- Oddawaj pilota!- krzyknął Kubiak.
- A ty nie zapominaj, że już tu nie mieszkasz!- powiedziałam, przełączając programy.
Siedzieliśmy w moim i chłopaków pokoju. Ja, Igła, ZB9 i Kubi, który dołączył znów zapominając, ze tu nie mieszka.
- No, ale nie będziemy oglądać jakichś durnych seriali!
- Twoim zdaniem to jest durny serial?! Wiesz, ile możesz się dowiedzieć?!
Westchnął.
- Nie wiem, bo nigdy go nie oglądałem.
Prychnęłam. Nie wiem, czy tylko dziś, czy zawsze taki jest po treningu?
- To byś się więcej dowiedział o świecie.
Teraz wtrącił się Zbyszek, którego nie unikałam. Ale nie patrzyłam mu w oczy. A on nie naciskał. Był tak blisko, na ile mu pozwalałam. I się nie kłócił, nie wkurzał. Był całkiem znośny…
- Jemu to nie groziło.
- Co?- zapytał Michał.
- Żebyś się czegoś dowiedział lub cos wiedział.
Zachichotaliśmy. Zawsze umiał rozburzyć napięta atmosferę. I w końcu oglądaliśmy Galileo, które uwielbiałam. Były ciekawe zagadki i zakładałam się z chłopakami, jaka będzie odpowiedź.
Ogólnie po tamtym wydarzeniu jest lepiej. Staram sie o tym nie myśleć, a moi przyjaciele pomagają mi w tym. Są wspaniali!Nawet Zibi był taki jakiś inny...
Byłam z nimi na siłowni i trochę poćwiczyłam. Z moją noga jak na razie jest dobrze. Nie chcę zapeszać, ale cieszę się z tego. Może wkrótce będę mogła normalnie biegać i znów grać w siatkówkę… Tęskniłam za tym. Od ostatniej gry z chłopakami minęło trochę czasu. A dla mnie to za duża przerwa. Trener powiedział, że jak będę chciała trochę z nimi pograć, nie ma sprawy. Jest naprawdę wspaniałomyślny. Całkiem możliwe, że jutro rano pobiegnę z nimi przez park. Muszę wrócić do sportowego życia, bo zwariuję. Prędzej czy później.
Dostałam dziś coś w rodzaju wypłaty. Trener mnie pochwalił i powiedział, że dzięki mnie chłopcy lepiej się skupiają na grze niż przed moim wstępem do sztabu kadry. Dostałam kartę, na której są moje pieniądze. I w każdej chwili mogę z nich korzystać. Dobry interes swoją drogą. Niedługo wyjeżdżamy do Toronto, gdzie odbędą się pierwsze spotkania.
Po kolacji zajęłam pierwsza łazienkę, o dziwo mi się udało! I wzięłam prysznic, ubrana w piżamę i z ręcznikiem na głowie wyszłam do pokoju.
- Uśmiech!- powiedział Igła.
Spojrzałam do góry. Trzymał w ręce kamerę i filmował, jak idę z łazienki do łóżka.
- Krzysiek, mam prośbę. Wiem, że kochasz kamerę jak swoją żonę, ale nie nagrywaj mnie, okej? Będę ci wdzięczna.
- Ale czemu nie?!- oburzył się.- W Igłą Szyte przyda się wreszcie jakaś kobieta…
- Tak? Ale ja cię proszę. Te twoje filmiki są o siatkarzach.
Westchnął i wyłączył kamerę. Był smutny.
- Krzysiek, ja serio nie chce ci sprawić przykrości, ale jakby taki filmik ze mną zobaczyła kogoś dziewczyna, albo żona? Byłoby nie miło.
Ożywił się. Co ja takiego powiedziałam?
- Ale przecież ja tak na pamiątkę. Wytnie się ciebie jak chcesz, ale błagam! A poza tym, ty też jesteś siatkarką...
Klęknął przede mną.
- Ale Po co ci?- spytałam mięknąc. Wyczuł to od razu.
- No żeby pamiątka była! Skoro nie chcesz uczestniczyć w Igłą Szyte, to pozwól chociaż się kilka razy nakręcić…
Zgodziłam się. Po prostu mu uległam! A on zadowolony zaczął chodzić z kamera po pokojach i przeprowadzać wywiady. Był taki szczęśliwy, że się zgodziłam! Aż mi było miło. Mała rzecz a cieszy…
- Zgodziłaś się- powiedział zdziwiony Zibi. – Myślałem, że jesteś bardziej twarda…
- Bo jestem!- zaprzeczyłam.- Ale ty go nie widziałeś, tych oczu… Jezu, to nie było łatwe. A on teraz jest taki szczęśliwy, jak małe dziecko!
Głupie porównanie, ale prawdziwe.
- I kto by pomyślał? Taki Igła zbałamucił twardą Ankę tymi swoimi ślepiami…- prychnął.
Nic na to nie powiedziałam. Miał rację i nie można się z nim o to kłócić. A zwłaszcza, gdy on o tym wie. To byłoby niemądre z mojej strony. I tak bym nie wygrała. Usiadł koło mnie na łóżku. Zbyt blisko… ale nie protestowałam.
- I czemu ja tak nie mogę?- zapytał smutno.
Dotknął mojej reki, która leżała na pościeli. Nie patrzyłam mu w oczy, jak zawsze. Bałam się, że zamiast niego, zobaczę inną osobę. Tą, która mnie zraniła, zostawiła. I ślad na moim sercu został, którego nic nie wyleczy. Nawet Zbyszek. Albo zwłaszcza on. Wyrwałam mu swoją rękę i udałam, że nic się nie stało. Wstałam i poszłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz i podeszłam do wielkiego lustra. Włączyłam wodę w kranie i patrzyłam jak zlatuje do rur. Nabrałam trochę na ręce, nachyliłam się i oblałam sobie twarz. Po kilku minutach wróciłam do pokoju. Zibi siedział na swoim łóżku i czytał gazetę. Nagle wpadł rozpromieniony Igła.
- Boże, jak ja tęskniłem za tym!- i walnął się na łóżko.
- Każdy ma prawo do tęsknoty- powiedziałam marząc.
- A ty?- spytał. – Za czym tęsknisz?
Zamyśliłam się. Było wiele takich rzeczy i osób.
- Jeżeli chodzi o rzecz… nie wiem. Tyle tego! Na pewno tęsknię za spokojem. A przede wszystkim za siatkówką i ogólnie sportem. Bez tego się nie da żyć.
- To wróć do siatkówki! Proste- stwierdził Igła.
Pokręciłam głową.
- To nie takie proste jak ci się wydaje.
Położyłam się pod kołdrą i obróciłam do nich plecami. A oni dali mi spokój i zgasili światło. Poszliśmy spać, a jutro niedziela. Czyli trochę więcej czasu dla siatkarzy!
Jeden budzik zadzwonił. Drugi nas dobudził. A trzeci wkurzył. Wstaliśmy szybko. Było piętnaście po piątej a my jeszcze w łóżkach. Za piętnaście minut mieliśmy biegać. Pierwsza poszłam do łazienki. Szybko się załatwiliśmy, ubraliśmy. Ja założyłam czarne legginsy i szary dres od góry. Włosy związałam w kok. Chłopaki mieli na sobie reprezentacyjne czarne, szare lub białe dresy i wyglądali bardzo dobrze. Wyszliśmy na korytarz.
- Ile przebiegniesz?- powiedział na powitanie Kubiak.
Nikt chyba się nie wyspał. Kika osób ziewało, a inni jeszcze nie otworzyli do końca oczu.
- Ile się będzie dało.
Sama nie wiedziałam. Nie miałam pojęcia na co stać moja nogę. Na bieżni biec to co innego niż ze zgrają siatkarzy. Oni biegną szybko i wytrzymują. Trener też był ubrany na sportowo, więc ciekawe ile wyciągnie.
Wyszliśmy z budynku. Ostatnie poprawki butów i zaczęliśmy biec. Poczekałam aż większość przebiegnie kawałek i trzymałam się za nimi. Obok mnie biegł Zbyszek i Igła, dostosowali się do moich kroków. Przez chwilę patrzyłam na jednego. Jego mięśnie napinały się i sprężały pod bluza dresową. Mimo, że niedługo zacznie się lato, to poranki były chłodne. Po kilometrze poczułam, że muszę odpocząć. Przystanęłam. Zaskoczeni siatkarze również się zatrzymali.
- Co jest?- spytał Bartman.
- Kondycja. Za duża przerwa w bieganiu- wydyszałam.- Muszę odpocząć… Ale jak chcecie to biegnijcie…
Zgięłam się w pół i zrobiłam kilka skłonów.
- Nie ma mowy. Nie zostawimy cię- prychnął Krzysiek.
Oddychałam głęboko. Nie pozwoliłam sobie na choćby jeden nieprawidłowy wdech. To przekreśliłoby dalszy bieg.
- Może usiądziesz?- spytali.
Kiwnęłam głową. Poszliśmy w kierunku ławki, która stała jakieś piętnaście metrów od nas. Gdy usiadłam, poczułam, że jestem zmęczona. Mój oddech się uspokoił, więc mogłam już normalnie mówić.
- Powinnam częściej biegać, moja kondycja spada do minus zera…
- Nie jest tak źle- pocieszał Igła.- Nie mogłaś biegać. A teraz jesteś z nami. Będziesz częściej ćwiczyć i kondycja wróci.
Uśmiechnęli się. Ale ja nie. Oni nie wiedzieli. Nie chciałam im mówić, żeby się nie martwili. Ale czy to dobra decyzja? Oszukiwać ich?
- Nie mogę obciążać nogi- zwierzyłam się.- Nie wiem, czy w ogóle wrócę do siatkówki.
Teraz się zdziwili.
- Niby czemu?- spytał Zibi.- Przecież z noga wszystko w porządku, tak?
I jak ja miałam im to powiedzieć? Na pewno nie teraz, teraz gdy biegam normalnie. Później im powiem. Gdy nadejdzie na to pora.
- Tak, masz rację. Nie mam się czym martwić- kiwnęłam głową.
- To czemu jesteś smutna?- pytał dalej.
Na chwilę wszystko zniknęło. Byłam tylko ja i on. A potem ten cudowny obraz popsuły zielone tęczówki. A one zmieniły się w czarne, czarne jak węgiel.
- Moje życie jest smutne. To dlaczego ja mam być wesoła?- spytałam retorycznie.
Nie siedzieliśmy dłużej. Wstałam i pobiegłam. Ale oni zaraz mnie dogonili.
- To co, przyniesiesz nam te kawy?- zapytał Bartek błagalnie.
Wszyscy siatkarze już wiedzieli o tej kawiarni. I niektórzy tak jak ja czasem chodzili po kawy dla siebie i dla kolegów z pokoju.
- A mam inne wyjście?- spytałam.- Tylko, że jeżeli mam nieść aż dziesięć kaw, to może ktoś by mi pomógł?
Zwykle przynosiłam sześć. Ale wczoraj jeszcze trzech mnie postanowiło wykorzystać.
- Ja ci pomogę- powiedział Zbyszek obojętnie.
Ale czy to było obojętne? Tego nie wiedziałam. Mogłam mieć tylko nadzieję.
- Byle kto. Możesz być nawet ty, Gargamelu- uśmiechnęłam się złośliwie.
Myślałam, że coś odpowie. Że nazwie mnie żmiją, jak to miał w zwyczaju. Ale on tylko szeroko pokazał swoje białe zęby. I przed śniadaniem wyszliśmy razem.
- Pamiętasz jakie były te zamówienia?- spytałam, bo całkiem mi się pomieszało.
- Tak. Jak coś to powiem.
Otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwsza do środka. Podeszliśmy do lady. Stała tam jakaś młoda blondynka. Gdy zobaczyła siatkarza, rozpromieniła się. Spojrzała na mnie i zlustrowała wzrokiem. Nie zdążyliśmy się przebrać po bieganiu, więc byłam w dresie.
- W czym mogę służyć?- zapytała chłopaka.
- Będzie dziesięć kaw- powiedział, nie bez zdziwienia kobiety.- Cztery czarne z cukrem, trzy białe z cukrem i trzy bezkofeinowe. Wszystkie małe.
Uśmiechnęli się do siebie. Kobieta była w siódmym niebie, że może obsługiwać Bartmana. Gdy podała mi kawy, poprosiła siatkarza o autograf. Oczywiście się zgodził i poszliśmy.
- Nie wiem, co one w tobie widzą- prychnęłam.
- A co? Zazdrosna?- poruszył brwiami.
- W życiu!- prychnęłam udając oburzoną.
Zachichotał i poszliśmy na stołówkę. Kawy rozdane i w końcu mogliśmy normalnie usiąść i zjeść śniadanie. Znów nie podali mleka, więc musiałam zadowolić się kanapką z serem żółtym i pomidorem. Krzysiek wziął z czcią kubek kawy i się napił.
- I świat od razu staje się piękniejszy…
- Macie szczęście, że mnie macie- zaśmiałam się.
- Racja- potwierdził.- Anka to prawdziwy skarb.
I ja się na to godziłam? Ale w końcu, czego się nie robi dla przyjaciół? Po śniadaniu poszli na sale ćwiczyć swoje perfekcje. A ja zostałam w pokoju. Nie lubiłam od tamtego wydarzenia być sama. Ale cały czas się przekonywałam, że Adriana nie ma. A jutro muszę iść na policję, potwierdzić napaść. I chyba będzie proces. Nie chcę być tam sama… Dlaczego Michała ze mną nie ma?! Nie mogę przecież obwiniać jego i siebie o ten wypadek. Nie chcę i nie będę.
- Ania.
Otworzyły się drzwi. Wszedł Zibi. Spojrzałam na zegarek.
- Co tu robisz?- zapytałam zdziwiona.- Przecież jeszcze pół godziny treningu macie!
Kiwnął głową, zabrał ręcznik i poszedł do łazienki. Po dziesięciu minutach wyszedł w samym ręczniku. A ja próbując na niego nie patrzeć, pisałam na Wordzie. Przeczytałam ostatnie zdanie: „Treningi siatkarzy są bardzo męczące, tak jak sami zawodnicy są bardzo zmęczeni. Ale zmęczenie szybko pokonują.” Jezu, co ja piszę? Przecież to masło maślane…
- Odpowiesz na moje pytanie?
Stanął przed szafką z książkami i położył tam jedną.
- Zerwałem się wcześniej. Powiedziałem, że się źle poczułem.
Wyszczerzył te swoje zęby, a ja głupia popatrzyłam mu w oczy. Wstałam szybko, spłoszona i wyłączyłam komputer.
- To może ja pójdę…- zaczęłam odwracając się.
Stał tuz obok, na wyciągnięcie ręki. Nie miałam wyjścia, musiałam spojrzeć na jego twarz. Nasze oczy się spotkały. Pomału wgłębiałam się w tą piękna zieleń i chłonęłam to piękno. Wyciągnął rękę i założył mi kosmyk włosów za ucho. Przy tym geście, uśmiechnął się tak pięknie i spojrzał na mnie takim wzrokiem, że myślałam iż zawału dostanę. Patrzył na mnie z… nie wiem. Raczej nie miłością, ale jego uczucie były szczere. Kąciki moich ust zadrgały. Teraz jego oczy się śmiały serdecznie i dokładnie w tym momencie już wiedziałam. W nim nie ma nic z Michał. Tęczówki były podobne, ale jego dusza była inna. I teraz coś poczułam. Takie małe ukłucie w dołku. Co to było? Takie znajome… ale dawno nie używane. Serce mocniej zabiło. Był tak rozpromieniony, ze teraz widziałam dokładnie. To nie Misiek. Ten, kto przede mną stał, był całkiem inny. Gwałtowny, ale delikatny. Śmieszny, ale tez poważny. I jeszcze coś… Coś, czego nie potrafię nazwać. Czy właśnie w tym zielonym kolorze zobaczyłam uczucie? Nic nie mówiliśmy. Stałam kompletnie bez ruchu, on też. Napawaliśmy się tą chwilą, bo nie wiadomo, kiedy znów będzie okazja.
I w jednej chwili Michał Makowski zniknął. Byliśmy tam tylko my. Ja i Zbyszek.
Nie wiem, co się ze mną działo. Po prostu stałem tam przed nią i patrzyłem w oczy. Te piękne, niebieskie oczy. Przypominały mi morze, takie spokojne… Nie mogłem się wcześniej powstrzymać, żeby nie dotknąć jej czarnych włosów. Były takie… piękne.
- Zaraz przyjdzie Igła- powiedziała.
Staliśmy bez ruchu.
- Przejmujesz się tym?- spytałem spokojnie.
Wzruszyła ramionami. Obydwoje wiedzieliśmy, że coś się skończyło, a coś zaczęło. Usiadła, nadal nie odrywając wzroku od moich oczu. A wcześniej musiałem ją do tego zmuszać.
- Nie boisz się patrzeć mi w oczy?- spytałem podchodząc do swojego łóżka.
Kiwnęła głową na znak, że nie. Coś musiało się zmienić. Ona przecież kocha tego całego Michała… A może? Może jest jakaś szansa? Nie bądź głupi! Ona poza nim świata nie widzi. Ja nie mam u niej szans.
Zabrałem swoje rzeczy i poszedłem się przebrać do łazienki. Usłyszałem, jak ktoś wchodzi.
- Gdzie ten nasz chorowitek?- zachichotał Krzysiek.
- W łazience- odpowiedziała dziwnym głosem.
Oczywiście Igła od razu zauważył. Może wyjść i ją uratować od jego żartów? Stanąłem przed drzwiami i słuchałem dalej.
- Czy ja o czymś nie wiem?...- zaśmiał się.
- A co byś chciał wiedzieć?- spytała już normalnie.
- No, nie wiem… co robiliście?
Już widziałem ten jego chytry i przebiegły uśmiech.
- Praktycznie cały czas siedzi w łazience- udawała oburzoną. – Nawet pogadać się z nim nie da- skarżyła się.
- No tak, a mnie mów, że to ja wieki tam spędzam…- westchnął.
- Bo siedzisz!- przyznała.
I dalej się o to spierali. A ja włożyłem koszulkę i wyszedłem.
Przyszedł już ubrany. Na szczęście, bo nie byłabym w stanie oderwać wzroku od jego mięśni brzucha. W chwili gdy tam staliśmy, musiałam przerzucić całą siłę woli. Wstałam i otworzyłam okno w pokoju. Było duszno, a wręcz gorąco. Wpadł Kubiak i walnął się na moje łóżko.
- Dziku, znowu pokoje pomyliłeś?- spytałam wkurzona. – Łóżko mi całe zryjesz!
- Ja nie zwierzę, to nie zryję- oburzył się.
- A dzik to co? Drzewo?!- powiedział Zibi.
A Krzysiek włączył kamerę i nagrywał całe nasze sprzeczki. Oczywiście obiecał, że nie wezmę udziału w jego tok show. Na obiad przyszłam punktualnie, co mnie samą zdziwiło. Cały czas myślałam o tym, co się zdarzyło rano. Wciąż przed oczami miałam jego roześmiane oczy. Nie miałam już nic do niego. Postanowiłam być miła. Przekonałam się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Nie widziałam nic z Michała. Więc czemu podobało mi się to, jak na mnie patrzył? Nie powinno.
- Jutro idziesz na policję?- zaczął Marcin przy stoliku.
- Tak. Ale mam prośbę… Jakbyście mogli ze mną iść… Boję się sama.
- Jasne.- Odparł ochoczo Igła.- Zawsze ci pomożemy.
Uśmiechnęłam się wdzięcznie. Byli prawdziwymi przyjaciółmi...
Wieczorem mieli tylko masaż. Potem siedzieliśmy w pokojach i się nudziliśmy. Kubiak oczywiście siedział z nami. A raczej na swoim dawnym łóżku, przy mnie. I oglądaliśmy TV. Oczywiście siatkówka. Powtórka, która leciała już raz. Ale mówili, że nie oglądali. Jasne, już im uwierzyłam.
Rano znów biegałam z chłopakami. Biegliśmy tą samą trasą. Oczywiście, moje dwa wierne psy retriwery, były przy mnie. Udało mi się przebiec więcej niż wczoraj. A nawet mniej odpoczynków wystarczyło! Byłam z siebie dumna.
- Pierwsza zajmuję łazienkę!- powiedziałam, gdy wchodziliśmy do budynku.
Zabrałam klucz od pani Zosi. I pobiegłam do schodów. Oczywiście obydwoje nie mogli przeboleć tego, że przegrali pojedynek. Więc czułam, jak gnają za mną.
- Anka, wczoraj tez byłaś pierwsza!- wrzasnął Igła.
- Kobietom się ustępuje!- odkrzyknęłam już na swoim piętrze.
- Starsi mają pierwszeństwo!- zaprotestował Zibi.
Stanęłam przy drzwiach i włożyłam klucz do zamka.
- Aż tacy starzy nie jesteście…
Uśmiechnęłam się chytrze i wbiegłam do pokoju. Usłyszałam jak Dziku podszedł do chłopaków.
- A mówiłem, że to zły pomysł żeby ona się wprowadziła zamiast mnie!?
- Oj, Misiek! Zamknij się!- powiedział Igła.
Zibi już był obok mnie i trzymał drzwi do łazienki.
- Dziś ja idę pierwszy- powiedział.
Westchnęłam. Nie chciałam tego robić, ale mnie zmusił. Podniosłam nogę i nastąpiłam mu na stopę.
- Au!...
I odskoczył na bok. A ja dumnie obróciłam się i weszłam do łazienki zamykając drzwi na klucz. I właśnie teraz przypomniałam sobie, że nie miałam przy sobie ani ręcznika, ani czystych ubrań… I znów wyszłam. Oczywiście Kubiak nadal tam był.
- O, patrzcie!- wołał Krzysiek.- Idę pierwszy.
Ale Zbyszek już tam stał i miał zamiar wejść. Porwałam ręcznik i byle jakie ubrania.
- Stop, sto, stop!- wrzasnęłam, zatrzymał się.- Zbyszku, jestem kobietą. Wy dwaj mężczyźni. A nawet jako jedyna jestem kobietą w reprezentacji męskiej.
- I co to ma do rzeczy?- spytał mięknąc.
- To, że jako jedyna kobieta w trudnym świecie mężczyzn, mam prawo iść pod prysznic jako pierwsza.
Otworzyli buzie i patrzyli jak znów wchodzę. A ja pod prysznicem, śmiałam się w niebo głosy.
***
- Najlepiej ci, którzy byli świadkami- odparłam smutno. – Wystarczą dwie osoby.
Zaglądałam do szafki i myślałam, co założyć. Niby idę do komisariatu, ale wolałam ładnie wyglądać. Na dworze nie było bardzo ciepło, słońce ledwo świeciło. Wzięłam dżinsy i niebieską bluzkę z krótkim rękawkiem. Ubrałam się w łazience. Siadłam na łóżku i wzięłam kosmetyczkę. Zaczęłam robić mało widoczny makijaż.
- To pójdziemy my dwaj- powiedział Igła.
Oczywiście, on i Bartman. Ale nie miałam nic przeciwko temu. Potrzebne mi było wsparcie. A od nich mogłam dostać go najwięcej.
--------------------------------------------------
Hej!
Nowy, dłuższy i taki sobie. Mogło być lepiej...
Miałam dodać w piątek lub sobotę, ale postanowiłam się zlitować i oto jest nowy rozdział już dziś!
Nie mam zbytnio czasu żeby sie rozpisywać, ale chciałam tak napisać tylko, że nienawidzę matematyki z całego i szczerego serca! -,-
Tak więc pozdrawiam i zachęcam do czytania :D
Świetny jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńGdzieniegdzie popełniłaś błędy interpunkcyjne, ale może mi się tylko zdawało ;)
Pisz dalej bo jestem ciekawa!
Pozdrawiam ;*
świetny :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe, na prawdę. Ale mogłabyś dodać kolejny...?
OdpowiedzUsuńWłaśnie rozdział super, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział myślę że nie długo się pojawi :D
OdpowiedzUsuń