są długie to trudno się je układa. Przerwał nam głos dochodzący z głośnika pod przeciwległą ścianą.
- Pasażerowie na lot do Londynu, proszeni są o podejście do…
- No! To nasz- poruszyłam brwiami.
Bartek tylko westchnął. Zebrał swoje rzeczy i dołączyliśmy do stojących już w kolejce chłopaków.
Lot szybko minął przy takim towarzystwie! Z uśmiechami zabraliśmy rzeczy by wyjść z samolotu.
Wiedzieliśmy, że ludzie przyjdą nas powitać. Zwłaszcza Polacy którzy mieszkają w Londynie.
Ale takiego powitania się nie spodziewałam…
--------------------------------------------------------
Hej ;*
Boże, nie wiem jak Was przepraszać. Słowo "Przepraszam" nie wystarczy i nie wynagrodzi Wam tego czekania... Mam jednak nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj jest. Wszystko przez to, że nie miałam internetu...
Ale teraz postaram się codziennie dodawać rozdział, jeżeli tylko czas i internet mi na to pozwoli :)
Nie wiem jak ja ten cały czas wytrzymałam bez kontaktu ze światem. Przez to, że nie miałam internetu, nie wiedziałam co się na świecie dzieje, serio :o
Ale mecze LŚ oglądałam!
Gratulacje dla USA, Brazylii i Włochów! <3
Jeszcze raz przepraszam, mam nadzieję, że mi wybaczycie...
Pozdrawiam ;*
Rozdział zajebisty ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;)
Okuninka Pozdrawia ;*
Dzięki ;)
UsuńŚwietny rozdział :) Już nie mogę doczekać się kolejnego :)
OdpowiedzUsuń