Po połowie drogi Zbyszek był już bardzo zmęczony.
- Pit, poprowadzisz- powiedział.
Ale nasz Cichy się nie odzywał. Obróciłam się w jego stronę. I zaczęłam śmiać. Zaciekawiony Zibi zerknął do tyłu. I sam zachichotał.
- Wygląda na to, że się jeszcze trochę pomęczę…- westchnął.
- Ja poprowadzę- uśmiechnęłam się.
Spojrzał na mnie przestraszony.
- Masz gorączkę?- udawał wystraszonego.
- Nie potrafisz uwierzyć we mnie!- Zrobiłam obrażoną minkę.
- Ale nie masz prawa jazdy!
- A skąd możesz to wiedzieć?- nic na to nie powiedział.- Jesteś zmęczony. Zatrzymaj się, ja wsiądę za kółko.
I taką rozmowę prowadziliśmy jeszcze pięć minut. On nie chciał się zgodzić i wymawiał mi swoje racje, a ja swoje. Nie miałam prawka, to prawda. Ale oni byli zmęczeni… W końcu zgodził się. Prowadziłam godzinkę, a potem Bartman brutalnie obudził Nowakowskiego, który przejął moją pozycję. A ja wygodnie ułożyłam się z tyłu wozu.
***
- Anka!- Ucieszył się na mój widok Ziomek.
- Co tam, staruszku?
- Hej, jeszcze nie jestem taki stary!- zaprotestował śmiejąc się.
Podbiegł i przytulił mnie. Później każdy inny siatkarz. Dziś już wieczorem będą mieli trening. Tak jak Andrea zapowiedział, to był ostatni taki weekend z rodziną. Za niecałe dwa tygodnie kolejne mecze i muszą być skoncentrowani. Od tego momentu zaczyna się prawdziwa walka. Walka o złoty medal, który obiecał mi Zbyszek.
Weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Były aż trzy łóżka. Uśmiechnięta zajęłam to, które stoi najdalej. Po chwili ktoś wpadł, gdy siedziałam spokojnie.
- Na kogo czekasz?- Spytał Kubiak marszcząc nos.
- Na jakiegoś przystojnego… miłego… inteligentnego…- wyliczałam.
- Czyli ja ci już nie wystarczam?!- Oburzył się Zibi.
Obydwoje weszli. Bartman od razu zajął łóżko, które stało bliżej mnie. Dziku od razu dziko to skomentował. Igła zaczął chodzić z kamerą po pokojach i gdy przyszedł do nas, były niezłe śmiechy.
I tak minął dzień. Potem kolejno treningi, ciężka praca i… jedzenie. Tak, jedzenie. Niektórzy siatkarze jedli nawet trzy śniadania! I jak oni to robią, że po tym wszystkim nawet kilograma nie przytyją?...
Między mną a Zbyszkiem nic się nie zmieniło. Widziałam, jak ciężko pracował na treningach. A nawet czasem zostawał ze swojej nieprzymuszonej woli i ćwiczył dalej. Imponował mi. Wiedziałam, że to robi dla mnie. Nie raz przychodziłam na hale i próbowałam go przystopować, ale odpędzał mnie, mówiąc:
- Muszę to opanować. Jest bardzo mało czasu… Proszę, daj mi pracować…
Dogadywaliśmy się doskonale, czasem nawet chodziliśmy na kolację zamiast na stołówkę to do restauracji. A potem spacery i wygłupy… Ale często się zdarzało, że wieczorem nie miał siły żeby nawet pocałować mnie na dobranoc. Od razu zasypiał.
I w taki sposób mijały kolejne dni. Gra naszych siatkarzy z dnia na dzień była bardziej perfekcyjna, kondycja coraz większa. Byłam z nich dumna!
***
Ciężka praca opłaciła się bo w São Bernardo do Campo wygraliśmy prawie każdy mecz. Oprócz spotkania z Brazylią, która była gospodarzem.
Kolejno pojechaliśmy do Tampere. I to właśnie wtedy nasza gra rozwinęła się na całego. Ograliśmy wszystkie trzy drużyny, w tym Brazylię 3:1, z którą zawsze nam się ciężko grało.
Zawodnicy byli w wyśmienitej formie. Ja, jako psycholog starałam się im pomagać jak mogłam najlepiej. I tak oto zostaliśmy na pierwszym miejscu w grupie z 29 punktami.
W fazie finałowej rozegraliśmy mecze z Kuba i Brazylią. Oczywiście nie daliśmy przeciwnikom żadnej szansy, ogrywając Kubańczyków w trzech setach. Z Brazylijczykami poszło ciężej ale tie break był nasz!
Wszyscy szaleli z radości. Byłam naprawdę z nich dumna. Byli najlepsi, to widać na milę. Niespodziewanie Kuba ograła Brazylię i razem zakwalifikowaliśmy się do półfinałów.
***
Każdy był podekscytowany tym, że tak daleko zaszliśmy. Za kilka dni półfinały w których my zmierzymy się z Bułgarią.
Usiadł obok mnie w autobusie z kamera w ręku.
- Może nasza pani psycholog powie, jak bardzo jest z nas dumna??- Zrobił tą swoją minę.
- Przecież wiesz…
- Ale powiedz to ludziom!- wyszczerzył się.
Zrobiłam minę z dezaprobatą i obróciła się w jego kierunku. Odchrząknęłam.
- A więc, jestem dumna.
- I tylko tyle?- zbulwersował się Krzysiek.
- Może rozwiniesz swoją wypowiedź?- zaproponował Możdżon.
- A więc- tak. Jestem z was cholernie dumna. I wiem, że stać nas na więcej!
Po czym uśmiechnięta wstałam i dosiadłam się do Zbyszka. Pocałował mnie w czoło, położyłam swoja głowę na jego ramieniu i zasnęłam.
- Jesteśmy przed halą- wyszeptał mi do ucha.
- Tak szybko?
Zebrałam się raz dwa i wyszliśmy z autokaru. Igła oczywiście z kamerą w ręce, pokonywał schody.
- Zaraz przedstawię państwu nasz nowy obiekt, a raczej stary nowy obiekt do zdobycia.- Zatrzymał się na chwilę i szybko dokończył.- Przez nas oczywiście!
- A jakże by inaczej!- Oburzył się Konarski.
- No właśnie trwa trening naszego rywala… Ogólnie hala robi dobre wrażenie… Także zobaczymy jak się będzie na niej grało.
- Obiekt został zbudowany niedawno!- Podkreślił Zibi idąc obok mnie.
- Tak, właśnie udzielił się Zbigniew. Może powiesz jeszcze coś ciekawego na temat tego „obiektu” ?
- Zajrzyjcie do Wikipedii, źródło twojej informacji Krzysiu…- Wtrącił Ziomek.
- Tak… inspiracja to WIkipedia!- Zaśmiałam się.
- …tak wracając do naszego tematu, zobaczymy, jak będzie się grało buuuu!...- Powiedział do kamery i ją wyłączył.
- Ależ fenomenalne zakończenie!- zakpił Zibi.
- Mam talent do tego.
Zaśmialiśmy się i siatkarze poszli do szatni. A ja do Ola, który miał dla mnie jakieś specjalne zadanie nr 1.
Zastałam go na korytarzu. Stał i trzymał w rękach wszystkie swoje ‘ sprzęty ‘.
- Coś chciałeś ode mnie?- zapytałam szybko podchodząc.
- Musisz dziś sama się zająć rozgrzaniem ich i pomocą.
- Czy coś się stało?
- Mam ważną sprawę do załatwienia.
Położył wszystko na ziemi, apteczkę dał mi do reki i zniknął. Dosłownie!
Co za człowiek… Westchnęłam i zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy. Nagle usłyszałam zbliżające się kroki. Spojrzałam za siebie.
- Poczekaj, pomogę ci- z uśmiechem na twarzy podbiegł Winiar.
- Nie trzeba, poradzę sobie…
Minął mnie i zabrał te najcięższe rzeczy. Dalej nie słuchając moich protestów wszedł na sale. Nie było już tam nikogo prócz trenera Anastasiego i Gardiniego. Rozłożyłam się ze sprzętem w pewnym wyznaczonym mi miejscu i czekałam na siatkarzy. Pierwszy pojawił się Jarosz i Zagumny.
- A Anna jak zawsze punktualnie…- wskazał mnie pierwszy.
- Nawet przed czasem!- drugi się zaśmiał.
- Ha, ha, ha. Dwóch rudych się odezwało- odgryzłam się im.
Dzień dopiero się rozpoczął. Wcześnie rano po śniadaniu prawie od razu trening. Jutro wielki dzień. Nie ćwiczyli mocno, ale wystarczająco żeby się zmęczyć.
Właśnie ćwiczyli zagrywkę. Kolejną z rzędu zepsuł Bartek.
- Kurek!- Wrzasnęłam przez całą sale na niego.
Odwrócił się natychmiast. Kiwnęłam na niego ręką. W czasie kiedy on pokonywał metry parkietu, ja wygrzebałam ze specjalnej torby wodę.
- Trzymaj.- Wręczyłam mu butelkę gdy podszedł.
Wziął ostrożnie. Spojrzał podejrzanie na mnie potem na picie.
- Chcesz mnie otruć?- Zapytał wprost.
Zachichotałam. Nie mogłam się powstrzymać. Spojrzał na mnie z byka.
- Przepraszam…- próbowałam się uspokoić – Wręcz przeciwnie.
Siadłam na podłodze pod ścianą i wskazałam miejsce obok siebie.
- Co jest?
Wzruszył ramionami.
- Nie udawaj… Coś musi być na rzeczy. Dziś nic kompletnie mi nie wychodzi. Począwszy od odbijania palcami a skończywszy na zagrywce. Już nie mówiąc o przyjęciu, które i tak zawsze masz do bani…
Posłał mi spojrzenie mówiące: „ A ty nie masz lepszego „ .
Spokojnie odkręcił butelkę i się napił. Co prawda z wahaniem, ale pragnienie było górą. Potem zakręcił i postawił między nami.
- Zły dzień.
Był szczery. Ale ja wiedziałam, ze ‘ zły dzień’ u niego to rzadkość. Bardzo rzadka rzadkość.
- Jutro drużyna cię będzie potrzebowała.
- Dam z siebie wszystko. A nawet więcej.
Uśmiechnęłam się. Poklepałam go po ramieniu i wstałam. Po chwili on również wrócił do treningu.
I tak ogólnie ranek mi miął. Po treningu razem ze Zbyszkiem, Dzikiem, Ziomkeim, Igłą i jego kamerą, Magneto Pitem i Kosą, udaliśmy się na miasto. Ubrani w dresy, mieliśmy nadzieję, że nikt nas nie rozpozna. Niestety, nasze szczęście dziś z nami nie szło w parze. Kilka dziewczyn, które przyjechały z Polski na jutrzejszy mecz, wzięło autografy.
W końcu uwolnieni dalej maszerowaliśmy w stronę kawiarni, która zdaniem Kubiaka była fantastyczna. Trzymałam Zbyszka za rękę.
- Więc nasz dzisiejszy dzień rozpoczął się od męczącego…
- Morderczego!- Poprawił Krzyśka Michał.
- Morderczego, jak to określił nasz Dzik treningu. A teraz idziemy… gdzie?- Zwrócił się do Łukasza.
- Pytasz się jakbyś nie wiedział…
- Ja wiem, ale państwo nie wiedzą.
- Na kawę.
- Otóż to… Cichy Pit…- Igła wyprzedził Ziomka i zaczął filmować profil Nowakowskiego. – Jak się czujesz po treningu?
- Bardzo dobrze. W przeciwieństwie do Miśka…
- Misiek to ma zawsze poranny kryzys potreningwy- wtrącił Zbyszek.
Zaśmialiśmy się. Na co Kubi zrobił obrażona minkę. Ale zaraz mu przeszło, bo siedliśmy z kubkami gorącego napoju przy stoliku na dworze w kawiarni.
- Dzisiaj ty płacisz.- Wskazał Kosa na cicho siedzącego Możdżona.
- A co to ja jestem? Maszyna z pieniędzmi?
- Po prostu El- kapitano… - mówił Igła z kamerą włączoną.
Ten zrobił tylko ta swoją minę i nic nie powiedział. Nie miał wyjścia.
- Uwaga, Igła robi zbliżenie…- ostrzegłam.
Wszyscy na zawołanie zasłonili twarze kubkami co wywołało śmiech u kamerzysty.
- Anka, jakie mamy szanse na finał?- Pytał Igła.
Udawałam, że się zastanawiam.
- To zależy od waszej mentalności…
- Czyli od ciebie.- Stwierdził Grzesiu.
- Jak dużo zależy od mojej dziewczyny…- uśmiechnął się złośliwie Zbyszek.
Odwzajemniłam uśmiech. Nachylił się do mnie i cmoknął w policzek. Oczywiście mało mi było, wiec po chwili złączył moje usta ze swoimi w niebywale słodkim pocałunku.
- Eghm… nie przeszkadzajcie sobie. Nas tu nie ma…- zakpił Łukasz.
Zaśmialiśmy się i oderwaliśmy od siebie. Byłam z nim taka szczęśliwa! A co najciekawsze, on na serio chciał zdobyć dla mnie ten medal. Do tego złoty! Zwariował, ale na to już nic nie poradzę. Na nich nie potrzebny jest psycholog tylko psychiatra!
Nasza rozmowa rozwinęła się o jutrzejszym dniu. Byli bardzo przejęci. Gasiłam ich emocje bo czasem to nie jest wskazane.
- Przepraszam…
Przed nami stanęła wysoka, ruda dziewczyna. Chociaż nie. Ona nie była wysoka… Miłą szpilki chyba z obcasem 12.
- Czy mogłabym autograf?...
Nieśmiała. Albo taka udawała. Siatkarze zgodzili się. Pierwsze co, to zauważyłam iż jest ładna i młoda. Po chwili stwierdziłam jednak, ze jest brzydka, chamska, gruba, stara i głupia. Dlaczego? Bo przez cały czas pożerała wzrokiem tylko jedną osobę. Bartmana.
- Dziękuję bardzo!
Podekscytowana skoczyła lekko do góry. Jej torebka upadła obok krzesełka Zibiego. A ten podniósł ją i wręczył dziewczynie.
- Och! Przepraszam, ale ze mnie niezdara…
Zatrzepotała rzęsami jakby nagle dostała jakiejś dziwnej choroby oczu.
- Nic się nie stało. Proszę.
Uśmiechnęli się do siebie. A mi aż w żołądku się przewróciło gdy to zobaczyłam. Ruda odeszła a Zibi zerknął jeszcze na nią i odwrócił w naszą stronę.
- Ale laska…- stwierdził z uznaniem Dziku.
- Ujdzie. Plastik totalny- stwierdziąłm naburmuszona.- "Oj, przepraszam... jaka ze mnie niezdara.."- przedrzeźniałam ją.
- Ocho, ktoś tu jest zazdrosny…- zachichotał Marcin.
Spojrzałam na niego bykiem. Przez chwile walczyliśmy na tak zwany stalowy wzrok.
- Ja, zazdrosna?- Prychnęłam.
- Moja kochana Ania…- szepnął Zibi.- Tak potwornie o mnie zazdrosna!
- Nie jestem zazdrosna. A z pewnością nie o ciebie jeżeli już.
- Więc dlaczego jesteś zła?- Dopytywał się mój chłopak.
- Nie udawaj. Spodobałeś się jej, jak każdej innej. – Wkurzona aż wyprostowałam się jak struna.- Patrzyłeś na nią jak w święty obrazek! Lalunia niby przypadkiem upuściła torebkę obok ciebie, a ty już jej z pomocą… Taki chętny jesteś?
- Oho, Anka wkracza w fazę złej Anki…- skomentował do kamery Krzysiu.
- O co ci chodzi?- śmiał się Bartman.
- O nic.
Oparłam się o oparcie krzesełka i założyłam ręce na piersi.
- Gdybym mógł coś zasugerować…- wtrącił Grzesiu.
- Cicho bądź!
- Ale on chciał tylko powiedzieć, że lepiej jeżlei on podniósł tą torebkę niż ona.
- Bo?- zaciekawiła mnie przedmowa Piotrka.
- Bo gdyby ona się schyliła… Już żegnałabyś się z nim- wskazał na ZB9. – Widziałaś jej dekolt?!
- W przeciwieństwie do ciebie, ja nie patrze obcej kobiecie w cycki- zbulwersowałam się.
- A ja i tak uważam, że to dobry materiał na Igłą Szyte.
Krzysiek nie dawał za wygraną i próbował mnie namówić na dodanie tego filmiku na youtube.. Nie zgodziłam się. Wstałam i zaczęłam samotnie iść z powrotem do naszego hotelu. Siatkarze jednak szybko mnie dogonili. Zbyszek chwycił mnie od tyłu i objął, przytulając. Odepchnęłam go instynktownie.
- No weź… nie obrażaj się…- prosił idąc za mną.
- Patrzcie ludzie. Zbigniew Bartman przeprasza swoją dziewczynę za to, że na inną spojrzał. Bierzcie z niego przykład!- Igła miał niezły ubaw nagrywając nas.
- Człowieku, z tego to można by serial nakręcić…- zaśmiał się Dziku.
- Pod tytułem:" Dlaczego akurat Zbyszek?"- Kosa dołączył do nich.
- Reżyser Ignaczak daje profesjonalne nagrania. Nastolatki to kupią- zakpił Magneto.
Słyszałam ich rozmowę, ale bardziej skupiałam się na mojej i Zibiego.
- Nie obraziłam się.
- Wiem, że jesteś wkurzona- westchnął.- Tylko nie mogę zrozumieć, dlaczego?
- Patrzyłeś na nią. Pożerałeś ją wzrokiem!- oskarżyłam go w jednej chwili.- Serio była ładna? Ruda małpa!
- Ja?!- zdziwił się.- Jakbym mógł spojrzeć na inną skoro, mam ciebie?
Był szczery.
- Ale bajerant!- Wrzasnął niezgadzając się z tym stwierdzeniem Igłą.
- No jak?...- podszedł pocałował mi czubek głowy. Oczywiście, się nie broniłam.- No jak?...- cmoknął moje czoło a potem policzek.- Ja mam już swoją Anię… Jak mógłbym spojrzeć na jakąś sztuczną Rudą?- pytał czysto teoretycznie.
Chwycił moja głowę w swoje wielki dłonie. Prawym kciukiem smyrał mój policzek, drugą głaskał moje włosy, nachylając się nade mną.
- Nie wiem.- Odparłam.
Cmoknął mnie w usta. Potem jeszcze kilka razy a między tymi pocałunkami wymieniał słowa: „ No jakbym mógł? Jak? No jak?” „ Nie wiem. „
- Nie mógłbym.
- Nie mógłbyś- przyznałam mu rację.
Nie mogłam już wytrzymać i wczepiłam się w jego usta. Po chwili przerwaliśmy żeby nabrać tchu.
- Fuuuuuj!...- Wrzasnął krzywiąc się Kubiak.
Zaśmiałam się pod nosem. Jak dla mnie, mogłabym wiecznie całować tego wielkoluda… Mój grecki bóg… Rozmarzona uśmiechnęłam się.
- No i co cię tak śmieszy?- Zapytał mnie Grzesiu.
Momentalnie się otrząsnęłam.
- Mnie?
Udałam zdziwioną. Nic nie mówiąc odwróciłam się na pięcie i szłam dalej drogą prowadzącą do naszego tymczasowego miejsca pobytu. A z mojej twarzy nie schodził uśmiech.
-------------------------------------------------------
Witajcie!
Jak Wam sie podoba? Starałam się, żeby był optymistyczny, bo dziś taki dziwny i smętny dzień...
Dzisiaj Dzień Babci. A więc wszystkim babciom życzę zdrówka! :D
A ja chora jestem ;c Kurczę, szkoda. No bo teraz ferie. Ale w sumie to dobrze, że teraz jak nie ma śniegu, niż jakby miał być...
Dziś grają piłkarze ręczni! Oglądajmy! Ale przydałaby sie chyba jakaś melisa na uspokojenie... xD
Dzięki za komentarze, pozdrawiam Was ;*
Meegga *-*
OdpowiedzUsuńKurde, gdybym mogła to sama bym tą rudą lalę za włosy wytargała ;p Żeby Zibi'ego podrywać? Pff! xd
Ale na szczęścię nasza Anka wkroczyła do akcji ;D
Oby więcej takich optymistycznych rozdziałów :)
Pozdrawiam! ;*
No proszę, PIERWSZA! ;D
UsuńDziękuję za miłe słowa ;* Postaram się więcej ;>
Usuń"Dlaczego akurat Zbyszek?" byłoby ba pewno ciekawe hehe Igła jako reżyser, myślę, że kilka produkcji filmowych mogłoby sobie to poważnie przemyśleć, oglądalność i ogromne powodzenie gwarantowane hehe :)* Zbysio jaki romantyk omomomom *,* więcej takich przedstawicieli płci brzydkiej nam potrzeba :)* czekam następny :)* mogłabyś mnie poinformować??? Pozdrawiam :)*
OdpowiedzUsuńOczywiście, będę Cię informować o nowych wpisach na tt :)
UsuńDziewczyno piszesz świetnie! Jak zawsze ciekawy i porywający do dalszego czytania ;)
OdpowiedzUsuń