Zbyszek.
Siedziałem w tym autokarze i cały czas wracała do mnie ta scena na parkingu. Przytuliła mnie. Ale to nic takiego. Cieszyłem się, ale nie powinienem. Niby przypadkiem mocniej ją do siebie przyciągnąłem. Ale chciałem się z nią na serio pożegnać. Ostatnio ona nie była mi obojętna. Chociaż… nadal mnie wkurzała. Nie, nie byłem zakochany w niej. To za duże słowo. Ona mnie po prostu fascynuje… Kurwa, co ja plete? Już całkiem się pogubiłem. Siedziałem po prawej stronie, prawie na samym tyle od okna. Igła siedział za mną.
- A gdzie twoja kamera, Krzysiu?- zapytałem, żeby nie myśleć więcej.
- Schowana. Bezpiecznie odizolowana od ciebie. Żebyś mi jej nie popsuł, jak to masz w zwyczaju czasem robić.
Wydął śmiesznie wargi. Uśmiechnąłem się.
- Zacznę kamerować jak będzie nasza kadra w komplecie.
- No, to jeszcze sobie poczekasz…
Przytaknął mi i skrzywił się. Z tego co wiem, on i jego kamera, to jak on i jego żona. Rozstać się nie mogą. Kilka dni z daleka od siebie i zaczynają wariować. Niedługo doświadczymy tego na własnej skórze…
- Kuźwa, kark mnie boli…- powiedział niedaleko siedzący Piotrek.
- Oj, Ola ci wczoraj w nocy nie wymasowała?- zaśmiałem się.
- Masowała, ale za mało. Potrzebuję…
- Trzeba było ją zabrać ze sobą- dokończył Kosok.- Masowała by cię codziennie!
Zaśmialiśmy się. Zaczęło się wesoło, trzeba przyznać.
- Nie.- Zaprzeczył Pit.- Potrzebuję jak najszybciej łysego.
Wszyscy wiedzieli o co chodziło. Mówił o naszym fizjoterapeucie. Z tego co wiemy, będzie z nami i w tym roku.
- Ta… już się cieszę na widok jego wielkich łap, masujących mi plecy…- skrzywił się Igła.
Już ich nie słuchałem. Gadali kto lepiej masuje z naszych specjalistów. Też mają tematy! Ja miałem gorsze zmartwienie. I tym wolałem się zająć.
Dzień minął szybko. Jakoś przeżyłam rozłąkę z siatkarzami i wróciłam do domu. Znów poszłam się uczyć. I zasnęłam z nimi. W nocy obudziłam się sama. Nie wiem jakim cudem, i przebrałam się w piżamę. Potem spałam jeszcze dwie godziny.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Gabrysia. Co ona u diabła robi?! Położyłam się na boku i głowę na poduszce.
- Halo?
- No, cześć!- zawołała do słuchawki.
- Zwariowałaś?- zapytałam spokojnie.
- Nie.
- A wiesz która godzina?- spytałam zła i jeszcze nieprzytomna.
- Oj, nie wkurzaj się! Jeszcze śpisz?- zdziwiła się.
Odjęłam telefon od ucha i spojrzałam na prawy górny róg. Dziesiąta.
- Ta godzina jest dla mnie święta!- wrzasnęłam do słuchawki. – Zasnęłam o trzeciej w nocy. Chyba, bo nie wiem dokładnie.
- To co żeś robiła? Myszy łapałaś?
- Wyobraź sobie, że się uczyłam- westchnęłam zrezygnowana. – To o co chodzi? Mam nadzieję, że budząc mnie o tak wczesnej porze, masz dobrą wymówkę…
- Trener kazał nam dziś przyjść wcześniej. Chciał z nami pogadać.
- Z nami? Znaczy z kim?
- No ty, ja i inne dziewczyny.
Westchnęłam. Wstałam zrezygnowana z łóżka.
- O której?
- Szesnasta. Przyjdę po ciebie.
Rozłączyła się. Kurde, jakby jeszcze godzinę poczekała z ta informacją, nic by się nie stało…
Wyszłam z pokoju do łazienki. Ogarnęłam się i poszłam do kuchni. Nie było sensu jeść śniadania. Za trzy godziny obiad. Zabrałam banana i wróciłam do siebie. Znów zaczęłam kuć. Za cztery dni, w piątek, mam sprawdzian z wiedzy na temat psychologii. Podobnież praktyczny już przeszłam. I zdałam na pięć.
Uczyłam się do obiadu. Potem przyszykowałam się na trening. Siedziałam teraz na Internecie. Szukałam informacji o przyjeździe siatkarzy do Spały. Prawie wszyscy już tam przyjechali. Nie było tylko Łukasza Żygadły. Miał dołączyć za dwa dni. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Chyba Weronika otworzyła.
- Dzień dobry.- Powiedziała moja przyjaciółka.
- Witaj! Ania jest w pokoju.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Anka? Jesteś gotowa?
Odłożyłam laptopa na bok.
- Wchodź.
Weszła i usiadła obok mnie na łóżku. Była nie za wesoła. Przeciwieństwo rannej Gabi.
- Co jest?- zapytałam.
- Jak to, co? Życie!
No tak. Życie to jeden z przyczyn naszego złego samopoczucia. Ono nigdy nie jest dla nas łaskawe. A jeżeli już, to przez krótka chwilę. Bo potem się wszystko wali. A jak się wali jedno, to potem już wszystko na raz. Oto moja definicja szczęścia.
- Tęsknisz za nim, prawda?- zapytałam cicho nie patrząc na jej twarz.
Jednak potem to ona opuściła głowę a ja patrzyłam na nią.
- Cóż, a ty nie tęsknisz za nimi?- zapytała omijając temat Grześka.
Zastanowiłam się. Tak. Mimo, że nie ma ich dopiero jeden dzień, tęsknie za nimi. I kurczę, muszę przyznać, ze za Zbyszkiem też. Chociaż… to chyba nie za nim, tylko za naszymi kłótniami.
- Tęsknię.- Postanowiłam użyć sposobu psychologa.- Ale musieli jechać żeby ćwiczyć. A potem wygrać. To jest ich praca. A nasza pracą jest zdać piątkowe egzaminy, iść na spotkanie z właścicielem mieszkania i wygrać turniej.
- Pracowity tydzień! To nasze zadanie. Więc lepiej chodźmy, bo się spóźnimy do tego gościa od mieszkania.
Wyłączyłam laptopa, zabrałam potrzebne rzeczy i wyszłyśmy. Po dwudziestu minutach byłam w umówionej kawiarni. Przy stoliku siedział może trzydziesto- pięcio letni mężczyzna. Wstał gdy nas zobaczył. Podeszłyśmy do niego.
- Dzień dobry- przywitałam się.
- Dzień dobry. Pani Ania, jak się nie mylę?- zapytał.
- Tak, a to moja przyjaciółka Gabrysia. Razem chcemy kupić to mieszkanie.
Podał nam rękę, którą uścisnęłam.
- Jestem Bartek. Możemy mówić sobie po imieniu?
- Oczywiście- odparła przyjaciółka.
Wskazał krzesełka przy stoliku. Usiadłyśmy i zaczęliśmy rozmowę.
- Chcecie kupić mieszkanie… Znacie oczywiście cenę?
- Tak. Znam pierwszą ratę. Ale jak to będzie wyglądać później?- spytałam uśmiechając się.
Spojrzał do swoich papierów.
- Pierwsza rata będzie kosztować dwa tysiące. Następne, co miesiąc, musiałybyście płacić tysiąc sześćset.
- Na jedna osobę?- przestraszyła się Gabi.
- Nie, nie.- Pospieszył z odpowiedzią.- Na dwie osoby.
- Można mieć zwierzęta, tak?- spytałam.
- Tak. Ale mieszkańcy nie lubią plątających się zwierząt na klatce schodowej.
Okej, czyli Gabi będzie mogła mieć kota w mieszkaniu.
- A…
Chciałam zapytać o piętro i stan budynku, ale w radiu, które było włączone w kawiarni, usłyszałam fakty sportowe.
- Jesteśmy teraz w Spale- mówił komentator.- Nasi siatkarze już są w komplecie. Łukasz Żygadło przyjechał wcześniej niż było zamierzone. Stoi ze mną Michał Kubiak i Zbigniew Bartman. Michał, jak pierwsze treningi?
- Po krótkim odpoczynku, mamy dużo sił na trenowanie. Jednak treningi są ciężkie. Dajemy z siebie wszystko, żeby być w jak najlepszej formie do pierwszego spotkania.
- Okej. Czyli Anastazji daje wam w kość?
- Tak jak powiedziałem, trener chce nas przyszykować jak najlepiej na Ligę Światową.
- Zbyszek. A co ty dodasz?
Prawie widziałam ten jego chytry uśmiech.
- Ja, no nic nie mogę dodać. Jedynie potwierdzić słowa Miśka. – Zaśmiał się głośno.
- A powiedz mi, jak w Rzeszowie? Bo od nowego sezonu będziesz tam grał.
- Jest fajnie. Już zdążyłem się przyzwyczaić do miasta i ludzi. Myślę, że gra w Asseco Resovii Rzeszów, będzie dobrym doświadczeniem.
- Cóż, nic innego ci nie życzę, jak dobrego sezonu w Rzeszowie. A wam obu dobrej zabawy na treningu.
Wywiad się skończył. Dopiero teraz zauważyłam, że siedzę na skraju krzesła i mocno trzymam kant stolika. Gabi tak samo. Bartek patrzył na nas z tajemniczym uśmiechem.
- Szczerze mówiąc- przerwał ciszę- miło mi rozmawiać z naszymi siatkarkami.
Poprawiłyśmy się na krześle. Poznał nas. Cóż, ostatnio głośno jest o siatkówce, zwłaszcza w Rzeszowie.
- Miło nam.- Powiedziałam.- O co ja miałam pytać?...
Naprawdę, przez siatkarzy zapomniałam o całym świecie.
- Chyba miałam pytać na jakim piętrze jest to mieszkanie…
- Na siódmym. Budynek jest w dobrym stanie. – Spojrzał na zegarek.- Jeżeli macie czas, to możemy jeszcze dziś iść, obejrzeć je.
Uśmiechnęliśmy się. Była trzecia.
- Oj, chyba dziś już nie możemy- wtrąciła Gabi.- Musimy iść na trening, niestety.
- Więc jutro spotkajmy się w tej kawiarni o piętnastej i pokażę wam mieszkanie.
Zgodziliśmy się. My pobiegłyśmy na przystanek. Autobus właśnie odjeżdżał. Zaczęłyśmy go gonić. W końcu kierowca nas dojrzał i zatrzymał się. Wsiadłyśmy.
W domu byłam około dwudziestu minut później. Zabrałam torbę na trening, duża wodę i poszłam z Gabi na spotkanie z trenerem. Okazało się, że nic specjalnego nie miał nam do powiedzenia. Poinformował o finale i mówił, że jest dumny. Poinformował jak będzie wyglądał nasz wyjazd. Nie zrobił ciężkiego treningu.
Wieczorem znów się uczyłam. Nikt mi nie przeszkadzał. Ale i tak nie mogłam się skupić. Myślałam o siatkarzach. Byli już tam, trenowali ciężko.
I z takimi myślami zasnęłam. Ale nie na długo. Prawie odleciałam. Prawie, bo nagle zadzwonił telefon. Nie otwierając oczu próbowałam spać. Znowu usłyszałam dzwonek. Westchnęłam i zabrałam telefon nadal nie otwierając oczu.
- Kurwa, Gabi, czy ty wiesz która godzina, do cholery?!- wrzasnęłam do słuchawki.
- Ale miło słyszeć jak się wkurwiasz…- usłyszałam męski głos.
Przestraszona otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz. Byłam przekonana, ze to ona!
- Krzysiek?!- zdziwiłam się.
- Nie, święta Teresa- prychnął.
W tle usłyszałam śmiechy i chichoty.
- Kurczę, czy wy wiecie, która jest godzina?- Postanowiłam złość przelać na nich.
- Ty śpiochu!- wrzasnął Igła.- Jest dwudziesta trzecia.
Westchnęłam. Czyli długo się nie pouczyłam…
- A to wy tam nie macie ciszy nocnej?- zdziwiłam się.
Zachichotali, ale nic nie powiedzieli.
- Dobra, kto tam jest?- spytałam po chwili.
- Cóż, jest nas tu trochę…- powiedział Igła.- Ja, Piter, Kosa, Zby…
Przerwał nagle. Myślałam, ze powie Zbyszek, ale nic z tych rzeczy.
- No i kilka innych. Kubiak, Paput…
- Jaki paput?- usłyszałam wkurzonego Ruciaka.
Zaśmiałam się.
- No paput, paput. A jak inaczej?- zachichotał Krzysiu.- O, i właśnie weszło nasze Drzewo…
Zasmuciłam się.
- Kurcze, szkoda, że ich poznać nie mogę…
- Przecież już znasz! Miło nam Aniu, Aniulciu…- usłyszałam Kubiaka.
- A gdzie Bartman?- zdziwiłam się.
- A co? Stęskniłaś się za swoim Zbysiem?- zapytał Rucek.- Bo wiesz, on tu cały czas o tobie gada. Żyć się z nim nie da- jęknął.
Zaśmiałam się z jego bezradnego głosu. Ale nie wierzyłam w to, co powiedzieli.
- Nie stęskniłam się- wyjaśniałam.- Ale dziwne, ze z wami go nie ma. Przecież się nie rozstajecie! Jak bracia.
W tle usłyszałam włączoną muzykę.
- Gdzie Gabi?- zapytał Grzesiek.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- No, ten też! Kuźwa, co Rzeszów zrobił z naszymi chłopakami?!- zawołał Kubiak.- Wszyscy zakochani. A Igła cały czas dzwoni do żony… Żonaty. W Rzeszowie! Jezu…
Wszyscy się śmiali.
- Grzesiu, Gabi czuje się dobrze. Dziś miałyśmy spotkanie z właścicielem mieszkania.
- Wyprowadzacie się?!- wrzasnął Igła.
- No! Małe mieszkanie, będziemy tam z Gabi mieszkać… Własne mieszkanie!- Byłam dumna z tego.
- No, super!- zdenerwował się.- Tylko czemu jak nas nie ma? Czemu tak późno, co?
Nic nie rozumiałam. Co on gadał?
- Krzysiu, o co ci chodzi?- spytałam głosem psychologa.
- No jak to o co?- spytał zdziwiony.- No przecież nas nie będzie na parapetówce!- Wrzasnął do słuchawki.
------------------------------------------
Cześć wszystkim!
Miałam dodać jutro wieczorem, ale pewna osoba mnie bardzo prosiła... Więc, o to i jest!
Rozdział dedykuję Tobie Karolina
Dziś wysprzątałam całą kuchnię. Aż z tego kurzu mnie ręce swędzą.
Wczorajszy sparingowy mecz, nasza reprezentacja męskiej siatkówki, niestety przegrała. Oddaliśmy dwa sety 3:1 Serbia - Polska (25:20, 20:25, 25:18, 25:23)
Kilka minut wcześniej skończył się mecz, który równiez przegraliśmy ;(
Tym razem 3:2 , choć prowadziliśmy pierwsze dwa sety.
Ale się nie poddajemy! Walczymy do końca.