czwartek, 30 stycznia 2014

LXV



Gdy zostali ogłoszeni, oficjalnie ogłoszeni najlepszą drużyną, mogliśmy zacząć się tak naprawdę cieszyć. Nasi rywale, którzy stali o odpowiednie podia niżej, pogratulowali nam. Jakimś cudem w rękach siatkarzy znów pojawił się szampan… Skąd oni go wzięli? I nic mi nie powiedzieli!
- Dajesz Balotelli- wrzeszczał latając z kamerą, wiadomo kto. Nie musiałam się odwracać, żeby to wiedzieć…- Bo będziesz stawiał nam po whiskey!
Bartek chyba był w zbyt dobrym humorze ( z resztą co mu się dziwić! ) bo nie czekał na dalsze zachęty. Zdjął koszulkę i ukazał wszystkim swój tors. Swoją drogą chyba najpiękniejszy tors jaki widziałam…
- Serio to coś ci się podoba?!- oburzył się Zibi. Teraz dopiero zauważyłam, że stoję gapiąc się na Kurka z rozdziawioną gębą.
- Mnie?- udałam zdziwioną natychmiast zamykając paszczę.
- No tobie…
- Co prawda Bartek ma… ehm… wspaniałą… urodę górnej części ciała…- i chyba nie umiem sobie wyobrazić, jak piękna musi być dolna…, pomyślałam- ale nigdy w życiu nie zamieniłabym twojej…- i pocałowałam go.
- Na pewno?- nie dowierzał.
- No wiesz, ja i tak wolę zawziętego, upartego i przystojnego mężczyznę niż jakiegoś tam… Balotelliego …
- Nie wierz jej!- nagle przy nas znalazł się Kubiak.- Bredzi… pewnie, jak jeszcze nas tak wspaniale nie znała to marzyła tylko o mnie…
- Śnisz na jawie- stwierdziłam ze śmiechem.
- Chyba mogę marzyć, nie?
I pobiegł gdzieś. Kurek zdążył już założyć koszulkę. Swoją drogą to dobrze, bo mnie rozpraszał.
- To dobrze, że tak mówisz- stwierdził Zbyszek całując mnie w policzek.
A ja zaniemówiłam z wrażenia, gdy za jego plecami zobaczyłam Andreę z Polską flagą w rękach i machającego nią na wszystkie strony… Teraz już wiem. Kocha Polskę, kocha Polskich Siatkarzy, kocha Polskich Kibiców. On jest Polakiem. 

*** 

Po niezłym szoku, postanowiliśmy nie zakończyć tego sukcesu tak żałośnie. W autokarze był dziki szał. Nikt nie mógł usiedzieć na miejscu. Nawet Jarosz jakimś dziwnym sposobem siedział między Igłą a Magneto na samym tyle autokaru!
- I tak, to jest koniec! Wygraliśmy...- mówił do kamery Krzysiu.
- Liga Światowa jest nasza, hahahha!- Wydarł się Kuba.
- Jesteśmy najlepsi! Niepokonani!- Ekscytował się również Kubiak.
Wtulana w Zbyszka, siedziałam obok niego. Był tak szczęśliwy, że chyba jeszcze nigdy go takiego nie widziałam!
- Gratuluję, kochanie- szepnęłam mu wprost do ucha, żeby usłyszał.
- To dla ciebie Aniu- odparł i pocałował. Wyciągnął medal i mi go dał.
Oddałam pocałunek. I tak zatraciliśmy się na kilka minut. Przed nami siedział Winiar, zadzwonił do niego telefon. Słuchając, oglądałam zdobycz siatkarza.
- Halo?- usłyszałam, bo musiał krzyczeć żeby go słyszano po drugiej stronie. – Miałem do ciebie właśnie dzwonić, ale nie ma warunków żeby porozmawiać… tak, tak. Kochanie, zadzwonię jak tylko będę w hotelu… Kocham cie! Ucałuj Oliwera.
Tak, teraz każdy był prze szczęśliwy. Każdy chciał podzielić się swoim szczęściem z najbliższymi. Nagle telefon Bartmana zadrgał.
- Przepraszam… - westchnął, oderwał się ode mnie i wyciągnął telefon. – Pewnie mama…
Kliknął kilka razy na ekran. Po chwili jego mina była… nie wiem jaka. Trudno opisać. Był w szoku!
- Coś się stało?- zapytałam z troską.
Kiwnął przecząco głową i szybko schował komórkę do kieszeni. – Nic, a nic.
Uśmiechnął się, ale wiedziałam. Wiedziałam, że coś się stało. Jednak nie chciałam naciskać.
- Hej, hej! Czas im nie pomógł!- zawołał Pit. Zaśmialiśmy się.
Nagle z głośników boomboxa wydobyły się dźwięki.
- Eminem!- zawołałam zachwycona.- Słuchacie Eminema?!
- Nie tylko ty lubisz hip-hop Anka!- Odezwał się z drugiego końca Guma.
- Czego ja jeszcze o was nie wiem?
- Wielu rzeczy- zachichotał Kosok.- Nie jesteśmy tacy starzy! Umiemy się bawić!
- Wątpiłam w to szczerze…
Zaśmiali się i zalali mnie gradem pytań: Dlaczego? Po co? Czemu? I jak mogłam?
Ziomek i Piter rozmawiali o dobrej współpracy przez środek. Bo trzeba było przyznać, że nieźle im dziś szedł ten element. Choć mnie i tak najbardziej zachwyciły ataki mojego chłopaka. Grał jak w transie! Nie bez powodu został najlepszym atakującym! I pomyśleć, że to właśnie ja teraz siedzę w jego objęciach. Mam taki zaszczyt! Jej, nigdy o tym nie marzyłam… Bóg jest dla mnie taki łaskawy! Kątem oka widziałam jak sztab szkoleniowy dyskutował i się cieszył. Igła jak idiota włączał i wyłączał kamerę, żeby coś nowego nagrać. Swoje słowa, oczywiście.
- Robimy imprezkę! – Wykrzyczał Dziku.
- A dadzą nam?- Dopytywał się Winiar.
- Powinni… Zresztą, zasłużyliśmy!- Zaśmiał się Możdżon. 
I tak tez było. Na początku pracownicy i zarządcy naszego hotelu, który był specjalnie wynajęty dla sportowców, nie chcieli się zgodzić. Jednak słodkie oczka Igły, Kubiaka i przede wszystkim Bartka podziałały. Wystarczyło jedno spojrzenie na Siuraka żeby się zgodzili.
Tak więc już w hotelu, każdy wziął prysznic, przebrał w wygodne ciuchy i zaczęli organizować dyskotekę.  Oni, bo ja przeglądałam swoje ciuchy i zastanawiałam się, co założyć.
- We wszystkim będzie ci pięknie.
To były słowa Zibiego. Cóż, nie pomogły. Ostatecznie wybrałam granatową bokserkę i czerwone, obcisłe spodenki. Na co nie chciał się zgodzić siatkarz.
- Anka! Nie za bardzo wyzywająco?...- komentował każde moje ubranie, bo dla niego się przebierałam.
- Nie… Jest w sam raz!
Trochę niezadowolony się zgodził. Usłyszeliśmy głośna muzykę i Ziomka, który się bawił w DJ’A . Szybko wyszliśmy z pokoju i zobaczyliśmy już gromadkę siatkarzy, którzy skakali w rytm muzyki. Dołączyliśmy się od nich. Łukasz przy swoim specjalnym sprzęcie ( czytaj : boom. box. Igły), wygłupiał się i bawił nas różnymi dźwiękami. Igła skakał przy nim i razem zaczęli śpiewać. Co wywołało dziki śmiech u reszty. Winiarski, Nowakowski i Kosok skakali do góry i na dół jak małe dzieci i wymachiwali rekami. Dziku właśnie przyszedł z Andreą. Chwycił trenera za ręce i zaczęli tańczyć! Wyglądało to kosmicznie, kiedy jeden się bronił a drugi chciał tańczyć. A trzeci.. Krzysiu podszedł  i się dołączył!
Nagle jakieś drzwi się otworzyły i między nami zaczęli biegać Kurek i Jarski. Tak, wyglądało to jak dorosłych przedszkole!
- Zbyszek, jestem szczęśliwa…
- Ja też!- wpił się w moje usta i przyciągnął do siebie. Staliśmy na schodku korytarza i tańcząc całowaliśmy się.
Kilka minut później jacyś kelnerzy przybyli z wielkim tortem a za nimi szampany i właściciele hotelu. Zrobili nam miłą niespodziankę! Ciasto zniknęło w kilka minut, a szampany po części znalazły się na naszych ubraniach… ale to szczegół. Ten szampan był pyszny! Sama jeden dostałam i piłam go na współę ze Zbyszkiem.
Po kilku godzinach, każdy poczuł iż jest zmęczony. Tak więc poszliśmy spać. 

*** 

Rano obudziłam się bez niczyjej pomocy… A przynajmniej tak mi się zdawało. Bo po chwili usłyszałam przy uchu czyjś oddech. Myśląc, że to Bartman obróciłam się i cmoknęłam go w policzek. Jednak coś mi się nie zgadzało. To był inny policzek niż zazwyczaj całuję!
Otworzyłam szeroko oczy.
- Zibi?!- przestraszyłam się.
- Myhym…- za moimi plecami usłyszałam jego mruknięcie. Zdziwiona odkryłam głowę innej postaci.
- Kurek?! Co ty tu do jasnej cholery robisz?!
- Możesz nie budzić śpiącego?- odparł mamrocząc.
Całkiem zbita z tropu siedziałam i się głupio patrzyłam na nich dwóch. Ale za chwile o mało nie dostałam zawału. Pod kołdrą coś zaczęło się ruszać!
- Aaa!- krzyknęłam. Spod nakrycia wyłoniła się głowa Ignaczaka i… Kuby Jarosza!- Co tu się dzieje? Zbyszek... Zbyszek!- Nie odwracając się szturchałam jego ramie.
- Coś się stało?- mówił zaspany. Podniósł się na łokciu i spojrzał na mnie śpiącym wzrokiem. Wskazałam dookoła. Mrużąc oczy usiadł.- A co wy tu do jasnej cholery robicie?!
- Kurwa, czego wrzeszczycie?!- nagle ze swojego (na szczęście) łóżka wydarł sie Kubiak.- Ja próbuję... O! - znów zawołał, gdy spojrzał na nas wszystkich.- Więc to nie już trójkącik, a pięciokącik?! Hahahahaha
- Nie krzycz... nie wyspałem się…- marudził Kuraś do poduszki.
- No trudno się wyspać, jak w piątkę się śpi na jednym łóżku hotelowym! – westchnął Jarski i najzwyczajniej w świecie wstał i wyszedł nie zamykając drzwi. Otworzyłam szeroko buzie ze zdumienia.
Jednym ruchem zrzuciłam z łóżka Bartka i odebrałam mu swoją poduszkę. Niezadowolony wstał i popatrzył na nas dziko.
- Bardzo dziękuję za miłą noc… dobranoc.
I również wyszedł. Został się Krzyś, który oparł głowę o moje kolano i chyba drzemał.
- Igła!- krzyknął mu Zibi do ucha.
- Co? No chyba mnie nie wyrzucicie…
- Jakimś wyjątkiem jesteś?- zdziwił się Zbyszek.
Zaspany Libero wstał nieporadnie z łóżka, zachwiał się tracąc na chwilę równowagę na ziemi i wyszedł.
- Drzwi!- wrzasnęłam za nim. Więc wrócił się pomału i zamknął je.- Dziękuję.
- Proszę!
Był trochę poirytowany, ale może mi kiedyś wybaczy. 
Michał też wstał i wyszedł mamrocząc coś w stylu "nie będę im przeszkadzał, nie mam zamiaru na to patrzeć".
Już spokojna, walnęłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś głowę. Wtulił się do mnie, a ja z uśmiechem jedną dłonią przeczesywałam mu włosy. Ten grecki bóg spał u mojego boku…
Wtulił się jeszcze mocniej i zaczął mnie całować w ramię i szyję, rozbudzając mnie tym. I kiedy doszedł do moich ust, właśnie wtedy, nie ubłagalnie, kategorycznie i stanowczo przerwał nam dzwonek telefonu. Przez chwilę nie chciał go odbierać, ale komórka dzwoniła i dzwoniła.
- Odbierz- szepnęłam. Smutny westchnął i wziął do ręki sprzęt. Spojrzał na ekran i przez chwilę się w niego wpatrywał. Potem szybko wyłączył i odłożył na szafkę nocną. – Wszystko w porządku?
- Tak… To na czym skończyliśmy?- uśmiechnął się do mnie i nachylił aby pocałować.
- Przecież widzę, że nie… Czy coś się dzieje?- Zapytałam poważnie. Kiwnął przecząco głową i znów obdarowywał pocałunkami. Po minucie odsunęłam go od siebie na bezpieczną odległość.- Stop. Ja jeszcze ci się odegram za ten numer po meczu!
- Jaki numer?- Udawał głupiego.
- Ty dobrze wiesz jaki! – Zaśmiałam się i dałam mu pstryczek w nos.
- Ty bezduszna kobieto!
Zachichotałam i wstałam z mojego łóżka, na którym spałam z jak mi się wydaje kilkoma siatkarzami… Za kilka sekund usłyszałam jak mój chłopak również się podnosi i staje za mną.
- Kocham cie Aniu- powiedział to z takim uczuciem, że aż moje serce szybciej zabiło.
- Też cie kocham Zbyszku, ale niestety to ja będę dziś pierwsza pod prysznicem- zaśmiałam się i zaczęłam biec w kierunku pomieszczenia. Oczywiście zanim dotknęłam klamki on mnie złapał w pasie, pociągnął do siebie, objął ramionami i zaczął całować szyję. A następnie odwrócił przodem do siebie i wpił się w moje usta.
- Ten medal jest dla ciebie, kochanie- wyszeptał między pocałunkami.- Jesteś najważniejsza w moim życiu…- i znów całował. Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się w górze i oplatałam nogami jego biodra, a rękami szyję.
I wtedy drzwi się otworzyły. Ale my sobie nie przerywaliśmy.
- Przyszedłem sprawdzić, czy mam już prawo wejść do swojego pokoju.
Niechętnie Zibi odstawił mnie na ziemię. Teraz dopiero zobaczyłam, że Kubiak zasłaniał oczy ręką.
- Coś się stało?- spytałam zdziwiona.
- Idę do łazienki- westchnął Michał i uciekł. A my bezradni patrzyliśmy się za nim.

Na śniadaniu zjawiliśmy się punktualnie. Każdy tryskał humorem. Z resztą, trudno się dziwić! Dziś szykujemy się do jutrzejszego wylotu do kraju. Każdy już tęsknił za rodziną i ojczyzną.
- A widzieliście minę Stanleya kiedy zepsuł zagrywkę?!- ekscytował się Kubiak.- Mina bezcenna…
- Ja tylko widziałam waszą radość, bo trudno było jej nie zauważyć.
- Po tym wczorajszym szampanie boli mnie głowa- marudził Grzesiu.
- Trzeba było tyle nie pić! Mama nie nauczyła? Co za dużo to nie zdrowo!- Zaśmiał się Winiarski poczym sam chwycił się za głowę. Na co zareagowaliśmy śmiechem.
- Przyganiał kocioł garnkowi…- prychnął Dzik.
- Jesteśmy najlepsi! Jeeesteeeśmyy naajleeeepsi, jesteśmy najleeepsi!- Zaśpiewał na całą stołówkę Igła. Wszyscy się dołączyli i taka piosenkę sobie ułożyliśmy, a co!
Po śniadaniu trener dał chłopakom wolne od treningów. Więc całą paczką postanowiliśmy wyjść na miasto i ostatnie chwile spędzić razem tu, w Toronto.
- To gdzie idziemy?- zapytałam ich, gdy szliśmy po ruchliwym chodniku.
- Na kawę, no a gdzieżby indziej?!- zdziwił się Łukasz.
- No tak…
- Bo ten Żygadło nas nie rozpieszczał… czasem przyśpieszał, czasem podwieszał…- zanucił Bartek.
- A co? Może ci się nie podobało?- wypiął dumnie pierś Ziomek.
Zaśmialiśmy się. I to właśnie w tym momencie kilka przechodniów stanęło przed nami i nas zatrzymali.
- Can I photo?
Fanki. Siatkarze rozdali autografy, zrobili sobie fotki z dziewczynami i ruszyliśmy dalej w drogę. Zbyszek chwycił mnie za rękę i tak szliśmy do kawiarni, w której bodajże jest najlepsza kofeina. To stwierdził nasz znawca i spec – Dziku.  Nagle komórka Bartmana zaczęła dzwonić. Wyjął ją z kieszeni spodni i spojrzał na ekran. Po chwili nacisnął czerwoną słuchawkę.
- Nie odbierasz?- zdziwiłam się.
- Nie… nie znam numeru.
Dalej nie pytałam. Chociaż jeszcze dwa razy się taka sytuacja powtórzyła. W końcu wyłączył telefon.
- A nie lepiej odebrać?- Zapytałam.
Nie dostałam na to odpowiedzi. Jedynie uśmiech i całus w czoło.
W końcu usiedliśmy przy stolikach w kawiarni. Do mnie i mojego chłopaka dołączył się Krzysiu, Kubiak i Kuba Jarosz.
- To co? El- Kapitano! – zawołał Igła do sąsiedniego stolika. Marcin odwrócił się w naszą stronę, na szczęście lepiej już z jego kostką.- Stawiasz kawy!
Mina Możdżona mówiła wszystko. 
- Chyba śnisz, mały!- odpowiedział.
- Mały?! Ja mały?!- oburzył się Krzyś. - Ja nie jestem mały!...
- Jak na libero jesteś za duży- stwierdziłam.
- O, ekspert sie znalazł!
- Tym razem nasz najlepszy Libero, ligi światowej niech postawi…- zaśmiał się Kurek.
- Ha! Mam to na taśmie!- zawołał uradowany Krzysiek.
- Co?
- Jego słowa! Nazwał mnie najlepszym Libero na świecie!
Wszyscy ryknęli śmiechem. A potem znów zaczęli swoje typowanie na najlepszego, który zapłaci za wszystko.
- I tak będziecie się kłócić do końca życia? I jeszcze dłużej?- spytałam już zniecierpliwiona.
- Dobra… ja stawiam…- mruknął Bartman i schował twarz w kartę.
Po chwili dostał zamówienie i poszedł do kasy zamówić. Szybko wrócił i usiadł na swoim miejscu, kładąc jedną rękę na moim oparciu krzesła.
- Ciekawe jakie będzie otwarcie na lotnisku…- zastanawiał się Winiar.
- Tak jak zawsze: mało ludzi - dużo szumu- stwierdził Cichy Pit.
- No co wy, chłopaki!- Postanowiłam im trochę pomóc.- Myślicie, że ktokolwiek chciałby przyjść specjalnie na lotnisko, żeby zobaczyć mistrzów?! Chyba kpicie!- Oczywiście żartowałam, o czym doskonale wiedzieli. – Kto by tam chciał dostać autograf, zobaczyć medal Krzysztofa Ignaczaka? Albo ujrzeć na żywo te pomarańczowe… rażące w słońcu włosy Pawła i Kuby?!
- Nie są aż takie złe… - stwierdził Guma.
- I wcale nie rażą w oczy!- zaprotestował Jarosz.
- Nie, tylko je oślepiają swoim blaskiem…- zaśmiał się Bartman. Na co my też ryknęliśmy śmiechem.
Więc w taki sposób uchroniłam ich od myśli, która prześladowałaby każdego z nich aż do lotniska w Polsce. Bali się, że ludzie nie będą nawet wiedzieć o ich wyczynach! Jak mogli tak pomyśleć? Ja sama nie wiem… Skromni są i tyle.
Po wypiciu kawy, udaliśmy się na spacer. Nasza paczka nie wyróżniała się. Byliśmy wpasowani w tłum. No może nie do końca… bo ten ich wzrost mówi sam za siebie.  Nagle na chodniku zobaczyliśmy…
- Patrzcie… Jakieś czowieki się przebrały za batmany i myślą, że mogą być nami!- prychnął Bartek.
- W oczy na życiu czegoś takiego nie widziałem!- Zachwycił się Igła.
- Chyba coś ci się pomyliło- zachichotałam.
- Czym? Batmanem? Czy tym tu Spidermanem?- Zdziwił się Kosok wymawiając nie "spajdermenem" tylko tak, jak sie pisze. Oczywiście było to specjalnie.
- Nie…- skrzywił się Libero.- No, patrzcie tam!
Faktycznie czegoś takiego nie widziałam jeszcze… Tak ohydnie ogolony pies!
- Fuuuj…- skrzywił się Bartek.
- Musi mu być zimno.- Stwierdził Ziomek.
- Idioto, jest ponad dwadzieścia stopni!- palnął go w tył głowy Winiarski.
- Ja bym się wstydził tak chodzić…- Igła był wstrząśnięty.
- Zważywszy na to, że i tak już nie masz włosów…
- Jak nie mam!?- przerwał w połowie zdania Pawłowi.- Przecież mam!
- I nie jesteś psem- zauważył Piter.
- Ja to bym się nad tym jeszcze zastanowił…- stwierdził Zbyszek.
Wszyscy ryknęli śmiechem. Ta sytuacja nas pomału przerastała.
- Krzysiowi byłoby zimno w łebek, gdyby nie miał włosów… na żelu.
- Chociaż i tak nie ma go dziś dużo w swojej czuprynie- stwierdził Dziku.
I kiedy wszyscy się śmiali, Igła szedł spokojnie i nad czymś intensywnie myślał. W końcu odezwał się, gdy zapadła u nas cisza przerywana cichym chichotem.
- A ja i tak uważam, że to dramatyczne, drastyczne i nie dla dzieci. Gdybym ja był dzieckiem…
- Nad tym też bym się zastanowił- znów mu przerwał Zibi.- Nad czasem, którym to powiedziałeś. Nie byłbym tylko jestem...
- Gdybym był dzieckiem i zobaczył to… coś na ulicy… miałbym koszmary do końca życia.
- Czyli stwierdzam,- tym razem ja zabrałam głos- że trzeba uważać dziś podczas nocnej podróży.
Zaśmialiśmy się jak jeden mąż na to moje stwierdzenie. I znów było przekomarzanie, kto obok kogo siedzi, żeby nie słuchać marudzenia Krzyśka przez sen o ‘złych ludziach, ogolonych psach’.

Po godzinie wróciliśmy do hotelu i zaczęliśmy się pakować. Obiad był na serio dobry , co nie zdarzało się często. Sami siatkarze tak stwierdzili, a oni są tu największymi krytykami posiłków. Wieczór postanowiliśmy spędzić wszyscy razem. Bo to już nasz ostatni, jutro rozjedziemy się do naszych rodzinnych domów. A potem zaczniemy od nowa przygotowania do tym razem Igrzysk Olimpijskich. Z pewnością wszyscy będą czekali na medal. Ale my skupiamy się tylko i wyłącznie na naszej jak najlepszej grze. A potem przyjdą i nagrody takie jak medal z Igrzysk.
Jednak życie nie jest łaskawe. I to co się miało później stać, nikt się nawet nie spodziewa. A w szczególności tego, co miało się wydarzyć w Londynie…



---------------------------------------------------------

Cześć ;)
Jak się podoba?
Mam nadzieję, że długi i przyjemny :)

Dziś krótko się wypowiem. Tylko na temat Resovii. Wczoraj wygrała 3:0 i znów jesteśmy liderem w tabeli! Teraz trzeba tylko skupić się na LM i meczem z JW w play-off :D

Ten rozdział dedykuję takim trzem dziewczynom z tt. I tym, które to komentują <3
Dziękuję Wam, bo dzięki temu wiem, dla kogo piszę ;*

7 komentarzy:

  1. Bartuuuuuuś O MÓJ BOŻE ile ja bym dała, żeby go wtedy zobaczyć omomomom *_* widoki musiały być prawdę nieziemskie, nie wiem co zrobię Ance, że nie zrobiła mu wtedy zdjęć! Zibi jaki zardrośnik xD może ma jakiś kompleks dotyczący swojego torsu... raczej nie bo klata Zbysia i tak jest najlepsza.
    Ziomek jako Dj i z takiej imprezy nie wychodzę *_*
    Wciąż zastanawiam się kto tak zawzięcie chcę się dodzwonić do Zbyszka, może to jego tata?? No cóż mam nadzieję, że w przyszłym rozdziale się dowiem. :)* już na niego niecierpliwie czekam. :)*
    Pobudka no po prostu cudowna *_* ile ja bym dała, żeby być na miejscu Anki w tamtym momencie *_* ale ja to bym ich na pewno nie wyrzuciła. :)*
    Rozmowa na temat włosów Igły, mnie normalnie rozwaliła xD
    Oni są naprawdę jak dzieci xD
    A taniec z Andreą sobie aż wyobraziłam, i to był błąd. Moja psychika została zniszczona xD
    będziesz płacić za moją terapię xD
    Cały rozdział przeczytałam jednym tchem, no po prostu POEZJA :)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, przy Twoim komentarzu śmieję się jak mało kiedy hahahahah <3
      Cieszę się, że sie spodobał :)
      Oczywiście, będę za niego płaciła XD a nawet załatwię ;D
      Dedykacja była przede wszystkim dla Ciebie :) ;*

      Usuń
  2. Dziękuję bardzo za dedykację <3 i zapraszam Cię do mnie, dziś wieczorkiem będzie nowy, już kończę go pisać :)**

    OdpowiedzUsuń
  3. Od wczoraj wieczorem nadrobilam całe opowiadanie. Ten blog jest wręcz genialny;D
    A co do rozdziału. Nie wiem czy mi to umknęło czy ta rozmowa się odbyła ale czy Zibi zerwał ze swoją wcześniejszą dziewczyną. Bo jeśli nie to może ona sobie w końcu o nim przypomniała i tak wydzwania??
    Pozdrawiam;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybko Ci poszło ;D
      No zobaczymy. A może jest inny powód? XD
      Ale dobrze dedukujesz...
      Pozdrawiam ;*

      Usuń