czwartek, 31 października 2013

XLV



- Nie odzywacie się do siebie?- zapytał Ziomek.
Szłam właśnie z nimi: ja, Łukasz, Igła ( z kamerą ), Magneto i Bartman. Po treningu, postanowiliśmy się przejść.
- Co?- zdziwiłam się.- Z kim?
Zmarszczyłam nos. Oczywiście wiedziałam o kogo mu chodzi.
- No ty i Bartman. Pokłóciliście się?
- Nie.- Zaczął mnie wkurzać.- A tobie co do tego?
Podniosłam głos zdenerwowana. Łukasz tylko wzruszył ramionami i nadal obok mnie szedł, już cicho. Niepotrzebnie na niego naskoczyłam. Wyszło na to, że się na nim wyżywam. A to przecież nie jego wina, on chciał pomóc.
- Przepraszam- powiedziałam zła na siebie.- Nie powinnam na ciebie naskakiwać.
- Nie, to ja nie powinienem się interesować.
I już w zgodzie szliśmy na naszą ulubioną kawę. Postawili mi małą, czarną. Siedliśmy przy największym stoliku na krzesełkach i popijaliśmy czarny płyn.
- Boskie…- westchnął Igła. – Trzeba to uwiecznić!
Wyciągnął z torby kamerę. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- A ty oczywiście z kamerą!- westchnął Kubiak, który później do nas dołączył.
Igła popatrzył na niego, jakby był z innej planety.
- Już nie popełnię tego błędu co rano na śniadaniu- stwierdził i włączył urządzenie.- Witamy na po treningowej kawie. Każdy delektuje się swoim czarnym płynem w małym kubku… Ania- zwrócił się do mnie, gdy upiłam łyk.- Jak ci smakuje?
- Wyśmienito!- wyszczerzyłam się do kamery.
- Pyszne ciociu!- poprawił mnie.
Zaśmialiśmy się i gdy wypiliśmy napoje, wróciliśmy do ośrodka. W drodze, zaczepiły nas dwie fanki siatkówki, które poprosiły o autografy i zdjęcia. Miały około siedemnastu lat, blondynka i szatynka. Podbiegły do Zibiego. Oczywiście, zgodził się. Szczerzył do aparatu, pokazując białe zęby. Potem podeszły do każdego innego siatkarza. Kiedy już myślałam, że koniec, blondynka przyszła do mnie.
- Można autograf?- spytała nieśmiało.
- Mój?- zdziwiłam się. Za co dostałam śmiech przyjaciół.
- Jasne! Jesteś Libero w Resovii w kadetkach!
Podbiegła druga i podpisałam im się w notesie. Byłam w nie małym szoku. Siatkarze śmiali się ze mnie i mojego przerażenia. Cóż, mój pierwszy autograf. I raczej ostatni.
Momentalnie posmutniałam. Nie będę już Libero w kadetkach Resovii. Koniec mojej gry, kariery i siatkówki. Przez cholerną nogę.
- Ej, nie płacz…
Nagle znalazł się obok mnie Zbyszek. Nie spojrzałam na niego, nie miałam siły spojrzeć mu w oczy. Dopiero po jego słowach, zorientowałam się, że po moich policzkach płynie łza.
Objął mnie ramieniem, z drugiej strony Igła i tak dotarliśmy do pokoju.
- Co się stało?- zapytał Krzysiek zmartwiony.
Usiadłam ciężko na łóżku i westchnęłam. Znów dopadła mnie melancholia. Tak strasznie się tym przejmuję… Może powiedzieć im? Zbyszkowi? Żeby się śmiał? W życiu. Ale Igła… To inny człowiek. Najlepszy przyjaciel płci przeciwnej niż moja.
- Nie teraz- uśmiechnęłam się słabo.- Pogadamy później.
Chyba zrozumiał. Mam nadzieję. Wyszedł, a ja znów zostałam sama z atakującym. Położyłam się, włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam Peje „Pozwól mi żyć” na mojej mp4. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w jego słowa. Jak dla mnie, najlepszy polski hip- hop. Odwróciłam się przodem do ściany i miałam gdzieś, wszystko dookoła.

Zbyszek.
Nie wiem, dlaczego była smutna. Ale wiem, że na pewno nie chciała mi tego powiedzieć. Trudno, jakoś to przeżyję. Coś ważnego stało się w jej życiu. A ja nie jestem na pewno osobą, której chciałaby to wyznać. Krzysiek siedzi pewnie u Ziomka.
Wstałem, popatrzyłem na nią i wyszedłem z pokoju. Udałem się do Łukasza pokoju. Byli tam on, Igła, Winiar, Kubiak. Usiadłem na podłodze opierając się o łóżko.
- A tu- mówił do kamery nasz spec od nagrywania- przyszedł podłamany Zbyszek. Jak się czujesz Zbyszku?
- Jak się czujesz, dostając kosza od kobiety?- wdał się w rozmowę Dzik.
Nie zrozumiałem. Kosza? Kiedy?
- Czuję się wspaniale. Igła, mógłbyś obciąć te włosy- stwierdziłem, bo nagle zauważyłem, że mu niektóre odstają.
Wstał ze sprzętem, poszedł do łazienki i spojrzał w lustro.
- Zibi, nałożyłem za mało żelu?- zapytał, oglądając każdy kąt głowy z osobna.
- Dobrze, że się w lustrze widzisz- stwierdziłem.
Zachichotali, ja też. Krzysiek nie w sosie, wyłączył kamerę i usiadł. Gładząc włosy.

Obudziłam się wraz z zamknięciem drzwi. Nie spałam mocno, tylko drzemałam. Chciałam być sama. Musiałam pomyśleć o kilku sprawach. Po pierwsze, co się dzieje z Gabrysią? Czemu nie odbiera telefonów od Kosy? Po drugie: co czuję do Michała? Po trzecie: Co mam zrobić z Bartmanem?
Te pytania mnie wkurzają, nie mam odpowiedzi. Spojrzałam na zegarek. Godzina 12.30, Gabi jest w Resovii. Czyli telefonu nie odbierze. Musze czekać do wieczora.
Michał. Kim on dla mnie jest? Kim ja dla niego jestem? Westchnęłam i przewróciłam się na drugi bok. Czy ja do niego nadal coś czuję?
Tak. Nadal jest ważny. Ale czy najważniejszy? Łatwo powiedzieć, zapomnij o tym co było, żyj tu i teraz. Gorzej wykonać.  A Bartman? Kim on jest dla mnie? Co czuję?
Chciałabym wiedzieć, ale już sama się pogubiłam. Czy zdołałabym odepchnąć Miśka dla jakiegoś innego mężczyzny? Innego, a jednocześnie takiego samego?
Nagle drzwi się otworzyły i wpadł do mnie nie w sosie Igła.
- Co jest?- zapytałam.
Ściągnęłam słuchawki z uszu i podniosłam się na prawej ręce. Usiadł naprzeciwko mnie i westchnął.
- Jak wyglądam?- zapytał, dumnie wypinając pierś.
- Hm…- przyjrzałam mu się.- Przystojny jesteś. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam?
Zaśmialiśmy się. Poszedł do łazienki i poprawił włosy.
- Jesteś przewrażliwiony na tym punkcie!- Krzyknęłam do niego.
Wyszedł już uśmiechnięty i przysiadł się do mnie.
- Będę musiał zainwestować w nowy żel, bo mi się kończy.
Zaśmiałam się. Wzięłam poduszkę i położyłam ją pod ścianą. Potem oboje o nią się oparliśmy.
- Co z tym Michałem?
Zapytał, całkiem się tego nie spodziewałam. Czy miałam siłę o nim rozmawiać?
- Nic. Pomogłam mu i tyle. Nie chciał, ale to zrobiłam- wzruszyłam niby obojętnie ramionami.
- Dlaczego? Kochasz go nadal?
Jezu, czy on nie odpuszcza?
- Sama nie wiem co czuję. Pogubiłam się już w tym- stwierdziłam szczerze.
- Może powinnaś skończyć z tym co było- powiedział cicho.- Zacząć od nowa. Są inne osoby w twoim otoczeniu, którym na tobie zależy.- Posłałam zdziwione spojrzenie, a on mi pogardliwe.- Naprawdę tego nie widzisz?
Powiedzieć mu, czy nie? Oto jest pytanie! Zaryzykować? W końcu to mój przyjaciel…
- Powiedzmy, że jest ktoś. Kogo bardzo lubię- wyrzuciłam z siebie.- Tylko, że strasznie przypomina mi byłego. Boję się, że zranię tą osobę kiedyś. Boję się, że ja sama zamiast myśleć o nim, pomyślę o Michale.
Powiedziałam to bez tchu. Musiałam komuś się zwierzyć.
- Aniu, jestem pewien, że ta druga osoba ci pomoże przezwyciężyć to- powiedział z pewnością w głosie. – On nie jest zły. Potrafi kochać, uwierz.
Przestraszyłam się. Czyżby wiedział, o kogo mi chodzi? Moja mina mówiła chyba sama za siebie, bo powiedział:
- Domyśliłem się- uśmiech szeroki i szczery.- Nie trudno to zauważyć- popukał się aktorsko w czoło.- Porozmawiaj z nim.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem i podziwem. Kochałam go za tą właśnie pomoc i szacunek, jakim mnie darzy.
- Dziękuję Ci, Krzysiu.
Oparłam głowę o jego ramię i tak siedzieliśmy jeszcze jakiś czas.

*** 

Tak i wieczór ogólnie minął bardzo fajnie. Z Krzyśkiem pogadałam tak szczerze od serca. Jak to zazwyczaj z nami bywa...
Co do Zbyszka... Prawie sie do niego nie odzywałam, ani on do mnie. I nie chodzi o to, że byliśmy na siebie obrażeni, czy coś.  Ale nie wiedziałam, jak zacząć jakiśkolwiek temat. To jest bardzo trudne. Rano siedziałam sobie kulturalnie w pokoju. Nie poszłam na trening chłopaków bo nie miałam siły. Nie wiem dlaczego. Po prostu miałam jakąś trudność z zejściem po schodach, co zauważyli na śniadaniu siatkarze. Kazali mi zostać i nigdzie nie chodzić tylko leżeć. Doktorzy sie znaleźli...
Wyciągnęłam książkę z szafki i zaczęłam czytać. Nie zdążyłam dokończyć trzeciego zdania, gdy drzwi nagle sie otworzyły. Do środka wpadł Winiar.
Spokojnie spojrzałam na niego znad książki.
- Wystarczy, że zapukasz. Albo przynajmniej ciszej drzwi otworzysz.
Jego mina nie wróżyła nic dobrego.
- Czy coś sie stało
Nie odpowiedział. Przestraszona usiadłam natychmiast na łóżku.
- No, mów! Co się stało?
Był zadyszany, musiał biec przez całą drogę… Coś musiało się stać. Coś poważnego.
- Do jasnej cholery, czy możesz mnie oświecić?!
Wskazał gestem, żebym poczekała chwilkę. Niecierpliwiłam się strasznie, co się wydarzyło? Minutę później Michał oparł się o ścianę i nie patrząc na mnie zaczął mówić:
- Nie masz wyjścia. Musisz iść na hale… Jesteś potrzebna.
- Nie ma Bieleckiego?- Zdziwiłam się.
- Wysłano go w ważnej sprawie gdzieś tam… Potrzebna jesteś. Coś się stało Bartmanowi w nogę…
Nie słuchałam dalej. Po prostu przy tych ostatnich słowach przestałam myśleć. Coś Zbyszkowi się stało! W jednej chwili wstałam i wybiegłam z pokoju. Nie czułam bólu, chociaż mnie strzykało. Musiałam jak najszybciej znaleźć się blisko atakującego. To był mój cel. Dobiegłam do schodów i zaczęłam szybko schodzić. Teraz poczułam rwiący ból w łydce i aż syknęłam.
- Dam radę… Musze tam teraz być…
- Ania!
Słyszałam wołania Michała za sobą ale nie zważałam na to. Czułam potrzebę bycia na hali. Z nim. Sprawdzić, czy nic poważnego mu się nie stało. Tak strasznie się bałam o niego…
Już na parterze skierowałam się do wyjścia. Przy okazji wpadłam na Wanio. O mały włos go nie przewróciłam.
- Hej, mała! Gdzie się tak śpieszysz?!- Zawołał za mną.
Ale nawet nie odpowiedziałam. Łydka znów zaczęła boleć a kostka już niemiłosiernie. Ale chyba ta adrenalina trochę ból znieczuliła.
Wypadłam na dwór i znów zaczęłam bieg na pełnych obrotach w stronę hali. Usłyszałam szybkie kroki za mną. Winiarski nie mógł dotrzymać mi kroku. Czy aż tak szybko biegłam?
Chwyciłam drzwi budynku nr 3 i szybkim krokiem weszłam. W ogromnej hali było dość dużo osób. Wszyscy ćwiczyli, oprócz jednego.
Od razu rzucił mi się w oczy gdy się rozejrzałam. Siedział na krzesełkach ze skwaszoną miną i trzymał się za udo. Nie czekając więcej szybko zwróciłam się w jego stronę.
- Co się stało?- Próbowałam mówić jak profesjonalista, ale głos mi zadrżał. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
- Coś mi się stało w nogę.
Próbował nie płakać. Wiem, że go strasznie bolało, mnie też. Kazałam położyć mu się na parkiecie i uklęknęłam obok niego. Najpierw wyprostowałam mu nogę w kolanie, potem zgięłam.
- Auu…- zasyczał.
- Przepraszam.
Mimowolnie na moich policzkach wystąpiły rumieńce.
- Nie przepraszaj. Przecież to nie twoja wina.
- A tak w ogóle to, co się stało? I w którym miejscu cie boli?
- Dokładnie tu- wskazał miejsce pod kolanem.- Skakałem do bloku do ataku i tak jakoś wyszło…
Kiwnęłam głową. Najprawdopodobniej lekko uszkodził mięsień.
- Nic poważnego się nie stało. Potrzebujesz tylko masażu i dnia może dwóch wolnego od treningów. Naciągnąłeś lekko mięsień… Wkrótce powinno przejść.
Uśmiechnełam się. Kamień spadł mi z serca. Po prostu poczułam, że jest bezpieczny. Próbowałam wstać, żeby podejść do torby ze sprzętem, ale na marne moje starania.
- Uh… - Rozejrzałam się dookoła. – Igła! Chodź no tu!
Przywołałam go ruchem ręki. Nie śpieszył się zbytnio, co mnie doprowadzało do szału. W końcu stanął przede mną w całej swojej okazałości.
- Słucham cię, droga Aniu- powiedział oficjalnie.
- Przynieś mi torbę Olka stoi tam- wskazałam. Bez słowa odszedł i po chwili niósł ciężkie rzeczy.
- Co mu?
To był Andrea. Powiedział po Polsku. A nauczył go teko Krzysiu.
- Nadciągnął mięsień… Potrzebuje odpoczynku. Może ze dwa dni.
- Zajmiesz się nim?- Spytał tym razem już po angielsku.
Kiwnęłam głową.
- No jakże by inaczej! A Zbych w siódmym niebie- zachichotał Ignaczak i zgromiony przez wywołanego wzrokiem, uciekł dalej się męczyć.
Trener tez po chwili odszedł i znów zaczął patrzeć na swoich wychowanków i krzyczeć, gdy im coś nie wychodziło. A raczej im się nie chciało. Wyciągnęłam specjalne plastry i naciągnęłam mu tym udo. Potem zaczęłam go masować. O dziwo nic nie mówił, tylko się patrzył. Na mnie. I się uśmiechał.
- No co?- spytałam bo w końcu zaczęło mnie to irytować.
- Nic. Dziękuję.
To słowo jeszcze długo odbijało się echem w mojej głowie i nei chciało zniknąć. Może łatwiej by mi było, gdyby nie powiedział tego z tak miękkim głosem i… no właśnie, czym? Był mi wdzięczny, po prostu. Wróciłam do intensywnego masowania jego nogi, żeby tylko nie widzieć jego świdrującego mnie wzroku.



-------------------------------------------------
Hej!
I tak oto jest nowy rozdział. Przepraszam za błędy bo takie na pewno są. No i, że tak późno dodaję. Miało być rano, niestety musiałam posprzątać :)

Dobijemy do 8000 wyświetleń? Mam nadzieję ;)
Mam niejakiego małego doła po wczorajszym meczu Resovii w LM :( Tak bardzo mi szkoda, że przegrali... To już drugi mecz w tym tygodniu, chyba. Mam nadzieję, że wkrótce będzie lepiej. 

Może dziś pojadę na kebaba , na którego mam smaka od jakiegoś czasu ;D

Miłego czytania życzę i mam nadzieję, że ciekawy rozdział!
Pozdrawiam ;*

piątek, 25 października 2013

XLIV



Trening wieczorny mieli lekki. Na kolacji nadal się wesoło bawiliśmy. Do pokoju weszłam równo o dwudziestej trzeciej. Chłopaki razem ze mną.
- Pierwsza zajmuję łazienkę!- wrzasnęłam biegnąc po piżamę i ręcznik.
- Nie, bo ja- wpadł do łazienki Igła.
Z niedowierzaniem usłyszałam cichy szum wody w prysznicu. Jakim cudem? Westchnęłam i usiadłam na łóżku kręcąc głową. Zibi siadł obok.
- Fajny dzień- stwierdził.
Rozłożył się na moim łóżku, tak że ja nie miałam miejsca.
- Hej! Nie za wygodnie?- spytałam.
- Jakbyś się też położyła, to byłoby wygodniej- uśmiechnął się szarmancko.
- Chyba śnisz!- prychnęłam i chciałam wstać.
Ale gdy już stałam obok łóżka, Zibi chwycił mnie w talii i przewrócił na nie. Tak, że leżeliśmy teraz obok siebie na plecach. Walnęłam go w ramię.
- Musisz się wyżyć, co?- zapytał zjadliwie.
- Na tobie, zawsze.
Nie wiem, ile czekaliśmy aż Igła wyjdzie z łazienki. Ale po kilku minutach usłyszałam miarowy oddech atakującego. Oparłam się na łokciu i spojrzałam mu na twarz. Miał zamknięte oczy, spał. Nie wiem czemu, ale był inny niż na początku. Wcześniej, gdy go poznałam, wydawał mi się taki… zakochany w sobie? Może tak. Nie powiem, że go nie lubię. Bo gdybym powiedziała, że tak jest, że go nie lubię, skłamałabym. Boże, ale głupio pomyślane, no ale okej. Nie jestem do niego przekonana bo za bardzo mi przypomina Michała. Za dużo z niego ma. Oczy, włosy, nawet jeden uśmiech.
Położyłam się obok niego i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Perspektywa Igły.
Wychodzę z łazienki. Miałem nawet krzyknąć i zrobić ‘wejście smoka’ ale się powstrzymałem. Gdy spojrzałem na łóżko Anki, nie byłem zdziwiony. Spali oboje. Wyglądali tak słodko! Zawołałem kilka chłopaków. Najpierw Dzika, Jarosza, Rucka i Magneto. Potem wpadł Ziomek z Nowakowskim i Winiarem.
- Ty, gdzie masz kamerę?- zapytał Kubiak.- Uwiecznijmy to!
Wyciągnąłem z szafki mój ‘sprzęt’ i włączyłem.
- A oto nasze nocne życie- zachichotałem.- W moim pokoju jest dosyć… tłum. A dlaczego?- przejechałem obiektywem po każdej twarzy. Zatrzymałem się na Piotrku.- O, ten nam powie. Piotrze, wyjaśnij państwu, dlaczego w MOIM pokoju zebrało się to stado.
Cichy popatrzył na mnie z byka.
- Sensacja!- wyręczył go Kuba.- Trzeba uwiecznić ten moment!
Wskazał palcem łóżko Anki. Skierowałem na śpiących kamerę. Zbyszek spał na plecach, rozwalony prawie na całym łóżku. Nasza kochana Ania, biedna, spała na skraju. Wtulona w siatkarza.
- Czyż nie pięknie wyglądają?- podekscytował się Michał.

Anka.
Usłyszałam tylko szepty. I chichot. Ale nie otwierałam oczu, nie chciałam. Tak wygonie mi się spało… Wyciągnęłam lewą rękę do przodu, żebym lepiej się ułożyła. I… poczułam pod sobą coś. O nie, to nie było coś, raczej ktoś! Teraz dopiero poczułam, że moja twarz, policzek, spoczywa na czyjejś klatce piersiowej, która podnosi się równo i opada. Przestraszona otworzyłam szeroko oczy. Wokół mnie stali: Kubiak, Kuba, Rucek, Ziomek, Pit, Możdżon, Winiar i… Igła. Igła z kamerą. Która jest włączona. Która mnie w tym momencie nagrywa.
- Co jest grane?- zapytałam jeszcze nieprzytomnie.
Zachichotali zgodnie. Teraz sobie przypomniałam o kimś, kto leżał na moim łóżku…
- Bartman!- wrzasnęłam i obróciłam się gwałtownie w jego stronę.
Obudził się natychmiast i zaspanym wzrokiem spojrzał na mnie.
- Kuźwa, musisz mnie budzić?- zirytował się.
Niewyspany Bartman, to zły Bartman. Teraz usłyszeliśmy wszystkich mocne głosy, śmiechy i gwizdy. I Igła. Kamera.
- I tak oto, nasza para spała sobie słodko…- powiedział do kamery roześmiany.- Niestety, przerwaliśmy ich sen.
- Czyli trzeba uciekać!- wrzasnął Winiarski.
I wszyscy jak jeden mąż, zerwali się z miejsc i pobiegli do swoich pokoi. Jeden tylko z bladą twarzą i strachem w oczach, stał z kamerą. Wstałam pomału ze złowrogim uśmiechem.
- Co tam Krzysiu nagrałeś?- zapytał Zbyszek, który dołączył do mnie. Szliśmy w kierunku Igły pomału. A on wycofywał się. Kamera nadal była włączona. – No, pokaż nagranie!
- Wiesz, że mnie obraziłeś?- spytałam z grobową miną.- Ja i on- pokazałam palcem Bartmana- to nie para, jak to ująłeś.
Ale Ignaczak nic. Nadal szedł tyłem, a przodem do nas. Kierował się do drzwi. Zanim to zajarzyłam, on już stał tam i nacisnął klamkę. Wybiegł szybko na korytarz. Rozejrzał się w prawo, lewo, na nas i zwiał. Po schodach na dół. A my za nim. Miał małe nogi, sprytnie się wywinął. Zbiegł na parter i uciekł do jakiejś uliczki między korytarzami. Po chwili usłyszałam tylko zatrzaskujące się drzwi. Igła zamknął się w szafie na mopy. A klucz był po naszej stronie. Dobiegłam szybko i przekręciłam go. Zbyszek dołączył tuz za mną. Oparliśmy się o drzwi zziajani.
- Igła, poddaj się!- krzyknęłam.
Niby była cisza nocna, ale inni sportowcy raczej się tym nie przejmowali.
- Posiedzi, to zmięknie- uśmiechnął się chytrze Zibi.- Da nagranie.
Ale Igła siedział cicho. Słyszałam tylko jego szybki oddech po biegu. Oparłam się prawym ramieniem o drzwi i tak stałam. Zbyszek zrobił to samo. Tak, że byliśmy zbyt blisko siebie.
- Zibi, może…
Przerwałam bo założył mi kosmyk włosów za ucho. Patrzył mi w oczy. Nieśmiało, też zajrzałam w jego. Przypominały morze. I… Michała. Niestety, po ostatniej rozmowie z moim BYŁYM  wciąż myślę o nim. Ale teraz, moje serce szybciej zabiło. Czemu? Kuźwa, dlaczego? To nie Michał! A może ja już nie widzę w nim Miśka, tylko Zbyszka. I dlatego mam palpitacje serca…
- Ciii…- powiedział uśmiechając się.
Jego ręka spoczęła na moim policzku. Byliśmy tak blisko. Tak cholernie blisko. Chciałam tego. Chciałam żeby mnie pocałował. Ale bałam się. Bałam się, że kiedyś go zranię. Że kiedyś zamiast Zbyszku, powiem Michał… Znów tamte uczucia wróciły. Nie mogłam ich wymazać. Nie mogę się poddać. Nasze milczenie i prawie pocałunek przerwał cichy głos i westchnienie.
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tu mogę tak siedzieć nawet kilka dni…- powiedział Igła zza drzwi.- Jest nawet przyjemnie...
Zaśmialiśmy się i wróciliśmy do dawnej pozy. Może dobrze, że nam przerwał? Dzięki niemu, nie zrobiłam nic głupiego.
- Nie ja ci kazałam tam włazić!
- Zawrzyjmy układ.- Słychać było w głosie Igły dumę z pomysłu.
- Układ? Jaki?- od razu przeszedł do rzeczy Zbyszek.
Chwila ciszy. Każdy zastanawiał się, jak to rozegrać.
- Wy- przerwał cisze Krzysiek- mnie wypuścicie. A ja…
- A ty dasz nam to nagranie!- Przerwałam jego krótki monolog.
- W życiu!- oburzył się.- Może porozmawiamy w pokoju?- Chytry ton. – Tu, jeżeli uwierzycie, mi nie wygodnie.
Bartman westchnął i przekręcił klucz. A nasz kamerzysta wyparował i stanął przed nami.
- No co się szczerzysz?- warknęłam.
Wzruszył ramionami i ruszył przez korytarze na schody. Z westchnieniem udaliśmy się za nim.

***

Rano ledwo wstałam na śniadanie. Musiałam budzić moich współlokatorów, bo nie wstaliby sami. Takie są skutki nocnych rozmów.
Wczoraj w nocy rozmawialiśmy gdzieś do drugiej. Doszłam z Igła do porozumienia i wyszło na moje. On był wolny, my też. Nie doda  tego na Igłą Szyte. Jego słowa:
- Szkoda, bo zrobił bym na tym mega popularność… Tyle lajków…- próbował przekonać nas.- Trudno. Nie będziecie sławni.
I pokazał język. Inteligencja.
- Jak się spało, Zbyszku?- zapytał przy stoliku Winiarski, który dosiadł się do nas. – Na łóżku Anki?
Zachichotali. Miałam ochotę go rozszarpać.
- Kurde, no! – Złościł się Igła.
Marcin spojrzał na niego pytająco.
- Nie wziąłem kamery…- zrobił smutna minkę.
- Bo ten Igła z kamera się nie rozstaje…- zanucił Kubiak.
- Igła „ Jesteś kobietąą…”- zaśpiewał Cichy Pit, który siedział obok przy sąsiednim stoliku.
Całe siatkarskie towarzystwo, plus ja, zaczęliśmy się śmiać.
- Piter! Skąd takie teksty znasz?- był szczerze ciekawy Kurek, który siedział z nim przy stoliku.
- Kwejka nie znasz?- Zrobił zdziwioną minę Pit.
- Cholera, nie wziąłem tej kamery, a takie teksty się fajne sypią…- obwiniał się Igła.
A my znów w ryk śmiechu.

Zbyszek.
Niby się śmiałem, ale wciąż myślałem o wczorajszej sytuacji. Miałem ochotę Igłę udusić za to, że nam przerwał.
Tak. Byłem zły. Lubię Ankę. Bardzo ją lubię. Już mnie nie irytuje, nie wkurza, nie przezywa. Jest sobą. Chciałbym ją lepiej poznać, jeszcze lepiej. Ale czy ona da mi szansę? Za każdym razem, gdy dochodziło do jakichś sytuacji, ona była dziwna. Taka czujna, jakby miała dodatkowe zmysły. Pilnowała się, wczoraj też. Znów nie chciała patrzeć mi w oczy, co mnie zdenerwowało. Unika mojego wzroku.
- Zbyszku, uśmiechnij się! Nadszedł nowy, piękny dzień!- wykrzyczał Igła.
- Igła…- westchnąłem.- Idź pomęcz kogoś innego. Tam Kurka masz- wskazałem, który szedł kilka metrów przede mną.
I z niezadowoleniem odszedł. Nie miałem ochoty z nim gadać. Niedaleko szła Anka z Nowakowskim i Winiarem. Czemu po prostu do nich nie dołączę, nie pogadam z nią? Chyba powinniśmy sobie sytuację wyjaśnić. Ale ona mnie unika jak ognia. Nic poradzić nie mogę.
Nie rozumiem tylko, dlaczego? Czego ja nie mam, co miał ten cały Michał?




Szłam z Winiarem i Cichym po schodach do pokoi. Widziałam kontem oka Bartmana, który szedł niedaleko. Zerkał na nas czasem. Chciałam podejść do niego i zawołać. Zapytać o coś głupiego i rozładować tą atmosferę między nami.
Więc co mnie trzymało? Sama nie wiem. Co, miałabym mu powiedzieć: „Hej, Zbyszek! Zapomnijmy o wczorajszej nocy i żyjmy dzisiejszym dniem!” ?? To chore! Nie wiem, boję się na niego spojrzeć. Z jednej strony chciałabym widzieć u niego te ogniki, kiedy na mnie patrzy. A z drugiej, nie. Dlaczego? Bo po prostu boje się własnej reakcji.
- Anka, żyjesz?- pomachał mi dłonią przed twarzą Cichy Pit.
- Yyy.. coś mówiłeś?- Zapytałam nieprzytomnie.
Westchnął i szedł ze mną przez korytarz do pokoju.
- Pytałem, czy Gabi mówiła ci coś o Kosoku.
Zdziwiona spojrzałam na niego.
- A co miała mówić? Pytała, co słychać. Powiedziałam, żeby się do niego odezwała.
- I właśnie ona nie odbiera od niego telefonów.
Teraz byłam w szoku. Niby czemu? Przecież go tak lubi! I z wzajemnością, jak się okazuje.
- Mogłabyś do niej zatelefonować i zapytać, czy wszystko w porządku? Kosa mi w pokoju wariuje.
Obiecałam pomóc. Wykonam prośbę, jak tylko będę miała czas. Piotrek poszedł do swojego pokoju, a ja weszła do swojego. Chłopaki już siedzieli na swoich łóżkach. Igła oglądał nagrania z wczorajszego dnia. Pewnie będzie montował.
- Pamiętaj co obiecałeś!- pogroziłam palcem.
- Masz mnie za niedotrzymywacza obietnic?- oburzył się.
- Jezzzz... skąd takie słowa?- zrobił wielkie oczy Kurek, który wpadł na chwilę.- Słownik " Ignaczakowo Igłą Szyte " w mózgu? 
Pokręciłam głową i walnęłam się, dosłownie, na swoje łóżko. Każdy robił swoje rzeczy, po godzinie, siatkarze zaczęli się zbierać. Obiecałam przyjść na ich trening za kilka minut. Nie miałam ochoty patrzeć, jak Zibi idzie obok cicho i bez tej swojej bartmanowej energii. Otworzyłam laptopa i sprawdziłam internetowe strony. Wszystko po kolei. Był jeden artykuł, w którym nawet ja się pojawiłam. Kilka skromnych zdań. Jak dla mnie, niepotrzebnych.
Wyłączyłam laptopa. Ubrałam dresowe spodnie i bluzę z reprezentacji, którą dostałam. Adidasy i wyszłam.
W recepcji przywitałam się z panią Zosią i strażnikiem. Wyszłam i szybko udałam się w kierunku hali. Otworzyłam drzwi i wpadłam do środka. Chłopaki już się rozgrzewali. Podeszłam do trenera.
- O, zgłupa się znalasla! – powiedział Andrea raniąc język Polski.
Zachichotałam.
- Chyba się nie zgubiłam jeszcze…
Usiadłam na ławce i przypatrywałam się każdemu zawodnikowi z osobna. Starałam się jak najmniej patrzeć na zielonookiego. Biegali już chyba z dziesięć minut. W końcu zatrzymali się przy ławce i wzięli kilka łyków wody. Podszedł Igła.
- Wykończę się.- Stwierdził poważnie.
- Nie marudź. Jesteś najlepszym Libero w Polsce, na świecie!- Przypomniałam mu.- I ty nie masz siły?...
Uśmiechnął się pod nosem. Chyba mu pomogłam. Chyba.
Wrócili na boisko. Winiar robił rozgrzewkę. Ciężka, ale potem lepiej im się grało. Ćwiczyli tak godzinę, może trochę więcej. Potem wzięli piłki i odbijali między sobą. Ja też się załapałam do  Drzyzgi. Potem ćwiczyli przyjęcie, zagrywkę, wystawę, atak i inne.
Próbowałam cały czas nie patrzeć w stronę Bartmana, a jeżeli już, to obojętnie. W końcu wyszło na to, że zachowuję się dziwnie. Doszłam do jednego, jedynego wniosku.
Musimy porozmawiać.
Ale nie miałam odwagi po treningu podejść i się zapytać. Powiedzieć, że wszystko jest okej między nami. On chyba tez nie. I w końcu nic nie zrobiłam.



------------------------------------------------

Hej!
Witajcie kochani. Taki tam rozdział... Dłuższego niestety nie mogłam dodać.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy w tym i innym wpisie ;) 

Dziś piątek! Jakieś plany macie? ;D


wtorek, 22 października 2013

XLIII



Impreza się udała. Wróciłam z Gabi do naszego mieszkania około czwartej nad ranem. Nie byłyśmy pijane, po prostu tylko trochę wypiłyśmy. To wszystko. Bez alkoholu można żyć! Jak tylko moja głowa dotknęła poduszki, zasnęłam. Nawet nie wiem co z przyjaciółką. Spałam jak kamień. Dobrze, że mi się nic nie śniło, przynajmniej tyle.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Dostałam smsa. Nieprzytomna, wymacałam na szafce obok łóżka telefon. Wzięłam go i podstawiłam do ucha. Chciałam wcisnąć zieloną słuchawkę. Przeliczyłam się. - Boże, co za idiotka ze mnie!- pomyślałam. Otworzyłam jedną powiekę i sprawdziłam wiadomość.
„ Cześć. I jak, wszystko załatwiłaś? Chłopaki czekają na Ciebie aż przyjedziesz. ZB9”
- Że co kurwa?
Aż mi się przeklęło. Skąd ten pajac miał mój numer? Spojrzałam na wyświetlacz.
- Czternasta?!- wrzasnęłam szybko wstając. Gabi smacznie spała. Podeszłam i szturchnęłam w ramię. Ale to nic nie dało. Więc ściągnęłam z niej kołdrę.
- Odbiło ci?!
- No, wreszcie jakaś reakcja!- Uniosłam ręce do góry.- Czternasta. Za kilka godzin powinnam być z powrotem w Spale.
Teraz zrozumiała. Przeciągnęła się leniwie i wstała. Poszłam do łazienki, a ona robiła śniadanie. Chociaż, o tej godzinie to powinien być raczej obiad. Potem ona mnie zastąpiła w łazience i usiadłyśmy w kuchni.
- Musisz jechać.- To nie brzmiało jak pytanie.
Kiwnęłam głową.
- Ale najpierw chcę się pożegnać z tatą i Michałem.
Przyznała mi rację. Ubrałyśmy się, spakowałam swoje rzeczy do torby. Przez cały czas myślałam, skąd Bartman ma mój numer. Nie dawało mi to spokoju. Później się tym pomartwię. Szłam teraz z przyjaciółką do szpitala. Weszłyśmy do odpowiedniej sali. Dobrze, że nie było tam jego rodziców. Przynajmniej ich uniknęłam. Agaty też nie było, cóż…
Zapukałam i włożyłam głowę przez uchylone drzwi. Zobaczyłam uśmiech na jego twarzy. Taki szczery…
- Cześć- przywitałam się.- Mogę?
- Jasne, wchodź!
Normalnie go nie poznawałam. Gabrysia czekała na korytarzu.
- Dzięki, że mi pomogłaś.
Te jego zielone oczy nadal patrzyły na mnie. Z wdzięcznością?
- Nie ma sprawy. Musiałam, po prostu.
Usiadłam na krzesełku obok łóżka. Pacjenta obok nie było w pokoju. Chyba zauważył, gdzie patrzę.
- Ma badania- wyjaśnił.
- Jak się czujesz? Lepiej? Kiedy wychodzisz?- Zadałam stek pytań na raz. Musiałam wykorzystać moment, kiedy był rozmowny. Był sobą, Michałem.
- Za kilka dni- widziałam radość w jego oczach. Tak jak kiedyś.- Może wtedy to uczcimy.
Zatkało mnie. Takie słowa? Zmienił się. A może coś sobie przypomniał? Jezu, ale ja naiwna jestem!
- Nie będzie mnie tutaj.
- A gdzie?
Wydawał się być na serio ciekawy.
- W Spale z siatkarzami.- Uśmiechnęłam się na sama myśl.- Dziś wyjeżdżam.
- A... no tak, zapomniałem.
Nie gadałam z nim długo. Kilka minut później przyszła jego matka, więc ja poszłam. Nie miałam ochoty być z tą kobietą w jednym pomieszczeniu. Krew by się polała. Jak mogła wtedy powiedzieć, przyznać Michałowi, że ja nie jestem jego dziewczyną tylko Agata? Nie potrafię tego sobie wyjaśnić. A jej wybaczyć.  Zdziwił mnie dziś dobry humor Miśka. Podejrzane… Może na serio coś sobie przypomina? Nie zapytałam o Agę. To nie moja sprawa. I niech tak zostanie. 
Zaraz ze szpitala pojechałam do taty.
- Już myślałem, że się nie pożegnasz!- powiedział od progu.
- Z moim ukochanym tatusiem? W życiu!- Zaśmiałam się i go przytuliłam. Posiedziałam pół godziny i wróciłam znów do swojego mieszkania. Gabi na mnie czekała, już ubrana.
- Za pół godziny masz pociąg- przypomniała mi.
- Wiem, wiem. Chodź, idziemy.
Wzięłam torbę do ręki i zajechałyśmy na peron. Wysiadłyśmy z taksówki, która jeszcze stała i czekała na koleżankę. Pociąg za kilka minut ma przyjechać.
- Napisz jak zajedziesz na miejsce- uśmiechnęła się. Odwzajemniłam tym samym.
- Uważaj na siebie. Spotkamy się dopiero na pierwszym meczu biało-czerwonych.
- Ten dzień przychodzi coraz bliżej.
Pociąg przyjechał. Zaczęli wysiadać pasażerowie. Chwyciłam swoją torbę. Przytuliłyśmy się. Podeszłam z nią do otwartych drzwi od wagonu.
- Trzymaj się- pomachała mi.
Odmachałam. I nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę do góry. Z pociągu wychodził nie kto inny jak Tomek. Ten, którego poznałam w tym pociągu podczas podróży do Spały.
- Przepraszam- powiedziałam słabym głosem.
- O, Ania!- zawołał uradowany.- Też przyjechałaś?
Przyjaciółka patrzyła na nas podejrzliwie.
- Przyjechałam. I wyjeżdżam.- Uśmiechnęłam się smutno.
- Znów do Spały?
- Tak. To moja przyjaciółka Gabrysia, to Tomek. – Usłyszeliśmy wołanie konduktora. – Przepraszam, ale muszę już iść.
I wsiadłam. A oni pomachali mi na pożegnanie.
Wybrałam pusty przedział, położyłam torbę na podłodze obok nóg i usiadłam. Wyjęłam telefon. Wybrałam wiadomości i jeszcze raz przeczytałam słowa Bartmana: „ Cześć. I jak, wszystko załatwiłaś? Chłopaki czekają na Ciebie aż przyjedziesz. ZB9”. 
Nie zastanawiałam się długo, tylko napisałam.
„Skąd masz mój numer?”
Odpowiedź przyszła natychmiast.
„ Krzyśkowi się telefon rozładował i kazał mi napisać ;)”
No tak. Cali siatkarze. Po chwili znów dźwięk telefonu.
„Za ile będziesz? Igła się niecierpliwi”
„ Trzy godziny. Prześlij mu buziaki”
Odłożyłam telefon. Ściągnęłam buty, położyłam się i zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk dzwonka. Otworzyłam przestraszona oczy. Spałam trochę więcej niż pół godziny. Na ekranie pojawił się Igła z kamerą. Przycisnęłam zielona słuchawkę.
- Krzysiek, spałam. Obudziłeś mnie.
- Przepraszam. Gdzie jesteś? Za ile będziesz? Wszyscy czekają, chcemy wiedzieć jak sprawa z Michałem.
Powiedział to bez tchu. Szacun.
- Jak to, Zibi nie przekazał Ci wiadomości?- zapytałam zdziwiona.
- On?- teraz to on był zdziwiony.- A skąd miał wiedzieć niby?
Nie chciało mi się tłumaczyć. Jezu, jacy oni tępi.
- Wytłumaczę na miejscu.
I się rozłączyłam. W końcu nie zasnęłam ponownie, więc siedziałam cicho i czekałam na swój przystanek.
***
Wysiadłam na peronie i tak jak za pierwszym razem udałam się do Spalskiego ośrodka, gdzie trenowali moi niewymiarowi. Szłam przez spokojne uliczki ze słuchawkami w uszach i śpiewałam pod nosem.
Gdy znalazłam się przed ośrodkiem, moje serce szybciej zabiło. Ucieszyłam się. Czułam, jakbym wracała właśnie do swojej rodziny. Dziwne?
Strażnik od razu mnie poznał i wpuścił do środka. Recepcja, nikogo nie było. Tylko na fotelach po lewej stronie od wejścia, siedział Ziomek i Wanio, który przeprowadzał z nim wywiad.  Pomachałam im.
I nagle zza korytarza wyłonił się nasz Libero. Oczywiście z kamerą w ręce.
- A tu, nasza Anna!- zawołał ucieszony.- Wreszcie przyjechała. Chłopaki już na dupach wysiedzieć nie mogli.
- Krzysiu, dobrze cię widzieć!- uśmiechnęłam się.
Podszedł do mnie i przytuliliśmy się.
- Uśmiechnij się do kamery Aniu, może oglądalność mi wzrośnie!
Zachichotałam i wypełniłam jego prośbę.
- A tam, moja konkurencyjna kamera- stwierdził udając przejętego.
- Twojego Igłą Szyte nic nie pobije. Nawet najgłupszy program świata.
Przyszedł Bartman. Uśmiechnięty od ucha do ucha. A ja? Cóż, nie wiedziałam co zrobić. Przytulić, podejść? Czy tylko podać rękę? Jednak to on mnie wyręczył. Podszedł i spojrzał mi w oczy. Odwróciłam wzrok. Znowu.
- Jeżeli to miał być komplement, to słaby- próbował się pocieszyć Igła i poszedł dalej na górę. Pewnie zawołać resztę siatkarzy.
- Jak tam sprawy z chłopakiem?- Spytał zielonooki, drwiącym głosem. Znów się zaczyna?- Poprawił ci humor?
- Oczywiście, że…
Nie dokończyłam, bo ktoś chwycił mnie od tyłu i przewiesił sobie przez ramię. Spojrzałam w bok.
- Dziku, natychmiast mnie puść!- wrzasnęłam udając przestraszoną.
- Na ziemię?- upewniał się.
- Tak, natychmiast!
Jak kazałam, tak zrobił. Po prostu przestał mnie trzymać i upadłam na ziemię z wielkim hukiem.
- Jezus Maria, Kubiak zabiję cię…- jęknęłam wstając.
- Sama kazałaś, a teraz będziesz zabijać- westchnął.- Zdecyduj się!
Zamachnęłam się, a on skulił ze strachem w oczach. Ale zamiast go uderzyć, rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam.
- Więc to oznacza, że jeszcze mnie nie zabijesz?- spytał z nadzieją.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Po chwili przyszła reszta i również się z nimi przywitałam. Niby nie było mnie tylko dwa dni, a czuję jakby rok. Okropne uczucie.
Pokój nadal dzieliłam z Igłą i Zbyszkiem. Weszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko. Było sto razy wygodniejsze niż w moim mieszkaniu w Rzeszowie. Rozpakowałam resztę rzeczy do szafki. Oczywiście przy tym towarzyszyła mi kamera.
- Jak się czujesz wkładając ubrania do szafki? A przy tym ze słynna kamerą Igły?- zapytał nabijając się Zibi.
- Jak gwiazda- westchnęłam.
Zaśmiali się z tego określenia. Włożyłam ostatnia bluzkę i zamknęłam drzwiczki. Odwróciłam się do nich.
- Tęskniłam- stwierdziłam poważnie.
- Za mną też?- wyszczerzył się Bartman.
- Taa, w szczególności!- zadrwiłam.
Rzucił we mnie poduszką, za co mu oddałam tym samym.
- Moi drodzy, tutaj dzieją się rzeczy nieprawdopodobne!- ekscytował się Igła.- Oto dwa uparte kozły, toczą ze sobą krwawy pojedynek- zachichotał.- Kto wygra? Wściekła Anka- wetknął mi kamerę przed nos. Pokazałam mu język, zaśmiał się.- To wszystko jest na taśmie!- pogroził i podszedł do drugiej ofiary.- Czy oto ten, niewinny, bezbronny Zbigniew?
- Bezbronny!- prychnęłam.- Dzięki Krzysiu. Właśnie obnażyłeś swoje prawdziwe oblicze.
- Cóż…- zrobi niewinna minę.- My, mężczyźni, musimy się trzymać razem. Nie?
Ale Zbyszek nic nie powiedział. Bo się śmiał. Dosłownie trząsł się ze śmiechu. Tak mocno, że aż spadł na podłogę z wielkim hukiem. Zaraził nas tym i po chwili ja siedziałam na swoim łóżku zwijając się ze śmiechu, a Ignaczak ledwo utrzymywał kamerę. Drzwi gwałtownie się otworzyły i wparował Kubiak. Przerażony spojrzał na Zbyszka, który nadal leżał na podłodze śmiejąc się.
- Cholera, coście mu zrobili?!- wrzasnął i wpadł do pokoju.
- A teraz… teraz…- mówił Igła do kamery ledwo, ledwo- przerwa i zawył ze śmiechu.
Kubiak patrzył na nas wzrokiem mówiącym: „ zwariowaliście? Iść po lekarza?” Potem wpadli jeden po drugim reszta siatkarzy. Humor dopisywał nam jeszcze długo, długo.




--------------------------------------------------------

Cześć!
 Taki ten rozdział krótszy troszkę, przepraszam. Ledwo znalazłam czas żeby dodać :) 
Ostatnio mam kupę ( za przeproszeniem ) nauki i ledwo wyrabiam... 
Kolejny rozdział w piątek lub sobotę :D

Cieszę się, że Resovia w 2 kolejce jest pierwszą drużyną. Oby tak dalej!

A ja zaraz znów wracam do nauki. Będę kuć na polski -,- O ile nie zasnę przy podręczniku, co jest bardzo prawdopodobne ;D Jutro okropny dzień. Nie lubię żadnej środy.

Tak więc powodzenia wszystkim jutro w szkole! W tym nienawistnym przeze mnie dniu.
Pozdrawiam ;*