Stałam na drodze. Ludzie mijali mnie i nawet nie patrzyli w moja stronę. Jakbym była duchem. Szła powoli i oglądałam się. Strasznie cicho. Nawet nie słyszałam wiatru, choć drzewa lekko się kołysały. Tak bardzo zaczęło mi to ciążyć…
W końcu w tym tłumie rozpoznałam znana mi twarz. Igła. Stał i przyglądał mi się z nieodgadnioną miną.
- Krzysiek!- krzyknęłam.
Nie wiem czy usłyszał, czy nie. Ale za piątym razem podbiegł, chwycił mnie za rękę i pociągnął w nieznanym mi kierunku.
- Musimy uciekać… chodź…- mówił niespokojnie.
Zdziwiona spytałam, gdzie i dlaczego? Ale nie doczekałam się odpowiedzi. Za to usłyszałam czyjeś wołanie. Odwróciłam głowę i stanęłam jak wryta.
- Aniuu czeekaaaj!
- Michał?- spytałam niepewnie.
- Anka, uciekamy!- wrzeszczał Igła, ale go zignorowałam.
Puściłam jego rękę i zrobiłam krok w stronę nowej postaci. Nagle znalazł się tuz obok mnie, przytulił i wyszeptał:
- Już zawsze będziemy razem… najdroższa. Chodź ze mną i odpłyńmy…
Te słodkie słowa zamąciły mi w głowie. Poczułam się błogo. Ale nie na długo! Bo nagle usłyszałam czyjś załamany głos. Dobrze wiedziałam kogo, bo dobrze znałam ten ton. Załamany, bez radości, niemal płaczący…
- Aniu… dlaczego? Nie kochasz mnie? Dlaczego mnie zostawiłaś? Naprawdę to koniec? Wolisz jego?...
Obróciłam się gwałtownie. Igła stał w miejscu, gdzie go zostawiłam. Ale zaraz przede mną wyrósł Zbyszek.
- Zbyszku, nie… nie… to nie tak… ja…
Miał tak cholernie smutne oczy, że aż zakręciło mi się w głowie. Próbowałam wyrwać się z uścisku Miśka, ale on mi na to nie pozwolił. Szeptał, że będziemy razem. Już na zawsze…
- Krzyś! Proszę, pomóż…- błagałam.
Ale on zrobił bezradną minę. Zaczęłam płakać. Nie chciałam zostać z Michałem. Chciałam znów wtulić się w bezpieczne ramiona Zbyszka…
- Zibi! Zbyszek… proszę…
Ale on odwrócił się i zaczął odchodzić ze spuszczoną głową.
- Zbyszek, nie!- krzyczałam.- Zbyszek! Zbyszeek!
Płakałam już na całego. Pragnęłam się obudzić. Bo głęboko gdzieś w sobie czułam, że to jest tylko sen. Ale rozpacz nie pozwoliła mi się uspokoić. Byłam tak otumaniona strachem, bólem, rozpaczą i przerażeniem, że nie mogłam się wybudzić.
Minęły chyba wieki, zanim udało mi się otworzyć oczy. Głęboko wciągnęłam powietrze, jak ryba, którą rybak złowił i położył na piasku. A ona próbowała złapać powietrze. Aż wygięłam się w łuk.
Poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramie.
- Ania… Anka… Już dobrze, skarbie… jestem tutaj… jestem przy tobie- szeptała moja przyjaciółka.
No tak. Od jakiegoś czasu, co noc to samo. Ten sam sen. I noc nie przespana przez moją Gabrysię.
Za każdym razem słyszałam, jak do mnie mówi i czułam jak mnie przytula. I za każdym razem próbowałam się uspokoić. Ale za każdym razem nie potrafiłam. Tak, jak dzisiaj. Po prostu byłam wstrząśnięta. Łkałam jak Male dziecko.
Poczułam, jak Gabi ociera moją spoconą twarz mokrym ręcznikiem. Potem usiadła obok mnie, wzięła w ramiona i kołysała.
- Ciii… już dobrze… to był tylko zły sen…- szeptała mi we włosy.
Oddychałam głęboko, żeby się uspokoić. Wciąż miałam przed oczami obrazy, które mój mózg pokazał mi podczas snu. Podczas każdej nocy.
W końcu się uspokoiłam. I tylko pojedyncze łzy spływały mi po policzku. Moja i Gabrysi koszulka była cała mokra, od mojego płaczu.
Byłam tak wyczerpana, że zasnęłam.
***
Otworzyłam oczy. Słońce już mocno świeciło. Spojrzałam na zegar ścienny. Godzina dziewiąta. Nagle spostrzegłam, że przygląda mi się moja przyjaciółka.
- Cześć- uśmiechnęła się.
Ale ja wiedziałam i widziałam, że jest wyczerpana. To przeze mnie. Od razu powróciły wyrzuty sumienia i poczucie winy.
- Cześć…- odpowiedziałam i usiadłam.- Przepraszam.
Zdziwiona zamrugała nerwowo oczami. Kiedy zrozumiała, za co przepraszam… usiadła obok i powiedziała coś, czego nigdy nie zapomnę.
- Aniu… nie przepraszaj. Po to tutaj jestem. Żeby ci pomagać… Jestem twoją przyjaciółką… Zawsze byłam, jestem i będę z tobą. Wiem, że ty tez byś przy mnie była w tej sytuacji…
Kochana Gabi! Nie mogłam dłużej czekać, więc przytuliłam ją mocno i podziękowałam.
- To może śniadanie?- spytała niepewnie.
Nie miałam ochoty jeść. Ale nie mogłam być tak niewdzięczna dla niej, więc się zgodziłam. Aż rozpromieniła się, kiedy usłyszała moją odpowiedź! A mi na to jej szczęście serce mocniej zabiło.
Z wczorajszego wieczora mało co pamiętałam. Ale nie zamierzałam się zbytnio tym przejmować.
Nie wiedziałam, że od wczorajszego dnia coś się zmieni.
Obejrzałam z Gabrysią mecz pijąc kawę. Nie mogłam uwierzyć, że przegraliśmy 3:1 ! Z Australią! To wszystko mi się nie podobało.
Przygnębiona ( z powodu meczu reprezentacji ) Gabrysia zaczęła szykować cię do pracy w Resovii. Gdy zakładała buty, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Ona zrobiła no nie wiem… może trochę przestraszoną, a może nie? minę i otworzyła.
- Hej! Ja do Ani…
Usłyszawszy ten głos, pomyślałam jedno: Po co on tutaj przylazł? I miałam ochotę zapaść się pod ziemię, żeby mnie nie zauważył. A jednocześnie poczułam mocny gniew na niego.
- Jest w salonie- odparła wpuszczając gościa.- Ja się niestety śpieszę, więc… rozgość się.
Ale weszła z nim do pomieszczenia, które teraz zajmowałam. I popatrzyła na mnie oceniając sytuację. Upewniwszy się, że nie mam zamiaru rzucić się na gościa i rozszarpać na strzępy, powtórzyła:
- No… to rozgość się. Ja już uciekam…- posłała mi wzroku, typu: „nie zdemoluj mieszkania”.- Będę wieczorem!
I wyszła.
A ja patrzyłam wściekła na Michała. Stał na środku pokoju i wpatrywał się we mnie. Odwróciłam wzrok.
- Czego chcesz?- spytałam niegrzecznie.
- Nie zaproponujesz mi kawy?- odpowiedział pytaniem.
Zirytował mnie.
- A zapraszałam cię?
- A nie?
- Nie?!
- Mam iść?
- Tak.
- Nie.
Kuźwa! Zaraz jak słowo daję mu przyłożę…
- To po co pytasz, skoro i tak nie masz zamiaru zostawić mnie w spokoju?!
Popatrzył na mnie smutno i usiadł na krześle.
- Nie wyglądasz za dobrze.
- O, wielkie dzięki za szczerość… bardzo to sobie cenię…- zakpiłam i wstałam.
Udałam się do łazienki. Ubrałam, umyłam i uczesałam. Gdy wróciłam on nie zmienił pozycji ani o milimetr.
- Jeszcze tu jesteś?- cmoknęłam niezadowolona.
Dopiero teraz się poruszył. Wstał i stanął przede mną. Twarzą w twarz.
- Dlaczego mnie nienawidzisz?
- Musisz ciągle pytać?
- A ty możesz mi w końcu odpowiedzieć?!
Westchnęłam. Teraz zauważyłam, że patrzy mi w oczy i nasze twarze są bardzo blisko. Zbyt blisko.
Odepchnęłam go od siebie.
- Powiesz mi co się stało? I dlaczego wczoraj narąbałaś się jak jakaś małolata?
- Nie rozumiem, dlaczego to cie obchodzi…
- Bo ty mnie obchodzisz?- podpowiedział.- Martwię się… w ogóle mnie zaskoczyłaś wczoraj. Dlaczego jesteś w Rzeszowie a nie z tymi swoimi siatkarzami? I co najważniejsze! Dlaczego nie z tym swoim siatkarzyczkiem?
Krew we mnie zawrzała. Miałam ochotę go spoliczkować. Ale się powstrzymałam, zaciskając dłonie w pięści. Paznokcie mocno wbijały mi się w skórę.
- Nie twój zasrany interes- odparłam ostro.
Aż zabłysły mu oczy. Ojć… źle to rozegrałam. Nie powinnam była tak zareagować! Teraz będzie mi wiercił w brzuchu dziurę, żeby się dowiedzieć… Czyli już wie, że coś między mną a Bartmanem coś nie gra. Nie dobrze.
- Spokojnie… nie złość się- mrugnął.- Przyszedłem tutaj, żeby…
- O! No wreszcie raczysz mi wytłumaczyć, po co tak właściwie mnie NAWIEDZIŁEŚ.
- Z prostych przyczyn, kochanie…
- Nie nazywaj mnie tak- warknęłam.
Usiadł a ja stałam nad nim i groźnie się w niego wpatrywałam.
- Ileż w tobie złości…- zreflektował się.- No ale wracając do sprawy… na pewno chciałabyś wiedzieć w jaki sposób dotarłaś do domu, bo z pewnością nie pamiętasz…
Te ostatnie słowa były złośliwe.
- No, to gadaj i spadaj!- podparłam boki.
- Dałabyś mi kawy może? Strasznie mi zaschło w gardle…- popatrzył na mnie błagalnie.
Zrobiłam minę typu zdechłego psa i udałam się do kuchni. Wyjęłam kubek i nalałam brązowego płynu. A może czarnego?
Kiedy się odwróciłam, żeby mu ja zanieść o mało nie rozlałam kawy! Wpadłam na niego, bo okazało się, że stoi tuż za mną… Dupek.
- Oj, przepraszam…- westchnął.
Nachylił się w tym samym momencie by spojrzeć na podłogę i zderzyliśmy się głowami. Moja cierpliwość właśnie dobiegła końca. Wybuchłam.
- Do jasnej cholery, Michał! Uwierz, że zaraz się na ciebie rzucę i cie zabiję!...
Podniósł ręce w obronnym geście.
- Spokojnie… nie chciałem…
- Więc po co tutaj przyszedłeś?!
- No chciałem ci pomóc… Wczoraj wyglądałaś na naprawdę zagubioną i… i… i słaba mentalnie. Chcę ci pomóc.
- Jak na razie tylko mnie wkurzasz.
- Zauważyłem…
Zrobił tak smutną minę, że aż mi się go żal zrobiło. Przez chwilę rozpoznałam w nim mojego dawnego Michała. Tego, którego kochałam. Ale ten obraz szybko prysł. Jak bańka mydlana. Przeszła mi przez głowę myśl, że może go przytulę, przeproszę, pocałuję i zapomnimy o sprawie. Ale to przeszło mi tak szybko, jak się pojawiło.
- Dobra…- westchnęłam ciężko. Podałam mu kubek kawy i udaliśmy się do salonu. Usiadła na kanapie, on obok mnie w bezpiecznej odległości. – Mów.
Powiedział w skrócie, co się wczoraj wydarzyło. Zdziwiłam się, bo w sumie dużo z wczoraj zapamiętałam. A z opowieści Miśka wyszło, że byłam nieźle nachlana.
- Czy ja… czy… coś… mówiłam? Przykrego?
- Hm. Oprócz tego, że narzekałaś na mężczyzn, powiedziałaś, iż mnie nienawidzisz, to chyba nic.
O, super! Po prostu pięknie.
- No to teraz ty. Co tu robisz?
- Siedzę i się nudzę.
- No chyba cie nie wylali?- zdziwił się.
- Nie… no co ty! Sama odeszłam.- Uniósł brew czekając na wyjaśnienia, ale się nie doczekał.- Po prostu musiałam odpocząć… od wszystkiego.
- Od niego?
Uciekłam wzrokiem w bok. Kurde, nie powinnam była…
- Czyli tak. Coś się wydarzyło między wami. Zranił cię?
- Nie- odpowiedziałam zbyt szybko.
- Czyli cię zranił. – Zamyślił się. Nie mogłam odgadnąć jego miny.- Zabiję gnoja.
Przewróciłam oczami. Zauważył to.
- Nikt nie może cie skrzywdzić. Bo wiem, że ja to zrobiłem. I nie mogę sobie tego wybaczyć…
Znów poczułam, jakby to był mój dawny Michał.
- Misiek… to nie była twoja wina. Ten wypadek…
- Przez moją głupotę naraziłem cie na niebezpieczeństwo. Sam doznałem obrażeń mózgu i potem cie skrzywdziłem. Nie poznałem cię, Anka. To jest coś okropnego!
- Wiem… ale to nie twoja wina.
Nagle poczułam wielka chęć, żeby go usprawiedliwiać. Co się ze mną dzieje?
- Gdybym nie kupił tego samochodu od nich… nie byłoby wypadku i teraz nie siedzielibyśmy oddzielnie, ale przytulalibyśmy się.
- Zaraz, zaraz… od jakich „nich”?
- No od ludzi, którzy potem okazali się ludźmi Grubego.
Aż wciągnęłam mocniej powietrze do płuc. Zawsze zastanawiałam się ( no, dopóki byłam z Miśkiem ), skąd on wziął takie auto! Bo nie chciało mi się wierzyć, że tak tanio sprzedali mu w jakimś salonie samochodowym… Teraz już wiem. Czyli oni wszystko ukartowali… Michał im się sprzeciwił no to znaleźli inny sposób, żeby go uciszyć. Dowiedzieli się, że on szuka taniego wozu… więc sprzedali mu na pozór idealnie chodzący samochód! I to wszystko po to, żeby za dużo nie sypnął glinom…
- Nie obwiniam cię za to, że mnie nie poznałeś i tak dalej… Szczerze, zawsze miałam nadzieję, że jednak sobie przypomnisz. Ale wtedy spotkałam kogoś i po prostu … już…
Nie chciały mi przejść przez gardło słowa „już cię nie kocham…”. Bo, czy to jest prawda?
- Nie kochasz mnie już- dokończył za mnie, smutny i przybity.
Tylko kiwnęłam głową.
- Ale możemy być przyjaciółmi?- uśmiechnął się promiennie do mnie.
- Jasne- mrugnęłam.
Siedział u mnie do wieczora, aż przyszła Gabrysia. Dziewczyna szczerze się zdumiła, że mieszkanie jest całe, Michał jest cały a nawet więcej! JA ROZMAWIAŁAM!
Tak. Prowadziłam konwersację. Choć tak naprawdę szybko opadłam z sił. Po kilku godzinach tylko odpowiadałam monosylabami. Zapomniałam o meczu, siatkarzach i o Nim. Zapomniałam o bólu, smutku i depresji. Nawet kilka razy się zaśmiałam- co jest dla mnie wielkim osiągnięciem! Rozmawiałam z Miśkiem o wszystkim. Omijałam tematy, które parzyły a i on sam zorientował się o co chodzi. Odwrócił moją uwagę od złego. Przez te kilka godzin znów poczułam, że żyję. Siedziałam z nim na kanapie. Ale nie z nowym, lepszym Michałem. Ale z tym starym, moim dawnym Michałem, którego tak mocno niegdyś kochałam. A dziś czułam się dobrze.
Naprawdę dobrze. Nie musiałam im wszytkim kłamać, mówiłam prawdę. Co prawda do normalności i mojego zwykłego funkcjonowania daleko mi brakowało. Ale już wiedziałam, co mam zrobić. Po prostu muszę żyć. Żyć z świadomością, że straciłam najlepszego faceta na świecie. Ale czy on w ogóle kiedyś był mój?
Noc była taka sama, co zawsze. Ten sam koszmar. W tej kwestii się nic nie zmieniło. I wiem, że długo ma się nic nie zmienić. Już każdej nocy będzie mi się to śniło. A moja przyjaciółka zarwie noc. Dla mnie.
W następny dzień znów przyszedł Michał. Siedział ze mną od rana. Przyniósł mi nawet świeże bułki z jagodami i budyniem, które ubóstwiałam! I on to jeszcze pamiętał? Razem je zjedliśmy. Gabrysia poszła do Resovii, a z tego co zdążyła nam jeszcze powiedzieć (bo się cholernie spieszyła), to wieczorem ma wpaść do restauracji, w której pracuje. Nasz dzień przebiegł szybko. Może nawet zbyt szybko? Straciliśmy czas na oglądanie filmów, seriali, rozmowie… On do mnie mówił, a ja słuchałam. Mało mówiłam. Zauważył to od razu.
- Coś się stało?- spytał w końcu.
Obróciłam w jego stronę głowę.
- Nie, nic… mów dalej.
I mówił. A ja słuchałam.
W końcu przyszła godzina, kiedy on musiał iść. Nie cieszyłam się z tego. Przy Michale nie musiałam myśleć.
I tak mijały kolejne dni.
Siatkarze wyszli z grupy i mieli się zmierzyć z Rosjanami. Od razu wiedziałam, że nie będzie łatwo. Ale w życiu nie pomyślałabym, że przegramy 3:0. To był dla mnie, dla kibiców i dla samych siatkarzy cios prosto w serce. Bo ta przegrana zadecydowała, że nie idziemy dalej w rozgrywkach. Można śmiało nazwać to porażką.
Płakałam.
Oni też płakali. Gdy tylko minęła godzina, postanowiłam zadzwonić. Ale zanim to uczyniłam, w TV pokazali coś, co chyba złamało mi serce. Chociaż nie… ja już je miałam złamane i pokruszone. Ale przez te dni, kiedy udało mi się choć trochę je naprawić (dzięki pomocy Michała), teraz znów się wszystko rozsypało.
Otóż, kamery zrobiły zbliżenie na Zbyszka Bartmana. Stał przy bandzie i rozmawiał z kimś. Nie, nie z kimś. Z nią.Jakaś czarnowłosa kobieta. Nie, nie Aśka. Czyżby zmienił swoją dziewczynę na inną??
I sama rozmowa nawet by mnie nie ruszyła. Ale w pewnym momencie się zaśmiała i go pocałowała.
Właśnie w tym momencie dostałam jakiejś furii! Od razu wyłączyłam telewizor nie patrząc, co się później stało. Zaczęłam krzyczeć, ciskać o ekran małymi poduszkami. I płakałam. Gabrysia mnie uspokoiła.
Ale od tamtego dnia nie włączyłam ani razu TV. Nie byłam w stanie zadzwonić do chłopaków, żeby ich wesprzeć. Zwłaszcza Krzyśka. Niektórzy prorokują, że on właśnie już do kadry nie wróci. I ze to była ostatnia szansa na medal olimpijski. Ja jednak wiedziałam, iż ten człowiek nie podda się tak łatwo.
Sami zadzwonili.
- Aniu, chcą z tobą rozmawiać- powiedziała Gabrysia.
Skinęłam głową i wzięłam telefon.
- Hej- przywitałam się machinalnie.
- Cześc Anka- odpowiedzieli smutno.
- Przykro mi z powodu tego, co się stało…
- Nam też. Ale taki jest sport! Raz na wozie, raz pod wozem…
- No tak- mruknęłam.
- Lepiej powiedz, jak się czujesz?
- Dobrze- skłamałam.
Tak, znowu musiałam kłamać. Od tamtej chwili, gdy zobaczyłam tamtą scenę, odechciało mi się kompletnie żyć. A minęło już kilka dni.
- Dlaczego masz wyłączony telefon?- oskarżył mnie głos Igły.- Do ciebie nie można się dodzwonić!
- Przepraszam, nie podładowałam go. ‘
Co też nie było do końca prawdą. Chciałam po prostu odłączyć się od świata.
Pogadaliśmy tam jeszcze na kilka innych tematów i się rozłączyłam.
Zbyszek.
Po meczu nie mogliśmy w to uwierzyć. Jakim cudem Rosjanie nas ograli? Kiedy ostatnio tak chujowo graliśmy? Kiedy ja tak do dupy pomagałem drużynie?! W mojej głowie był jeden wielki mętlik w głowie. Spojrzałam na siedzącego obok Krzyśka. Był... załamany. Płacze. Dalej leżał Bartek z Nowakowskim, trzymali się za głowy i również cicho łkali.Możdżon wtulony w ramiona swojej Hani, która przyjechała na ten mecz. Wszyscy są załamani.
Patrzyłem się tępo w przestrzeń. Rosjanie świętowali, było to słychać. Boże, jak ja mogłem tak zawieść moich przyjaciół? Anię? Moich rodziców! Już sobie wyobrażam pieprzenie mojego ojca:
"- Co to było Zbigniew!? To była siatkówka?! To była siatkówka? Jak mogłeś tak zawieść tych wszystkich ludzi? Jak mogłeś? Miałeś szansę, ale jej nie wykorzystałeś. Zadowolony jesteś z siebie? Zadowolony?!"
Nie mogłem już powstrzymywać dłużej łez, które powoli spływały mi po policzkach.
- Zbyszek!
Usłyszałem damski głos. Czy to...
Obróciłem głowę w nadziei, że zobaczę tam Anię. Ale nie. Przy jednej z bramek stała Majka. Smutny, podszedłem do niej.
- Co tutaj robisz?
- Przyjechałam na mecz. Nie mogłam przecież tego przegapić!
Zacisnąłem szczękę.
- Oj, choć tutaj do mnie!- westchnęła i mnie przytuliła i pocałowała w policzek.- Będzie dobrze, kochanie. Wiem to.
Kiwnąłem głową i wtuliłem się w ramiona mojej kuzynki.
------------------------------------------------------------
Hej ;*
Jak Wam się podoba to u góry? Trochę pozmieniałam i oto jest!
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia,
do następnego ;**
UWAGA NIECHCIANY SPAM = SZUKAM CZYTELNIKÓW.
OdpowiedzUsuń#3 Niesprawiedliwy los - Paweł Zatorski
http://wyblakle-mysli.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam.
Świetny. Anka rozmawiała z Michałem i się dogadywali :o
OdpowiedzUsuńKurde, znowu Anka zrozumiała źle, przecież to kuzynka...
Mam nadzieję, że się pogodzą z Zibim i do sb wrócą.. ;)
Pozdrawiam, K. ;*
Dzięki kochanie ;*
UsuńDobra coś zaczyna się dziać. Tylko ten Michał mnie denerwuje. Denerwuje mnie to, że on jest obok Ani a nie Zbyszek. Choć może po Igrzyskach chłopaki będą mieć więcej czasu i Nasi Zakochańce się pogodzą :C oby.. ://
OdpowiedzUsuńWszystko w kolejnych rozdziałach ;)
UsuńJuż wszystko właśnie nadrobiłam, przepraszam, że tak późno... Skomentuję jutro wieczorkiem jak wrócę z pracy, ok? Znalazłam sobie taką na wakacje i zabiera mi sporo czasu...
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno, buziaczki ;**
zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
No tak troszkę mi się zeszło nie ma co... Nie wiem ile razy powinnam Cię przepraszać, żebyś mi wybaczyła... Brak czasu na czytanie jest moją osobistą porażką... Nie będę Cię już zanudzać, przejdę od razu do konkretów ;> powiedz mi proszę jak Ty to robisz, że każdy kolejny rozdział jest jeszcze lepszy od poprzedniego?? Ale się dzieje *_* z jednej strony cieszę się, że perwałaś sielankę Anki i Zbyszka, ale z drugiej tyle niedomówień... Szkoda mi ich... Muszę się zapisać do Ciebie na kurs opisów, serio ;> wszystko się wspaniale czyta ;* Igła -----> nasz kochany Igiełka okazał się prawdziwym przyjacielem #takich #ludzi #się #ceni też chcę takiego przyjaciela!!!
UsuńMichał ----------> co do niego to mam mieszane uczucia. Wcześniej najchętniej wydrapałabym mu oczy, ale po ostatnich wydarzeniach zaczynam się do niego przekonywać, choć z drugiej strony zastanawiam się, czy on czasem nie udaje, żeby znowu zbliżyć się do Anki :) to mnie strasznie zastanawia ;> może niedługo się dowiem? Mam nadzieję ;> coś jeszcze chciałam napisać, ale już nie pamiętam ;> ja i moja skleroza pozdrawiamy serdecznie xD
A zapomniałabym pod którymś rozdziałem napisałaś, że przeraża Cię podręcznik do matmy, bardzo chętnie udzielę Ci korepetycji, jeśli byś potrzebowała ;> #mat-gejo #pozdrawia
Ściskam mocno, buziaczki ;****
zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
Cieszę się, że znalazłaś troszkę czasu, aby skomentować :) Bardzo mnie cieszą Twoje słowa, dziękuję ;*
UsuńCo do matmy... oj taaak przyda mi się pomoc XD Dziękuję za propozycję i szacun za taki kierunek, jaki wybrałaś ;D
Buziaki ;**
Dobra dzieje się coraz więcej.. ale ja nadal czekam aż się pogodzą, rozumiem że gdyby ciągle było ekstra super i wg to by było bez sensu..
OdpowiedzUsuńAle dziewczyno błagam! niech chociaż ze sobą pogadają..
Zobaczymy, co się da zrobić ;p
Usuńa to jednak kuzynka. :d kurde, oby Anka znowu nie zakochała się w Michale, bo będą problemy.. niech pogodzi się ze Zbychem jak najszybciej.. ;)
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie XD
UsuńNIE! Ona kocha tylko i wyłącznie Zbyszka! TYLKO!
OdpowiedzUsuńA on ją. ://
Pomimo tego, że oboje są cholernie uparci to nie potrafią bez siebie żyć. I to dzięki tej miłości mają siłę by walczyć o kolejny nowy dzień. A teraz muszą znaleźć siłę by zawalczyć o siebie.
Powiem ci szczerze,że znęcasz się nad nami[czytelnikami] :*
Pomimo, że rozdziały są kontynuacją ich nieustępliwości to czyta się je niesamowicie szybko ;/ i to raczej nie dobrze..
No nic. Pozdrowienia i jak najszybszego wrzucenia nowego rozdzialiku :)
Haha, dziękuję <3
UsuńRównież pozdrawiam :*