piątek, 10 stycznia 2014

LX



Na śniadanie się spóźniliśmy. Bo pan Bartman nie mógł się zebrać. I to niby kobiety więcej czasu potrzebują siedzieć w łazience! Oto przykład pięknej sprzeczności z tym stwierdzeniem. Na szczęście siatkarz jeszcze byli na stołówce.
- Gołąbeczki nasze!- Zawołał Kuraś.
- Kura nasza się odezwała, patrzcie no!- Odkrzyknął Zibi.
Cała sala wpadła w ryk śmiechu. To na serio komicznie zabrzmiało. Z bananem na twarzy usiadłam na swoim miejscu przy stoliku z Igła, Kubiakiem, Gabrysią., Ziomkiem i Zbyszkiem.
- Widzę, że humor naszej Ani dopisuję- zauważył Ruciak, który siedział przy stoliku obok.
- Bo ktoś w nocy jej dopisał, to co ma humoru nie mieć?!- Zaśmiał się Winiar.
Miałam ochotę ich pozabijać. I wtedy coś zauważyłam.
- A gdzie Tomasz?- Zdziwiłam się.
- Wyjechał z samego rana- odpowiedział  Łukasz.- A co, stęskniłaś się?
- Chyba żartujesz!
Oburzyłam się. Ale po chwili ktoś chwycił mnie za rękę. I od razu mi się humor poprawił.
Po śniadaniu ogarnęłam się trochę. Gabi spała w pokoju u Kubiaka z którym Zibi dzieli pokój. Teraz przyszła i patrzyła na mnie z uśmiechem.
- Coś się stało?- spytałam.
- Nie. Promieniejesz, tylko tyle.
Zaśmiałam się.
- To dzięki tobie. Dziękuję kochana!
- To nie był tyko mój pomysł! Wszyscy to zorganizowali.
Przytuliłam ją. Potem razem siedziałyśmy w pokoju. Ja opowiadałam jej o moim związku z Bartmanem, a ona mówiła o Grzesiu, który jest dla niej prawdziwym przyjacielem. Nie chciało mi się wierzyć, że tylko przyjacielem, ale ona się upierała. Zawsze muszę z niej wyciągać takie informacje. Ale to dlatego, że ona jest nieśmiała co do uczuć. A zwłaszcza miłości. Kiedyś… nie, to innym razem.
Na treningu Zbyszek był jak latający ptak. Wszystko mu wychodziło! Nawet spotkałam się z kąśliwa uwagą Kurka.
- O, widzę, że Zibi gra jak zaczarowany. W nocy musiałaś dać mu niezłego kopa!
Zaśmiali się. A ja tego nie skomentowałam.
Godzinę przed meczem siedziałam z nimi w szatni. Gadaliśmy o wszystkim związanym z dzisiejszym spotkaniem. Nagle wszedł trener.
- Ja tylko przyszedłem powiedzieć czego oczekuję- powiedział.- Macie to wygrać. I nie interesuje mnie to do ilu. Ograjcie Kanadę!
I poszedł. A Winiar zaczął śpiewać piosenkę, którą z boomboxa puścił Ziomek.
- Śpiewaniem to raczej meczu nie wygrasz- powiedział Zbyszek wychodząc z łazienki.
- Cięty jak zawsze Zibi.- Skwitował Igła do kamery.
Siatkarz podszedł do mnie i położył ręce na biodrach, przyciągając bliżej. Położyłam mu dłonie na ramionach.
- Wygram to dla ciebie- obiecał.
Westchnęłam.
- Przecież wiesz, że nie oczekuję cudów.- Uśmiechnęłam się lekko.- Wystarczy, że pokażesz dobrą grę.
- Wiem. I za to cie kocham.
Cmoknął mnie w usta. Oderwał się ode mnie i założył swoją koszulkę z numerem 9. Ja miałam na sobie podobną.  Niedługo potem wyszliśmy na halę. Kibice Polscy znów dopisali!
Z uśmiechami na twarzy siatkarze o równej 20.00 poszli walczyć o zwycięstwo.
Na samym początku gra nie szła nam. Starali się, niestety nawet krótkie piłki do Nowakowskiego nie pomogły. Przegraliśmy seta do 17…
W kolejnym było już lepiej. Nie psuli zagrywek, przyjęcie było idealne, Igła bronił jak zwykle fenomenalnie. W niektórych akcjach nawet sam Anastasi łapał się za głowę i podziwiał swoich podopiecznych. Walczyli o każdą piłkę jak lwy! Wygraliśmy do 19.
Trzeci również padł naszym łupem. Kilka razy traciliśmy punkty z własnych błędów. Od razu Andrea reagował i prosił o czas. Zwrócił im uwagę na ważne szczegóły a potem ja im trochę przemówiłam do rozsądku.
- Jesteście silni, przecież to wiecie- mrugnęłam do nich.- I wy z Kanadą nie wygracie?! Dawać, chłopaki!
- Dawać, dawać!- Wrzasnął Igła, któremu udzielił się mój bojowy nastrój. Z reszta, kiedy on go nie miał?...- Hej!...
- Ho!- Odkrzyknęli i wrócili na boisko.
Tak więc wygraliśmy tego seta do 21. Po dłuższej przerwie, bo dziesięciominutowej, byli tak podbudowani, że od razu wyszli na prowadzenie pięcioma punktami. I tak prowadzili do końca. Wygrali do 19. I w całym meczu 3:1.
- To dla cieeebiee!
Usłyszałam za plecami. Odwróciłam się. W moją stronę biegł Bartman.
- Oj, nie!- powstrzymałam go w ostatniej chwili.- Pamiętasz, co mi obiecałeś?
Widziałam, że jest smutny. Ja też. Miałam tak wielka ochotę go przytulić, pogratulować... W jednej chwili chyba pomyśleliśmy o tym samym. 
- Pieprzyć to!- rzucił Zbyszek i chwycił mnie w pasie podnosząc do góry.
- Pieprzyć to- powtórzyłam cicho i wpiłam się w jego usta. Chwycił moją twarz w dłonie, oparł swoje czoło o moje i patrzyliśmy sobie w oczy. Nawet nie zwracaliśmy uwagi na media, kamery itd. Dopiero z transu wybił nas Igła.
- Hej, skowronki!- podbiegł z kamerą w ręce. Swoją drogą, skąd on ją wytrzasnął?!
Oderwaliśmy się od siebie.
- Pamiętasz naszą rozmowę?- spytał mnie poważniejąc. Z uśmiechem kiwnęłam twierdząco głową.
- Chodźmy!
Zaczęłam się rozglądać za Miśkiem. Jednak go nie widziałam. Ludzie jeszcze stali na trybunach i patrzyli jak sie nasi chłopcy cieszą.
- Magneto...- zwróciłam się do Możdżonka, który się rozciągał po meczu.
- Słucham?
- Mógłbyś rozejrzeć się, gdzie Kubiak?
Kiwnął głową. W sumie, nie ma to jak wzrost. Od razu go dojrzał.
- Właśnie ma zamiar wychodzić do szatni.
Nie czekając, pobiegłam we wskazanym kierunku. Ten, widząc mnie biegnącą, sam zaczął uciekać. Ale w ostatniej chwili chwyciłam go za ramię.
- Oj, co to, to nie!- pogroziłam.- Była umowa.
- Ale muszę...?
Spojrzałam na niego z byka. Westchnął i spuścił głowę. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę boiska. Szedł jak na skazanie.
Kiedy nas chłopaki zobaczyli i sam trener, zrozumieli o co chodzi. Krzysiu towarzyszył nam z kamerą.
- Jak sie czujesz, Michał?
- A jak wyglądam?
- Z całą pewnością przystojnie, więc nie musisz sie bać o to, że jakaś fanka nie zaakceptuje twojego wyglądu...
- Spadaj!- warknął.
Zibi podszedł i objął mnie od tyłu. Wtuliłam sie plecami w jego tors.
- On serio to zrobi?- nie dowierzał Guma.
- Się przekonamy!- zaśmiał się Zbyszek.
Stanęliśmy i czekaliśmy na ciąg dalszy. Misiek stanął na środku. Był zły. Przejdzie mu! Spojrzał na mnie i Krzyśka nienawistnym wzrokiem i posłał spojrzenie typu: "Zabiję was, obiecuję!". My tylko uśmiechnęliśmy się słodko. Wszyscy kibice byli bardzo ciekawi, więc zeszli w dół, by lepiej widzieć. Kubiak uśmiechnął się do nich z szczerymi, jak się okazało intencjami. Ściągnął koszulkę, na co usłyszeliśmy tylko :
- O!
Tak. To były krzyki dziewczyn. Nabrał powietrza i....
- Niech...- zaczął dość niepewnie i cicho. Pokazałam gestem, żeby wykrzyczał bo nie uznam. - Niech żyją dziki! Kocham żołędzie i... naleśniki!
A to ci dopiero! Z tymi naleśnikami fajnie wyszło... No i to prawda była... Cała hala zaryła śmiechem, a dziewczyny, nastolatki chciały autograf. Piszczały i krzyczały.
- Nie wiem, z czego one tak się ekscytują- burknął Zibi.- Nic ciekawego do oglądania pod ta koszulką to on nie ma...
- W przeciwieństwie do ciebie?- zachichotał Ruciak.
- Tak.
Zaśmiałam się szczerze i patrzyłam na latającego dookoła Igłe z kamerą. Szalony!
Oczywiście wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Do autokaru wróciłam z nimi śpiewając „ Bo najlepsza Polska jest, najlepsza Polska jest, najlepsza jest! Biało- czerwone to nasze barwy niezwyciężone!”. A potem " Nasz Dzik!".
Usiadłam na swoim miejscu obok Krzysia, który właśnie wchodził do pojazdu.
- Proszę, jaka tu cisza!- Zaczął krzyczeć dookoła.- Zibi?! Gdzie jest mój boombox?!
I jak na zawołanie usłyszeliśmy muzykę na cały regulator.
- Cichy Pit!- Igła bawił się w prezentera.- Patrzcie na tego przystojniaka… Wolny?
- Nie.
- Wolny jak ptaaak, ptak!- Zanucił operator kamery. I dalej z nią szedł na sam tył. – Bartek! Śpiewaj! Obnaż przed fankami swój talent…
- Wystarczy, że znają jeden.
Zaśmiał się cały autokar.
- Ruuucek…- zniżył głos Krzysiu.- Powiedz coś ciekawego.
- Polak ograł Kanadę- wyszczerzył się do kamery.
- JA, JA, ja! Wygrałem ja!- Kubiak zaczął wymachiwać rekami.
- Dobrze się czujesz, Dziku?- Spytał Zibi.
- Chyba wpadł w żołędzie.
- Nadal jest w transie po tym, co zrobił- zachichotał Marcin.
Krzysiek podszedł do Kubiaka i zrobił zbliżenie na jego twarz.
- Dziku... nie wiedziałem, że dziki lubią naleśniki!
- Nie samymi żołędziami dzik żyje... - wyszczerzył się.
- Jak sie czułeś podczas prezentacji?- ciągnął Ignaczak, przysiadając się na chwilę do niego.
- Nie rozumiem pytania.
- To nic... Mamy całą wieczność!
- Igła uprzedza przed zabójstwem kolejnej swej ofiary... szkoda zwierzęcia...
I to był komentarz Piotrka. A my w ryk śmiechu. Igła nie ubłagalnie zbliżał się do mnie. Wiedziałam co mnie czeka.
- O, i nasza śliczna Anna… Już na zawsze w sercu naszego Zbycha… Odebrałaś fankom chłopaka!- Oskarżył mnie.
- Jakoś się nie bronił…- odparłam.
- Piątka!- wyciągnął dłoń więc ją przybiłam.Chodziło mu o akcję na meczu.
Kiedy wszyscy weszli do autokaru, wstałam. Zibi zrobił to samo. Stanęliśmy na środku, nikt tego nawet nie zauważył.
- Ehm!...- Odchrząknęłam.
Ale oni nic. Gadali, śmiali się. Spojrzałam bezradnie na Zbyszka. Ten tylko uspokoił mnie gestem.
- Luudziee!- wydarł się na cały głos.
Każda para oczu patrzyła w tym momencie na nas. Muzyka ucichła a oni patrzeli na nas z ciekawością.
- Chcemy wam coś powiedzieć…- Powiedziałam cicho, na szczęście nie musiałam krzyczeć.
- To kiedy termin?
Kubiak zbił nas z tropu. O co mu chodziło?
- Jaki termin?- zdziwiłam się szczerze.
- No porodu…
Siatkarze wybuchnęli śmiechem. Nie powiem, ja też.
- Ten to chyba dziś już całkiem zdurniał!- Palnął Michała Zibi w łeb. – Chcieliśmy wam podziękować. Dzięki wam nadal jesteśmy parą…
- Polecamy się na przyszłość- mrugnął Ziomek.
Z uśmiechami na twarzach wróciliśmy na swoje miejsca.

***
- Wreszcie na ziemi Polskiej!- Ucieszył się Kurek.
- Ty to wolałbyś być na każdej ziemi, niż nad nią- zakpił Dzik.
Tak, to prawda. Znów jesteśmy w Polsce! Za dwa tygodnie czekają nas spotkania w Spodku, gdzie rozegramy kolejne mecze z Kanadą, Finlandią i Brazylią. Gabi wróciła z nami. Jest wtorek, późno wieczorem. Siatkarze rozjeżdżają się na dwa dni do swoich domów. Później znów spotykamy się w Spale. Ćwiczymy i jedziemy na mecze do Spodka.
Stoję teraz na parkingu przed ośrodkiem, w ciemnościach. Przede mną stoi Zbyszek.
- Musimy się rozstać…- szepnęłam.
- Na szczęście to tylko dwa dni.
Zaszkliły mi się oczy. On wyjeżdżał do Warszawy, do rodziny. Ja do Rzeszowa, do domu. To tak daleko! I niby tylko dwa dni, a już czuję tęsknotę.
- Kocham cie.- Wziął mnie w swoje ramiona i namiętnie pocałował.
- Tez cie kocham, Zbyszku.
- To wygląda jak scena ze starego filmu…- skomentował Kubiak.
Puściliśmy mimo uszu jego komentarz. Jeszcze kilka minut stałam wtulona w atakującego. Az w końcu przyszła po mnie Gabrysia.
- Anka, pośpiesz się! Chłopaki czekają…
Niechętnie oderwałam się od siatkarza. Gdy odchodziłam, trzymał mnie za rękę. Pomału puszczał palec po palcu, az w końcu jego dłoń gdzieś mi zniknęła. Było bardzo ciemno, nie widziałam go z daleka. Ale czułam na sobie jego ciepłe, zielone spojrzenie.
Wsiadłam do auta Igły. Miejsce obok kierowcy zajął Nowakowski. Ja z Kosokiem i Gabi siedzieliśmy z tyłu. Miejsca było dużo, więc nie było źle. Ruszyliśmy, a ja oparłam czoło o szybę. Smutek mnie ogarnął.
- Widzę, że już tęsknimy…- szepnął Kosa.
- Cóż… życie bez miłości byłoby niczym.
- Pięknie! Bardzo poetycko powiedziane- zachichotał Krzysiek.
Westchnęłam i zamknęłam oczy. Czekała mnie długa podróż.

***

- Ania!- Tata otworzył mi drzwi.- Tak się cieszę, że cie widzę!
- Ja też tato…
Przytuliłam go mocno. Bardzo się za nim stęskniłam.
- A gdzie Weronika?- spytałam.
- Poszła do sklepu. Ależ mi niespodziankę zrobiłaś! Już jesteś w Rzeszowie?
- Tak. Mam dwa dni, a potem znów jadę do Spały.
Weszliśmy do kuchni. Marek siadł na swoim miejscu przy stole, a ja na swoim. Jak za dawnych czasów.
- Kiedy wróciłaś?
- Gdzieś o pierwszej w nocy. Od razu rano chciałam do ciebie przyjechać. Jak się czujesz?- Byłam zaniepokojona, zauważył to.
- Dobrze. Biorę leki i jest wszystko w porządku. Ale lepiej opowiadaj! Jak ci tam jest z tymi siatkarzami?... Podobno masz chłopaka.
Teraz mnie zaskoczył. Skąd on takie rzeczy wie??
- Skąd takie plotki?- Próbowałam grac na zwłokę.
- No jak to!
Westchnął i wstał z miejsca. Wyszedł na korytarz a po chwili wrócił z gazetą w ręce. Położył mi ja przed nosem.
Rozdziawiłam usta. Na pierwszej stronie w Przeglądzie Sportowym pisało:
„ Zbyszek Bartman ma dziewczynę?"
Nic nie wskazywało na to, żeby nasz atakujący miał partnerkę. A tu taką niespodziankę nam sprawił! Piękną, wystarczy spojrzeć na zdjęcie. Po pierwszym meczu reprezentacji w Toronto, gdzie nasi siatkarze pokonali Brazylijczyków 3:2, naszym fotografom udało się uwiecznić pocałunek Zbigniewa Bartmana z jakąś kobietą. Z tego, jak później się dowiedzieliśmy wynika, że jest to nowa pani psycholog grupy, Anna Tykacz!…”
Dalej nie czytałam. Odsunęłam od siebie gazetę jak najdalej.
- Więc to prawda?- Spojrzał na mnie podejrzliwie ojciec. – Jesteś z Bartmanem?
Nie było sensu kłamać. On i tak już wie.
- Tak- uśmiechnęłam się.
- Myślałem… myślałem, że może ty i Michał… Że wrócicie do siebie…
Łał, zapamiętał jego imię!
- Nie tatuś. To już jest skończone.- Po chwili postanowiłam uprzedzić jego kolejne pytanie.- Wkrótce go poznasz.
- Już go znam…
- Cześć!
Usłyszeliśmy wołanie z przedpokoju Weroniki, która weszła do domu.  Po chwili zjawiła się w kuchni.
- Ania!- Zdziwiła się i jednocześnie ucieszyła.
Wstałam i przywitałam się z nią. Zdała mi meldunek ze stanu zdrowia Marka. Na razie nie jest źle. Wszystko wraca do normy, na szczęście.
Posiedziałam jeszcze u taty dwie godziny. Miło je spędziłam, rozmawialiśmy o wszystkim. W końcu wróciłam do swojego mieszkania. Gabrysia siedziała przed TV.
- Hej! Jest coś do jedzenia?- Spytałam.
- W lodówce!- odkrzyknęła.
Ściągnęłam buty i w skarpetkach pognałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę. Jedyna rzecz, jaką tam znalazłam do jedzenia to sałatka warzywna. Nie mając większego wyboru, zabrałam miseczkę, chleb, widelec i poszłam jeść.
- Jak u taty?- Dopytywała się Gabrysia.
- Jest okej.
Po chwili milczenia znów zadała mi pytanie:
- Michał jest już w domu. Odwiedzisz go?
- Nie wiem. Wypadałoby… ale boje się.
Zdziwiona posłała mi pytający wzrok.
- No wiesz czego… Jest za wcześnie, jasne?
Kiwnęła głową i nawet nie próbowała ze mną dyskutować. Nagle usłyszałam sygnał w telefonie. Dostałam smsa. Odłożyłam talerzyk z sałatką na stolik i wyjęłam z kieszeni spodni komórkę.
„ Hej, kochanie. Tęsknię ;(”
- Od Zbyszka?
Podniosłam głowę. Zgadła!
- Skąd wiesz?- Zdziwiłam się szczerze.
- Dar jasnowidzenia- prychnęła.- A tak serio to szczerzysz się do tego telefonu jakbyś co najmniej dostała wiadomość, że w totka wygrałaś…
Zachichotałam. No tak, to było jasne jak słońce.
„ Cześć. Ja też tęsknię… Ale już niedługo się zobaczymy ;*”
Odpowiedź natychmiastowa: „Już się doczekać nie mogę”
Szczerząc się nadal, umyłam naczynie w kuchennym zlewie i odłożyłam na suszarkę. Zaparzyłam kawy i podałam jedną filiżankę Gabi. Podziękowała i razem spędziłyśmy popołudnie.
Wieczorem postanowiłam zrobić niespodziankę dziewczynom z drużyny. Razem z Gabrysią, która szła na trening, zabrałam strój i weszłam na halę. Spóźniłyśmy się dwie minuty.
- Anka!- Zapiszczały dziewczyny.
- Tak, tak. To ja- szczerzyłam się.
- Co tu robisz? Nie jesteś z reprezentacją?- Zdziwiła się Angelika.
Przytuliłam każdą po kolei. Trener pokazał się na końcu.
- Mam dwa dni wolnego. No i tak… postanowiłam odwiedzić stare znajome…
- Stare znajome!- Prychnęła Majka.
Przytuliłam trenera. Nie krępowałyśmy się takich gestów. My tworzyłyśmy rodzinę. Teraz tworzą ja one. Ja nie mogę… Ale co tam! Raz na jakiś czas raczej mogę zagrać…
- Wracasz do nas?- Ucieszył się.
- Niestety nie mogę- posmutniałam.- Ale jeżeli zgodzi się trener żebym dziś trochę poćwiczyła z wami…
- Jasne- odparł bez zastanowienia.
Poszłyśmy się przebrać. Gdy wróciłam, trener zadał mi kilka pytań dotyczących stanu mojej nogi. Powiedział, że będzie zadawał mi trochę inne ćwiczenia niż innym ze względu na stan zdrowia. Bał się o mnie. On jest dla mnie takim drugim ojcem… Tyle mnie nauczył! Chyba nawet więcej niż mój prawdziwy tato.
Tak więc zaczęłam od biegania, rozciągania, przeskakiwania i odbijania piłki dołem. Przyjmowałam ataki, zagrywki… Czułam się jak dawniej. Naprawdę wróciły do mnie tamte wspomnienia. Te, zanim spotkałam siatkarzy, zanim pokochałam Zbyszka… Siatkówka była w moim życiu i nadal jest tylko w troszkę innej formie. Tęsknie za grą, obroną. Obrona to część mojego życia. Zawsze musiałam się bronić. I tak mi pozostało. Nawet na boisku.




-----------------------------------------------

Hej!
No, tot taki troszkę dłuższy chyba wyszedł ;D
Mam nadzieję, że sie podoba. 
 Cóż, ta przerwa w tym opowiadaniu między meczykami... wymyślona całkowicie! Oczywiście na potrzeby samej historii :)

No to weekend! Jutro czekają nas mecze i pełno wrażeń! Resovia będzie grała z drużyną z Bydgoszczy. Trzymam kciuki i oczywiście obejrzę! No a potem mecz FC Barcelony  z Atletico :D

W niedzielę już nie taki fajny dzień. Po południu czekają mnie lekcje i korki.

Tydzień szybko mi minął. Czekam, aż kolejny równie szybko minie. Bo potem mam ferie zimowe... szkoda tylko, że bez zimy -,-

Dziękuję tym, którzy komentują, czytają i się im podoba mój blog.
Pozdrawiam ;**

2 komentarze:

  1. Długi jest, ale to bardzo dobrze :)* no cóż napiszę to co zawsze GE-NIA-LNE. :)* Niech żyją dziki. Kocham żołędzie... i naleśniki no po prostu jeden z najlepszym tekstów jakie słyszałam, gdy to czytałam, to tak zaczęłam się śmiać, że mama do mnie przyszła, bo myślała, że coś się stało. Do następnego :)* pozdrawiam :)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci sie podoba ;D I cieszę sie, że Cię rozśmieszyłam XD
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń