Gdy zostali ogłoszeni, oficjalnie ogłoszeni najlepszą drużyną, mogliśmy zacząć się tak naprawdę cieszyć. Nasi rywale, którzy stali o odpowiednie podia niżej, pogratulowali nam. Jakimś cudem w rękach siatkarzy znów pojawił się szampan… Skąd oni go wzięli? I nic mi nie powiedzieli!
- Dajesz Balotelli- wrzeszczał latając z kamerą, wiadomo kto. Nie musiałam się odwracać, żeby to wiedzieć…- Bo będziesz stawiał nam po whiskey!
Bartek chyba był w zbyt dobrym humorze ( z resztą co mu się dziwić! ) bo nie czekał na dalsze zachęty. Zdjął koszulkę i ukazał wszystkim swój tors. Swoją drogą chyba najpiękniejszy tors jaki widziałam…
- Serio to coś ci się podoba?!- oburzył się Zibi. Teraz dopiero zauważyłam, że stoję gapiąc się na Kurka z rozdziawioną gębą.
- Mnie?- udałam zdziwioną natychmiast zamykając paszczę.
- No tobie…
- Co prawda Bartek ma… ehm… wspaniałą… urodę górnej części ciała…- i chyba nie umiem sobie wyobrazić, jak piękna musi być dolna…, pomyślałam- ale nigdy w życiu nie zamieniłabym twojej…- i pocałowałam go.
- Na pewno?- nie dowierzał.
- No wiesz, ja i tak wolę zawziętego, upartego i przystojnego mężczyznę niż jakiegoś tam… Balotelliego …
- Nie wierz jej!- nagle przy nas znalazł się Kubiak.- Bredzi… pewnie, jak jeszcze nas tak wspaniale nie znała to marzyła tylko o mnie…
- Śnisz na jawie- stwierdziłam ze śmiechem.
- Chyba mogę marzyć, nie?
I pobiegł gdzieś. Kurek zdążył już założyć koszulkę. Swoją drogą to dobrze, bo mnie rozpraszał.
- To dobrze, że tak mówisz- stwierdził Zbyszek całując mnie w policzek.
A ja zaniemówiłam z wrażenia, gdy za jego plecami zobaczyłam Andreę z Polską flagą w rękach i machającego nią na wszystkie strony… Teraz już wiem. Kocha Polskę, kocha Polskich Siatkarzy, kocha Polskich Kibiców. On jest Polakiem.
***
- I tak, to jest koniec! Wygraliśmy...- mówił do kamery Krzysiu.
- Liga Światowa jest nasza, hahahha!- Wydarł się Kuba.
- Jesteśmy najlepsi! Niepokonani!- Ekscytował się również Kubiak.
Wtulana w Zbyszka, siedziałam obok niego. Był tak szczęśliwy, że chyba jeszcze nigdy go takiego nie widziałam!
- Gratuluję, kochanie- szepnęłam mu wprost do ucha, żeby usłyszał.
- To dla ciebie Aniu- odparł i pocałował. Wyciągnął medal i mi go dał.
Oddałam pocałunek. I tak zatraciliśmy się na kilka minut. Przed nami siedział Winiar, zadzwonił do niego telefon. Słuchając, oglądałam zdobycz siatkarza.
- Halo?- usłyszałam, bo musiał krzyczeć żeby go słyszano po drugiej stronie. – Miałem do ciebie właśnie dzwonić, ale nie ma warunków żeby porozmawiać… tak, tak. Kochanie, zadzwonię jak tylko będę w hotelu… Kocham cie! Ucałuj Oliwera.
Tak, teraz każdy był prze szczęśliwy. Każdy chciał podzielić się swoim szczęściem z najbliższymi. Nagle telefon Bartmana zadrgał.
- Przepraszam… - westchnął, oderwał się ode mnie i wyciągnął telefon. – Pewnie mama…
Kliknął kilka razy na ekran. Po chwili jego mina była… nie wiem jaka. Trudno opisać. Był w szoku!
- Coś się stało?- zapytałam z troską.
Kiwnął przecząco głową i szybko schował komórkę do kieszeni. – Nic, a nic.
Uśmiechnął się, ale wiedziałam. Wiedziałam, że coś się stało. Jednak nie chciałam naciskać.
- Hej, hej! Czas im nie pomógł!- zawołał Pit. Zaśmialiśmy się.
Nagle z głośników boomboxa wydobyły się dźwięki.
- Eminem!- zawołałam zachwycona.- Słuchacie Eminema?!
- Nie tylko ty lubisz hip-hop Anka!- Odezwał się z drugiego końca Guma.
- Czego ja jeszcze o was nie wiem?
- Wielu rzeczy- zachichotał Kosok.- Nie jesteśmy tacy starzy! Umiemy się bawić!
- Wątpiłam w to szczerze…
Zaśmiali się i zalali mnie gradem pytań: Dlaczego? Po co? Czemu? I jak mogłam?
Ziomek i Piter rozmawiali o dobrej współpracy przez środek. Bo trzeba było przyznać, że nieźle im dziś szedł ten element. Choć mnie i tak najbardziej zachwyciły ataki mojego chłopaka. Grał jak w transie! Nie bez powodu został najlepszym atakującym! I pomyśleć, że to właśnie ja teraz siedzę w jego objęciach. Mam taki zaszczyt! Jej, nigdy o tym nie marzyłam… Bóg jest dla mnie taki łaskawy! Kątem oka widziałam jak sztab szkoleniowy dyskutował i się cieszył. Igła jak idiota włączał i wyłączał kamerę, żeby coś nowego nagrać. Swoje słowa, oczywiście.
- Robimy imprezkę! – Wykrzyczał Dziku.
- A dadzą nam?- Dopytywał się Winiar.
- Powinni… Zresztą, zasłużyliśmy!- Zaśmiał się Możdżon.
I tak tez było. Na początku pracownicy i zarządcy naszego hotelu, który był specjalnie wynajęty dla sportowców, nie chcieli się zgodzić. Jednak słodkie oczka Igły, Kubiaka i przede wszystkim Bartka podziałały. Wystarczyło jedno spojrzenie na Siuraka żeby się zgodzili.
Tak więc już w hotelu, każdy wziął prysznic, przebrał w wygodne ciuchy i zaczęli organizować dyskotekę. Oni, bo ja przeglądałam swoje ciuchy i zastanawiałam się, co założyć.
- We wszystkim będzie ci pięknie.
To były słowa Zibiego. Cóż, nie pomogły. Ostatecznie wybrałam granatową bokserkę i czerwone, obcisłe spodenki. Na co nie chciał się zgodzić siatkarz.
- Anka! Nie za bardzo wyzywająco?...- komentował każde moje ubranie, bo dla niego się przebierałam.
- Nie… Jest w sam raz!
Trochę niezadowolony się zgodził. Usłyszeliśmy głośna muzykę i Ziomka, który się bawił w DJ’A . Szybko wyszliśmy z pokoju i zobaczyliśmy już gromadkę siatkarzy, którzy skakali w rytm muzyki. Dołączyliśmy się od nich. Łukasz przy swoim specjalnym sprzęcie ( czytaj : boom. box. Igły), wygłupiał się i bawił nas różnymi dźwiękami. Igła skakał przy nim i razem zaczęli śpiewać. Co wywołało dziki śmiech u reszty. Winiarski, Nowakowski i Kosok skakali do góry i na dół jak małe dzieci i wymachiwali rekami. Dziku właśnie przyszedł z Andreą. Chwycił trenera za ręce i zaczęli tańczyć! Wyglądało to kosmicznie, kiedy jeden się bronił a drugi chciał tańczyć. A trzeci.. Krzysiu podszedł i się dołączył!
Nagle jakieś drzwi się otworzyły i między nami zaczęli biegać Kurek i Jarski. Tak, wyglądało to jak dorosłych przedszkole!
- Zbyszek, jestem szczęśliwa…
- Ja też!- wpił się w moje usta i przyciągnął do siebie. Staliśmy na schodku korytarza i tańcząc całowaliśmy się.
Kilka minut później jacyś kelnerzy przybyli z wielkim tortem a za nimi szampany i właściciele hotelu. Zrobili nam miłą niespodziankę! Ciasto zniknęło w kilka minut, a szampany po części znalazły się na naszych ubraniach… ale to szczegół. Ten szampan był pyszny! Sama jeden dostałam i piłam go na współę ze Zbyszkiem.
Po kilku godzinach, każdy poczuł iż jest zmęczony. Tak więc poszliśmy spać.
***
Rano obudziłam się bez niczyjej pomocy… A przynajmniej tak mi się zdawało. Bo po chwili usłyszałam przy uchu czyjś oddech. Myśląc, że to Bartman obróciłam się i cmoknęłam go w policzek. Jednak coś mi się nie zgadzało. To był inny policzek niż zazwyczaj całuję!
Otworzyłam szeroko oczy.
- Zibi?!- przestraszyłam się.
- Myhym…- za moimi plecami usłyszałam jego mruknięcie. Zdziwiona odkryłam głowę innej postaci.
- Kurek?! Co ty tu do jasnej cholery robisz?!
- Możesz nie budzić śpiącego?- odparł mamrocząc.
Całkiem zbita z tropu siedziałam i się głupio patrzyłam na nich dwóch. Ale za chwile o mało nie dostałam zawału. Pod kołdrą coś zaczęło się ruszać!
- Aaa!- krzyknęłam. Spod nakrycia wyłoniła się głowa Ignaczaka i… Kuby Jarosza!- Co tu się dzieje? Zbyszek... Zbyszek!- Nie odwracając się szturchałam jego ramie.
- Coś się stało?- mówił zaspany. Podniósł się na łokciu i spojrzał na mnie śpiącym wzrokiem. Wskazałam dookoła. Mrużąc oczy usiadł.- A co wy tu do jasnej cholery robicie?!
- Kurwa, czego wrzeszczycie?!- nagle ze swojego (na szczęście) łóżka wydarł sie Kubiak.- Ja próbuję... O! - znów zawołał, gdy spojrzał na nas wszystkich.- Więc to nie już trójkącik, a pięciokącik?! Hahahahaha
- Nie krzycz... nie wyspałem się…- marudził Kuraś do poduszki.
- No trudno się wyspać, jak w piątkę się śpi na jednym łóżku hotelowym! – westchnął Jarski i najzwyczajniej w świecie wstał i wyszedł nie zamykając drzwi. Otworzyłam szeroko buzie ze zdumienia.
Jednym ruchem zrzuciłam z łóżka Bartka i odebrałam mu swoją poduszkę. Niezadowolony wstał i popatrzył na nas dziko.
- Bardzo dziękuję za miłą noc… dobranoc.
I również wyszedł. Został się Krzyś, który oparł głowę o moje kolano i chyba drzemał.
- Igła!- krzyknął mu Zibi do ucha.
- Co? No chyba mnie nie wyrzucicie…
- Jakimś wyjątkiem jesteś?- zdziwił się Zbyszek.
Zaspany Libero wstał nieporadnie z łóżka, zachwiał się tracąc na chwilę równowagę na ziemi i wyszedł.
- Drzwi!- wrzasnęłam za nim. Więc wrócił się pomału i zamknął je.- Dziękuję.
- Proszę!
Był trochę poirytowany, ale może mi kiedyś wybaczy.
Michał też wstał i wyszedł mamrocząc coś w stylu "nie będę im przeszkadzał, nie mam zamiaru na to patrzeć".
Już spokojna, walnęłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś głowę. Wtulił się do mnie, a ja z uśmiechem jedną dłonią przeczesywałam mu włosy. Ten grecki bóg spał u mojego boku…
Wtulił się jeszcze mocniej i zaczął mnie całować w ramię i szyję, rozbudzając mnie tym. I kiedy doszedł do moich ust, właśnie wtedy, nie ubłagalnie, kategorycznie i stanowczo przerwał nam dzwonek telefonu. Przez chwilę nie chciał go odbierać, ale komórka dzwoniła i dzwoniła.
- Odbierz- szepnęłam. Smutny westchnął i wziął do ręki sprzęt. Spojrzał na ekran i przez chwilę się w niego wpatrywał. Potem szybko wyłączył i odłożył na szafkę nocną. – Wszystko w porządku?
- Tak… To na czym skończyliśmy?- uśmiechnął się do mnie i nachylił aby pocałować.
- Przecież widzę, że nie… Czy coś się dzieje?- Zapytałam poważnie. Kiwnął przecząco głową i znów obdarowywał pocałunkami. Po minucie odsunęłam go od siebie na bezpieczną odległość.- Stop. Ja jeszcze ci się odegram za ten numer po meczu!
- Jaki numer?- Udawał głupiego.
- Ty dobrze wiesz jaki! – Zaśmiałam się i dałam mu pstryczek w nos.
- Ty bezduszna kobieto!
Zachichotałam i wstałam z mojego łóżka, na którym spałam z jak mi się wydaje kilkoma siatkarzami… Za kilka sekund usłyszałam jak mój chłopak również się podnosi i staje za mną.
- Kocham cie Aniu- powiedział to z takim uczuciem, że aż moje serce szybciej zabiło.
- Też cie kocham Zbyszku, ale niestety to ja będę dziś pierwsza pod prysznicem- zaśmiałam się i zaczęłam biec w kierunku pomieszczenia. Oczywiście zanim dotknęłam klamki on mnie złapał w pasie, pociągnął do siebie, objął ramionami i zaczął całować szyję. A następnie odwrócił przodem do siebie i wpił się w moje usta.
- Ten medal jest dla ciebie, kochanie- wyszeptał między pocałunkami.- Jesteś najważniejsza w moim życiu…- i znów całował. Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się w górze i oplatałam nogami jego biodra, a rękami szyję.
I wtedy drzwi się otworzyły. Ale my sobie nie przerywaliśmy.
- Przyszedłem sprawdzić, czy mam już prawo wejść do swojego pokoju.
Niechętnie Zibi odstawił mnie na ziemię. Teraz dopiero zobaczyłam, że Kubiak zasłaniał oczy ręką.
- Coś się stało?- spytałam zdziwiona.
- Idę do łazienki- westchnął Michał i uciekł. A my bezradni patrzyliśmy się za nim.
Na śniadaniu zjawiliśmy się punktualnie. Każdy tryskał humorem. Z resztą, trudno się dziwić! Dziś szykujemy się do jutrzejszego wylotu do kraju. Każdy już tęsknił za rodziną i ojczyzną.
- A widzieliście minę Stanleya kiedy zepsuł zagrywkę?!- ekscytował się Kubiak.- Mina bezcenna…
- Ja tylko widziałam waszą radość, bo trudno było jej nie zauważyć.
- Po tym wczorajszym szampanie boli mnie głowa- marudził Grzesiu.
- Trzeba było tyle nie pić! Mama nie nauczyła? Co za dużo to nie zdrowo!- Zaśmiał się Winiarski poczym sam chwycił się za głowę. Na co zareagowaliśmy śmiechem.
- Przyganiał kocioł garnkowi…- prychnął Dzik.
- Jesteśmy najlepsi! Jeeesteeeśmyy naajleeeepsi, jesteśmy najleeepsi!- Zaśpiewał na całą stołówkę Igła. Wszyscy się dołączyli i taka piosenkę sobie ułożyliśmy, a co!
Po śniadaniu trener dał chłopakom wolne od treningów. Więc całą paczką postanowiliśmy wyjść na miasto i ostatnie chwile spędzić razem tu, w Toronto.
- To gdzie idziemy?- zapytałam ich, gdy szliśmy po ruchliwym chodniku.
- Na kawę, no a gdzieżby indziej?!- zdziwił się Łukasz.
- No tak…
- Bo ten Żygadło nas nie rozpieszczał… czasem przyśpieszał, czasem podwieszał…- zanucił Bartek.
- A co? Może ci się nie podobało?- wypiął dumnie pierś Ziomek.
Zaśmialiśmy się. I to właśnie w tym momencie kilka przechodniów stanęło przed nami i nas zatrzymali.
- Can I photo?
Fanki. Siatkarze rozdali autografy, zrobili sobie fotki z dziewczynami i ruszyliśmy dalej w drogę. Zbyszek chwycił mnie za rękę i tak szliśmy do kawiarni, w której bodajże jest najlepsza kofeina. To stwierdził nasz znawca i spec – Dziku. Nagle komórka Bartmana zaczęła dzwonić. Wyjął ją z kieszeni spodni i spojrzał na ekran. Po chwili nacisnął czerwoną słuchawkę.
- Nie odbierasz?- zdziwiłam się.
- Nie… nie znam numeru.
Dalej nie pytałam. Chociaż jeszcze dwa razy się taka sytuacja powtórzyła. W końcu wyłączył telefon.
- A nie lepiej odebrać?- Zapytałam.
Nie dostałam na to odpowiedzi. Jedynie uśmiech i całus w czoło.
W końcu usiedliśmy przy stolikach w kawiarni. Do mnie i mojego chłopaka dołączył się Krzysiu, Kubiak i Kuba Jarosz.
- To co? El- Kapitano! – zawołał Igła do sąsiedniego stolika. Marcin odwrócił się w naszą stronę, na szczęście lepiej już z jego kostką.- Stawiasz kawy!
Mina Możdżona mówiła wszystko.
- Chyba śnisz, mały!- odpowiedział.
- Mały?! Ja mały?!- oburzył się Krzyś. - Ja nie jestem mały!...
- Jak na libero jesteś za duży- stwierdziłam.
- O, ekspert sie znalazł!
- Tym razem nasz najlepszy Libero, ligi światowej niech postawi…- zaśmiał się Kurek.
- Ha! Mam to na taśmie!- zawołał uradowany Krzysiek.
- Co?
- Jego słowa! Nazwał mnie najlepszym Libero na świecie!
Wszyscy ryknęli śmiechem. A potem znów zaczęli swoje typowanie na najlepszego, który zapłaci za wszystko.
- I tak będziecie się kłócić do końca życia? I jeszcze dłużej?- spytałam już zniecierpliwiona.
- Dobra… ja stawiam…- mruknął Bartman i schował twarz w kartę.
Po chwili dostał zamówienie i poszedł do kasy zamówić. Szybko wrócił i usiadł na swoim miejscu, kładąc jedną rękę na moim oparciu krzesła.
- Ciekawe jakie będzie otwarcie na lotnisku…- zastanawiał się Winiar.
- Tak jak zawsze: mało ludzi - dużo szumu- stwierdził Cichy Pit.
- No co wy, chłopaki!- Postanowiłam im trochę pomóc.- Myślicie, że ktokolwiek chciałby przyjść specjalnie na lotnisko, żeby zobaczyć mistrzów?! Chyba kpicie!- Oczywiście żartowałam, o czym doskonale wiedzieli. – Kto by tam chciał dostać autograf, zobaczyć medal Krzysztofa Ignaczaka? Albo ujrzeć na żywo te pomarańczowe… rażące w słońcu włosy Pawła i Kuby?!
- Nie są aż takie złe… - stwierdził Guma.
- I wcale nie rażą w oczy!- zaprotestował Jarosz.
- Nie, tylko je oślepiają swoim blaskiem…- zaśmiał się Bartman. Na co my też ryknęliśmy śmiechem.
Więc w taki sposób uchroniłam ich od myśli, która prześladowałaby każdego z nich aż do lotniska w Polsce. Bali się, że ludzie nie będą nawet wiedzieć o ich wyczynach! Jak mogli tak pomyśleć? Ja sama nie wiem… Skromni są i tyle.
Po wypiciu kawy, udaliśmy się na spacer. Nasza paczka nie wyróżniała się. Byliśmy wpasowani w tłum. No może nie do końca… bo ten ich wzrost mówi sam za siebie. Nagle na chodniku zobaczyliśmy…
- Patrzcie… Jakieś czowieki się przebrały za batmany i myślą, że mogą być nami!- prychnął Bartek.
- W oczy na życiu czegoś takiego nie widziałem!- Zachwycił się Igła.
- Chyba coś ci się pomyliło- zachichotałam.
- Czym? Batmanem? Czy tym tu Spidermanem?- Zdziwił się Kosok wymawiając nie "spajdermenem" tylko tak, jak sie pisze. Oczywiście było to specjalnie.
- Nie…- skrzywił się Libero.- No, patrzcie tam!
Faktycznie czegoś takiego nie widziałam jeszcze… Tak ohydnie ogolony pies!
- Fuuuj…- skrzywił się Bartek.
- Musi mu być zimno.- Stwierdził Ziomek.
- Idioto, jest ponad dwadzieścia stopni!- palnął go w tył głowy Winiarski.
- Ja bym się wstydził tak chodzić…- Igła był wstrząśnięty.
- Zważywszy na to, że i tak już nie masz włosów…
- Jak nie mam!?- przerwał w połowie zdania Pawłowi.- Przecież mam!
- I nie jesteś psem- zauważył Piter.
- Ja to bym się nad tym jeszcze zastanowił…- stwierdził Zbyszek.
Wszyscy ryknęli śmiechem. Ta sytuacja nas pomału przerastała.
- Krzysiowi byłoby zimno w łebek, gdyby nie miał włosów… na żelu.
- Chociaż i tak nie ma go dziś dużo w swojej czuprynie- stwierdził Dziku.
I kiedy wszyscy się śmiali, Igła szedł spokojnie i nad czymś intensywnie myślał. W końcu odezwał się, gdy zapadła u nas cisza przerywana cichym chichotem.
- A ja i tak uważam, że to dramatyczne, drastyczne i nie dla dzieci. Gdybym ja był dzieckiem…
- Nad tym też bym się zastanowił- znów mu przerwał Zibi.- Nad czasem, którym to powiedziałeś. Nie byłbym tylko jestem...
- Gdybym był dzieckiem i zobaczył to… coś na ulicy… miałbym koszmary do końca życia.
- Czyli stwierdzam,- tym razem ja zabrałam głos- że trzeba uważać dziś podczas nocnej podróży.
Zaśmialiśmy się jak jeden mąż na to moje stwierdzenie. I znów było przekomarzanie, kto obok kogo siedzi, żeby nie słuchać marudzenia Krzyśka przez sen o ‘złych ludziach, ogolonych psach’.
Po godzinie wróciliśmy do hotelu i zaczęliśmy się pakować. Obiad był na serio dobry , co nie zdarzało się często. Sami siatkarze tak stwierdzili, a oni są tu największymi krytykami posiłków. Wieczór postanowiliśmy spędzić wszyscy razem. Bo to już nasz ostatni, jutro rozjedziemy się do naszych rodzinnych domów. A potem zaczniemy od nowa przygotowania do tym razem Igrzysk Olimpijskich. Z pewnością wszyscy będą czekali na medal. Ale my skupiamy się tylko i wyłącznie na naszej jak najlepszej grze. A potem przyjdą i nagrody takie jak medal z Igrzysk.
Jednak życie nie jest łaskawe. I to co się miało później stać, nikt się nawet nie spodziewa. A w szczególności tego, co miało się wydarzyć w Londynie…
---------------------------------------------------------
Cześć ;)
Jak się podoba?
Mam nadzieję, że długi i przyjemny :)
Dziś krótko się wypowiem. Tylko na temat Resovii. Wczoraj wygrała 3:0 i znów jesteśmy liderem w tabeli! Teraz trzeba tylko skupić się na LM i meczem z JW w play-off :D
Ten rozdział dedykuję takim trzem dziewczynom z tt. I tym, które to komentują <3
Dziękuję Wam, bo dzięki temu wiem, dla kogo piszę ;*