- Cześć Anka!- zawołali z sąsiednich stolików.
Pokiwałam im. Wczoraj siedzieli u mnie bite dwie godziny i wypytywali o wszystko. Miło spędziłam z nimi wieczór. Wzięłam łyżkę i zaczęłam jeść. Nagle koło mnie pojawił się Igła i Marcin.
- Już wcinasz? Nie poczekałaś?!- zdziwił się Możdżon.
- Wybaczcie, ale jestem głodna.
- To coś nowego!- uśmiechnął się Kubiak.
Właśnie przyszedł z Bartmanem. Przynieśli sobie jedzenie i zaczęli konsumować. Gdy skończyłam Igła miał dziwną minę.
- Odchudzasz się?- zapytał wprost.
Zbyszek zachichotał Zignorowałam go.
- Nie… A czemu miałabym?
- Strasznie mało jesz- powiedział poważnie.- Nie chciałbym cię uświadamiać, jakie konsekwencje nosi odchudzanie u kobiet…
- Igła bawi się w Anki doktora!- zawołał Nowakowski, który podsłuchiwał naszą rozmowę.
- Krzysiu- powiedziałam spokojnie.- Nie odchudzam się. Nawet mi to do głowy nie przyszło…
- A powinno- wtrącił Zbyszek.
Obróciłam się gwałtownie. Spojrzałam wzrokiem mordującym ludzką istotę. I znów do Igły.
- Nie musisz się martwić- dokończyłam.
- Zjedz jeszcze kanapkę. Nalegam. Przecież zagłodzisz się!
Westchnęłam.
- Ja nie jem tyle co ty. Taka porcja płatków starcza mi zawsze do drugiego śniadania.
I tym zdaniem zakończyłam temat. Po śniadaniu, siatkarze odpoczęli godzinę i poszli na siłownię. Dołączyłam do nich kilka minut później. Tym razem raczyli mi powiedzieć, gdzie jest. Musiałam wyjść z tego budynku i udać się do sąsiedniego. Siłownie były na całym pierwszym piętrze. Wyżej na trzech piętrach były jakieś inne sale. Gdy weszłam siatkarze ćwiczyli już swoje mięśnie. Winiarski uśmiechnął się na mój widok. Miał specjalny ciężarek na nogę.
- No, to na czym będziesz ćwiczyć?- zapytał.
- Ja?!
- No, każdy kto tu przebywa, musi na czymś ćwiczyć.
Faktycznie. A ja nie miałam stroju… Andrea podszedł do nas.
- Za ile masz zdejmować tą szynę?- spytał po angielsku.
Ledwo go zrozumiałam. Potem udało mi się ułożyć jakieś sensowne zdanie.
- Zdejmuję za dwa dni. Czy mam ćwiczyć?
- Nie musisz. Wystarczy, że jakoś ich popędzisz do pracy.
To też ledwo zrozumiałam. Muszę przypomnieć sobie angielski. Z tym językiem ani rusz.
Zaczęłam od Michała, który nadal ćwiczył nogę. Mówił, że mu ciężko. Wsparłam go i kazałam się nie poddawać. I tak do każdego. Wyjątków było kilka. Pierwszy to Krzysiek. Gdy zapytałam, co mu przeszkadza i o czym myśli, odpowiedział:
- Czuję, że już się obiad zbliża. To mi przeszkadza- i wrócił do unoszenia ciężarków.
I znów marudził. Drugim przypadkiem był Kubiak. Powiedział, że nie chce mu się ćwiczyć na siłowni. I zaczął sprawiać mi komplementy za co dostał od trenera ochrzan. Trzeci był Bartman. Z tym to w ogóle nie mogłam się dogadać. Wykonywał ćwiczenia brzucha i ramion. Jego mięśnie pod koszulką były bardzo widoczne, gdy się naprężały. Znów się pokłóciliśmy. Tym razem była mniej wybuchowa. Chciałam mu pomóc, ale on nie potrafił zachować się jak facet i ze mną współpracować. O to się pokłóciliśmy.O to, że on nie jest facetem, a ja babą. Czy jakoś tak...
Potem chłopaki poszli do pokoi. A ja w swoim na komputerze robiłam swoja pracę. Sprawozdanie. Niby nic takiego, ale męczyłam się niesamowicie. Żeby napisać takie na kilka stron, to była sztuka. Nie wiem ile pisałam. Ale w końcu Ziomek przyszedł po mnie na obiad. Nawet zaczekał i poszliśmy, a raczej zjechaliśmy windą. Jeszcze trochę i będę mieć z głowy tą szynę… Usiadłam przy stoliku. Kelnerzy już chodzili i rozdawali wazę z zupą. Po chwili podszedł do nas miły, młody brunet.
- Gdzie mogę postawić zupę?- zapytał mnie.
Podniosłam głowę. Przysłuchiwałam się rozmowie siatkarzy, na temat, z której antenki lepiej atakować.
- Proszę, tu można- wskazałam puste miejsce obok chleba.
Kelner nachylił się i gdy się schylał, uśmiechnął się do mnie. Odpowiedziałam tym samym.
- Dziękujemy panu- przerwał Zbyszek.
Patrzył na młodego kelnera dziko. Tamten tylko popatrzył na mnie i odszedł.
- Bartman, kurwa, co to miało być?!- uniosłam się.
Zaczął nalewać zupę i wzruszył ramionami.
- Z tego co wiem, przyjechałaś do pracy, nie na flirt z kelnerem- powiedział głośno
- Jezu, trzymajcie mnie bo mu przyłożę!- wrzasnęłam.- Igła, co mu zrobiłeś?
Zdziwiony Libero spojrzał na mnie nie rozumiejąc. Machnęłam ręką. Odechciało mi się jeść. Odsunęłam pusty talerz.
- Masz coś zjeść. Pyszna pomidorowa- powiedział Michał.
- Jakoś odechciało mi się.
Spojrzałam wrogo na Zbyszka.
- Nie zjesz?- zdziwił się atakujący.- Od swojego kelnera?
Zaśmiał się szyderczo. Nie, zaraz mu na serio przywalę...
Ale oni nie słuchali i nalali mi trochę zupy. Ledwo zjadłam. Ten sam kelner podszedł i zabrał talerze. Zrobiło się pusto na stole. Ale zaraz przyniósł drugie danie.
Znów wymieniliśmy kilka uśmiechów. Tym razem Zbyszek nam nie przerwał. Na obiad był ogromny kotlet, tona ziemniaków i góra surówki. To było za dużo dla mnie. Odsunęłam talerz.
- Nie jesz?- zapytał Kubiak.
- Nie, nie mam ochoty. Ale jak chcesz, to zjedz. Przynajmniej się nie zmarnuje.
Porwał talerz do siebie.
- Misiek!- wrzasnął Igła.- Zabrałeś mi dokładkę!
Michał uśmiechnął się zwycięsko. Zachichotałam. Co za głodomory! Napiłam się kompotu, który już stał na stole. Truskawkowy…Nagle przypomniałam sobie o niedokończonej pracy na komputerze. Wstałam i wzięłam kulę.
- A ty gdzie?- zdziwił się Marcin.
- Praca na mnie czeka- wzruszyłam ramionami.
- Uważaj, bo się przepracujesz- złośliwy komentarz Zbyszka.
Puściłam go mimo uszu. Odwróciłam się i miałam iść, ale na kogoś wpadłam i o mało się nie przewróciłam. Jednak w ostatniej chwili ktoś chwycił mnie za ramię. Spojrzałam w górę. To ten kelner. Trzymał mnie za rękę żebym nie upadła.
- Przepraszam- bąknęłam.
- Nic się pani nie stało?- zapytał z troską.
- Nie, nie. Dziękuję.
Zmieszana poszłam do windy. Na plecach czułam jeszcze spojrzenia siatkarzy. I aż za bardzo zielone oczy jednego z nich.
Po obiedzie przyszedł do mnie Krzysiu. Kurde, nie żartował z tym przesiadywaniem… Siedziałam na łóżku w siadzie skrzyżnym i pisałam. Igła spał obok rozwalony na moim łóżku. Godzinę później drzwi się gwałtownie otworzyły. Oderwałam wzrok od laptopa.
- Igła, debilu!- wrzasnął Zbyszek.
Śpiący podniósł się gwałtownie. Potem spojrzał na niego zły.
- Nie dasz się wyspać, co?
- Trening mamy, radze się zacząć zbierać bo trener nie da ci żyć.
Igła naburmuszony wyszedł za nim. A ja sama się zebrałam i znów pokuśtykałam do windy. Zjechałam na parter i wyszłam z budynku. Udałam się w stronę hali. Zapukałam do wielkich drzwi. Otworzył mi Olek.
- No, jesteś!- ucieszył się.- Czekamy na ciebie. Chłopcy już są przebrani. Musimy ich rozciągnąć.
- My?
- No, mówiono mi, że potrafisz być też fizjoterapeuta?
No tak. Kiwnęłam głową i pomogłam mu z siatkarzami. Miałam do wyboru Zbyszka lub Jarosza. Wybrałam tego drugiego.
- Kuba, rozluźnij się!
Mówiłam mu to już trzeci raz. Jego mięsień nogi był napięty i nie mogłam go rozmasować.
- Jakoś nie mogę- skrzywił się.
- Spokojnie.
I znów zaczęłam mu masować łydkę. W końcu poszedł biegać i się rozgrzewać. A ja usiadłam na ławce i patrzyłam jak zaczynają trening. Andrea był bardzo wymagający i wyrozumiały. Po rozgrzewce, zaczęli odbijać piłkę między sobą. Potem ćwiczyli zagrywkę. Igła i Zator stanęli na przyjęciu. Pierwszy popisał się zagrywką Zbyszek. Uderzył z taką siłą, że Igła ledwo podbił piłkę. Nie zdążył zrobić tego swojego sprytnego fikołka i upadł na plecy.
- Dobrze, że przyszłaś- podszedł trener.- Sto razy lepiej im gra wychodzi.
Uśmiechnęłam się słabo. Tak, na tego to zawsze działam. Zabójczo! I dalej oglądałam ich ataki, wystawy. Potem na przyjęciu stanął Kurek, Kubiak i Igła. Trener skorzystał z specjalnego sprzętu do piłek. I przyjmowali. Na koniec zagrali pół godziny. Drużyna: Igła, Kurek, Żygadło, Jarosz, Możdżonek i oraz drużyna: Zagumny, Nowakowski, Kosok, Ruciak, Kubiak i Zatorski. Oczywiście były zmiany. Wygrali po jednym secie. Ostatni punkt z ataku Zbyszka. Prawa antenka. Po zdobytym punkcie spojrzał na mnie i się wrednie uśmiechnął. Byłam pewna, że jak tylko zdejmą mi szynę, będzie mi kazał grać na przyjęciu. A ja nie będę mogła… I gdy jechałam windą do swojego pokoju, płakałam.
- Nie będę mógł cię zawieść- powiedział Guma.
Zrobiłam smutną minkę, ale go rozumiałam. Dziś nikt nie miał czasu. Już za tydzień pierwszy mecz sparingowy. Poszłam do Anastazjego. Powiedział, żebym wybrała kogo chcę. Nic się nie stanie jak któryś z siatkarzy mnie zawiezie do szpitala by zdjęli mi szynę.
- Nie szkodzi Paweł. Jakoś sobie poradzę. Najwyżej pojadę autobusem albo taksówką.
Ale i ja i on wiedzieliśmy, że wydam na to fortunę.
- Nie musisz. Zbyszek podobno ma wolną chwile po obiedzie.
- Nie pojadę z nim!
Oburzona podparłam boki.
- Chyba nie masz wyjścia…- powiedział uśmiechając się.
Przyznałam mu rację. Inaczej nie było rady. Z dezaprobata poszłam do jego pokoju. Siedział sam.
- Mogę?- zapytałam cicho.
Kiwnął głową nie udając zdziwienia.
- Mam do ciebie prośbę…
Czułam się fatalnie prosząc go o to. Podniósł brew zainteresowany.
- Chodzi o to… że… dziś, no…
Jąkałam się i nie mogłam z siebie wydusić. Ale on mi przerwał.
- Spoko.
Zdziwiona podniosłam głowę, która ze wstydu wisiała mi na dół.
- Co powiedziałeś?
Byłam w szoku. Czy on właśnie powiedział „okej” ? Przecież to prawie to samo znaczy co „zgadzam się”!
- Pomogę ci.
Mój szok był jeszcze większy.
- Zgadzasz się? Ale przecież nawet nie wiesz o co chodzi…
- Nie wiem, ale skoro prosisz…
Uśmiechnęłam się. Myślałam raczej, że mnie wyśmieje… A tu proszę! Jednak jest człowiekiem!
Teraz dopiero zauważyłam, że pochylamy się ku sobie i patrzymy w oczy. Ja zastanawiam się, czy on potrafi czuć. Czy potrafi być dobrym człowiekiem. Czy jest dobrym człowiekiem. A on? O czym on myśli? Pewnie to samo o mnie. I w tym momencie otworzyły się drzwi. Tak gwałtownie, że aż się przestraszyłam. Stanął w nich Igła. W jednym momencie odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
- Ups, przepraszam…- powiedział Libero.- Chyba wam przeszkodziłem…
Wyciągnął przed siebie ręce i w obronnym geście podszedł do swojego łóżka.
- Chciałem tylko zabrać druga koszulkę na trening…Ale wy nie przeszkadzajcie sobie...
I szybko wybiegł. Jeszcze chwilę patrzyłam po nim w powietrze. Zaśmialiśmy się. Jezu, co ten Krzysiek znów wyprawia?!
- Chodzi o to, że jakbyś mógł ze mną jechać do szpitala- powiedziałam nieśmiało. Ale jemu coś się nie zgadzało.- Nikt nie miał czasu. Paweł powiedział mi, że ty masz dziś mniej roboty.
- Jak to mniej?- zdziwił się szczerze.
Nie wiedziałam. Zbyszek zrobił dziwną minę i nic już więcej nie pytał.
- Dobra, to o której?
- O szesnastej.
Kiwnął głową i znów się rozwalił na łóżku. Zrozumiałam, że to koniec rozmowy. Cicho wyszłam i wróciłam do siebie. Siatkarze znów ćwiczyli na innej Sali. Przyszli pół godziny przed obiadem. Wzięli prysznic i udaliśmy się na obiad. Znów zamieniłam z kelnerem kilka krótkich zdań. Nikt nam nie przerwał.
- Jesteś siatkarką?- zapytał.- Masz taka budowę.
- Byłam. Ale już nie gram.
Na tym skończyliśmy. Był miły, ale nie w moim typie. I chyba był na tyle inteligentny, że się domyślił. Chyba. Z resztą, nie wiem czemu, ale z niepewnością patrzył na Zbyszka. Ale już się nad tym nie zastanawiałam. Zajęłam się drugim daniem.
- O, masz apetyt!- zdziwił się Możdżon.
Nic nie powiedziałam. Wreszcie będę miała z głowy to okropieństwo na nodze. O piętnastej piętnaście byłam już gotowa. Zbyszek czekał na mnie przed bramą. Otworzył mi drzwiczki do wypożyczonego samochodu. Potem usiadł za kierownicą. Ruszył w drogę do szpitala. I już po kilku minutach zaczęłam się bać. Jechaliśmy prawie 140 kilometrów na godzinę i wskazówka szła wciąż do przodu!
- Zwolnij idioto!- zawołałam.
- Przestań… ja zawsze tak jeżdżę.
Ale ja nie miałam zamiaru odpuszczać.
- Zbyszek, w tej chwili zwolnij!
- Nienawidzę się włóczyć…
Marudził, ale zwolnił do 100/h. Byłam zadowolona. On nie, ale już nic nie mówił. Jechaliśmy w ciszy. Od czasu do czasu spoglądałam na niego. Jego grymas na twarzy pomału ustępował uśmiechowi, co mnie zadowoliło. Może się już nie będzie gniewał…
Dojechaliśmy po dziesięciu minutach. O dziwo on wiedział jak i gdzie jechać. Weszłam na oddział i od razu podeszła do mnie pielęgniarka. Powiedziałam o co chodzi. Uśmiechnięta zaprowadziła mnie do specjalnego lekarza. On zdjął szynę i zbadał nogę. Stwierdził, że jest wszystko w porządku. Zbyszek o dziwo był ze mną cały czas. Pod koniec poprosiłam żeby wyszedł. Musiałam dowiedzieć się wszystkiego.
- Panie doktorze, czy ja mogę uprawiać sporty?- zapytałam z nadzieją.
Wpisywał coś w kartę. Odłożył ją i spojrzał na mnie.
- Grałaś w siatkówkę, prawda?
Kiwnęłam głową.
- Tak też myślałem. Zbadałem twoją nogę dokładnie. Zrobiłem nawet zdjęcie. Była bardzo skręcona i jest możliwe, że kiedyś to będzie odczuwalne. Na razie ją wyćwicz. Ze sportem musisz się na razie wstrzymać. A zwłaszcza z siatkówką. Jest to bardzo niebezpieczne, ale o tym chyba już wiesz- kiwnęłam znowu głową.
- A mogę biegać?- spytałam z naiwna nadzieją.
- Myślę, że w późniejszym czasie. Jak mówiłem, na razie wstrzymaj się. Nie chciałbym żebyś wróciła tu do mnie z gorszym urazem. Zrób za dwa tygodnie znowu badania. W tedy będziesz wiedzieć, czy możesz dalej grać. Bo swoją drogą jesteś naprawdę wspaniała zawodniczką.
I skąd on mnie zna? Z Rzeszowa? Podziękowałam mu.
- Nie ma za co. Uważaj na siebie. I niech twój chłopak o ciebie dba- uśmiechnął się.
Nic na to nie powiedziałam tylko wyszłam jeszcze o kuli. Dziwnie było tak bez tego gipsu… Zbyszek pomógł mi zejść ze schodów i poszliśmy do auta. Nagle dostałam sms.
„Kupcie pizzę. Tylko uważajcie jak wchodzicie żeby was nie złapali!”
Gdy usiadł w szoferce, odwróciłam się do niego.
- Igła pisze, żebyśmy kupili pizzę.
Zbyszek prychnął.
- A jak ma ją zamiar wnieść na budynek?
„Igła jak ją wniesiemy?”
Odpowiedź przyszła prawie natychmiast.
„Jakoś przemycimy. Misiek ma jakiś pomysł.” Po chwili przyszedł jeszcze jeden. „Kupcie coś do picia”.
Gdy powiedziałam o tym siatkarzowi nie zdziwił się.
- Dobra, jedziemy do sklepu!
-----------------------------------
Cześć!
Dziś wcześniej niż zwykle, ale jest!
Mam nadzieję, że Wam sie podoba :) Starałam sie, żeby było ciekawie, zabawnie i w ogóle...
Sorry za każde błędy.
Już niedziela, jej przed chwilą był piątek i bałam sie na trening jechać...
No właśnie, bo Wy nie wiecie! Chodzę od niedawna do 3 ligi. A może wiecie? Hahaha, nie no spoko. Niby tam chodzę, ale nie mam z kim jeździć, bo daleko mam na treningi. A w za tydzień nie pojadę bo mam umówionego dermatologa :/ Tak więc takie moje trenowanie XD
Jutro mam kartkówkę z historii i sprawdzian z matmy a się nie uczę. Lekturę mam omawiać, a jeszcze nie przeczytałam. Moja nauka na ostatnia chwilę :D
Ale też nie mogę się doczekać ME Siatkarzy! Już w piątek...
No a ME Kobiet wygrały Rosjanki. A miałam nadzieję, że pokonają je Niemki... Cóż, nie udało się :(
Jutro ciężki dzień. Trzymajcie się ;*
coraz ciekawsze, cos mi sie wydaje ,że bedzie cos między Bartmanem a Anką ;) kiedy nastepny ?
OdpowiedzUsuńZa kilka dni dwa, trzy... :)
UsuńŚwietny rozdział, jak zawsze :) No i w końcu pomiędzy Zbyszkiem i Anką coś się zaczyna dziać ;D Zobaczymy co będzie dalej ;) Czekam na kolejny! Pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuń