- Aniu, jesteś najważniejsza w moim życiu… tak bardzo się potrzebuję…
- Michał, ja…
Ale nie dokończyłam. Bo jego usta znalazły się na moich. I złączyły się w pocałunku. Przez pierwszą sekundę nic nie pomyślałam i machinalnie oddałam pocałunek. Nawet nie wiedziałam, że brakowało mi tego tak bardzo! Przyciągnął mnie bliżej siebie, nie protestowałam.
Widział przed sobą mężczyznę. Zamknęłam oczy. Zbyszek… tak bardzo tęskniłam za tobą…
I w tym momencie mnie oświeciło.
Odepchnęłam od siebie Miśka i wstałam gwałtownie ocierając usta.
- Co ty do cholery robisz?!- wrzasnęłam.
- Aniu, przecież wiem, że tęsknisz za mną… Tak jak ja tęsknie. Kochasz mnie.
- Co ty gadasz?! Jak mogłeś mnie pocałować!
Stanął przede mną.
- Nie chcesz już tamtego siatkarzyka. Wolisz mnie. Chodź do mnie, proszę.
- Jesteś chory! Odsuń się w tej chwili- wycedziłam.
Zrobił posłusznie dwa kroki w tył.
- Musiałeś wszystko zepsuć?! Byliśmy przyjaciółmi! Ufałam ci! A teraz?... teraz stąd wyjdź.
- Anka, przecież wiem czego ty chcesz…
- Powiedziałam i nie będę dwa razy powtarzać! Wyjdź i nie pokazuj mi się na oczy!
Spojrzał na mnie smutno, odwrócił się i wyszedł.
A ja?
Zaczęłam ryczeć. Straciłam przyjaciela. Który udawał go, żeby się do mnie zbliżyć.
Opadłam na kolana i schowałam twarz w dłonie. Położyłam się na podłodze, zwinęłam w kłębek i płakałam.
Nie wiedziałam, ile czasu tak leżałam. Łzy cały czas leciały. Straciłam poczucie czasu. Pragnęłam zasnąć i się nie obudzić. Chciałam zniknąć z tego świata. Nie czuć już bólu, który teraz powrócił. Chciałam zapaś ćsię pod ziemię. Nie mogłam myśleć o niczym.
Ale się nie dało.
Nagle ktoś usiadł obok mnie na podłodze.
- Anka! Anka! Co się stało? Słońce…
To była Gabi. Nic jej nie powiedziałam. Po prostu płakałam.
- A gdzie jest Michał?- zdziwiła się.- Miał czekać z tobą, aż wrócę!
Na te słowa wstrząsnęła mną kolejna fala bólu. Mentalnego bólu. Gabrysia wyciągnęła komórkę.
Gabrysia.
- Halo? Szymon, przyjeżdżaj szybko!- zawołałam do słuchawki, jednocześnie próbując uspokoić przyjaciółkę.
- Co się stało?
- Nie pytaj, tylko przyjeżdżaj! Szybko, nie ma czasu.
Zamknęłam klapkę telefonu i rzuciłam nim niedbale obok siebie na podłogę. Chwyciłam Anię w dwie ręce. Próbowałam unieść, żeby ja położyć na kanapie, ale jest zbyt ciężka. Do tego płacze, krzyczy i wtula się we mnie jak małe dziecko.
Bo ona teraz jest takim małym dzieckiem, którym trzeba się opiekować.
- Aniu!- potrząsnęłam nią i zmusiłam, żeby spojrzała na mnie.- Co się stało? Powiedz mi.
Spojrzała na mnie niewidzącym wzrokiem. Jest gorzej niż myślałam…
Uspakajałam ją, kołysałam i mówiłam spokojnie przez jakieś dziesięć minut. Nagle drzwi się otworzyły i wparował do mieszkania Szymon. Omiótł nas wzrokiem i widocznie się przeraził.
- Co się stało?! Ania!- zawołał i szybko podszedł.
Padł obok mnie na kolana.
- No włanśie nie wiem! Leżała tutaj, nie wiem ile! Jak weszłam to zanosiła się płaczem…
Odgarnął Ani włosy z jej twarzy i opiekuńczym gestem przygarnął do siebie. Podniósł z podłogi i wziął na ręce. Następnie położył delikatnie na łóżku. Jednak ona nie chciała się odczepić od jego koszulki. Mocno go trzymała przy sobie i płakała. Jedynie trochę się uspokoiła.
- Posiedzę z nią- powiedział.
- Zrobię herbaty… na uspokojenie- mruknęłam.
I udałam się do kuchni. Oparłam na blacie i tym razem to ja zaczęłam cicho płakać. Tka bardzo się martwię o Anię. Ona to tak przeżywa… Tylko nie rozumiem, co dziś zaszło! Dlaczego znów dostała ataku, który bardzo przypomina ten nocny? I gdzie do jasnej Anielki jest Michał?! Czyżby to o niego chodziło? On jej coś zrobił?!
Wściekłam się na maksa. Gdybym mogła to był zawyła jak wilk. Wstawiłam szybko wodę i wzięłam telefon z saloniku. Siadłam w kuchni na krześle i wybrałam numer Michała. Nie odbierał.
Dopiero udało mi się za trzecim razem.
- Gdzie jesteś, cholera?!- wrzasnęłam.
- O co ci chodzi?- spytał.
- Co jej zrobiłeś ty debilu?! Zabiję cię!
- O co ci chodzi?!- fuknął.
- Nie udawaj! Gdzie jesteś? Jak mogłeś ją zostawić w takim stanie?! Jak mogłeś sobie iść?! Dlaczego ona płacze?! Coś jej zrobił ty …
- Hej, hej, hej! Spokojnie Gabi… O Ankę chodzi?
- Nie kurwa, o świętego Bonifacego!
- Kazała mi wyjść.
- I tyle?
- No… tak.
Zmarszczyłam brwi. Nie podobało mi się to wszystko. Coś musiało być na rzeczy.
- Jeżeli się dowiem, że coś jej zrobiłeś… możesz już szukać miejsca na cmentarzu!
I się rozłączyłam. Byłam tak wściekła, że nie zauważyłam Szymona. Stał w progu kuchni i zmartwiony patrzył na mnie.
-No i?
- No właśnie nie wiem!- fuknęłam na nią z całą złością. Zrobiła zdziwioną minę. Więc zamknęłam oczy i powiedziałam już spokojniej:- Nie mam pojęcia.
- To gdzie jest?
Wzruszyłam ramionami. Woda się już zagotowała.- Ale boję się, że coś jej zrobił…
Chciałam wstać, żeby zrobić nam wszystkim zielonej herbaty, ale gestem nakazł mi siedzieć.
- Sam zrobię- rzekł..
Kiwnęłam głową i postawił przede mną szklankę z płynem, który był zieloną herbatą. Potem zrobił sobie i usiadł naprzeciwko mnie.
- Co masz na myśli, mówiąc :„coś jej zrobił”?
- Nie wiem. Nie podoba mi się to wszystko! Ona nie jest sobą… Straciła kogoś ważnego, kolejna osoba najprawdopodobniej ją zraniła… Jest na skraju szaleństwa- westchnęłam smutno.
- Ty też- zauważył smutno.
- Jakoś sobie radzę. Teraz najważniejsza jest Ania…
- Rozmawiałem z Krzyśkiem o tym, co się stało między nią a Zbyszkiem.
Podniosłam głowę.
- Powiedział mi wszystko jak było. To, co Ania myślała jest kompletną nieprawdą.
Nagle się rozpromieniłam. Czyli jest szansa…
- To dobra wiadomość!- ucieszyłam się.
- Przydałoby się, żeby ona porozmawiała z nim i sobie wszystko wyjaśnili. A przynajmniej on jej wyjaśnił, bo ta cała sytuacja jego też przerasta.
- Jakoś to zorganizujemy- mruknęłam posępnie.
- Ania śpi.
- To dobrze… Niech trochę odpocznie.
***
Gdy otworzyłam oczy było ciemno. Poczułam czyjąś obecność.
- Śpij…
Szymon siedział przy mnie i trzymał za rękę. Uśmiechnęłam się i znów zasnęłam.
Miałam ten sam koszmar. Mimo, że wiedziałam za każdym razem, co się stanie, nie mogłam zatrzymać dalszych wydarzeń. Obudził mnie Szymon z Gabrysią. Ale tym razem było ciężej niż zazwyczaj. Bo ramiona Michała były jak szpony… nie chciał mnie puścić. Chciał mnie… i nie chciał oddać.
Zaczerpnęłam mocno powietrza do płuc. Wtuliłam się w bezpieczne ramiona przyjaciółki. Szymon wycierał mi twarz.
- Tak bardzo nie chcę…- mamrotałam płaczliwym głosem.- Niech on mnie puści… niech mnie zostawi…
- Ciii…- Gabi głaskała mnie po włosach.- Jesteśmy z tobą. To był tylko zły sen…
Zamknęłam oczy. Tak bardzo mnie bolało.
- Trzeba jak najszybciej coś z tym zrobić- westchnęła przyjaciółka do mojego ulubieńca.
- Ale co możemy zrobić?...
- Jest jeden sposób. Jeżeli to się nie uda, trzeba będzie zaprowadzić ja do psychologa.
- Jak to sposób?
- Wyjaśnię ci później…
Znów zmroczył mnie sen.
Rano obudziły mnie promienie słońca. Otworzyłam oczy i przeczesałam wzrokiem pokój. Na fotelu spał Szymek, Gabrysie słyszałam w kuchni. Wstałam cicho, żeby nie obudzić śpiącego i poszłam do niej.
- O, wstałaś- uśmiechnęła się.- Wszystko dobrze?
Kiwnęłam głową. Znów nie miałam ochoty mówić. Nie miałam potrzeby mówić. Dostałam kubek kawy i dwie kanapki, które posłusznie zjadłam. Miałam zamiar znów ją przerosić, ale ostrzegła mnie wzrokiem, mówiącym: „jak to powiesz, to się na ciebie rzucę!”. Więc dałam z tym spokój.
- Chcesz porozmawiać o tym, co wczoraj się stało?- zapytała delikatnie.
Podeszła i zaczęła czesać mi włosy.
- Czy… czy… eh! Czy Michał coś ci… zrobił?
Wzdrygnęłam się.
- Aniu, jeżeli tak… to powiedz mi. Pomogę ci.
Podniosłam na nią wzrok. Moje oczy to czysta szklanka. Dziwiłam się, ze od tego ciągłego płaczu jeszcze mi nie wyschły.
Nie wiem, co zobaczyła. Strach? A może coś innego… ból?
- Pocałował mnie- szepnęłam.
Gabi stężała mina. Zacisnęła zęby.
- Jeżeli cie dotknął…- zaczęła.
- Pocałował mnie.
Powtórzyłam to samo, tylko bardziej histerycznym głosem.
- Nie chciałam tego…- nagle słowa zaczęły wypływać z moich ust. – On mnie pocałował… i chciał… więcej.- Po policzkach spływały mi już łzy. Znowu. – Mówił, że mnie kocha.. że chce być ze mną… żebyśmy byli znów razem…Krzyczałam na niego! – Mój głos stał się bardzo głośny, histeria była wyczuwalna na kilometr.- Jak on mógł?! Byliśmy przyjaciółmi… myślałam, myślałam… myślałam, że to jest jasne! Ale on chciał czegoś więcej niż tylko mojej przyjaźni… wtedy… zrozumiałam. Wykorzystał mnie, żeby się do mnie zbliżyć…
Wstrząsnęła mną fala złości. Moje dłonie mocno zacisnęły się na kancie stołu.
- Aniu… spokojnie- powiedziała przyjaciółka, próbując zwolnić mój uścisk.- On ciebie nie skrzywdzi. Jestem tutaj i cię ochronię… Jest Szymon…
- Mój ulubieniec- westchnęłam i wstałam.- On mnie… widział? Prawda?
Skinęła głową. A ja chciałam zapaść się pod ziemię. Tak bardzo mi było wstyd, że widział mnie w takim stanie…
- Możemy iść?- spytałam.
Od razu zrozumiała.
- Tak, pójdziemy.
Pogłaskała mnie po policzku i przytuliła.
Szliśmy bocznymi ulicami, więc było cicho i spokojnie. Dziś było wyjątkowo ciepło, więc ja i przyjaciółka założyłyśmy spodenki i koszulki na ramiączkach. Szymon był z nami. Chociaż mówiłam mu, żeby się przespał. Ale nie chciał nas puścić same. Dowiedział się od Gabi, o co wczoraj chodziło. Zdenerwował się. Ale widząc moje przygnębienie, opanował się natychmiast.
Doszliśmy spacerkiem na cmentarz. Chcieli ze mną wejść, ale powiedziałam, że wolałabym sama. Pozwolili mi na to. I to bardzo chętnie. Dziwne, zazwyczaj by się ze mną o to kłócili.
Stoję teraz przed grobem mamy i płaczę.
- Mamo… tak bardzo mi ciebie brakuje…
Schowałam twarz w dłoniach. Nagle poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się natychmiast. I… zamarłam. Sparaliżowały mnie mieszane uczucia.
Najpierw gniew, ból, przerażenie, niedowierzanie. A potem radość, szczęście i coś jeszcze. Ale nie potrafię tego opisać.
Chciał podejść.
Ale ja go zatrzymałam gestem.
- Aniu! Daj mi wszystko wyjaśnić… proszę!- wołał błagalnie.
Odwróciłam się ale w tym momencie on chwycił mnie za łokieć. Chciałam się wyrwać, ale nie miałam siły. Do tego jego dotyk działał na mnie jak magnes. Stanął przede mną i spojrzał w oczy. Tak głęboko… zielone tęczówki, które tak kochałam… nadal kocham je jak szalona!
Skarciłam się za to w duchu. Dlaczego nadal tak na niego reaguję?!
- Aniu… to co widziałaś, to nie była prawda!
- Taaak? Czyli ja sobie wymyśliłam tę całą historyjkę, tak? Aśkę i tak dalej?!
- Nie! Nie o to chodzi… Ona nic dla mnie nie znaczyła od bardzo dawna! Zerwałem z nią długo przed tym, jak ciebie poznałem.
- No mi się wydaje, że raczej nie… mówiła, że nigdy tego nie zrobiliście!
- Rozmawiałem z nią i tamta rozmowa miała być ostatnia. Zrozumiała. Przynajmniej tak mi się wydawało… Aczkolwiek było mi smutno, gdy zrozumiałem. Ona przyleciała wtedy, żeby mi ciebie odebrać, ciebie doprowadzić do szału, a samą siebie postawić obok siatkarza, który na LŚ był najlepszym atakującym… chciała znów zabłysnąć! Dlatego wróciła…
- I niby dlaczego mam ci wierzyć, hę?- warknęłam.
- Bo mnie kochasz. Bo ja ciebie kocham. Bo szaleję za tobą. Bo nie potrafię o tobie zapomnieć. Bo jestem durniem. Bo zachowałem się jak palant! Bo nie chcę budzić się i zasypiać bez ciebie. Bo nie chcę, żeby naszą miłość popsuło cokolwiek. Bo tęsknię za tobą…
Wpatrywałam się w niego. W jego oczy.
Ta zieleń była jeszcze bardziej intensywna niż kiedykolwiek wcześniej. Chciałam zatonąć w tym spojrzeniu, w tych oczach…
- Dlaczego mnie nie zatrzymałeś? Wtedy, kiedy wyjechałam? Co ona wtedy robiła u ciebie?
- Aniu… - odgarnął mi włosy z twarzy. Pozwoliłam mu na to.- Tak bardzo mi z tego powodu przykro… Nie powinienem był jej wpuścić do pokoju. Zaczęła mnie rozbierać. A wtedy ty przyszłaś. Chciałem ją odepchnąć, otworzyć ci i błagać o wybaczenie. Ale mnie uprzedziła!...
- Więc ona to robiła po to, żeby…?
- Żeby zdobyć sławę.
Nie mogłam w to uwierzyć. To było tak idiotyczne, że po prostu nie chciałam w to wierzyć.
- A … to dziecko?
Zdziwiony podniósł jedną brew.
- Jakie dziecko?
- To, z którym cię widziałam… I ta kobieta- szepnęłam.- Czy to...
Zaśmiał się głośno. Tak, bardzo zabawne.
- Oczywiście, że nie! To moja chrześnica Zosia i kuzynka Majka- odpowiedział natychmiast.
Ulżyło mi. Dosłownie kamień spadł mi z serca. To wszystko...
- An… co teraz będzie? Z nami?- spytał, chwytając mnie za ręce.
- Zbyszku, muszę to wszystko przemyśleć. Nie wiem, co będzie dalej. Po prostu daj mi kilka godzin, żebym mogła to sobie wszystko poukładać… dobrze?
- Jasne! Będę czekał- obiecał.
Wyrwałam dłonie z jego dłoni, spojrzałam ostatni raz i odeszłam. Z bijącym sercem wychodziłam do przyjaciół. Czekali pełni niepokoju. Widzieli mnie z nim i nie zareagowali. Byłam im za to wdzięczna.
- Wszystko w porządku?- zapytała przyjaciółka.
Kiwnęłam głową. Chwycili mnie pod ręce i szliśmy w drogę powrotną.
Nie wiem, co mam zrobić. Uwierzyć? Mówił szczerze. Czyżby to wszystko… to wszystko, co przypuszczałam… To jest nieprawda!
W naszym małym mieszkaniu byłyśmy we dwie. Szymek poszedł na trening.
- Odżyłaś trochę- ucieszyła się przyjaciółka.
- Nie wiem, co mam zrobić- zasmuciłam się.- Powiedział mi, jak było naprawdę.
- Co ci powiedział?
- Że to było nieporozumienie… I w ogóle, że ta Aśka to zołza. Że mnie kocha i chce być ze mną… I że martwi się o mnie.
- No to ja nie rozumiem nad czym ty się jeszcze zastanawiasz?! Dzwoń do niego!
Tak bardzo chciała, żebyśmy się pogodzili. Ja też tego chcę.
- Ale nie wiem, czy nie kłamał.
- Nie kłamał! Igła mi wszystko powiedział… Zibi szaleje za tobą a Aśkę przegonił gdzie pieprz rośnie!
Nagle coś mi zaświtało.
- Hej! To wy wiedzieliście… ukartowaliście to!- zdumiałam się.
Zawstydziła się.
- No wiesz… tak… no…
Zaśmiałam się. Spojrzała na mnie przerażona. Ale widząc mnie wesołą, sama się zaśmiała.
- To jak? Dzwonisz do niego?- spytała znowu.
Kiwnęłam przecząco głową.
- Nie. Musze to jeszcze przemyśleć.
- Nie wiem, co. Ale okej.
- W jednej chwili myślę, że on mnie okłamywał przez cały czas, a w kolejnej minucie dowiaduję się, że to jest wielkie nieporozumienie! Po prostu… nie chcę tego tak załatwić.
Puściła mi oczko.
- To może pójdziemy na lody?- zagadała.
- To chyba nie jest taki zły pomysł…- stwierdziłam.
I po kilku minutach wyszłyśmy do kawiarni.
Przez całą drogę myślałam. Widziałam w jego oczach tęsknotę, ból, miłość! Czy on w moich znalazł to samo?
Wciąż nie mogłam zapomnieć tego, co mi powiedział Michał. Powiedział, że go kocham. Przeraziłam się i kazałam mu wyjść, bo to jest prawda. Kochałam go. Kocham go. Zgadł, wiedział. Ale ja nie chcę w ten sposób o nim myśleć. A może powinnam? Może zapomnieć o Zibim i wrócić do dawnej miłości?...
Nie!- krzyczało we mnie. Cała ja krzyczałam.
Moje ciało nie chciało się zgodzić na takie przemyślenia mojego umysłu. Pragnęłam Zbyszka. Gdyby nie to, że wciąż cśs mnie zatrzymywało, zadzwoniłabym do niego. Powiedziała, że mu wybaczam. Że mu wierzę i, ze chce z nim być do końca świata!
- Jakie chcesz lody?- spytała Gabi.
Właśnie stałyśmy przed ladą.
- Jagoda. Dwie.
Potem usiadłam przy stoliku. Gabrysia zapłaciła i usiadła obok. Ona wzięła sobie pistacjową i truskawkową.
- Chciałabym odwiedzic dziś ojca- powiedziałam znienacka.
Nie wiem dlaczego, ale za każdym moim pełnym zdaniem Gabi patrzyła na mnie badawczo. Potem się uśmiechała zadowolona i dopiero odpowiedziała.
- Wpadniemy zaraz do nich- obiecała.
Zobaczyłam zielone, pełne nadziei tęczówki siatkarza. I chciałam w nich utonąć. Czy to jest możliwe? Po rozmowie z nim trochę odżyłam. Brakowało mi jego głosu, jego widoku. Po prostu wszystkiego.
To dlaczego teraz do niego nie pójdę?
Bo nie wiem gdzie mieszka. Taa, gdyby mogłaby być tak łatwa wymówka.
Po prostu się boję. I nic na to nie poradzę.
***
Wyszłyśmy na ulice. Nie jest ciemno, słońce nadal świeci. Ale wiadomo, że za godzinę będzie zachodzić.
- Masz wspaniałą rodzinę!
Śmiałyśmy się już od jakiegoś czasu. A to wszystko po „żartach” mojego ojca.
- Przecież ty też… Hej!
- Co?
- Chodź tu.
Spojrzała w kierunku, gdzie i ja patrzyłam.
- Plac zabaw?- uniosła lekko brwi.
Pociągnęłam ją za rękę i spokojnie doszłyśmy do huśtawek. Zajęłam ta mniej zakurzoną, na co przyjaciółka lekko się zbulwersowała. Ale zgasiłam ją kilkoma słowami. Milczałyśmy przez długi czas.
Ja rozmyślałam o tym, co mnie czeka w najbliższej przyszłości. Przez te kilka godzin zapomniałam o kłopotach sercowych, z którymi się nie mogłam dotąd uporać. Nie myślałam o Zbyszku. O tym, jak cierpię. Teraz, gdy znów jest tak cicho i spokojnie… ja zaczynam się bać. Non stop się boję, ale nie wiem czego.
Nie wiem, dlaczego zareagowałam w taki a nie inny sposób na ten „niewinny” pocałunek. Może przestraszyłam się tej bliskości? Albo… że znów coś do niego poczuję? A może po prostu w tamtej chwili poczułam, że coś tracę? Honor. Wyszło to tak, –a bynajmniej ja tak myślałam, chyba- że zdradziłam (tak jakby) Zbyszka.
Może to wywołało ten okropny płacz? No właśnie… Odkąd rozmawiałam z nim przed cmentarzem, czuję się lżejsza. Jakbym od początku nie wierzyła w to, co się stało w Londynie.
- Nie wierzę, że tutaj siedzimy i huśtamy się, jak małe dzieci- mruknęła moja przyjaciółka.
- Gabi, nic złego w tym, że duże dzieci trochę się pobawią.
- Wolałabym w inny sposób.
Natychmiast jej mina się zmieniła. Z ponurego półuśmiechu, jej usta wykrzywiły się w prawdziwym blasku. Co ja gadam! Cała nagle zaczęła promieniować jakąś nieznaną mi siłą. Nie.. znałam tą siłę bardzo dobrze. Dobrze wiem, o czym myśli.
- Ania!
Odwróciłam automatycznie głowę w prawo.
- Seba! A co ty tutaj robisz?- zdziwiłam się.
- To jest plac zabaw, młoda. Dzieci tutaj przychodzą się bawić.
Wstałam, bo doszły do nas trzy osoby. Dominika trzymała za rękę Iwonę. A Igła… cóż. Nie był szczęśliwy. Choć się uśmiechał. To on zdobył się na tamten komentarz.
- Cześć, Igła- uśmiechnęłam się.
- Jak się czujesz? Wszystko okej?
- Tak, tak… ale ty…
Nagle mnie oświeciło. Wszyscy wokół martwili się o mnie. Nie mówili o swoich problemach, ale na pewno je mieli. A ja –głupia- myślałam tylko o sobie. O moich zmartwieniach. Złamanym sercu. Nie widziałam, jak moi przyjaciele cierpieli. Gabrysia z powodu Kosy. A Igła! Przecież on wrócił z nieudanych Igrzysk Olimpijskich w Londynie! Jest załamany. On wie, że lat mu nie ubywa, kolana pomału odmawiają dalszej współpracy. Bardzo chciał zdobyć ten medal. Żeby pokazać, na co go stać. A teraz? Wszystko przepadło…
Mówiłam im, jak mają postępować w sytuacjach kryzysowych, a sama w takiej się znalazłam i nie potrafiłam sobie pomóc.
- Krzysiu… tak bardzo mi przykro!- w oczach zalśniły mi łzy.
Przytuliłam go mocno. Wiedziałam, że potrzebował psychologa, przyjaciela.
- Uuu, a cóż to się stało? „Krzysiu”? „Przykro”? Czyżby podmienili nam Ankę?
Mimo dramatu, jaki rozegraliśmy zdobył się na żart. Tylko on tak potrafi. Zaśmialiśmy się.
- Nie.
- Cóż… więc cieszę się, że żyjesz.
Prychnęłam. Cóż. Przed chwila było mi go szkoda. Teraz? Jestem poirytowana.
- Oj, nie wściekaj się tak bo…
- …dostaniesz wścieklizny- dokończył Sebastian.
- Wścieklizny powiadasz?- pomału się do niego odwróciłam.- To może najpierw ten nowy dar przetestuję na tobie?
On zbladł, a ja się chytrze uśmiechnęłam. I zaczęłam go gonić. Dołączyła się do nas Dominika. Widziałam, że Igła tez cały rwał się do tej zabawy. Ale powstrzymało go jedno spojrzenie Iwony. Zaśmiałam się w duchu.
W końcu musiałam się poddać i przyznać, że mały ma lepsze biegi ode mnie.
- Będzie ci to przypominał przez najbliższe kilka lat- zachichotał Krzysiek.
Iwona rozmawiała z Gabrysią i patrzyła czujnym okiem na dzieci. A ja z Igłą postanowiłam trochę pogawędzić. Ale już pierwszym swoim pytaniem mnie wkurzył.
- Widziałaś się z Zibim?
Posłałam mu ostre spojrzenie.
- Może tak, może nie.
- No daj spokój… chcę, żebyście sobie to wyjaśnili! Pogadaj z nim. Zadzwoń. Przecież przyszedł do ciebie! On wykonał pierwszy krok, nie widzisz tego? Przecież spotkaliście się na cmentarzu i ga…kurwa.
Zacisnął usta.
- Więc jednak wiesz!
Wygadał się.
- Krzysztof, wyrażaj się- ofuknęła go żona.
- Przepraszam- wydusił. Ale sama nie wiem do kogo. Do niej za przekleństwo, czy do mnie za… za co?
- Wiedziałeś.
- Oczywiście, że tak. A myślisz, że jak inaczej mógłby na ciebie wpaść?!
Wyraźnie uznał, że może o wszystkim powiedzieć.
- Powinnaś mi być wdzięczna. Wiesz, że on teraz czeka tylko na twój telefon?
- Jak to?
- Hm. Z tego co mi powiedział, uznałem że właśnie nawet w tej chwili ma przy sobie komórkę i wyczekuje sygnału od ciebie.
- To on ci wszystko mówi?! Ta… to ty. Z pewnością nawet wiesz, gdzie on trzyma bieliznę.
Uśmiechnął się tajemniczo. Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzaniem.
- Nie mów, że zgadłam…
- Cóż… Nie do końca. Kiedyś byłem zmuszony u niego zostać na noc, więc… ale to było przed jego przeprowadzką! W tym momencie nie mam o tym zielonego pojęcia. Znam tylko adres.
- Czasem mnie przerażasz- przyznałam.
Igła wyciągnął jakiś notes i długopis z małej torby, która leży obok niego. Spojrzałam pytająco.
- No wiesz… zawsze trzeba być ubezpieczonym… Jakby jakaś kibicka mnie spotkała i nie miała przy sobie kartki na autograf, co by było? Byłaby załamana. A tak!
Z dumą wypiął pierś.
- No tak. Za każdym rogiem czyha na ciebie „kibicka” . Wyskoczy tuż przed tobą i będzie błagała o autograf- prychnęłam.
- Nie raz już się zdarzyło- mruknął, pisząc coś.
Patrzyłam z ciekawością. Zajęło mu to niecała minutę, bo przez chwilę się zastanawiał. W końcu podał mi kartkę.
- Co to jest?- zapytałam.
- Adres.
Spojrzałam zdziwiona na niego.
- Czyj?
- Zbyszka.
Serce zabiło mi mocniej.
- Po co mi to?
- Ja już dobrze wiem, po co- mrugnął do mnie.
Zastanowiłam się chwilę. Miałam mu go oddać, ale wtedy posłał mi takie spojrzenie, że nie mogłam odmówić. Schowałam do kieszeni spodni.
--------------------------------------------------------------
Cześć ;)
Dzisiaj taki długi... niektóre już takie długie będą.
Zaczęłam pisać epilog.... ostatni rozdział napisany. Ale do końca jeszcze trochę pozostało rozdziałów, więc będziecie mieli jeszcze co poczytać ;)
Nie wiem, czy będę pisała kolejne opowiadanie.
MŚ tuż tuż, no i szkoła też. Przez najbliższy czas będę żyła w ogromnym stresie. Przez mecze naszych siatkarzy no i nową szkołę...
Dzięki za wszystko ;*
Nie chciałam abyś pomyślała, że Cię obrażam, aczkolwiek mogłaś to tak odebrać.A więc (nie zaczyna się zdania od a więc, human) chciałabym Cię przeprosić (szczerze) jeśli tak to odebrałaś. Blog (Twój własny) w moim odczuciu jest świetny, przemyślany, pisany ze smakiem. Jedynie chciałam ci zwrócić uwagę na tę jedną rzecz, ponieważ do reszty nie można mieć żadnych uwag, gdyż wszystko jest niemal perfekcyjne i dopracowane. Imponuje mi także to jak rzetelnie i z jaką częstotliwością dodajesz rozdziały. Pozdrawiam Cię ja! :)
OdpowiedzUsuńOkeeej, więc mogłaś normalnie napisać, że chciałabyś mi zwrócić na to uwagę. Grzecznie. A ja zapytałabym się Ciebie, jak mogę tego w przyszłości uniknąć i nie byłoby za co przepraszać :)
UsuńJednakże przyjmuję przeprosiny i mam nadzieję, że zostaniesz do końca.
Pozdrawiam :)
ohohoohoh coraz lepiej :) wszystko zaczyna się układac :D czekam na następne :) a mozna wiedzieć kiedy następny ? Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPostaram sie jeszcze dzisiaj wieczorem dodać kolejny rozdział ;)
UsuńNareszcie ze sobą porozmawiali ;) Ciekawe czy Ania pójdzie za radą Igły
OdpowiedzUsuńjejku, jak się cieszę, niesamowite. <3 nareszcie porozmawiali. :) jak się cieszę. <3 czekam z niecierpliwością na kolejny ^^ a między czasie zapraszam do siebie. ;) http://milosc-milosci-nierowna-bvb.blogspot.com .:3 komentarze mile widziane. ;) pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuń