piątek, 22 listopada 2013

LI



Następne dni aż do wtorku minęły strasznie szybko. Nawet nie wiem kiedy. Dziś szykujemy się do jutrzejszego wyjazdu na lotnisko. Siatkarze byli bardzo podekscytowani. Pomału zmienili temat ze mnie i Zbyszka na siatkówkę i LŚ. Wykładałam swoje rzeczy z szafy i położyłam je na łóżku. Wyjęłam walizkę i zaczęłam układać.
- Anka, nie wiesz przypadkiem gdzie jest mój nowy dezodorant?- zawołał z łazienki Igła.
- Oczywiście, że wiem Krzysiu!- Odkrzyknęłam.
Wypadł szybko do pokoju i popatrzył na mnie badawczo.
- Gdzie go schowałaś?
Wzruszyłam ramionami.
- Jest bezpieczny- powiedziałam tajemniczo.
- Gdzie go ukryłaś!- Wrzasnął.
Przyszedł Zibi.
- Czego japę drzesz?- zapytał go nowo przybyły.
- Dezodorant mi zajebała- poskarżył się.
- Wyrażaj się! Nie wzięłam ci go. Oddałeś mi go, bo kiedyś pożyczyłeś i doczekać się na zwrot nie mogłam…
Uśmiechnęłam się najsłodziej jak mogłam. Był wściekły, ale nic nie powiedział. Zacisnął usta, że z nich aż się pasek wąski zrobił.
- I hate you- warknął.
- Też cię kocham- wysłałam mu całusa w powietrzu.
I wróciłam do pakowania. Zajęło mi to dwie godziny! Pomogłam Zbyszkowi, bo zamknąć się walizka nie mogła. Podobno zawsze tak z nią ma.
Przez te dni dzwoniłam do taty kilka razy i do Gabi, która bała się zadzwonić do Grześka. A on nadal był trochę zły i załamany.
Poszłam do łazienki wziąć jeszcze kilka ważnych kosmetyków. Nagle ktoś wpadł do naszego pokoju.
- Gdzie ona jest?!- wrzasnął Kosa.
Wyszłam niepewnie i stanęłam niedaleko Zbyszka. Tak na wszelki wypadek. Grzesiek podszedł do mnie szybkim krokiem i położył ręce na ramionach.
- Jesteś kochana!- wrzasnął.- Dziękuję!
I przytulił mnie mocno.
- A… co się stało?- wybąkałam zza jego ramienia.
- No właśnie, Kosa. Bo jakbyś nie zauważył to moja dziewczynę właśnie przytulasz- zbulwersował się Zbyszek.
Odsunął się ode mnie.
- Zadzwoniła i powiedziała, że nie może się doczekać naszego spotkania na meczu. I mojej gry. I, że będzie mi kibicować…
- Jednym słowem, wpadłeś- zachichotał Zibi.
- Nie bardziej niż ty- odparł.
- Dobrze, że jest okej.
Ja wiedziałam więcej niż inni. Oni nic nie wiedzieli, a ja wszystko zorganizowałam. Cały plan. Wypaliła pierwsza część, więc powinno być dobrze. Ale, nie mów hop póki nie przeskoczysz! Moja przestroga.
Uśmiechnięty poszedł dalej się pakować. A my po kolacji postanowiliśmy się przejść na spacer. Chłopaki nie mieli już treningu. Trener im odpuścił. Więc wyszliśmy z ośrodka ja, Zbyszek, Igła, Kubiak, Winiar, Ziomek, Możdżon, Piter, Kuba i Rucek. Prawie wszyscy chcieli. Grzesiek postanowił pogadać z Gabi przez skajpja. Ciekawe, co z tego wyniknie…
- Idziemy na zakupy!- wrzasnął Igła.
- Zakupy?- zdziwiłam się.
Wszyscy popatrzyli na mnie dziwnie.
- No przecież trzeba się cieszyć chwilą wolności! – Powiedział Bartek.- Idziemy na słodkości…
Wszyscy się rozmarzyli.
- Ja już mam swoją- stwierdził Zbyszek dając mi całusa w policzek.
Zachichotali. Jak fajnie być w ich gronie…
Doszliśmy do supermarketu. Wpadli tam jak dzikie zwierzęta! Od razu przeszli obojętnie półki z makaronami, ryżem itd. Przystanęli przy słodyczach. Winiarski patrzył na kruche ciastka z czekoladą, był rozłamany.
- Co jest?- spytałam.
- Bieda!- Zawołał.- Kasy nie mam przy sobie.Zapomniałem, cholera...
- Mózg Winiara, nie ogarniesz- stwierdził Kubiak do mnie.
Odesłałam go ruchem ręki.
- Pożyczę ci- uśmiechnęłam się.
- Serio? Jesteś kochana!
Uścisnął mnie uradowany. Potem chwycił trzy opakowania ciastek i włożył do mojego koszyka. Po kilku minutach, znalazły się tam jeszcze dwie czekolady, sok pomarańczowy i jakieś cukierki. I pomyśleć, że to wszystko jego!
- Wykorzystujesz mi dziewczynę- oburzył się Zbyszek.
Dziewczynę? Czyli, że jesteśmy parą. Chłopak i dziewczyna… Wow! Ja i siatkarz… I kto by pomyślał!
- Sama chciała- uśmiechnął się złośliwie.
Udając, że nie słyszę ich wymiany zdań, szłam dalej. Kupiłam tylko moje ulubione gumy do żucia. Stanęłam w kolejce do kasy.
- A ty gdzie?- zapytał zdziwiony Winiar.
- No, zapłacić…
- Przecież jeszcze nie skończyłem zakupów!- Zbulwersował się siatkarz.
- Jeszcze?! Człowieku, zbankrutuję przez ciebie.
- Oj tam, najwyżej będziesz na debecie- zachichotał.
- Baardzo śmieszne!
Zawróciłam i po chwili znów stanęłam przy tej samej kasie. Tylko, że z jeszcze raz tak pełnym koszykiem. Zapłaciłam, Winiarski wziął zakupy. Postanowiłam zaczekać na resztę przed budynkiem.
Pierwszy dołączył uśmiechnięty Możdżon.
- Obkupiona, jak widzę. I kto tu mówi, że dużo je!
Spojrzałam na reklamówki. Cóż, było ich aż trzy…
- To nie moje- sprostowałam.- Nasz talento zapomniał pieniędzy. A wiedział, że do sklepu idzie.
- Niepojęty rozum ludzki!- zaśmiał się Marcin.
- To z przejęcia- tłumaczył się Michał.
- Taa, tak to sobie możesz tłumaczyć.- Powiedział Kubiak, który właśnie podszedł.
Zaśmiałam się. Zobaczyłam Bartmana, który wychodził z reklamówką w ręce.
- A ten się nie obkupił- stwierdził Magneto.
- Reklamówka ot mało?!- Zdziwił się Zibi.
- W porównaniu z tamtym?- wskazał Kubiak na mnie- Tak.
Zbyszek pokręcił z niedowierzaniem głową. Kiedy wszyscy już przyszli, postanowiliśmy zanieść zakupy do ośrodka, wziąć jakieś bluzy i iść w siną dal!
Szłam po jednym boku wtulona w Zbyszka, po drugim w Igłę. Cała nasza paczka, nawet Kosa dołączył w końcu, spacerkiem szła drogą.
- Jak myślicie, damy rade z ta Ligą Światową?- zapytał ni z gruszki ni z pietruszki Ziomek.
- Skąd takie myśli nagle ci się wzięły?- Zdziwił się Piter.
- A wy nie myślicie? Ten turniej zbliża się wielkimi krokami. Co będzie z nami?
- Rymnęło ci się nawet- zauważ Kurek.
- Nie rymnęło, tylko zrymowało.- Poprawił go Guma.
- No właśnie, pajacu!- zaśmiał się Kubiak.
- Pajac to ty jesteś!- Odparł i dźgnął go w brzuch palcem.
Ten mu oddał i się zaczęło! Do obrony Kubiaka poszedł Zibi, dołączył Kosa, Marcin i Rucek. W końcu wszyscy kogoś dźgali palcami. Uciekaliśmy przed sobą i świetnie się bawiliśmy. Tylko przechodnie dziwnie się na nas patrzyli. Ale to drobiazg... Niespodziewanie w moją stronę zwrócili się wszyscy. Bo tylko ja stałam się śmiejąc i od nikogo nie dostałam. Nawet Zibi na mnie dziko patrzył.
- No co? Śmiać się nie można…
- Na nią!- Wrzasnął Jarosz.
I ruszyli pomału do mnie. Zibi też.
- I ty Brutusie przeciwko mnie!- wskazałam na niego.
Jego uśmiech mówił sam za siebie. Skoczył na plecy Kuby i razem śmiejąc się, uciekali przed sobą nawzajem. A my patrzyliśmy śmiejąc się.
- Nie mogłaś trafić, wybrać lepiej!- przyznał Igła.
- Masz racje, nie mogłam.

Gdy siatkarze zmęczyli się już bieganiem za sobą, poszliśmy do naszej kawiarni, która jakimś cudem była jeszcze otwarta. Zamówiliśmy swoje ulubione kawy i gadaliśmy siedząc przy jednym stoliku. A to musiało komicznie wyglądać, bo nas było dużo, a stolik to raczej stoliczek był.  Ale jakoś się zmieściliśmy. Ja siedziałam na kolanach Zbyszka.
- Damy radę- podbudowywał ich Krzysiek.- Będzie dobrze. Liga Światowa, to nie pierwszy tak ważny w naszym życiu turniej. Damy z siebie wszystko.
Kiwali głowami. On to jednak potrafił do nich dotrzeć.
- Bądźmy najlepszą drużyną świata!- Powiedział Dziku.
Napiłam się kilka łyków mojej kawy. Pewnie w nocy zasnąć po niej nie będę mogła, ale co tam!
- Grajcie najlepiej jak potraficie. Kibice wam będą za to wdzięczni- powiedziałam pewna siebie.
- Obyś miała rację- mruknął Ruciak.

Pół godziny później siedziałam w naszym pokoju i czekałam na wolną łazienkę, ponieważ wpakował mi się pierwszy Zbyszek. Gdy wyszedł, poszłam się umyć. Ubrałam sweet piżamę z napisem „ Night”. Ułożyłam się pod kołdrą i zaczęłam czytać książkę. Zbyszek rozmawiał przez telefon. Ignaczak dziesięć minut później już smacznie spał. Po tej kawie! Leżałam w ciemnościach pod kołdrą. I nagle poczułam czyjeś ręce na moich plecach…
- Co tu robisz?- zapytałam zdziwiona, wiedząc, że to Zbyszek.
Wzruszył ramionami. Dźwignął kołdrę i szybko wślizgnął się pod nią. Błyskawicznie wtuliłam się w jego klatkę piersiową, był bez koszulki.
- Co się tak naprawdę stało na treningu wtedy?- spytał szeptem.
Nie chciałam o tym mówić. Ale nie miałam wyjścia, lepiej żeby wiedział.
- Młody, masował mi kark- zaczęłam.- Nic w tym złego nie było. Ale ja już mam takie coś… od tamtego zdarzenia… Rozumiesz?
Kiwnął głową. Rozumiał, co nie każdy by potrafił.
- Ta Liga Światowa… wiesz, jak będziesz grał?- zapytałam nieśmiało.- W pierwszym składzie?
- Zobaczymy. Nie wiem, co trener kombinuje. Na razie wszyscy jesteśmy pierwsi.
Musiałam mu to powiedzieć, żeby wiedział. Żeby czuł, że nie jest sam.
- Nie ważne co Andrea postanowi. Nie ważne czy będziesz w pierwszym składzie, czy w drugim- uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku.- Zawsze będziesz najlepszy.
Uśmiechnął się lekko.
- Obiecuję ci, że nigdy cię nie zawiodę. Będę się starał grać jak najlepiej, żeby Anastasji dał mnie na pierwszego atakującego.- Zamyślił się głęboko. Dopiero po chwili dodał z taką pewnością siebie…- Zdobędę dla ciebie ten medal. Złoty medal.
Zatkało mnie. On właśnie powiedział słowa, które… które mówi mężczyzna swojej kobiecie.Ale nie powinien...
- Nie rzucaj słów na wiatr.- Poprosiłam.
- Ja nigdy tego nie robię. Już to postanowiłem. W tym momencie, w tej chwili. Zdobędę dla Ciebie złoty medal Ligii Światowej.
Powiedział to tak uroczyście! Wiedziałam, że jak on sobie coś postanowi, będzie chciał to za wszelką cenę zrealizować. Trochę się tego bałam. Ale w końcu nic nie powiedziałam. Pocałowałam go w usta, położyłam głowę na jego klatce piersiowej i próbowałam zasnąć. Zbyszek oparł swój policzek o moją głowę i chyba właśnie w takiej pozie zasnęliśmy.

Rano wstałam wypoczęta jak nigdy. A przypominam, że spałam na małym kawałku mojego łóżka, gdyż Zbyszek ( bałam się wciąż powiedzieć na niego ‘ mój chłopak’) zajmował 2/3 miejsca. Przywitał mnie całusem w czoło.
- Cześć kochanie- szepnął.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Heeej…
Przeciągnęłam się i obracając się do niego przodem, położyłam mu rękę na ramieniu.
- Chcę- nadal mówił szeptem- zawsze już zasypiać i budzić się przy tobie…
- Nie bredź- dźgnęłam go w bok palcem.
- Nie bredzę!- oburzył się.
Zbliżył się do mnie i musnął moje wargi swoimi. Doprowadzając mnie tym samym do szaleństwa. Ale wiedziałam, że po chwili nie mógł wytrzymać i mnie namiętniej pocałował. Nagle oderwałam się od niego i spojrzałam na łóżko Krzyśka. Spał smacznie. Było jasno…
- Która godzina?- Zapytałam.
Zibi wciąż miał kwaśna minę po przerwanym pocałunku. Skrzywił się jeszcze bardziej i spojrzał na mój wyświetlacz w telefonie.
- Przed piątą dopiero… Mamy duuużo czasuu…- uśmiechnął się chytrze i nachylił nade mną.
- O której wyjeżdżamy na lotnisko?- znów mu przerwałam. Ogólnie zdziwiłam się, że jestem wyspana mimo tak wczesnej pory.
- Możemy poleżeć jeszcze pół godziny.
I znów zbliżył się do mnie. Widocznie nie miał ochoty odpuszczać.
- Trzeba się szykować- powiedziałam lekko go odpychając od siebie.
Zmarszczył brwi. Odsunął się ode mnie, położył na plecach i założył ręce za głowę. Już mu przeszło. Chyba się nie obraził?… Westchnęłam i wstałam do łazienki. Nie spojrzał na mnie. Albo udawał, albo na serio był zły. Wzięłam szybki prysznic przed podróżą. W bieliźnie i ręczniku wyszłam do pokoju. Śpiący spał, leżący nie zmienił pozycji. Znów westchnęłam i podeszłam do niego. Patrzył przez okno, usiadłam na skraju łóżka. Położyłam prawą dłoń na jego nagim torsie. Nie zareagował, więc zaczęłam nakreślać palcami kształty jego mięśni.
- No chyba się nie gniewasz?...- prawie zamruczałam.
Wreszcie jakaś reakcja. Odwrócił do mnie głowę. Twarz bez wyrazu, jak nigdy.  Nachyliłam się pomału i oparłam policzek o jego policzek. Nadal czułam między nami tą… chemię. Tak. Bo tak chyba można nazwać taką miłość. Bo go kochałam. A on mnie. Więc raczej to jest miłość…
- Nie potrafiłbym się na ciebie gniewać- westchnął. Chyba sam nie był z tego odkrycia zadowolony. Ale cóż, takie życie! – A jeżeli już, to tylko i wyłącznie na siebie.
 Chwycił mnie w pasie i przewalił obok siebie na łóżko. Zaczęliśmy się śmiać, aż Igła otworzył oczy. Był przerażony.
- Znów mi demoralizujesz Ankę?!- wrzasnął.
- Jak widzisz… ona się nie broni- zaśmiał się jeszcze głośniej Zibi.

***
Wpakowałam do torby na ramię aparat, gumy do żucia, książkę i mp4. Walizka czekała aż zniesie mi ją któryś z siatkarzy.
- Chwila…- mówił Zbyszek, który zaniósł na dół swoją a przyszedł po moją.- Wszystko masz?
Kiwnęłam głową. Zabrałam ze stolika przy łóżku telefon i włożyłam go do kieszeni dżinsów. Byliśmy po wczesnym śniadaniu. Wyszliśmy z pokoju, zamknęłam drzwi na klucz, który zostawiłam w zamku. Tak kazały sprzątaczki.
Zibi już zaczął schodzić z moją. Całkiem nieźle mu to szło… Ja bym tachała nie wiem ile. A mimo wszystko szłam za nim i pilnowałam żeby nie spadł. Nie wiem czemu. Taki jakiś odruch miałam. Odruch żeby go chronić. Mojego... chłopaka. Nie mogę się już więcej oszukiwać. To jest mój chłopak.
Po minucie stałam w recepcji z resztą siatkarzy. Nasze bagaże już w autokarze. Czekaliśmy aż pozwolą nam wsiąść.
- …. tak i jakoś tak,,,- Krzysiek robił dziwne ruchy rękoma.
Podeszłam bliżej.
- Niedobrze ci?- zapytał go Zbyszek drwiąco, który właściwie to nie opuszczał mnie na krok.
Igła spojrzał na niego z byka. I nie przejmując się, dalej coś omawiał z Ziomkiem. Nagle mignął mi przed oczami Kosok. Popędziłam za nim przeciskając się przez resztę niewymiarowych.
- Grzesiek!- zawołałam.
Stanął i popatrzył na mnie. Podeszłam żeby mi nie uciekł.
- Chodzisz jak duch! Nie da się ciebie zobaczyć…- prawie wydyszałam.
Uśmiechnął się smutno. Chciałam z nim pogadać o Gabi ale widzę, że coś jest nie tak. Może odpuścić? W końcu będziemy mieć tyle czasu w samolocie!
- Coś się stało?- zapytałam ostrożnie.
Zaprzeczył kiwnięciem głowy i wyszedł na dwór. Teraz zauważyłam, że część siatkarzy już siedzi w autokarze. A raczej wszyscy czekali na mnie. Obejrzałam się jeszcze dookoła czy nic  nie zostawiłam i dołączyłam do nich.



---------------------------------------------

Witam!
No, to taki tam kolejny rozdział :) Coraz gorsze mi chyba wychodzą... Ale mam nadzieję, że się nie  zniechęcicie?? 

Dziś zaczynają sie skoki! Trzymajmy kciuki za naszych Polaków :) 

W poniedziałek idę juz do szkoły. No a akurat wtedy jest wyjazd do kina xD Jedziemy na "Mój biegun" podobno fajne ;D 

Niedługo święta! Jej, jak to wszystko szybko zleciało... potem ferie... masakra. W sumie to ja sie doczekać świat nie mogę, nie wiem czemu :)

Mam nadzieję, że choć trochę mi wyszedł rozdział.
Dziękuję za ponad 9.000 wyświetleń! Jesteście kochani ;*

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

1 komentarz:

  1. Aż mi się żal Grzesia zrobiło ;c Pewnie chodzi tu o niego i Gabi ;/ Za to u Anki i Zbysia jak na razie kolorowo <3 Czekam na kolejny! :) Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń