Rano budziła mnie Gabi. Telefon dzwonił od pięciu minut, ale nie chciałam już nie spać więc leżałam i udawałam, że nie słyszę. Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Kubiak i jego koledzy z pokoju.
- Anka! Odbierz ten cholerny telefon!- wrzasnął Zibi.
Otworzyłam jedno oko. Widząc, że nic takiego się nie dzieje, zamknęłam powiekę i prawie usnęłam. A tu nagle znów telefon. Wbiłam się głębiej w poduszkę.
- Dajcie spać…
Wymamrotałam. Po chwili zaczęłam się unosić. Coś było nie tak… Poczułam silne ręce pod moimi plecami. I zostałam przerzucona. Otworzyłam szeroko oczy. Zbyszek niósł mnie do łazienki przewieszoną przez ramię. Krzysiu i Kubiak już tam czekali. Jeden miał słuchawkę od prysznica, drugi stał przy kranie.
- O, nie…
I zanim coś więcej powiedziałam, siedziałam w brodziku i próbowałam się wyrwać z silnego uścisku na ramionach Zibiego. Nagle Krzysiek ze złowrogą miną, podniósł słuchawkę i skierował we mnie. I w tym momencie oblała się na mnie zimna woda.
- Aaaa! Już, dobrze! Już, przestańcie…
Prosiłam, ale oni nadal lali. Tym razem cieplejszą wodę. Byłam przemoknięta do suchej nitki!
- Odbierz ten telefon i daj spać- powiedział jak najspokojniej Kubiak.
- Jezuu!- uniosłam ręce i oczy do góry.- No przecież bym odebrała. Nie musieliście mi robić porannego prysznica.
- Wleliśmy się upewnić. U nas akurat najbardziej słychać. Przycisz dzwonek- powiedział nadal wkurzony Michał.
Przyszło jeszcze kilka innych siatkarzy, obudzeni moim wrzaskiem. Gdy wyszli ja zaczęłam się śmiać. Całkowicie rozbudzona, umyłam włosy. Były mokre, więc postanowiłam już teraz wziąć prysznic. Miałam godzinę do śniadania. Wysuszyłam włosy i wywiesiłam mokrą piżamę. Ja im jeszcze pokażę!
Odebrałam w końcu telefon.
- Czemu dzwonisz do mnie przed ósmą rano?!
- Są dwie sprawy.
Czekałam. W końcu doczekałam się, żeby mi wyjaśniła. Gdy schodziłam na śniadanie. Właśnie! Schodziłam, nie zjeżdżałam. Po masażu Terrorysty, moja noga była w dużo lepszym stanie i mogłam już normalnie schodzić po schodach.
- Więc tak. Twój tata źle się poczuł. Weronika poprosiła, żebym do ciebie o tym zadzwoniła. Na szczęście- wciągnęłam mocno powietrze.- Ale nic poważnego mu nie jest- pospieszyła.
Odetchnęłam z ulgą. Gabi wytłumaczyła mi jeszcze w jakim jest dokładnie stanie. Dostał specjalne tabletki i powinno być lepiej.
- No, a ta druga sprawa?
- Chciałam zapytać o bilet.
- Co z nim?- nie rozumiałam.
- No, przecież ty go już nie potrzebujesz. Chciałam zapytać, co mam z nim zrobić?
Zastanowiłam się.
- Sprzedaj. Może Agacie… Ona mi sprzedała.
- Musiałaś się poniżyć!- przypomniała mi.
Fakt. Ale nie chciałam zachować się tak jak ona. Wiele bym dała, żeby zobaczyć jej minę. Sprzedaję jej bilet na pierwszy mecz siatkarzy, nie każę jej robić takich rzeczy jak ona mi… Nie mszczę się.
- Tak, ale co z tego? Sprzedaj jej go po prostu.
Byłam już przy stołówce.
- Sorry, ale musze kończyć. Idę na śniadanie.
I rozłączyłam się. Weszłam na salę. Podeszłam do stolika. Nic nie mówiłam tylko usiadłam. Talerz z zupą mleczna mi przynieśli, przyzwyczaiłam się. Nic nie mówiąc, zaczęłam jeść. Widziałam, że patrzyli na mnie z już pustymi talerzami. Gdyby nie resztki masła, można by powiedzieć, że w ogóle nie jedli.
- No, przestań- powiedział Igła szturchając mnie łokciem w bok.- Nie obrażaj się…
Odłożyłam łyżkę. I oparłam się o oparcie krzesła.
- Kogo był to pomysł?- zapytałam udając wściekłą.
Spojrzeli po sobie.
- Tak jakoś wyszło…- powiedział Kubiak.
- O co tu chodzi?- zapytał Marcin nic nie rozumiejąc.
Spojrzałam na niego i się głupio uśmiechnęłam.
- Ci idioci- wskazałam na trójkę siatkarzy- rano wpakowali mnie pod zimny prysznic.
Streściłam szybko. A Możdżon roześmiał się głośno i nie mógł przestać. I znów zaczęłam jeść.
- No przepraszamy…- znów powiedział Igła.
- My, to znaczy kto?- spytałam nadal jedząc.
- No, nie obrażaj się. Wybaczysz nam ten zimy prysznic?
- Może.
I wstałam od stołu. Poszłam po schodach do swojego pokoju. Oczywiście nie byłam już na nich zła. Ale gdybym im tak od razu odpuściła, potem takie numery by się powtarzały. A tego nie chciałam! Na treningu nadal się do nich nie odzywałam. Ale ledwo się powstrzymywałam. Próbowali mnie zagadać, a ja w ciszy masowałam im bark. Jedynie Bartman był cichy. Po obiedzie wparowali do mnie do pokoju, bez niego.
- Ania, albo nam wybaczysz, albo będziemy zmuszeni nie wygrać Ligii Światowej.
Klęknęli przy mnie. Wyglądali trochę, jak małe dzieci błagające mamę o lizaka. Westchnęłam.
- Wstańcie- i pokazałam miejsca obok siebie na łóżku. Usiedli.- Nie gniewam się już na was!
Objęłam ich rękami i przytuleni siedzieliśmy tak kilka minut.
- A Zibi?- zapytał Kubi.
- A przeprosił? Bo sobie nie przypominam…
Udawałam, że się zastanawiam. Dopiero po chwili przypomniałam sobie ich słowa.
- Nie wygrać LŚ?- zapytałam szczerze zdziwiona.
- Postaramy się wygrać- wyznał Igła.- Pod tym kontekstem tak ciężko trenujemy.
- Nie musicie wygrywać, żebym was kochała. I inni kibice też…
- Musi zacząć się coś dziać. Będziemy walczyć!- powiedział salutując Michał.
I poszli przygotować się na trening. Mieli jakąś gimnastykę. Potem mają czas dla siebie! Poszłam na siłownie i również trochę poćwiczyłam. Zbyszek się do mnie nie odzywał, ja do niego też nie. Potem siedziałam w pokoju u Ziomka i Winiara. Oglądaliśmy mecz siatkówki w TV. Nic innego nie chcieli oglądać. Mimo, że była powtórka.
- Przecież wiecie jaki będzie wynik!- oburzyłam się.
- No i co z tego?- spytali.
Nic na to nie powiedziałam. Położyłam się obok Michała i oglądałam. Było okropnie gorąco, więc ledwo żyliśmy.
- Głupi jesteś!- wrzasnął Igła.- Mógłbyś do niej iść i ja przeprosić jak my… Chyba głowy by ci nie urwała!
Westchnąłem. Oni nic nie rozumieli.
- Nie będę jej przepraszał.
- Uparty, głupi osioł!- powiedział Michał.
- Wole być upartym osłem, niż idiotą poniżającym się przed kobietą.
Spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
- Więc o to ci chodzi! Nie chcesz stracić twarzy przed nią!- wrzasnął podekscytowany odkryciem prawdy Igła.
Wstałem szybko i poszedłem do łazienki opryskać się wodą. Było okropnie gorąco.
- Nic wam do tego!- krzyknąłem z łazienki.
Oni nie wiedzieli. Trudno, nie każdy może rozumieć. Gdybym ją przeprosił, kpiłaby ze mnie. A tak w ogóle, to za co kuźwa mam ją przepraszać? Nic złego nie zrobiłem. To nawet nie był żart. Musieliśmy ją jakoś obudzić. Akurat w naszym pokoju obok, było słychać jej dzwonek najbardziej. To nie było miłe, gdy masz jeszcze do wstania pół godziny. Wkurzyłem się na maksa. Z resztą Misiek i Igła też, więc… Nic się nie stało. Nie powinna robić z tego takiej dramy!
Wyszedłem z łazienki i walnąłem się na łóżko. Było okropnie gorąco.
- Ludziee, ratujcie!- jęknęłam.
Duszno było. Każdy miał dość . Do pokoju, w którym siedziałam, przyszło jeszcze kilka osób.
- Nie wytrzymam…- jęknął Igła.
Oprócz niego, na podłodze leżeli: Kubiak, Bartman, Możdżonek, Kurek i Nowakowski.
- Napiłabym się mrożonej kawy…- zaczęłam marzyć.
- Ty!- podniósł się na ramionach Bartek i spojrzał na mnie z byka.- Możesz smaka nie robić?
Zachichotali. Ja też i nic nie mówiąc znów wachlowałam się książką Łukasza. Leżeliśmy plackiem na ziemi i łóżkach. Pięć minut później Kubiak nagle się ożywił.
- Wiem!- wrzasnął nagle siadając.
- Misiek, ty to już lepiej nic nie mów…- przerwał mu Cichy Pit.
- Ale ludzie, ja mam pomysł!- wrzasnął i klasnął w dłonie.
- Ciszej, jakbyś mógł. Tu się ludzie relaksują…- powiedział Magneto.
Wstał ożywiony już na maksa. Popatrzył na nas z góry i się uśmiechnął tak, że przez chwilę myślałam iż ta jego twarz pęknie.
- Bierzcie kąpielówki! Idziemy na baaseen!
- Ale nas nie wpuszczą na teren w budynku!- zaprotestował Igła.
Michał zrobił triumfalną minę.
- Znam inny basen na mieście- podskoczył podekscytowany. Udzieliło się nam.- No, wstawać! Idziemy na basen!
Wszyscy w pokoju ożywili się z okropnej niemocy. Pobiegli do swoich pokoi. Po kilku minutach już szliśmy miastem. Prowadził nas Kubiak. Zibi trzymał się jak najdalej mnie. Może i dobrze? Załatwiliśmy sobie wejściówki na prawie pusty basen. Na szczęście! Kiedy się przebrałam i weszłam, było duszno! Stanęłam na skraju basenu i szykowałam się do skoku. I nagle, ktoś chwycił mnie za nogę i pociągnął. Wpadłam do wody i zaczęłam pływać. Gdy się zatrzymałam, ręką przetarłam twarz i się zaczęłam śmiać. Ziomek popłynął obok mnie, to on! I go goniłam. O dziwo moja noga wytrzymywała. Podobno pływanie to dobry trening dla niej.
Gdy się zatrzymał ochlapałam go wodą. Inni siatkarze czekali na nas w tym miejscu i się śmiali. Podpłynęłam do Kubiaka, chwyciłam mu głowę i go pocałowałam w policzek.
- Jesteś genialny! – powiedziałam uroczyście.
- A ja mam pomysł- powiedział.- Może założymy się i pościgamy?
Zgodziłam się niechętnie. Miałam płynąć z Pitem. Stanęliśmy na końcu basenu.
- To o co się zakładamy?- zapytałam obojętnie.
- Jak wygram, to ścigasz się z Zibim. I rywalizujecie o to, że macie się przeprosić.
Nie miałam nic do gadania.
- A jak ja wygram?
- To wtedy i tak macie się pogodzić- wyszczerzył się.
- Ej!- oburzył się Bartman.- A kto powiedział, że ja się na to zgadzam?
- Nikt- powiedział obojętnie Igła.
Z westchnieniem spojrzał na mój pojedynek. Stanęliśmy na końcu basenu i gdy Marcin krzyknął start, wskoczyliśmy do wody. Płynęłam szybko, ale nie dawałam z siebie całych sił. Piotrek tez nie płynął na swoje możliwości. Przegrałam o kilka sekund. Zmęczona, usiadłam na skraju basenu i dyszałam.
- Wygrałeś.
- Ścigasz się z ZB9!- wrzasnął Ziomek z drugiego końca.
- Ale to nie fair!- powiedziałam kiedy podpłynęli.- Ja jestem już trochę zmęczona, a on jeszcze nie!
- Anka ma rację…- przyznał Bartek.- Zibi, ścigamy się!
Wrzasnął i stanął na ściance po mojej prawej stronie. Na początku nie chciał się zgodzić, ale w końcu powiedziałam żeby zachował się jak facet. To na niego podziałało. Byłam na niego tak zła, że miałam ochotę go wrzucić do tej wody, kiedy stanął po lewej stronie. Podniosłam ręce i wrzasnęłam start.
Rzucili się jak psy! Płynęli dość szybko, łeb w łeb. Ciekawie to wyglądało. Kurek i Bartman, rywalizacja na całego. Dotknęli ścianki w tym samym czasie. A ja podczas ich wyścigu, odpoczęłam już całkowicie i byłam gotowa.
- To co? Gotowy?- zapytałam już siedząc w wodzie.
- Zmęczony jestem. Pięć minut. I tak nie masz szans!
- No chyba ty.
I się zanurzyłam. Kiedy wypłynęłam, stał już na murku.
- Jak wygram, nie przepraszam.
Zaśmiałam się. Stanęłam i wskoczyliśmy. Tym razem dałam z siebie jak najwięcej siły. Płynęłam szybko kraulem. Po chwili zauważyłam, że Zbyszek jest może z metr w tyle. I dzięki temu dostałam jeszcze więcej siły. Jednak on mnie dogonił. I dzięki wielkiemu szczęściu, dokładnie sekundę wcześniej dotknęłam murku. Wykończona i uśmiechnięta czekałam aż coś powie.
- No, okej- zaczął- wygrałaś minimalnie.
- I…?- pomogłam mu.
- No, prze… prze…- westchnął tak ciężko, że myślałam iż się dusi.- Przepraszam.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Jak się postarasz to potrafisz!- ucieszyłam się.
- Skąd tak dobrze i szybko pływasz?- zapytał Nowakowski.
Jeszcze szerzej pokazałam zęby.
- Miałam dobrego nauczyciela, gdy byłam mała. Nawet startowałam w zawodach, w wieku dziewięciu lat. Oczywiście udawało mi się trochę wygrać…
- Co my jeszcze o tobie nie wiemy?...- westchnął Dzik.
Zachichotałam. Popływaliśmy jeszcze pół godziny i wróciliśmy do ośrodka. Akurat trafiliśmy na kolację. Po takim pływaniu, byliśmy okropnie głodni. Staliśmy pierwsi przed stołem i wybieraliśmy smakołyki, zanim jeszcze inni sportowcy przyszli. Gdy usiedliśmy przy stole, nie czekając na jakikolwiek znak zaczęliśmy jeść. Nawet ja zjadłam więcej niż zwykle. Krzysiek zażartował, że będzie mnie częściej na basen zabierał. Po posiłku, dali już siatkarzom spokój i mogli odpocząć. Korzystając z chwili spokoju, wzięłam laptopa i zaczęłam pisać. Ale już po chwili w moim pokoju znalazł się Jarosz, Igła i Kosok.
Wciągnęli mnie w rozmowę i tyle było z mojej pracy.
Poszli o jedenastej. Nie było już sensu gnić przed laptopem, więc poszłam spać. A rano obudziłam się kilka minut przed śniadaniem. Szybko zwlokłam się z łóżka, umyłam i ubrałam. Schodziłam po schodach i myślałam o wczorajszym basenie. Trzeba będzie to powtórzyć. Już dawno nie pływałam. Ale nie mogę zbyt obciążać nogi, sam lekarz to powiedział. Chociaż, niby to nic takiego… Nie czułam ani dziś ani wczoraj bólu. Może to dobry znak i jakoś pomału wrócę do pełnej sprawności!? Może wreszcie będę mogła znów zagrać w siatkówkę?! Tak strasznie bym chciała…
- Jezu!- wrzasnęłam.
Nagle na kogoś wpadłam. Był to ten kelner ze stołówki.
- Przepraszam- bąknął.
Spojrzałam na niego. Był zły, nie wiem czemu. Ale po chwili się opanował. Tak łatwo zmieniał nastrój! Mógłby być dobrym aktorem…
- Co pan tu robi?- zapytałam opierając się o barierkę.
- Szedłem po sprzątaczkę. Nie mogę jej znaleźć. Widziałaś może?- zapytał uśmiechając się.
- Nie. Ale pewnie jest na parterze.
Kiwnął głową i poszedł. Dziwny jest ten gość. Raz miły, uśmiecha się i flirtuje. A potem pokazuje złość, niechęć i… nie wiem co jeszcze. Nienawiść? Może to dobre określenie. Dalej już o nim nie myślałam bo właśnie stanęłam przed stolikiem siatkarzy.
- Dzień dobry śpiochu!- wrzasnął Kubiak.- Zibi już miał po ciebie iść.
- Ja?!- zdziwił się.- A niby kiedy? Chyba potrafi chodzić na własnych nogach, nie?
- Al…- zaczął Misiek.
- Tak. Mam nogi i potrafię sama chodzić. Dzięki, że mi o tym przypomniałeś- przerwałam.
- Do usług!- mrugnął.
Usiadłam na krześle. Przede mną stał pusty talerz. Nie przynieśli mi śniadania? Coś nowego. Chyba widać było moje zdziwienie, bo Możdżon zachichotał.
- Chyba masz już zdrową nogę?- zapytał Bartman.
- Tak- westchnęłam.- I pomału zaczynam żałować.
Wstałam i podeszłam do stołu z jedzeniem. Jak zwykle zabrałam talerz z mlekiem i płatkami. Chciałam wrócić, ale nagle noga mnie zabolała. I na mojej twarzy pojawił się grymas. O dziwo, nagle obok mnie pojawił się Zbyszek. Zabrał o dem nie talerz i postawił tam gdzie stał. Podtrzymał mnie rękami.
- Nic ci nie jest?- zapytał przestraszony.
Zdziwiłam się. Czemu w jego głosie słychać było troskę? Nie, mi się to wydawało. Na pewno tylko wydawało.
- Nie.- wyszarpnęłam rękę z jego ręki.- Poradzę sobie.
I poszłam całkiem normalnie do stołu. Ale w duchu, modliłam się żeby mi się noga nie ugięła. Siadłam ciężko na krzesełku. O dziwo, znowu, Zibi położył przed moimi oczami zupę mleczną. A reszta patrzyła na mnie z troską i podejrzliwie. Podszedł do mnie Olek, który siedział kilka stolików dalej. Skoro on to zauważył, to znaczy, że cała sala widziała.
- Anka, co się stało?- zapytał nachylając się.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Po prostu trochę zabolała. Ma do tego prawo, co?- spytałam obracając sytuację w żart.
Nie chciałam żeby się dowiedzieli o stanie nogi. Nie było źle, tylko musiałam zrobić jeszcze kilka badań.
- Po śniadaniu stawiasz się u mnie w gabinecie.
Powiedział to bardzo poważnie i odszedł. No pięknie! Jeszcze tego brakowało, żeby Bielecki zainteresował się moją nogą. Zaczęłam jeść. A siatkarze nadal patrzyli na mnie czujnie.
---------------------------------------------
Witam po bardzo długiej nieobecności.
Wiem, że czekaliście, przepraszam. Niestety nie była to moja wina. Nie działał mi internet, nie miałam jak dodać nowy rozdział. A propo rozdziąłu, podoba się? ;)
Moim zdaniem trochę nudny. Od razu mówię, że ten wątek z wyścigiem... Może trochę nierealne, że wygrała ze sportowcem. Ale wyjaśniłam, że kiedyś Anka pływała :D
Mistrzostwa Europy Polacy skończyli w meczu barażowym z Bułgarią. Bardzo szkoda mi ich. Tak ciężko pracowali w Spale... Winiarski znów nie zdobył medalu na ME ;( Brakowało mi w tych meczach Igły i Zbyszka. Owszem, Bociek dobrze gra. Ale jak dla mnie jest dla niego za wcześnie w kadrze. Uważam, że Zati nie bronił. Znaczy bronił, ale nie tak jak powinien. Był na boisku, ale tak jakbym go nie widziała.
Nadal płaczę. Ale teraz trzeba zapomnieć. Niedługo Plus Liga, a za rok Mistrzostwa Świata. Trzeba się przygotować i zapomnieć o tym nieudanym sezonie.
Dziękuję, że czytacie! Jeżeli w ogóle ktoś tu jeszcze jest...
Jeszcze raz bardzo przepraszam, ze tyle czekałyście.
Pozdrawiam ;*
no wreszcie , rozdział jak zawsze ciekawy ,czkam na więcej ;) kiedy dalej ? ;*
OdpowiedzUsuńPostaram się we wtorek :)
UsuńRozdział świetny. Czekam z niecierpliwością na następny. I tak ja jestem i nie zamierzam opuszczać tego bloga ;>
OdpowiedzUsuńDziękuję, że czytasz :)
UsuńJessu! Ale ta Anka uparta no! ;P Zresztą Zibi nie lepszy ;D A ja nadala czekam jak obydwoje zmądrzeją ;) No i jeszcze ten kelner, jaki tajemniczy...kto wie może jeszcze namiesza hym? ^^ Czekam na kolejny ;D Pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuń