Teraz stałam z Krzyśkiem i Iwona na ganku. Gabrysia stała tuz obok.
- Jeszcze raz bardzo wam dziewczyny dziękuję- odezwała się Iwona.- Przynajmniej mieliśmy trochę spokoju, czas dla siebie.
- Nie ma za co. Jak coś, znów możemy wyjść z nim na spacer.- Powiedziałam wesoło.
- Oj, teraz nie będziesz miała spokoju. – Powiedziała pani domu.- Nie będziesz się mogła opędzić od niego!
Zaśmialiśmy się. Nagle w tle usłyszeliśmy płacz dziecka.
- Przepraszam- odezwała się kobieta- musze iść do Dominisi. Obudziła się… Pewnie Sebastian ja obudził! Łobuz!
Była trochę zdenerwowana, ale gdy mówiła o dzieciach… w jej głosie słychać było troskę i wielka miłość. Zresztą u Krzyśka też.
- Nie szkodzi.- Odezwała się Gabrysia.- I tak już musimy iść.
Iwona odeszła do dzieci a Krzysiu został z nami jeszcze chwilę.
- Wiecie…- zaczął niepewnie.- Dziś Zibi robi parapetówkę. Jak chcecie to możecie przyjść. O 21.00.
Zaskoczenie na naszych twarzach wywołało śmiech u Igły.
- No co ty!- oburzyłam się.- Nie zostałyśmy zaproszone!
- No przecież właśnie was zaprosiłem…
- Ale on nie będzie chciał żebyśmy tam były. A w szczególności ja!
- Ej.- Szturchnęła mnie przyjaciółka.- Jak zapraszają to nie odmawiaj!
Uśmiechnęłam się z dezaprobatą . W końcu zgodziłam się. Niechętnie, co prawda.
- Dobrze, bo zapomnisz trochę o Michale.- Zagadnął do mnie Igła.
Gabi posłała mi zdziwione spojrzenie. Odesłałam jej takie w rodzaju : „Poczekaj. Później ci wyjaśnię!”
- Może masz rację Krzysiu… A kto będzie na tej imprezie?
- A to jest niespodzianka.- Mrugnął porozumiewawczo.
Pożegnaliśmy się i poszłyśmy d domu. Było jeszcze jasno jak stanęłam z Gabi przed jej blokiem.
- To co? Idziemy?- zapytała mnie.
- Niech ci będzie.- Westchnęłam. – Ale jak coś, to ty będziesz mnie bronić przed złym Bartmanem!
- No chyba śnisz.- Uśmiechnęła się.
- Nie powiedziałam ci, ale dostałam od nich bilety. Na mecz. Liga Światowa 2012. Miejsca VIP.
- Słucham?! I mi o tym wcześniej nie raczyłaś powiedzieć?- oburzyła się.
- Nie było kiedy. – Jej obrażona mina.- No wiesz, jak nie chcesz go, to nie… Mi łaski nie robisz… Mogę dać komuś innemu…
- Nie, nie, poczekaj! Zapędziłaś się. Moja kochana przyjaciółka!
Przytuliła mnie. Zabrała kilka rzeczy i poszłyśmy do mnie. Tam się umalowałyśmy, przygotowałyśmy super kiecki. Znaczy ona, nie ja. Ja założyłam krótkie, dżinsowe spodenki i białą, obcisłą koszulkę na ramiączkach. Gabrysia miała krótką, niebieską sukienkę
Za piętnaście dziewiąta, usłyszałyśmy klakson samochodu. Zabrałyśmy torebki i szybo wyszłyśmy z bloku. Igła podjechał i wsiadłyśmy do środka. Oprócz jego była tam Iwona.
- Fajnie, że będziecie.- Powiedziała z satysfakcją.- Zbyszek na pewno się ucieszy!
Ta… Ucieszy to mało powiedziane… On nas, a raczej mnie, wywali za drzwi. Albo, żeby nie robić scen zbędnych, wsadzi do zamrażarki, zamknie i zapomni o moim istnieniu…
- Ślicznie wyglądacie.- Powiedział Igłą.
- No co ty!- Zaprzeczyła Gabrysia.- My, to stoimy w tle twojej żony…- Prychnęła.
- Obejrzał się na nas i na pasażerkę obok. Po chwili stwierdził.
- Masz rację.
Zaśmialiśmy się zgodnie. Po kilku następnych minutach, wysiadaliśmy z auta. Dom Bartmana był duży. Blok, nie dom. Z resztą ,jaki Bartman chciałby mieszkać w bloku?! To.. nazywane jego mieszkaniem, to było wielkie i białe. Wyglądało jak pałac.
- Igła- zapytała się przyjaciółka- ty na pewno nie pomyliłeś domów?
Jak na zawołanie usłyszeliśmy głośną muzykę i śmiechy.
- Nie.
Podeszliśmy do drzwi i Iwona wcisnęła dzwonek. Usłyszeliśmy głośne „DING-DON” . A już myślałam, że nie usłyszy jak dzwonimy… Drzwi się otworzyły. Stanął w nich gospodarz. W puścił nas do środka. A raczej Ignaczaków. Bo my trzymałyśmy się z daleka. Kiedy nas zobaczył był zaskoczony. Ale uśmiechnął się krzywo.
- Ty, Krzysiek! Kurwa, co tu robi ta żmija?- zapytał cicho.
- Żmija? Ja tu żadnej nie widzę…
- Oj, wiesz o kogo mi chodzi…
- Aaa. Zaprosiłem je.- Wyszczerzył się Igła.
Zbyszek uderzył go lekko w głowę. Znaczy, miał taki zamiar. Bo Krzysiu natychmiast się uchylił. A ręka Zbyszka trafiła w powietrze. No tak, refleks Libero…
Zaprosił nas do środka. Zagadał do Gabrysi, a mnie nie uraczył nawet małym spojrzeniem. Weszliśmy do wielkiego salonu. Rozejrzałam się. Duże pomieszczenie. Typowo męskie. Na górę prowadziły długie schody po lewej stronie. Pewnie tam były sypialnie. Wszędzie byli jacyś siatkarze. Nagle muzyka ucichła a z głośników dobył się głos naszego Libero.
- Cześć wszystkim! Ludzie, mam dla was niespodziankę!
- Igła bawi się w DJ ‘a?- zapytałam na głos.
- Ludzie- mówił dalej- dziś przyszły dwie, jakże piękne panie. Chciałbym przedstawić wam nowego psychologa, psycholożkę… sam nie wiem jak to się odmienia…
- Bo jesteś kiepski z polskiego!- zawołał jakiś siatkarz.
- A ty Piotrku z matematyki!- odkrzyknął.
- Musisz wszystkim to rozpowiadać?- skrzywił się.
W wielkim salonie był jeden wielki śmiech.
- Chodźcie tu dziewczyny!- zawołał nas.
Kilka osób popchało nas w jego kierunku. Podeszłyśmy powoli i niechętnie.
- No, nie wstydźcie się!
Złapał nas za ręce i podprowadził do mikrofonu. Podał nam po kieliszku jakiegoś alkoholu. Chyba szampan.
- To jest Anka nowa psycholożka… czy jak tam, i jej przyjaciółka Gabrysia. Też studiuje ten kierunek. Anka zaczęła pracować w klubie Resovii.
- O!- zawołał Achrem- To będę z przyjemnością chodził na masaże.
Wszyscy się zaśmiali. Tylko nie Zbyszek.
Wszyscy się śmiali. Sam chciałem, ale jakoś nie potrafiłem. Czemu ją Igła tu przyprowadził? No, czemu ja się pytam? Chyba tylko po to, żebym się złościł. Chciał mnie wkurzyć. Ja mu kiedyś pokażę! I ten jego „super refleks” mu nie pomoże…
Kiedy ją przedstawił i światła pokazały ja w całej okazałości, zobaczyłem jej ubranie. Te spodenki były tak krótkie i… Nie! Nie mogę myśleć nawet o tym! Co mi się dzieje? Zdecydowanie za dużo piję… Ale ta bluzka… Taka obcisła! No, nie. Teraz musze już przyznać, że wyglądała w niej bardzo seksownie.
Przestań! To twój wróg numer jeden!
- Zbyszek!- zawołał ktoś.
Obróciłem się, by sprawdzić, kto przerwał, na szczęście, moje rozmyślania. To była Iwona, Ola i Piotrek.
- Fajna impreza- stwierdziła z uznaniem Olka.
- Dzięki.- Powiedziałem rozkojarzony. – Bawcie się dobrze.
Kilka osób tez mnie zaczepiło. Najpierw Olieg, potem Schops i Georg Grozer.
- Może przedstawisz nam tą psycholożkę?- zapytał Grozer.- Z chęcia ją poznam.
Uśmiechnął się porozumiewawczo do mnie. A mnie zatkało. Nie wiem czemu, ale nie chciałem. Nie chciałem żeby ją teraz zobaczył. W tej bluzce… Bartman, Kuźwa! Uspokój downa! Przestań.
- Jasne!- Odpowiedziałem chętnie.- Zaraz ją znajdziemy.
Odszukałem ja i Gabi wzrokiem. Od razu zauważyłem… Podeszliśmy do nich szybko.
- Cześć.- Przywitała się z moimi kumplami. – Anka.
- Nas chyba znasz.- Uśmiechnął się Grozer.
- Pewnie, że tak! Jesteście fantastyczni!- wtrąciła jej przyjaciółka.
Achrem zainteresował się nią i razem poszli w stronę stolika z napojami. A ten drugi rozmawiał z nią. Z tą brunetką.
- Uważaj Georg!- zawołał Igła.- Bo Zbyszkowi dziewczynę odbijesz!
Zatkało mnie. Ale nic nie powiedziałem.
Siedziałam na schodach przed jego domem. Musiałam odpocząć, ochłonąć. Wypiłam dosyć dużo, ale na mnie taka ilość alkoholu nie działa. Nikt nie był zresztą pijany. Tylko Gabrysi plątał się język. Chyba położyli ją na jakiejś kanapie i zasnęła jak dziecko.
Nagle otworzyły się drzwi. I koło mnie przysiadł się ktoś. Nie musiałam patrzeć. Wiedziałam kto to jest.
- Cicho tu.- Powiedział.- I chłodno.
- A ty przyszedłeś- zgadywałam- żeby to przerwać, hę?
Zdziwiona mina. Chyba przesadziłam. Ale sam zaczął. I nie chciał odpuścić. Więc ja też nie odpuszczam.
- Zwariowałaś? Chciałem ci podziękować.
Teraz to ja byłam zdziwiona.
- Nie rozumiem.
- Sam nie rozumiem.
I poszedł. Zostawił mnie ze zdziwioną i zdezorientowaną miną.
Około godziny trzeciej w nocy, impreza się skończyła. Chłopaki musieli się wyspać. A ja i Gabi miałyśmy jutro wyjeżdżać na turniej. Nie miałyśmy jak wrócić do domu bo wszyscy pili. Zbyszek pokazał nam pokoje, gdzie możemy się przespać. Ja była sama w dużym łóżku. Bo takie zostało. Gabrysia miała swoich kolegów. To był największy pokój z trzech. Wyszłam do łazienki. Umyłam twarz. Potem wyszłam do tego pokoju. Było oświecone światło. A zgasiłam jak wychodziłam… Otworzyłam cicho drzwi i… zamarłam.
Koło łóżka stał Bartman. Właśnie ściągnął koszulkę i się przeciągnął. Chciałam wyjść. Zrobiłam nawet dwa kroki. Niestety, zahaczyłam nogą o dywan i wyrżnęłam jak długa, robiąc przy tym niesłychany hałas. Siatkarz odwrócił się błyskawicznie w moją stronę. Był zaskoczony. Potem na jego twarzy przeszły różne emocje: zaskoczenie, przestrach, zdziwienie, zdenerwowanie i złość.
- Co tu robisz?- zapytał cicho.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zresztą, nie mogłam nic z siebie wydobyć. Stał przede mną bez koszulki. Jego tors… No cóż, nie na co dzień widzi się klate siatkarza. W dodatku takiego jak Bartman! Starałam się tam nie patrzeć. Jednak sam mi w tym nie pomagał. Nachylił się i podał rękę. Wstałam szybko i wyrwałam dłoń z jego dłoni. Jego mięśnie się naprężyły.
- Wiesz, jak chciałaś mnie podglądać, to trzeba było powiedzieć. A nie chować się.
Zaśmiał się głośno. Co on sobie myśli?
- Wiesz, nie każda laska leci na ciebie.- Odparłam hardo.- Pogódź się z tym.
- Może nie każda. Ale zawsze zostają te ładne.- Uśmiechnął się chytro.- Ty akurat do tej grupy się nie zaliczasz.
- I dobrze.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
- Nie?
Kurczę, czyżbym była tak zajęta rozmową i rozpraszającym gołym brzuchem atakującego, że nie wiedziałam o co zapytał? I kiedy.
- Pytałem, co tu robisz?
- Cóż, ten pokój został. Myślałam, ze jest wolny.
- Jest mój.
Też mi sie tak wydawało. Urządzony całkowicie po męsku. W ich stylu.
- Okej… To położę się na kanapie w salonie. Jakoś to przeżyję.
- Nie przeżyjesz. Ta kanapa na dole nie służy do spania. Nie wyleżysz nawet pięć minut.
- To gdzie mam spać?
Nie zastanawiał się długo. Wahał się. Ale po chwili powiedział.
- Możesz tu.
- A ty? Przecież gdzie będziesz spać?
- Nie mam materaca.- Stwierdził z goryczą.- Jakoś się musimy pomieścić.-Poruszył brwiami.
- No, chyba żartujesz!- Oburzyłam się.- W życiu! Idę sprawdzić, może jakiś inny siatkarz prześpi się na twoim łóżku. A ja pójdę do Gabi.
- Będziesz ich budzić? Uwierzysz, że wstanie ci któryś?
- Tak. W życiu nie będę spać z tobą na TYM łóżku.
Obydwoje się skrzywiliśmy. Ja z obrzydzenia, a on… sama nie wiem. Chciałam wierzyć, że tak samo. Udałam się do pokoju obok. Wszyscy już smacznie spali. Czyli Ignaczakowie i Gabi. Igła strasznie chrapał. Jak oni mogą spać w takim hałasie… Skrzywiłam się. Podeszłam do Krzyśka i lekko go szturchnęłam.
- Kochanie…- machnął ręką.- Jeszcze nie teraz… Na trening pójdę później… Daj pospać…
- Igła!- Podniosłam głos, ale nie krzyknęłam żeby nie obudzić reszty.
- Kochanie, jeszcze pięć minutek…
Zaśmiałam się. Myślał, że ja jestem Iwoną! Oj, Krzysiu za dużo wypiłeś.
Z dezaprobatą i rozczarowaniem poszłam do następnego pokoju. Tam spał Piotrek, Ola i Achrem. Reszta siatkarzy z Rzeszowa pojechała do domu. Jakimś cudem!
Podeszłam do Piotrka i szturchnęłam go. Nic. Żadnej reakcji. Nawet nie mrugnął. Próbowałam obudzić resztę, ale nikt się nawet nie poruszył. Załamana wróciłam do Zbyszka. Siedział rozwalony na łóżku i kiedy weszłam uśmiechnął się szeroko.
- Co szczerzysz gębę?- warknęłam.
Wstał i podszedł do mnie nadal szczerząc i prezentując białe zęby.
- Śmieję się, że miałaś jakąkolwiek nadzieję, że ktoś wstanie.- Zaśmiał się.
- Przestań!- warknęłam znów.- To ty… Zaplanowałeś to?!
Teraz przestał się szczerzyć i pokazał zdziwienie.
- Ja?! Nawet nie wiedziałem, że będziesz ty i Gabrysia!
- Przestań i się przyznaj.
Ale on nic. Patrzył tylko na mnie zdziwiony. Niby nie miałam prawa na niego najeżdżać. Był na serio chyba nieświadomy… Ale jakoś nie mogłam mu zaufać. Wzięłam torebkę, odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Zeszłam ze schodów i założyłam buty. Chciałam iść na nogach do domu, ale wtedy Zbyszek stanął przede mną i zasłonił mi drzwi.
- I co? – zapytał.- Teraz wyjdziesz? W nocy? Pijana?
- Nie jestem pijana!- zaprzeczyłam.
- Jesteś. Twój chłopak mnie zabije jeżeli wyjdziesz teraz, przeziębisz się- zdziwiłam się, bo na dworze było ciepło- albo coś ci się stanie.
I w tym momencie przypomniałam sobie o Michale. W moich oczach zastygły łzy. Szybko przegoniłam płacz i odpowiedziałam hardo.
- Nic mi się nie stanie. Ale masz rację, Michał by mnie wyzywał. A ciebie zabił. Chociaż ta myśl jest nie najgorsza…
- Więc tobie to na rękę! A turniej? Myślisz, że będziesz grać chora?
- Nie wiem, czy będę grać.
- Nie ważne. Lepiej zostań.
Za nic w świecie nie chciałam drugi ras przyznawać mu racji. Więc po prostu się zgodziłam. Weszliśmy z powrotem na górę. Zbyszek pierwszy dorwał łóżko i miał zamiar się położyć po jednej stronie.
- Stój, stój!- zawołałam.- Nie ma tak łatwo!
Zdziwił się ale nic nie powiedział. Ja za to wzięłam jedna poduszkę i zrzuciłam na podłogę. Koc także.
- Tam- wskazałam.
- Co?- zaniemówił.
- Tam dziś śpisz. Ja tutaj- pokazałam łóżko.
- Mam spać na podłodze?
- No chyba nie ja?
Już nic nie mówiąc, wstał z łóżka i podszedł.
- Jesteś niemożliwa!- stwierdził z goryczą.
- Śpij dobrze, Gargamelu.- Uśmiechnęłam się chytrze.
- Żmija!- warknął w moją stronę.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i próbowałam zasnąć. Jednak nie mogłam. Przypomniał mi się Michał. Wyciągnęłam mp4 z torebki. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam pierwsza z kolei piosenkę Pei. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się o szóstej. I dobrze, bo mogłam iść do domu i przygotować się na wyjazd. Przetarłam oczy i wstałam. Dopiero teraz zauważyłam, że mam inna koszulkę niż wcześniej. Męska koszulkę…
- Bartman…- jęknęłam.
- Jestem tu.- usłyszałam zza drzwi.
- Co ja mam na sobie? I czemu ta poduszka leży na ziemi?
Podniosłam jeszcze moje mp4.
- Nic nie pamiętasz, prawda?
Zdziwiłam się. Nie miałam pojęcia, o co chodzi. Powiedział niektóre rzeczy i dopiero wtedy przypomniała mi się wczorajsza noc. A raczej dzisiejsza. Spałam raptem może trzy godziny…
- A koszulka?
Podobno dał mi jakąś na zmianę, ale tego już przypomnieć sobie nie mogłam. Zaczęła mnie boleć głowa. Miałam małego kaca. Z reszta nie tylko ja. Całe nasze towarzystwo w kuchni Bartmana się skarżyło na ból głowy. Każdy miał w ręku albo kubek z kawą, albo kefir czy mleko. Ja wybrałam to pierwsze. Przed siódmą Zabrałam się z Piotrkiem i Olą. Podwieźli mnie i Gabi do domu.
-----------------------------------
Czeeść!
Jak wczoraj mówiłam, dodaję rozdział. Miał być rano, a jest... po południu xd. Internet mi nie działał.
Mam nadzieję, że będzie fajnie się czytać :D
Dziś muszę jechać po nowe nakolanniki, bo te pierwsze są już potargane. A szesnastego jadę na obóz i znów mnie nie będzie przez tydzień :/ Ale specjalnie teraz dodałam dwa pod rząd, żebyście nie były poszkodowane :)
Tak więc, zapraszam!
Miłego czytania i mam nadzieję, że się będzie podobać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz