poniedziałek, 9 września 2013

XXXI



Leżałam na łóżku u siebie w domu. Właśnie się obudziłam i myślałam o tym, co się stało. W głowie słyszałam cały czas RESOVIA! RESOVIA!. Potem przeleciały mi obrazy z dekoracji. Mój złoty medal wisiał w honorowym miejscu na ścianie z trofeami. Siatkarze zadzwonili zaraz po dekoracji. Wiedzieli o mojej kontuzji. Miałam skręconą nogę, kuźwa. Nieszczęśliwy wypadek. Życie nie dało mi grać dalej. Zastąpiła mnie Majka, która dużo lepiej grała niż za pierwszym razem. Wygrałyśmy 3:1.
- Potrzebujesz czegoś?- zapytała Weronika.
- Nie, dzięki.
- My idziemy na zakupy, kupić ci coś?
- Nie. Bawcie się dobrze.
I poszli. A ja o kuli pokuśtykałam do łazienki. Trudno było mi się poruszać. Gdy przechodziłam przez korytarz, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Proszę!- krzyknęłam stojąc na jednej nodze.
Drzwi się otworzyły i weszła Gabrysia.
- Czemu ty nie leżysz, co?!- wrzasnęła kiedy mnie zobaczyła.- Powinnaś leżeć!
Zaprowadziła mnie do pokoju i pomogła się położyć.
- Jak się czujesz?
Usiadła obok na łóżku. Moja noga leżała wyżej na poduszkach.
- Nie jest źle.
Jest poniedziałek.
- Byłyście oblać sukces?- zapytałam ciekawa.
- Nie. Postanowiłyśmy czekać na ciebie. Jutro się przeprowadzamy…
- Wiem. Jakoś sobie poradzę!
Powiedziałam, bo jej mina była niepewna.
- Jeżeli chcesz możemy z tym poczekać.
- Nie. Dziś tata pomoże mi spakować najpotrzebniejsze rzeczy i zawiezie je. Twój też?
Kiwnęła głową. Potem gadałyśmy o meczu. Trener był zły, że tak się zaprawiłam. Na szczęście dziewczyny wynagrodziły mi ten upadek wygraną.  Ciężko im było wygrać, ale w przerwie między setami, przyszły do mnie i obiecały wygraną 3:1. Ja też bym tak zrobiła, gdyby to którejś z nich by się to stało. I one o tym wiedziały. Nasza grupa była najbardziej zżyta.
Wieczorem spakowałam do kartonów książki i trochę ubrań, kosmetyki. I tata zawiózł je z Gabrysią.  A potem spałam, najprawdopodobniej ostatnią noc w domu taty.

Rano wstałam o dziewiątej, wreszcie trochę odpoczęłam od nauki. Wstałam i podpierając się kulą, poszłam do kuchni. Jak zawsze nalałam sobie kawy i wzięłam gazetę. Przyszedł tata z Werą.
- O której mam cię zawieść?
- Gabrysia przyjdzie po mnie.
Usiadł obok mnie i położył mi dłoń na dłoni.
- Nie musisz się wyprowadzać- powiedział z troską.- Zwłaszcza w takiej sytuacji.
- Nie ma żadnej sytuacji tato. Załatwiłam mieszkanie. Nie będę sama przecież! Gabrysia mi będzie pomagać.
Westchnął i popatrzył na mnie smutno.
- Dobrze, skoro chcesz… Ale wiesz, że jak coś…
- Tak, wiem. Dzięki tato.
Pocałowałam go w policzek Uśmiechnięty położył się w szlafroku w sypialni. Przyszedł już ze szpitala. Lekarz kazał mu się nie przemęczać, bo zawał może się powtórzyć z katastroficznym skutkiem. Wziął wolne w pracy na kilka dni. Było już lepiej.
Sprawdziłam po raz kolejny, czy wszystkie najważniejsze rzeczy są spakowane. Kilka minut później przyszła Gabi. Jej tata wyniósł nasze pudła do Marka samochodu. Przyjaciółka pomogła zejść mi na parking. Wsiadłam i pojechałyśmy do naszego nowego mieszkania.
Gdy stanęłam w korytarzu, zobaczyłam nowe meble.
- Co robią tu te meble?- spytałam wchodzącą dziewczynę.
- To prezent od naszych przyjaciół.
Pokuśtykałam do salonu i usiadłam na nowej, beżowej kanapie.
- A telewizor skąd?
Zapytałam zdziwiona. Wskazałam na półkę ze sprzętem AGD. Był nowy, mały i płaski.
- To od moich rodziców. Super, nie?!
Potaknęłam. Jacy oni byli wspaniali. Przynieśli nasze rzeczy i pojechali. A ja poszłam sprawdzić sypialnię. Dwa łóżka, dosyć szerokie. Nawet na jednym zmieściłyby się dwie osoby… Wielka szafa. Stoliki nocne i na każdym lampki. Firanki Gabi właśnie zakładała. Zajrzałam do łazienki, wielki prysznic. Była też ubikacja. Czyli dwie, bo w tej mniejszej przed sypialnią było mało miejsca. Pokuśtykałam do kuchni. Mały stolik, kuchenka, chlebak, mikrofala i inne potrzebne rzeczy. Ale najpotrzebniejszej nie było. Gdzie sprzęt do parzenia kawy?? Trudno, kupi się niedługo. Usiadłam na krzesełku.
- I jak ci się podoba?- zapytała.
- Jest fajnie. A w czym kawę będziemy parzyć?- spytałam smutno.
- Nie mamy jeszcze. Dziś wieczorem przychodzą dziewczyny.
No tak! Będzie impreza, czemu mnie to nie dziwi?
- Będą o ósmej. Przygotuj się.
I poszła na miasto. A ja zostałam sama.

Impreza się udała. O dziwo, dziewczyny nam przyniosły w prezencie sprzęt do kawy. Przyszły dziewczyny z drużyny, Ola i Iwona.  Bawiłyśmy się, śpiewałyśmy, rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się.
Spędziłam jeszcze tydzień w domu i W następny poniedziałek wróciłam do Resovii. Miałam jeszcze szynę na nodze, ale już nie bolała. Niespodziewanie już kilka dni później, szef poprosił mnie do siebie.
- Chciał mnie pan widzieć.
Weszłam i usiadłam przy jego biurku. Pamiętam, jak pierwszy raz tu siedziałam.
- Tak. Mam dla ciebie zadanie specjalne. Dzwonili do mnie z wyższej strefy…
Nie rozumiałam. Westchnął.
- Nie jesteś już nam potrzebna. Tylko komuś innemu.
- Nadal nic nie rozumiem…
- Będziesz pracowała w reprezentacji.
Zatkało mnie. Moja szczęka wprost opadła do pasa. Byłam tak zaskoczona, że nie byłam w stanie zadać żadnego pytania.
- Wiem, że jesteś zaskoczona. Ale dowiedziałem się, że nasza Polska reprezentacja męskiej siatkówki, potrzebuje dobrego psychologa. A wiem, że specjalizacja twoja nie zatrzymuje się na tym. Uważam, że zasłużyłaś na taką szansę.
- Ale jak to… Tak bez doświadczenia? Przyjmą mnie tak?
- O to się martwić nie musisz. Masz duże doświadczenie. A my cię popieramy. Twoje referencje są idealne. Potrzebują kobiety, żeby jakoś wpłynęła na zawodników. Podobno nie mogą się skupić na treningach. A teraz pytanie. Czy mogłabyś pojechać do Spały jeszcze w tym tygodniu i zacząć swoją pracę?
Mogłam się zastanowić. Ale myśl, że mogłabym pracować z siatkarzami, moimi przyjaciółmi… wygrała.
- Dobrze. A ile będę dostawała?
- To już powie ich sponsor. Skoro się zdecydowałaś… powiem, że jedziesz.
Miałam wstać, ale coś przyszło mi do głowy.
- Przepraszam, czy mógłby pan nie mówić kto będzie nowym psychologiem? Chodzi, żeby nie dowiedzieli się siatkarze.
- Skoro takie jest twoje życzenie… oczywiście.
- Będę wdzięczna.
- Wyjedziesz w piątek. Załatwimy ci transport.
Podziękowałam i wyszłam. Jezu, to było niemożliwe! Przez cały czas myślałam o tym. Przed wyjazdem musiałam jeszcze załatwić ważną rzecz. Kazałam się Gabrysi zawieść na trening dziewczyn. Zabrała mnie ze sobą. Przywitałam się z dziewczynami i trenerem. Po treningu, poprosiłam ich, aby zaczekali.
- Słuchajcie- zaczęłam, kiedy już usiadły- to co powiem nie jest dla mnie łatwe. Długo nad tym myślałam. Ale decyzję podjęłam jeszcze przed finałem…
Nie wiedziały, o co mi chodzi. Byłam tak smutna, że aż im się udzieliło. Podeszłam o kulach do trenera. Łzy już płynęły po moich policzkach.
- Przykro mi, trenerze. Muszę zrezygnować.
Nastała cisza. Martwa cisza, której nikt nie śmiał przerwać. Płakałam. Może nie na głos, ale łzy nie chciały przestać płynąć.
- Rezygnujesz z treningów?- zapytał.- Na ile?
Zapytał podejrzliwie.
- Nie wiem. Możliwe, że na zawsze.- Powiedziałam ze stoickim spokojem.
Ale w środku był jeden wielki huragan.
- Odchodzisz?!- wrzasnęła Majka.- Zostawiasz nas? Naszą drużynę?!
Zwiesiłam głowę.
- Nie rozumiesz… Muszę. To nie takie proste- starłam wierzchem dłoni policzek.- Jesteście wspaniałe. Ale ja musiałam z czegoś zrezygnować. A teraz… moje życie się komplikuje. Nie mam czasu na treningi.
- Rozumiemy to- powiedziała Angelika.- Dałaś nam zwycięstwo…
- Nie ja. Wszystkie razem- poprawiłam.
- Ale zasłużyłaś na złoto. Wygrałyśmy. Teraz spokojnie możesz odejść do lepszego klubu. Rozwijać się.- Powiedziała Aga.
Westchnęłam i pokręciłam głową. Nie chciałam im mówić, że jadę do Spały…
- Nie. Ja nie będę już w ogóle grała.
- To przez kostkę?- zapytał trener.
- Nie, to moja decyzja. Chora kostka nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu musiałam to zrobić.
Nie tłumaczyłam już więcej. Wszyscy mnie przytulili. Poczułam, że zawsze mogę liczyć na nie i trenera. W naszym nowym mieszkaniu zrobiłam kanapki, przyjaciółka wzięła prysznic.
- Zaniesiesz je do salonu?- zapytałam błagalnie gdy wyszła.
- Jasne.
Usiadłyśmy na kanapie. Talerz z kanapkami i herbata leżał na stoliku. Włączyłam TV. Oczywiści od razu ukazał nam się  Polsat Sport. Mecz tenisa. Jadłyśmy i oglądałyśmy. W końcu zaczęłam z nią rozmawiać.
- Czemu zrezygnowałaś? Myślałam, że zmieniłaś zdanie…
Wzięłam herbatę i się napiłam.
- Mówiłam ci, że zrezygnuję. Z resztą znów mi los pomógł w decyzji.
Nie rozumiała. Ale z ciekawością patrzyła na mnie.
- Dziś szef wezwał mnie do siebie i dał propozycję.
Czekała. A ja patrzyłam na nią.
- No, mów! Bo cię uduszę!
Wykonała teatralny gest.
- Powiedział, że reprezentacja polskich siatkarzy potrzebuje psychologa. Mam ja jechać.
Zatkało ją. Dokładnie tak jak mnie, szczęka opadła.
- Że, co?!- krzyknęła.
- W piątek jadę do Spały do siatkarzy.
Wpatrywała się we mnie z czcią. A ja myślałam, że będzie zła!...
- Jezu! Poznasz Kurka… Ba! Ty go będziesz dotykała… I Winiar… Kobieto, wiesz ile osób chciałoby być na twoim miejscu?!
Wiedziałam. Cóż, nie jest to wielka niespodzianka. Ale fakt, poznam ich wszystkich.
- Wiedzą?
Chodziło jej o siatkarzy.
- Nie. I mają się nie dowiedzieć… - powiedziałam grobowym tonem.
- Zaraz zadzwonię do Grześka i mu powiem.
Rzuciłam się na nią z poduszką. Zaczęłam łaskotać pod żebrami, gdzie miała łaskotki. Wierciła się, rzucała. W końcu spadłyśmy z hałasem na podłogę śmiejąc się. Przytuliłam ją do siebie.
- Kocham cię, wiesz?- zapytałam.
- Wiem. Bo mnie się nie da nie kochać.
Zaśmiałyśmy się. Dobrze, że na podłodze był dywan. Mojej nodze nic się nie stało. Na szczęście.
Następnego dnia dowiedział się mój tata i Wera. Iwonie nie powiedziałam. Pewnie zaraz zadzwoniłaby do Krzyśka i guzik z niespodzianki. Dowie się później. Przed wyjazdem w czwartek odwiedziłam ja i dzieci. Spędziłyśmy miłe popołudnie. Wieczorem się spakowałam do dużej walizki i torby treningowej. Wieczór spędziłam z Gabrysią.
Rano obudziłam się wcześnie. Wyjeżdżałam o jedenastej, czyli za kilka godzin. Postanowiłam spędzić trochę czasu z ojcem i jego dziewczyną. Zaprosiłam ich do siebie.
Pół godziny później siedzieli w naszym salonie i pili kawę.
- Moja córeczka wyjeżdża…
- Tato, nie jadę przecież na koniec świata. A tym bardziej na zawsze…
- No tak, ale smutno będzie.
- Z Weroniką? Chyba żartujesz!
Ona siedziała oparta o jego ramię. Ja z Gabi naprzeciwko nich.
- Zawieziecie mnie, prawda?- zapytałam przejęta.
- Jasne, do pociągu. A potem będę mieć spokój, wreszcie!- zawołała Gabi.
Dałam jej kuksańca w bok. Zaśmialiśmy się.
- Będę za wami tęsknić…
- A ja za tobą nie!- powiedziała przyjaciółka.
- No pięknie! Jakich ja się tu rzeczy dowiaduję!
Rozmawialiśmy jeszcze godzinę. W końcu przyszedł czas. Spakowali moje bagaże do samochodu taty i razem pojechaliśmy na peron. Patrzyłam przez szybę i nie mogłam uwierzyć. Moje życie się tak zmienia. Tak szybko zaszły zmiany… Jeszcze dwa miesiące temu, kochałam Michała… Nie. Ja nadal go kocham i tak już chyba będzie zawsze. A teraz zdobyłam z moją drużyną złoty medal turnieju, poznałam siatkarzy i właśnie jechałam do Spały by być ich psychologiem… To takie niezwykłe! Ale niedawno były tez złe rzeczy. Najpierw tata zachorował, potem moja noga… Niby nic, a jednak. Nikt nie wiedział, ale lekarz powiedział mi, że jest duże ryzyko wrócić do gry w siatkówkę. Moja kostka była tak skręcona… prawie złamana! Jakimś cudem udało mi się wtedy przenieść ciężar ciała z lewej nogi na prawą. I tylko tym uratowałam ją przed kompletna masakrą. Nie wiedział o tym nikt prócz mnie. Nawet, jeżeli będę chciała grać, nie będę mogła. Siatkówka w moim życiu jest przekreślona. Kolejna z długiej listy- żachnęłam się. Mam nadzieję, że życie nie zabierze mi siatkarzy i moich najbliższych. Tego już nie przeżyję.
- Jesteśmy- powiedziała Wera.
Wysiedliśmy i kupili mi bilet. Stałam tam z nimi i czekałam. Gdy pociąg przyjechał, ludzie pomogli mi włożyć walizkę. Torbę miałam na ramieniu a w ręku kule. Podeszłam do taty.
- Kocham cię An.
- Ja ciebie tez, tato.
Potem podeszłam do Weroniki.
- Opiekuj się nim, okej? To uparciuch ze słabym sercem.
Kiwnęła głową.
- Nie martw się. Będę się nim zajmować jak należy.
Uśmiechnęłam się do niej. Była taka miła… I zmieniła mojego ojca! Bo od wypadku mamy, nie mógł się pozbierać. Udawał przede mną, że jest dobrze. Ale tak naprawdę był załamany. Póki nie poznał jej.
- Gabi!- przytuliłam przyjaciółkę.
Już płakałam wewnątrz. Ale nie chciałam im tego pokazywać. Bądź silna, nie teraz!- mówiłam sobie.
- Będzie cholernie smutno bez ciebie…- powiedziała słabym głosem.
- Kocham cię- powiedziałam cicho w jej włosy.
- Też cie kocham. Pozdrów o dem nie chłopaków, okej?
Kiwnęłam głową. Musiałam już wsiadać. Przytuliłam ich jeszcze raz i poszłam do przedziału. Byłam sama, na szczęście. Usiadłam obok okna i patrzyłam na nich. Pomachali mi, a ja przesłałam im w powietrzu całusy. Pociąg ruszył i ich sylwetki zaczęły się oddalać. W końcu zniknęli mi z oczu, oparłam czoło o szybę. Zostawiałam Rzeszów. Jechałam na spotkanie z siatkarzami, moimi przyjaciółmi i Spałą. Zaraz po moich policzkach spływały gorące, słone i duże łzy...



-----------------------------------------------

Siema!
I jest następny :) Podoba się?

Wygraliśmy XI Memoriał Huberta Jerzego Wagnera! Ależ się cieszę! To podbuduje naszych siatkarzy na ME.
Dziś krótko i na temat. Ciekawi, co będzie dalej? Jak potoczy się los Anki w Spale? Co z siatkówką?
Jak zawsze, tylko pytania. Żadnych odpowiedzi XD 

No i tak na osłodę wieczoru, piękny uśmiech Ziomka. Zwalił mnie z nóg *-* 


 

 Pozdrawiam, trzymajcie się. Dobranoc ;*

3 komentarze:

  1. Nie moge sie doczekac nastepnej czesci ;)) chyba najlepsze opowiadanie jakie czytalam ;D kiedy nastepna cześc ? oby jak najszybciej ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żartuj. Są duuużo lepsze od mojego :)Ale dziękuję.
      Postaram się za kilka dni ;*

      Usuń
  2. Ciekawe co dalej! Bardzo ciekawe...

    OdpowiedzUsuń