sobota, 16 listopada 2013

L



Dalej trener pomieszał składy i tym razem byłam w grupie ze Zbyszkiem. Wygraliśmy! Ledwo, ledwo…
Zmęczeni, wróciliśmy do pokoi. Runęłam na łóżko.
- Zmęczona?!- zdziwił się Igła.
- A ty nie?- Podniosłam głowę spoglądając na niego.
- Szykuj się na imprezkę- mrugnął do mnie.
Głowa ciężko mi opadła na poduszkę. No tak, imprezka Igły i Winiara. Plus Ziomek… ciężko się będzie wyrwać. A może jednak fajnie?
Zajęłam łazienkę, wzięłam prysznic. Siatkarze już byli po, kąpali się w szatni. Ja wolałam w pokoju.
Umyłam włosy, ciało, zęby i ubrałam luźne ciuchy. Wyszłam. Chłopaki już przygotowani. Krzysiu rozmawiał chyba z Iwoną przez telefon, a Zbyszek czekał na mnie. Gdy wyszłam z łazienki uśmiechnął się do mnie szeroko i rozłożył ramiona. Mimowolnie pobiegłam do niego.
- Gotowa?
- Włosy mi jeszcze nie wyschły… Ale chyba tak- uśmiechnęłam się i cmoknął mnie w usta.
- Przestańcie- skrzywił się Igła.- Ja tu jeszcze jestem.
Zaśmialiśmy się. Wysuszyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż. Włożyłam krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach.
- Za duży dekolt
Odwróciłam się. Zibi przyglądał mi się podejrzanie.
- Wcale nie- zaprotestowałam. Jego mina mówiła co innego.- To może golf założę?
Sarkazm w moim głosie był słyszany lepiej niż zawsze. Zachichotał
- Dobra, niech ci będzie- skrzywił się, ale zaraz potem uśmiechnął.- I tak jesteś najpiękniejsza. I do tego moja!
Dumnie wypiął pierś. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Powiem mu? Te dwa słowa… Niby nic takiego, a jednak.  Podszedł do mnie. Objął w pasie i przyciągnął do siebie. Założyłam mu ręce na ramiona. Oparł swoje czoło o moje i tak staliśmy, wpatrując sobie w oczy.
- Chodźcie gołąbki!- do łazienki zajrzał Igła.
I poszliśmy. Na korytarz! Byliśmy pierwsi. Nagle drzwi Ziomka się otworzyły. I wypadł z boomboxem. I jednym ruchem włączył jakąś starą piosenkę. Po kolei reszta siatkarz wypadła zza swoich drzwi. Winiar zaczął tańczyć, Kubiak głośno śpiewać. Trener przyszedł z kwaśna miną.
- Co to znaczy?- zapytał Krzyska.
- Imprezka!- wrzasnął i chwycił go za ręce. Zaczął wywijać, aż Andrea się wczuł.
Nagle ktoś chwycił mnie w biodrach i pociągnął do tyłu. Oczywiście od razu poznałam ten zapach. Zaczęliśmy tańczyć. Nie protestowałam. Potem odbił mnie Zbyszkowi Igmaczak, Winiar, Kurek i Drzyzga. Mojemu ‘ chłopakowi ‘ tych dwóch młodych nie pasowało.  Ale nic zrobić nie mógł.
Ziomek świetnie się bawił jako DJ, a Winiarski tańczył jak zawodowiec. A Igła szalał z kamerą. Wszyscy byli w dobrych humorach. I trener na całego się przyłączył. Jarosz z Bartkiem śmiali sie z czegoś głośno, a Kosok z Możdżonem i Pitem skakali w rytm piosenki. A nawet za szybko... Gardini i Andrea stanęli pod ścianą i patrzyli na swoich podopiecznych z… miłością! Tak, ci trenerzy ich kochał. Z wzajemnością.
- Chodź- Zbyszek podszedł do mnie i chwycił za rękę.
Nie wiedziałam, gdzie mnie prowadzi, ale mu ufałam. Więc grzecznie za nim szłam. Wepchnął mnie do naszego pokoju. Wszedł za mną i zamknął drzwi na klucz.
- Co robisz?- zaciekawiłam się.
- Próbuję spędzić z tobą trochę więcej czasu sam na sam.
- Jeszcze ci mało?!
Podszedł i cmoknął mnie w policzek. Potem brodę i kącik ust. Między tym mrużyłam oczy.
- Wiesz, że nie mógłbym przeżyć bez ciebie nawet jednego dnia?- zapytał patrząc mi w oczy.
- Wiem.
- Wiesz, że możesz mi ufać?
- Wiem.
- A wiesz, że cię tak strasznie, cholernie kocham?
- Wiem.
Objęłam go, a on mnie. Wreszcie doczekałam się prawdziwego, pocałunku w usta.
- Kocham cię- szepnął.
Otworzyłam powieki i spojrzałam w jego zielone tęczówki. Lśniły.
I znów zaczął mnie całować. Nie mieliśmy nawet ochoty tracić czasu, żeby usiąść. Jedna ręką wmieszałam swoją dłoń w jego czarne włosy. Drugą przyciągałam bliżej jego twarz, trzymając go za kark. Zbyszek swoimi dłońmi pieścił moje biodra, plecy. Czułam jego dotyk tak wyraźnie… Każde muśnięcie, zostawiało na moim ciele żarzący ślad. Nasze usta łączyły się, jakby od wieku pasowały do siebie. Zaczął całować mi szyję i ramiona. Jedno ramiączko koszulki opadło do łokcia. I gdy przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie… chciałam więcej. Po prostu.
- Zbyszku, Kocham Cię.
Popatrzył na mnie badawczo. Potem na jego twarzy zagościł uśmiech. Tak szeroki iż myślałam, że mu szczęka pęknie. Powiedziałam mu to bo jestem pewna tego, co czuję.
Też się uśmiechnęłam. Dłużej nie czekał. Podniósł mnie do góry i przytulił. Opasałam nogami jego pas, a rękami szyję. Pocałował mnie delikatnie. Potem bardziej nachalnie, aż  w końcu całkiem się zatraciliśmy. Wsunął ręce pod moja koszulkę, nie protestowałam. Całował mnie po szyi i odsłoniętej części klatki piersiowej, aż się wygięłam pod tymi dotykami.
Ruszył z miejsca w stronę swojego łóżka. Położył mnie na nim i znalazł nade mną.
- Chcesz tego?- zapytał cicho.
Kiwnęłam z pewnością głową. Uśmiechnął się. Znów złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Bardziej namiętnym niż zawsze. Jego ręce jeździły po moich udach. Chwyciłam jego koszulkę i próbowałam zdjąć. Pomógł mi w tym szybko.
Jego dłonie znalazły się między spodniami a moja bluzką. Między pocałunkami ściągnął ze mnie podkoszulkę. Pocałował w mostek i dalej szedł na dół z ustami. Zatrzyma się przy guziku spodenek. Odpiął go i zsunął mi je z bioder. Opadły na podłogę. Miał mnie znów całować, ale wywinęła się i teraz on leżał pode mną. Szybko pozbyłam się jego spodni.
Patrzył na mnie z zachwytem. Jego oczy jeszcze bardziej lśniły, widziałam w nich wesołe ogniki. Czy w moich też takie były?
I znów leżałam pod nim. Chwilę później bez bielizny. A ja ściągnęłam pomału jego bokserki, żeby go do jeszcze większego szaleństwa doprowadzić, tak jak on czasem mnie. Pieścił rękoma moje ciało, a ja nie mogłam się opamiętać, po prostu ażz wbijałam w jego plecy paznokcie. Nie mogłam przestać się zachwycać jego torsem, ramionami.
I wtedy nasze ciała się połączyły. Byliśmy jednością. Ja i on. Zbyszek i Anka. Czy to co teraz robię jest słuszne? Tak. Tak czuję. Kocham go z całego serca. To uczucie, gdy mnie dotykał… Teraz byliśmy jednością. Nic nas rozłączyć nie mogło.
- Tka bardzo cię kocham…- szeptał.
A ja mu odpowiadała tym samym.
- Jesteś dla mnie całym światem.
Nie wiem ile to trwało. Dla mnie zbyt krótko, mogłoby całą wieczność. Opadł obok mnie na łóżko.
- Jesteś wspaniała- powiedział śmiejąc się.
- I vice versa.
Wtuliłam się w jego ramiona. Palcami jeździłam po śladach mięśni na jego klatce piersiowej. A on masował mi ręką plecy.
Chciałabym żeby ta chwila trwała wiecznie.

***
Obudziłam się. Nawet nie wiem sama, dlaczego. Ale nie chciałam otwierać oczu. Czułam przy sobie Zbyszka, który już nie spał, ale mi się przyglądał. Leżałam odwrócona twarzą do niego, masował mi lekko ramię. Nie mogłam się opamiętać.
- Cześć kochanie- uśmiechnął się do mnie gdy otworzyłam oczy.
- Hej…
- Wyspałaś się?- zapytał całując mnie w czoło.
- I to jak!
Zachichotaliśmy. Spojrzałam na zegarek. Była 06.52. Nagle się przestraszyłam.
- A gdzie Krzysiek?!
- Spał u Ziomka- uśmiechnął się tajemniczo.
- Mów, co jest grane!- rozkazałam.- Wiedział? – Ale nagle przyszła mi inna myśl.- Zaplanowałeś to!
Zdziwił się. Szczerze się zdziwił.
- Nie, no co ty! Igła pukał do drzwi, ale mu nie otworzyłem. Poszedł do Żygadły spać, a nam dał spokój.
- Biedny Krzysiu…
Zachichotał i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował namiętnie w usta. Tak bardzo pragnęłam właśnie takiego uczucia… Położyłam się na jego klatce piersiowej i tak leżąc całowaliśmy się. Bajka, a nie życie. Cóż mi więcej potrzeba? Nic prócz Zbyszka i siatkówki. No i tych wariatów, którzy dziś się będą z nas nabijać. Ale to nie ważne. Najważniejsze jest to, że Zbyszek mnie kocha, a ja jego.
Z bajki wyrwało nas walenie w drzwi. Westchnęłam. Cóż, Krzysiek musiał się ubrać. Ale tak cholernie nie chcę teraz przerywać tej chwili... W końcu oderwałam się od niego. Rozejrzałam się.Na podłodze leżały nasze porozrzucane ubrania. Ale najbliżej koszulka Zbyszka, więc szybko ją chwyciłam i założyłam.
- Otwierać do jasnej cholery! Później będziecie robić to co robicie! Teraz muszę się ubrać!
Jego mocny i oburzony ton głosu przywrócił nas do rzeczywistości. Zibi podszedł i jeszcze raz mnie pocałował.
- Otworzę- powiedział kierując się w stronę drzwi w samych bokserkach.
- No już otwieram!- wrzasnął śmiejąc się.- Nie rób dramatu.
Przekręcił klucz w zamku. Igła prawie natychmiast wparował i bacznie przeczesał pokój wzrokiem. Potem przyjrzał się mnie od stóp do głowy i Zibiemu. Uśmiechnął się szeroko gdy zobaczył jedno rozkopane łóżko i nas w takim stanie.
- Widzę, że nie marnowaliście czasu…- zachichotał.
- A to nie twój zasrany interes- przerwał mu Zibi.
- Oj, nie wkurzaj się Zbysiu… Bo Ania znów będzie musiała cię uspokajać…
Nie mógł opanować śmiechu. Nie mogłam tego słuchać.
- Igła, idź się szykuj na śniadanie. Idziesz potem z nami do kościoła?- zapytałam.
- A z kim idziesz?- zdziwił się Zbyszek.
Spojrzałam na niego dziwnie.
- No z tobą raczej, nie?
- To ja idę do kościoła?!- był w szoku.
Zrzedła mi mina.
- Nie jesteś katolikiem, chrześcijaninem?- Zapytałam poważnie.
- Oj, Zbychu uważaj, bo ci Anka nie da się pocałować. Nie przyznawaj się!
Igła miał naprawdę niezły ubaw z nas. Spojrzałam na niego z byka. Podniósł ręce do góry. Ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
- Już, już. Idę do łazienki. A ty- wskazał mnie palcem- nie zabij nam podstawowego atakującego!
Zamachnęłam się. Miałam wielką ochotę go udusić, aż mnie ręce świerzbiły. Z piskiem uciekł do łazienki. A potem tylko usłyszałam wielki śmiech.
- Kuźwa, nie miałem kamery!- Wkurzył się potem krzycząc.
Pokręciłam niedowierzająco głową.
- Dobra, to jak idziesz ze mną?- zapytałam robić słodką minkę.
- Nie potrafię ci odmówić, wiesz o tym.
Zrobił bezradną minę i podszedł do mnie. Pocałował namiętnie a jego ręce znalazły się pod moją ( a właściwie jego) podkoszulkiem…
- Zbyszek…- zaśmiałam się.
Ale on mnie nie słuchał tylko nadal krążył dłońmi po mojej talii. Próbowałam się bronić. Lekko odpychałam rękoma jego tors ode mnie. Ale czy to była dobra decyzja? Raczej nie. Bo gdy poczułam pod palcami jego umięśnione ciało, to koniec.
- Może poczekajcie aż wyjdę z pokoju- wkurzył się Igła. Wyszedł z łazienki i zasłaniał oczy dłonią. – Wtedy będziecie mogli robić… - zaciął się- swoje sprawy.
Zbyszek zaśmiał się i przestał mnie całować. Mimo woli z mojego gardła wydobył się jęk zawodu.  Zachichotali.
- Mogę już patrzeć?
- Nikt ci nie broni- powiedziałam.
- Wolałem nie być świadkiem czegoś, co może mi się potem śnić po nocach. A uwierzcie, nie chciałbym was nie dość, że kochających się na żywo, to jeszcze na jawie.
- Bo ty wolałbyś patrzeć na siebie i Iwonkę- zaśmiał się Zibi. Był w swoim żywiole.
Igła rzucił mu spojrzenie typu „ Nie odzywaj się, idioto!”. Westchnęłam ze śmiechem i poszłam do łazienki. Ubrałam czarne legginsy i dłuższą niebieską bluzkę z napisem „ Love”. Pasowała do sytuacji. Wyszłam i razem ze Zbyszkiem wyszliśmy z pokoju. Właśnie było śniadanie. Krzysiek zszedł pierwszy z kamerą.
Chwyciliśmy się za ręce i zeszliśmy na dół kierując się do stołówki. Gdy przekroczyliśmy próg, wszystkie spojrzenia siatkarzy były skierowane na nas.
- A wy co się lampicie? Nigdy nas nie widzieliście?- Zbyszek się wkurzył.
Wiedział, co nas czeka. Ja też.
Usiedliśmy przy naszym stoliku. Spojrzenia skierowane były teraz w moją stronę. Każdy przypatrywał mi się uważnie.
- Co?- nie wytrzymałam i zapytałam.
- Jakaś strasznie w skowronkach jesteś- oskarżył mnie Kubiak.
- I Zbyszek też- zauważył Winiar.
- Bo wy nie wiecie!- Wrzasnął Igła.- Oni w nocy ten teges…
Na każdej twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- To wszystko wyjaśnia- zachichotał Marcin.
Nie mogłam tu dłużej siedzieć. Wstałam idąc po talerze. Zbyszek też chciał wstać. Ale go powstrzymałam. Podeszłam do stołu, wzięłam dwa talerze. Na swój nałożyłam płatków i nalałam mleka. Na siatkarza kilka plastrów sera, chleba, szynki i warzyw. Westchnęłam. Nie chciałam iść do stołu, do nich. Kurde, mogliby odpuścić. Próbowałam jak najdłużej odwlec następne spotkanie z nimi. Miałam nadzieję, że już skończyli i pójdą. Ale znów mnie zaskoczyli. Nie dość, że jedli w ślimaczym tempie, to jeszcze reszta siatkarzy przysiadła się do nas. Biedny Zibi był w centrum wulkanu.
- Anka, jaki jest Zibi?- spytał Kurek.
- Cóż za filozoficzne pytanie, Bartku- stwierdziłam z uznaniem.
- No wiem- wyszczerzył się.- Odpowiedz.
- Normalny. Czego nie mogę powiedzieć o was- skrzywiłam się.
- Ale jak bardzo normalny? Doskonały? Fantastyczny?
Wiedziałam, że w tym pytaniu jest drugie dno. Chcieli, żebym powiedziała idealny aby mieli jeszcze większy powód do ubaw. O nie! Nie dam się!
- Nie pytaj się mnie. Już powiedziałam. A teraz pozwolisz, że zjem śniadanie. W spokoju!
- Jasne- wtrącił Guma.
- Ale potem podzielisz się z nami wrażeniami!- nie odpuszczał Bartek.
- Spadać- przerwał Zibi.
Zaśmiali się i dalej gadali o nas. Idioci. Gdy jadłam, poczułam nagle coś na moim kolanie. Nie, nie coś. Jakąś dłoń. Odwróciłam głowę w stronę Zbyszka. Uśmiechał się pod nosem. Jego dłoń znalazła się na moim udzie.
Kurde, teraz? Ja z nim nie mam życia. Ale fakt faktem, podobało mi się to. To, że wczoraj powiedziałam mu te dwa słowa, to była najbardziej mądra decyzja w ostatnich latach mojego życia. Kocham Zbyszka. A najlepsze jest to, że on mnie też. Jakimś cudem! A Michał? Jego również kocham. Ale nie wiem jak bardzo. Moje uczucie do niego chwilowo stanęło w miejscu. Nie wiem jak bardzo go kocham. Ale nadal nie jest mi obojętny. W tym momencie bałabym się wrócić do Rzeszowa. Gdybym zobaczyła Michała, nie wiem co bym zrobiła. Boję się, że mogłabym wrócić do niego, gdyby mnie poprosił. A Zbyszkowi złamałabym serce. Nie chcę tego. Bo gdy on będzie cierpiał, ja też.
- Jedz.
Wyrwał mnie z rzeczywistości głos Cichego Pita. Teraz dopiero zauważyłam, że trzymam w ręce łyżkę, ale nie jem.
- Tak, tak. Już jem- uśmiechnęłam się.
- Widzę, że Zibi okropnie nam cię rozproszył!- zachichotał Ziomek.
- Zdemoralizował ją!- Oburzył się Kubiak.
Pokręciłam ze śmiechem głową i stanowczo zdjęłam Bartmana rękę z mojej nogi. A ten zaśmiał się jeszcze głośniej, aż usłyszeli to inni. Winiarski popatrzył pod stół.
- No widzę, że się ani na chwilę rozstać nie możecie…
Zachichotali. Tego było za dużo.
- Stop- wrzasnęłam. Popatrzyli na mnie zdziwieni. Dawno nie krzyczałam.- Po pierwsze, co jest między mną a nim to nasza sprawa. Po drugie, porządni ludzie dali by chociaż na chwilę spokój człowiekowi, który je śniadanie. A po trzecie już skończyłam. Do zobaczenia.
Wstałam i wyszłam ze stołówki. Wiedziałam, że wszyscy na mnie patrzą. Nie byłam na nich zła, czy coś. Ale nie potrafiłam już słuchać ich gadaniny.
Weszła do pokoju i słuchając muzyki, przygotowałam ciuchy do wyjścia do kościoła. Po chwili przyszli moi lokatorzy, których nawet nie słyszałam. Zauważyłam dopiero, gdy jeden przeszedł obok. Ściągnęłam słuchawki.
- A nawet nie słyszałam, że już przyszliście!
- Bałem się, że się obraziłaś- zrobił smutna minke Igła.
- Na ciebie? Chyba bym musiała być nienormalna!- zachichotałam.
Uśmiechnął się i zapytał kiedy do kościoła. Na szczęście dziś nie mieli treningu. Ale już niedługo wyjazd do Toronto. Mecz z Brazylią. Już się doczekać nie mogę!

W kościele, jak w kościele. Pomodliliśmy się, daliśmy na tacę i powrót do ośrodka. Ze mną i Zbyszkiem poszedł Igła, Nowakowski i Ruciak. Reszta odpoczywała.



--------------------------------------------------

Witajcie!
Przepraszam, że tak długo czekaliście... Miałam dodać wczoraj, jednak jestem trochę chora i nie miałam siły :(
Ten katar mnie wykończy -,-

Dobrze, że Resovia dziś wygrała! I Krzysiu podobno juz niedługo ma sie zjawić na treningach! xD

Przepraszam za błedy, bo na pewno są... I w ogóle ten rozdział mógłby być lepszy, ale cóż... Przepraszam. 

Pozdrawiam ;*

2 komentarze:

  1. rozdział fajny :) zdrowiej :D pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boooski <3 No i Anka w końcu jest pewna swoich uczuć w stosunku Zbyszka ;) Na taki rozdział to nawet miesiąc mogłabym czekać ;p Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń