Teraz już się rozeszli do siebie. Kubiak oglądał mecz w TV. Igła siedział w łazience. Już pół godziny.
- Igła! Wyłaź z tej łazienki!- wrzasnąłem.- Siedzisz tam pół godziny, a ja muszę do kibla!
Po chwili usłyszałem jak przekręca klucz. Wyszedł.
- No, już nerwusie!- powiedział zły.- Poczekać nie możesz?
- Mogę. Mogę czekać pięć minut, dziesięć, ale nie pół godziny!- wrzasnąłem na niego i zamknąłem się w łazience.
Przemyłem twarz i spojrzałem w lustro. Nie było źle. Nadal jakiś ten swój urok mam. Tylko dlaczego on nie działa na tych, co powinien?
Zmęczona rozmową z siatkarzami, zasnęłam od razu.
Następnego dnia musiałam się wcześniej zwolnić z Resovii. Powiedziałam o co chodzi. Nie miałam dużo do roboty, więc mnie puścili.
Razem z Gabrysią i Bartkiem, szliśmy do bloku, w którym znajdowało się nasze mieszkanie. Znaczy, jeszcze nie nasze…
Weszliśmy na siódme piętro. Jedynym minusem w tym bloku, jest to, że nie ma windy. Podszedł do drzwi z numerem 26. Otworzył je i nas wpuścił. Weszłam nieśmiało. Za mną była Gabi. Mężczyzna oświecił światło. Moim oczom ukazał się może na dwa metry szeroki korytarzyk. Prowadził prosto do kuchni. W prawo było przejście bez drzwi do salonu. Nie był duży, ale nie był też bardzo mały. Po lewej stronie była łazienka
( ubikacja ). Obok były drzwi ( w dobrym stanie ). Tam był pokój na dwie osoby połączony z większa łazienką. Był prysznic.
- Fajne mieszkanie!- zawołała Gabi.
- Nie sprzedałbym wam gówna…
- To, co Gabi? Bierzemy?
- Bierzemy!
I w taki sposób kupiłyśmy mieszkanie. Były już nawet ładne meble, prysznic, zlew, kuchenka i kanapa… Było idealne. Mogłyśmy się wprowadzić kiedy tylko chciałyśmy. Na trening poszłyśmy z wielkimi uśmiechami. Postanowiłyśmy się wprowadzić po turnieju. Mieszkanie już kupiłyśmy. Trzeba było jeszcze tylko kilka podstawowych przyrządów. Ale to z czasem. Kiedy już będę pracować.
- Dziewczyny, robicie oczywiście parapetówę, nie?- spytała Majka.
Ta już się do nas przekonała. Fajnie było o tym wiedzieć.
- Najpierw to musimy się tam wprowadzić i urządzić!- opanowałam.
- Jak tylko będzie wszystko na swoim miejscu, gadać! Wpadamy od razu!- mówiła Karolina.
Było po treningu. Nie zbyt ciężko. Chociaż dziś trener kazał nam więcej biegać. Mi to odpowiadało, ale Gabi… Cóż, protestowała całą sobą. W drodze do domu powiedziałam jej o telefonie siatkarzy.
- Grzesiek pytał o ciebie…- zaczęłam.
- I co powiedziałaś?- zapyta mnie uśmiechając się w ziemię.
- No, oczywiście byłaś u siebie. Powiedziałam całkiem chyba fajne rzeczy…
- No, mów!- szturchnęła mnie.
Westchnęłam.
- Po prostu, że wszystko jest w porządku.
Uśmiechnęła się. Chciała wiedzieć, co powiedział. Ale sama już nie wiedziałam. Chyba nic, bo mu nie dali dojść do głosu. Biedny Grzesiu…
Wieczorem znów zakuwałam. Ale takie życie ucznia…
W środę pokazałam swojemu tacie mieszkanie. Powiedział, że będzie nam tu dobrze. Wieczorem zapytał mnie o Michała. Powiedziałam co i jak. Więcej nie pytał. Poszedł z Weroniką do kina i przyszli w nocy. Ja właśnie kończyłam naukę.
W czwartek jednak poszłam do Resovii ale tylko na kilka godzin, bo w piątek rano idę do szkoły zdać. Ale czy zdam? Oby… Później po południu odwiedziłam Iwonę.
- Cześć Ania!- zawołał mały Ignaczak.
- Sebastian, ale ja cię dawno nie widziałam…- stwierdziłam.- Dziś nadrabiam zaległości! Cześć Iwona.
Podeszła do nas. Pięknie ,jak zawsze wyglądała. Usiadłyśmy w salonie i piłyśmy kawę. Sebastian siedział obok mnie i rysował coś na papierze. Dominisia po mojej drugiej stronie na kanapie i bawiła się moją bransoletką.
- Co nowego u ciebie?- spytała kobieta.
- Kupiłam z Gabi mieszkanie w bloku, wspólnie.
- Super! Będziecie miały własne mieszkanie. Kiedy się wprowadzacie?
- Po turnieju. Teraz mamy dużo na głowie. Jutro egzamin.
Dominika oddała mi bransoletkę i zaraz wzięła następną.
- Jaki egzamin?- spytała i napiła się kawy.
- Z wiedzy o psychologii. A raczej ja jestem takim psycho- fizo. – Zaśmiałam się.
- Że co?- zawtórowała mi.
Napiłam się kawy i podałam Sebastianowi niebieską kredkę, która mu upadła i leżała pod moimi nogami.
- No niby psychologia, ale połączone z biologią. Jak zdam, będę psychologiem, ale tez mogę mieć pracę fizjoterapeuty.
- Acha, już rozumiem. O której piszesz?
- Piszę o jedenastej. A słowny mam dopiero o piętnastej. Już jestem zdenerwowana. Dziś musiałam coś zrobić, bo bym myślała o jutrze…
Napiłam się znów kawy, żeby opanować nerwy.
- Będzie dobrze. A mniej więcej jak kończysz ten pisemny i drugi?- spytała mnie.
- Godzinę. Tak jakoś. Nie wiem co będę robić tyle godzin między egzaminami… Uczyć pewnie!
Uśmiechnęłam się. Sebastian właśnie skończył swój rysunek.
- Ania, zobacz!- wręczył mi rysunek.
Na kartce był Krzysiu i piłka z kawałkiem siatki. Wyglądało to jakby malował tatę rzucającego się by obronić piłkę, która przelatuje przez siatkę.
- Ślicznie, Sebastian!- powiedziałam zachwycona.- Malujesz jak Leonardo da Vinci!
- Kto?- spytał uroczo marszcząc nos i czoło.
- To był taki malarz. Namalował miedzy innymi „Damę z łasiczką”.
- Czyli... jestem sławnym malarzem!
Zaśmialiśmy się z jego zaskoczenia.
Posiedziałam jeszcze pół godziny i poszłam na trening. Wyszłam pół godziny wcześniej, prosząc o to trenera. Wróciłam, wzięłam prysznic i znów się uczyłam. I w taki sposób minął mi cały tydzień! W wolnych chwilach rozmawiałam z siatkarzami i myślałam o Michale... A nie powinnam.
W nocy nie mogłam spać. Poszłam do łazienki i zaczęłam szukać proszku na sen. Dobrze pamiętam tamten dzień… Od tamtej chwili wszystko się zmieniło. Nawet tata gdzie indziej schował tabletki! Znalazłam je w kuchennej szafce. Wzięłam jedną słabą i popiłam woda z kranu. Położyłam się i po kilku minutach zasnęłam. Obudził mnie tata o ósmej trzydzieści. A dokładniej ósmej trzydzieści dwa. Założyłam przyszykowane wczoraj białą bluzkę z krótkim rękawkiem i czarną spódniczkę. Do tego czarne buty na wysokim obcasie.
- Pięknie!- skomentowała Weronika.
- Dziękuję. Jezu, ale się stresuję!
- Niepotrzebnie. Będzie dobrze. Wykonaj jakieś swoje psychologiczne sztuczki na stres.
Mrugnęła do mnie.
- Nie masz tabletki na nerwy?- zapytałam błagalnie.
- Mam. Ale ci nie dam. Od niej będziesz otumaniona i może ci źle pójść.
Miała rację. Do torebki włożyłam kilka książek, długopisy i poszłam po Gabi. Razem udałyśmy się do naszej uczelni. Weszłam przez znajoma bramę, potem drzwi. W środku było dosyć osób. Ale było cicho, każdy się uczył. Za pół godziny zacznie się egzamin pisemny. Usiadłam na ławce, wyciągnęłam książki i znów powtarzałam. Gdy zegar na korytarzu pokazał godzinę jedenastą, drzwi do Sali się otworzyły. Wywołano osoby, mnie prawie na końcu. Wzięłam głęboki oddech i przeszłam przez próg idąc na spotkanie z przyszłością.
Byliśmy już po śniadaniu. Siedziałem w pokoju i przyglądałem się Krzyśkowi, który rozmawiał z kimś. Pewnie z żoną.
No, on z żoną. A ja? Jedynie z rodzicami. Tylko kilka razy rozmawiałem z nią. Nie miała czasu spotkać się zemną przed wyjazdem. Co to za dziewczyna, która nie interesuje się tobą? Powinienem to skończyć, ale jakoś nie potrafię. Zawsze tylko mówi, że mnie kocha. I wtedy przechodzi cała złość. Ale… czy ja ją jeszcze kocham?
- Anka dziś ma egzaminy. Właśnie zdaje ustny.- Powiedział spokojnie Igła.
- Jakie egzaminy?- zdziwiłem się.- O żadnych nam nie mówiła…
- No nie mówiła, bo nie chciała nas rozpraszać przed LŚ.
Prychnął i usiadł na swoim łóżku.
- Kończy o szesnastej.
- To ta Anka, z którą rozmawialiśmy ostatnio?- spytał Kubiak.
Pokiwaliśmy głowami. Wstałem z łóżka i usiadłem znów na nim.
- A co mnie to obchodzi?- spytałem opryskliwie.
Oparłem łokcie na kolanach. Krzysiek zmierzył mnie wzrokiem.
- Jak to co?! Ona tam walczy o swoja przyszłość! W ogóle cie nie interesuje?
- Nie.
Wzruszyłem ramionami. Czemu niby ma? Nie jestem jej przyjacielem. Jedynie jej przeszkadzam.
- Mógłbyś chociaż ty odpuścić- powiedział cicho.
Nie rozumiałem.
- Kłócicie się, dokuczacie sobie nawzajem! Nie przeszkadza ci to?!- pokiwałem przecząco głową.- Zachowujecie się jak dzieci! Każde uparte jak osioł! Bądź mądrzejszy i odpuść.
Wkurzony wyszedł trzaskając drzwiami. Pewnie do Magneto i Rucka. Kubiak spojrzał na
mnie ciekawie.
- A, idź!- wkurzyłem się i machnąłem na niego ręką.
Opadłem na łóżko.
- Kurwa mać!- wrzasnąłem.
Założyłem słuchawki i czekałem na trening.
W domu Anki.
- Czekamy na nią już pół godziny! – mówił jej tata.- Gdzie ona się podziewa?
Na stole była już zrobiona kolacja. Uroczysta kolacja. Wszyscy mieli nadzieję, wszyscy wiedzieli, że Anka zda. Ale czy tak było?
Czekali następne piętnaście minut. W końcu drzwi się otworzyły.
---------------------------------------
Heej Kochani ;*
Jak
tam pierwszy dzień szkoły? U mnie już na za tydzień zapowiadają sie dwa
sprawdziany i jedna kartkówka, świetnie po prostu *-*
Rozdział taki sobie. Przepraszam za błędy, bo takowe na pewno są.
Ciekawi, co będzie dalej? ;D Anka zda, czy nie zda? Jak uważacie? I co ze Zbyszkiem? Odpuści?
Chciałam
jeszcze wypowiedzieć się na temat ostatniej decyzji Andrei Anastasiego.
Podziękował za grę w reprezentacji ' jak na razie' Zbyszkowi
Bartmanowi.
Smutne ;( Ja
wychodzę z założenia, że gdy najpierw pozbył się Igły, utracił życie w
drużynie. No spójrzcie chociażby na to zdjęcie, które zostało zrobione
niedawno, bez Krzyśka w składzie i chyba reprezentacji:
Bo ja tu żadnego zycia w wygranej akcji nie widzę... A bez Zbyszka, to już podwójna katastrofa. Rozumiem decyzję trenera. Zibi nie był w formie. Może nie grał na całe swoje możliwości, ale przecież nie tylko on! Gdyby musiał wywalić tych, co nie mają dobrej dyspozycji, musiałby wszystkich. Nie chcę krytykować, hetować i tak dalej. Bez tego zawodnika, nie mamy juz przewagi nad innymi reprezentacjami. Utraciliśmy ważnych graczy.
Oczywiście to nie tragedia. Ale ja i tak nie potrafię sobie wyobrazić meczów bez nich. Nie wiem jak wy. Jest Bociek, którego gra jest fantastyczna. Pokazał to w ostatnich meczach.
A jednak, to już nie ta sama reprezentacja.
" Jestem rozczarowany, ale trener wie co robi"- Bartman.
" Zbyszek odpadł na tym etapie, bo nie grał tak, jak od niego oczekiwałem. Ale nie dlatego, że był krnąbrny czy mu się nie chciało!"- AA
"Przyjąłem tę informację z godnością i szanuję decyzję trenera. Jestem przekonany, że wie co robi i jest to słuszne działanie."- Zibi.
"Jedną z kluczowych wątpliwości była właśnie forma Zbyszka. Po tych spotkaniach musiałem się zdecydować i to zrobiłem."- AA
"Jak się mam czuć, skoro rezygnuję z kluczowego przez dwa lata atakującego? Czułem się źle, było mi bardzo, bardzo trudno, lecz wydaje mi się, że także Zbyszek czuł, że dla biało-czerwonych tak będzie lepiej."- AA
"Nie za dużo tych rewelacji? Wcześniej Ignaczak, teraz Bartman...
Andrea Anastasi: Nie chodzi o sensacje czy jakieś medialne gierki. Te decyzje były dla mnie bolesne, lecz moim zdaniem konieczne."Może jakieś zdjęcie na pocieszenie?
Dziękuję za komentarze ;*
boskie opowiadanie , czekam na więcej ;) kiedy dalej ?? <3
OdpowiedzUsuńDziękuję. Może dodam w piątek :))
UsuńCudowne ! Super rozdział ! Ciekawe czy zdała...
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na http://madeforyoux.blogspot.com/
Świetny rozdział ;* Ale żeby w takim momencie skończyć?! Why?! ;P Teraz wyczekuję z niecierpliwością kolejnego ;D Mam nadzieję, że zdała ;) Pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuń