piątek, 29 listopada 2013

LII



Weszłam pomału po schodkach z przodu autokaru. Przywitałam się z kierowcą, który szczerze się zdziwił na mój widok. Aż tak źle wyglądam? Zaraz potem siedzieli trenerzy i sztab. Potem zawodnicy. Stanęłam na środku i się rozejrzałam. Gdzie mam siąść? Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam.
W końcu poszłam na sam tył. Po drodze spotkałam kilka miłych komentarzy.
- Zbyszek ci uciekł.
To było stwierdzenie Kurka, który siedział cztery siedzenia od końca. Zobaczyłam przez szybę pędzącego do nas Krzyśka. Więc nie tylko na mnie czekali! Pocieszające.
- No, chodź!- zawołał mnie Zbyszek.
Podeszłam  i miałam zamiar siąść obok niego, ale czyjaś ręka mnie powstrzymała.
- Chyba nie chcesz się z nim gnieść w tak ciasnym siedzeniu?!- zirytował się Igła, który z włączoną kamerą po kolei nagrywał każdą twarz. Doszedł do mnie. – Zapraszam na tyły.
Mrugnął do mnie i usiadł na swoim miejscu obok okna.
- No wiesz, zawsze możesz jeszcze usiąść ze mną- rozpromienił się Kubiak.
- Taa, wtedy to ani ja ani ty nie mileibyśmy spokoju! Zresztą, za misiowaty jesteś!
Siatkarze zaśmiali się na to moje określenie.
- To chodź do mnie…- rozłożył zachęcająco ramiona Bartman.
Cóż… kusząca propozycja. Moja mina była chyba kosmiczna, bo Winiar zaczął komentować moje zamyślenie.Po chwili dałam mu pstryczek w nos.
- Nie tym razem Zbysiu – Pysiu!- Zachichotał Jarski.- Ona woli nas!
Zrobił smutną minkę. Nie patrzyłam już na niego tylko się odwróciłam i usiadłam obok Krzyśka i Jarosza na samych tyłach. Nie patrzyłam na Zbyszka przez chwilę, bo wiem, że gdybym zobaczyła te smutne oczy… pękłabym.
- I tak właśnie zaczynamy nasz pierwszy dzień. W autokarze spędzimy trochę czasu…- mówił do kamery Igła.- O, Ania! Powiedz, jak się czujesz?
- Wypoczęta- wyszczerzyłam się do kamery.
- Jak oceniasz nasz stan psychiczny?- zapytał poważnie.
- Jest jaki jest…  Nie można mówić tu o normalnej psychice…Macie nieźle pokręcone w głowie. Ale czy to można nazwać złym stanem psychicznym? Przecież wy to już od zawsze macie. Takie cechy i wady jak np.nie…
- Nienormalność psychoiczną?- przerwał mi Igła chichocząc- Uważasz nas za nienormalnych?
- To za duże słowo.
- Więc widzicie, taka to jest rozmowa z naszą panią psycholog. Głowa w chmurach, nie da się jej myśli odgadnąć.
Nie słuchałam go. Założyłam słuchawki i puściłam Peje. Zaczęłam nucić. Aż w końcu w myślach śpiewałam i niektóre słowa szeptałam. Przynajmniej tak mi się wydawało… Bo gdy otwarłam oczy, cały autokar patrzył na mnie. Zdjęłam niepewnie słuchawkę i wyciszyłam muzykę.
- No co?
- Winiar, masz konkurencję!- Powiedział uśmiechnięty Magneto.
- Na to wygląda… Wygryzłaś mi pozycję w kadrze!- oskarżył mnie Misiek.
Zrobiłam niewinną minkę i się uśmiechnęłam przepraszająco.
- Już nie będę fałszować. Zamknę się- obiecałam.
Igła trzepnął mnie w ramię.
- Zwariowałaś? Ja to muszę mieć nagrane!- wariował z włączeniem urządzenia.
- Ale co?- zdziwił się Kuba Jarosz.
- No wojnę na głosy między nią- wskazał mnie- a nim- pokazał Winiarskiego.- Takie talenty się psują! Zamiast śpiewać, tańczyć… w siatkówkę grają!
- Ludzie bez rozumu- zachichotał Kubiak.
- Ale z jakim talentem!- Nadal mówił podekscytowany Krzysiek.
- Moja artystka…- szepnął Zbyszek z dumą.
Przesłałam mu całusa w powietrzu. Był obrócony bokiem do nas. I w tym momencie rozejrzałam się dokładnie.  Siedziałam obok Ignaczaka po lewej na samych tyłach. Po prawej miałam Jarosza. Przed nami rozłożył się Bartman, po lewej Kubiak. Dalej Możdżon, Winiar, Kurek, Ziomek, Ruciak, Nowakowski, Kosok i młodzi. Znałam ich bardzo dobrze. Kochałam ich wszystkich jak braci. No,  może jednego szczególnie… Każdy z nich był dla mnie wyjątkową osobą. I ci wariaci byli moimi przyjaciółmi!

***

Wyszliśmy z autokaru, udaliśmy się na lotnisko. Nasze bagaże już zostały przewiezione do specjalnej przestrzeni. Jechaliśmy półtorej godziny, nawet nieźle… Poczułam suchość w moim gardle. Dobrze, że spakowałam wodę do torby. Wyjęłam ją, odkręciłam i wzięłam Kika łyków. Nagle ktoś objął mnie od tyłu. Od razu poznałam ten zapach…
- Zmęczona już?
- Nie. Mam jeszcze siłę i na podróż i na was- zaśmiałam się.
Przytulił mnie mocniej i przyciągnął od tyłu bardziej do siebie. Oparł swój policzek o mój.
- Podzielisz się?- zapytał przymilnie.
- Jasne.- Podałam mu butelkę.
Wypił jej cała zawartość i wyrzucił plastik do kosza.
- Gdzie wszyscy?- zdziwiłam się.
Wokoło nie było naszych reprezentantów. Ale Zbyszek nie był zaniepokojony.
- Spokojnie, wiem gdzie są- mrugnął do mnie.
Byłam ciekawa, więc poszłam za nim. Przeszliśmy wielką poczekalnie i weszliśmy do mniejszej, gdzie nasi koledzy siedzieli na krzesłach, pod ścianami. Zrobiłam pełna uznania minę.
- Mam w głowie GPS- popukał się po czole.
- Jak mogłam w to wątpić!- udałam oburzenie.
Po chwili zaśmialiśmy się i podeszliśmy do siedzącego na ławce Kubiaka z Ruciakiem. Siedliśmy naprzeciwko.
- Już po romantycznym spotkaniu?- zachichotał Misiek.
Posłałam mu zdziwione spojrzenie. Nic nie tłumaczył. Okeej.
- Leci- westchnął Paput.
Obejrzałam się za siebie nie wiedząc o czym on mówi.  Po chwili zrozumiałam. Krzysiek już z kamerą i uśmiechem na twarzy, kierował się wprost na nas.
- … i tak żyjemy!- Zakończył pierwsza wypowiedź.- A teraz- nasza para!
Zrobił zbliżenie na mnie i Bartmana.
- Wszystkie dziewczyny…
- Zwłaszcza te brunetki- wtrącił Kubi.
- …tak, zwłaszcza one- zachichotał Igła- muszą się pogodzić z wiadomością iż ta kobieta, Anna T, ukradła im ...
- … punkt westchnień- podpowiedział Ruciak.
- Może nie punkt… chociaż?...
Zlustrował chłopaka wzrokiem statystyka.
- Igła, czego ty od nas, porządnych ludzi chcesz?- spytałam zrezygnowana.
- Jakbyś nie wiedziała, to twojego kochasia setki brunetek i tysiące blondynek chce ci odebrać…- mówił Rucek.
- Razem ze wstawieniem tego przeklętego odcinka …
- No, no! Tylko nie przeklętego!- Oburzył się Igła.
- …na youtube, ty- wskazał mnie Michał niewzruszony uwaga Krzyśka- zostajesz największym wrogiem tych dziewczyn.
- A właściwie nastolatek- podkreślił Kubiak.
- No i proszę, jak ci to pięknie wyjaśnili!- Stwierdził z uznaniem operator kamery.
Usiadł między mną a moim… chłopakiem ( znów to pomyślałam! Niedługo czas powiedzie ci przyznać to przed światem).
- To twoje całe Igłą Szyte będzie gorsze od poprzedniego.- Stwierdził Kurek, który już kilka minut stał za nami i przysłuchiwał się.
- Bo się Bartoszu nie starasz- uśmiechnął się Ignaczak.
Ten w odpowiedzi pokazał mu język. Jak dzieci… Zmęczona, a raczej śpiąca, oparłam głowę na kolanach Zbyszka i rozłożyłam się na podłodze. Bo postanowiliśmy usiąść pod oknem, było wygodniej. Zaczął głaskać mi policzek. Zamknęłam oczy i na chwilkę odpłynęłam.

Spała tak na moich kolanach. Tak słodko, bezbronnie… Nigdy nie pozwolę żeby ktoś ją jeszcze skrzywdził. I sam będę się starał jej nie zranić. Już tyle wycierpiała! Ledwo zapomniała o Michale. A może nie zapomniała? Wciąż nie jest pewna. Mimo, że powiedziała iż mnie kocha, nie może mnie zaakceptować jako swojego chłopaka. Staram się być jej wsparciem, jej najważniejszą osobą, tak jak ona mnie się stała.
- Idę po kawę!- Stwierdził Ruciak.- Chce ktoś?
- Możesz przynieść wszystkim- uśmiechnąłem się słodko.
Odpowiedział tym samym. Wstał i skierował się do kawiarni na lotnisku. Za trochę więcej niż pół godziny wsiadamy do samolotu. Do Toronto...
- Boję się, co będzie- stwierdził Kurek.
- Nie masz czego. Damy radę! To tylko Liga Światowa…
Igła jak zwykle nas podbudowywał. Podnosił na duchu. Bo sam był takim naszym dobrym duchem zespołu…
- Potrafisz pocieszyć człowieka- prychnąłem.
- No a jak!- Zachichotał.- Ty masz Anię, a my swoje kobiety. Teraz już nie odstajesz- wyszczerzył się.
- Nie odstajesz?- podchwyciłem.
- Nie chce mi się tłumaczyć…- westchnął.
Kiwnąłem głową.
- O, nasz Paput idzie.- Uśmiechnął się Dziku.- Kaawa!..
I wyrwał podchodzącemu swój kubek. Od razu otworzył i się napił. Chyba sparzył się w język, ale nie zważał na to tylko dalej kosztował czarnego płynu.
- Ani tez przyniosłem- powiedział Ruciak.
Odebrałem od niego dwa kubki i postawiłem po swojej prawej stronie na ziemi. Żal mi było jej budzić.
- Obudzisz ją?- zapytał Marcin.- Kawa jej wystygnie.
Zaprzeczyłem ruchem głowy.
- Za pięć minut. Mamy czas, nie chcę jej budzić…
Spojrzałem na śpiącą z czułością. I odgarnąłem jej kosmyk z twarzy, który opadł na policzek.
- Uuuu… Zibi, nie poznaję cię!- zaśmiał się Winiarski.- Zmienili nam Zbyszka!
- Gdzie?- Zdziwił się Zat, który się dołączył do rozmowy.
- No i to jest zagadką…- zmrużył oczy.
Uśmiechnąłem się pod nosem. To prawda, zmieniłem się. Ale ja po prostu ja kocham. Tą dziewczynę… kobietę, która tutaj leży przy mnie. I która chyba odwzajemnia moje uczucia... Jestem szczęśliwy- tyle.
- Obudź ją, niech się napije kawusi- zachichotał Igła.
Westchnąłem. Nie chciałem przerywać jej snu. Tak słodko spała...
- Ania...- pomasowałem jej ramię, potem pogłaskałem policzek i włosy.- Aniu, wstawaj…
Otworzyła szeroko oczy.
- Lecimy?!- przestraszyła się.
Siatkarze zaśmiali się głośno i szczerze.
- Nie, jeszcze jesteś na ziemi- chichrał się Ziomek.
- Cieszmy się tą chwilą!- Nagle spoważniał Kurek.
Anka się podniosła. Podałem jej kubek z napojem, podziękowała. Wziąłem swój i napiłem się. Cóż, lepsza jest w Spale, ale da się przeżyć.
- Ooo, ktoś tu się lotu doczekać nie może!- Wzruszyłem brwiami, szczerząc zęby.
- Bartuś, wiesz, że boeingi lądują bez kół?- Zaśmiał się Krzysiek, który już od dawna nagrywał naszą rozmowę. Tez się zaśmialiśmy.
Ten tylko uśmiechnął się słabo.
- Przestańcie go straszyć- przerwała nam moja dziewczyna. – Bo z wami nie poleci i gówno wygracie. A macie podobno wywalczyć złoto…  
- Kto takie plotki pierdoli?- Zdziwił się Kubiak.
- Tajemnica- zarumieniła się, że coś takiego jej wyleciało z ust… Zerknęła na mnie. Udawałem obojętnego.
- Poradzilibyśmy sobie jakoś bez niego- stwierdził Możdżon.
- I proszę, jak ten siatkarz wierzy w nas! Nasze możliwości…- Kpił Igła.
Bartek siedział cicho. Wiedział, że chwila wejścia na pokład zbliżała się nie ubłagalnie. Zaczął się trząść.
- Chyba Anka będzie musiała siedzieć z tobą i trzymać za rączkę.- Chichotał Łukasz.
Te słowa trafiły do mnie od razu.
- A kto tak powiedział?!- Oburzyłem się.
- Ja- wyszczerzył się Ziomek.
- Ania działa na Kurasia uspokajająca- stwierdził Winiarski.
Zmarszczyłem czoło. No, mam nadzieję, że żartują! Nie mam zamiaru znów odpuszczać i dać jej siąść z kimś innym. Najpierw autokar, teraz miałby być Kurek? Kurwa, nie dam!
- To niech lepiej podziała teraz tak na mnie- odparłem.- Będzie mi potrzebny spokój Ani w samolocie- uśmiechnąłem się do niej, na co odpowiedziała tym samym.
- Olo i doktor Sowa chodzą z lekami- westchnął Nowakowski.
- O, a ten się boi zastrzyków!- Wyparował Igła podchodząc do środkowego z kamerą.
Chyba zaczął z nim przeprowadzać wywiad na temat, jak bardzo boli zastrzyk, ale już nie zdążyłem posłuchać. Najpierw dostałem lek od Bieleckiego, a potem całus w nagrodę od Tykacz. Taki słodki…
Zwyczajnie w świecie podeszła do mnie, zarzuciła ręce na ramiona i pocałowała w usta. Nie kazałem jej długo czekać na oddanie pocałunku. Miała tak miękkie usta… Chciałbym ją wiecznie całować. Nigdy nie przestawać. Zawsze gdy podchodzi do mnie, całuję ją czy dotykam, przechodzi mnie miły dreszcz i mocniejsze bicie serca. Nie wiem, czy ona to odczuwa tak samo. Mam nadzieję, że tak.
W końcu się od siebie oderwaliśmy. Złapałem tchu, ona też. Cmoknąłem ją jeszcze raz w usta. Była uśmiechnięta. Jej oczy lśniły. Chyba była szczęśliwa? Mam nadzieję, że tak. Teraz dopiero zauważyłem, że Krzyśka kamera nagrywa nas z bliska, a chłopaki patrzą na nas. W końcu Misiek się odezwał:
- Dobra Igła, jestem ci winny piątaka- westchnął.
- Wiedziałem, że wygram!- Ucieszył się Libero.
- A o co chodzi?- zapytała zdezorientowana Anka.
- Założyli się, ile to potrwa.- Wyjaśnił Możdżon.
- Ale co?!
Nadal nie rozumiała. Ale ja już tak. I nie wierzę, że tylko oni…
- Niby nic nie straciłem,- robił dziwne miny Dzik- ale mogliście się krócej całować. Nie miałbym nic przeciwko tym pięciu złotych…- skrzywił się.
Okręciliśmy głowami z niedowierzaniem. Założyli się o czas naszej intymnej chwili! Nienormalni goście. Ale przecież to w końcu moi przyjaciele…
- Mogliście jeszcze zmierzyć czas na stoperze- zakpiłem z nich.
- Jak się skapłem było już a późno żeby włączyć…- odparł niezadowolony Piter.
- Jak widzę, żaden pomysł wam nie umknął- skrzywiłem się.
- Za pięć złoty!- Nie mogła uwierzyć.- Już droższej ceny nie mogliście postawić... Biedni jesteście.
W końcu temat mojego i Ani pocałunku się skończył. Wzięliśmy walizki i podeszliśmy do bramek, bo zbliżył się czas naszego wylotu. Szybko nas sprawdzili. Przeszliśmy i skierowaliśmy się w stronę drugiego wyjścia. Tam czekał na nas specjalny autokar, do którego zaczęli wsiadać już pierwsi pasażerowie.
Ja i nasza psychoterapeutka szliśmy na końcu. Obok blisko trzymał się Kurek.
- Serio się boisz?- zapytała z niedowierzaniem.
- Nawet sobie nie wyobrażasz…
Wsiedliśmy na końcu. Nasze bagaże zostały odebrane na lotnisku i przewiezione wcześniej do samolotu. Usiedliśmy byle gdzie. Kilka minut później wchodziliśmy na pokład. Ania była podekscytowana. Nasz przyjmujący – nie. Cały czerwony ze strachu i słuchawkami na uszach usadził się daleko od okna, na drugim miejscu obok Cichego Pita. Anka się uparła, że na wszelki wypadek musi być blisko niego. Nie mogłem się z nią kłócić. Nie potrafiłem.
Ale to, co się chwilę później stało... Nikt się nie spodziewał.



----------------------------------------------------

Hej!
No... to takie cos wyszło xD Mam nadzieję, że fajny.
Takie tam... w takiej całkiem interesującej chwili skończyłam :D 

Dziś nie pojechałam na trening bo musiałam zostać w domu... A ja sie juz tak psychicznie do niego nastawiłam... eh...  :c rzadko mi się to zdarza.
Ostatnio ciągle myślę żeby odwiedzić dziewczyny z innej, dawnej drużyny... Tęsknie za nimi ;c 

W sumie dzień spoko. Wczorajszy też... Zamiast mieć lekcje, my dziewczyny z 3gimbazy postanowiłyśmy pomóc, jako że mamy dobre serduszka, pomóc naszym młodszym kolegom i koleżankom w organizowaniu imprezy na andrzejki :D Szkolnej xD My rok temu organizowaliśmy ( moja klasa ). 
Więc dziś i wcozraj cały dzień szkolny przeprasowałyśmy obrusy i narzuty na krzesła hahahahha... 
Pamiętam, jak rok temu to organizowałam z klasą... masakra, na kuchni robiłysmy około 1000 klusek śląskich + sałatki itd. Wyszłam ( W SOBOTĘ! ) ze szkoły od 9 do 7 wieczorem! M.A.S.A.K.R.A. 
Do tego było nas mało... :/

NO ale koniec! Jutro andrzejki! Macie jakieś plany? Z chęcią poczytam :D 

Pozdrawiam i miłego czytania życzę ;*

piątek, 22 listopada 2013

LI



Następne dni aż do wtorku minęły strasznie szybko. Nawet nie wiem kiedy. Dziś szykujemy się do jutrzejszego wyjazdu na lotnisko. Siatkarze byli bardzo podekscytowani. Pomału zmienili temat ze mnie i Zbyszka na siatkówkę i LŚ. Wykładałam swoje rzeczy z szafy i położyłam je na łóżku. Wyjęłam walizkę i zaczęłam układać.
- Anka, nie wiesz przypadkiem gdzie jest mój nowy dezodorant?- zawołał z łazienki Igła.
- Oczywiście, że wiem Krzysiu!- Odkrzyknęłam.
Wypadł szybko do pokoju i popatrzył na mnie badawczo.
- Gdzie go schowałaś?
Wzruszyłam ramionami.
- Jest bezpieczny- powiedziałam tajemniczo.
- Gdzie go ukryłaś!- Wrzasnął.
Przyszedł Zibi.
- Czego japę drzesz?- zapytał go nowo przybyły.
- Dezodorant mi zajebała- poskarżył się.
- Wyrażaj się! Nie wzięłam ci go. Oddałeś mi go, bo kiedyś pożyczyłeś i doczekać się na zwrot nie mogłam…
Uśmiechnęłam się najsłodziej jak mogłam. Był wściekły, ale nic nie powiedział. Zacisnął usta, że z nich aż się pasek wąski zrobił.
- I hate you- warknął.
- Też cię kocham- wysłałam mu całusa w powietrzu.
I wróciłam do pakowania. Zajęło mi to dwie godziny! Pomogłam Zbyszkowi, bo zamknąć się walizka nie mogła. Podobno zawsze tak z nią ma.
Przez te dni dzwoniłam do taty kilka razy i do Gabi, która bała się zadzwonić do Grześka. A on nadal był trochę zły i załamany.
Poszłam do łazienki wziąć jeszcze kilka ważnych kosmetyków. Nagle ktoś wpadł do naszego pokoju.
- Gdzie ona jest?!- wrzasnął Kosa.
Wyszłam niepewnie i stanęłam niedaleko Zbyszka. Tak na wszelki wypadek. Grzesiek podszedł do mnie szybkim krokiem i położył ręce na ramionach.
- Jesteś kochana!- wrzasnął.- Dziękuję!
I przytulił mnie mocno.
- A… co się stało?- wybąkałam zza jego ramienia.
- No właśnie, Kosa. Bo jakbyś nie zauważył to moja dziewczynę właśnie przytulasz- zbulwersował się Zbyszek.
Odsunął się ode mnie.
- Zadzwoniła i powiedziała, że nie może się doczekać naszego spotkania na meczu. I mojej gry. I, że będzie mi kibicować…
- Jednym słowem, wpadłeś- zachichotał Zibi.
- Nie bardziej niż ty- odparł.
- Dobrze, że jest okej.
Ja wiedziałam więcej niż inni. Oni nic nie wiedzieli, a ja wszystko zorganizowałam. Cały plan. Wypaliła pierwsza część, więc powinno być dobrze. Ale, nie mów hop póki nie przeskoczysz! Moja przestroga.
Uśmiechnięty poszedł dalej się pakować. A my po kolacji postanowiliśmy się przejść na spacer. Chłopaki nie mieli już treningu. Trener im odpuścił. Więc wyszliśmy z ośrodka ja, Zbyszek, Igła, Kubiak, Winiar, Ziomek, Możdżon, Piter, Kuba i Rucek. Prawie wszyscy chcieli. Grzesiek postanowił pogadać z Gabi przez skajpja. Ciekawe, co z tego wyniknie…
- Idziemy na zakupy!- wrzasnął Igła.
- Zakupy?- zdziwiłam się.
Wszyscy popatrzyli na mnie dziwnie.
- No przecież trzeba się cieszyć chwilą wolności! – Powiedział Bartek.- Idziemy na słodkości…
Wszyscy się rozmarzyli.
- Ja już mam swoją- stwierdził Zbyszek dając mi całusa w policzek.
Zachichotali. Jak fajnie być w ich gronie…
Doszliśmy do supermarketu. Wpadli tam jak dzikie zwierzęta! Od razu przeszli obojętnie półki z makaronami, ryżem itd. Przystanęli przy słodyczach. Winiarski patrzył na kruche ciastka z czekoladą, był rozłamany.
- Co jest?- spytałam.
- Bieda!- Zawołał.- Kasy nie mam przy sobie.Zapomniałem, cholera...
- Mózg Winiara, nie ogarniesz- stwierdził Kubiak do mnie.
Odesłałam go ruchem ręki.
- Pożyczę ci- uśmiechnęłam się.
- Serio? Jesteś kochana!
Uścisnął mnie uradowany. Potem chwycił trzy opakowania ciastek i włożył do mojego koszyka. Po kilku minutach, znalazły się tam jeszcze dwie czekolady, sok pomarańczowy i jakieś cukierki. I pomyśleć, że to wszystko jego!
- Wykorzystujesz mi dziewczynę- oburzył się Zbyszek.
Dziewczynę? Czyli, że jesteśmy parą. Chłopak i dziewczyna… Wow! Ja i siatkarz… I kto by pomyślał!
- Sama chciała- uśmiechnął się złośliwie.
Udając, że nie słyszę ich wymiany zdań, szłam dalej. Kupiłam tylko moje ulubione gumy do żucia. Stanęłam w kolejce do kasy.
- A ty gdzie?- zapytał zdziwiony Winiar.
- No, zapłacić…
- Przecież jeszcze nie skończyłem zakupów!- Zbulwersował się siatkarz.
- Jeszcze?! Człowieku, zbankrutuję przez ciebie.
- Oj tam, najwyżej będziesz na debecie- zachichotał.
- Baardzo śmieszne!
Zawróciłam i po chwili znów stanęłam przy tej samej kasie. Tylko, że z jeszcze raz tak pełnym koszykiem. Zapłaciłam, Winiarski wziął zakupy. Postanowiłam zaczekać na resztę przed budynkiem.
Pierwszy dołączył uśmiechnięty Możdżon.
- Obkupiona, jak widzę. I kto tu mówi, że dużo je!
Spojrzałam na reklamówki. Cóż, było ich aż trzy…
- To nie moje- sprostowałam.- Nasz talento zapomniał pieniędzy. A wiedział, że do sklepu idzie.
- Niepojęty rozum ludzki!- zaśmiał się Marcin.
- To z przejęcia- tłumaczył się Michał.
- Taa, tak to sobie możesz tłumaczyć.- Powiedział Kubiak, który właśnie podszedł.
Zaśmiałam się. Zobaczyłam Bartmana, który wychodził z reklamówką w ręce.
- A ten się nie obkupił- stwierdził Magneto.
- Reklamówka ot mało?!- Zdziwił się Zibi.
- W porównaniu z tamtym?- wskazał Kubiak na mnie- Tak.
Zbyszek pokręcił z niedowierzaniem głową. Kiedy wszyscy już przyszli, postanowiliśmy zanieść zakupy do ośrodka, wziąć jakieś bluzy i iść w siną dal!
Szłam po jednym boku wtulona w Zbyszka, po drugim w Igłę. Cała nasza paczka, nawet Kosa dołączył w końcu, spacerkiem szła drogą.
- Jak myślicie, damy rade z ta Ligą Światową?- zapytał ni z gruszki ni z pietruszki Ziomek.
- Skąd takie myśli nagle ci się wzięły?- Zdziwił się Piter.
- A wy nie myślicie? Ten turniej zbliża się wielkimi krokami. Co będzie z nami?
- Rymnęło ci się nawet- zauważ Kurek.
- Nie rymnęło, tylko zrymowało.- Poprawił go Guma.
- No właśnie, pajacu!- zaśmiał się Kubiak.
- Pajac to ty jesteś!- Odparł i dźgnął go w brzuch palcem.
Ten mu oddał i się zaczęło! Do obrony Kubiaka poszedł Zibi, dołączył Kosa, Marcin i Rucek. W końcu wszyscy kogoś dźgali palcami. Uciekaliśmy przed sobą i świetnie się bawiliśmy. Tylko przechodnie dziwnie się na nas patrzyli. Ale to drobiazg... Niespodziewanie w moją stronę zwrócili się wszyscy. Bo tylko ja stałam się śmiejąc i od nikogo nie dostałam. Nawet Zibi na mnie dziko patrzył.
- No co? Śmiać się nie można…
- Na nią!- Wrzasnął Jarosz.
I ruszyli pomału do mnie. Zibi też.
- I ty Brutusie przeciwko mnie!- wskazałam na niego.
Jego uśmiech mówił sam za siebie. Skoczył na plecy Kuby i razem śmiejąc się, uciekali przed sobą nawzajem. A my patrzyliśmy śmiejąc się.
- Nie mogłaś trafić, wybrać lepiej!- przyznał Igła.
- Masz racje, nie mogłam.

Gdy siatkarze zmęczyli się już bieganiem za sobą, poszliśmy do naszej kawiarni, która jakimś cudem była jeszcze otwarta. Zamówiliśmy swoje ulubione kawy i gadaliśmy siedząc przy jednym stoliku. A to musiało komicznie wyglądać, bo nas było dużo, a stolik to raczej stoliczek był.  Ale jakoś się zmieściliśmy. Ja siedziałam na kolanach Zbyszka.
- Damy radę- podbudowywał ich Krzysiek.- Będzie dobrze. Liga Światowa, to nie pierwszy tak ważny w naszym życiu turniej. Damy z siebie wszystko.
Kiwali głowami. On to jednak potrafił do nich dotrzeć.
- Bądźmy najlepszą drużyną świata!- Powiedział Dziku.
Napiłam się kilka łyków mojej kawy. Pewnie w nocy zasnąć po niej nie będę mogła, ale co tam!
- Grajcie najlepiej jak potraficie. Kibice wam będą za to wdzięczni- powiedziałam pewna siebie.
- Obyś miała rację- mruknął Ruciak.

Pół godziny później siedziałam w naszym pokoju i czekałam na wolną łazienkę, ponieważ wpakował mi się pierwszy Zbyszek. Gdy wyszedł, poszłam się umyć. Ubrałam sweet piżamę z napisem „ Night”. Ułożyłam się pod kołdrą i zaczęłam czytać książkę. Zbyszek rozmawiał przez telefon. Ignaczak dziesięć minut później już smacznie spał. Po tej kawie! Leżałam w ciemnościach pod kołdrą. I nagle poczułam czyjeś ręce na moich plecach…
- Co tu robisz?- zapytałam zdziwiona, wiedząc, że to Zbyszek.
Wzruszył ramionami. Dźwignął kołdrę i szybko wślizgnął się pod nią. Błyskawicznie wtuliłam się w jego klatkę piersiową, był bez koszulki.
- Co się tak naprawdę stało na treningu wtedy?- spytał szeptem.
Nie chciałam o tym mówić. Ale nie miałam wyjścia, lepiej żeby wiedział.
- Młody, masował mi kark- zaczęłam.- Nic w tym złego nie było. Ale ja już mam takie coś… od tamtego zdarzenia… Rozumiesz?
Kiwnął głową. Rozumiał, co nie każdy by potrafił.
- Ta Liga Światowa… wiesz, jak będziesz grał?- zapytałam nieśmiało.- W pierwszym składzie?
- Zobaczymy. Nie wiem, co trener kombinuje. Na razie wszyscy jesteśmy pierwsi.
Musiałam mu to powiedzieć, żeby wiedział. Żeby czuł, że nie jest sam.
- Nie ważne co Andrea postanowi. Nie ważne czy będziesz w pierwszym składzie, czy w drugim- uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku.- Zawsze będziesz najlepszy.
Uśmiechnął się lekko.
- Obiecuję ci, że nigdy cię nie zawiodę. Będę się starał grać jak najlepiej, żeby Anastasji dał mnie na pierwszego atakującego.- Zamyślił się głęboko. Dopiero po chwili dodał z taką pewnością siebie…- Zdobędę dla ciebie ten medal. Złoty medal.
Zatkało mnie. On właśnie powiedział słowa, które… które mówi mężczyzna swojej kobiecie.Ale nie powinien...
- Nie rzucaj słów na wiatr.- Poprosiłam.
- Ja nigdy tego nie robię. Już to postanowiłem. W tym momencie, w tej chwili. Zdobędę dla Ciebie złoty medal Ligii Światowej.
Powiedział to tak uroczyście! Wiedziałam, że jak on sobie coś postanowi, będzie chciał to za wszelką cenę zrealizować. Trochę się tego bałam. Ale w końcu nic nie powiedziałam. Pocałowałam go w usta, położyłam głowę na jego klatce piersiowej i próbowałam zasnąć. Zbyszek oparł swój policzek o moją głowę i chyba właśnie w takiej pozie zasnęliśmy.

Rano wstałam wypoczęta jak nigdy. A przypominam, że spałam na małym kawałku mojego łóżka, gdyż Zbyszek ( bałam się wciąż powiedzieć na niego ‘ mój chłopak’) zajmował 2/3 miejsca. Przywitał mnie całusem w czoło.
- Cześć kochanie- szepnął.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Heeej…
Przeciągnęłam się i obracając się do niego przodem, położyłam mu rękę na ramieniu.
- Chcę- nadal mówił szeptem- zawsze już zasypiać i budzić się przy tobie…
- Nie bredź- dźgnęłam go w bok palcem.
- Nie bredzę!- oburzył się.
Zbliżył się do mnie i musnął moje wargi swoimi. Doprowadzając mnie tym samym do szaleństwa. Ale wiedziałam, że po chwili nie mógł wytrzymać i mnie namiętniej pocałował. Nagle oderwałam się od niego i spojrzałam na łóżko Krzyśka. Spał smacznie. Było jasno…
- Która godzina?- Zapytałam.
Zibi wciąż miał kwaśna minę po przerwanym pocałunku. Skrzywił się jeszcze bardziej i spojrzał na mój wyświetlacz w telefonie.
- Przed piątą dopiero… Mamy duuużo czasuu…- uśmiechnął się chytrze i nachylił nade mną.
- O której wyjeżdżamy na lotnisko?- znów mu przerwałam. Ogólnie zdziwiłam się, że jestem wyspana mimo tak wczesnej pory.
- Możemy poleżeć jeszcze pół godziny.
I znów zbliżył się do mnie. Widocznie nie miał ochoty odpuszczać.
- Trzeba się szykować- powiedziałam lekko go odpychając od siebie.
Zmarszczył brwi. Odsunął się ode mnie, położył na plecach i założył ręce za głowę. Już mu przeszło. Chyba się nie obraził?… Westchnęłam i wstałam do łazienki. Nie spojrzał na mnie. Albo udawał, albo na serio był zły. Wzięłam szybki prysznic przed podróżą. W bieliźnie i ręczniku wyszłam do pokoju. Śpiący spał, leżący nie zmienił pozycji. Znów westchnęłam i podeszłam do niego. Patrzył przez okno, usiadłam na skraju łóżka. Położyłam prawą dłoń na jego nagim torsie. Nie zareagował, więc zaczęłam nakreślać palcami kształty jego mięśni.
- No chyba się nie gniewasz?...- prawie zamruczałam.
Wreszcie jakaś reakcja. Odwrócił do mnie głowę. Twarz bez wyrazu, jak nigdy.  Nachyliłam się pomału i oparłam policzek o jego policzek. Nadal czułam między nami tą… chemię. Tak. Bo tak chyba można nazwać taką miłość. Bo go kochałam. A on mnie. Więc raczej to jest miłość…
- Nie potrafiłbym się na ciebie gniewać- westchnął. Chyba sam nie był z tego odkrycia zadowolony. Ale cóż, takie życie! – A jeżeli już, to tylko i wyłącznie na siebie.
 Chwycił mnie w pasie i przewalił obok siebie na łóżko. Zaczęliśmy się śmiać, aż Igła otworzył oczy. Był przerażony.
- Znów mi demoralizujesz Ankę?!- wrzasnął.
- Jak widzisz… ona się nie broni- zaśmiał się jeszcze głośniej Zibi.

***
Wpakowałam do torby na ramię aparat, gumy do żucia, książkę i mp4. Walizka czekała aż zniesie mi ją któryś z siatkarzy.
- Chwila…- mówił Zbyszek, który zaniósł na dół swoją a przyszedł po moją.- Wszystko masz?
Kiwnęłam głową. Zabrałam ze stolika przy łóżku telefon i włożyłam go do kieszeni dżinsów. Byliśmy po wczesnym śniadaniu. Wyszliśmy z pokoju, zamknęłam drzwi na klucz, który zostawiłam w zamku. Tak kazały sprzątaczki.
Zibi już zaczął schodzić z moją. Całkiem nieźle mu to szło… Ja bym tachała nie wiem ile. A mimo wszystko szłam za nim i pilnowałam żeby nie spadł. Nie wiem czemu. Taki jakiś odruch miałam. Odruch żeby go chronić. Mojego... chłopaka. Nie mogę się już więcej oszukiwać. To jest mój chłopak.
Po minucie stałam w recepcji z resztą siatkarzy. Nasze bagaże już w autokarze. Czekaliśmy aż pozwolą nam wsiąść.
- …. tak i jakoś tak,,,- Krzysiek robił dziwne ruchy rękoma.
Podeszłam bliżej.
- Niedobrze ci?- zapytał go Zbyszek drwiąco, który właściwie to nie opuszczał mnie na krok.
Igła spojrzał na niego z byka. I nie przejmując się, dalej coś omawiał z Ziomkiem. Nagle mignął mi przed oczami Kosok. Popędziłam za nim przeciskając się przez resztę niewymiarowych.
- Grzesiek!- zawołałam.
Stanął i popatrzył na mnie. Podeszłam żeby mi nie uciekł.
- Chodzisz jak duch! Nie da się ciebie zobaczyć…- prawie wydyszałam.
Uśmiechnął się smutno. Chciałam z nim pogadać o Gabi ale widzę, że coś jest nie tak. Może odpuścić? W końcu będziemy mieć tyle czasu w samolocie!
- Coś się stało?- zapytałam ostrożnie.
Zaprzeczył kiwnięciem głowy i wyszedł na dwór. Teraz zauważyłam, że część siatkarzy już siedzi w autokarze. A raczej wszyscy czekali na mnie. Obejrzałam się jeszcze dookoła czy nic  nie zostawiłam i dołączyłam do nich.



---------------------------------------------

Witam!
No, to taki tam kolejny rozdział :) Coraz gorsze mi chyba wychodzą... Ale mam nadzieję, że się nie  zniechęcicie?? 

Dziś zaczynają sie skoki! Trzymajmy kciuki za naszych Polaków :) 

W poniedziałek idę juz do szkoły. No a akurat wtedy jest wyjazd do kina xD Jedziemy na "Mój biegun" podobno fajne ;D 

Niedługo święta! Jej, jak to wszystko szybko zleciało... potem ferie... masakra. W sumie to ja sie doczekać świat nie mogę, nie wiem czemu :)

Mam nadzieję, że choć trochę mi wyszedł rozdział.
Dziękuję za ponad 9.000 wyświetleń! Jesteście kochani ;*

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

sobota, 16 listopada 2013

L



Dalej trener pomieszał składy i tym razem byłam w grupie ze Zbyszkiem. Wygraliśmy! Ledwo, ledwo…
Zmęczeni, wróciliśmy do pokoi. Runęłam na łóżko.
- Zmęczona?!- zdziwił się Igła.
- A ty nie?- Podniosłam głowę spoglądając na niego.
- Szykuj się na imprezkę- mrugnął do mnie.
Głowa ciężko mi opadła na poduszkę. No tak, imprezka Igły i Winiara. Plus Ziomek… ciężko się będzie wyrwać. A może jednak fajnie?
Zajęłam łazienkę, wzięłam prysznic. Siatkarze już byli po, kąpali się w szatni. Ja wolałam w pokoju.
Umyłam włosy, ciało, zęby i ubrałam luźne ciuchy. Wyszłam. Chłopaki już przygotowani. Krzysiu rozmawiał chyba z Iwoną przez telefon, a Zbyszek czekał na mnie. Gdy wyszłam z łazienki uśmiechnął się do mnie szeroko i rozłożył ramiona. Mimowolnie pobiegłam do niego.
- Gotowa?
- Włosy mi jeszcze nie wyschły… Ale chyba tak- uśmiechnęłam się i cmoknął mnie w usta.
- Przestańcie- skrzywił się Igła.- Ja tu jeszcze jestem.
Zaśmialiśmy się. Wysuszyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż. Włożyłam krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach.
- Za duży dekolt
Odwróciłam się. Zibi przyglądał mi się podejrzanie.
- Wcale nie- zaprotestowałam. Jego mina mówiła co innego.- To może golf założę?
Sarkazm w moim głosie był słyszany lepiej niż zawsze. Zachichotał
- Dobra, niech ci będzie- skrzywił się, ale zaraz potem uśmiechnął.- I tak jesteś najpiękniejsza. I do tego moja!
Dumnie wypiął pierś. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Powiem mu? Te dwa słowa… Niby nic takiego, a jednak.  Podszedł do mnie. Objął w pasie i przyciągnął do siebie. Założyłam mu ręce na ramiona. Oparł swoje czoło o moje i tak staliśmy, wpatrując sobie w oczy.
- Chodźcie gołąbki!- do łazienki zajrzał Igła.
I poszliśmy. Na korytarz! Byliśmy pierwsi. Nagle drzwi Ziomka się otworzyły. I wypadł z boomboxem. I jednym ruchem włączył jakąś starą piosenkę. Po kolei reszta siatkarz wypadła zza swoich drzwi. Winiar zaczął tańczyć, Kubiak głośno śpiewać. Trener przyszedł z kwaśna miną.
- Co to znaczy?- zapytał Krzyska.
- Imprezka!- wrzasnął i chwycił go za ręce. Zaczął wywijać, aż Andrea się wczuł.
Nagle ktoś chwycił mnie w biodrach i pociągnął do tyłu. Oczywiście od razu poznałam ten zapach. Zaczęliśmy tańczyć. Nie protestowałam. Potem odbił mnie Zbyszkowi Igmaczak, Winiar, Kurek i Drzyzga. Mojemu ‘ chłopakowi ‘ tych dwóch młodych nie pasowało.  Ale nic zrobić nie mógł.
Ziomek świetnie się bawił jako DJ, a Winiarski tańczył jak zawodowiec. A Igła szalał z kamerą. Wszyscy byli w dobrych humorach. I trener na całego się przyłączył. Jarosz z Bartkiem śmiali sie z czegoś głośno, a Kosok z Możdżonem i Pitem skakali w rytm piosenki. A nawet za szybko... Gardini i Andrea stanęli pod ścianą i patrzyli na swoich podopiecznych z… miłością! Tak, ci trenerzy ich kochał. Z wzajemnością.
- Chodź- Zbyszek podszedł do mnie i chwycił za rękę.
Nie wiedziałam, gdzie mnie prowadzi, ale mu ufałam. Więc grzecznie za nim szłam. Wepchnął mnie do naszego pokoju. Wszedł za mną i zamknął drzwi na klucz.
- Co robisz?- zaciekawiłam się.
- Próbuję spędzić z tobą trochę więcej czasu sam na sam.
- Jeszcze ci mało?!
Podszedł i cmoknął mnie w policzek. Potem brodę i kącik ust. Między tym mrużyłam oczy.
- Wiesz, że nie mógłbym przeżyć bez ciebie nawet jednego dnia?- zapytał patrząc mi w oczy.
- Wiem.
- Wiesz, że możesz mi ufać?
- Wiem.
- A wiesz, że cię tak strasznie, cholernie kocham?
- Wiem.
Objęłam go, a on mnie. Wreszcie doczekałam się prawdziwego, pocałunku w usta.
- Kocham cię- szepnął.
Otworzyłam powieki i spojrzałam w jego zielone tęczówki. Lśniły.
I znów zaczął mnie całować. Nie mieliśmy nawet ochoty tracić czasu, żeby usiąść. Jedna ręką wmieszałam swoją dłoń w jego czarne włosy. Drugą przyciągałam bliżej jego twarz, trzymając go za kark. Zbyszek swoimi dłońmi pieścił moje biodra, plecy. Czułam jego dotyk tak wyraźnie… Każde muśnięcie, zostawiało na moim ciele żarzący ślad. Nasze usta łączyły się, jakby od wieku pasowały do siebie. Zaczął całować mi szyję i ramiona. Jedno ramiączko koszulki opadło do łokcia. I gdy przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie… chciałam więcej. Po prostu.
- Zbyszku, Kocham Cię.
Popatrzył na mnie badawczo. Potem na jego twarzy zagościł uśmiech. Tak szeroki iż myślałam, że mu szczęka pęknie. Powiedziałam mu to bo jestem pewna tego, co czuję.
Też się uśmiechnęłam. Dłużej nie czekał. Podniósł mnie do góry i przytulił. Opasałam nogami jego pas, a rękami szyję. Pocałował mnie delikatnie. Potem bardziej nachalnie, aż  w końcu całkiem się zatraciliśmy. Wsunął ręce pod moja koszulkę, nie protestowałam. Całował mnie po szyi i odsłoniętej części klatki piersiowej, aż się wygięłam pod tymi dotykami.
Ruszył z miejsca w stronę swojego łóżka. Położył mnie na nim i znalazł nade mną.
- Chcesz tego?- zapytał cicho.
Kiwnęłam z pewnością głową. Uśmiechnął się. Znów złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Bardziej namiętnym niż zawsze. Jego ręce jeździły po moich udach. Chwyciłam jego koszulkę i próbowałam zdjąć. Pomógł mi w tym szybko.
Jego dłonie znalazły się między spodniami a moja bluzką. Między pocałunkami ściągnął ze mnie podkoszulkę. Pocałował w mostek i dalej szedł na dół z ustami. Zatrzyma się przy guziku spodenek. Odpiął go i zsunął mi je z bioder. Opadły na podłogę. Miał mnie znów całować, ale wywinęła się i teraz on leżał pode mną. Szybko pozbyłam się jego spodni.
Patrzył na mnie z zachwytem. Jego oczy jeszcze bardziej lśniły, widziałam w nich wesołe ogniki. Czy w moich też takie były?
I znów leżałam pod nim. Chwilę później bez bielizny. A ja ściągnęłam pomału jego bokserki, żeby go do jeszcze większego szaleństwa doprowadzić, tak jak on czasem mnie. Pieścił rękoma moje ciało, a ja nie mogłam się opamiętać, po prostu ażz wbijałam w jego plecy paznokcie. Nie mogłam przestać się zachwycać jego torsem, ramionami.
I wtedy nasze ciała się połączyły. Byliśmy jednością. Ja i on. Zbyszek i Anka. Czy to co teraz robię jest słuszne? Tak. Tak czuję. Kocham go z całego serca. To uczucie, gdy mnie dotykał… Teraz byliśmy jednością. Nic nas rozłączyć nie mogło.
- Tka bardzo cię kocham…- szeptał.
A ja mu odpowiadała tym samym.
- Jesteś dla mnie całym światem.
Nie wiem ile to trwało. Dla mnie zbyt krótko, mogłoby całą wieczność. Opadł obok mnie na łóżko.
- Jesteś wspaniała- powiedział śmiejąc się.
- I vice versa.
Wtuliłam się w jego ramiona. Palcami jeździłam po śladach mięśni na jego klatce piersiowej. A on masował mi ręką plecy.
Chciałabym żeby ta chwila trwała wiecznie.

***
Obudziłam się. Nawet nie wiem sama, dlaczego. Ale nie chciałam otwierać oczu. Czułam przy sobie Zbyszka, który już nie spał, ale mi się przyglądał. Leżałam odwrócona twarzą do niego, masował mi lekko ramię. Nie mogłam się opamiętać.
- Cześć kochanie- uśmiechnął się do mnie gdy otworzyłam oczy.
- Hej…
- Wyspałaś się?- zapytał całując mnie w czoło.
- I to jak!
Zachichotaliśmy. Spojrzałam na zegarek. Była 06.52. Nagle się przestraszyłam.
- A gdzie Krzysiek?!
- Spał u Ziomka- uśmiechnął się tajemniczo.
- Mów, co jest grane!- rozkazałam.- Wiedział? – Ale nagle przyszła mi inna myśl.- Zaplanowałeś to!
Zdziwił się. Szczerze się zdziwił.
- Nie, no co ty! Igła pukał do drzwi, ale mu nie otworzyłem. Poszedł do Żygadły spać, a nam dał spokój.
- Biedny Krzysiu…
Zachichotał i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował namiętnie w usta. Tak bardzo pragnęłam właśnie takiego uczucia… Położyłam się na jego klatce piersiowej i tak leżąc całowaliśmy się. Bajka, a nie życie. Cóż mi więcej potrzeba? Nic prócz Zbyszka i siatkówki. No i tych wariatów, którzy dziś się będą z nas nabijać. Ale to nie ważne. Najważniejsze jest to, że Zbyszek mnie kocha, a ja jego.
Z bajki wyrwało nas walenie w drzwi. Westchnęłam. Cóż, Krzysiek musiał się ubrać. Ale tak cholernie nie chcę teraz przerywać tej chwili... W końcu oderwałam się od niego. Rozejrzałam się.Na podłodze leżały nasze porozrzucane ubrania. Ale najbliżej koszulka Zbyszka, więc szybko ją chwyciłam i założyłam.
- Otwierać do jasnej cholery! Później będziecie robić to co robicie! Teraz muszę się ubrać!
Jego mocny i oburzony ton głosu przywrócił nas do rzeczywistości. Zibi podszedł i jeszcze raz mnie pocałował.
- Otworzę- powiedział kierując się w stronę drzwi w samych bokserkach.
- No już otwieram!- wrzasnął śmiejąc się.- Nie rób dramatu.
Przekręcił klucz w zamku. Igła prawie natychmiast wparował i bacznie przeczesał pokój wzrokiem. Potem przyjrzał się mnie od stóp do głowy i Zibiemu. Uśmiechnął się szeroko gdy zobaczył jedno rozkopane łóżko i nas w takim stanie.
- Widzę, że nie marnowaliście czasu…- zachichotał.
- A to nie twój zasrany interes- przerwał mu Zibi.
- Oj, nie wkurzaj się Zbysiu… Bo Ania znów będzie musiała cię uspokajać…
Nie mógł opanować śmiechu. Nie mogłam tego słuchać.
- Igła, idź się szykuj na śniadanie. Idziesz potem z nami do kościoła?- zapytałam.
- A z kim idziesz?- zdziwił się Zbyszek.
Spojrzałam na niego dziwnie.
- No z tobą raczej, nie?
- To ja idę do kościoła?!- był w szoku.
Zrzedła mi mina.
- Nie jesteś katolikiem, chrześcijaninem?- Zapytałam poważnie.
- Oj, Zbychu uważaj, bo ci Anka nie da się pocałować. Nie przyznawaj się!
Igła miał naprawdę niezły ubaw z nas. Spojrzałam na niego z byka. Podniósł ręce do góry. Ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
- Już, już. Idę do łazienki. A ty- wskazał mnie palcem- nie zabij nam podstawowego atakującego!
Zamachnęłam się. Miałam wielką ochotę go udusić, aż mnie ręce świerzbiły. Z piskiem uciekł do łazienki. A potem tylko usłyszałam wielki śmiech.
- Kuźwa, nie miałem kamery!- Wkurzył się potem krzycząc.
Pokręciłam niedowierzająco głową.
- Dobra, to jak idziesz ze mną?- zapytałam robić słodką minkę.
- Nie potrafię ci odmówić, wiesz o tym.
Zrobił bezradną minę i podszedł do mnie. Pocałował namiętnie a jego ręce znalazły się pod moją ( a właściwie jego) podkoszulkiem…
- Zbyszek…- zaśmiałam się.
Ale on mnie nie słuchał tylko nadal krążył dłońmi po mojej talii. Próbowałam się bronić. Lekko odpychałam rękoma jego tors ode mnie. Ale czy to była dobra decyzja? Raczej nie. Bo gdy poczułam pod palcami jego umięśnione ciało, to koniec.
- Może poczekajcie aż wyjdę z pokoju- wkurzył się Igła. Wyszedł z łazienki i zasłaniał oczy dłonią. – Wtedy będziecie mogli robić… - zaciął się- swoje sprawy.
Zbyszek zaśmiał się i przestał mnie całować. Mimo woli z mojego gardła wydobył się jęk zawodu.  Zachichotali.
- Mogę już patrzeć?
- Nikt ci nie broni- powiedziałam.
- Wolałem nie być świadkiem czegoś, co może mi się potem śnić po nocach. A uwierzcie, nie chciałbym was nie dość, że kochających się na żywo, to jeszcze na jawie.
- Bo ty wolałbyś patrzeć na siebie i Iwonkę- zaśmiał się Zibi. Był w swoim żywiole.
Igła rzucił mu spojrzenie typu „ Nie odzywaj się, idioto!”. Westchnęłam ze śmiechem i poszłam do łazienki. Ubrałam czarne legginsy i dłuższą niebieską bluzkę z napisem „ Love”. Pasowała do sytuacji. Wyszłam i razem ze Zbyszkiem wyszliśmy z pokoju. Właśnie było śniadanie. Krzysiek zszedł pierwszy z kamerą.
Chwyciliśmy się za ręce i zeszliśmy na dół kierując się do stołówki. Gdy przekroczyliśmy próg, wszystkie spojrzenia siatkarzy były skierowane na nas.
- A wy co się lampicie? Nigdy nas nie widzieliście?- Zbyszek się wkurzył.
Wiedział, co nas czeka. Ja też.
Usiedliśmy przy naszym stoliku. Spojrzenia skierowane były teraz w moją stronę. Każdy przypatrywał mi się uważnie.
- Co?- nie wytrzymałam i zapytałam.
- Jakaś strasznie w skowronkach jesteś- oskarżył mnie Kubiak.
- I Zbyszek też- zauważył Winiar.
- Bo wy nie wiecie!- Wrzasnął Igła.- Oni w nocy ten teges…
Na każdej twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- To wszystko wyjaśnia- zachichotał Marcin.
Nie mogłam tu dłużej siedzieć. Wstałam idąc po talerze. Zbyszek też chciał wstać. Ale go powstrzymałam. Podeszłam do stołu, wzięłam dwa talerze. Na swój nałożyłam płatków i nalałam mleka. Na siatkarza kilka plastrów sera, chleba, szynki i warzyw. Westchnęłam. Nie chciałam iść do stołu, do nich. Kurde, mogliby odpuścić. Próbowałam jak najdłużej odwlec następne spotkanie z nimi. Miałam nadzieję, że już skończyli i pójdą. Ale znów mnie zaskoczyli. Nie dość, że jedli w ślimaczym tempie, to jeszcze reszta siatkarzy przysiadła się do nas. Biedny Zibi był w centrum wulkanu.
- Anka, jaki jest Zibi?- spytał Kurek.
- Cóż za filozoficzne pytanie, Bartku- stwierdziłam z uznaniem.
- No wiem- wyszczerzył się.- Odpowiedz.
- Normalny. Czego nie mogę powiedzieć o was- skrzywiłam się.
- Ale jak bardzo normalny? Doskonały? Fantastyczny?
Wiedziałam, że w tym pytaniu jest drugie dno. Chcieli, żebym powiedziała idealny aby mieli jeszcze większy powód do ubaw. O nie! Nie dam się!
- Nie pytaj się mnie. Już powiedziałam. A teraz pozwolisz, że zjem śniadanie. W spokoju!
- Jasne- wtrącił Guma.
- Ale potem podzielisz się z nami wrażeniami!- nie odpuszczał Bartek.
- Spadać- przerwał Zibi.
Zaśmiali się i dalej gadali o nas. Idioci. Gdy jadłam, poczułam nagle coś na moim kolanie. Nie, nie coś. Jakąś dłoń. Odwróciłam głowę w stronę Zbyszka. Uśmiechał się pod nosem. Jego dłoń znalazła się na moim udzie.
Kurde, teraz? Ja z nim nie mam życia. Ale fakt faktem, podobało mi się to. To, że wczoraj powiedziałam mu te dwa słowa, to była najbardziej mądra decyzja w ostatnich latach mojego życia. Kocham Zbyszka. A najlepsze jest to, że on mnie też. Jakimś cudem! A Michał? Jego również kocham. Ale nie wiem jak bardzo. Moje uczucie do niego chwilowo stanęło w miejscu. Nie wiem jak bardzo go kocham. Ale nadal nie jest mi obojętny. W tym momencie bałabym się wrócić do Rzeszowa. Gdybym zobaczyła Michała, nie wiem co bym zrobiła. Boję się, że mogłabym wrócić do niego, gdyby mnie poprosił. A Zbyszkowi złamałabym serce. Nie chcę tego. Bo gdy on będzie cierpiał, ja też.
- Jedz.
Wyrwał mnie z rzeczywistości głos Cichego Pita. Teraz dopiero zauważyłam, że trzymam w ręce łyżkę, ale nie jem.
- Tak, tak. Już jem- uśmiechnęłam się.
- Widzę, że Zibi okropnie nam cię rozproszył!- zachichotał Ziomek.
- Zdemoralizował ją!- Oburzył się Kubiak.
Pokręciłam ze śmiechem głową i stanowczo zdjęłam Bartmana rękę z mojej nogi. A ten zaśmiał się jeszcze głośniej, aż usłyszeli to inni. Winiarski popatrzył pod stół.
- No widzę, że się ani na chwilę rozstać nie możecie…
Zachichotali. Tego było za dużo.
- Stop- wrzasnęłam. Popatrzyli na mnie zdziwieni. Dawno nie krzyczałam.- Po pierwsze, co jest między mną a nim to nasza sprawa. Po drugie, porządni ludzie dali by chociaż na chwilę spokój człowiekowi, który je śniadanie. A po trzecie już skończyłam. Do zobaczenia.
Wstałam i wyszłam ze stołówki. Wiedziałam, że wszyscy na mnie patrzą. Nie byłam na nich zła, czy coś. Ale nie potrafiłam już słuchać ich gadaniny.
Weszła do pokoju i słuchając muzyki, przygotowałam ciuchy do wyjścia do kościoła. Po chwili przyszli moi lokatorzy, których nawet nie słyszałam. Zauważyłam dopiero, gdy jeden przeszedł obok. Ściągnęłam słuchawki.
- A nawet nie słyszałam, że już przyszliście!
- Bałem się, że się obraziłaś- zrobił smutna minke Igła.
- Na ciebie? Chyba bym musiała być nienormalna!- zachichotałam.
Uśmiechnął się i zapytał kiedy do kościoła. Na szczęście dziś nie mieli treningu. Ale już niedługo wyjazd do Toronto. Mecz z Brazylią. Już się doczekać nie mogę!

W kościele, jak w kościele. Pomodliliśmy się, daliśmy na tacę i powrót do ośrodka. Ze mną i Zbyszkiem poszedł Igła, Nowakowski i Ruciak. Reszta odpoczywała.



--------------------------------------------------

Witajcie!
Przepraszam, że tak długo czekaliście... Miałam dodać wczoraj, jednak jestem trochę chora i nie miałam siły :(
Ten katar mnie wykończy -,-

Dobrze, że Resovia dziś wygrała! I Krzysiu podobno juz niedługo ma sie zjawić na treningach! xD

Przepraszam za błedy, bo na pewno są... I w ogóle ten rozdział mógłby być lepszy, ale cóż... Przepraszam. 

Pozdrawiam ;*