czwartek, 31 października 2013

XLV



- Nie odzywacie się do siebie?- zapytał Ziomek.
Szłam właśnie z nimi: ja, Łukasz, Igła ( z kamerą ), Magneto i Bartman. Po treningu, postanowiliśmy się przejść.
- Co?- zdziwiłam się.- Z kim?
Zmarszczyłam nos. Oczywiście wiedziałam o kogo mu chodzi.
- No ty i Bartman. Pokłóciliście się?
- Nie.- Zaczął mnie wkurzać.- A tobie co do tego?
Podniosłam głos zdenerwowana. Łukasz tylko wzruszył ramionami i nadal obok mnie szedł, już cicho. Niepotrzebnie na niego naskoczyłam. Wyszło na to, że się na nim wyżywam. A to przecież nie jego wina, on chciał pomóc.
- Przepraszam- powiedziałam zła na siebie.- Nie powinnam na ciebie naskakiwać.
- Nie, to ja nie powinienem się interesować.
I już w zgodzie szliśmy na naszą ulubioną kawę. Postawili mi małą, czarną. Siedliśmy przy największym stoliku na krzesełkach i popijaliśmy czarny płyn.
- Boskie…- westchnął Igła. – Trzeba to uwiecznić!
Wyciągnął z torby kamerę. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- A ty oczywiście z kamerą!- westchnął Kubiak, który później do nas dołączył.
Igła popatrzył na niego, jakby był z innej planety.
- Już nie popełnię tego błędu co rano na śniadaniu- stwierdził i włączył urządzenie.- Witamy na po treningowej kawie. Każdy delektuje się swoim czarnym płynem w małym kubku… Ania- zwrócił się do mnie, gdy upiłam łyk.- Jak ci smakuje?
- Wyśmienito!- wyszczerzyłam się do kamery.
- Pyszne ciociu!- poprawił mnie.
Zaśmialiśmy się i gdy wypiliśmy napoje, wróciliśmy do ośrodka. W drodze, zaczepiły nas dwie fanki siatkówki, które poprosiły o autografy i zdjęcia. Miały około siedemnastu lat, blondynka i szatynka. Podbiegły do Zibiego. Oczywiście, zgodził się. Szczerzył do aparatu, pokazując białe zęby. Potem podeszły do każdego innego siatkarza. Kiedy już myślałam, że koniec, blondynka przyszła do mnie.
- Można autograf?- spytała nieśmiało.
- Mój?- zdziwiłam się. Za co dostałam śmiech przyjaciół.
- Jasne! Jesteś Libero w Resovii w kadetkach!
Podbiegła druga i podpisałam im się w notesie. Byłam w nie małym szoku. Siatkarze śmiali się ze mnie i mojego przerażenia. Cóż, mój pierwszy autograf. I raczej ostatni.
Momentalnie posmutniałam. Nie będę już Libero w kadetkach Resovii. Koniec mojej gry, kariery i siatkówki. Przez cholerną nogę.
- Ej, nie płacz…
Nagle znalazł się obok mnie Zbyszek. Nie spojrzałam na niego, nie miałam siły spojrzeć mu w oczy. Dopiero po jego słowach, zorientowałam się, że po moich policzkach płynie łza.
Objął mnie ramieniem, z drugiej strony Igła i tak dotarliśmy do pokoju.
- Co się stało?- zapytał Krzysiek zmartwiony.
Usiadłam ciężko na łóżku i westchnęłam. Znów dopadła mnie melancholia. Tak strasznie się tym przejmuję… Może powiedzieć im? Zbyszkowi? Żeby się śmiał? W życiu. Ale Igła… To inny człowiek. Najlepszy przyjaciel płci przeciwnej niż moja.
- Nie teraz- uśmiechnęłam się słabo.- Pogadamy później.
Chyba zrozumiał. Mam nadzieję. Wyszedł, a ja znów zostałam sama z atakującym. Położyłam się, włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam Peje „Pozwól mi żyć” na mojej mp4. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w jego słowa. Jak dla mnie, najlepszy polski hip- hop. Odwróciłam się przodem do ściany i miałam gdzieś, wszystko dookoła.

Zbyszek.
Nie wiem, dlaczego była smutna. Ale wiem, że na pewno nie chciała mi tego powiedzieć. Trudno, jakoś to przeżyję. Coś ważnego stało się w jej życiu. A ja nie jestem na pewno osobą, której chciałaby to wyznać. Krzysiek siedzi pewnie u Ziomka.
Wstałem, popatrzyłem na nią i wyszedłem z pokoju. Udałem się do Łukasza pokoju. Byli tam on, Igła, Winiar, Kubiak. Usiadłem na podłodze opierając się o łóżko.
- A tu- mówił do kamery nasz spec od nagrywania- przyszedł podłamany Zbyszek. Jak się czujesz Zbyszku?
- Jak się czujesz, dostając kosza od kobiety?- wdał się w rozmowę Dzik.
Nie zrozumiałem. Kosza? Kiedy?
- Czuję się wspaniale. Igła, mógłbyś obciąć te włosy- stwierdziłem, bo nagle zauważyłem, że mu niektóre odstają.
Wstał ze sprzętem, poszedł do łazienki i spojrzał w lustro.
- Zibi, nałożyłem za mało żelu?- zapytał, oglądając każdy kąt głowy z osobna.
- Dobrze, że się w lustrze widzisz- stwierdziłem.
Zachichotali, ja też. Krzysiek nie w sosie, wyłączył kamerę i usiadł. Gładząc włosy.

Obudziłam się wraz z zamknięciem drzwi. Nie spałam mocno, tylko drzemałam. Chciałam być sama. Musiałam pomyśleć o kilku sprawach. Po pierwsze, co się dzieje z Gabrysią? Czemu nie odbiera telefonów od Kosy? Po drugie: co czuję do Michała? Po trzecie: Co mam zrobić z Bartmanem?
Te pytania mnie wkurzają, nie mam odpowiedzi. Spojrzałam na zegarek. Godzina 12.30, Gabi jest w Resovii. Czyli telefonu nie odbierze. Musze czekać do wieczora.
Michał. Kim on dla mnie jest? Kim ja dla niego jestem? Westchnęłam i przewróciłam się na drugi bok. Czy ja do niego nadal coś czuję?
Tak. Nadal jest ważny. Ale czy najważniejszy? Łatwo powiedzieć, zapomnij o tym co było, żyj tu i teraz. Gorzej wykonać.  A Bartman? Kim on jest dla mnie? Co czuję?
Chciałabym wiedzieć, ale już sama się pogubiłam. Czy zdołałabym odepchnąć Miśka dla jakiegoś innego mężczyzny? Innego, a jednocześnie takiego samego?
Nagle drzwi się otworzyły i wpadł do mnie nie w sosie Igła.
- Co jest?- zapytałam.
Ściągnęłam słuchawki z uszu i podniosłam się na prawej ręce. Usiadł naprzeciwko mnie i westchnął.
- Jak wyglądam?- zapytał, dumnie wypinając pierś.
- Hm…- przyjrzałam mu się.- Przystojny jesteś. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam?
Zaśmialiśmy się. Poszedł do łazienki i poprawił włosy.
- Jesteś przewrażliwiony na tym punkcie!- Krzyknęłam do niego.
Wyszedł już uśmiechnięty i przysiadł się do mnie.
- Będę musiał zainwestować w nowy żel, bo mi się kończy.
Zaśmiałam się. Wzięłam poduszkę i położyłam ją pod ścianą. Potem oboje o nią się oparliśmy.
- Co z tym Michałem?
Zapytał, całkiem się tego nie spodziewałam. Czy miałam siłę o nim rozmawiać?
- Nic. Pomogłam mu i tyle. Nie chciał, ale to zrobiłam- wzruszyłam niby obojętnie ramionami.
- Dlaczego? Kochasz go nadal?
Jezu, czy on nie odpuszcza?
- Sama nie wiem co czuję. Pogubiłam się już w tym- stwierdziłam szczerze.
- Może powinnaś skończyć z tym co było- powiedział cicho.- Zacząć od nowa. Są inne osoby w twoim otoczeniu, którym na tobie zależy.- Posłałam zdziwione spojrzenie, a on mi pogardliwe.- Naprawdę tego nie widzisz?
Powiedzieć mu, czy nie? Oto jest pytanie! Zaryzykować? W końcu to mój przyjaciel…
- Powiedzmy, że jest ktoś. Kogo bardzo lubię- wyrzuciłam z siebie.- Tylko, że strasznie przypomina mi byłego. Boję się, że zranię tą osobę kiedyś. Boję się, że ja sama zamiast myśleć o nim, pomyślę o Michale.
Powiedziałam to bez tchu. Musiałam komuś się zwierzyć.
- Aniu, jestem pewien, że ta druga osoba ci pomoże przezwyciężyć to- powiedział z pewnością w głosie. – On nie jest zły. Potrafi kochać, uwierz.
Przestraszyłam się. Czyżby wiedział, o kogo mi chodzi? Moja mina mówiła chyba sama za siebie, bo powiedział:
- Domyśliłem się- uśmiech szeroki i szczery.- Nie trudno to zauważyć- popukał się aktorsko w czoło.- Porozmawiaj z nim.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem i podziwem. Kochałam go za tą właśnie pomoc i szacunek, jakim mnie darzy.
- Dziękuję Ci, Krzysiu.
Oparłam głowę o jego ramię i tak siedzieliśmy jeszcze jakiś czas.

*** 

Tak i wieczór ogólnie minął bardzo fajnie. Z Krzyśkiem pogadałam tak szczerze od serca. Jak to zazwyczaj z nami bywa...
Co do Zbyszka... Prawie sie do niego nie odzywałam, ani on do mnie. I nie chodzi o to, że byliśmy na siebie obrażeni, czy coś.  Ale nie wiedziałam, jak zacząć jakiśkolwiek temat. To jest bardzo trudne. Rano siedziałam sobie kulturalnie w pokoju. Nie poszłam na trening chłopaków bo nie miałam siły. Nie wiem dlaczego. Po prostu miałam jakąś trudność z zejściem po schodach, co zauważyli na śniadaniu siatkarze. Kazali mi zostać i nigdzie nie chodzić tylko leżeć. Doktorzy sie znaleźli...
Wyciągnęłam książkę z szafki i zaczęłam czytać. Nie zdążyłam dokończyć trzeciego zdania, gdy drzwi nagle sie otworzyły. Do środka wpadł Winiar.
Spokojnie spojrzałam na niego znad książki.
- Wystarczy, że zapukasz. Albo przynajmniej ciszej drzwi otworzysz.
Jego mina nie wróżyła nic dobrego.
- Czy coś sie stało
Nie odpowiedział. Przestraszona usiadłam natychmiast na łóżku.
- No, mów! Co się stało?
Był zadyszany, musiał biec przez całą drogę… Coś musiało się stać. Coś poważnego.
- Do jasnej cholery, czy możesz mnie oświecić?!
Wskazał gestem, żebym poczekała chwilkę. Niecierpliwiłam się strasznie, co się wydarzyło? Minutę później Michał oparł się o ścianę i nie patrząc na mnie zaczął mówić:
- Nie masz wyjścia. Musisz iść na hale… Jesteś potrzebna.
- Nie ma Bieleckiego?- Zdziwiłam się.
- Wysłano go w ważnej sprawie gdzieś tam… Potrzebna jesteś. Coś się stało Bartmanowi w nogę…
Nie słuchałam dalej. Po prostu przy tych ostatnich słowach przestałam myśleć. Coś Zbyszkowi się stało! W jednej chwili wstałam i wybiegłam z pokoju. Nie czułam bólu, chociaż mnie strzykało. Musiałam jak najszybciej znaleźć się blisko atakującego. To był mój cel. Dobiegłam do schodów i zaczęłam szybko schodzić. Teraz poczułam rwiący ból w łydce i aż syknęłam.
- Dam radę… Musze tam teraz być…
- Ania!
Słyszałam wołania Michała za sobą ale nie zważałam na to. Czułam potrzebę bycia na hali. Z nim. Sprawdzić, czy nic poważnego mu się nie stało. Tak strasznie się bałam o niego…
Już na parterze skierowałam się do wyjścia. Przy okazji wpadłam na Wanio. O mały włos go nie przewróciłam.
- Hej, mała! Gdzie się tak śpieszysz?!- Zawołał za mną.
Ale nawet nie odpowiedziałam. Łydka znów zaczęła boleć a kostka już niemiłosiernie. Ale chyba ta adrenalina trochę ból znieczuliła.
Wypadłam na dwór i znów zaczęłam bieg na pełnych obrotach w stronę hali. Usłyszałam szybkie kroki za mną. Winiarski nie mógł dotrzymać mi kroku. Czy aż tak szybko biegłam?
Chwyciłam drzwi budynku nr 3 i szybkim krokiem weszłam. W ogromnej hali było dość dużo osób. Wszyscy ćwiczyli, oprócz jednego.
Od razu rzucił mi się w oczy gdy się rozejrzałam. Siedział na krzesełkach ze skwaszoną miną i trzymał się za udo. Nie czekając więcej szybko zwróciłam się w jego stronę.
- Co się stało?- Próbowałam mówić jak profesjonalista, ale głos mi zadrżał. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
- Coś mi się stało w nogę.
Próbował nie płakać. Wiem, że go strasznie bolało, mnie też. Kazałam położyć mu się na parkiecie i uklęknęłam obok niego. Najpierw wyprostowałam mu nogę w kolanie, potem zgięłam.
- Auu…- zasyczał.
- Przepraszam.
Mimowolnie na moich policzkach wystąpiły rumieńce.
- Nie przepraszaj. Przecież to nie twoja wina.
- A tak w ogóle to, co się stało? I w którym miejscu cie boli?
- Dokładnie tu- wskazał miejsce pod kolanem.- Skakałem do bloku do ataku i tak jakoś wyszło…
Kiwnęłam głową. Najprawdopodobniej lekko uszkodził mięsień.
- Nic poważnego się nie stało. Potrzebujesz tylko masażu i dnia może dwóch wolnego od treningów. Naciągnąłeś lekko mięsień… Wkrótce powinno przejść.
Uśmiechnełam się. Kamień spadł mi z serca. Po prostu poczułam, że jest bezpieczny. Próbowałam wstać, żeby podejść do torby ze sprzętem, ale na marne moje starania.
- Uh… - Rozejrzałam się dookoła. – Igła! Chodź no tu!
Przywołałam go ruchem ręki. Nie śpieszył się zbytnio, co mnie doprowadzało do szału. W końcu stanął przede mną w całej swojej okazałości.
- Słucham cię, droga Aniu- powiedział oficjalnie.
- Przynieś mi torbę Olka stoi tam- wskazałam. Bez słowa odszedł i po chwili niósł ciężkie rzeczy.
- Co mu?
To był Andrea. Powiedział po Polsku. A nauczył go teko Krzysiu.
- Nadciągnął mięsień… Potrzebuje odpoczynku. Może ze dwa dni.
- Zajmiesz się nim?- Spytał tym razem już po angielsku.
Kiwnęłam głową.
- No jakże by inaczej! A Zbych w siódmym niebie- zachichotał Ignaczak i zgromiony przez wywołanego wzrokiem, uciekł dalej się męczyć.
Trener tez po chwili odszedł i znów zaczął patrzeć na swoich wychowanków i krzyczeć, gdy im coś nie wychodziło. A raczej im się nie chciało. Wyciągnęłam specjalne plastry i naciągnęłam mu tym udo. Potem zaczęłam go masować. O dziwo nic nie mówił, tylko się patrzył. Na mnie. I się uśmiechał.
- No co?- spytałam bo w końcu zaczęło mnie to irytować.
- Nic. Dziękuję.
To słowo jeszcze długo odbijało się echem w mojej głowie i nei chciało zniknąć. Może łatwiej by mi było, gdyby nie powiedział tego z tak miękkim głosem i… no właśnie, czym? Był mi wdzięczny, po prostu. Wróciłam do intensywnego masowania jego nogi, żeby tylko nie widzieć jego świdrującego mnie wzroku.



-------------------------------------------------
Hej!
I tak oto jest nowy rozdział. Przepraszam za błędy bo takie na pewno są. No i, że tak późno dodaję. Miało być rano, niestety musiałam posprzątać :)

Dobijemy do 8000 wyświetleń? Mam nadzieję ;)
Mam niejakiego małego doła po wczorajszym meczu Resovii w LM :( Tak bardzo mi szkoda, że przegrali... To już drugi mecz w tym tygodniu, chyba. Mam nadzieję, że wkrótce będzie lepiej. 

Może dziś pojadę na kebaba , na którego mam smaka od jakiegoś czasu ;D

Miłego czytania życzę i mam nadzieję, że ciekawy rozdział!
Pozdrawiam ;*

2 komentarze:

  1. Tak jak już pisałam na moim blogu, będę się starać komentować regularnie ;) A więc jestem :) Mam nadzieję, że Anka znajdzie w końcu odpowiedzi na te dręczące ją pytania i wszystko sobie poukłada ;D Bo mi aż żal się Zbyszka robi, a do tego jeszcze ten nadciągnięty mięsień ;/ Chociaż kto wie...może podczas masażów Anka odważy się z nim pogadać i wszystko sobie wyjaśnią? ;) Pozdrawiam! ;* I czekam oczywiście na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zawsze bardzo fajny rozdział :) mam nadzieję ,że Anka wresszcie bedzie ze Zbyszkiem :D czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń