Rano wstaliśmy kilka minut po dziewiątej. Na szybko spakowałam uszykowany wczoraj wieczorem strój kąpielowy i ubrania na zmianę do torby Gabrysi. Jedzie nas więcej osób niż wcześniej planowaliśmy. Igła, Kosok, Gabrysia, Pit, Dziku (który postanowił do nas dołączyć), Adam, Zibi, Marta, Iwona i ja. Więc jedziemy na trzy samochody. Ledwo, ledwo. Wszystkie namioty są w bagażniku Ignaczaków, torby u Zbyszka. Kilka minut przed dziesiątą wyjechaliśmy z centrum kierując się na obrzeża Rzeszowa.
- Bartman, zmień muzykę- bąknęła moja przyjaciółka, która siedziała z tyłu razem z Grzesiem i Adamem.
- Coś ci nie pasuje? Bo wiesz, zawsze mogę stanąć i cię zostawić na środku drogi.
- To może poszukam jakiejś fajnej płyty- uspokoiłam ich gestem.
Zajrzałam do schowka. Prawie wszystkie z niego wyleciały.
- Kolekcjonujesz?- zdumiałam się.
- Prawie ich nie używam.
Zaczęłam po kolei wyjmować płyty i czytać utwory na głos. Gabrysia tylko marudziła, bo większość to rap. Zwłaszcza zagraniczny, którego nie lubi. Kręciła tylko z niesmakiem głową. W końcu po dziesięciu minutach kazała włączyć radio.
- Kobiety zmienne są- bąknął Adam.
- A faceci to nie?!- zareagowałam.- Ci to dopiero! „Nie, tego nie zjem. Wolałem tamto”, „To jest nie dobre, daj sól. A nie, jednak pieprz”.
- Okej, okej…- podniósł w geście kapitulacji ręce.
- Kto wziął piłkę do siatki?- przerwał nasza wymianę zdań Grzesiu.
Zamarliśmy. Zapomnieliśmy o najważniejszej rzeczy! Popatrzyliśmy wszyscy po sobie. Tylko Homi nie był zbytnio przejęty. Wręcz odrażająco obojętny!
- Igła wziął- powiedział bez przekonania Zbyszek.
- Na pewno wziął…- próbowałam się pocieszyć.
- Jak nie, to kupimy- wzruszył ramionami Adam z miną zwaną: „obojętną”.
Oby. Chociaż… dziwne by było, jakby nie zabrał. Igła ich kilka ma w domu, przechowuje. Jedną z meczu reprezentacji zwinął. Nikt o tym nie wiedział tylko ja. Zwierzył mi się, że tamten mecz był dla niego bardzo ważny. A poza tym uczy Sebastiana odbijać palcami i dołem. Chwalił się, że z niego dobry nauczyciel i niedługo przejdą na obroną. Ciekawe, jak to widzi Seba? Raz stwierdził, że lubi siatkówkę, ale woli piłkę nożną. Ha, zobaczymy za parę lat! Kiedyś może zastąpi swojego ojca? Nie dziwie się Krzyśkowi, że mu na tym zależy. Że mu zależy na tym, żeby jego syn pokochał ten piękny sport. Mnie też by zależało.
Godzinę później byliśmy na miejscu. Okazało się, że w tym miejscu, gdzie my mieliśmy rozłożyć swój mały obóz, nikt nie biwakował. Więc mieliśmy przestrzeń tylko dla siebie. Zapoznaliśmy Kosę z Martą. Widziałam w jej oczach zainteresowanie. Widać było, że jej uroda zrobiła dobre wrażenie na nim. Od razu zaczęli rozmawiać jak starzy, dobrzy przyjaciele. A Gabi zajęła się Adamem. Czyżby już rozmawiała z Grzesiem na ten temat?
- Anka, żyjesz?- machał mi przed nosem Igła.
- Zabieraj tę tłustą łapę!- syknęłam.
- Sama masz tłustą łapę- pokazał mi język.- Pytałem, z kim masz namiot.
- To chyba oczywiste- wtrącił mój narzeczony, przygarniając mnie jednym ruchem do siebie.
- A ja?- usłyszeliśmy załamany głos Dzika.
- A ty…- zaczęłam.
- Poszukaj sobie drzewa żołędziowego- dokończył Krzysiek.
Zaśmialiśmy się. Ustawiliśmy namioty. Iwona z Igłą mieli jeden. Ja i Zbyszek drugi. I były dwa małe. Adama i Grzesia. Dziewczyny stwierdziły, że będą spać razem pod jednym. Więc reszta nie miała nic do gadania. Położyłam się na kocu pod namiotem. Zibi dołączył.
- Chodź- szepnął, ciągnąc mnie na zewnątrz.- Wiesz jaka ciepła jest woda?
Zmrużyłam oczy. Szczerze w to wątpiłam.
- Jest ranek. Woda się jeszcze nie nagrzała. Poza tym nie wyspałam się.
- Wyciągnę cie siłą i wrzucę do wody!- ostrzegł.
- Najpierw będziesz mnie musiał wyciągnąć. Nie masz tyle siły.
Zadowolona zamknęłam oczy. Nagle poczułam jak kładzie się obok mnie. Jego oddech musnął moją szyję. Dobrze wiedziałam, co zamierza. Próbował wymusić na mnie czułości a potem wywlec na zewnątrz. Ale nic z tego. Tak łatwo, bez walki się nie poddam!
- Aniu, czy chciałabyś popływać?
- Nie.
Próbowałam być twarda. Położył rękę na moim brzuchu. Boże, żebym tylko nie otworzyła oczu… Odsunął koszulkę i musnął palcami brzegu mojego stanika. Nie wiem dlaczego moje ciało musi tak reagować, ale mimowolnie się uśmiechnęłam. Wiedziałam, ze to zobaczył i wyczuł, że się rozluźniam, chociaż od razu się opanowałam.
- Aniu…
- Brzmisz jak uwodziciel gwałciciel- stwierdziłam sarkastycznie.
- No chodź… obiecuję, że woda będzie ciepła.
- Dobrze, dobrze… - powiedziałam na wpół śpiąc.
Nagle, tak całkiem bez ostrzeżenia poczułam, że się podnoszę. Otworzyłam szeroko oczy. Staliśmy na trawie. Przystawiłam ręką oczy, żeby móc na niego spojrzeć.
- Co…?
Ale zanim zdążyłam zapytać, Zbyszek przewiesił mnie sobie przez ramię i szedł w stronę jeziora.
- Przestań! Przestań idioto!- waliłam go pięściami w plecy. Ale właściwie to ja najbardziej to odczułam. On pewnie nawet tego nie czuł.
Zobaczyłam śmiejących się z nas (ze mnie) przyjaciół. Gabrysia i Marta dosłownie tarzały się po ziemi. Wtedy właśnie Grzesiu i Adam podeszli do nich od tyłu, chwycili i przerzucili przez ramię. Igła z Iwoną biegli za nami śmiejąc się. Dziewczyny zaczęły piszczeć.
- Tylko głęboko z nimi!- zawołał Dziku.
Spojrzałam do tyłu. Zaraz będę mokra. Ostatnim ratunkiem wydawało mi się machanie nogami. Co i tak na niewiele się zdało, bo Zibi chwycił je w ułamku sekundy. Zero nadziei.
Zaraz potem zostałam brutalnie wrzucona do wody. Zimnej wody. W pierwszym momencie zimnej. Usłyszałam pisk swój i dziewczyn obok, które również doznały tej wspaniałej chwili. Wynurzyłam się jak rekin z miną nienawiści, drżąca z zimna i wściekłością w oczach.
- Niezłe wyjście- mrugnął Adam.
Zważywszy na to, że obciekałam wodą, miałam mokre ubranie i włosy, nie brakowało mi siły aby obrócić się w jego stronę i posłać zabijające spojrzenie.
- Nie patrz na mnie! To nie ja cię wrzuciłem- bronił się.
- Ale mnie już tak- wtrąciła również zła Gabi.
- No, trochę…- podrapał się po głowie.
- Trochę?!- wybuchła.
- Uwaga, uwaga! Musimy się ochronić przed atakiem wściekłych kobiet!- zakomunikował Igła.
- To gorsze niż atak grizli- dodał Zbyszek.
- Zwłaszcza, jeżeli jest w tym gronie ona- wskazał na mnie palcem Kubiak.
Przewróciłam oczami. Wściekła zanurzyłam się z powrotem pod wodę nabierając dużo powietrza. Nie wypływałam długo. W końcu usłyszałam przytłumione przerażone głosy Zbyszka i innych. Szukali mnie. A i dobrze wam! Zlitowałam się w końcu i wynurzyłam.
- Boże! Anka!- zawołał z ulgą Zbyszek i dopadł do mnie mocno przytulając do piersi.- Nigdy mi tego nie rób!
- Co to miało być?!- wkurzył się Krzysiek.
- Taka mała nauczka- uśmiechnęłam się.
- Uprzedziłaś mnie- zrobiła bezradną minkę Gabi.
- Taki już los- wzruszyłam ramionami.
Wszystkie się zaśmiałyśmy i przybiłyśmy piątkę. Iwona stała na brzegu i przypatrywała się temu z uśmiechem. W sumie ja też trzeba będzie zabawić. Gabi oddaliła się z Grzesiem na co patrzył Adam. Z widocznym niezadowoleniem. Podeszłam do niego i położyłam rękę na ramieniu.
- Adaś…
- Nie, spoko. To było do przewidzenia.
Niby był pogodzony z sytuacją, ale dobrze go znam i wiem, że jest rozczarowany.
- Homi… myślę… myślę, że ona nie wie co czuje. Albo tłumi to, co czuje do ciebie- w końcu to przyznałam.
Ożywił się i spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- Czyli uważasz, że ona mnie lubi?
- Osobiście tak. Jako jej przyjaciółka nie powinnam ci tego mówić.
- Czyli jest nadzieja- uśmiechnął się tajemniczo.
- Jako twoja siostra i jako psycholog powiem tak: jeżeli ją naprawdę kochasz, walcz o nią. Ale jeżeli chcesz po prostu ją zdobyć a potem rzucić, odpuść sobie.
Spojrzał na mnie z… szacunkiem?! Dobra, to mam załatwione. Żebym tylko nie żałowała tego, co mu powiedziałam. Gabrysia stwierdziła, że zerwie z Grzesiem. Ale nie mam pojęcia co jej się teraz uroiło w głowie.
- Ania chodź! Mam kanapki!- zawołała Iwona.
- Już idę- odkrzyknęłam biegnąc w jej kierunku.
Gabi
Szłam z Grzesiem trzymającym mnie za rękę. Znaleźliśmy się dość daleko od reszty grupy. Raczej nikt nie będzie podsłuchiwał. Bałam się. Boję się tego, co chciałam mu powiedzieć.
- Gdzie idziemy?- spytał zdezorientowany.
- Chciałam pogadać…
Stanęłam przed nim. Położył mi ręce na biodrach i patrzył głęboko w oczy. Jego czekoladowe są takie piękne… Tak bardzo kocham jego oczy.
- O czym?- spytał uśmiechając się.
Nerwowo założyłam kosmyk włosów za ucho, który chwilę później znów opadł mi na oko. Chciałam go poprawić, ale uprzedził mnie Grześ. Pogłaskał mnie potem po policzku. Boże, nie mogę mu tego zrobić… nie teraz! Po prostu nie miałabym serca.
- Kocham cię- powiedział.- Ale widzę, że coś się dzieje. Zmieniłaś się… Jeżeli, jeżeli cos robię nie tak… powiedz mi, okej?
Kiwnęłam głową. Ale nie powiedziałam, że go kocham. Nie mogłam. Kocham go. Ale nie tak, jak by on chciał. Nie tak, jak on na to zasługuje.
Wracając do przyjaciół zagadnęłam go o Martę.
- Co sądzisz o niej?
- Jest…
Widziałam, że chciał powiedzieć „piękna”. Zamiast tego dodał:
- … miła i wydaje się inteligentna.
Dźgnęłam go palcem w brzuch i zaczęłam uciekać. Natychmiast ruszył za mną. Gonił mnie, dopóki nie znalazłam się za namiotem moim i Marty. Zdyszana otarłam pot z czoła i odwróciłam…
- A!- wrzasnęłam.
Czyjaś ręka zatkała mi usta zanim zdążyłam wykrzyczeć przekleństwa i wołać o pomoc. O pół głowy wyższy ode mnie Adam uśmiechał się szelmowsko.
- Co ty robisz do cholery?!- syknęłam.
- Zaskakuję- poruszył brwiami.
- Powinieneś nosić przezwisko: „ten, który doprowadza kobiety do…”
- ...do mdlenia, zachwytu i przyspieszonego bicia serca?
- Chodziło mi raczej o zawał.
- Zachwyt skutkuje szybsze bicie serca- nachylił się i słuchał przez chwilę, po czym szeroko się uśmiechnął- a to z kolei do omdlenia lub zawału. Więc raczej chodzi nam o to samo.
Skurwysyn. Nie odsunął się ode mnie. Czułam jak jest blisko. Wręcz za blisko! Chciałam go odepchnąć. Więc czemu tego nie robię! Zdecydowanie moje ciało nie wykonuje poleceń mózgu.
- Twoja teoria nie sprawdza się u mnie.
- Wiem. Bo wolałbym żebyś nie dostała przeze mnie ataku serca. Nie chciałbym być winnym w sądzie.
Uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy. Dlaczego nie zmyję mu go szybkim prawym sierpowym?
- Ach, no tak. Widać, jak bardzo martwisz się o moje zdrowie.
- Ono jest najważniejsze- przyznał.
Ręka, którą dotychczas trzymał mój nadgarstek, przesunęła się na ramię i w dół na talię.
- Przestań- mój ostry głos nie zrobił na nim wrażenia.
Zrobił krok w moją stronę i jeszcze bardziej się nachylił. Dosłownie stykaliśmy się nosami.
- Wiem, że nie chcesz, żebym przestał. Więc dlaczego zaprzeczasz sama sobie?
- Twierdzisz, że się okłamuję?
Cóż, trochę w tym racji miał. Patrzył mi w oczy. Ja próbowałam tego nie robić, ale w tej sytuacji nie miałam wyjścia. Niebieskooki, z lekkim zarostem, przystojny, wysoki brunet, inteligentny, wysportowany… Stop! A gdzie wady?! Kuźwa, muszę to zatrzymać! Ale całkowicie zatonęłam w błękicie jego oczu. Pamiętam. Kochałam je, odkąd tylko zobaczyłam. Ania ma podobne, tylko że on (bez obrazy) piękniejsze. Zawsze zazdrościłam jej oczu. Moje są czarne. Jak węgiel. Z blond włosami nieźle się komponują, ale to i tak nie jest szczyt urody jaki chciałabym mieć. Mieć, ale dla kogo? Hm, po dłuższej dedukcji… stwierdzam że dla niego. Dla tego, który stoi przy mnie.
I zaraz mnie pocałuje!
Zebrałam dość siły w głosie by warknąć:
- Natychmiast przestań!
Zamarł. Widziałam w jego oczach ból. Ale posłusznie zrobił krok do tyłu. A potem kolejny, i dwa następne. Aż w końcu odwrócił się i odszedł.
Byłam zdyszana. Głęboko więc odetchnęłam. Musze się uspokoić. Zaraz Grzesiu mnie znajdzie. O ile sobie nie odpuścił… Przetarłam rękami twarz, poprawiłam włosy i wyszłam z ukrycia.
Adam.
Już wiedziałem. Ona coś do mnie czuje. Cholera wiedziałem! A więc się nie poddam. Będę o nią walczył. Nawet na pięści. Bo wbrew temu, co inni o tym sądzą, ja wiem, że jej nie zostawię. Chyba, chyba ją kocham. Tak, kocham. Dobrze, że wróciłem. Szkoda tylko, że tak późno. Czekała na mnie. Kurwa, tyle lat. Aż w końcu, gdy zdobyłem się na odwagę by wrócić do kraju, do niej, powiedzieć co czuję… ona ma chłopaka. Siatkarza. Nie mam nic do Grześka. Spoko koleś. Przystojny. Ale nie pozwolę jej sobie wyrwać z rąk! Tyle razy próbowałem w Mediolanie, Anglii, Nowym Jorku, Niemczech, Holandii… próbowałem ułożyć sobie życie z jakąś dziewczyną. Nawet z Martą. Ale nie wyszło. Z żadną, kurwa. Dlaczego? Bo zawsze po głowie chodziła mi jedna osoba. Gabrysia.
Zacisnąłem pięści odchodząc od niej. Miałem nadzieję, że się podda. Że da się pocałować. Tak bardzo, od dawna marze o jej ustach… Ma piękne, pełne usta. Śliczny uśmiech, lśniące blond do pasa włosy… I oczy. Zachwycające czarne oczy. Błyszczą, gdy próbuje sił by mi dogadać. Kocham te sprzeczki. Wtedy ona mruży oczka i wygląda jak kot. Moja kocica!
Jestem wdzięczny mojej siostrze, że przedstawiła mi Gabi. Od tamtej chwili moje życie nabrało sensu.
Teraz, żebym był szczęśliwy muszę mieć jedno. Ją.
Grzesiu.
Zobaczyłem ją w chwili, gdy wychodziła oglądając się dookoła zza namiotu.
- Tutaj jesteś!- uśmiechnąłem się.
Również się uśmiechnęła, ale nie było to szczere. Mogłem tylko domyślać się, co się stało.
- Idziemy do reszty? Nie chce mi się już uciekać…
Udawała rozluźnioną. Ale nie była. Poznałem ją niedawno, ale szybko ja rozszyfrowałem. Wiem jakie ma uśmiechy, miny, wzrok… Kiedyś patrzyła na mnie z niemalże miłością i czułością. Teraz? Teraz stara się by to tak wyglądało.
- Tak, jestem trochę głodny- przyznałem.
Nie chwyciłem jej za rękę. Wiem, że by jej to nie odpowiadało.
- Wszystko dobrze?- spytałem zanim usiedliśmy na kocu.
- Tak!
To było szczere. Błądziła wzrokiem i zatrzymała dłużej przy jednej osobie. Nikt raczej tego nie zauważył. Ale ja tak. Jestem dobrym obserwatorem.
- No, jesteście!- ucieszyła się Ania.- A już miałam wysłać Zbyszka żeby was poszukał.
- Tak rozkminialiśmy nad tym, w jaki sposób zginęliście. Topiąc się, zabijając nawzajem, czy raczej uciekliście- dodał Dziku.
- Boże! Misiek, skąd ty takie słowa bierzesz?! – zainteresował się z przerażeniem Igła.- „Rozkminialiśmy” ?
- Zajrzał do słownika- stwierdziła Gabrysia.
- Widziałem, jak go chowa za plecami- dodał żartobliwie Pit.
- A może po prostu jestem inteligentny i mam wyrzeźbione słownictwo? A nie tylko „kurwa”, „chuj” itd. Jak to ma w tendencji Igła i cała reszta.
- Inteligencja to twoje drugie imię- zachichotał Zibi.
Usiadłem z Gabrysią na naszym kocu obok Marty.
- Nie śmiej się- bąknął.- Mówię poważnie.
- Jaaasne.
Gabrysia znów popatrzyła po wszystkich. Spojrzała na Adama, a ten puścił do niej perskie oczko. Natychmiast odwróciła głowę w moja stronę. Na jej twarzy gościł szczery uśmiech i lekki rumieniec. Ale dobrze wiedziałem, że to nie jest skierowane do mnie. To była reakcja na brata Anki.
Ewidentnie, bezpośrednio i bez skrupułów podrywa mi dziewczynę.
Skoro tak, to ja na pewno się na to nie zgodzę. Nie mam nic do niego, ale nie może kraść czyjejś dziewczyny. Zależy mi na niej. Ale jeżeli ona powie, że woli jego… trudno. Dam jej odejść bez zbędnej gadki. Po prostu będzie musiała wybrać.
Anka.
Jestem świadoma tego, co się dzieje w trójkąciku: Gabi, Grzesiu, Adaś. I aż mi wstyd, ze to ja to wszystko zapoczątkowałam. Na razie przyjaciółka jeszcze się nie domyśliła. Najlepiej by było, gdyby nigdy się nie dowiedziała, co powiedziałam Adamowi. Ale to nie realne.
- Z czym wolisz? Serem czy szynką?- spytała Iwona.
- Ona je tylko z serem- oświadczył Zbyszek.
Kobieta spojrzała na mnie i zachichotała. Podała mi opakowanie kanapek. Wzięłam jedną. Wszyscy już jedli. Oprócz Jednego.
- A co ze mną?- spytał wkurzony Kubiak. – O mnie to się już zapomina!
- Ty? No przecież miałeś żołędzi sobie nazbierać- zreflektował się Krzyś.
- Nie gustuję. Raczej preferuję jedzenie ludzkie.
- Mięso ludzkie?!- zakrztusiłam się.
- Dziki lubią ludziznę- poruszył brwiami Kosa.
Marta tylko przyglądała się całej akcji i nic nie mówiła. Dobrze jednak widziałam, jak zerka na Grzesia i Gabi. Dobra, chyba się pomyliłam. To nie trójkącik. To już czworokącik!
- Skonstruowałem zdanie, które brzmiało, o przepraszam-zabrzmiało- inaczej niż miałem na myśli. Chodziło mi o tudzież kanapki.
- Co zrobiłeś z naszym Miśkiem!- zawołałam przerażona.
- Musieli nam podmienić Dziki gdy przyjeżdżaliśmy- Cichy od razu konkretnie.
Zaśmialiśmy się. Po „obiedzie” postanowiliśmy wykorzystać słońce i trochę się poopalać. Dzięki Bogu świeci słońce i jest gorąco! Weszłam do namiotu i ściągnęłam wyschniętą już bluzkę. Sięgnęłam do torby po strój kąpielowy. Zdjęłam stanik i starałam się zapiąć ten drugi. Nagle czyjeś ręce znalazły się na moich dłoniach. Zapach perfum Zbyszka i uśmiechnęłam się.
- Pomogę.
Skinęłam głową i pozwoliłam, żeby wykonał czynność za mnie. Potem odgarnął mi włosy z prawego ramienia i delikatnie położył na lewym. Nachylił się i pocałował mnie w kark. Dobra. Okej.
- Zbyszek…
Ale on nie przestawał. W końcu odwróciłam się przodem i z poważna mina powiedziałam:
- Mam zamiar się opalić. I nie przeszkodzisz mi w tym!
Skinął głową i wyszliśmy. W jednej chwili pożałowałam, że to powiedziałam.
Gabi.
Marta poszła już na koc. Weszłam do namiotu aby się przebrać. Ściągnęłam koszulkę i gdy już miałam zakładać strój kąpielowy, poczułam że ktoś za mną stoi. A raczej siedzi, bo namiot jest mały i zaledwie starcza na dwie kobiety.
- Pomóc?
- Adaś, jak chciałeś popatrzeć na gołe ciało to trzeba było iść do klubu go-go.
- Ostre słowa…- przyznał.- Ale wolę popatrzeć na ciebie.
Odwróciłam się do niego przodem.
- Uważaj, bo ci oczy z orbit wyjdą- cmoknęłam.
- Musiały już wyjść kilka lat temu, gdy pierwszy raz cię zobaczyłem.
- Czy to komplement? – zmrużyłam oczy. O co mu chodzi? Raz mnie obraża, a innym razem mówi, że jestem piękna.
- A chciałabyś? Chciałabyś słyszeć komplementy z moich ust, tuż nad twoim uchem?...
Tak.
- Nie.
Westchnął ciężko i zbliżył się do mnie. Zauważyłam, że namiot jest zamknięty. Kiedy on to zrobił?!
- Znowu zaprzeczasz, choć myślisz inaczej…
- A ty co, wróżka? Czytasz mi w myślach niby?
- Jesteś dla mnie otwarta księgą. Właśnie się zastanawiasz, po co tutaj przyszedłem.
- I tu się mylisz!
Cholera, ma racje. Co za kurwa rzep na dupie!
- Zaprzeczasz energicznie… czyli zgadłem.
Wściekła zmrużyłam oczy. Z jednej strony mnie wkurzał, a z drugiej na każde jego słowo, moje serce podskakiwało radośnie.Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że on tutaj jest, z nami...
- Chciałam się przebrać, a ty mi przeszkadzasz.
- Nie mam nic przeciwko żebyś zrobiła to teraz. Nie krępuj się.
Ręka mnie świerzbiła żeby mu walnąć. Zacisnęłam jednak pięści. Podniosłam wysoko głowę i patrzyłam mu w oczy. Sięgnęłam na plecy do zapięcia. Widziałam, jak mu oczy się świecą z zachwytu. A może z mojej głupoty?
- Gabiii! Gdzieś ty jest?!- Anka wołała mnie.- No chodź!
Stała tuż przy wejściu.
- Zaraz dołączę, idźcie!
Boże, chyba nie widać że siedzą tutaj dwie osoby a nie jedna? Całe szczęście namiot jest granatowy, a nie czerwony jak Pita i Grzesia… Grześ.
- Odwróć się bałwanie, bo się ślinisz- syknęłam, kiedy Ania odeszła.
- Szczerze? Wolałbym patrzeć na ciebie całą wieczność- błysnął uśmiechem.
Jej, niemożliwe. Zabrakło mi mowy. Otworzyłam tylko usta ale żaden dźwięk się nie wydobył. Wyraźnie zadowolony poruszył figlarnie brwiami. A ja zaczęłam się zastanawiać, co mnie tak zachwyciło? Jego wypowiedź, czy uśmiech?
Wciąż w szoku, odwróciłam się do niego tyłem i włożyłam znów koszulkę. Pod nią ściągnęłam i założyłam strój.
Adam.
Patrzyłem na nią chwilę po tym, jak stwierdziła, że się ślinię.
- Szczerze? Wolałbym patrzeć na ciebie całą wieczność.
I posłałem jej najpiękniejszy uśmiech na jaki mnie było stać. Wiedziałem, że to zadziała. Zawsze brakowało jej mowy przy tym uśmiechu. Chciałem wiedzieć, czy nadal tak reaguje na mnie. I się nie myliłem. Odwróciła się i założyła bluzkę. Myślałem, ze zacznie krzyczeć, czy coś. Ale ona po prostu ściągnęła stanik. Starała się zakryć to, co robi. Ale widziałem jej kształtne piersi i ładne plecy. Miałem takie kurwa pragnienie, żeby podejść i ja pocałować. A potem ściągać z niej ubranie. Jedno po drugim. Okej, dobra. Ogarnij się idioto! Bo wszystko spierdolisz!
- Idziemy?- zapytała triumfalnie.
- Wyjdź pierwsza.
Przeszła obok mnie. Przyrzekłbym, serio bym przyrzekł, że specjalnie poruszyła tyłkiem przed moimi oczami. Ale to mogło mi się tylko zdawać…
Anka.
Brakowało tylko dwóch osób. Właśnie leże sobie na ręczniku, a Zbyszek smaruje mi plecy filtrem.
- Tylko dobrze wetrzyj- zakomenderowałam.
- Tak jest, pani dyrygent!
Uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam w bok. Igła leżał z żoną i podziwiał jej ciało. Tak, podziwiał jej ciało. Ciekawe, czy Zbyszek kiedyś- za kilkanaście lat- też będzie mnie tak podziwiał jak Krzysiek Iwonę. Ta to ma figurę… Grzesiu smarował plecy Marty, która poprosiła go o to. A Michał… Misiek zasnął i chrapał.Nowakowski czytał jakąś książkę.
- Co czytasz?- zagadałam go.
- "Nie zabijaj" *
- Jak to przykazanie?- podniósł brew Igła.
Nowakowski westchnął ciężko.
- Tak. To kryminał.
- Nie wiedziałem, że nasz Cichy Pit czytuje takie lektury!- gwizdnął.
- No wiesz, ja przynajmniej coś czytam...
Ryknęliśmy śmiechem.
- Bardzo śmieszne! Ja przecież też czytam...
- A nie "czytuję"?- poprawił Zbyszek.
- A, zamknij się idioto!- palnął go w tył głowy.
- Idą- szepnął Zibi.
Podniosłam głowę. Gabrysia a za nią Homi wkroczyli na nasza małą „plaże”. Przyjaciółka nie była zbytnio zła, zaskoczona, zazdrosna czy coś, widząc swojego chłopaka, który jakby nie było dotykał ciała innej dziewczyny. Po prostu położyła się obok Marty.
- Niech ktoś mi posmaruje plecy- poprosiła.
Adam już miał się zabierać do roboty, ale Grzesiu go uprzedził. Adaś więc ułożył się obok Kubiaka. Szturchnął go, by się obudził.
- Co-co jest?
- Nie chrap.
- JA NIE CHRAPIĘ!- krzyknął.
- Owszem, chrapiesz- poparła Iwona.
- Jak smok- dodał Igła.
- Dobrze, ze ty Dzik. Przynajmniej ogniem nie zioniesz…- uśmiechnęłam się.
- Za to żołędziami- dodał Zibi.
Znów wpadliśmy w ryk śmiechu.
Kilka godzin później zagraliśmy w siatkówkę. Zrobiliśmy dwie drużyny. Ja, Zbyszek, Nowakowski, Adam, Igła, Gabi, Grzesiu i Dziku. Nie graliśmy na punkty. Na początku. Bo później graliśmy całe sety. Mecz był równy i nie było tie-break’u. Zmęczeni, padliśmy na ręczniki.
- W pobliżu jest sklep. Ktoś pójdzie?
- Ja- podniosłam rękę.- Poświęcę się.
Wzięłam od każdego zamówienie. Trochę tego było, więc zapisałam sobie na telefonie. Poszedł ze mną Zbyszek. Weszłam do sklepu, zabrałam koszyk i po kolei leciałam z zakupami. Zapłaciłam i raz z moim siatkarzem zaniosłam produkty do naszego małego legowiska. Dałam Krzyśkowi chrupki, Tymbarka wiśniowego, wodę gazowaną i cukierki. Adamowi coca colę i dwa 3bity. Gabi, Grzesiowi i Majce 2 Grappy, 3 kinder bueno. A sobie kupiłam słonecznik, wodę gazowana i colę.
Siedzieliśmy długo na dworze. Ale w końcu zaczęły komary gryźć, więc udaliśmy się do namiotów spać. Ubrałam koszulkę i położyłam się obok Zbyszka.
-------------------------------------------------------
Witajcie ;)
Wiem, że ostatnio bardzo rzadko pojawiają się rozdziały... Postaram się dodać kolejny w niedzielę, bo jutro najprawdopodobniej mnie nie będzie w domu...
Sorry za wszystkie błędy, na pewno się pojawiły.
Kolejny wyczerpujący tydzień w szkole mija... ;)
Dobranoc x