niedziela, 11 sierpnia 2013

XXI



- Nie wiem od czego zacząć. To wszystko jest takie... pogmatwane! Sama nie mogę uwierzyć, że tyle mnie spotkało...
- Może zacznij od początku?
Westchnęłam i zaczęłam opowieść.
- Sześć lat temu, kiedy miałam kończyć siedemnaście lat, w moim życiu pojawił się pewien Kamil. Zwykły chłopak, przynajmniej tak się wydawało... - Zobaczyłam jego zdziwioną minę więc szybko dodałam- Moja mama uważała, że to chłopak nie dla mnie. Że przez niego mogę rzucić szkołę i wdać się w niezbyt dobre towarzystwo. Nie rozumiałam jej. W końcu powiedziała mi, że Kamil jest dziwny i kiedyś może zrobić mi krzywdę. Nie zważałam na to, nie słuchałam jej. Chodziłam z nim rok. Równiutki rok! Teraz wiem, że to była strata czasu... Pewnego sierpniowego dnia, zaprosił mnie do siebie. Oczywiście poszłam. Ale to nie było miłe spotkanie. Kiedy tylko weszłam do środka, rzucił się na mnie i...- czułam, że po policzkach spływają mi łzy- i... chciał to zrobić…
Krzysiek podał mi chusteczki higieniczne. Wytarłam nos i próbowałam się uspokoić. Siatkarz nic nie pytał. Byłam mu za to wdzięczna.
- Ale nie zdążył. Boże, jak to brzmi... Ale dzięki Bogu, zjawił się tam Michał. Był sąsiadem w bloku, mieszkał obok Kamila. Wparował i mnie uratował. Ten gnój - spojrzałam przepraszająco na libero- ten pajac, siedzi za kratkami. Po pewnym czasie Michał został moim chłopakiem. Szczerze mówiąc, to on mnie wybawił z samotności. Pokazał, że mogę żyć. Pojawiła sie siatkówka. Zaczęłam grać. I moje życie sie zaczęło układać. Ale nie na długo. Rok później w wypadku samochodowym zginęła moja mama.
- Mów. Mów, co dalej...- powiedział spokojnie.
- Jakoś się otrząsnęłam. Ale znów od tego smutku i żałoby wybawił mnie Misiek- uśmiechnęłam się smutno.- I tak żyjemy. Żyliśmy. Bo właśnie niedawno miał wypadek. Bałam się, że go stracę... I w pewnym sensie tak jest!- Teraz płakałam na całego.
- Spokojnie, uspokój się. Jestem tu...- Przytulił mnie do siebie.- Dlaczego go straciłaś?
- Zapomniał o mnie! Ma amnezje krótkotrwałą co prawda, ale jednak nie pamięta żadnej chwili spędzonej ze mną! Kochał mnie, tak jak ja jego. A teraz... pojawiła się ta zołza! Suka wredna, ruda małpa! Przyszła i udaje jego dziewczynę. A on zapomniał o mnie! Całkowicie...
- Przypomni sobie. Jestem tego pewien. Będzie tak jak dawniej. Pomożesz mu, pokażesz zdjęcia...
- Nie wiem, czy to coś da... On chyba już zakochał się w tej Agacie...
- Spokojnie, musisz odpocząć.
Wstaliśmy i zaprowadził mnie do łazienki. Tam przemyłam twarz i doprowadziłam włosy do porządku. Spojrzałam w lustro. Moje czarne włosy trochę się rozjaśniły. W niebieskich oczach widać było, że płakały. Trudno. Wyszłam. W kuchni Iwona dała mi kubek z gorącym kakao. Nagle do domu wparował Sebastian z krzywą miną, a za nim biegł Igła.
- Co się dzieje?- zapytała żona.
- Nie chce iść spać...- odpowiedział bezradnie.
Nagle poczułam na kolanach czyjeś małe rączki.
- Ania! Ania, zostaniesz?
- Nie mogę- kucnęłam i próbowałam się uśmiechnąć.- Ale jeżeli twoi rodzice nie mają nic przeciwko, to moge jutro się z tobą pobawić.
- Tak! Tak! Mamusiu! Tatusiu!
- Jeżeli to będzie kłopot...
- Kłopot-prychnął Krzysiek.- Jak chcesz to mogę ci go oddać na cały dzień. W końcu będzie spokój!
Chcieli żebym została. Ale wykręciłam się mówiąc, że mam jeszcze coś zrobić w domu. Iwona powiedziała, że Krzysiek mnie podwiezie. Nie miałam nic przeciwko temu. Jechaliśmy z jego domu niecałe 10minut. Zatrzymał się przed moim blokiem.
- Na pewno jutro przyjdziesz? Bo wiesz, mi jest na rękę. Zajmiesz się Sebkiem to ja i Iwonka będziemy mieć wolne dla siebie. A Dominisia... jak chcesz, to też możesz ją zabrać. Ale ona to aniołek, nie to co ten diabełek!- zaśmiał się z czułością.
- Będę na pewno!- powiedziałam wysiadając z czarnego Mercedesa.- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Jest. Bo nie dziękuję tylko za podwózkę.
- Ania!- usłyszałam jeszcze.-  Nie daj się tej dziewczynie. Walcz, a zdobędziesz!
Zamknęłam drzwiczki i weszłam na trzecie piętro. Otworzyłam drzwi. Tata chyba spał, bo nie siedział przy telefonie.
Ogarnęłam się i poszłam spać.

Rano wstałam cała w skowronkach. Nie wiem czemu. Może to po tej wczorajszej rozmowie z Ignaczakiem? Wiedziałam, że on mnie zrozumie, dlatego poszłam tam. Nie zawiodłam się na nim. Prawdziwy przyjaciel. A soją drogą, od tej rozmowy i ja i on nabraliśmy do siebie wielkiego zaufania i szacunku. Miał racje, nie mogę się poddawać! Muszę pokazać, że to ja jestem warta jego miłości. Pomogę mu powrócić pamięć. Weszłam do kuchni. Nikogo nie było. Na lodówce wisiała kartka:
Jestem w pracy. Śniadanie w lodówce!
PS. Chciałem Cię prosić, żebyś zostawiła mieszkanie na ta noc.
- Cóż, prześpię się u Gabi... Albo w szpitalu.
Zjadłam śniadanie, ubrałam się i wyszłam z domu.

***

Stanęłam przy jego łóżku. Spał jeszcze, ale nikogo u niego nie było. Chwyciłam go za rękę. Poruszył wargami i usłyszałam cichy szept:
- Aga... zostań...
Nie mogłam w to uwierzyć! Szok na mojej twarzy musiał być bardzo widoczny. Puściłam jego rękę, a on się obudził. Pomału otworzył oczy i spojrzał na mnie całkiem przytomnie.
- Co pani tu robi?- zapytał
- Nie pani. Michał- westchnęłam- ja jestem twoją dziewczyną...
- Prosze przestać bo zawołam lekarza!
- A możemy porozmawiać?
- Czego chcesz?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
Opowiedziałam mu o nas. O naszych wspólnie spędzonych dniach, wszystko. Na koniec pokazałam nawet zdjęcie. On mnie obejmuje i całuje w szyje, a ja się śmieję.
- Przestań! To jakiś fotomontaż!- wrzasnął na mnie.- Nie wierze ci! Idź z tond! Wyjdź i się nie pokazuj! Moją dziewczyną jest Agata! Rodzice to potwierdzili. Wynoś się!
Krzyczał na mnie. Krzyczał, czego nigdy nie robił. Przed oczami rozmazał mi się obraz. I za chwilę po moich policzkach leciały gęste, słone i gorące łzy. Wybiegłam ze szpitala jak najszybciej. Autobus właśnie podjechał na przystanek. Stanęłam i zastanawiałam się, czy wsiąść, czy nie. W końcu rzuciłam się do biegu. Biegłam szybko, jak nigdy. Ledwo widziałam chodnik, ale biegłam. W końcu dotarłam do domu. Nie było sensu gotować, bo i tak nikt nie będzie jadł... Wyjęłam telefon i z kontaktów wybrałam numer do Krzyśka.
- Haloo?- zapytał przeciągając leniwie ostatnia samogłoskę.
- Mogę przyjść po małego?
- Radzę..- usłyszałam wrzaski- radzę jak najszybciej. Zdemoluje całe mieszkanie!
- Będę z przyjaciółką za pół godziny.
Zadzwoniłam do Gabi. Ona też kocha małe dzieci. Zgodziła się iść ze mną. Ale nie wiedziała gdzie. Zrobię jej niespodziankę. I powiem o biletach...
Przebrałam się szybko w czyste ciuchy a tamte wrzuciłam do kosza na pranie. Wyszłam i zamknęłam drzwi na klucz. Przyjaciółka mieszkała kilka domów, a raczej bloków dalej. Czekałam az wyjdzie. Tak jak się spodziewałam, wyszła dopiero za dziesięć minut. Kiedy ją zobaczyłam wybuchnęłąm śmiechem.
- Co jest? - spojrzała w dół, żeby upewnić się czy nie zapomniała założyć ważnej części garderoby.
