- To co, spotkamy się dziś?- Dopytywała się Agnieszka.
Zastanowiłam się chwilę. Jutro odwiedzę po południu Resovię…
- Dziś wieczorem, owszem.
Więc umówiłyśmy się na ósmą trzydzieści. I tak razem z Gabi wróciłam do mieszkania. Prysznic wzięłyśmy już po treningu w łazience. Teraz tylko zjadłyśmy pizzę, którą zamówiłyśmy w drodze do domu.
A tak w ogóle to ciekawe, co Zbyszek robi… Pewnie spędza czas z rodzicami. Czy pomyślał choć raz o mnie? Tęsknię. Jestem zmęczona po treningu, a za godzinę wychodzę z dziewczynami do klubu. Musze się trochę rozerwać.
Tak więc ubrałam się i wyszłam.
Zbyszek.
- Dlaczego nic nie jesz? Nie smakuje ci?
Moja mama dziś nie dawała mi żyć. Obiad był pyszny, powiedziałem to. Teraz jest kolacja. Siedzę na swoim dawnym miejscu przy stole i grzebię w talerzu.
- Jakoś odechciało mi się jeść…
- Ma być zjedzone.
Powiedziała stanowczo. Nie miałem nic do gadania. Tak jak byłem młodszy, ten ton znam. Choćbyś chciał to nie wygrasz.
- Daj chłopakowi spokój!- Wtrącił ojciec.- Zbyszek pewnie cały czas rozpamiętuje tamten przegrany mecz, prawda?- zwrócił się do mnie.
Tak, to cały on. Nic tylko moje mecze.
- Dlaczego nie zagrałeś tak jak zawsze? Twoja forma spadła z dnia na dzień!
Jego oskarżycielski ton przypomniał mi, że to on jest królem. A ja mam być potulny, słuchać go i być najlepszym. Ale on nie zrozumie, nawet jeśli wyjaśnię, dlaczego.Mama za to była bardziej ostrożna, delikatna, jest osobą na którą zawsze mogę liczyć. Ona chroniła mnie przed tatą, który jakby nie patrzeć chciał mnie wychować na człowieka robota.
- Gorszy dzień.- Starałem się unikać tematu, na który niechybnie zmierzał.
- Ty nie możesz mieć gorszych dni! Jesteś w kadrze. Reprezentujesz nasz kraj, nie możesz mówić takich głupstw. Musisz być zawsze gotowy na pomoc drużynie…
Nie słuchałem. Muszę, muszę… muszę… muszę. Nie. Ja kurwa tylko i wyłącznie mogę! Ale on nigdy się nie zmieni. Zawsze będzie mi mówił, co ja mam robić, jak mam grać. Wszystko wie lepiej, oczywiście to tylko i wyłącznie jego zdanie.
- Tato, mam dość.
- Czego?
Chciałem odpowiedzieć, że jego gadania, jego rozkazywania. Ale tego nie powiedziałem.
- Idę się położyć…
Wstałem od stołu i odwróciłem się z zamiarem pójścia do swojego dawnego pokoju.
- Stój!- Ojciec prawie krzyknął.- Najpierw chciałem pokazać ci ważne momenty i fragmenty twoich ataków. Muszę zwrócić ci uwagę, skoro twój trener tego nie potrafi zrobić…
- O to się martwic nie musisz.
Wkurzył mnie tą gadką. Obrażał trenera, a przy okazji moich przyjaciół z drużyny.
- Wiem już dlaczego taki humorek masz.- Stwierdził gdy byłem w progu kuchni. Spojrzałem pytająco na niego.- Przez ta dziewczynę, prawda?
Zatkało mnie.
- O kim mówisz?- grałem na zwłokę.
- Nie udawaj! Widziałem artykuł w gazecie.- Wstał i podszedł do mnie.- To przez nią nie możesz się skupić na sporcie!
- Leon!
Matka jak zawsze stanęła w mojej obronie.
- Nigdy tak nie mów.- Warknąłem i udałem się na górę po schodach do pokoju.
Chciałem płakać, wyć i drzeć się na całe gardło. Miałem ochotę zamknąć się i skończyć ze wszystkim. Stopniowo, po kolei. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer do Anki. Nie odbierała. Po kilku minutach znów zadzwoniłem. Za trzecim sygnałem odebrał ktoś. Ktoś, bo to nie była ona.
- Halo?!
- Ania, to ty?- spytałem niepewnie.
- Chwila, zaraz ja podam!
Słyszałem głośna muzykę. Po kilkunastu sekundach usłyszałem jej zbawicielski dla mnie głos.
- Zbyszku?
- To ja. Co tam tak głośno?
- Jestem z koleżankami na imprezie. Nie mogę teraz rozmawiać.
- To nic. Zadzwoń jak będziesz mogła.
Rozłączyłem się. Nie powiem, czułem się w tym momencie samotny. I znów wracały wspomnienia. Nie, ja tutaj długo nie wytrzymam.
Anka.
Po telefonie Zbyszka nie uspokoiłam się ani trochę. Był jakiś taki… zdenerwowany, niespokojny. Nie mogłam tak po prostu się bawić do rana, nie wiedząc o co chodziło. Potańczyłam jeszcze z dziewczynami godzinkę i wróciłam do mieszkania. Zadzwoniłam do mojego chłopaka. Nie odbierał.
- Co się stało?- Mówiłam, nagrywając się mu na sekretarkę.- Martwię się…
Nie oddzwonił. Niespokojna położyłam się spać.
Rano wstałam wcześnie. Zjadłam śniadanie, Gabi nie budziłam, wróciła dość późno… Jak nie jakieś trzy godziny wcześniej. Ubrałam się i udałam do Młodej Resovii.
- Ania!
Strażnik i recepcjonistka serdecznie się ze mną przywitali. Poszłam do trenera Wietechy i do Przemka. Byli szczęśliwi, że ich odwiedziłam. Po chwili byłam w gronie młodej Resovii.
- O… mój ulubieniec!- Krzyknęłam gdy zobaczyłam Pałkę.
- Tak, oto ja nadchodzę…
Podbiegł, chwycił mnie w pasie, podrzucił i kręcił wokół własnej osi trzymając mnie w górze.
- A co ty taki radosny?- Zachichotałam.
- A tak jakoś... Zobaczyłem ciebie i od razu mi się humor poprawił- mrugnął.
Odstawił mnie na ziemię i szczerzył do mnie jak idiota.
- Dobrze się czujesz?- Dopytywał się Kędzierski.
- O, i drugi mój ulubieniec!- zawołałam.
- Hej! Zdradzasz mnie!- oburzył się Pałka.
- No jakbym mogła, Szymonku…- Walnęłam go mocno w plecy. – Czas na trening, hę?
- Ty to Anka wiesz, jak człowiekowi humor poprawić- wkurzył się Kuba Woś.
- I nasz Libero…- zlustrowałam go wzrokiem.- Wyglądasz dużo lepiej niż ostatnio…
Nie skomentował, ale inni chłopcy mieli ubaw. Ja sama się cieszyłam, że znów tu jestem. Przyzwyczaiłam się do nich, moi młodsi bracia…
Trochę pokierowałam ich rozgrzewką, na co pozwolił mi trener. Potem zjadłam z nimi drugie śniadanie
( oczywiście Szymon podzielił się ze mną jabłkiem xD).
- Jak za starych czasów- uśmiechnął się mój ulubieniec.- Ale coś lepiej wyglądasz… Bartman cie karmi- zachichotał.
Uniosłam pytająco brew. Spojrzał na mnie pobłażliwie.
- Nie udawaj… Każdy w Polsce już wie. Zajrzałaś do neta?
- No, w Internecie tez piszą… Nawet piękne zdjęcia razem macie- wyszczerzył się Woś, który chciał mi się odegrać.
- Dzięki, nie ma co- prychnęłam.
I tak generalnie nasza rozmowa przebiegała. Chcieli żebym z nimi zagrała. Ale ja odmówiłam. Wciąż bałam się o nogę, nie bolała ale się bałam.
Po południu wróciłam do Gabrysi, która odsypiała wczorajszą bibę. Nie poszła do pracy, wytłumaczyłam ja przed Wietechą. Na obiad miałam iść do taty i Weroniki. Więc przebrałam się i wyszłam.
***
- Tak, oto jestem ja.
Obiad już był uszykowany. Zasiadłam do stołu i zaczęłam jeść.
- Dziś wyjeżdżasz?- dopytywała się wybranka ojca.
- Tak. Przed wieczorem, żeby jakoś tam zdążyć.
- Jedziesz sama?
Tata patrzył na mnie podejrzliwie.
- A z kim miałabym jechać? Sama, sama… Chyba, ze Igła by chciał- skrzywiłam się na samą myśl o tym, że mógłby całą drogę przegadać o tym, jaki kawał zrobi Kubiakowi na powitanie…
- Nie, raczej sama pojadę.
- No to…
Nie dokończył po przerwał mu dzwonek do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś?- zapytał Weronikę.
- Nie.
Wstał niechętnie od stołu i poszedł otworzyć. A ja nasłuchiwałam uważnie.
- Dzień dobry, ja do Ani. Jest tutaj może?...
Wszędzie poznałabym ten głos! Natychmiast wstałam i pobiegłam do drzwi. Stał tam. Mój grecki bóg…
- Zbyszek? Co tutaj robisz?- Byłam zdziwiona, ale uśmiechałam się na jego widok.
- Stęskniłem się.
Jego uśmiech mógłby zbawić mnie całą. Rozpromienił w moim sercu, tęsknota zniknęła. Podeszłam szybko i go przytuliłam. Pocałował mnie w czoło.
- Eghm…
No tak, Marek nie pozwalał o sobie zapomnieć. Odsunęła się od Bartmana i stojąc w ganku przedstawiłam go tacie.
- Tato, to jest mój chłopak. Zbyszek, mój tato.
Podali sobie ręce.
- Bardzo mi miło.- Uśmiechnął się Zibi.- Ma pan piękną córkę. Miałem wielkie szczęście, że akurat mnie zechciała…
Tata kiwnął głową. Nie był zły, niezadowolony czy coś. On po prostu nie potrafił się pogodzić z faktem, że ja i Michał to skończony rozdział. Teraz jestem ja i Zbyszek.
Weszliśmy do kuchni.
- Zbyszku, poznaj Weronikę. To wybranka mojego ojca.
Zibi szarmancko się uśmiechnął i pocałował rękę kobiety. Oczywiście ona musiałaby być jakaś nienormalna żeby nie zareagować na ten magnetyczny uśmiech… Zawstydziła się.
- Tak bardzo mi miło pana poznać… Czy mogłabym… autograf?- spytała nieśmiało.
- Wera, załatwię ci każdego podpis- uspokoiłam.
Wreszcie siedliśmy do stołu. Tata obserwował Zbyszka, który dostał porcje.
Gdy skończyliśmy, pomogłam Weronice posprzątać.
- Było pyszne!- Przyznał Zbyszek.
- Och, dziękuję…- znów zarumieniła się.
Niedługo później, wyszłam od nich razem ze Zbyszkiem, trzymając się za ręce.
- Lizus!- Oskarżyłam go.
- Ja?!- zdziwił się.- Mówiłem prawdę…
- Biedna Weronika nie wiedziała gdzie oczy podziać…
- Nie rozumiem…
- Nie ważne. Idziemy do mnie- uśmiechnęłam się.
Poruszył śmiesznie brwiami i wsiadłam do jego samochodu od strony pasażera. Jechaliśmy dziesięć minut. Wbiegliśmy po schodach na odpowiednie piętro i zaprosiłam go do środka.
Gdy zamknęłam drzwi na klucz, chwycił mnie w talii i odwrócił w swoją stronę i przyciągnął do siebie.
- Ładnie tu masz… tak przytulnie…- zamruczał.
Zbliżył swoje usta do moich i namiętnie pocałował.
- Tęskniłem… musiałem przyjechać…
- Zbyszek… ehm…- próbowałam mu coś wytłumaczyć, ale nie słuchał.
Pocałował mi szyję i oplatał w swoje ramiona.
- Zibi..
Nie reagował.
- O! Widzę, że gołąbeczki się odnalazły…- zachichotała moja przyjaciółka, która pojawiła się w progu między kuchnia a korytarzem.
W końcu siatkarz trochę się dosunął, ale nadal patrzył na mnie.
- Jak widać Gabi. A gdzie zgubiłaś swojego Grzesia? Uciekł ci?
- To nie twój interes!…- warknęła.
Odwróciła się i poszła do łazienki. A ja mimowolnie zachichotałam.
- Jak ty to robisz?- Zapytałam cicho.
- Ale co?
- Że wciąż mnie zaskakujesz…
- To już mam wrodzone- zachichotał i znów zaczął całować moje usta.
A ja… nie broniłam się. Tak bardzo się stęskniła. Nie było to nawet dwa dni, a czułam jakby była wieczność. W końcu razem wylądowaliśmy przed TV i oglądaliśmy mecz. Nawet Gbi już przestała się boczyć. Co prawda chciała oglądać tenisa, ale przegłosowaliśmy ją na siatkówkę. I tak zleciało do wieczora.
Spakowałam do walizki nowe rzeczy, stare dałam do prania.
- Ania, Cichy się pyta, czy może się z nami zabrać.
Rozmawiał przez telefon najpierw z rodzicami, którzy dzwonili do niego przez cały dzień. Nie odbierał, ale nie powiedział dlaczego. W końcu mu się znudziło. Potem zadzwonił Cichy.
- Spoko, raczej się zmieścimy- uśmiechnęłam się.
Tak więc pożegnaliśmy się z Gabi i podjechaliśmy po Nowakowskiego. Stanęliśmy przed blokiem, w którym mieszkał. Czekaliśmy już piętnaście minut.
- Co on sobie kuźwa myśli?!- wkurzył się Zibi. Wziął telefon i zadzwonił.- Piter, gdzie ty do cholery jesteś?!- wrzasnął.- Że co? Schodź natychmiast!
Rozłączył się i z niedowierzaniem patrzył chwile na komórkę.
- Coś się stało?
- Tak. Nie wie jakie spodnie założyć do koszuli w kratę.
Momentalnie parsknęłam śmiechem.
- Żartujesz.
- Nie, nie żartuję!
Patrzył na mnie poważnie. Kiedy kolejne minuty mijały zaczęłam się sama wkurzać. Wyszłam z samochodu i pobiegłam na górę. Zapukałam do odpowiednich drzwi. Otworzył mi Piter bez spodni…
- Czekamy… ileż można się ubierać?
Nie czekając na odpowiedź wparowałam do środka. Było bardzo czysto. Odnalazłam jego sypialnie i zajrzałam do szafy.
- Gdzie masz tą koszulę?- zapytałam.
- Na sobie.
Spojrzałam na niego. Bardzo elegancka krata…
- Ściągaj!- rozkazałam. Odwróciłam się do garderoby i wybrałam bluzkę z krótkim rękawkiem. Niebieska, z napisem ROCK. Rzuciłam nią w niego.
- Masz, zakładaj.
- A spodnie?- podrapał się po głowie.
- A jakie masz?
- Wszystkie w praniu… Zostały te szorty.
- Zakładaj jakie masz. Nie ma czasu.
Zostawiłam go samego i wróciłam do samochodu. Po pięciu minutach, które się dłużyły w nieskończoność, Piotrek wreszcie do nas dołączył. I wyruszyliśmy w drogę do Spały.
----------------------------------------------
Siema!
No i jest nowy. Przepraszam, że tak późno dodaję.
Mam nadzieję, że jest fajny. Jeżeli jest za krótki, przepraszam podwójnie :c
Ja już zaczęłam ferie! A Wy? ;)
Trzymajmy kciuki za naszych Polskich sportowców, bo w ten weekend dużo sie dzieje!
Pozdrawiam, dobranoc ;*
No cóż dlaczego Ty to robisz? Dlaczego po przeczytaniu każdego rozdziału jedyne co mi przychodzi na myśl, to fantastyczne, genialne, świetne i wiele innych. Ahhh ten Pit taki poważny problem, a ci dwoje go tylko pospieszają, ehh.... PJONA też mam ferie :)* pozdrawiam :)*
OdpowiedzUsuńJestem! ;) Nadrobiłam i mam nadzieję, że teraz będę regularnie komentować ;D
OdpowiedzUsuńBiedny Zbyszek ;/ Nie dość, że miał cięższy okres w życiu to jeszcze jego ojciec wymaga i go krytykuje ;< Dobrze, że ma Ankę ;) No i oczywiście końcówka najlepsza! <3 Piter i jego dylematy ;D Uwielbiaam tą jego niezaradność xd Czekam na kolejny! :) (który już na pewno skomentuję ;)) Pozdrawiam! ;*
Dziękuję Wam, że komentujecie ;*
OdpowiedzUsuńI cieszę się, że podoba sie rozdział :)