niedziela, 13 października 2013

XLI



- Dobrze, proszę mi opisać sprawcę- powiedziała pani komisarz.
Nie wierzyłam, że mi zadała to pytanie. Opisałam jej Adriana, a z oczu chciały mi lecieć łzy. Na szczęście byli ze mną przyjaciele. Zbyszek trzymał mnie za rękę. A raczej to ja jego trzymałam i ściskałam mu dłoń tak mocno… A on nawet się nie skarżył.
- Proszę opowiedzieć o tym wydarzeniu. Jak się spotkaliście, jak się zachowywał?
Pytała takie banalne rzeczy… Chciałam jej wyrzucić, że prawie mnie zgwałcił, a oni nic nie robią. Jeszcze tego by brakowało, żeby go wypuścili! Dokładnie takie same pytania zadawał mi policjant, gdy Kamil trafił do aresztu. Tylko, że wtedy siedziałam na krzesełku sama.
Potem przesłuchali siatkarzy i byliśmy wolni.
Po godzinie mogłam wrócić. Udawałam przed chłopakami, że nic mi nie jest. Ale gdy tylko zostałam sama w pokoju, ryczałam jak dziecko. Nie mogłam się powstrzymać. Chłopaki poszli na dodatkowy trening, bo na porannym ich nie było. Gdy wrócili, nawet nie zauważyłam.

Zbyszek
- Śpi. Cicho bądź – powiedziałem do wchodzącego Igły.
- Jestem przecież cicho!- syknął.
- I tak hałasujesz.
Krzysiek się zirytował.
- To co, kurwa. Może mam w ogóle tu nie wchodzić?!
Był wkurzony. Ale mu się nie dziwię. Po co mu zwracam uwagę? Krzysiek z kamerą, to jak komar w nocy. Nie odpuści, przyczepi się i już. A ty człowieku się męcz!
- Oj, dobra. Siadaj- pokazałem mu łóżko.
Posłusznie wykonał moje polecenie. Siedziałem na swoim i patrzyłem na śpiącą. Gdy zamknęła oczy, wydaje się taka bezbronna… A w rzeczywistości upierdliwa. Kiedyś. Bo teraz wszystko się zmieniło. Ja jej nie wkurzam, ona mnie też nie. Chyba przeszliśmy na ugodę…  A kiedyś jaj nienawidziłem…Krzysiek oglądał na swojej małej kamerze filmiki. Było ich już sporo, ale żadne według niego nadające się na bloga.
- Cześć dziewczęta, jak się macie?!- do pokoju wpadł Dziku.
- Zamknij się jełopie!- syknąłem w jego stronę.
W tym momencie spojrzał na mnie głupio i uśmiechał się również w takim zwrocie.
- Misiek, lepiej uważaj!- zaśmiał się Igła.- Nie radze hałasować, bo ZB9 zrobi z ciebie ZBDziku i będzie zupa z dzika- zachichotał, a potem dodał- Anka śpi.
Kiwnął głową i przysiadł się do mnie.
- Masz niezły widok- powiedział spoglądając teatralnie z mojego kąta łóżka.
Nic nie powiedziałem tylko zamknąłem oczy. Ania przewróciła się na drugi bok. Wstałem i podszedłem do niej. Wziąłem kołdrę i przykryłem jej nogi.
- Zibi, Zibi…- pogwizdywał cicho Kubiak.- Wpadłeś.
- Jak śliwka w kompot- dodał Krzysiek śmiejąc się razem.
Odwróciłem się w ich stronę i zrobiłem niewinna minę.
- Może i do kompotu wpadłem,- powiedziałem- ale na pewno nie jak śliwka.

 Anka
Obudziłam się, gdy wychodzili na obiad. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, kiedy wrócili i ile spałam. Później uświadomili mi, że korzystałam ze snu przeszło trzy godziny. Ale potrzebowałam tego. Od razu mi lepiej i na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Obiad nie był zły. Siatkarze poprawili mi humor. I wszystko było w porządku. Dopóki nie zadzwonił telefon.
Siedziałam z nimi w pokoju. Oczywiście był z nami Kubiak, a i doszedł Guma.  Śmiejemy się właśnie z nowej fryzury Dzika, który pożyczył od Igły żelu do włosów.  I dzwoni telefon. Odbieram.
- Halo?
- Anka!? Jak dobrze, że odebrałaś!
To była Gabi. Nie miałam pojęcia o co może chodzić. Wstałam z łóżka i podeszłam do dużego okna z balkonem.
- O co chodzi?- spytałam.
Przez chwilę cisza.
- Dziś policja poinformowała, że złapali tego Grubego. I Marcina.
Byłam zaskoczona. A już myślałam, że nigdy nie znajdą ich!
- Tak? To super- powiedziałam bez cienia satysfakcji. Ale humor już miałam spieprzony.
- Anka, oni nie maja podstaw żeby zatrzymać go na dłużej. Powinnaś wiedzieć, że Michał nadal sobie nic nie przypomniał, nie ma świadków. Mnie nie wierzą. A ci, którzy wcześniej Gruby dał się we znaki, nie chcą pomóc. Nie…
- Zaraz.- Przerwałam jej ten długi monolog.- O co dokładnie chodzi?
Znów cisza. Po kilku minutach powiedziała:
- Musisz zeznawać.
Teraz zamarłam. Rozłączyłam się szybko i rzuciłam telefon na łóżko. Siatkarze patrzyli na mnie z ciekawością. Co ja miałam powiedzieć im? A tym bardziej, co zrobić? Miałabym teraz ich zostawiać? Teraz, gdy mnie potrzebują?!
- Co się stało?- zapytał Paweł.
Kiwnęłam głową. Zabrałam mp4 i wyszłam z pokoju. Nie wiedziałam dokąd się udaję. Gdzie idę. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę na fula. Tak, że aż uszy bolały. Teraz miałam tyle do przemyślenia…
Mogło być już wszystko dobrze. Ale nie. Zawsze kuźwa musi coś znowu uderzyć, ze zdwojoną siłą! Poszłam za budynki i usiadłam między drzewami na ławce. Zawiał zimny wiatr, który wiał mi prosto w twarz. Włosy już dawno miałam nie na miejscu, więc po co się martwić fryzurą?
-Co mam zrobić?- Szepnęłam sama do siebie.
Zostawić ich tutaj i wiać do Rzeszowa żeby pomóc byłemu? Jej, przecież ja nadal za nim tęsknię. Potrzebuję go. Potrzebowałam, ale on nie przyszedł. Nie chce mnie. Więc czemu miałabym mu pomagać? Skrzywdził mnie. Sama się o to prosiłam, ale chyba nie potrafię odmówić… Jestem zbyt miękka. Nie mogę zostawiać siatkarzy! Odmówię. Trudno, najwyżej Michał będzie się znów z nimi użerał. Może coś sobie przypomni i mnie też… zaraz! Nie, niech lepiej sobie nie przypomina. Teraz jestem szczęśliwa, z moimi przyjaciółmi.
- Tu jesteś- powiedział ktoś, wyjmując mi słuchawkę z ucha.
Wiedział, kto to. Nigdy bym nie pomyliła tego głosu. I zapachu…
- Nie ma mnie- zaprzeczyłam.
Zaśmiał się cicho i usiadł obok.
- Nie jest ci zimno? Taki wiatr wieje…
Kiwnęłam głową na znak, że nie. Ale oczywiście, jak to Bartman ma w zwyczaju, nikogo nie słucha. Zdjął bluzę i nałożył mi na ramiona.
- Dzięki- bąknęłam.
Po co on tu przyszedł?! Chciałam być sama. Pomyśleć…
- Co się stało?- zapytał delikatnie.
Mam mu powiedzieć? Przecież on nic nie zrozumie!
- Nic takiego- westchnęłam.
Nie wierzył mi. Aą tak widać, że kłamię?
- A jednak coś…
- Niedokończone sprawy w Rzeszowie- powiedziałam wymijająco.
Nic na to nie powiedział. Więc siedzieliśmy tak nawet nie wiem ile. Nie liczyłam minut, sekund w tej chwili. Było cicho, spokojnie i… nie wiem jak. Tak, miło. Byłam wdzięczna, że tu przyszedł, siadł obok i nic nie mówiąc dalej siedział.
- Po co przyszedłeś?- przerwałam ciszę.
- Posiedzieć z tobą- uśmiechnął się.
Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie teraz i nie wiem co myślał. Co jemu może chodzić po głowie? Serio byłam ciekawa. Czemu nie możemy wnikać w myśli?
- O czym myślisz?- znów zapytałam odwracając głowę w stronę słońca.
- Staram się zrozumieć, dlaczego nadal mi nie ufasz i nie przepadasz za mną- powiedział szczerze
Teraz to ja się uśmiechnęłam. Jednak dobrze, że ludzie nie czytają sobie w głowach.

W końcu musieliśmy wrócić do budynku. Zibi miał iść na siłownię, a mi samej przyda się trochę ćwiczeń.
- No, gdzie wyście tyle czasu byli?!- wrzasnął Igła, gdy nas zobaczył w drzwiach.
- I tam, i tam…- zanuciłam uśmiechając się.
Widzieli, że humor mi się poprawił, więc poszliśmy na siłownię. Oczywiście fizjoterapeuta od razu spytał czy mogę nogę obciążać. Nic mi nie było od ostatniego biegania. Więc chyba wszystko jest okej. Poćwiczyłam trochę brzuch, potem ręce i poszłam na bieżnię. Obok siedział Kurek.
- Co tam?- zapytałam.
- Siatkówka.- Uśmiechnął się miło.
Zrobiłam to samo. Cóż. Cały czas siatkówka! Rano, po śniadaniu. Przed obiadem mecz siatkówki w TV, na obiedzie rozmowy o siatkówce, po również, trening… i w czasie relaksu wieczorem, tez gadają o siatkówce. Zwariować się nie da. Bo sama taka jestem.Ale normalny człowiek by zwariował...
- No tak. A co innego?
Zaśmialiśmy się.
Po siłowni poprosiłam Krzyśka o rozmowę. W budynku było dużo wścibskich osób, więc wyszliśmy na spacer po mieście. Jadłam batonika, a Igła patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- A jak Andrea się dowie? To co będzie?- spytałam.
Uśmiechnął się cwaniacko.
- A kto powiedział, że się dowie?...- odpowiedział pytaniem i wyrwał mi z ręki czekoladowego batonika.
Z westchnieniem obróciłam się i szłam dalej. Dogonił mnie natychmiast.
- Chciałaś pogadać.
Kiwnęłam głową. Doszliśmy do parku i usiadłam na ławce. Zrobił to samo. Po wafelku ani śladu.
- Wiesz, dzwoniła do mnie Gabi.
Opowiedziałam mu całą sytuację. Podzieliłam się moimi myślami. Nie przerywał mi. Byłam wdzięczna, bo ledwo powstrzymywałam się od płaczu. A czuję, że jak by mi przerwał, mogłabym się rozryczeć na całego. Gdy skończyłam, dopiero zabrał głos.
- A co czujesz do niego?- spytał uśmiechając się.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Nadal w jakimś stopniu mi na nim zależy. Ale…
- Nadal coś do niego czuję.- Stwierdziłam całkiem szczerze.- Ale jak mogę zostawić Was, a jechać do niego?- Spojrzałam mu w oczy.- Was tez kocham.
Uśmiechnął się.
- Czyli nie muszę się martwić- zakpił.- Ale i tak musisz wybrać. Pomożesz mu, nam, nie ma różnicy. I tak wybierzesz.
- Nie mogę Was zostawić!- zaprzeczyłam stanowczo.
Wstał i głośno westchnął.
- Mogę ci coś poradzić?- zapytał. Skinęłam głową.- Jedź. Pomóż mu. Jak się pospieszysz, to zdążysz na wyjazd z nami do Toronto.

Jak poradził, tak też zrobiłam. Już następnego dnia spakowałam kilka ciuchów do torby treningowej i czekałam na taksówkę przed ośrodkiem. Oczywiście ze mną stali siatkarze.
- Na pewno zdążysz?- zapytał Dziku.- Bo wiesz, my czekać nie możemy…
Zachichotałam i poklepałam go w ramię.
- Nie martw się, nie zginę!
- Jak coś, to znajdziemy sobie drugą Ankę- wtrącił Piotrek.
Zaśmiali się. Ale ja nie.
- Więc to było ukartowane?!- udałam oburzenie. – Jak łatwo zmieniacie sobie psychologów…
- Ale jednego byłoby nam szkoda wymienić- powiedział Winiar.
Podszedł i mnie przytulił.
- Chociaż jeden po mojej stronie!- ucieszyłam się i cmoknęłam go w policzek.
Taksówka przyjechała. Każdego siatkarza przytuliłam. Na koniec został Bartman, który stał daleko i patrzył na mnie. Pomachałam mu, zrobił to samo.  Wsiadłam i po piętnastu minutach byłam na dworcu. Czekałam na pociąg, który przyjechał niedługo potem. Wsiadłam i czekałam na ponowne spotkanie z Rzeszowem.



-------------------------------------------------

Hej!
Więc tak oto moja głowa wymyśliła kolejny rozdział :) Jakiś taki chyba troszkę dziwny, ale nie macie mi za złe, że troszkę przytrzymam Was w niepewności? 
Nie wiem kiedy dodam kolejny, postaram się jak najszybciej ;)

Jutro dzień nauczyciela, występuję jako recytatorka. Niby mało mam do powiedzenia, ale najbardziej boję się tego, że pomylę słowo MORZE ze słowem ZDROWIE, co mi się już nie raz zdarzyło.

Wiem, że gdy czytacie nie chce Wam się komentować. Jednak bardzo o to proszę. Jest prawie 7000 wyświetleń a góra trzy komentarze na rozdział, gdzie na dzień wypada czasem nawet ponad 100 wyświetleń.
Nie chcę Was do tego zmuszać, ale chciałabym wiedzieć ile jest osób, które czytają i pomagają mi w pisaniu. Dla Was jest to kilka minut, dla mnie uśmiech na twarzy. 
Na prawdę bardzo o to proszę ;*

A tak w ogóle to brawa dla Resovii! Wygrała z BBTS-em Bielsko Biała 3:0 XD
Trzymamy kciuki za dalsze dobre mecze!

6 komentarzy:

  1. Świetny :)
    Czekamy, czekamy w napięciu ..

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział :D mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będzie coś miedzy Anką i Zbyszkiem :) K.

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety, ale nie jest kolorowo ;/ Mam nadzieję, że Anka zdąrzy i wyleci z nimi do Toronto :) Coraz więcej pojawia się Zbyszka więc chyba wszystko jest na dobrej drodze :) O ile oczywiście wizyta w Rzeszowie nieczefo nie zmieni...Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. więc tak , piszesz naprawdę wspaniałe opowiadania . zawsze czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;) ale nie chcę mi sie komentować i za to przepraszam ;)) mam nadzieje ,że się nie gniewasz i pozdrawiam ;* i dodawaj nastepny rozdział jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo fajne odpowiadania , kiedy nastepne ? :))

    OdpowiedzUsuń