- Ubrałyśmy się tak samo...- mówiłam śmiejąc się głośno.
Miałam na sobie szarą bluzkę i dżinsy. Ona miała podobne ubranie. Podobny. Prawie taki sam.
- Dobra, chodźmy już bo I...- zawahałam sie.- Bo mały będzie wściekły...
- Byłaś u Michała?
Kiwnęłam głową.- nakrzyczał na mnie! Kazał się wynosić. Jest przekonany, że Aga jest jego dziewczyną...
Wsiadłyśmy do autobusu i zajechałyśmy niedaleko domu siatkarza. Gabrysia nie miała pojęcia do kogo przyjechałyśmy. Weszłyśmy na posesje i zaraz rzucił mi się w oczy czarny motocykl.
- Ale sprzęcior!- rzuciła.
Przed wejściem do domu stał mężczyzna w czarnym, skórzanym kombinezonie. W ręce trzymał czarny kask. Nagle usłyszałam Igłe.
- O, Ania!- zawołał.- Wchodź!
Podeszłam z Gabi bliżej. I w tym momencie tego pożałowałam. Co ten debil tu robi?!
- Co ona tu robi?- zapytał.
- Biorą Sebka na spacer.
-Czemu- zapytała mnie po cichu koleżanka, wściekła była- mi nie powiedziałaś, że jedziemy po TEGO Sebastiana?!
Wzruszyłam ramionami.
- Cześć Igła!- On podszedł i mnie uściskał.
- Piękna i bestia!- zawołał Bartman.
- Wiem, wiem, że jestem piękna! Ale od ciebie takich słów się nie spodziewałam!- Powiedziałam z ironią.
Chyba tego nie wychwycił. Albo udawał.
- Ten wątek był o twojej koleżance- uśmiechnął się do Gabi.
- Ach! Więc ja jestem bestią? Tak?
- A przeglądałaś się w lustrze? - zlustrował mnie wzrokiem.- Wyglądasz jak wiedźma.
- No, wiesz! Jak możesz mnie do siebie porównywać!?
- Spokój!- wrzasnął Igła.- Sebastian się szykuje, zaraz przyjdzie. Wejdziecie?
- Nie, mam zamiar iść z nim na plac zabaw, na lody... i kilka jeszcze małych atrakcji...
W tym momencie wbiegł mały Ignaczak.
- Ania!
Wpadł na mnie. Schyliłam się i go przytuliłam.
- Ty, Igła!- zwrócił sie Zibi do kolegi- Ty dajesz dziecku zadawać się, ba przytulać!, z tą bestią?!
- Przestań. Oni się bardzo lubią.
- To gdzie idziemy?- zapytał Sebastian.
- Ja i moja przyjaciółka Gabrysia zabieramy się na spacer. Ale to niespodzianka!
Nagle coś uderzyło mnie w boku. Obejrzałam się. Gabi się wkurzyła na mnie na maksa.
- Sorry. Chłopaki, to jest Gabrysia. Ich chyba nie muszę ci przedstawiać?
- Mogę autograf?!- podbiegła w podskokach do nich.
Wszyscy się zaśmiali.
- Jeszcze będziesz miała na to czas.- powiedziałam nagle poważniejąc.- Zbieramy się!
Sebastian złapał moją rękę. Postawiłyśmy kilka kroków. Kiedy przechodziłam z nim koło atakującego, on powiedział:
- Żmija!
- Gargamel!- odpowiedziałam bez zastanowienia.
Niektórzy wybuchnęli śmiechem. Tylko nie on.
Gabrysia jeszcze naburmuszona, chwyciła za drugą rękę chłopca. Oddalając się, usłyszałam jeszcze:
- Naprawdę, nie rozumiem Krzysiu- mówił Zibi udając zdenerwowanego i oburzonego, a może nie udawał?- Jak ty możesz Sebastiana puszczać na spacer z NIĄ...
Zaśmiałam się pod nosem.

***

- Ale przyznaj, że Bartman jest bardzo przystojny…- Już któryś raz od piętnastu minut Gabi mi to mówiła.
- Przestań! On nie jest w moim typie…
Ale sama się już gubiłam. Mówiłam te słowa z udawanym przekonaniem. Jest przystojny ale… Ale to cham. Taka jest prawda.  Zadufany, zakochany w sobie siatkarz. Narcyz jak ich mało!
Siedziałyśmy na placu zabaw. Sebastian bawił się na zjeżdżalni a ja i przyjaciółka obserwowałyśmy go z ławki. Cały czas próbowałam zapomnieć o Michale. O tym jak na mnie krzyczał, jak mówił żebym wyszła… Nie chciał mnie widzieć, nie chciał mnie! To najbardziej zabolało. Nagle podbiegł do nas mały.
- Ania! Pójdziemy na lody?- zapytał mnie.
- Jasne- spojrzałam na zegarek- jest dopiero czternasta. Może zjemy najpierw obiad, hę? A potem kupię ci pyszny, duży pucharek lodów!
- To chodźmy.
Wstałam. Gabi zrobiła to samo i udaliśmy się w trójkę do restauracji. Sebastian był grzeczny i nie uciekał, jak to maja niektóre dzieci w zwyczaju. Igła wychował bardzo grzecznego i miłego chłopaka. Wyjdzie na dobrych ludzi.
Weszliśmy do lokalu.
- Sebastian zajmiesz jakieś miejsce?- zapytała przyjaciółka.
Mały odszedł a my stanęłyśmy przy ladzie. Wzięłam kartę dań i oglądałam wszystko po kolei. Nie mogłam się zdecydować. Tyle smakołyków…
- Poczekaj.- Powiedziałam do towarzyszki.- Idę zapytać się co by zjadł.
Skinęła głową. Ja udałam się do chłopca, który siedział w wygodnym fotelu na końcu sali i machał nogami. Podeszłam do niego i usiadłam żeby się nie krępował.
- Na co masz ochotę?
- A co mogę zjeść?- uśmiechnął się uroczo.
- A wolisz zupy czy bardziej… konkretne dania?
- Te drugie.
- No to: pierogi, zestaw frytki, surówki i kotlet. Kopytka, kluski śląskie, różne sałatki…
- To może pierogi z truskawkami?
- Okej. Idę ci zamówić.
Wstałam i podeszłam do przyjaciółki. Zamówiłam sobie i chłopcu pierogi. Gabrśka chyba też, więc nie ma różnicy co będzie kto jadł. Poszłyśmy usiąść i zaczęłyśmy rozmawiać z Sebastianem, który odpowiadał pełnymi, bardzo rozbudowanymi zdaniami. Mam nadzieję, że ja kiedyś też będę mieć takiego syna…

Po tym jak dziewczyny poszły z synem mojego przyjaciela na spacer, który miał się dłużyć do wieczora, sam odjechałem. Zostawiłem Krzyśka i Iwonę samych. Wsiadłem na motocykl i odjechałem.
Teraz siedzę w domu z piwem w ręku. Niby nie piję, ale dziś musiałem. Tak bardzo potrzebowałem chociaż trochę promili…
Zacząłem zastanawiać się nad sensem życia. Igła mówił co nieco o załamce Anki, ale dziś wyglądała bardzo radośnie. Nie wiem nic szczególnego. Ale dziś była taka… radosna. Całkiem ładnie ubrana. Wciąż miałem w głowie obraz jej. A przede wszystkim jej koleżanki. Piękna.
- Boże, człowieku!- powiedziałem sam do siebie na głos.- Co się z tobą dzieje?!
To pewnie to piwo… Pewnie tak.
Ale gdybym miał je porównywać to… cóż, nie potrafiłbym. Anka na swój sposób też jest fajna ale… sam nie wiem. Lubię się z nią droczyć. Czasem wygrywam. I to może troszkę mnie dobija. Ale ja się nie poddaję! Na samo wspomnienie naszej dzisiejszej sprzeczki… Powiedziała na mnie Gargamel! Do tej pory mi się śmiać chce. Śmiech to jedno. Ale ona mnie strasznie denerwuje.

Właśnie podano do stołu. Zajadaliśmy ze smakiem pyszne pierogi. Dawno takich nie jadłam. Pamiętam jeszcze jak moja babcia robiła. Ciekawe czy siatkarzy babcie też takie śą wspaniałe jak moja. Pewnie tak. Każda na swój sposób urocza. Mam nadzieję, że babcia Bartmana nie jest tak jak on. To byłby koszmar! A swoją drogą, ciekawe co on właśnie robi…
- Halo? Ziemia do Anki!
Przed nosem ręką machała mi przyjaciółka. Dopiero teraz przypomniałam sobie o nich.
- Co jest?
- Sebastianek domaga się deseru!
- Tak szybko?- zapytałam zdziwiona.- Dopiero zjedliśmy obiad! Sebastian, może odczekamy chwilkę. Poczekamy godzinkę żeby ci się w brzuszku poukładało. Jakbyś teraz zjadł lody… Mógłbyś być chory. A twój tata by mi głowę uczasł za to!
Zaśmiał się głośno i przyznał mi rację. Z wielką niechęcią. Wstaliśmy od stolika. Zapłaciłam i wyszliśmy z lokalu. Poszliśmy w kierunku parku. Pochodziliśmy trochę.
- Ania, a tata mówił kiedy mam być w domu?
- Nie- uśmiechnęłam się.- A co, chcesz wracać już?- zdziwiłam się.
- Nie, nie!- gwałtownie zaprzeczył.
Więcej o to nie pytał. Ale przerzucił się  na inny temat. Jak dla mnie dosyć… wrażliwy.
- Masz chłopaka?
- Miałam.
Powiedziałam prawdę. Bo wyglądało na to, że Michała już mnie nie chce. Trochę to pytanie mi zepsuło humor.
- To super!
- Dlaczego?- zapytałam zdziwiona.
- Sebuś się tobą interesuje Anka!- palnęła Gabi.
- Nie!
Zaprzeczył tak gwałtownie, że aż się roześmiałyśmy. Głośno przez kilka minut się uspokoić nie mogłyśmy.
- Nie ja.- Powiedział znów.
- Nie?- zdziwienie koleżanki.- To kto?
- Może Ania i Zbyszek mogliby być dziewczyną i chłopakiem? Tak się lubią… A Ania jest sama i Zbyszek też…
Zatkało mnie. Moją Przyjaciółkę nie. Była pod wrażeniem i chyba… Jej twarz wyrażała wielkie zadowolenie i wyglądała tak, jakby o tym samym myślała. Ale ona nic nie wiedziała.
 Przecież my się nawet nie lubimy!



---------------------------------------

Witam wszystkich po długiej nieobecności.
Jak już wcześniej pisałam, byłam u babci i dlatego nic nie dodawałam. Przepraszam. Ale za to miałam duużo czasu na to, żeby przygotować nowe rozdziały. A napisałam ich już sporo, więc będziecie mieli co czytać. 
O ile czytacie :)
Mam nadzieję, że nie zanudziłam. Rozdział taki sobie, ale jeżeli chcecie, to mogę jutro rano dodać jeszcze jeden. 
Ten jest znacznie dłuższy niż zwykle. I takie długie będę dodawać. Przepraszam za błędy.
Tak więc czytajcie, komentujcie i motywujcie ;)

Dziękuję za poprzednie komentarze. 
I za ponad dwa tysiące wyświetleń!
Jesteście wspaniali ;*


1 komentarz:

  1. Świetny rozdział :) Z niecierpliwością czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń