Siedząc w ciemnym pomieszczeniu, usłyszałam krzyk.
Odwróciłam głowę. Dziewczyna po mojej lewej przestraszyła się człowieka, który właśnie zabił starszego pana. Blondynka wtuliła się w ramię chłopaka, a ten uspokajająco potarł jej oczy i pocałował w czoło.
- Wszystko okej?
- Tak, Misiek. Ale miałam nadzieję na lepszą akcję- wydęłam wargi.
Michał zabrał mnie do kina. Dał mi wybrać repertuar: komedia, lub horror. A w tej chwili nie mam ochoty na śmiech. Sceny na wielkim ekranie nawet mnie nie straszą.
- No co ty? Super film! Dobrze jednak, że nie wzięłaś tamtego…
Kiwnęłam głową. Namawiał mnie do tamtej komedii z Julią Roberts. Ale ja ustawałam przy swoim.
Po godzinie światła się zaświeciły, a ja zrobiłam smutną minkę. Wyszliśmy na parking do jego samochodu.
- Chcesz już do domu, czy może masz ochotę na niezdrowe jedzenie?- podniósł jedną brew.
Wzruszyłam ramionami. Minęły dwa tępe dni. Nie mogłam się pozbierać po przyjeździe siatkarzy. A widok Zbyszka wcale mi nie pomógł. Dobrze, że wtedy był przy mnie Misiek i Szymon. Nie wiem, co bym zrobiła bez ich pomocy. Wciąż mam przed oczami jego wzrok na sobie… To spojrzenie mówiło: „tęsknię, kochanie. Tak bardzo.” Ale to przecież przeczy wszystkiemu, czego się dowiedziałam. I co on zrobił. A jak to się mówi? Nie ważne są słowa, lecz czyny.
- Jesteśmy. Chodź, zamówimy coś na wynos- wyszedł i otworzył moje drzwi.
Wyszłam chwytając go za ramię. Chłopak nacisnął na klucze i zamknął auto automatycznie. Otoczył mnie ramieniem i tak weszliśmy do McDonalda. Stanęliśmy w małej kolejce. Gdy przyszła nasza kolej, Michał obrócił się w moją stronę.
- To co byś zjadła, kochanie?- uśmiechnął się.
Nie zareagowałam na jego pieszczotliwe słówko.
- Tylko cola.
- Nie ma mowy. Musisz coś zjeść- podniósł brwi.- Więc…?
Westchnęłam i spojrzałam na młodą kobietę w czerwonej czapce.
- Cheeseburgera, małe frytki i duża cola.
- Dla mnie to samo- dodał Misiek.- Zajmiesz miejsce?
Skinęłam głową. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do stolika z kanapami. Usiadłam na jednaj i ściągnęłam zasuwaną bluzę z napisem: „Yup”. Wyjęłam telefon z kieszeni dżinsów i zaczęłam grać w Angry Birds. Po chwili przyszedł Michał z zapełnioną tacą.
- Wiesz, pomyślałem, że może zjemy tutaj…- usiadł.
- Okej- wzruszyłam ramionami i wzięłam swoje frytki.
Gdy zjadłam połowę, drzwi do pomieszczenia otworzyły się i do środka weszło kilka osób. Nie zwracałam na nich uwagi, póki nie usłyszałam tego głosu…
- … a ty co byś zjadła, księżniczko?
Natychmiast podniosłam głowę. Co on tutaj robi? Bo najpierw zobaczyłam Zbyszka. Niestety. Ale potem… zauważyłam na jego rękach dziecko. Dziewczynka, którą nazwał księżniczką. Zakrztusiłam się dwiema frytkami.
- Co się stało, Aniu?- zaniepokoił się Michał.
W oczach miałam łzy. I nie, wcale nie były przez to, czego właśnie byłam świadkiem. To na pewno przez to, że się zakrztusiłam…
- Napij się- polecił Misiek i podał mi moją coca colę.
Przystawiłam rurkę do ust i zachłannie nabrałam dwa wielkie łyki napoju. Chciałam oderwać oczy od Niego. Naprawdę. Ale po prostu nie mogłam. Dziewczynka, zaśmiała się i dała całusa siatkarzowi w policzek. Właśnie zamawiali.
- Ziemia do Anki!- pomachał mi przed oczami ręką.
- Michał. Możemy już iść?- spytałam cicho, nie patrząc mu w oczy.
- Oczywiście…- pokiwał głową.- Idę powiedzieć, żeby nam to zapa…
- Nie!- syknęłam natychmiast wstając. Kilka osób popatrzyła na mnie. W tym On. Jego zielone oczy błysnęły. Utrzymaliśmy przez chwilę kontakt wzrokowy. Cholera, musiał mnie zobaczyć?!
Oblizałam nerwowo usta. Jeszcze tego by brakowało, żeby Michał i Zbyszek się spotkali.- Po prostu jedźmy już. Jestem zmęczona- wytłumaczyłam.
- Dobrze skarbie- kiwnął głową i zabrał nasze jedzenie. Chwyciłam bluzę i szybko wyszłam na zewnątrz. A on zaraz za mną.- Przeziębisz się…
Podał mi colę i hamburgera, a następnie okrył bluzą moje ramiona. Otworzył drzwi do auta. Wsiadłam i ciężko oddychałam. Znów się napiłam. Michał uruchomił silnik i wyjechał z parkingu.
Oparłam się o fotel i tępo patrzyłam przed siebie.
- Wszystko w porządku?- zapytał znów.
Kiwnęłam tylko głową. Jestem pewna, że gdybym coś powiedziała, natychmiast popłynęłyby mi łzy. A nie chcę teraz się rozklejać. Nie przy nim.
Jechaliśmy w milczeniu. A w mojej głowie narodziły się kolejne pytania.
Czy to możliwe, żeby Zbyszek miał dziecko?
Dlaczego mi o tym nie powiedział?
Czy to kolejna tajemnica?
I najważniejsze: z kim ma to dziecko? Z Aśką?
Dziewczynka nie była do niego podobna, chociaż kolor włosów się zgadza. Przed oczami znów miałam z nimi scenę. Ile ona może mieć lat? Cztery? Trzy?
Tak. To możliwe, że to jest jego dziecko.
Przygryzłam dolną wargę i znów zaczęłam głęboko oddychać. Wiem, że Michał bacznie mnie obserwuje. Ale mnie to gówno obchodzi.
Jeżeli ta dziewczynka jest jego córką, to oznacza, że okłamywał mnie od początku. A to z kolei oznacza, że od początku to była dla niego tylko gra.
Zacisnęłam mocno powieki, z nadzieją, że to tylko zły sen.
Zbyszek.
- Wuuujkuuu, a kupisz mi loda?
- Hm. Dobrze, ale nie mów mamie, okej?- uśmiechnąłem się do wstecznego lusterka.
- Dobrze- zachichotała.
W moim samochodzie, na tylnym siedzeniu, w foteliku, siedzi moja chrześnica Zosia. Majka chciała jeden wieczór spędzić z mężem i dała mi ją pod opiekę. Nie narzekam. Lubię tą małą, pobudza mnie do życia. Poza tym dawno ich nie widziałem. A Maja postanowiła dotrzymać mi towarzystwa przez kilka dni w Rzeszowie, a potem jedzie do moich rodziców.
Zaparkowałem samochód przed McDonaldem wysiadłem i otworzyłem z tyłu drzwi. Zacząłem wypinać małą z pasów bezpieczeństwa.
- Wuujkuu! Patrz, tam jest piesek!- wyciągnęła rączkę za moje plecy.- Mogę go pogłaskać? Proszę…
Wyciągnąłem ją i wziąłem na ręce.
- Gdzie, kochana?- zmarszczyłem brwi zamykając auto.
- Nie patrzysz! Taam- pokazała paluszkiem.
Obejrzałem się przez ramię. Duży Owczarek Niemiecki z kagańcem na pysku;
- Zosiu… ten piesek jest niebezpieczny- pogłaskałem ją po główce.- Niedługo pobawisz się z Bobkiem.
- Ale ja chcę tego!- zrobiła obrażoną minkę.
Pocałowałem ją w czółko i połaskotałem w żebra. Zaśmiała się.
- Nie! Wuuujkuu!- chichotała.
W końcu przestałem, a ona objęła moją szyję i mnie przytuliła. Weszliśmy do budynku.
Stanęliśmy w małej kolejce. W końcu podałem swoje zamówienie kobiecie w czerwonej czapce i spojrzałem na Zosię.
- … a ty co byś chciała, księżniczko?
- Lody!- uśmiechnęła się.
- Najpierw zjesz coś innego, a na deser dostaniesz, okej?- pogłaskałem jej główkę.
Oblizała usta.
- Z polewą czekoladową?- upewniła się.
- I posypką, jeżeli będziesz tylko chciała- obiecałem.
- Taakk!- uściskała mnie i pocałowała w policzek.
Zamówiłem jej więc Happy Meal. Majka ostrzegała mnie, że jak dam jej jakieś Fast foody to będzie ze mną źle, ale Zosia tak mnie prosiła… Nie potrafię jej odmówić. Czekając, aż dostaniemy posiłek, co prawda niezdrowy- ale zawsze- usłyszałem głośne:
- Nie!
Zerknąłem do tyłu. I w momencie dostałem jak liściem w twarz.
Anka.
Patrzyłem na nią i przez moment zapomniałem o całym świecie. Skrzyżowaliśmy spojrzenia. Ale wtedy obok niej zjawił się Michał. Coś mu tłumaczyła i szybko wyszła.
- Wuujkuu! Wujku!- szarpała mnie za koszulkę dziewczynka.
- Co? O co chodzi?- oderwałem wzrok od drzwi wejściowych, za którymi zniknęła Ania.
- To pańskie zamówienie- uśmiechnęła się kobieta w czapce.
- Tak, tak. Dziękuję- zmarszczyłem brwi i postawiłem dziecko na podłodze.- Zosiu, idź do tego stolika- wskazałem jej miejsca.
Kiwnęła głową i tam pobiegła, gdy usiadła wziąłem tacę i głęboko oddychałem. Co ona musiała pomyśleć widząc mnie z Zosią? Moją chrześnicą!
- Wuuujkuu!- krzyknęła mała.- Chcę jeść!
Teraz zauważyłem, że stoją przed nią ze wzrokiem utkwionym przed siebie, trzymając tacę. Zamrugałem i usiadłem naprzeciwko dziewczynki.
Musze się wziąć w garść!
- To co? Jemy!- uśmiechnąłem się.
- Dlaczego jesteś smutny?- spytała gryząc hamburgera.
- Nie jestem- wzruszyłem ramionami.
- Jesteś!- zmarszczyła brwi, a na czole pokazała się mała dziurka znacząca frustrację.
- Przecież się uśmiecham! Spójrz!
I zacząłem robić głupie miny, a ona się śmiała. I na to i ja się śmiałem. Nagle zadzwonił telefon. Westchnąłem i odebrałem.
- Co tam Maju?
- Gdzie jesteście?- spytała niepewnie.
- Na kolacji- odpowiedziałem.
- Mam nadzieję, że nie zabrałeś jej do McDonalda?
- Nieee, no co ty- przewróciłem oczami.
- Wiesz, że się dowiem.
Zosia wzięła frytki i garść włożyła do ust. Pokręciłem głową i cicho powiedziałem, żeby wolniej jadła bo się zakrztusi.
- Nie. A ty nie miałaś spędzać upojnego wieczoru z mężem?
- Czy to źle, że martwię się o córkę?
- Wszystko jest w porządku- zapewniłem.
Rozłączyłem się, zanim zdążyła zadać kolejne pytanie. Chwyciłem swojego hamburgera i w trzy gryzy go zjadłem. Za małe je robią.
- Zjadłaś już?
- Tak. A teraz lody!- uśmiechnęła się.
Westchnąłem i kiwnąłem głową. Wyrzuciłem papiery i odłożyłem na miejsce tackę. Potem pomogłem małej założyć kurteczkę i wyszliśmy na parking. Zapiąłem ją w pasy i usiadłem w szoferce. Przez chwilę tępo patrzyłem przed siebie. Potem zacisnąłem usta i odjechałem.
- Twoja mama mnie zabije, jak się dowie- syknąłem, kiedy kupiłem jej lody w moim zdaniem najlepszej budce z lodami.
- Nie powiem.
- No ja myślę- poruszyłem brwiami.
Inaczej będę martwy.
Anka.
Michał wysadził mnie przed blokiem i pojechał do siebie. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. A tam niespodzianka.
- Anka! No wreszcie! Już myślałam, że będę musiała odsyłać gościa do domu.
- Kto przyszedł?- zmarszczyłam brwi.
- Szymon.
Kiwnęłam głową a w mojej piersi zakołatało radośnie. Szybko weszłam do salonu. Siedział tam blondyn.
- Hej! No wreszcie, już myślałem, że się nie doczekam- zamrugał, wstał i mnie przytulił dając buziaka w policzek.
- Czy to nie tak właśnie powinno być? Że chłopak powinien czekać na kobietę, a nie na odwrót?- spytałam niewinnie i siadłam obok niego na kanapie.
- Taaa, życie jest niesprawiedliwe- mruknął.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo- rozczochrałam mu włosy.- To co cię do mnie sprowadza, Szymeczku?
- Nie mów tak do mnie- zacisnął usta i zmarszczył gniewnie brwi.
Roześmiałam się. Tak, ja się roześmiałam.
- Dlaczego, Szymusiu? Szymeczku?- wkurzałam go.
Rzucił się na mnie i zaczął łaskotać po żebrach. Próbowałam się wywinąć z jego uścisku, ale śmiech mi w tym nie pomagał.
- Ło, ło! Co tutaj się dzieje!- wkroczyła do akcji Gabrysia. Na widok mojej szczęśliwej miny sama się uśmiechnęła.- Szymusiu, czy ty właśnie podrywasz mi przyjaciółkę?
- A co? Zazdrosna?- poruszył śmiesznie brwiami.
- Ja? No co ty…
- Wiesz, ja ciebie i tak kocham- posłał jej całusa.
Zaśmiałam się, gdy dostał od Gabrysi poduszką w głowę. Wtedy przyszedł sms. Wyjęłam telefon z dżinsów i uśmiechnęłam się, gdy okazało się, że to Michał.
„Chciałabyś jutro znów gdzieś wyjść?”
Przez chwilę się zastanowiłam. W mojej głowie pojawił się obraz Zbyszka i małej dziewczynki. A potem Aśki całującej się z nim, ściągającej jego koszulę, i dalej…
Nie!
„Jasne. Od rana do wieczora. Muszę uwolnić głowę :)” – odpisałam szybko.
„Będę po ciebie o dziesiątej, jak zawsze ;*”
„Czekam ;*”
Przynajmniej nie będę myślała o Zibim…
- Anka!
- Co?!- wrzasnęłam.
- Jezzzz, spokojnie…- podniosła w obronnym geście ręce przyjaciółka.- Pytam tylko, czy zjesz kanapki.
- Nie jestem głodna.
- Czyżby?- zmarszczył brwi Szymon.
- Jadłam już.
Patrzyli na mnie, nie dowierzając mi. Westchnęłam.
- Serio! Jak mi nie wierzycie to zadzwońcie do Michała, śmiało- wyciągnęłam w ich stronę komórkę.
- Dobra, dobra- przerwała mi Gabi.
- Ale ja za to z chęcią zjem twoje kanapki- wyszczerzył się mój ulubieniec.
- Z jakiej paki?- zrobiła dziwną minę i wstała.
- Robisz najlepsze. No, nie wliczając mojej mamy- mrugnął do niej.
Gabrysia zmrużyła oczy.
-Okeeej. No to masz do wyboru na swoją kanapkę: nic, czy nic?
- Ale ty wredna jesteś- sapnął.
- Idź do mamusi, niech ci zrobi kolację- zrobiła uroczą minkę i zatrzepotała rzęsami.- Ona wredna nie jest.
- Co mam zrobić, żebyś uszykowała mi jedną, małą kanapkę?
Gabi udaje, że myśli. W końcu wpadła na „pomysł” i uniosła prawy palec wskazujący do góry.
- Już wiem! Poproś.
Przewrócił teatralnie oczami. Kocham, jak oni się na wzajem wkurzają...
- Proszę, zrób mi chociaż małą kanapkę…
- Dobra.
I wyszła. Szymon uśmiechnął się wesoło do mnie.
- Przegrałeś życie- zakomunikowałam.
- Ja?- zaśmiał się.- Niby czemu, hę?
Wzruszyłam ramionami. Dobrze wiem, że Gabrysia coś kombinuje.
- Jak ci minął dzień?- zmienił temat.
Zastanowiłam się. Właściwie… to jak?
- Jak zawsze. Michał zabrał mnie do kina. A ty co robiłeś?
- Byłem na siłowni kilka godzin i u kumpla. W sumie takie nudy dziś były, że jedyną dobrą opcją, aby się pośmiać i rozweselić koniec tego dnia, było przyjść do ciebie- uśmiechnął się.
- Więc jestem twoją prywatną pocieszycielką?- zakpiłam.
- Można tak to ująć…- prychnął.
Wtedy przyszła Gabrysia i postawiła przed nim talerz. Usiadła na swoim miejscu i jadła swoją kanapkę.
- Co to ma kurwa być?!- wkurzył się mój ulubieniec.
Wtedy zobaczyłam, że na jego talerzyku (tym dość dużym) leży malutka, wykrojona z chleba kanapka. Chociaż tak to jej nazwać nie można.
- Kolacja dla ciebie. Żebyś za bardzo się nie przejadł- zakomunikowała Gabrysia.
Szymon zmarszczył brwi.
- Masz może lupę?- spytał mnie, nachylając się do talerzyka udając, że szuka tam obiecanej mu kanapki.
Wybuchłam gromkim śmiechem.
-----------------------------------------------------------
Witajcie ;*
Właśnie go skończyłam i pomyślałam, że teraz dodam. Mam nadzieję, że dobrze się czyta. Zostałam już ostrzeżona, że jak jeszcze raz napiszę, że mi nie wyszedł, to będzie źle. A więc nie piszę tego XD
Unikam śmierci jak mogę ;)
A tak serio... co o tym u góry myślicie?
Wczorajszy mecz chłopaków... normalnie takie emocje jakby finał LŚ czy coś ;D
Ale ważne, że wygraliśmy z Rosjanami! Cieszę się też z nagrody przyznanej naszym siatkarzom. Jestem szczęśliwa, że Igła został wyróżniony, jako najlepszy broniący. Nie mogło być inaczej! ;a
A teraz odliczamy dni do MŚ.
Ps. kolejny rozdział dopiero muszę napisać, więc pojawi się najwcześniej pojutrze.
Rozdział jak zwykle cudowny :3 co ci będę mówić..
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie michał, że mówi do niej "skarbie", "kochanie", itp. No co on odwala wg? Kiedy oni do siebie wrócą? :'C Tak bardzo tęsknie za ich szczęściem!
Oby wszystko się w końcu ułożyło :)
Dzięki za opinię :)
UsuńJeju świetny *_* ten Michał to zaczyna mnie denerwować.... Te czułe słówka... zrozum człowieku, że i tak ona będzie ze Zbyszkiem!
OdpowiedzUsuńZibi -----> jaki fajny wujek! *_* ja też takiego chcę, tylko żeby Zosia się nie wygadała, bo szkoda takiego wspaniałego siatkarza ;> Zbyszek jako siatkarz dobrze wie co robi, jak kolacjarto tylko w McDonaldzie xD
No ludzie porozmawiajcie w końcu!!!! Anka do jasnej cholery zgódź się na rozmowę!
Mini kanapeczki, lupa? No po prostu padłam xD dziękuję Ci za poprawianie mi humoru z każdym kolejnym rozdziałem ;*
Bardzo dobrze, że wzięłaś do siebie ostrzeżenie, bo ja nie żartowałam! ;> także pilnuj się, bo Cię znajdę! xD
Ściskam mocno, buziaczki ;****
zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
Cieszę się, że poprawiłam ci humor, i że się podobał :)
UsuńDziękuję za komentarz <3
Buziaki ;***