Nie wiem, kiedy wstałem i wyszedłem z pokoju. Po prostu robiłem to mechanicznie. Od tego całego nieporozumienia z Anią, nie mogę się skupić. Dopiero na stołówce przywrócili mnie do życia.
- Nooo Zbychuu! Już myślałem, że przegapisz śniadanie i będę mógł zjeść za ciebie- przywitał mnie Igła.
- Wiem, że o tym marzysz.
Nie chciałem, ale tak wyszło jakoś, że posłałem mu rażące spojrzenie. Zająłem miejsce obok Kubiaka, który wyszedł z naszego pokoju zanim się obudziłem. Cóż, chyba się mnie boi. Co się dziwić? Ja sam siebie się boję!
- … no i gadałem z nią. Powiedziała, że nie jest najlepiej- zakomunikował Krzysiek.- Iwona jest przerażona. Ma chyba podobną sytuację jak my.
Mówili o niej. Przy mnie. Wiedzieli, że słyszę. Albo mieli nadzieję, że nie słyszę. Przed oczami stanął mi jej obraz. Piękny uśmiech, niebieskie oczy… Spieprzyłem sprawę. Ale to nie miało być tak! Cholerna Aśka.
- Zibi, nie jesz?
- Co?
Winiar przewrócił oczami.
- Wiem, że lubisz być w centrum uwagi, ale bez przesady! Jedz śniadanie.
Spojrzałem na pełen talerz stojący przy moich dłoniach na stole. Skrzywiłem się.
- Nie jestem głodny.
- A chcesz mdleć na siłowni dzisiaj? Wiesz, co jak co, ale siła twojego młota się przyda w meczach- dodał Kubiak.
Mieli rację, powinienem coś zjeść.
Ale co u Ani?
Zjadłem cztery kanapki z serem, pomidorem i szynką. Wypiłem szklankę herbaty i wyszedłem ze stołówki. Chłopaki zostali jeszcze chwilę pogadać.
Wychodziłem właśnie na schody, kiedy ktoś mnie zatrzymał.
- Zbysiu!
Kurwa mać!
- Odwal się.
Szybko wszedłem na pierwsze piętro. Dogoniła mnie.
- No nie uciekaj! Chciałam pogadać…- chwyciła mnie za rękę.
- Mam cię dość! Co ty tutaj jeszcze robisz, hę?- spytałem nieźle wkurzony.
Odtrąciłem jej rękę.
- Jesteś na mnie zły? Za co?
- A jak kurwa sądzisz?!
Szybko wbiegłem na drugie i trzecie piętro. Zatrzymałem się przed swoimi drzwiami i włożyłem klucz do zamka.
- Nie rozumiem. Zbyszek, pogadaj ze mną!
- Nie mam ochoty.
Podeszła i oparła się o drzwi. Odsunąłem się i z założonymi rękoma patrzyłem na nią z góry.
- Proszę.
- No, to słucham. Masz dwie minuty.
Westchnęła, zatrzepotała rzęsami.
- Zibi, nie rozumiem dlaczego się na mnie wściekasz? Ja przyszłam, żeby się z tobą spotkać… a ty na mnie wrzaskiem!
- Spieprzyłaś mi życia kobieto. Mało?
- Sam sobie to zrobiłeś. Mogliśmy być razem. Mogliśmy mieszkać tutaj, w Londynie. Mogliśmy mieć własny dom… Własne życie.
- Ty się w ogóle słyszysz?- spytałem nie oczekując odpowiedzi.- Słyszysz jak to absurdalnie brzmi?
- W cale nie absurdalnie! Ale… ale możemy to naprawić. Znów możemy być razem!- zrobiła krok w moim kierunku, ale się odsunąłem. Przygryzła wargę.
- Że co!? Kurwa, a mam ci przypomnieć co zrobiłaś? Mam ci przypomnieć? Zostawiłaś mnie, bo przegrałem. Bo po prostu nie ograłem Amerykanów! Wtedy byłem pieprzonym chłopcem, którym zainteresowałaś się tylko dla kasy.
- Ale to nie tak…
- A idź! Dwie minuty minęły.
- Zbyszek…
Otworzyłem drzwi. Weszła za mną, zanim je zamknąłem.
- Po prostu daj mi święty spokój- westchnąłem zrezygnowany.
- Naprawdę mnie nie kochasz? Wolisz tamtą dziwkę?!
Ostatnie słowa trafiły do mnie jak sztylety.
- Kurwa wyjdź!- szarpnąłem ją za ramię, przepchnąłem na próg.
- No co? Powiedziałam prawdę i co? Ha, ha. Ty wolisz ją? Ona jest lepsza w te klocki?
- Jak jeszcze raz coś powiesz na jej temat…
- To co? Uderzysz mnie? Proszę, wal.- Nastawiła się.- Ale to ty będziesz miał kłopoty.
Miała rację. Ale ja nie pozwolę, żeby ona tak mówiła o mojej Ani!
- Nie obrażaj jej! Trzymaj język za zębami- syknąłem.
Czułem, że moje oczy rzucają błyskawice.
- Jeszcze będziesz błagał, żebym pozwoliła ci ze mną zostać- uśmiechnęła się.- Twoja dziewczyna… oh, przepraszam! BYŁA dziewczyna raczej nie poleci już na twoją piękną twarz i czarujący uśmiech.
Ręka mnie świerzbiła, żeby jej przyłożyć w ten durny łeb. Ale wychowano mnie, że kobiet się nie bije. I tego się będę trzymał.
- Możesz pomarzyć- wycedziłem.
- Mówię ci, że tak będzie- puściła do mnie perskie oczko.
- Wyjedź stąd. Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę cię widzieć, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Spierdoliłaś mi życie i jak zwykle muszę wszystko po tobie naprawiać. Zawsze tak było. Zawsze to ja świeciłem za tobą oczami, pozwalałem robić z siebie idiotę. Ale to kurwa koniec! Słyszysz? Zapomnij o kasie. Zapomnij o mnie. Znajdź sobie kolejnego debila, który będzie twoim bohaterem. Skoro wtedy moje słowa do ciebie nie dotarły, może teraz będzie inaczej. Zerwałem z tobą. Zrywam i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał mieć z tobą więcej do czynienia! Przeklinam dzień, w którym cie poznałem!
I zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem.
Jak kiedykolwiek mogłem być z tym potworem? Jak mogłem znosić jej wieczne niezadowolenie i narzekanie? A gdy przegrałem ważny mecz w klubie i nie zgodziłem się przeprowadzić do Londynu, tylko mieszkać w Polsce, w Rzeszowie… po prostu mnie zostawiła. Co ja w niej widziałem? Chyba po prostu miałem nadzieję, że to jest miłość. Ale teraz wiem, że nigdy tak naprawdę nie doznałem miłości, dopóki nie spotkałem Anki. Taka jest prawda.
Wciąż chodzi mi po głowie, co mam zrobić. Najchętniej jechałbym do Rzeszowa. Do niej. Ale nie mogę zostawić drużyny.
Walnąłem się na łóżko i drzwi się otworzyły.
- Wypierdalaj!- wrzasnąłem myśląc, że to Aśka.
- Hej, hej! Spokojnie. Ja tutaj też mieszkam- zaprotestował Michał.
- Sorry.
- Czasem mam nadzieję, że to sen. Że wejdę do pokoju i zastanę miłe: Cześć, Misiek! ; zamiast :Wypierdalaj kurwa.- Kiedy nie odpowiedziałem, dodał:- a tak poza tym… minąłem się z wściekłą Aśką.
- Wyrzuciłem ją za drzwi i nazwałem kurwą.- Odpowiedziałem od razu bez ceregieli.
Nie widziałem jego twarzy, ale chyba z wrażenia usiadł sobie na swoim łóżku.
- No to pięknie!- wrzasnął.- Pięć punktów dla ciebie! Żebyś widział jej minę…
Uśmiechnąłem się pod nosem. Tak. Już od dawna nienawidzę tej kobiety.
- Wiesz może co u Ani? Na stołówce podłapałem tylko tyle, że nie za ciekawie.
- A jak ma być? Jest jeszcze w szoku. Iwona Igły mówiła, że oglądały razem mecz. Nasz mecz. I widziała, jak ona się męczy patrząc na naszą grę. A tak dokładnie na ciebie. I twoją grę.
- Co ja mam robić, Dziku?- spytałem.
Do oczu znów napłynęły mi łzy. Tęsknie za nią.
- Nie wiem. Ale wiem na pewno jedno. Że musimy się zbierać na siłkę. Kochanie.
Parsknął śmiechem a ja posłałem mu pobłażliwe spojrzenie. Tylko jak ja teraz mam się skupić na ćwiczeniach, skoro w głowie mam jedno. Ania.
Skok, wymach, skok, wymach…
- Bartman! Do mnie.
Obróciłem głowę. Andrea patrzył na mnie zły jak osa. Kurwa mać, co znowu źle zrobiłem?
- Tak, trenerze?
- Co ty wyprawiasz?! Robisz wszystko, tylko nie to co trzeba! Ty chcesz wylecieć z pierwszego składu? Weź się w garść i do roboty!
Potaknąłem i wróciłem do zajęcia. Siatkarze patrzyli na mnie ze współczuciem. Dobrze wiedzą jaka jest sytuacja. Na gwizdek podszedłem do skrzyni. Wskakiwałem i zeskakiwałem. W końcu zwolniła się jedna z podnoszenia ciężarów. Igła i Kurek pomogli mi założyć na kark.
- No, to dawaj Zbychu!- popędził Krzysiek.
Zrobiłem trzy pełne razy. Już chcieli mi zdejmować z pleców sztangę, ale ich zatrzymałem.
- Jeszcze dwa- syknąłem.
- Dasz radę?- dopytał ze zdziwieniem Kuraś.
Kiwnąłem głową. Wcale nie czułem, żebym miał dać radę. Ale ta ostatnia rozmowa z Aśką i cała sytuacja z Anką dała mi niezłego kopa. Musiałem się wyżyć.
- Nie szarżuj- ostrzegł Igła.
Po wykonaniu dodatkowych dźwignięć, odsunąłem się Bartkowi. Pomogłem założyć ciężarki.
- Znów nie masz humoru, Zibi- zauważył Siurak. – Wiesz… nie chcę się wtrącać w twoje sprawy, ale na twoim miejscu bym coś zrobił. Nie możesz tego tak zostawić. Ona na to nie zasługuje.
- Masz rację. Nie powinieneś się wtrącać w moje sprawy- przyznałem.
Powiedział mi rzecz oczywistą!
- Do tego musisz się nauczyć oddzielać sprawy prywatne od zawodowych- dodał Ignaczak.- Myślisz, że dlaczego ja tyle lat siedzę w reprezentacji i jestem pierwszym libero? Nie żeby mi to przeszkadzało, czy coś…
- Bo za dużo gadasz- fuknąłem.
- Gdybym nie mógł gadać, to bym nie mógł żyć. Ale wracając do tematu twojego… Musisz się jeszcze tego nauczyć.
- Gadać?
- Kurwa no bo go zaraz trzasnę, jak słowo daję!
- Igła mówi o tym, że powinieneś na razie zostawić w spokoju dziewczyny, a zająć się grą. Jesteś nam potrzebny. A złością meczu nie wygrasz.
He, ostatnio mi się udało. W pierwszym meczu, zaraz po wyjeździe Anki. Wyładowywałem się na piłce. Tamci nie mieli co bronić. Wymiotłem im przyjęcie i obronę. Przynajmniej wygraliśmy mecz, a ja trochę się uspokoiłem. Zaraz coś mi się przypomniało.
- Kuraś, a co z twoim żołądkiem? Nie rzygasz już?- zainteresowałem się.
- Nie. Ale mam specjalną dietę. Suche bułki, herbata bez cukru … - skrzywił się.
- Moje kondolencje- kiwnął Igła.
- Zobaczymy, jak…
Nie słuchałem już ich. Słowa przyjaciół dały mi do myślenia. Tak właśnie musi być. Mam przestać myśleć o niej. W tym momencie. Później będzie na to czas. Teraz oni potrzebują mojej pomocy. Jestem profesjonalistą więc mam zachowywać się jak profesjonalista. Za każdą myśl o niej będę… no nie wiem. Na przykład tłukł się w głowę. Albo szczypał. Cokolwiek. Może w taki sposób się trochę pozbieram.
- A ty Zibi?- spytał Winiarski, który chyba niedawno do nas podszedł.
- Co, co?- rozejrzałem się zdezorientowany.
- No, pytam czy idziesz z nami wieczorem na miasto- szturchnął mnie w ramię.
- Nie za bardzo…
- Tylko kurwa nie mów, że nie za bardzo ci się chce, bo dostaniesz ode mnie w ten głupi, pusty łeb!- wybuchł Dziku.- On idzie.
- Hej! A od kiedy ty decydujesz za mnie?- zmarszczyłem brwi.
- Od zawsze- stwierdził obojętnie wzruszając ramionami.
Czyli nie miałem wyjścia. Jasne.
***
Razem z Dzikiem, Krzyśkiem i jego kamerą, Winiarem, oraz Bartkiem wyszedłem na miasto. Nie mogliśmy długo być poza ośrodkiem. Po za tym jutro czeka nas kolejny mecz. Kolejne wyzwanie. Kolejna męka. Męka? Tak, męka. Nie jestem w stanie dobrze grać z myślą o…
- Idziemy na miasto!- krzyknął do kamery Igła.
- Chyba już wszyscy w Londynie o tym wiedzą po tym twoim oznajmieniu- prychnął Winiar.
- Nie wiem proszę państwa, czemu oni się tak mnie czepiają non stop. Że niby ja za dużo gadam?- prychnął.
Zaśmialiśmy się i przeszliśmy przez wielkie przejście dla pieszych.
- To gdzie najpierw?- spytał Kubiak.
- Na kawę za późno…
- … ale na kolację nie- dokończył za Kurka Igła.
Zanim wybraliśmy restaurację, zdążyli się pokłócić i obrazić (kamerzysta, Bartek, Dziku), powyzywać, pożalić ludziom do kamery i tak dalej… Czyli norma. W końcu to ja zadałem ostateczny cios. Wybrałem, żeby jak najszybciej zjeść i wrócić do hotelu. Nie czuję się najlepiej.
Usiedliśmy w wygodnych kanapach.
- Poproszę herbatę z cytryną razy pięć- zamówił Kuraś kelnerowi.- I poproszę…
Złożyliśmy zamówienia na typowo Brytyjskie dania. W sumie to nawet nie wiedziałem, co zamówiłem. Po prostu przeczytałem pierwsze z brzegu. Nie jestem głodny, jedliśmy kolację. Nie, nie żeby tak było zawsze. Zazwyczaj to jem drugie raz tyle co w stołówce. Ale dziś…
Dzwoniłem do niej. Trzy razy. Za każdym razem nie odebrała. Nie odrzuciła połączenia. Zacząłem panikować. Co się dzieje? Czy wszystko w porządku? Potem zrozumiałem. Ona ma do mnie wielki żal…
Tamtego dnia, a raczej wieczora, kiedy weszła do pokoju… Znów napłynęły mi łzy do oczu. Nie powinienem teraz o niej myśleć. Ale…
Tamta sytuacja wyryła mi się w pamięć. Chyba dlatego, że tak bardzo pragnę o niej zapomnieć. I wciąż o tym myślę. Co by było, gdyby…
„Kubiak poszedł do chłopaków. Może będą jakiś film oglądać? Zapewne będzie tam Anka. Poszedłbym, ale wiem, że ona nie życzy sobie mojego towarzystwa.
Zabrałem ręcznik i poszedłem do łazienki. W tym czasie, co Dzika nie ma, mam cały pokój wolny. Tylko dla siebie! Gdy umyłem włosy, postałem pod gorąca wodą… wróciło racjonalne myślenie. Mądre myślenie. Nie mogę tej sprawy tak zostawić. Musze porozmawiać z Anią. Choćby teraz! Zaraz, już!
Wytarłem mokre ciało, przetarłem ręcznikiem włosy. Potem obwiązałem go w pasie i wyszedłem do pokoju. Podszedłem szybko do szafki i szukałem czegoś do włożenia. Przez myśl przechodziło mi tylko jedno: „Muszę z nią porozmawiać!”. W skupieniu rozgrzebywałem kolejne koszule.
- Miło znów widzieć twoje mięśnie w pełnej okazałości- doszedł mnie głos z drugiego końca pokoju.
Obróciłem się i odskoczyłem jak oparzony.
- Aśka?! Co tutaj kurwa robisz? Myślałem, że poszłaś nakarmić swoje diabelski koty!
- Śmieszne- przewróciła oczami.- przyszłam cię przeprosić.
- O, to coś nowego.
Założyłem tyle co wyciągniętą koszulę i zacząłem zapinać guziki.
- Przestań drwić, Zbyszku!- podniosła głos i wstała.- Nie chcę żebyś był zły… i samotny w tych ciężkich chwilach.
- Że co? Po to tutaj przyszłaś? Żeby mnie POCIESZYĆ? Zwariowałaś?! Wyjdź stąd. – W połowie zapinania koszuli przestałem.
Zrobiłem krok w stronę drzwi. Ale ona chwyciła mnie za ramię i obróciła w stronę łóżka.
- Idź!- rozkazałem stojąc przed nią z kamienną twarzą.
- Nie rozumiesz? Ja chcę znów mieć ciebie. Nie pamiętasz? Dobrze nam razem było.
- Co ty pieprzysz?!
- Na razie nic. Ale za chwilę…
Popchnęła mnie na łóżko. Chciałem szybko wstać, otworzyć drzwi i wyrzucić ją z pokoju. Ale zanim się ruszyłem, ona już weszła na moje kolana i obsiadła mnie okrakiem.
- Przestań!- warknąłem i zrzuciłem ją z siebie. Gdy wstałem, znów pociągnęła mnie na łóżko i usiadła na mnie.- Nie dasz mi spokoju, co?
- Dopóki nie dostanę tego, czego chcę… Nie. A wiesz, że ja zawsze dostaję to, co chcę- uśmiechnęła się z wyższością.
Włożyła ręce za moją rozpiętą koszulę. Natychmiast je strzepnąłem, co spowodowało wyrwanie jednego guzika z koszuli.
- Wyjdź!- wrzasnąłem i miałem zamiar ją z siebie strzepnąć.
A wtedy rozległo się ciche pukanie do drzwi.
Wiedziałem. Czułem, że to Anka. Pewnie się bała. Może również ze mną chciała porozmawiać? Wstałem. Ale Aśka była szybsza. Otworzyła drzwi.
- Czego chcesz? Przeszkadzasz nam!- warknęła Aśka, gdy zobaczyła kto stoi za progiem.
Ania … nie wiem jak opisać uczucie, gdy ją zobaczyłem. Gorąco rozbiło się od mojego serca, po głowę i stopy.
I wtedy przypomniałem sobie, że mam na sobie koszulę, która jest… rozpięta.
Ania najpierw zdziwiona spojrzała na Aśkę. Potem zobaczyła mnie. Rozszerzyła oczy ze zdumienia, na jej twarzy był wyryty wyraźny ból. Zatkało mnie. Nie wiedziałem, co powiedzieć! Po jej policzkach spłynęły łzy…
To cholernie bolało. Obiecałem jej. Obiecałem, że nigdy jej nie zranię. A co zrobiłem? Właśnie wtedy ją zraniłem.
Ania zacisnęła pięści. Posłała mi spojrzenie pełne bólu, rozpaczy, łez, niedowierzania, zawodu…
- Ania… Anka!- wrzasnąłem za nią, gdy obróciła się i wybiegła.- Wyjdź i nie wracaj, kurwa mać!- wskazałem na Aśkę i wybiegłem za Anią.
Dogoniłem ją na końcu korytarza.
- Aniu… Ania!- wołałem.
- Zostaw mnie! Nie chcę cię znać!- krzyknęła zatrzaskując mi drzwi przed nosem.
Wtedy się tak na serio rozpłakałem.”
Może gdybym wcześniej Aśkę wyrzucił… Gdybym nie pozwolił Ani wyjechać… Gdybym wtedy coś powiedział… Gdybym…
Ale nic z tych rzeczy nie zrobiłem. I żałuję. Jak niczego w życiu.
- Zbychuuu! Zaraz nam tutaj stół roztrzaskasz!- oburzył się Krzysiek.
- Co?
Wyrwali mnie po raz kolejny z tych samych myśli. Wciąż odpływałem myśląc o tym zdarzeniu. Cały czas mnie to prześladuje.
- Co?- powtórzyłem.
- Zwolnij uścisk bo niedługo nie będziemy mieli na czym jeść- wyjaśnił Winiarski.
Zmarszczyłem brwi. Teraz zauważyłem, że trzymam się mocno kantu stolika. Aż zbielały mi kłykcie. Przed nami stały świeże potrawy.
- Sorry, zamyśliłem się- powiedziałem głęboko wzdychając.
- Co raz częściej ci się to zdarza. Kurwa, ty jakimś myślicielem powinieneś zostać. Jak ten… no…Wolter- stwierdził Dziku.
- Wolter nie był myślicielem tylko filozofem- poprawił Igła.
- A jeden chuj. Zaraz. Skąd wiesz? Taki pewny jesteś?
- Się uczyło to się wie. A jak się wagarowało to się nie wie.
- Ty się uczyłeś, Igła? Miło to słyszeć- zakpiłem.
Gdybym tego nie powiedział, nie byłbym Zbigniewem Bartmanem. Mimo dołka, lubię pośmiać się z Krzyśka.
- Wiesz, on jechał na staroświeckim programie nauczania. Stary, to się nie zna- dopowiedział Kurek.
Zachichotaliśmy.
- Ja stary? Staroświecki program nauczania?! To się wytnie- dodał, bo cały czas kamerował.
- No ale Monteskiusz też był Filozofem, a uważany jest jako myśliciel- wtrącił Michał Winiarski.
- Boże, o czym my w ogóle gadamy!?- spytałem poirytowany.- Przez was nie zjem tego tu.
Przewrócili oczami i zajęliśmy się jedzeniem. W drodze do hotelu Dziku powiedział:
- A ja i tak uważam, że Zibi to mógłby być takim naszym Wolterem…
Pacnąłem go w łeb.
***
Położyłem się do łóżka i zgasiłem światło. Gdy zamknąłem oczy zobaczyłem twarz Anki. Nie była uśmiechnięta. To była ta twarz, kiedy po raz ostatni ją widziałem w progu mojego pokoju. Po policzkach spłynęły mi łzy. Otworzyłem oczy. Nie potrafię. Nie potrafię o niej nie myśleć. I chociaż ona nie odbiera telefonów, i chociaż ja nie powinienem myśleć o niej na treningach, to teraz mogę.
Tej nocy także przepłakałem.
---------------------------------------------------------
Hej, hej, hej! Dobry dzień! Jak niedobry, jak niedobry to go zmień!
Taaa no to jak obiecałam jest i z perspektywy Zbyszka. Nie mogłam wczoraj dodać.
Buziaki ;*
Cudowne! ale z drugiej strony tak cholernie depresyjne!
OdpowiedzUsuńKobieto weź się zlituj nad nami i spraw żeby się pogodzili! Jeżeli ci moje zdrowie psychiczne miłe!
Co za uparte babsko z tej Asi. Nie męcz już ich proszę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kinia
zdołowany Zbychu to nie ten sam ZB9. ;c chłopaki znają historię, huhuhu ^^ mam nadzieję, że Ania ze Zbychem wreszcie się ogarną i pogodzą. :)
OdpowiedzUsuń