wtorek, 1 lipca 2014

LXXIV


Po kolacji siatkarze mieli już wolne. Więc udaliśmy się tym razem do mnie do pokoju. Ja weszłam ostatnia. Wszyscy się już wygodnie rozsiedli. Na Zbyszka łóżku leżał Igła, Kubiak i Kosok, na Krzyśka łożu rozłożył się Ziomek z Możdżonem. Prawdopodobnie leżeli tylko we dwóch bo najzwyczajniej w świecie Marcin zajmował większość łóżka. Przeszłam przez tłum do swojego. I na tym leżał Zibi, Winiar i Kuba Jarosz. Założyłam ręce pod boki. Michał trzymał w ręce pilot i przerzucał kanały
- Eghm…- odchrząknęłam.
- Co tam?- zainteresował się Jarski, ale nie odwracał głowy od odbiornika.
- Nie za wygodnie wam?- podsunęłam im sprytnie myśl.
- Nie…
- Zbysiu, a może skoczyłbyś po coś do jedzenia?- zapytałam, przesuwając się tak, aby zasłonić im widok na telewizor.
- Kobieto. Zasłaniasz mi pole widzenia- zdenerwował się Michał.
- A ty odbierasz mi możliwość rozłożenia się na własnym łóżku- zmarszczyłam brwi.
- Chodź tu do mnie- uśmiechnął się Zibi, rozkładając ramiona.
- Nie, dzięki. Wolę już spać na podłodze obok Piotrusia, Bartosza, Pawła…
- No chodź… znajdzie się miejsce- wyszczerzył się.
- …obok Rucka- wyliczałam dalej, próbując znaleźć miejsce między nimi.
- O, nie! – oburzył się Bartman.
W jednej chwili uklęknął na łóżku. Jedną ręką zepchnął na podłogę Jarosza, a drugą chwycił moją dłoń i przewrócił obok siebie. Tak, że teraz leżeliśmy przytuleni.
- Hej!- zawołał zdziwiony poszkodowany.
- Kubuś… kobietom się ustępuje- mruknęłam, wtulając się w ramionach Zibiego.
- Daj spokój zakochanym- powiedział zza naszych sylwetek Winiar, po czym przełączył kolejny program.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Zauważyłam, że Jarosz naburmuszony zabrał poduszkę Krzyśkowi i się na niej położył. A ten znowu zaczął go wyzywać.
- Chłopcy… macie jakieś filmy?- spytałam.
- Bartek?- szturchnął kolegę Nowakowski.
- Coś tam mam jeszcze…
- No to rusz dupę!- pospieszył go Dziku.
- Sam se rusz dupe- mruknął, ale posłusznie wstał i wyszedł.
Wrócił po minucie z pięcioma płytami w ręku.
- Pokaż- powiedziałam wyciągając rękę po płyty.
Usiadłam, opierając się o tors mojego chłopaka. Wzięłam pierwszą z kolei. Był to horror : „Jestem legendą „ z 2007roku. Pewnie jakieś badziewie, czego mogłam się po jego filmach spodziewać… druga płyta „Mgła” tez horror z tego samego roku.
- Nie masz nic normalnego?- zasmuciłam się.
- A co nazywasz ‘normalnym’ filmem?- zainteresował się Bartosz.
- No proszę cię… Jestem legendą… albo Mgła… Wyspa skazańców?!- podniosłam wzrok na Zbyszka, który czujnie mi się przyglądał. – Ja takich nie lubię!
- Ale ja tak- odpowiedział znudzony.
- Transformers 3? O! Chwała ci Panie za Igrzyska Śmierci!- ucieszyłam się jak dziecko.
- Co? Nie… nie…- marudzili z podłogi.
- Ja jestem za tym- poparł mnie Zbyszek.
- A o czym to?- zaciekawił się Marcin.
- Zobaczysz… ja też jeszcze nie oglądałam. Ale mówili, że jest fajne! Akcja… i chyba dramat …
- Niech będzie- zgodzili się.
Zanim podjęli decyzję, odebrałam brutalnie pilot z ręki Winiarskiego. Nie był bardzo z tego zadowolony, ale co tam. Podałam Cichemu płytę, którą włączył.
-Usnę- powiedział Dziku, niemal chrapiąc.
Włączyłam ‘play’. Kiedy  się zaczynał… było tak ponuro. Ale czułam, że to bardzo dobry film. Rozłożyłam się wygodnie, Zbyszek przytulał się do moich pleców, a Michał oparty o ścianę, patrzył na telewizor bez prawie żadnych uczuć.
- Zaczyna się jak „Gladiator”- westchnął Igła.
Kontem oka widziałam, że wszyscy siatkarze już byli pochłonięci scenami z filmu. Nawet ten zasypiający Kubiak. Kiedy ta mała dziewczynka zginęła, po moich policzkach popłynęły pojedyncze łzy. Chłopaki też byli wzruszeni tą sytuacją. Ale płakać, nie płakali. Chociaż Zibi ratując się przed tak silnymi emocjami, schował twarz w moich czarnych włosach. Pogłaskałam go dyskretnie po ręce, za co dostałam buziaka w szyję.
Po seansie nikt się nie ruszył. Zrobiło na nas tak duże wrażenie. Dopiero po kilku minutach odezwał się Grzesiu Kosok.
- To było lepsze niż „Gladiator”.
Z czym się oni zgodzili. Ja nie oglądałam, ale jestem pewna, że mają rację. Wychodzili grupkami, rozmawiając o niektórych akcjach.
- Wiedziałem, że to będzie fajne- stwierdził ożywiony już Dziku. – Tytuł mi to od raz mówił…
- Oczywiście to, że miałeś spać podczas filmu… udajemy, że tego nie było?- zachichotałam.
- A było coś takiego?- zdziwił się.
Pokiwałam głowa z rezygnacją. Spojrzałam na zegarek. Było przed 22.00. Wszyscy udali się do swoich pokoi. Moi lokatorzy jeszcze żyli w euforii, więc szybko wzięłam ręcznik i piżamę. Wzięłam gorący prysznic, zajmując łazienkę. Zanim oni to zrobili.
Gdy wyszłam kłócili się, kto następny. Wygrał Zibi, a Krzyś stwierdził:
- Dałem mu wygrać, bo jest młodszy…
Aha… jasne, jasne. Postanowiłam więc zadzwonić jeszcze dziś do Weroniki i zapytać o Marka. Wybrałam jej numer dwa razy. I dwa razy nie odebrała. Może śpi już? Albo po prostu jej się rozładował telefon… Zadzwonię rano.

***

Obudził mnie budzik Igły. Jakieś dziwne kury piały.
- Igła…- mamrotałam.- Wyłącz to dziadostwo…
Nic. Nawet nie drgnął. Po kilku sekundach wyłączyło się to coś. Wdzięczna losowi,
przeciągnęłam się.
- Ała!- zarył Zbyszek.
-Oj… przepraszam, kochanie- zawstydziłam się, bo swoim łokciem uderzyłam go w brodę.
 – Wybaczysz?
Odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał tak pięknie z rana! Otworzył jedno oko.
- No nie wiem…
Westchnęłam. Zbliżyłam twarz do jego twarzy i spojrzałam mu w oczy. Potem dałam całusa w
policzek. Zmarszczył niezadowolony brwi.
- Mogłaś mi wybić szczękę- oskarżył.
Przewróciłam teatralnie oczami i szybko pocałowałam go w usta.
- I tylko tyle?- udawał oburzonego.
- A zasłużyłeś na więcej?- spytałam czysto teoretycznie.
W odpowiedzi postukał się w drugi policzek palcem wskazującym. I czekał. Znów przewróciłam oczami i pocałowałam w to miejsce. Myślałam, że to koniec. Ale on najwidoczniej nie miał dość. Powtarzaliśmy tą czynność dotąd, aż mu się znudziło. W pewnym momencie, kiedy się nad nim nachylałam, po prostu chwycił mnie w pasie i przewrócił (bo klęczałam przez ten czas) na siebie. Trzymał w żelaznym uścisku i nie mogłam mu się wyrwać.
- Zbyszek… - ostrzegłam.
Ale on sobie nic z tego nie robił tylko zaczął mnie namiętnie całować. W końcu się poddałam.
- Hej!- zawołał oburzony Igła.- Może tak nie przy mnie, co?
Zaśmialiśmy się i oderwaliśmy od siebie. W jego oczach widziałam ogniki.
- Idę do łazienki- oświadczyłam. Szybko przebiegłam do pomieszczenia i zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam się o nie i przez chwile tak stałam. Myślami wróciłam do rzeczywistości. Jest masa spraw, które muszę wyjaśnić… Tata na przykład.
Podeszłam do umywalki. Umyłam twarz i zaczęłam szczotkować zęby.- Tata. Cóż… jak Weronika nie odbierze, będę dzwonić do Gabrysi. A ta będzie musiała mi powiedzieć, co jest grane. A może nie powinnam czekać, tylko jechać do Rzeszowa? -Przez chwilę przestałam robić idealne kółeczka na szkliwie zębów.- Nie, to by było głupie… -Wróciłam do czynności.- No a jeżeli on potrzebuje pomocy? Jeżeli ja, jako jego córka jestem mu najbardziej potrzebna? Jest chory? Znów serce, czy tym razem coś mniej poważnego? Tyle pytań… żadnej odpowiedzi. Tylko dlaczego on nie chce mi powiedzieć nic, skoro wszystko nie jest tak poważne?
Druga sprawa to Michał. – Opłukałam jamę ustną, odłożyłam szczoteczkę do kosmetyczki i wyjęłam szczotkę do włosów. Zaczęłam je czesać.- Ten też nie daje mi spokoju. Wolę chyba nie patrzeć na fb ile mam od niego nowych wiadomości. Naprawdę on nie potrafi zrozumieć, że nie mam zamiaru się z nim spotykać? Czy nie widzi i nie wie, że jestem ze Zbyszkiem szczęśliwa? Jest tak głupi, czy tylko udaje?! Najchętniej wysłałabym mu jedną krótką wiadomość, typu: „Odczep się. Nie chcę cię. Nie dzwoń. Nie pisz. Daj mi żyć.” Ale czy to będzie dobre rozwiązanie? Chyba powinnam się z nim spotkać i obgadać wszystko. Tylko że jest problem. Ja nie chce go widzieć, bo się boję. Czego? A tego, że uczucia, jakimi go darzyłam wrócą. Z podwójną siłą. Ile to ja razy po jego wypadku i kiedy odkryli tą krótkotrwałą amnezję, myślałam jakby to było gdyby… Chciałam o niego walczyć. Ale on sam nie chciał. Postanowiłam zaczekać, co zaowocowało jego nową ‘miłością’. A potem moją. Ja nie żałuję. Jestem szczęśliwa.- Odłożyłam szczotkę, poprawiłam włosy, żeby się idealnie rozłożyły. Chwyciłam spodenki i koszulkę. Szybko je założyłam. – A więc to tak ma być? On ma cierpieć. A ja mam być szczęśliwa. Tylko, czy on serio mnie jeszcze kocha, czy to tylko takie przyzwyczajenie? Powinnam o tym powiedzieć Zbyszkowi? Raczej tak. Potrzebuję jego pomocy. Ale nie teraz. Teraz on jej potrzebuje. Teraz to ja dla niego muszę być wsparciem. – Wyciągnęłam tusz to rzęs i kilka razy przeciągnęłam.- Kiedy będzie po wszystkim, wtedy poproszę go o pomoc. Teraz nie mam serca tego robić. A poza tym on sam ma jakiś problem, z którym jeszcze się ze mną nie podzielił. Ale ja jestem cierpliwa. Poczekam.
- Wolne- oznajmiłam wychodząc.
- Wreszcie! Ileż można siedzieć w łazience?!
Krzysiu był oburzony.
- Wstawaj Zbyszek…- ściągnęłam z niego kołdrę. Był w samych bokserkach.
Otworzył oczy i ziewnął. I w tym momencie drzwi się otworzyły i wparował Kubiak.
- A ty co? Pomyliłeś pokoje?- wkurzył się Zibi.
- Przybyłem was rozbudzić. A poza tym wstałem dziś najwcześniej.
Posłałam pytające spojrzenie, ale mi nie odpowiedział.
- Przez ciebie miałem koszmary- wycelował we mnie palec wskazujący Dziku.
- A to ciekawe…- usiadłam na kraju łóżka, czekając na fascynującą opowieść.
- A to ciekawe, bo ja miałem same fantastyczne sny… o tobie- rozmarzył się Zbyszek, mówiąc do mnie.
- To się cieszę, Zbysiu- przeczesałam mu ręką włosy. – No, Michał! Opowiadaj, co i dlaczego?
- Tak więc… rozpoczynając moją jakże ciekawą historię, powiem wam, że jeszcze nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem! Przez Ankę i jej film „Igrzyska śmierci” miałem koszmary!
- Do rzeczy- popędził Zibi.
- No chwila… to taka zapowiedź, żeby was potrzymać w niepewności- puścił do mnie perskie oczko. – Otóż. Śpię sobie spokojnie, a tu nagle znajduję się w lesie i goni mnie… uwaga… dzik!
Ja, Zibi i Igła, który właśnie do nas dołączył, wybuchliśmy śmiechem.
- Dzik, który miał dziwne uszy… jakby psie uszy- zadrżał na samo wspomnienie.- Gonił mnie przez prawie cały sen! A do tego moja Monika się tam znalazła… i prawie się o nią zabiłem!
Śmialiśmy się teraz jak na super komedii.
- Takie sny to tylko ty miewasz…- wystękałam.
- Przyszedłem cie oskarżyć, Anno.
- Taaa, biore na siebie tą odpowiedzialność- zachichotałam.
- Oj, Dziku, Dziku… co z ciebie wyrośnie…- Igle już całkiem się poprawił humor.
- Żołędzie na wierzbie czy żołędzie na sośnie?- zakończył Zibi. 
I w takich nastrojach zeszliśmy do stołówki. Oczywiście jeszcze zanim usiadłam, Kubiak już opowiadał swój sen wszystkim naokoło. Gdy wreszcie dołączyłam, chłopcy już się śmiali.
Spojrzałam na stół. Przede mną, na zielonej serwetce stał kubek. Ale nie byle jaki kubek. A raczej nie byle jaka zawartość…
- Kawa…- rozmarzyłam się.
- Taką, jaką chciałaś- uśmiechnął się Ziomek.
- Szczerze wątpiłam, że dotrzymacie słowa…
- A to się chyba mile zaskoczyłaś, co?- zachichotał Paweł.
- Ja po nią poszedłem- powiedział chwaląc się Dzik.- Mimo tych koszmarów, które przez ciebie dostałem w nocy!
- A jednak masz serce- zakpiłam. – Umowa, to umowa. Pamiętajcie o dzisiejszym treningu… i każdym innym.
- Nadal uważam, że jesteś bezduszną kobietą!- naburmuszył się znów Igła.
- Wiesz, Krzysiu… mogłam dodać dziesięć okrążeń…
- Wystarczy nam już te dodatkowe trzy okrążenia i dziesięć pompek…
- Nie marudź.
Może kiedyś im powiem, że dali się złapać jak mucha na lep… może kiedyś. Aż się zaśmiałam.
- Co cie tak bawi? Nasza niedola?!- oburzył się Bartek.
Wzruszyłam tylko ramionami. Zaraz spoważniałam, bo niedługo muszę załatwić kilka ważnych spraw.
Gdy siatkarze wyszli na poranny trening, ja zostałam w pokoju i wykonałam telefon. Do Weroniki. Odebrała po trzecim sygnale. Wyjaśniła mi całą sytuację. Ojciec musiał przejść tylko kontrolne badania bo ostatnio się źle poczuł. Ale już jest wszystko w porządku. Nawet z nim kilka minut porozmawiałam. Oświadczyłam, że zawsze mogę wrócic do Rzeszowa, jeżeli będzie mnie potrzebował.
- A… jeszcze jedno!- powstrzymałam go przed odłożeniem słuchawki.- Jeżeli jeszcze raz napędzisz mi takiego stracha to obiecuję, że żaden lekarz ci nie pomoże- zagroziłam.
Zaśmiał się i rozłączył. A ja włożyłam dres reprezentacji. I wyszłam z budynku udając się na siłownię, gdzie ćwiczyli chłopcy.
- O! Nasz kat idzie- zawołał Igła.
Nie miałam czasu na pogaduszki w ich towarzystwie. Musiałam wziąć się do pracy. Jak zawsze pomogłam naszemu Łysemu Terroryście i przez resztę dnia pisałam sprawozdania. Wieczorem byłam padnięta. Oczywiście na treningach zaszczyciłam siatkarzy swą obecnością, z czego nie byli zadowoleni. Musiałam dopilnować, że nie oszukują. Poza tym obiecałam Andrei, że pomogę mu na hali. Zasnęłam niemal natychmiast.
Kolejny dzień miną szybciej niż się spodziewałam. Śniadanie, bieganie, pisanie sprawozdanie, obiad, trening… wieczorem musiałam pomóc Łysemu i Kubie w masowaniu siatkarzy. Wszyscy bili się, żeby przyjść do mnie na stół. W końcu zdenerwowałam się i oświadczyłam, że jeżeli nie przestaną to sobie pójdę. Chyba zrozumieli aluzję i po prostu grzecznie czekali na swoją kolej. Po masażu musiałam dokończyć pisanie jednego artykułu ze stanu ich psychiki. Zmartwił mnie Krzysiu, który od rana był posępny. Gdy zapytałam o to, dowiedziałam się, że Dominika jest chora. Dałam mu kilka cennych rad, które widocznie zaczął przestrzegać. Bo kolejnego dnia miał lepszy humor. I na stołówce i w pokoju był weselszy i żartował. Zrobiłam mu kawał. Kolejny… Nie spodziewał się, że tym razem użyję brutalnego sposobu, aby go rano rozbudzić. Włożyłam i podałam wieczorem stopery do uszu Zbyszkowi. Pod poduszką Igły schowałam budzik. Nawet się nie zorientował, bo poduszkę miał dość grubą (swoją drogą najlepszą z nas wszystkich). Rano nawet nie usłyszałam jak wrzeszczy. W końcu zdjął ze mnie kołdrę i zaprowadził do łazienki. No, okej. Zaniósł wbrew moim wrzaskom i błaganiom. Dostałam deja vu. Po prostu wpakował mnie do brodzika i puścił zimną wodę.
Ostatniego dnia przed wyjazdem do Londynu, Andrea zrobił tylko dwa treningi. Rano na hali dwie godziny i po południu również. Wieczorem mieliśmy czas na pakowanie rzeczy. Nie powiem, to chyba najśmieszniejsza część tego dnia. Uzgodniłam z Igłą, że nasza ‘wojna’ została zakończona. Oczywiście przed tak zwanym paktem, odbyła się duża rozmowa. Otóż Krzysiu uważał, że powinien wygrać. Bo jak sądzi, miał lepsze pomysły. Ja natomiast mówiłam podobnie. Tylko, że o sobie. Zaczerpnęliśmy pomocy u innych siatkarzy. Zibi oczywiście stanął po mojej stronie. A jak on, to Kubiak brał z niego przykład. O Bartmanowej i Kubiakowej rozmowie wiedziałam tylko ja. Zibi zagroził, że jeżeli drugi nie stanie po mojej stronie, pierwszy się obrazi na amen. I takim to sposobem miałam dwóch zwolenników już na początku. Dołączy Paweł i kilkoro innych siatkarzy. Krzysiowi brakło jednej osoby do wyrównania ze mną. Więc niby powinnam wygrać. Ale zgodziłam się na kompromis. Oświadczyłam, że jest remis. Na początku Igła nie był z tego zadowolony. Siatkarze też, bo jak mówili wcześniej, zakładali się o moje lub jego zwycięstwo. Po pół godzinie im przeszło i wszystko wróciło do normy. Córka Krzyśka czuła się lepiej. Okazało się, że to małe przeziębienie. Zbyszek nadal nie powiedział mi, o co chodzi. Ale wiem, że niedługo się dowiem. I miałam dziwne wrażenie, że Kubiak we wszystko jest wtajemniczony. Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej. Przecież są przyjaciółmi! A i nie wiem, czy inni nie wiedzieli. Miałam się dowiedzieć ostatnia?
O dwudziestej pierwszej przyszedł do nas Kubiak, Bartek i Grzesiu. Ten ostatni był w siódmym niebie, bo Gabi codziennie z nim rozmawiała. Przez te kilka dni codziennie dostawałam poranną, świeżą kawę. Pogadaliśmy i poszliśmy spać. 




-------------------------------------------------



Witam ;*
Widzę, że wyświetleń jest coraz więcej... ale komentarzy? To porażka ;c Moja własna.

Mam nadzieję, że nie zanudziłam w tym rozdziale. Ale obiecuję, że w kolejnych będzie lepiej. :)

Udało się! Dostałam się do swojej nowej szkoły, do jakiej chciałam iść :D jestem zadowolona. Mam nadzieję, że wykorzystam tę szansę. Muszę się lepiej uczyć... ;a

Pozdrawiam ;*


8 komentarzy:

  1. Gratulacje!! Świetny rozdział :) Wcale nie zanudzasz. Ciekawa jestem co ukrywa Zibi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję ;) Ja jeszcze czekam do 16. ;)
    Co do rozdziału świetny. Ciekawe co ten Zbyś ukrywa. No i znowu się powtórze : Mam nadzieje że dowiem się w następnym ;)
    Koszmar Kubiak hahahaaa... dzik go gonił hahahaaa...;) Ale Igrzyska śmierci nie są takie straszne ;)
    No to do następnego ;*
    PS: Zapraszam do siebie ;)
    http://niebujajtaprosze.blogspot.com/
    &
    http://volleyball-is-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, niedługo wszystkiego się dowiecie ;a
      Buziaki ;**

      Usuń
  3. Na początku jedno wielkie PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM w sumie Cię razy 154198528498641987498419849...141411561 ;> troszkę nazbierało mi się u Ciebie zaległości, wypadł mi taki niespodziewany wyjazd i niestety nie miałam tam dostępu do internetu, brak okna na świat... Dziś sobie tu zaglądam, a taka niespodzianka ni mnie czekała dwa wspaniałe rozdziały *_* Dobra koniec tego pierdzielenia, nie chciałabym Cię zanudzić na śmierć, bo czyje opowiadanie będę czytać?? ;>
    jeszcze tylko Ci napiszę, że jestem strasznie, ale to stroasznie leniwa moje zdanie co do obu (obu czy obydwu??) rozdziałów napiszę w jednym, ok?? Jako, że jestem optymistką to założę, że się zgodziłaś xD
    A więc co do rozdziału LXXIII, no co ja mogę Ci napisać wspaniałyfantastycznycudownyświetnysupermegazajebisty, takie oto słówko sobie wymyśliłam xD Kubiak masz rację rudy to kojot, a nie jakiś niedźwiedź czy wilk ;> Anka jaka kochana załatwiła chłopcom zwolnienie z biegania ;> nic za darmo, ale jednak o swoje trzeba dbać ;> zastanawiam się co tak dręczy tatę Anki, mam nadzieję że to nic strasznego z jego zdrowiem... ;/ Ale Zbyszek jaki słodki, martwi się o naszą Anulcie ;> Sąd Najwyższy Wszystkich Sędziów? Lubię to! hahahaha xD Igła Ty hultaju, sól do herbaty?? I to pięć łyżeczek??? O już czekam niecierpliwie jak Anki Ci się za to odwdzięczy ;> No to żeby Cię nie zanudzac już kompletnie podsumuję ten rozdział jednym zdańkiem ;> jest świetny, nie mam pojęcia skąd bierzesz tyle pomysłów, a przede wszystkim czasu do pisania, wiem że napisanie byle czego zajmuje sporo czasu, a co dopiero takiego cudeńka ;> dobra już koniec o tym ;>
    A co do rozdziału LXXIV no po prostu jestem pełna podziwu, jak robisz to, że każdy kolejny rozdział jest jeszcze lepszy od poprzedniego?? Proszę podziel się ze mną ;> Ilość gości to mnie przeraziła... "Kobieto. Zasłaniasz mi pole widziedza." Misiu kultury troszkę, to bądź co bądź jest kobieta!! Ale na szczęście Zbyszek zachował się jak przystało na "dżentelmena" xD Igrzyska Śmierci? Dziewczyno kocham Cię normalnie ;* uwielbiam to ;*** no nie powiem film średni, ale książka <3 nigdy nie czytałam niczego lepszego, wszystkie trzy przeczytałam w 5 dni <3 jak najbardziej polecam, jeśli nie czytałaś, to będzie twoja praca domowa!!
    No Anka ze swoim ojcem to ma niemały problem, chociaż może problem to złe określenie, ma no nie wiem jak to nazwać xD ale wiesz o co mi chodzi, prawda? Bo nie wydaje mi się, aby chodziło tylko o badania kontrolne, no takie przeczucie... No i ten cały pożal się Boże Michał, Anka taka mała rada, spotakj się z nim i jeśli nie siłą argumentu, to argumentem siły daj mu do zrozumienia, żeby dał Ci w końcu święty spokój ;> Dzika gonił dzik?? pogoń dzików xD
    Pobudka dla Igły jak najbardziej zasłużona, tak trzymaj Anka nie daj mu się ;> Rozeim, a może to cisza przed burzą, którą jedno z nich wykorzysta?? ;> No i zbliżamy się do tego koszmarnego Londynu... ehhh...
    Ejjjj nie załamuj się tak brak komentarzy nie jest twoją własną porażką, porażkę ponieśli Ci którzy nie mają czasu na czytanie czy też komentowanie (tak między innymi ja też) bądź Ci którzy nawet nie znają twojego bloga, bo moim skromnym zdanie to jeden z najlepszych tematyce siatkarskiej, serio ;*
    Cieszę się razem z tobą, że dostałaś sieę do tej szkoły gdzie chciałaś ;> a nie mówiłam, że tak będzie? ;> słuchaj czasem cioci Oli, a źle na tym nie wyjdziesz (no zazwyczaj xD)
    Już kończę ten mój monolog, wybacz mi ja tam mam, że muszę się dzielić moimi przemyśleniami, nawet chciałam coś usunąć, ale wtedy ciągle mi czegoś brakuje ;> To będzie chyba mój najdłuższy komentasz, mam nadzieję że dotrwałaś do końca ;>
    ściskam mocno, buziaczki :***
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany... przeszłaś samą siebie XD Jedynie mogę podziękować za tak wspaniałe słowa <3
      Buziaki ;**

      Usuń
  4. hahah zawsze się mówi: bede sie uczyć :D gratuluje i super rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, serio muszę wziąć się za naukę. Jestem zdeterminowana ;p
      Dziękuję ;* mam nadzieję, że kolejne rozdziały również Ci się spodobają :)

      Usuń