poniedziałek, 1 września 2014

XCV



- Ha ha! Wiedziałem!- zawołał wesoło Homi.
- Jak to?- nie dowierzał Marek.
- Tato, zaręczyłam się ze Zbyszkiem.
Zobaczyłam różne kolory na jego twarzy. Najpierw zbladł jak ściana, zaciskając zęby. Następnie zrobił się różowy, czerwony, purpurowy i granatowy. Dokładnie w takiej kolejności. Przestraszyłam się, że coś mu się stało. Ale po chwili nabrał powietrza i głośno je wypuścił.
- Cóż…
Weronika siedziała uśmiechnięta. Wiedziałam, że czeka aż tata coś powie. Ona aż się paliła z gratulacjami.
- Cóż…- powtórzył. Wstał i podszedł.
Przez chwilę bałam się, że uderzy mojego „narzeczonego”.
- Dobrze- powiedział tylko i się uśmiechnął.
Nie był to szczery uśmiech, ale wiedziałam że musi się oswoić najpierw z tą wiadomością. Weronika szybko się zerwała i mnie przytuliła.
- Gratulacje! Cieszę się! Ojej… Prawda Marku, że to wspaniała wiadomość?!
Odwróciłyśmy się w jego stronę. Gniew mu przeszedł. Trochę ochłonął.
- Tak… to dobra wiadomość. Ale dlaczego od razu ślub? Nie mogliście poczekać z tym jeszcze chociaż rok?...
- Tato- wtrącił Adam- zaręczonym można chodzić jak długo się chce! Ślub można wziąć później.
Nie śmiałam zaprzeczyć. Bo te słowa wyraźnie go uspokoiły.
- No tak- mruknął i pogratulował siatkarzowi.
Do mnie podszedł brat, gdy tylko odsunęła się Weronika.
- No, siostrzyczko! Ciągle mnie zaskakujesz!
- To moja specjalność, Homi- mruknęłam.
Przytulił mnie i dał całusa w czoło.
- Coś przeczuwałem…- szepnął.- Widać mój instynkt się nie myli!
Odsunął się i podszedł do Zbyszka. Przy mnie pojawił się ojciec.
- An. Wiesz, że nie pochwalam tego- powiedział, patrząc mi zmęczonym wzrokiem w oczy.
- Tato, nie mogę wiecznie być małą dziewczynką! Jestem dorosła, podejmuję decyzję. A ta jest najtrafniejsza ze wszystkich- mój promienny uśmiech mu się udzielił.
- Wiem, wiem.. ale ciągle się nie mogę przyzwyczaić.
Patrzył na mnie wzrokiem pełnym nadziei i… skupienia. Widział we mnie kobietę, która ma swoje życie.
- Twoja mama by się ucieszyła- miał łzy w oczach.
- Wiem.
Przytuliliśmy się. Gdy oderwałam się od niego, ktoś chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę huśtawki.
- Pokaż mi pierścionek!- rozkazała Weronika.

Całe popołudnie spędziłam u nich w domu. Weronice bardzo podobał się mój pierścionek. Kazała opowiedzieć, jak doszło do zaręczyn. W pierwszej chwili chciałam powiedzieć, że później opowiem. No bo jak by to wyszło, jakbym powiedziała w jakich okolicznościach Zbyszek poprosił mnie o rękę?
„- No, kochaliśmy się, gdy jemu przyszło do głowy, żeby mnie zapytać…”
Boże, spaliłabym się ze wstydu. Ale szybko powiedziałam:
- Pokłóciliśmy się ostatnio… przyszłam do niego do mieszkania. Pogodziliśmy się i wtedy mnie poprosił. A pierścionek wręczył mi dziś rano. Kazał mi samej wybrać.
- Jakie to romantyczne!- zgodziła się Wera.
Uśmiechnęłam się tylko. Nie obyło się bez kąśliwych uwag braciszka.
- A w jaki sposób się godziliście…?
Zmroziłam go wzrokiem. Zawsze mi to robił! Zawsze.
- Na pewno nie w taki sposób, o jakim myślisz i jaki ty na pewno byś zastosował- odcięłam mu się.
Dobrze wiedział, że kłamię. Uśmiechnął się triumfalnie. Siedziałam teraz na ławce obok huśtawki. Zibi siedział przy mnie, obejmował ramieniem i przytulał. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go i sprawdziłam numer. Zmarszczyłam brwi.
- Kto to?- zapytał siatkarz.
- No właśnie nie wiem…
Wstałam i odebrałam.
- Słucham?
- Dzień dobry. Z tej strony Adrian Beczkiwski Przegląd Sportowy.*
- O co chodzi?
Serce biło mi jak oszalałe. Nie, to niemożliwe… To niemożliwe, żeby się dowiedzieli. Tak szybko!
- Czy moglibyśmy porozmawiać, spotkać się.
- Przykro mi, ale nie mam czasu. Żegnam.
Wyłączyłam telefon. Wpatrywałam się w komórkę z szeroko rozwartymi oczami.
- Co się stało?- spytał zmartwiony Zibi.
- Dziennikarze już wiedzą- szepnęłam.
Szeptałam nie dlatego, ze to była jakaś tajemnica, ale dlatego, że nie mogłam tego powiedzieć głośniej.
- Już?- zaskoczyłam go.
- Na to wygląda…
- Trzeba się przygotować na tysiące tego rodzaju telefonów. I wiadomości mailowych.
Aż jęknęłam.
- Coś się stało?- zapytała Weronika.
- Nie, nie… tylko przypomniało mi się, że mamy coś zrobić. Ważnego.
- Znów się będziecie „godzić”?- udawał poważnego Adam.
Znów posłałam mu pełne gniewu spojrzenie. On tylko chytrze się uśmiechnął. Dobrze, że ojciec do końca nie rozumie o co może nam chodzić.
- Nie. Będziemy robić imprezę.
- Dla kogo?
- Dla moich przyjaciół siatkarzy… gdybyś nie był taki cham, to może bym cie zaprosiła…
Natychmiast wstał. Podszedł i spojrzał tymi niebieskimi ślepiami w moje błękitne. Patrzył na mnie błagalnie. No i co ja miałam zrobić?! Zawsze wiedział, jak mnie przekonać. A ja nigdy nie potrafiłam mu odmówić. Chciałabym umieć też tą sztuczkę. Ale jak go kiedyś poprosiłam, żeby mnie nauczył to powiedział, że to jego skromna tajemnica.
- No nie wiem… wiesz, tam będzie Ignaczak, Nowakowski, Kosko…
Na to ostatnie nazwisko trochę stracił koncentrację, ale szybko wrócił do siebie.
- No i pewnie inni…
- Zaprosiłem już kilkoro z innych klubów. – Wtrącił Zbyszek.- Podobno przyjedzie Kurek, Wlazły, Ziomek i Winiar. Najprawdopodobniej Dziku też.
Nawet nie wiedziałam, kiedy to zrobił.
- Cóż… nie wiem, czy znajdzie się w twoim apartamencie jeszcze jedno miejsce dla Adasia. Co, Zibi?- droczyłam się ze starszym bratem.
Już podjęłam decyzję, ale chciałam żeby miał za te swoje kąśliwe uwagi.
- Hm… może coś się znajdzie… w łazience, albo w schowku na mopa.
Wybuchłam śmiechem. Moi „rodzice” też. Adam udawał obrażonego.
- Dobra. Wyśle ci smsa kiedy, gdzie i o której.
- Rili?!
- Rili, rili.
Aż podskoczył! Wziął mnie w ramiona i zaczął tańczyć. Nie mógł się doczekać spotkania z gwiazdami siatkówki.
- Jednak są jakieś korzyści z tego twojego psychologowania!
- A wątpiłeś?!
I poszliśmy. Wsiadłam na motor z lekkim sercem. Cieszyłam się z przyjazdu Adama. I z tego, jak zareagował tata na moje zaręczyny. Nie poszedł po łopatę, strzelbę i naboje. Przyjął to z godnością. Jak facet. Wtuliłam się w plecy Zbyszka i patrzyłam na mijane samochody.


*** 


O równej szóstej byłam w swoim mieszkaniu. Gabrysia dziś nie poszła do restauracji. Była tylko w Resovii. Właśnie zaczęłam robić ciasto na babeczki. Trzeba będzie czymś poczęstować gości, no nie? Gabi przyszła i mi pomogła.
- Jakich gości?
- Robimy z Zibim imprezę.
- Ledwo się zeszliście i już świętujecie!
No… jak jej to powiedzieć? Ale nawet nie musiałam. Gdy wyciągnęłam rękę po mąkę, jej wzrok padł na moją dłoń.
Zmarszczyła brwi. Potem otworzyła usta zszokowana.
- Co to za pierścionek?!
Uff. Myślałam, że nigdy nie zapyta.
- Cóż… dostałam go od Zbyszka.- Obróciłam się w jej stronę i spojrzałam w oczy.- Zaręczyliśmy się.
Jajko, które trzymała w ręce wypadło jej i rozbiło się na podłodze. Ani ja, ani ona nie ruszyłyśmy się, żeby go pozbierać.
- Co?!- wykrztusiła.
- Uznałam, że powinnaś wiedzieć wcześniej. Ja i Zbyszek pobieramy się.
Nagle z jej twarzy zszedł szok. Uśmiechnęła się radośnie. Podskoczyła z piskiem i podbiegła do mnie, omijając skorupki na podłodze.
- Aaa! Gratuluję!- uścisnęła mnie.- Wiedziałam, ze prędzej czy później się to stanie! Pokaż ten pierścionek!- chwyciła moją dłoń i przystawiła do twarzy. Westchnęła z rozmarzeniem.- Jest piękny! Bartman ma gust… no, no.
- Tak właściwie… to ja go wybrałam.
- Jak to?- zaskoczyłam ją.
Zmieszana podrapałam się po głowie.
- No wczoraj byłam u niego… i zaskoczył mnie, gdy to zaproponował. Ale się nie wahałam. Zgodziłam od razu!
I opowiedziałam jej noc. Znaczy bez szczegółów!… Ale ona stwierdziła, że to jest „cholernie romantyczne”.
- Dziś rano byliśmy w Salonie Jubilerskim. Wybrałam ten pierścionek.
- Powiedziałaś już ojcu?
- Tak- przygryzłam wargę.- Zaraz potem pojechaliśmy do niego.
- No? I jak zareagował?
Wciąż wpatrywała się w cudo na mojej ręce.
- Lepiej niż myślałam.
- Twój ojciec jest twardszy niż myślisz. A poza tym, kto by nie chciał za zięcia siatkarza!?
Zaśmiałyśmy się. Ale potem przypomniałam sobie o Adamie. Powinnam jej powiedzieć. Nie mogę tego skrywać przed nią, bo dziś wieczorem i tak się spotkają.
- Słuchaj… jest jeszcze jedna sprawa…- zaczęłam.
- Tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży! Będę ciocią?- zainteresowała się.
- Nie!- zareagowałam natychmiast. O to samo zapytał Marek.
- Ślub będzie za tydzień a ty nie masz sukienki?!
- Nieee! Dasz mi dojść do słowa?
Zamilkła wpatrując się we mnie z ciekawością. Pewnie badała, czy nie kłamię z tą ciążą. Jak ja mam jej to powiedzieć? Przecież ona… nadal nie wiem, czy ona coś czuje do mojego brata.
- Gabi… jak byłam u rodziców… Wiesz, mieli gościa- rozpoczęłam delikatnie. Nic nie podejrzewała.- I… okazało się, że przyjechał Adam.
Zbladła. Zesztywniała cała. Potem się rozpromieniła i uśmiechnęła. A po chwili znów była smutna.
- Po co?
- Chciał nas odwiedzić…- nie poinformowałam jej o tym, że przyjechał dla niej.
- Na ile?
Widziałam, że to ją zabolało. Bała się zadać każde nowe pytanie. Bała się cokolwiek mówić.
- Stwierdził, że jeszcze nie wie. Może na rok.
Podniosła zaskoczona głowę. Zareagowała jak ja. On nigdy nie zostawał na tak długo. Najdłużej dwa tygodnie.
- Dobrze, że mi powiedziałaś- stwierdziła z uśmiechem.
- Gabrysiu…
- Rozumiem, wiem. Heh, mam teraz Grzesia.
- Wiem. Ale ja chciałam zapytać, czy kochasz Homi.
- Nie- stwierdziła z uporem.
Więc dlaczego czułam, że jest inaczej? Zauważyła mój powątpiewający wzrok.
- Serio, nic do niego nie czuję!- powtarzała z uporem. – Przecież on nawet się mną nie interesuje! Na pewno ma kogoś.
Nie odezwałam się. Nie mogłam jej powiedzieć tego, z czego zwierzył mi się brat. Dałabym jej nadzieję, na coś więcej. Boję się, że zrani Grzesia. Boję się, że zraniony będzie także mój brat! I boję się, że Adaś skrzywdzi Gabi.I co ja mam zrobić?
- Chodź, zrobimy te babeczki- uśmiechnęłam się.
Jej wyszedł blado. Cóż, wiem jak się czuje. Może niepotrzebnie ją martwiłam teraz?
Wytarła jajko z podłogi i wzięła kolejne z lodówki. Ciasto na babeczki zrobiłyśmy szybko. Na koniec dodałam czekoladę i kakao. Wlałam do dziesięciu foremek. Akurat starczyło. Gabrysia robiła kolejną porcję. I w szybkim tempie upiekłyśmy ich aż czterdzieści. Ale co to dla tych wielkoludów? Zibi przysłał mi smsa o której mam być u niego.
- Mamy wyrobić się do dwudziestej- poinformowałam przyjaciółkę.
Spojrzała na zegarek.
- Jakieś dwie godziny nam zostały- stwierdziła.
Wysłałam wiadomość Adamowi, że ma się stawić przed moim blokiem o wpół do ósmej. Poprosiłam Gabi, żeby wzięła swój samochód. To nim pojedziemy. Poinformowałam ją również o zjawieniu się na imprezie mojego brata.
- To może ja nie pójdę.
- Nie! Masz być. Będzie Grzesiu.
Uśmiechnęła się na te słowa, ale widziałam w jej oczach strach.


*** 


O dziewiętnastej zaczęłyśmy się szykować. Ona założyła zieloną sukienkę, a ja czarne legginsy i przydługawą bluzkę z jakąś piosenkarką. Nawet jej nie znam. Zrobiłyśmy makijaż. Poprosiła mnie, żebym dała jej przymierzyć mój pierścionek zaręczynowy.
- Bardzo mi się podoba- przyznała. – Zielony… jak oczy Bartmana.
- Cóż za spostrzegawczość!- zdziwiłam się.
Wzruszyła tylko ramionami. Była głową w chmurach. Wciąż pewnie myślała o Adamie i Kosie. I co ja mam teraz zrobić? Tak bardzo chciałam kiedyś, żeby byli razem! Pasowali do siebie. Teraz się wszystko zmieniło. Wiem i widzę, że Grzesiu kocha Gabrysię. I to jest kolejna komplikacja. Może powinnam Homiemu wybić z głowy moją przyjaciółkę?
Pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Stał w nich Adam.
- O, jesteś już! Wchodź, zaraz wyjeżdżamy- uśmiechnęłam się.
- A gdzie jedziemy?
- Do Zbyszka.
Kiwnął głową. Ubrał ładną, niebieską koszulę w kratę i ciemne dżinsy. Wyglądał przystojnie, jak na niego. Zaprowadziłam go do salonu. Usiadł na kanapie i założył nogę na kolano. W nonszalanckiej pozie czekał na nas.
- Tylko szybko, dziewczyno.
Ups. On nie wie, że Gabi tutaj jest. I że idzie z nami. Ba! On nie wie, że ona nas zawozi!
- Spokojna głowa- mruknęłam.
I zniknęłam za drzwiami sypialni. Tam cała w nerwach chodziła po pokoju przyjaciółka.
- Uspokój się. Idź do niego.
- Nie.
- Idź. I tak będziesz musiała z nim pogadać…
Spojrzała mi w oczy. Westchnęła i poszła. Postanowiłam dać im trochę prywatności. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku. Wpatrywałam się w moją dłoń. Czy dobrze robię?
- Tak… kocham go i chcę tego- stwierdziłam cichutko.
Ale nagle usłyszałam głośną rozmowę. Może powinnam zaczekać na dworze? Uchyliłam drzwi. Okazało się, że Gabrysia i Adam stoją naprzeciwko siebie i dyskutują o czymś. Bardzo ożywieni. Nie kłócili się. Obydwoje promienieli. Uśmiechali się, patrzyli sobie w oczy… Powinnam to przerwać. Dla ich dobra.
Więc dlaczego tego nie robię?
Bo widzę ich szczęśliwych. A co z Grześkiem?! Będzie go bolało, jak się zorientuje w sytuacji. Chyba, że Adam nie będzie utrudniał i wyjedzie. A tego nie chcę. Spojrzałam na zegarek. Musimy się zbierać, bo się spóźnimy. Wyszłam z ukrycia.
- … wiesz, że mam dla ciebie prezent?
- Naprawdę?! Ale nie musiałeś!
- A dla mnie nie masz?- zasmuciłam się.
- Tobie tez coś się znajdzie- mrugnął.
- O, jaki wspaniałomyślny!
Zachichotaliśmy. Wręczyłam Adasiowi pudełka z babeczkami. I zeszliśmy na parking. Gabi usiadła za kierownicą. Ja miałam iść do przodu, ale okazało się że nie mogę.
- Lepiej ja będę z tyłu z tymi ciastkami- westchnęłam, gdy mój brat chciał zjeść jedno.- Przy tobie nie są bezpieczne.
- To właśnie przy mnie są najbezpieczniejsze!- zaprotestował.
Posłałam mu pełne aprobaty spojrzenie. Oddał mi pudełka. Wsiedliśmy. Nie minęło dwadzieścia minut, jak staliśmy już przed drzwiami apartamentu. Zastukałam głośno trzy razy. Otworzył drzwi z wielkim banenem na twarzy.
- Hej! No, jesteście… Kubiak już przyjechał. Niedługo powinna się zjawić reszta.
Zaprosił nas do środka. Gabrysia wzięła ode mnie babeczki i poszła z nimi do kuchni. A za nią Adam. Patrzyłam za nimi z troską.
- Coś się stało?- spytał całując mnie w policzek.
- Nie… ale czuję, że czeka mnie poważna rozmowa. Z kilkoma osobami…
- Anka!
Na ten głos się uśmiechnęłam. Dziku stał za plecami Zbyszka.
- Gratuluję, mała! Wreszcie się pogodziliście- podszedł i mnie przytulił.
- Cześć, Misiek.
- Tęskniłaś za mną?- zapytał, odsuwając się.
- Jak cholera- przyznałam. – Przykro mi z powodu tego, co się stało…
Machnął ręką, jakby to było nic wielkiego.
- Co przynieśliście?- zaciekawił się mój chłopak… w sumie to już „oficjalny narzeczony”. Ale jakoś nie mogę się przyzwyczaić.
- Upiekłam z Gabi babeczki… Ej!- zawołałam za Kubiakiem, który już pędził w stronę kuchni. – Nawet nie próbuj ich dotknąć!
Ale już go nie było. Westchnęłam ciężko. Zbyszek przytulił mnie mocno do siebie. Przeczesałam mu palcami włosy i patrzyłam w oczy. Wiedziałam, o czym myśli. A przynajmniej tak mi się zdawało. O wczorajszej nocy…
- Zostaniesz też dziś u mnie?- szepnął mi do ucha.
- No nie wiem… Zobaczymy. Kto jeszcze przyjedzie?
- Tak jak mówiłem. Igła będzie z żoną, Mariusz, Winiar, Ziomek, Piter, Kosa… No, ale ci już chyba bez towarzyszek.
Kiwnęłam głową. Uśmiechaliśmy się do siebie. W końcu nachylił się nade mną i lekko pocałował w usta. Przerwało nam chrząknięcie.
- Eghm, może przeszkadzamy?- zachichotał Kubiak.
Ale my nie przejmowaliśmy się ich obecnością. Nie istnieli w tym momencie. Tak długo żyłam bez Zbyszka, że teraz pragnę non stop jego przy mnie. I chyba wzajemnie. Tamta noc nam nie wystarczyła by się sobą nacieszyć. Chciałabym teraz być z nim sam na sam…
Oderwaliśmy się dopiero, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zibi dał mi ostatniego całusa i poszedł otworzyć. Był to Igła z Iwoną, Piotrek i Grzesiek. Przywitałam się z nimi radośnie. Każdy przyniósł jakiś alkohol. Zbyszek przyjął wszystko i zaniósł do kuchni. Rozmawiając z Iwonką, przyglądałam się scenie dalej.
Gabrysia padła w objęcia Grzesia. Adam oparty o ścianę, patrzył obojętnym wzrokiem.
- A co z dziećmi?- spytałam moją towarzyszkę.
- Są u dziadków- wyjaśniła.- Co prawda Sebastian bardzo chciał się z tobą spotkać… ale zrozumiał wszystko.
Pięć minut później przyszli kolejni goście.
- Mariusz!- uśmiechnęłam się.- Dawno się nie widzieliśmy.
- Tęskniłaś za mną- stwierdził z uśmiechem. – A gdzie twój chłopak?
Wskazałam ręką salon. Zibi rozmawiał z Igłą i Adamem. Musiał już ich sobie przedstawić. Z tego co zauważyłam, polubili się. Dostałam kwiaty od Wlazłego.
- A cóż to za impreza się szykuje?- spytał kolejny gość.
Widząc Ziomka i Winiarskiego, nie mogłam się nie uśmiechnąć. Padłam im w ramiona i mocno przytuliłam.
- Hej! A mnie tak nie przywitała- zmarszczył brwi Krzysiek.
- Ciebie widzę na co dzień- mruknęłam.- Cieszę się, że przyszliście.
Byli już wszyscy. Zbyszek podszedł do mnie. Staliśmy w salonie.
- Więc to nie jest zwykłe spotkanie?- zainteresował się Kosok.
- Nie. Musimy wam coś powiedzieć- zaczęłam.
- Jesteś w ciąży!
To był głos Winiarskiego. Jezu, czy oni wszyscy muszą myśleć o tym samym?!
- Nie- odpowiedział Zbyszek spokojnie.- Ja i Ania zaręczyliśmy się.




------------------------------------------------------------

Siemka!

No to rozpoczynamy Mistrzostwa Świata! #GoPoland 

Nowy rok szkolny. Nowa szkoła. Nowe otoczenie. Wczesne wstawanie, żeby zdążyć na autobus.
Głowa mnie boli. Jutro mam dwa angielskie i fizykę... Boję się XD
Mam nadzieję, że wszystko będzie okej.

Dziękuję za ponad 35tys. wyświetleń!

Powodzenia jutro, buziaki ;**

2 komentarze:

  1. awww, jak słodko. :3 w końcu są razem i wszyscy się dowiedzą. ^^ już widzę reakcje Igły. :D haha, a Winiar i reszta z tą ciążą.. zboczuchy tylko o jednym myślą. ;3 czekam na next'a, pozdrooo:*

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku jejku tak późno czytałam ale jak zwykle świetny rozdział! jak już Ci pisałam na tt, masz talent dziewczyno :D czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń