Stałyśmy koło trenera. A właściwie, to ja tylko słuchałam z daleka. Cała szóstka, siódemka, i rezerwowe słuchały, co jeszcze ma do powiedzenia. Hala była wypełniona po brzegi. Kiedy ustawiłyśmy się na linii boiska, ktoś zawołał.
- Anka!Anka!Anka!
Nie, nie ktoś. To była cała gromada. Wołali moje imię. Wyszukałam wzrokiem i… Jezu! Przy samym boisku na widowni, siedzieli siatkarze! Ba, ale nie byle jacy siatkarze! Ignaczak z żoną i dziećmi, Nowakowski z dziewczyną i Kosok, Achrem, Tichacek, Schops, Grozer, Perłowski, Lotman, Wojtek Grzyb i Bartman, młoda Resovia. On jedyny z nich mi nie kiwał. Był… zły? Albo niezadowolony. Pewnie nie chciał tu przyjechać, a oni go wyciągnęli.
Sebastian wołał mnie. Więc szybko podeszłam do nich. Koleżanki z drużyny były zdziwione. A trener wręcz przeciwnie…
- Cześć!- Wołali jeden przez drugiego.
- Co wy tu robicie?- zdziwiłam się.
- No jak to co? – Zapytał Igła.- Przyjechaliśmy kibicować!
- A jak!- Powiedzieli niektórzy z młodej Resovii.
Pokiwałam głowa z dezaprobatą i odwróciłam się. Usłyszałam jeszcze:
- Wygraj ten mecz! Skop im tyłki!
Ale już nie miałam ochoty tłumaczyć, że nie zagram nawet minuty. To byłoby bez sensu. Pięknie! Przyjechali tu dla mnie, a ja nie zagram. Nawet pan Stasiek i Kaśka są!
- Ale masz towarzystwo!- powiedziała Agata
- Mam jakie mam. Ciebie niech to nie interesuje. Masz grać i wygrać.- Powiedziałam, a ona była w szoku.- Zagrzej je do walki.
Nic nie powiedziała. Ale jestem pewna, że ją zatkało.
Najpierw była prezentacja zawodniczek, potem wyszły składy. My, jako goście, zaczynałyśmy. Pierwsza zagrywała Gabrysia. Zagrywka przeszła. Przeciwniczki przyjęły i zaatakowały. Omijając nasz blok piłka wpadła w boisko. Majka nie wybroniła. Następna akcja była dla nas. Na początku pierwszego seta w pierwszej przerwie technicznej przegrywałyśmy dwoma punktami. Potem odrobiłyśmy straty. Było 13:12 dla Częstochowy. Zagrywały rywalki. Przyjęła Monika. Rozegranie Angeliki i atak Agaty.13:13.Nasza zagrywka, poradziły sobie z przyjęciem, atak środkowej. Majka któryś raz z kolei nie zdążyła obronić.
- Anka! Dawać Ankę na boisko!- krzyczeli siatkarze.
Wariaci! Na drugiej przerwie znów przegrywałyśmy dwoma punktami. W ostateczności przegrałyśmy tego seta 25:20. Trener nie robił zmian. Jak na razie, nie.
Drugi set był troszkę lepszy, ale nie najlepszy. Majce nic nie wychodził, tak jak Dominice. Nagle, przy stanie 10:6, kiedy Maja miała odebrać zagrywkę, źle stanęła. Przewróciła się na parkiet i trzymała za kostkę. Nasi specjaliści natychmiast ją zdjęli z boiska.
- Anka! Na boisko!- Wrzasnął trener głosem bez sprzeciwu.
Jezu, nie! Nie teraz… Przecież ja nie gram! Nie teraz, kiedy na trybunach siedzą moi przyjaciele… i Bartman. Bartman, który będzie się śmiał z każdego mojego złego przyjęcia, każdego upadku…
Mimowolnie wstałam i ściągnęłam bluzę. Weszłam na boisko. Spojrzałam na siatkarzy. Wszyscy byli uśmiechnięci, nawet ON.
Stanęłam na środku i czekałam na lecąca w moją stronę piłkę.
Przyjęłam perfekcyjnie, co mnie zdziwiło. Rozgrywająca z takimi piłkami miała manewr do popisu. I to wykorzystała. Podała piłkę do Gabi, która zaatakowała z linii trzeciego metra. Takim sposobem był remis 20:20. Chwile później wyszłyśmy na prowadzenie trzema punktami. Trener Częstochowy poprosił o czas.
A nasz zaczął nam tłumaczyć.
- Teraz musicie uważać. Aga, teraz twoja zagrywka. Nie rozpraszaj się. Żadna z was ma się nie rozpraszać. Gabi, uważaj na blok. Numer czternaście jest dosyć wysoka. Zablokuje cię bez żadnego problemu. Angelika, rozgrywaj więcej środkiem. I kiwki! Z drugiej piłki, zrozumiane?- przytaknęłyśmy.- Anka!- Podeszłam bliżej, a on poprowadził mnie na bok od wszystkich.- Przyjmuj pierwsze piłki. Są twoje. I pamiętaj o siódemce! Środkowa też jest nie zła. Popatrz w jaką stronę uderza za każdym razem.
Gwizdek i wróciłyśmy na boisko. Znów słyszałam wykrzykiwane swoje imię.
Zostały nam dwie piłki do wyrównania setów. W kółeczku, przed akcją, krzyknęłam:
- Damy radę, dziewczyny! Pokażemy jak się gra! Wygrajmy dla Majki! Bo kto wygra?
- RESOVIA!
-Kto?
-RESOVIA!
Ustawiłyśmy się na swoich miejscach. Serwis Agaty zepsuta, niestety posłana w aut. Zagrywka przeciwniczek. Siódemka posłała w moją stronę prawdziwą bombę! Przyjęłam nie zbyt dokładnie i Angelika musiała troszkę pobiegać. Atak Dominiki w końcową linię. 24:20! Na Sali zrobiło się głośno, wszyscy Resoviacy krzyczeli OSTATNI,OSTATNI! A inni gwizdali. Teraz zagrywała Karolina. Ostry flot w stronę Libero. Ledwo przyjęła, rozgrywająca nic nie mogła zrobić, więc podała taką sobie piłkę do lewego ataku. Ustawiłam się niedaleko w razie utrzymaniu piłki w grze… I nasz punktowy blok!
Po krótkiej przerwie znów grałyśmy. Żadnych zmian! Majka nawet uśmiechnęła się do mnie i pokazała kciuk do góry. Zerknęłam na trybuny. Siatkarze byli w euforii! Wszyscy się uśmiechali, jak po własnej wygranej!
Na początku gra szła punkt za punkt. Na pierwszej i drugiej przerwie prowadziły rywalki tylko jednym punktem. Ale pod koniec była jeszcze bardziej ostra walka. Przy stanie 29:28 dla nas, nasz trener wziął przerwę. Pierwszą w tym secie.
- Dziewczyny, skupić się! Ten set jest bardzo ważny. Angela, chodź tu!
I powiedział jej jak ma zagrać. Potem mi powiedział jak mam bronić i że muszę. Nie mogę, tylko muszę. Bo zagrywka jest nasza, ale atak ich.
Zrobiłyśmy tak, jak kazał. Serwis Gabrysi. Mocna bomba na Libero. Przyjęła krzywo, ale tamta rozegrała dość dobrze. Atak siódemki. Koło naszego bloku po prostej. Jednak, tak jak nas ( a raczej mnie ) trener uczył, zmyliłam ją i wybroniłam piłkę w ostatniej chwili, rzucając się prawie trzy metry do przodu. I rozegranie do Gabi i… Punkt!
Czwarty set był mniej zacięty. Od początku moja drużyna prowadziła trzema punktami. Po drugiej przerwie technicznej, coś się u nas zaczęło dziać nie tak. Nasz blok nie funkcjonował, przyjęcie było krzywe, ataki beznadziejne… Nasz trener wziął czas. Mówił do nas ostro, jak nigdy. Nie byłyśmy tym podłamane. Wróciłyśmy na boisko z myślą o ludziach, którzy przyjechali nam kibicować. Znów słyszałam swoje imię wykrzykiwane w owym miejscu trybun.
21:19. Prowadziły rywalki. Przyjęłam już lepiej zagrywkę, rozegranie i krótka przesunięta na Agnieszkę. Punkt. W końcu doprowadziłyśmy do remisu i znów szłyśmy punkt za punkt. Przy stanie 24:23 dla nas, Aga( Agata) krzyknęła, że mamy to wygrać, to postawi nam wszystkim kolejkę piwa kremowego. Uśmiechnięte, i spragnione takowego napoju, zaczęłyśmy od zagrywki Agnieszki. Atak z drugiej strony siódemki. Po naszym bloku, piłka odbiła się w stronę trybun, lekko, ale postanowiłam ją dogonić i odbić. Pobiegłam jak szalona, nie widziałam żadnej innej rady. Na szczęście nie było żadnych band czy barierek. Piłka była kilka centymetrów przede mną. Skoczyłam i odbiłam ją w stronę boiska. Przewróciłam się na kogoś, ale na to nie zważałam. Obróciłam się szybko w stronę parkietu. Angelika jakoś rozegrała, a Gabi atak był tak silny, że Libero z przeciwnej drużyny tego nie wybroniła. I wygrałyśmy! Już spokojna, opuściłam głowę i ze szczęścia się rozpłakałam. Na trybunach słyszałam brawa i głośne RESOVIA!Dzięki Bogu, trener nie odgwizdał akcji!
Nagle zauważyłam, że na kimś leżę. Obróciłam głowę i …
- Wiesz, nawet miło, jak bohaterka ostatniej piłki leży ci na kolanach.- Uśmiechnął się.
- Panie Bartman, nie musi mnie pan trzymać.- Mimo złości, uśmiechnęłam się.
- Nie muszę- powiedział, ale nadal nie wypuszczał mnie z rąk.
Przyszła po mnie Gabi. Wróciłam na boisko do cieszących się przyjaciółek.
Tańczyłyśmy w kółku, kiedy chwyciły mnie i zaczęły rzucać do góry krzycząc moje imię. Nasi fizjoterapeuci i trener im pomogli. Kiedy stanęłam na ziemi, zapytałam stojącej niedaleko Agaty:
- No, to gdzie to piwo?
Wszystkie się zaśmiały. Potem podziękowałyśmy kibicom i przeciwniczkom. Wygrałyśmy 3:1 i miałyśmy czwarte miejsce. Następny mecz w Katowicach!
- Maja, co z twoją kostką? Już nie boli?- zapytałam zdziwiona.
- W ogóle nie bolała.- Prychnęła.
Zdziwiłam się jeszcze bardziej. Czy ona udawała? Zapytałam ją o to.
- Tak. Gra mi nie szła, a ty i tak jesteś najlepsza.- Stwierdziła.- Bardziej pomogłaś drużynie, niż bym ja zrobiła. Udowodniłaś to w ostatniej akcji.
Nadal zdziwiona, podeszłam i usiadłam koło niej na ławce.
- Dzięki za tak miłe słowa- uśmiechnęłam się.- Ale nie jestem najlepsza. Najlepszy to jest Ignaczak, do którego dużo mi brakuje! Ty też jesteś najlepsza, uwierz mi.
O dziwo przytuliła mnie i powiedziała, że i tak jestem dla niej wzorem.
Skończyłyśmy szybko mecz, więc pojechałyśmy do domu. W Rzeszowie byłyśmy na szóstą. Jednak przed wyjazdem podziękowałam kibicom osobiście. Stali na parkingu, a ja zaraz po meczu i radości pobiegłam do nich. Prawie każdego przytuliłam( oprócz Bartmana, sam nie chciał) i podziękowałam. Obiecałam im imprezę.
Tata cieszył się ze mną, Weronika też, o dziwo była ze mną przez cały czas. Zanim przyjechałam obejrzeli powtórkę meczu w internetowej Rzeszowskiej TV.
- Byłaś wspaniała.- Powiedział tata.
- Nie tato. My byłyśmy wspaniałe!
O ósmej spotkałam się z koleżankami z drużyny. Aga ostawiła nam to piwo i pożegnałyśmy się. Jednak nie dana mi była chwila spokoju. Pod moim domem stał samochód. W środku siedział Krzysiu i Piotrek.
- Co wy tu robicie?- zapytałam.
- No jak to co?- Odpowiedział Igła.- Idziemy na imprezę!
Zaśmiałam się. No tak, obiecałam im. Ale nie myślałam, ze tak szybko to zrealizuję!
- Dobra- powiedziałam z dezaprobatą- poczekajcie chwilkę. Przebiorę się i zawołam Gabi.
- Ej, mała!- zawołał jeszcze Libero.- Byłaś niesamowita!
Uśmiechnęłam się do niego.
Weszłam do domu i oświadczyłam tacie, że mnie nie ma. Zadzwoniłam do Gabi, która prawie natychmiast się zgodziła. Po pięciu minutach siedziała w samochodzie i czekali na mnie. W końcu wyszłam.
- Dłużej się nie dało?- zarzuciła mi przyjaciółka.- Ja przyszłam wcześniej choć mam dalej!
- Chwila cię nie zbawiła, jak widzę. Nadal jesteś pyskata- odparłam śmiejąc się.- Mój pyskacz kochany!
Weszłam i ją przytuliłam. Udawała obrażoną.
Nie wiedziałam gdzie jedziemy. Nawet tej części Rzeszowa nie znałam, a była 10.30- czyli ciemno. Krzysiek cały czas pytał, mówił jak to grałam! Że widział we mnie siebie, rozumiecie? Mówił, że pokazałam klasę. Gaduła, za dużo gada. A Cichy Pit, jak to on po cichu sobie siedział i prawie nic nie mówił.
W końcu dojechaliśmy do jakiegoś małego klubu. Jednak było w środku ciemno i nie było słychać muzyki.
- Nie pomyliłeś przypadkiem klubów, Krzysiu?- zapytałam.
- Nie.
Jego tajemniczy uśmiech kazał mi się zastanowić. Czyżby mnie i Gabrysię wywieźli? Porwali? Nie, ale ja głupia jestem! Takie rzeczy myśleć! Wstydź się, wstydź Anka!
Poprowadzili nas do środka. Otworzyłam drzwi i nagle światła się włączyły. W środku była cała Stara i Młoda Resovia! Na wielkiej ścianie wywieszono plakat z napisem
„Nasze bohaterki” i zdjęcia nas podczas gry! Bar był otwarty, za lada stał barman. Po lewej stronie było kilka stolików połączonych razem. Środek był przeznaczony do tańca. Nie było to duże, ale była scena z karaoke!
- Anka! Gabi! Nasze bohaterki!- Wołali wszyscy zebrani.
Przywitałyśmy się znów. Młodzi zawodnicy z młodej Resovi robili kolejkę do tańca ze mną. Śmiejąc się obiecałam, że z każdym zatańczę. Gabrysia tez miała tak dobre powodzenie.
- Oj, wypraszam sobie!- powiedział Krzysiek stając koło mnie.- Najpierw to ona ze mną zatańczy! Prawda?
- Nie wiem, czy zasłużyłeś…
- Nie zasłużył, bo będziesz tańczyła ze mną!- zawołał znajomy mi już od zawsze głos.
- No, ty to już na pewno nie zasłużyłeś!
Mierzyliśmy się wzrokiem.
- Oho, zaczyna się…- powiedział Igła.
- Nie? A wiesz…
- Wiem lepiej od ciebie.
- Nie powiedziałbym! Bo chyba zapomniałaś, że gdybym nie ja, dziś leżałabyś połamana w szpitalu.
- Słucham?
- Dobrze, że słuchasz. – Odparł. – Ale szkoda, że nie widzisz…
- Moje zmysły są lepsze niż twoje!
Gdybyśmy mogli, to byśmy się tam pozabijali.
- No, nie powiedziałbym. – Uśmiechnął się chytrze.
Tym razem podeszłam bliżej. Znów mierzyliśmy się wzrokiem, jak dwa wściekłe psy. I taki fajny nastrój prysł!
- Po co w ogóle się w tedy fatygowałeś?!- rzuciłam.
- Nie wiem właśnie.
Teraz dopiero zauważyłam, że ludzie się bawią. Tylko ja on i Igła tu stoimy. Krzysiek poprosił mnie do tańca. Iwona tańczyła z Piotrkiem.
Prawie cały czas tańczyłam, gadałam z nimi, bawiłam się. W końcu podeszłam do baru.
- Co podać?- zapytał młody barman.
- A co polecasz?
- Wstrząśnięte nie mieszane.
- Improwizuję. Daj coś mocnego, ale żebym nie padła- mrugnęłam do niego.
Po chwili stał przede mną czerwony płyn. Napiłam się. Ostre! Ale humor od razu mi się poprawił. Wciąż miałam przed oczami ten mecz… Znów poszłam tańczyć. Tym razem z młodymi. Potem znalazłam Gabrysię i Olę. Razem zaczęłyśmy się wygłupiać na scenie. Zauważyłam, że Krzysiek też pił. Zapytałam go, jak wrócimy do domu. Powiedział, że będziemy mieć podwózkę, ktoś przyjedzie po nas. Uspokojona, poszłam z Gabi po piwa. Siedziałyśmy przy barze i piłyśmy.
- Wiesz, byłaś wspaniała- powiedziałam jej.- Twoje ataki były fantastyczne!
Obróciła się w moja stronę. I uśmiechnęła tak dobrze znanym mi uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że nie poświęcałam jej zbyt dużo wolnego czasu. Cały czas byłam z Michałem. Czyżbym znów straciła najwspanialsze chwile, tak jak przy Kamilu?
- To nieprawda.- Powiedziała.- To ty byłaś najlepszym graczem. Dowiodłaś zaufania. Majka specjalnie udawała zwichnięcie żebyś mogła grać. Majka! Ta, która cię nie lubiła. Aga też się zmieniła.
- Wiem. Podeszła do mnie później i powiedziała, że może wszystko naprawić z Michałem. Ale wiesz? Powiedziałam jej, że może sobie go wziąć.
- Nie chcesz już go?- zapytała Gabi nie dowierzając mi do końca, może miała rację?
- Nie. Mam teraz ciebie. I tych głupków! – wskazałam na siatkarzy. – Kocham was, wiesz? Ale ciebie najbardziej. Przepraszam, że nie spędzałam z tobą wystarczająco dużo czasu. Byłam głupia!
- Serio go już nie chcesz?- zapytała.- Przecież byliście taką dobra parą… Tak go kochałaś! Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to uczucie się ulotniło…
- Nie. Nigdy już go nie przestanę kochać.- Stwierdziłam.- Ale nie chcę już tego ciągnąć. On ma teraz Agatę. I ciesz się, że jest z nią szczęśliwy.
Powiedziałam to z przekonaniem, ale moja przyjaciółka wiedziała, że kłamię. Przytuliłyśmy się. Nagle do baru podszedł Bartman.
- Mogę zatańczyć?- uśmiechnął się do Gabrysi.
Spojrzała na mnie pytająco. Widocznie chciała mojej zgody. Ale ja nie wiem czemu? Przecież on nie jest mój. To Bartman! Gargamel. Posłałam jej spojrzenie typu: „ Czemu miałabyś nie iść?”. I poszła. A ja znów byłam sama.
Jednak nie na długo. Koło mnie usiadł owy barman.
- Czemu siedzisz sama?- zapytał zdziwiony.
- A czemu nie?- zdziwiłam się.
- No, taka ładna dziewczyna… Gdybym nim był, nie zostawiałbym cię nawet na minutę samą.
Zdziwiona i zainteresowana obróciłam się w jego stronę całkowicie. On zrobił to samo.
- O kim mówisz?
- No o nim.- Wskazał Bartmana.
Tym razem byłam wkurzona.
- On? A kim on jest żeby miał mnie na własność?
- Myślałem, ze to twój chłopak…
- Na szczęście jeszcze nie zgłupiałam, żeby być z nim- prychnęłam.
- To może zatańczymy?
Bez odpowiedzi wstałam i zaczęłam tańczyć rytmicznie. Barman podszedł i przez chwilę mi się przyglądał. W końcu dotrzymał mi towarzystwa.
Gabi tańczyła na serio fajnie. Była taka… drobna, taka miła… Nie to co Anka. Tańczyłem z blondynką już chyba trzeci taniec. Nagle spojrzałem na bar. Nie było tam Anki. Poszukałem jej wzrokiem. Tańczyła z tym barmanem. Była pijana. Może nie do końca, ale jednak. Tańczyła bardzo uwodzicielsko i… sam nie wiem jak. Ten młody patrzył na nią jak na przekąskę, a ona nadal go prowokowała. Nie chciałem się wtrącać, ale to było okropne.
- Gabi- zacząłem- mogłabyś wziąć Ankę i nie wiem… położyć. Ona musi odpocząć.
Dziewczyna spojrzała tam gdzie ja. Zdziwiona straciła rytm do piosenki. Tak jak ja zresztą.
- Jest pijana.- Powiedziała.- Nie powinnam jej wtedy zostawiać. Ona jest teraz sama. Muszę być teraz z nią…
I poszła do niej. Wzięła ją od barmana i wyszły na dwór. A ja tańczyłem i nadal myślałem o tym, co Gabi powiedziała. Jak to jest sama? A jej chłopak? Jest w szpitalu, ale chyba już się obudził… Nie jest sama. Ma chłopaka przecież!
A jednak coś nie dawało mi spokoju.
Rano byłam nieprzytomna. Ledwo otworzyłam oczy a tego zaraz pożałowałam. Światło, a raczej słońce chciało wypalić mi tęczówki. Z przymrużonych oczu spojrzałam na pokój. Znajdowałam się… w domu. Ale nie u siebie. Usiadłam szybko. I tego też pożałowałam. Moja głowa była ciężka i strasznie bolała. Chwyciłam się za nią. Nie wiedziałam gdzie jestem. Nagle przypomniałam sobie wczorajszą noc. O dziwo nie urwał mi się film…
Rozejrzałam się. Pokój jak pokój. Wyszłam z niego. I od razu poznałam korytarz. Spałam u Igły. Kamień z serca mi spadł. Poszłam do kuchni, gdzie słyszałam głosy. Przeszłam przez salon i weszłam do kuchni. Piękne zapachy! Ktoś gotował.
- O!- zawołał Igła.- Śpiąca Królewna wstała!
Zaśmiali się. Przy stole siedziała cała rodzinka Ignaczaków. Sebastian podbiegł i zapytał ,czy się z nim pobawię.
- Później, dobrze? Boli mnie głowa. Ale jak przestanie, to pobiegamy. Okej?
- Dobra.
I usiadł na swoim miejscu.
- Może dać ci kawy?- zapytała Iwona.
- Byłabym wdzięczna- odparłam. Nagle coś przyszło mi do głowy.- Jak się tu znalazłam? Pamiętam wszystko oprócz waszego domu…
- No, cóż… nie jesteś tu sama- powiedział Igła.
Nic nie rozumiałam, ale po chwili do kuchni weszła moja przyjaciółka.
- Ludzie, błagam! – wołała.- Dajcie mi kawy!
Podeszła do mnie. A raczej do mojej filiżanki. Wzięła ja i wypiła zawartość.
- Hej!- zbulwersowałam się.- To była moja kawa!
- Chcesz, to mogę ci ją zwrócić…
- Nie, dzięki…- powiedziałam krzywiąc się. – Naleję sobie nowej.
- Możesz też mi. Nie obrażę się.
- Ta, jasne.
Ignaczakowie śmiali się z tej sceny. Ale ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. Chciało mi się kawy, a ta małpa mi ją wypiła! Bardzo śmieszne.
- To jak się tu znalazłam?- zapytałam.
- Jak? Bardzo prosto- powiedział Igła.- Po prostu was tu wzięliśmy.
- Pomyślałam, że wasi rodzice nie byliby bardzo zadowoleni z waszego stanu.
Wzięłam nową filiżankę kawy i położyłam na stole. Podeszłam jeszcze po cukier, który podała mi Iwona. Ona gotowała rosół. Bo przecież dziś niedziela! A ja mam jeszcze napisać sprawozdanie z rozmowy z Młodą Resovią… Wróciłam do stołu. Po drodze zabrałam gazetę z rąk Gabi.
- Ei! Ja czytałam!
- To teraz ja poczytam…
Wzięłam w palce dwie kostki cukru i wrzuciłam do filiżanki. Ale nie usłyszałam żadnego „PLASK!” czy podobnego dźwięku, który oznacza, że cukier zderzył się z cieczą… Zdziwiona zajrzałam do filiżanki. I nic w niej nie było! Tylko kilka kropel czarnego płynu…
- Gdzie. Moja. Kawa.- Powiedziałam dzieląc każdy wyraz. Nadzwyczaj spokojnie.
Obróciłam się w stronę Gabi.
- Nie patrz na mnie.- Powiedziała.- Tylko na niego.
Wskazała na Krzyśka.
- Igła…- powiedziałam groźnie.
- No co… pić mi się chciało…- powiedział niewinnie.
- Ja ci zaraz pokażę, jak ci się pić chce!- zawołałam wściekła.
Wstałam i szybko okrążyłam stół. On też wstał i zaczął uciekać. Goniłam go przez kuchnię, potem salon i korytarz. Zwinnemu Libero udawało się zawsze wywinąć z moich rąk. Wszedł, a raczej wbiegł po schodach, ja za nim. I z powrotem! Na ostatnim schodku pomyślałam:
„Teraz, albo nigdy!”. I upadłam. Trzymałam się za nogę w kolanie. Krzysiek natychmiast do mnie podbiegł.
- Nic ci się nie stało?- zapytał z troską.
Kucnął i chciał obejrzeć moją nogę, ale ja wywinęłam się zwinnie. I po chwili Krzysiek leżał na podłodze, a ja siedziałam koło niego i się śmiałam. Dopiero teraz zobaczyłam i usłyszałam śmiejących się mieszkańców domu.
- Tatuś leży!- śmiała się Dominika.
Igła udawał obrażonego.
- Myślałem, że coś ci się stało!- zdenerwował się.
- To źle myślałeś.- Stwierdziłam.
- Co to miało być?- nie dawał za wygraną.
- Chwyt marketingowy- wyszczerzyłam się.
- Chyba po niżej pasa.- Powiedział naburmuszony wstając.
A my dalej się śmialiśmy.
---------------------------
Hej ;*
Dziś jeszcze dłuższy, chociaż miał być krótszy. Ale skoro ma mnie nie być przez tydzień, to postanowiłam Wam zrobić miłą niespodziankę :) Mam nadzieję, że się udała!
Już jestem spakowana, a jutro o dziewiątej wyjeżdżam na ten obóz.
Mam nadzieję, że będzie fajnie :D
Dziękuję za tyle wyświetleń, mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej.
Pozdrawiam <3
PROSZĘ KOMENTUJCIE, DLA WAS CHWILA, DLA MNIE MIŁA PRZYJEMNOŚĆ :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz